eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingBlad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkowRe: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
  • Data: 2012-03-20 12:15:25
    Temat: Re: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Mar 20, 8:31 am, zażółcony <r...@c...pl> wrote:
    > W dniu 2012-03-18 15:10, Andrzej Jarzabek pisze:
    >
    > > Ostatecznie, nie wchodząc w to, czy ja akurat uważam certyfikację
    > > sensowną, czy nie, to jeśli założymy, że (bez certyfikacji) "będziemy
    > > mieć tyle wybuchów ile fal wchodzenia na rynek niedoświadczonych ludzi
    > > lub fal imigrantów", to byłby to kontrargument na "certyfikacja
    > > programistów jest śmieszna" - nie jest śmieszna, bo ogranicza ilość
    > > wybuchów (wypadków samochodowych itd.) W przypadku certyfikacji jeśli
    > > menedżmen nie pozwoli zrobić zgodnie z zasadami sztuki, to nie znajdzie
    > > certyfikowanych programistów, którzy zrobią tak, jak pozwoli.
    >
    > Jest śmieszna, tak jak śmieszne byłoby wymuszanie certyfikatów na
    > murarzach w reakcji na zawalające się domy.

    Programista to nie murarz, tylko inżynier.

    A przy budowaniu domów kierownik budowy musi być certyfikowany.

    > Murarz nie wchodzi na plac budowy z własnym projektem domu, własnymi
    > cegłami i własnym cementem. Ktoś mu to organizuje i ktoś kontroluje
    > jego pracę.

    I co z tego? Inżynier np. projektujący mosty albo instalacje
    elektryczne też nie przychodzi do pracy z własną inwestycją, własnym
    biurem i własnym CAD-em. Też go ktoś zatrudnia i też ktoś kontroluje
    jego pracę. Problem taki, że poprawność pracy pod względem
    inżnieryjnym może jedynie stwierdzić inny inżynier. Tak samo jest z
    programowaniem - raczej trudno oczekiwać, żeby kierownik firmy
    produkującj samochody albo elektrowni atomowej przejrzał kod programu
    i sprawdził, czy wątki są poprawnie synchronizowane.

    > Jak postawi ścianę krzywo - wywali go z pracy. A nawet, jak
    > murarz będzie miał wszelkie certyfikaty, to jak mu nie dadzą czasu,
    > złe cegły i nie będzie miał pomocnika, to i tak wykona robotę niskiej
    > jakości albo ew. zrezygnuje.

    No więc jeśli postawienie krzywo ściany będzie grozić utratą
    certyfikacji, to zrezygnuje. Z punktu widzenia bezpieczeństwa produktu
    zaleta tej sytuacji jest taka, że on, jako certyfikowany specjalista
    nie będzie się bał, że jak zrozygnuje, to nie znajdzie innej pracy, a
    z kolei biznesmenel jego zatrudniający będzie się bał, że jeśli go
    doprowadzi do rezygnacji nierealistycznymi wymaganiami, to będzie miał
    potem problem ze znalezieniem innego certyfikowanego specjalisty, a
    nawet jeśli takiego znajdzie, to ten inny specjalista też się raczej
    nie zgodzi na takie wymagania.

    > Jak pracodawca nie będzie czuł, że cała odpowiedzialność spoczywa na
    > nim, to zawsze znajdzie sobie łosi, którzy mu zrobią taką jakość, za
    > jaką zapłaci. Np. Ci młodzi, choćby i z tysiącami certyfikatów,
    > ale bez pracy - zrobią gówno, żeby mieć cokolwiek do wpisania w cv.

    Ale co z tego, że będą mieli wpisane w CV, skoro stracą prawo do
    wykonywania zawodu?

    Poza tym z tą odpowiedzialnością to jest fałszywa dychotomia:
    przedsiębiorstwo i tak odpowiada przed klientem. Co najwyżej może
    pozwać swojego pracownika za poniesione straty, ale to może zrobić i
    teraz. Sens certyfikacji nie jest taki, żeby w razie wybuchu było
    wiadomo, kogo obwinić, tylko żeby wybuchy zdarzały się rzadziej.

    No i w końcu: zazwyczaj proces certyfikacji obejmuje praktyki
    zawodowe, co jakby likwiduje problem kolesia, który nie ma nic w CV i
    zrobi wszystko, żeby mieć cokolwiek - po prostu koleś, który nie ma
    nic w CV, nie będzie miał również certyfikatu.

    Weź jeszcze pod uwagę, że pracodawca, to ne jest raczej osoba
    fizyczna, i jako taki nie może nic czuć. Czuć mogą coś przedstawiciele
    kadry kierowniczej w zatrudniającym przedsiębiorstwie, i wtedy
    powstaje pytanie, po pierwsze co zrobić z sytuacją, kiedy taki
    kierowni czuje, że w jego najlepszym interesie będzie działanie, które
    zwiększy ryzyko wybuchów. W tej chwili bardzo trudno będzie udowodnić
    w takiej sytuacji zaniedbanie, bo przecież to, co bezpośrednio
    spowodowało wybuch (powiedzmy niezainicjowana zmienna) leży poza
    zakresem kompetencji takiego kierownika. Po drugie, zakładając, że
    dany kierownik ma faktycznie jak najlepsze intencje, to przecież i tak
    nie jest w stanie sprawdzić, że w programie nie ma niezainicjowanej
    zmiennej, która spowoduje wybuch.

    > Wspomniałem o 'falach' po to, by uzmysłowić, że certyfikaty nie obronią
    > młodych ludzi przed wmanewrowaniem przez pazernego biznesmana w
    > zgniłe układy.

    Dadzą pewną ochronę choćby w ten sposób, że certyfikowanemu młodemu
    łatwiej będzie powiedzieć pazernemu biznesmenowi "wypchaj się"
    wiedząc, że znacznie łatwiej znajdzie pracę gdzie indziej (a z drugiej
    strony wiedząc, że jak gówno trafi w wentylator, to być może już nigdy
    nigdzie nie znajdzie pracy w tym zawodzie). Z drugiej strony, nawet
    zakładając brak efektu psychologiczno-motywacyjnego, będzie
    przynajmniej działać selekcje - im ktoś bardziej będzie podatny na
    wmanewrowanie, tym większe prawdopodobieństwo utraty certyfikacji na
    wczesnym etapie kariery, co spowoduje zmniejszenie odsetku łatwo
    manewrowalnych wśród populacji certyfikowanych.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: