eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingDlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą? › Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
  • Data: 2011-09-01 22:17:02
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On 01/09/2011 20:41, Przemek O. wrote:
    > W dniu 2011-09-01 18:28, Andrzej Jarzabek pisze:
    >
    >> stopniu wdrażającymi równoległe produkty tej samej firmy. I nie mam
    >> też konkretnych danych o ich zarobkach, więc jak mówię - możliwe, że
    >> się z tym maskują.
    >
    > A widzisz, wszędzie gdzie do tej pory pracowałem była otwarta polityka
    > płacowa. Nie było domysłów, każdy w sumie mniej więcej wiedział ile kto
    > zarabia (z rozrzutem do kilku procent wynikającym z własnych negocjacji
    > płacowych).

    No to mamy bardzo różne doświadczenia.

    >> OK, więc ja nie znam żadnej poważnej firmy, w której byłoby stanowisko
    >> klepacza "bez dodatkowych obowiązków", który siedzi i klepie to, co
    >> projektant wymyślił. Znaczy, wiem, że coś takiego się gdzieniegdzie
    >> praktykuje, i rozumiem, że ktoś taki może zarabiać mniej, ale wydaje
    >> mi się to rozwiązaniem kuriozalnym i straszliwie nieefektywnym. Tam,
    >
    > ??? Nieefektywnym???

    Tak właśnie.

    >> gdzie zdarzyło mi się pracować (i rozmawiać o pracę) są stanowiska
    >> "developer" albo "software engineer", które obejmują pracę z
    >> analitykami, odkrywanie wymagań, projektowanie, programowanie,
    >> developer testing, dokumentowanie zmian, wspieranie QA, third-line
    >> support, niekiedy też tworzenie release'ów.
    >
    > Panie to dopiero jest nieefektywne. Programista zamiast programować
    > zajmuje się toną pierdołów które do niego nie należą. Przechodziłem w
    > jednej firmie rewolucję właśnie z czegoś takiego, na jasny podział ról.
    > Efekt? Wzrost wydajności całego zespołu. Przy tym co podałeś, to na
    > programowanie poświęca kilkanaście - dziesiąt procent swojego czasu
    > pracy. To ma być efektywne?

    Ile procent, to zależy od fazy projektu. Ale może nawet być dziesięć
    procent. Sprawa jest taka, że te czynności i tak ktoś musi wykonać.
    Tylko że jak rozbijesz to wszystko na ileśtam osób, to masę czasu zżera
    ci communication overhead: programista traci dużo czasu czytając
    szczegółowe dokumenty projektowe i zadając projektantowi pytania,
    projektant traci dużo czasu na tworzenie dokumentów projektowych i
    odpowiadanie na pytania programistów, a jednocześnie na rozczytywanie
    dokumentu analizy wymagań i wyciąganie szczegółów od analityka
    technicznego (czy jak tam go zwał), ten z kolei oprócz czytania wymagań
    i rozmawiania z analitykiem biznesowym musi poświęcić ileś czasu na
    przygotowanie dokumentu analizy i odpowiadanie na pytania projektanta i
    tak dalej.

    Na moim przykładzie to wygląda tak, że robiąc te wszystkie czynności nie
    będące kodowaniem nabywam zrozumienia tego, co trzeba zmienić, i mając
    to zrozumienie potrafię dokonać zmiany w kodzie. Jednoznaczne
    wyspecyfikowanie tej zmiany komuś, kto tego zrozumienia nie ma, zajęłoby
    mi więcej czasu, niż dokonanie zmiany samemu.

    >> Moja obserwacja jest taka, że konsultant pracujący jako pracownik
    >> producenta od konsultanta pracującego na kontrakcie i zarabiającego n
    >> razy tyle jest głównie taka, że ten pierwszy nie wykorzystuje
    >> wyłącznie własnej wiedzy, ale korzysta ze wsparcia macierzystej firmy,
    >> łącznie z tym, że jak czegoś nie wie, to może uzyskać odpowiednia
    >> informację np. od odpowiedniego developera.
    >
    > Zawsze tak jest. Ale informacje nie powinien pozyskiwać od programisty,
    > a od supportu,

    W zależności od organizacji będzie raczej korzystał z jakiegoś supportu,
    ale support też nie zawsze wie. W każdym razie to nieistotne, istotne
    jest to, że sam wszystkiego, czego potrzebuje, to nie wie.

    > choć z drugiej strony, to konsultant powinien mieć duuużo
    > większą wiedzę niż Ci pracujący w supporcie.

    Powinien mieć taką wiedzę, jaka mu jest potrzebna do wykonywania pracy.
    A ponieważ - jeśli jest pracownikiem firmy - ma dostęp nie tylko do
    supportu, ale i analityków biznesowych i developmentu, to de facto nie
    musi wiedzieć aż tak dużo.

    > Rożnicy pomiędzy
    > konsultantem pracownikiem, a konsultantem na kontrakcie (choć to
    > rzadkość, bo bardziej opłaca się i producentowi i wdrożeniowcowi
    > prowadzić odrębne działalności, zakładając ze producent wybrał taki
    > model dystrybucji oprogramowania) nie powinno być żadnej. I jeden i

    Ja nie mówię o formalności takiej czy innej formy zatrudnienia, tylko o
    ścieżce kariery, w której wdrożeniowiec po iluś latach pracy w firmie
    produkującej oprogramowanie odchodzi z tej firmy i rozpoczyna
    konkurencyjną działalność polegającą na wynajmowaniu się jako niezależny
    wdrożeniowiec za pół tej ceny, po której można wynająć konsultanta od
    producenta. W ten sposób można zarobić znacząco więcej niż na etacie,
    ale do tego trzeba już rzeczywiście mieć dużą wiedzę i doświadczenie.

    > drugi może zrobić to, co umożliwia mu oprogramowanie. Każda zmiana ponad
    > to wymaga ingerencji działu wytwarzania oprogramowania.

    Ja nie mówię o zmianach, tylko o tym, że konsultant pracujący dla
    producenta ma możliwość dowiedzieć się różnych szczegółów, które nie są
    jednoznacznie wyspecyfikowane w dokumentacji, między innymi dzięki temu,
    że dział konsultacyjny współpracuje z developmentem i w pewnych
    sytuacjach może poprosić developera, żeby popatrzył na kod źródłowy i
    powiedział, jak coś dokładnie działa albo czy dany myk, którego jeszcze
    nikt nigdy nie próbował, da się zrobić.

    >> średnio około 22 dni roboczych, przy tych stawkach, jakie podałem
    >> wychodzi 10-14 tysięcy miesięcznie. To jest oczywiście stawka brutto,
    >> na rękę to jest około 5400-7200 funtów miesięcznie.
    >
    > Po pierwsze, stawki brutto średnio mnie interesują (I nie ma znaczenia
    > czy chodzi o płace, czy FV). Jeśli zarabia 5400-7200 na rękę to żadna
    > rewelacja. Biorąc średni koszt życia, zarabia tyle co dobry programista
    > projektant w kraju na etacie.

    To ile do cholery zarabia dobry programista w kraju na etacie, bo
    próbowałem podpytać w sąsiednim wątku i wcześniej jeszcze i chociaż
    odpowiedzi były rozbieżne, ale nikt nie sugerował takiej kwoty.

    Dla ustalenia, jeśli chodzi o średni koszt życia: za tysiąc funtów
    miesięcznie można wynajmować bardzo przyzwoite mieszkanie lub mały domek
    z ogródkiem, wysyłanie dziecka do przedszkola to jakieś 600-1000 funtów
    miesięcznie (ale górna cena to raczej 'cały etat', więc zazwyczaj w tej
    sytuacji ma się pracującego współmałżonka/partnera). Czyli powiedzmy
    liczymy pesymistyczny wariant, że mamy dwójkę dzieci w wieku
    przedszkolnym, a współmałżonek zarabia tylko tysiaka, razem trzy tysiące
    kosztów i 6400 wspólnych dochodów. Pozostałe koszta - podatek lokalny,
    samochód, jedzenie, liczniki, kablówka lub tvsat, fitness, dentysta,
    cotamjeszcze - powiedzmy że przy wydatkach 1400 funtów na te rzeczy z
    nakładką kwalifikujemy się na "średni koszt życia".

    Nie wliczam wydatków na elektronikę, multimedia, książki itd, bo te
    rzeczy kosztują podobnie jak w Polsce. Czyli na te wszystkie rzeczy plus
    oszczędności zostałoby 2000 funtów, czyli koło 9kPLN.

    No więc pytanie: czy w Polsce dobry programista, projektant czy kto tam
    rzeczywiście bez problemów zarobi tyle, żeby po odliczeniu czynszu lub
    spłaty kredytu na duże nowoczesne mieszkanie lub domek z ogródkiem,
    kosztów utrzymania samochodu, jedzenia, liczników, telewizji cyfrowej,
    fitnessu, dentysty i takich tam, zostało mu 9kPLN? To jakiej pensji
    trzeba żądać, żeby tyle zostawało?

    > A pracując na kontrakty raczej trzeba być
    > dobrym. I proszę mi nie pisać że w Polsce nie zarabia się 5400 netto *
    > kurs funta, bo się nie zarabia, ale w Polsce piwo też nie kosztuje 3
    > funtów tylko 3-4 złote.

    Coś mi się wydaje, że trochę ściemniasz, bo bywam jednak w Polsce i we
    Wrocławiu piwo w knajpie kosztuje 8-10 złotych. Może w Biłgoraju czy
    gdzieś tam jest inaczej, ale chyba nie powiesz, że te zarobki, o których
    pisałeś powyżej, to w Biłgoraju płacą?

    Dla mnie zresztą nie robi to kolosalnej różnicy, bo wydatki na piwo to
    bardzo mała część ogółu moich wydatków. A odbijam sobie na tym, że dobra
    whisky jest znacznie tańsza niż w Polsce, zwłaszcza jak jest na promocji
    w supermarkecie.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: