eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.misc.samochodyAleż po nim przejechał :(Re: Ależ po nim przejechał :(
  • Data: 2013-06-05 02:08:56
    Temat: Re: Ależ po nim przejechał :(
    Od: "uzytkownik" <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Michoo" <m...@v...pl> napisał w wiadomości
    news:koloa7$vu3$1@mx1.internetia.pl...

    >>> A nie był to SKUTEK takiego, a nie innego zachowania pieszego?
    >>
    >> A nie był to SKUTEK takiego, a nie innego zachowania kierowcy?
    >>
    >>> Świadomie go nie rozjechał.
    >>
    >> Skąd ta pewność?
    >
    > Nie ma pewności. Ale świadome rozjechanie jest nielegalne nawet gdy
    > pieszy idzie w miejscu niedozwolonym. Skąd masz przesłanki, że było to
    > celowe?

    Za kierownicami siedzą przeróżni debile.
    Ot, choćby dzisiejszy przypadek.
    Jadę drogą z wyznaczonymi 2 pasami ruchu. Tak jak jechać powinienem,
    prawym pasem. Przede mną 2 czy 3 samochody się wleką ok. 40km/h. Za mną
    wlecze się ciągle lewym pasem jakiś młody kapelusznik utrzymując
    odległość do mnie zazębiając się o grubość zderzaka, ale jedzie lewym
    pasem ruchu. Za mną, tym samym pasem co ja jedzie jeszcze jedno auto, a
    za tym autem już nikogo nie ma. Tak wleczemy się przez prawie 2 km.
    Chciałbym nieco przyspieszyć, aby wyprzedzić tych przede mną, a ponadto
    muszę znaleźć się na lewym pasie, bo niebawem droga się rozwidla tzn.
    prawy pas biegnie w prawo na duże osiedle, a w lewo prowadzi do mojej
    "wiochy" :), przy czym z tego lewego pasa robią się dwa, a ja muszę
    zająć lewy skrajny, bo ten środkowy za skrzyżówaniem skręca w prawo pod
    market. Migam, że potrzebuję zająć lewy pas ruchu. Ten młody kapelusznik
    ma to w dupie. Ani nie wyprzedza, ani nie zjeżdża na prawy pas, ani nie
    robi miejsca, abym mógł spokojnie zająć lewy pas ruchu. Nie dostrzega
    także gościa jadącego początkowo prawym pasem w odległości zapewniającej
    młodemu kapelusznikowi zjechanie na prawy pas, a później jadącego za
    kapelusznikiem lewym pasem. Przed kapelusznikiem na lewym pasie nikogo
    nie ma, a za nim tylko gość, który liczy na to, że w końcu młody
    kapelusznik łaskawie zjedzie na prawy pas i go przepuści. Ale ten ma
    wszystko w d.... i tak przejeżdżamy 2 skrzyżowania ze światłami, a ja
    prawie przez kilometr mam włączony lewy kierunkowskaz, ale nie mogę
    wjechać na lewy pas, bo gówniarz-kapelusznik cały czas mnie blokuje.
    W końcu udało mi się wyczuć sytuację, że zrobiło się luzu na 2 zderzaki
    i zmieniam pas na lewy, jednocześnie dodając gazu. Słyszę za sobą
    klakson i od teraz w młodego kapelusznika wstąpił kapeluszowy potwór.
    Zaczął mnię gonić. Na najbliższych światłach mnię dogonił, wskoczył na
    prawy pas (tzn. na ten środkowy co to kończy się pod marketem, bo prawy
    skręca w prawo na osiedle, a dalej już są 2 pasy prosto, z czego ten
    prawy kończy się przy markecie, a lewy biegnie w kierunku mojej
    "wiochy"). Zatrzymał się i zacżął mi wymachiwać paluszkami, raz
    pokazując, że go boli głowa, a raz, że go boli środkowy palec. W końcu
    się wkurzyłem i mu powiedziałem, że jedzie jak stara baba w kapeluszu
    blokując przez kilka kilometrów lewy pas, który służy do wyprzedzania,
    utrudniając tym samym jazdę innym. Wtedy w niego wstąpiła jeszcze
    większa kapeluszowa bestia i zaczął do mnie krzyczeć
    .....pip.....pip.....pip......pip..... na co ja mu także pokazałem, że
    mnie boli głowa i nie mam ochoty na jakże przyjemną dyskusję :) Nagle z
    ślamazarnej, starej kapelusznicy zrobił się "miszcz formuy, czy też
    furmany" zaczął wyprzedzać mnie z prawej, próbując się wcisnąć przede
    mną, chcąc mi pokazać, że jest gejem i lubi jak się go wali od tyłu. Na
    szczęście przede mną było inne auto, które wyjechało z lewej strony na
    kolejnym skrzyżowaniu. To gnojek wcisnął się przed to auto w ostatnim
    momencie z pasa, który skręca w prawo pod market, bez kierunkowskazu i
    praktycznie wymuszając pierwszeństwo na jadącym przede mną, bo ten nawet
    lekko przyhamował.
    Przejechaliśmy tak ze 2 km. Ten przede mną skręcił w lewo na jednym ze
    skrzyżowań i nareszcie "młody miszczu furmany" miał okazję pokazać, że
    jest gejem i lubi jak się go wali od tyłu. Niestety nie skorzystałem z
    zaproszenia, bo jestem hetero.

    Myślę, że taki bez skrupułów rozjechałby pieszego, aby mu pokazać kto tu
    jest ważniejszy.

    >> Bzdura. To co niby ten pieszy się choiwał i się wczołgał pod
    >> samochód?
    >> Wręcz przeciwnie wszedł na przejście i kontynuował przechodzenie po
    >> pasach wyprostowany, jednomiarowym krokiem, będąc przekonanym, że
    >> kierowca go widzi i ustępuje mu pierwszeństwa, bo o tym świadczyło
    >> zachowanie kierowcy, który zwolnił przed przejściem.
    >
    > Skąd wniosek, że kierowca ustępuję pieszemu poza przejściem w momencie
    > ustępowania pieszym na przejściu?

    Nie pisałem, że kierowca mu ustępuje poza przejściem, lecz zachowanie
    kierowcy wyglądało jakby chciał dać nauczkę pieszemu, spychając go na
    przejście lub blokując mu celowo możliwość przejścia przed pasami, a
    ponieważ na przejściu byli inni piesi to musiał ustąpić im
    pierwszeństwa. Zachowanie kierowcy było takie jakby widział tego
    pieszego, a widzieć go był zobowiązany, gdy się zbliżał do przejścia.
    Widzieć także go mógł bez problemu, bo zanim kierowca go przyblokował
    przed pasami to powinien był widzieć tego pieszego tak samo dobrze jak
    wszystkich pieszych wchodzących na przejście.

    > Skąd wniosek, że kierowca go widzi (pieszy nie patrzy na kierowcę, ma
    > głowę skierowaną w drugą stronę)?

    Z zachowania kierowcy. Kierowca prawie się zatrzymał, co sugerowało
    poszkodowanemu, że kierowca go widzi i go przepuszcza na przejściu.

    >> To, że pieszy
    >> wszedł na przejscie z jezdni, a nie z chodnika nie ma tu nic do
    >> rzeczy.
    >> Wystarczy, że w chwili przed wypadkiem korzystał z prawa
    >> pierwszeństwa.
    >
    > Ależ NIE korzystał - próbował wymusić. Przed wypadkiem miał
    > pierwszeństwa ustąpić. I zachować szczególną ostrożność. Wejście od
    > tyłu na kilka centymetrów przed powoli toczącą się ciężarówkę nie
    > zalicza mi się do żadnego z tych dwóch.

    Wszedł na przejście, na którym miał bezwzględnie pierwszeństwo.
    Prosze kolejny raz nie próbuj znów wmawiać, że ten pieszy wszedł
    bezpoiśrednio przed jadący pojazd.

    >> Jedyna niemożliwość jaka powstała to niemożliwość myślenia kierowcy
    >> ciężarówki, który powinien był widzieć wchodzącego na jezdnię
    >> pieszego,
    >> bo do tego jest zobowiązany "zachowaniem szczególnej ostrożności
    >> podczas
    >> ZBLIŻANIA SIĘ DO PRZEJŚCIA" i OBOWIĄZANY był USTĄPIĆ pieszemu
    >> PIERWSZEŃSTWA, kiedy ten znalazł się na przejściu.
    >
    > Ty rozumiem z tych co sądzą, że mogą zajeżdżać drogę do woli bo wina
    > jest zawsze tego z tyłu (ma zachować bezpieczny odstęp, nie?). No to
    > się kiedyś zdziwisz.

    Wręcz przeciwnie.

    >> Prawodawcy nie interesuje czy masz możliwość zobaczyć pieszego czy
    >> nie,
    >> Ty masz mu ustąpić pierwszeństwa.
    >
    > Pieszy ma zakaz przechodzenia poza przejściem w tych warunkach. Pieszy
    > przechodząc poza przejściem ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa
    > samochodom. Pieszy ma zakaz wchodzenia przed nadjeżdżający pojazd -
    > nawet na przejściu.

    Wybacz, ale to co piszesz to tzw. "tsecio prawda" czyli gówno prawda, a
    dlaczego to już wałkowałem i tłumczyłem przez kilka dni Walkowickowi.
    Poczytaj moje wypowiedzi, bo nie będę się powtarzał

    > Dlaczego pomijasz to całkowicie a usilnie trzymasz się tego, że
    > kierowca ma ustąpić? Pieszy też.

    Pieszy miał ustapić i kiedy był do tego zmuszony to ustąpił.
    Wszedł na przejscie i nabył pierwszeństwo.

    > Taka prosta sytuacja - jedziesz drogą z pierwszeństwem, zatrzymujesz
    > się aby "wpuścić" kogoś z podporządkowanej. Nie możesz go walnąć, "bo
    > masz pierwszeństwo", bo go nie masz.

    Wielu w ten spoób dało się nabrać. Mój znajomy w ten sposób zrobił
    "banana" na skrzyżowaniu. Gość z przeciwka sygnalizował skręt w lewo.
    Znajomy także. No to znajomy zaczął skręcać w lewo. No to ten z
    przeciwka skorzystał z okazji, zjechał nawet na prawy pas aby dobrze
    przyłożyć. Znajomy usłyszał od policjantów, że to czy widział u tego z
    przeciwka lewy kierunkowskaz nie ma żadnego znaczenia, bo kierunkowskaz
    mógł się zaciąć lub po prostu nie odbić po wykonanym wczesniej manewrze.
    Znajomy ponieważ jest upierdliwy i nie chciał przyjąć mandatu musiał się
    pofatygować do sądu, a prawo jazdy odebrał dopiero po wielkiej kłótni po
    kilku miesiącach, bo gliniarze mu zatrzymali prawo jazdy pod pretekstem
    obawy, że gość nie zna Prawa o Ruchu Drogowym. Co prawda wywalczył
    swoje, bo od zatrzymywania uprawnień jest sąd, a nie policja, ale przez
    kilka tygodni musiał się szarpać po komendach i urzędach.

    >> Czy zgodnie z Twoim rozumowaniem wystarczy mieć brudne szyby, a może
    >> zaparowane lub oblodzone, albo po prostu się odwrócić i nie patrzeć
    >> na
    >> przejście, aby móc bezkarnie rozjechać każdego pieszego? Wszak
    >> kierowca
    >> wtedy także nie miałby możliwości zobaczenia pieszego na przejściu,
    >> no
    >> bo przecież każdy pieszy, który wszedłby na przejście nie dałby
    >> kierowcy
    >> szansy na zauważenie.
    >
    > Ale wtedy brak możliwości zobaczenia wynika z "niedochowania
    > staranności" przez kierowcę a nie z powodu wymuszenia pierwszeństwa
    > przez pieszego.

    Tyle, że pieszy niczego nie wymusił.

    >> Podobnie też nikogo nie interesuje, że siedzisz zbyt wysoko i masz
    >> ch.... widoczność i przez to nie widzisz przejścia. Masz zachować
    >> szczególną ostożność i ustąpić. Ty jako kierowca decydujesz w jaki
    >> sposób jesteś w stanie się upewnić i być pewnym, kiedy postanowisz
    >> przejechać przez przejście. W tym przypadku wystarczyło, żeby
    >> kierowca
    >> zatrzymał się odpowiednio wcześniej przed pasami, aby móc widzieć
    >> całe
    >> przejście i co się na nim dzieje.
    >
    > A dlaczego miał by to zrobić? Zwolnił kawałek przed przejściem tak aby
    > widzieć wszystkie osoby na nim. Zbliżał się do niego powoli
    > upewniając, czy się czy wszyscy opuszczają przejście i nikt nowy nie
    > pojawia się na jego końcach. Dlaczego miał zakładać, że jakiś pieszy
    > wymusi pierwszeństwo poza zakresem jego widoczności?

    Bo znalazł się na jezdni, kiedy był jeszcze w zakresie widoczności
    kierowcy.
    Był jednakowo dobrze widoczny dla tego kierowcy jak pozostali piesi,
    którzy weszli na przejście.
    Obejrzyj dokładniej nagranie, najlepiej klatka po klatce to zrozumiesz.

    > I co powinien zrobić w celu uniknięcia? Ten pieszy wchodząc przed
    > samochód metr przed przejściem miałby ten sam skutek?

    Ale wtedy nie byłoby tej dyskusji, bo byłaby definitywna wina pieszego,
    na podstawie wszystkich tych paragrafów, które wymieniasz -
    niezachowanie należytej ostrożności, wymuszenie pierwszeństwa, wejście
    bezpośrednio przed jadący pojazd.

    >> Nie zrobił tego, bo liczył, że poza
    >> osobami, których widzi głowy, nikogo na przejściu być już nie może.
    >
    > Przepisu nie wymagają od ciebie paranoi.

    Oczywiście, że nie wymagają abyś miał oczy nawet w d...., ale wymagają
    abyś się zachowywał tak jakbyś je także i tam miał, a jak to zrobisz to
    już Twój problem. Mozesz posadzić obok siebie dwóch obserwtorów, którzy
    będą Cię ostrzegać, skoro Twoja d.... jest zby ciężka, aby ją łaskawie
    podnieść z siedzenia do góry i upenić się czy aby 1m przed maską ktoś
    akurat nie przechodzi.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: