eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.sci.inzynieriaCzy Politechnika to wyższa szkoła zawodowa, czy szkoła dająca szerokie horyzonty techniczneRe: Czy Politechnika to wyższa szkoła zawodowa, czy szkoła dająca szerokie horyzonty techniczne
  • X-Received: by 10.49.97.169 with SMTP id eb9mr727qeb.34.1389525600885; Sun, 12 Jan
    2014 03:20:00 -0800 (PST)
    X-Received: by 10.49.97.169 with SMTP id eb9mr727qeb.34.1389525600885; Sun, 12 Jan
    2014 03:20:00 -0800 (PST)
    Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!newsfeed2.atman.pl!newsfeed.
    atman.pl!goblin1!goblin.stu.neva.ru!a5no8929260pbg.1!news-out.google.com!l9ni15
    013qay.0!nntp.google.com!6no5943575qao.1!postnews.google.com!glegroupsg2000goo.
    googlegroups.com!not-for-mail
    Newsgroups: pl.sci.inzynieria
    Date: Sun, 12 Jan 2014 03:20:00 -0800 (PST)
    In-Reply-To: <lat10b$udp$1@news.task.gda.pl>
    Complaints-To: g...@g...com
    Injection-Info: glegroupsg2000goo.googlegroups.com; posting-host=83.254.168.22;
    posting-account=s_knbgoAAABnjazG523hnYRJDlH9qW0F
    NNTP-Posting-Host: 83.254.168.22
    References: <lat10b$udp$1@news.task.gda.pl>
    User-Agent: G2/1.0
    MIME-Version: 1.0
    Message-ID: <c...@g...com>
    Subject: Re: Czy Politechnika to wyższa szkoła zawodowa, czy szkoła dająca
    szerokie horyzonty techniczne
    From: Konrad Anikiel <a...@g...com>
    Injection-Date: Sun, 12 Jan 2014 11:20:00 +0000
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.inzynieria:33019
    [ ukryj nagłówki ]

    Czołem,
    Z tymi dyplomami to zależy od kraju. 6 lat mieszkałem w UK, tam rzadko się zdarza
    żeby inżynier miał dyplom magistra. Najczęściej to jest BSc, czyli odpowiednik
    polskiego licencjatu. A na przykład tacy Chińczycy to w większości doktorowie, PhD.
    Co kraj to obyczaj. Ja mam dyplom inżyniera, wtedy tak się to nazywało, słowa
    licencjat jeszcze nie było. W tamtych czasach uznałem że nie warto jest tracić czasu
    na robienie magisterki i potwierdza się to dzisiaj. W moim przypadku. Raczej nie
    uogólniam, ale to co widziałem w UK skłania mnie ku wnioskowi że to jest szersze
    zjawisko. Zresztą według wikipedii, studia pierwszego stopnia mogą być albo
    inżynierskie, albo licencjackie, ale nie wiem jak teraz jest, moje dzieci mają
    jeszcze kilka lat, więc nie miałem potrzeby orientowania się w temacie. Tyle, że
    zawsze mam problem z przetłumaczeniem mojego tytułu na angielski: nie jest to ani
    BSc, ani BEng.

    Co do uczelni. Kiedyś w Polsce były politechniki i WSI. Te drugie kształciły
    wyłącznie inżynierów, te pierwsze inżynierów i wszystko powyżej. W wyniku jakiejś- w
    moim przekonaniu wyjątkowo głupiej- reformy, wszystkie WSI przekształciły się w
    politechniki. Przez wiele lat była to tylko zmiana formalna, bo ilość wiedzy jaką te
    instytucje miały do zaoferowania pozostała taka sama, a naciągnięto to na znacznie
    szerszy profil studiów drugiego i trzeciego stopnia, a proszę sobie wyobrazić poziom
    docentów i doktorów habilitowanych wyprodukowanych w takich miejcach. Zdarzały się
    żenujące przypadki, choć rzecz jasna nie wszystkie. Indywidualne cechy tylko w
    niewielkim stopniu zależą od środowiska, ale samo środowisko skupia ludzi o
    określonym profilu, innych zniechęcając/usuwając.
    Trochę inne zjawisko miało miejsce w UK. Konkretnie w Anglii. Tam Margaret Thatcher
    rozwaliła system finansowania uczelni, co skutkowało pobieraniem coraz wyższego
    czesnego. Owszem, rząd oferuje nisko oprocentowane kredyty dla studentów na pokrycie
    czesnego i kosztów życia na studiach, ale potem trzeba to spłacić. Taki absolwent
    odbierając dyplom, mając kilkadziesiąt (typowo 70) tysięcy funtów do spłacenia, w
    momecie kiedy należałoby kupić dom i założyć rodzinę, perspektywę ma nieciekawą, bo
    może liczyć na miesięczną pensję w granicach 2 tysięcy miesięcznie netto, z czego
    własciwie nie odłoży nic. Bardzo silnie profiluje to inżynierów: są to dzieci
    bogatych rodziców, albo ludzie bardzo silnie zdeterminowani. Wspólna część podzbiorów
    ludzi bogatych, ludzi zdolnych i ludzi zdeterminowanych okazuje się bardzo nieliczna.
    Ale na szczęście nie zerowa :-)
    Obecnie mieszkam w Szwecji, gdzie szkolnictwo jest bardzo dobre. Tutejszych
    inżynierów oceniam bardzo wysoko. Uczelnie darmowe, pomoc rządowa w pokryciu kosztów
    życia, jednym słowem marzenie. Na studia idzie każdy, jest z czego wybrać jednostki
    wybitne.

    Teraz, po co ja to wszystko piszę. Ja i jeszcze jeden mój kolega z roku byliśmy
    jedynymi po studiach którzy znaleźli pracę w zawodzie. Wyłącznie dzięki fuchom z
    czasu studiów; znaliśmy po prostu autocada. Reszta roznosiła pizzę itd. Ja, ze swoim
    autocadem i tak cały czas miałem przerażenie w głowie: przecież ja nie potrafię
    niczego co się tu robi! Na szczęście szybko się nauczyłem i jakoś poszło. Było w tym
    też i trochę szczęścia, trochę przypadku.
    Po wielu latach w Polsce, z doświadczeniem wartym bardzo dużo, pojechałem do UK.
    Firma produkjąca produkt w bardzo zaawansowanej technologii, byle kto tam nie trafia.
    Ale dostała grant na zatrudnienie iluś tam absolwentów. Pewnego dnai przyszedł Grek
    który wyemigrował do Anglii, po właśnie ukończonych studiach w Plymouth. Ja byłem
    jego mentorem. Męczyłem się od tygodnia w Ansysie, bo mi solver na kontaktach nie
    mógł znaleźć rozwiązania. On rozwinął opcje tego kontaktu, zmienił jedną z nich i
    symulacja się rozwiązała w godzinę. Pierwsza praca! Inni absolwenci,
    cieplno-hydrauliczni, już nie pod moją opieką, od pierwszego dnia używali narzędzi
    takich jak hysys i aspen. W Polsce jest najwyżej z setka ludzi którzy potrafią cos w
    tym zrobić. Ja młodych mechaników miałem w sumie przez te 6 lat może sześciu, może
    siedmiu. Każdy z nich znał kilka (na ogół 3) różnych trójwymiarowych CADów:
    solidworks, creo i inventor, czasem unigraphics albo solidedge. Natomiast żaden z
    nich nie znał Autocada. Ten, jako przeżytek, w ogóle nie jest używany na uczelniach.
    Teraz, w Szwecji, młody inżynier w moim biurze buduje symulacje CFD (przepływy
    płynów) jakby robił to od urodzenia. Ja nawet nie wiem jak to uruchomić.
    W czasach kiedy ja byłem studentem wszystko to było znane, ja nie mówię o czymś co
    powstało w międzyczasie. Tyle że nie było tego w programie studiów. Polska uczelnia
    nie miała zamiaru uczyć obsługi narzędzi inżynierskich. Ta, która jeszcze parę lat
    wcześniej nazywała się szkołą inżynierską!
    Studiowałem automatykę i robotykę, a teraz projektuję urządzenia ciśnieniowe. Czyli
    wykorzystuję bardzo mały procent wiedzy zdobytej na studiach. Właściwie nic. Nie
    przeszkadza mi to na przykład w zaprojektowaniu wytwornicy pary do reaktora jądrowego
    w okręcie podwodnym. Prowadziłem jako lead mech engineer największy projekt jaki
    firma realizowała w swojej historii. A to wszystko bez żadnego związku z programem
    studiów które ukończyłem. Nie jestem wyjątkiem, każdy z "senior engineers" z którymi
    pracowałem kilka razy w karierze znieniał specjalność, nieraz na zupełnie
    nieinżynierską, bo np przechodzili do działu handlowego.

    Jaki jest wniosek? Że inżynier w pracy potrzebuje przede wszystkim umiejętności
    posługiwania się narzędziami inżynierskimi, bo to jest warunek zatrudnienia. Może w
    domu budować maszynę do podróży w czasie, może co roku dostawć nagrodę Nobla, ale jak
    nie potrafi wykonywać pracy którą chce dostać, nikt mu jej nie da. Uczestniczyłem w
    bardzo dużej liczbie rozmów kwalifikacyjnych. Po jakimś czasie nauczyłem się nie
    zadawać zbyt dogłębnych pytań, bo wszystkich bym tylko odrzucał. Rozmowa
    kwalifikacyjna to nie jest egzamin, a zatrudnienie to nie jest dyplom. W pracy
    zawodowej wykorzystuje się bardzo mały procent wiedzy zdobytej na studiach. Cała
    tajemnica skutecznego systemu szkolnictwa jest w selekcji. To politechniki mają
    obowiązek skutecznego doboru ludzi, którym się wręcza dyplom. Druga na liście jest
    znajomość narzędzi. Dopiero trzecie miejsce ma ekstensywna wiedza multidyscyplinarna.
    Ja zawsze powtarzam: inżynier musi wiedzieć coś o wszystkim i wszystko o czymś. To
    pierwsze się bierze z uczelni, to drugie zdobywa się w pracy. Ale pracy nie dostaje
    się bez znajomości obsługi narzędzi. To jest warunek konieczny.

    Łukasz, oczywiście że mamy inne zdanie na te same poglądy, już choćby z racji
    zupełnie innych zawodów jakie wykonujemy. Ja nie mam większego pojęcia o
    budownictwie, Ty chyba nie wiesz co inżynier mechanik musi wiedzieć żeby był dobry w
    pracy. Ja, wszystko co napisałem wcześniej, pisałem ze swojego punktu widzenia, no bo
    niby z jakiego innego? Natomiast nic mnie nie przekona, że fakt iż zdarzają się
    inżynierowie wykonujący pracę techników, sprzedawców, telefonistów, kreślarzy,
    instalatorów itd, powinien w jakikolwiek wpływać na program studiów inżynierskich i
    metody nauczania. Nie po to się tych ludzi kształci na inżynierów żeby oni potem
    robili nieinżynierską pracę. Rzeczywistośc jest taka jaka jest, można nad tym
    ubolewać, ale trzeba mimo wszystko mierzyć wysoko.

    Pozdrawiam
    Konrad

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: