-
91. Data: 2024-03-05 21:34:34
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Piotr Gałka <p...@c...pl>
W dniu 2024-03-05 o 18:40, pytajacy pisze:
>> Ale patrząc na to z boku to zaciąganie kredytów zamiast zwalniania
>> pracowników raczej świadczy o tym, że nie nadaję się na przedsiębiorcę :)
>> P.G.
>
> Szanuję Pana,
Nie 'Panuj' mi tu.
Zaletą Usenetu jest to, że jesteśmy równi.
> Ale męczy mnie jedno pytanie, wydaje m się że w pierwszych 20 latach
> działalności byliście High-Tech, czy wtedy nie chcieliście bardziej
> rozwinąć firmy aby np. projektować dla innych firm?
1.
Na początku mogliśmy 90% czasu poświęcać na pracę a 10% na biurokrację,
a potem to się odwróciło.
Cały system jest tak robiony, aby wyeliminować małe firmy. Dużą firmę
stać na to, aby od każdej dyrektywy mieć osobnego pracownika, który ma
czas na wyszkolenie się, a nas nie stać - sam mam ogarnąć GPS, EMC, LVD,
RoHS, WEEE, R&TTE, RED. Do tego normy zharmonizowane z nimi. Podstawowa
norma do LVD miała 600 stron. Weź to przeczytaj (i zrozum !!) aby
wiedzieć w jaki sposób Ciebie to dotyczy. A po kilku latach jest kolejna
wersja, a potem zmienili całkowicie podejście. To, o czym wspominałem,
że muszę się zająć choć nie chce mi się jak cholera to przeczytanie z
dokładnym zrozumieniem EN 62368-1, bo już dawno powinienem to zrobić.
Błędy w kwestii CE były (w momencie naszego wejścia do Unii) zagrożone
karą 100 tysięcy. Jak teraz nie wiem.
Jak wczytuję się w te dyrektywy i normy to nic w tym czasie nie
zaprojektuję - czas nie jest z gumy.
2.
Projektowanie dla innych.
Czyli zarabiasz na swojej pracy a potem inni zarabiają na produkcji tego
co zaprojektowałeś. Tak?
To jest jak praca na etacie dla kogoś.
Naszym celem było abyśmy to my zarabiali na pracy naszych pracowników
(oczywiście płacąc im uczciwie) przy produkcji zaprojektowanych przez
nas urządzeń.
Trzy razy daliśmy się wpuścić właśnie w takim stylu. Ktoś miał pomysł i
potrzebował jeleni, którzy to zaprojektują i wykonają. 5 firm mu
odmówiło, a my, choć pomysł nam się od samego początku wydawał bez sensu
to dzięki temu, że też wykonanie (czyli potencjalnie zysk z produkcji)
daliśmy się namówić. Zrobione, wdrożone i co z tego. To nie jest
perspektywiczne bo tak jak od razu wiedzieliśmy jest bez sensu.
Tu chodzi o parkingi dla rowerów przy metrze w W-wie. Przecież wystarczy
kawał rury i ludzie sobie rowery przypną. A ci wymyślili, że się będzie
super grubą i zabezpieczoną elektronicznie przed przecięciem liną
zapinało rower identyfikując się kartą miejską i potem tą kartą będzie
się dawało rower odpiąć.
To jest według mnie bardzo zaawansowane technicznie rozwiązanie.
Stanowiska dla 50 rowerów. Zapianie, odpinanie tych 1cm grubości
stalowych lin silniczkami. Połączone RS485 z centralką mającą połączenie
z serwerem aby jakaś służba była w stanie odpiąć rower w przypadku
zgubienia karty itp. (po zidentyfikowaniu człowieka).
A co jest zaawansowane. Zaprojektuj to tak, aby to wszystko razem (50
stanowisk i centralka (bez serwera)) w przypadku zaniku zasilania
sieciowego działało na jednym 7Ah akumulatorze przez 48 godzin (przy
założeniu, że w tym czasie na każdym stanowisku 5 razy dziennie rower
zostanie zapięty i odpięty, a akumulator już się trochę zestarzał i ma
50% pojemności.
To zajęło nam dużo czasu. Rozwiązania mechaniczne tych zapięć itp. I co
z tego kiedy w sumie od razu wiedzieliśmy, że nikt rozsądny nie wyda
kilku tysięcy na takie podwójne stanowisko, gdy zamiast tego może
wstawić stalową rurę za 500zł. Wyszliśmy na tym (nie licząc swojego
czasu) na zero. Ale nie liczenie swojego czasu to błąd - kilka lat
zamiast rozwijać naszą ofertę pracowaliśmy dla czyjejś koncepcji.
3.
W naszym systemie mamy genialne rozwiązanie komunikacji RS485. Na łączu
jest cisza. Jak ktoś coś ma to się odzywa. A tu weszła idiotyczna norma,
zmuszająca do pracy w stylu odpytywania. Jak jest norma to zamawiający
ją wpisują w specyfikację.
Dopasowujemy się do tej normy. Niedawno o tym na grupie pisałem. Nasz
system, w którym użytkownik na reakcję systemu czekał góra dziesiątki ms
będzie:
- działał wolniej,
- zużywał kilkadziesiąt razy więcej prądu an komunikację RS485,
- emitował tyle samo razy więcej zakłóceń przez RS485,
- najpilniejsze sygnały tamperów też będą musiały czekać na odpytanie.
Szlag mnie trafia, ale jest norma.
P.G.
-
92. Data: 2024-03-05 21:37:01
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Piotr Gałka <p...@c...pl>
W dniu 2024-03-05 o 20:05, Paweł Pawłowicz pisze:
> Dramatyczne uproszczenie. Moja nauczycielka chemii w liceum nie nauczyła
> mnie absolutnie nic. Byłem stuprocentowym samoukiem. Trzecie miejsce na
> międzynarodowej w Bukareszcie.
>
Strasznie żałuję, że w ogóle nie interesowała mnie chemia. A teraz nawet
nie wiem z czego powstał proch i wolę nie szukać, aby się nie okazało,
że nie wolno tego szukać :)
P.G.
-
93. Data: 2024-03-06 00:34:12
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com>
On 2024-03-05, J.F <j...@p...onet.pl> wrote:
> To zalezy tez od nauczyciela i wyposazenia. Wyposazenie akurat chyba
> podobne, bo finansowanie takie same, ale z nauczycielami juz różnie
> może być.
To zalezy od nauczyciela i indywidualnych predyspozycji ucznia. Przy
czym to pierwsze, nigdy nie miałem nauczyciela, który chciałby zarazić
uczniów jakąś pasją. Przy czym nie sądzę, że z gęby mi wynikało, iż ja
się zarazić nie dam, bardziej, że praktycznie takich nauczycieli nie
było i nie ma.
> No i poziom nauczania zalezy tez od poziomu uczniów,
> aczkolwiek ... podobno nie ma związku inteligencji z pochodzeniem :-)
Poniekąd tak, ale chyba głównie w sytuacjach skrajnych, jesli trafi się
klasa jakiś organicznych tłumoków. W przeciwieństwie do chyba wszystkich
tu piszących byłem kompletnym średniakiem. W większości tróje, czwórki
czasami. I tak całą podstawówkę, liceum i standardową część studiów.
Ale też żadnej klasy ani roku studiów nie powtarzałem. Dopiero na
etapach bardziej specjalizacyjnych (4-5 rok) zaczęło się to zmieniac, a
i tu szału nie było. O jakiś olimpiadach do nikt w mojej obecności nawet
nie wspominał.
> Ogolnie biorąc - całki nie były wtedy w programie szkolnym,
Wydawało mi sie, że aż tak wiekiem się nie różnimy, a u mnie, na
mat-fizie, pierwsza połowa lat 80., całki były. OIDP, profil ogólny i
biolchem też je miały, tylko humanistyczny nie miał. Liceum nie było
takie ostatnie, ale małowybitne. Po tym jak je opuściłem zaczeło mu się
poprawiac :)
> Program był taki sam, podreczniki prawie te same, ale chocby licea
> profilowane miały wiekszą ilość godzin.
> Plus jakosc nauczyciela, poziom klasy, który musiał brac pod uwage,
> itp.
> Dobrze widać było chocby na egzaminach wstępnych i pierwszym roku
> studiów - były osoby lepsze i gorsze :-)
MZ to bez większego znaczenia. Taka wiedza, nawet wymuszona, może w
pewnych sytuacjach mocno ułatwic zycie. Sam dzieki mat-fizowi
przeleciałem bezwysiłkowo pierwszy semestr matematyki na studiach, gdzie
na tym etapie odpadło chyba z ++30% osób. Ale to zasadniczo wszystko.
A wracając do pierwotnego punktu, uważam, że poziom nauczania w prlu był
przyzwoity. Oceniam to m.in. własnie po sobie, gdzie nigdy, w dowolnej
konfrontacji z systemem zachodnim nie miałem tu problemu. A jestem
wspomnianym przeciętniakiem, którego wiedza, nazwijmy to podstawowa,
interesuje tylko w takim stopniu, w jakim jest to potrzebne do
zrozumienia rzeczy, które mnie bardziej interesują.
Poza tym, prl dał nam dwie wyróżniające nas cechy, (1) umiejętność
improwizowania*, albo lepiej, praktycznego rozwiązywania problemów, i
(2) kompleksy.
*) to, nb. tez jest często mieczem obosiecznym, czasami nie warto.
--
Marcin
-
94. Data: 2024-03-06 13:06:01
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Piotr Gałka <p...@c...pl>
W dniu 2024-03-06 o 00:34, Marcin Debowski pisze:
> To zalezy od nauczyciela i indywidualnych predyspozycji ucznia. Przy
> czym to pierwsze, nigdy nie miałem nauczyciela, który chciałby zarazić
> uczniów jakąś pasją. Przy czym nie sądzę, że z gęby mi wynikało, iż ja
> się zarazić nie dam, bardziej, że praktycznie takich nauczycieli nie
> było i nie ma.
Nie wykluczam, że studenci dali mi tytuł asystenta roku za to, że
widzieli, że elektronika to moja pasja i próbowałem ich nią zarazić. Czy
skutecznie to zupełnie inna kwestia.
Od lat w Polsce obowiązuje selekcja negatywna do zawodu nauczyciela.
I widziałem wypowiedzi rodziców uważających się za inteligentnych typu:
Wszyscy nauczyciele to miernoty (nie spotkałem innego) więc jestem
przeciwko dawaniu im podwyżek bo niby za co.
A do głowy im nie przyjdzie, że przy takich pensjach to mądrzejsi
uciekają bo gdzie indziej bez takiej odpowiedzialności, wojowania z
rozwydrzoną młodzieżą i roszczeniowymi rodzicami zarobią 2 razy tyle.
Żona uczyła matematyki na Politechnice. Gdy teściowa zachorowała (udar,
paraliż) się zwolniła, aby opiekować się mamą (20 lat). Po śmierci
teściowej chciała wrócić do zawodu. Było to niecałe 10 lat temu. Się
okazało, że praca na PG się nie liczy - musi być stażystką z jakąś
minimalną (śmieszną) pensją. Słysząc od niej jak to tam w szkole wygląda
(w tym samym czasie zmieniła się dyrektorka z normalnej na 'z nadania
edukacji kreatywnej') już po tygodniu jej powiedziałem: uciekaj stamtąd
jak najszybciej. Dojrzała po miesiącu, ale akurat jak poszła złożyć
wymówienie to coś tam było zamknięte. W końcu postanowiła, że ze względu
na uczniów wytrzyma semestr. Hospitacja - dyrektorka miała pretensje, że
używa zbyt trudnych słów, których uczniowie nie rozumieją. Te słowa to:
wykres i funkcja. A lekcja była w klasie z rozszerzoną matematyką a
tematem była funkcja liniowa.
Jak według edukacji kreatywnej prawidłowo powinna wyglądać lekcja
matematyki: Dzieci należy podzielić na grupy. Mogą się w grupach
rozsiąść na pufach. Dostają zadanie. Ta grupa która pierwsza je rozwiąże
zapisuje rozwiązanie na kartce, robi z niej samolocik i rzuca do innej
grupy. W liceum ?! Dla mnie cyrk.
> Ale też żadnej klasy ani roku studiów nie powtarzałem.
A ja miałem dziekankę :)
Studenci wywalczyli, że można dostać dziekankę bez podania powodu. Plan
był taki: wyjadę na kilka miesięcy do Francji (miałem tam ciocię) i się
nauczę języka. Cały październik brałem udział w intensywnym kursie
francuskiego (6 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu). Miałem jechać w
styczniu, a w grudniu zrobili stan wojenny.
>> Ogolnie biorąc - całki nie były wtedy w programie szkolnym,
>
> Wydawało mi sie, że aż tak wiekiem się nie różnimy, a u mnie, na
> mat-fizie, pierwsza połowa lat 80., całki były.
Mam problem z ustaleniem czy miałem czy nie (matura w 77r).
Na 100% na początku IV klasy nic nie wiedziałem o całkach bo tamto
zadanie z olimpiady fizycznej rozwiązałem wymyślając samemu od zera
proces całkowania.
Nie pamiętam całek w szkole, ale jednocześnie wydaje mi się, że na
studiach nie były dla mnie zaskoczeniem - sprzeczność.
Żona (matura 79r) mówi, że na pewno miała całki w szkole.
> MZ to bez większego znaczenia. Taka wiedza, nawet wymuszona, może w
> pewnych sytuacjach mocno ułatwic zycie. Sam dzieki mat-fizowi
> przeleciałem bezwysiłkowo pierwszy semestr matematyki na studiach, gdzie
> na tym etapie odpadło chyba z ++30% osób. Ale to zasadniczo wszystko.
Na tydzień czy dwa przed sesją wykładowca z matematyki wezwał do siebie
tych co mieli piątki i 4+ z ćwiczeń. Hasło, było, że chce nas
przeegzaminować, ale nie było czasu się przygotować. Się okazało, że
zapytał każdego, czy będzie zadowolony jak z egzaminu dostanie o 1 mniej
niż ma z ćwiczeń.
Jak ja się cieszyłem, że nie muszę zdawać egzaminu z matmy. Na egzaminie
było zupełnie co innego (teoria - jakieś przestrzenie Banacha itp.) niż
na ćwiczeniach (całki i równania różniczkowe we wszelkich możliwych
odmianach).
> A wracając do pierwotnego punktu, uważam, że poziom nauczania w prlu był
> przyzwoity.
Z tym chyba wszyscy się zgodzili. Ja jedynie twierdziłem, że nie dawał
szansy wybitniejszym. Ale teraz wygląda, że w niektórych szkołach, gdzie
nauczyciel przygotowywał ucznia do olimpiad, było lepiej niż do tej pory
uważałem.
> Poza tym, prl dał nam dwie wyróżniające nas cechy, (1) umiejętność
> improwizowania*, albo lepiej, praktycznego rozwiązywania problemów, i
> (2) kompleksy.
>
> *) to, nb. tez jest często mieczem obosiecznym, czasami nie warto.
Polscy elektronicy na zachodzie podobno byli cenieni za to, że umieją
sobie poradzić gdy inni rozkładają ręce. Nie ma jakiegoś elementu -
zastąpmy go innym. Nasi po prostu nie wiedzieli, że jak jakiś typ
urządzenia dostał różne atesty itp to nic nie wolno zmieniać.
W 87 byliśmy w Norwegii (pracować przy ogórkach). Z książki
telefonicznej znalazłem firmy elektroniczne w okolicy i wpadłem do nich
pogadać. Różnie to było. U jednych opowiadałem o systemach ekspertowych
(nie słyszeli o tym wcześniej). U innego gościa dziwiłem się, dlaczego
on nadal używa 8048 kiedy 8051 jest dużo lepszy. Właśnie wtedy się
dowiedziałem, że jak na coś ma homologację to nic w tym nie może
zmienić. Nie wiem jak to było zaplanowane, że ja po studiach nie miałem
nawet śladu informacji na ten temat.
P.G.
-
95. Data: 2024-03-06 13:30:28
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
On Tue, 5 Mar 2024 20:05:29 +0100, Paweł Pawłowicz wrote:
> W dniu 05.03.2024 o 17:27, Ghost pisze:
>> W dniu 04.03.2024 o 21:46, Piotr Gałka pisze:
>>
>>> Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
>>> podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
>>> nauczyciel wychodził poza podręczniki.
>>
>> Dramatyczne uproszczenie. Jesli chodzi o olimpiady moglbys byc
>> niesamowicie utalentowany ale bez wsparcia nauczyciela na np. krajowej z
>> fizyki juz byles w plecy.
>
> Dramatyczne uproszczenie. Moja nauczycielka chemii w liceum nie nauczyła
> mnie absolutnie nic. Byłem stuprocentowym samoukiem. Trzecie miejsce na
> międzynarodowej w Bukareszcie.
Jeśli chodzi o fizyczna, to u mnie było podobnie - sam się uczyłem,
nauczyciel nie pomagał. Byc może w 14LO jest inaczej, bo tam był
nacisk na olimpiady.
mógł ciut pomóc przy domowym doświadczalnym, bo pożyczył potrzebny
przyrząd, ale nie pamiętam, czy była taka potrzeba ...
Teraz w chemii, to prywatnie uczen nawet podstawowych odczynników nie
kupi :-)
J.
-
96. Data: 2024-03-06 13:41:25
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
On Tue, 5 Mar 2024 17:10:06 +0100, Piotr Gałka wrote:
> W dniu 2024-03-05 o 16:29, J.F pisze:
>> Ale w liczbach zespolonych i macierzach lepsi ... przez miesiąc, dwa
>> :-)
>
> Ja to kojarzyłem, że z j? nie mieli problemu, ale już z s jak najbardziej.
Laplace w programie nie mieli.
j? tylko w podstawowym zakresie.
Tak sie zastanawiam ... w profilu Automatyzacja nie wprowadzali im s?
>> W dodatku pasjonaci jak my, to sie czesto sami uczyli nadprogramowo.
> Wydaje mi się, że żadnego normalnego przedmiotu (w tym mat, fiz) nie
> uczyłem się nadprogramowo. Tylko elektroniki.
Po standardowych lekcjach fizyki OF raczej wygrasz.
Tam było głębokie rozumienie potrzebne, ktore w programie szkolnym
umyka.
Te książki o/do OF były bardzo ciekawe i pomocne.
Z bardziej wspólczesnych zadan - dwa kajaki płyną po jeziorze na
przeciw siebie rozpędem. W każdym jest kajakarz i cięzki worek.
W chwili mijania kajakarze wymieniają się workami.
Jak sie zmieni predkość kajaka po wymianie.
A inny temat, jak to mowią - ryjący banie ... kajakarz, czy moze
lepiej osoba na tratwie, przechodzi z jednego konca na drugi.
O ile przemiesci sie kajak/tratwa.
Trywialne zadanie na pęd czy jak kto woli - środek masy,
ale ... co z przemieszczeniem wody?
J.
-
97. Data: 2024-03-06 13:50:16
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
On Tue, 5 Mar 2024 20:10:43 +0100, Piotr Gałka wrote:
> W dniu 2024-03-05 o 17:16, J.F pisze:
>>
>> P.S. zadałem pytanie gemini.google.com
>> ile wynosi całka z (v+u sin(a))/sqrt( (v+u*sin(a))^2+(u*cos(a))^2)
>
> Nie wiem co to jest gemini
To jest Sztuczna Inteligencja, czy jak kto woli - Chat GPT w wydaniu
Google.
Mozesz spytać o cokolwiek.
> i skąd Ci się taka skomplikowana całka wzięła.
Proste - liczymy składowe wektora prędkosci fragmentu obwodu,
i współrzędne siły tarcia z niej wynikającej. I sumujemy jedną
składową.
> Ja pamiętam, że to co faktycznie liczyłem to się sprowadzało do całki
> sinusa czy cosinusa.
Zdaje się ze sie bardzo upraszcza jak v=u
>> odpowiedz jest za gatunku "powiedział co wiedział" :-)
>>
>> PPS. ale wyszukiwarkę google ma lepszą
>> http://www.kgof.edu.pl/baza_zadan/files/XXV-IIT1_roz
w.pdf
>
> Nawet mi do głowy nie przyszło, że coś tak starego jest do znalezienia w
> sieci i nie w formie jakiegoś skanu, tylko eleganckiego pdf-a. Muszę
> przyznać, że jestem pod wrażeniem. No chyba, że masz dostęp do Hermes-a
> który podobno służy do skutecznego przeszukiwania sieci :)
Zwykłe google.
"zadania z olimpiad fizycznych wirujący pierscien tarcie"
>> Bez całki się nie da?
>> Ale jakos podejrzanie zgrabnie im się mianownik uprościł.
>>
>> Ci chyba zgrabniej rozpisali, całka prosciutka, ale jest
>> https://www.kgof.edu.pl/baza_zadan/files/26OF3T1_roz
257.pdf
>>
> Tu są jakieś prostsze wzory, bardziej zbliżone do tego co ja uzyskałem.
> Myślę, że odpowiedzialne za 'podejrzanie zgrabnie' może być powiązanie
> prędkości postępowej z obrotową o czy mnie pamiętałem, że takowe było.
Ale to chyba dokladnie to zadanie, bo lata 76/77.
Tylko jakos nie mogą zdecydowac czy 25 czy 26 OF - a przeciez nie bylo
w dwóch kolejnych latach.
J.
-
98. Data: 2024-03-06 14:25:47
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Ghost <g...@h...net>
W dniu 05.03.2024 o 20:05, Paweł Pawłowicz pisze:
> W dniu 05.03.2024 o 17:27, Ghost pisze:
>> W dniu 04.03.2024 o 21:46, Piotr Gałka pisze:
>>
>>> Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
>>> podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
>>> nauczyciel wychodził poza podręczniki.
>>
>> Dramatyczne uproszczenie. Jesli chodzi o olimpiady moglbys byc
>> niesamowicie utalentowany ale bez wsparcia nauczyciela na np. krajowej
>> z fizyki juz byles w plecy.
>
> Dramatyczne uproszczenie. Moja nauczycielka chemii w liceum nie nauczyła
> mnie absolutnie nic. Byłem stuprocentowym samoukiem. Trzecie miejsce na
> międzynarodowej w Bukareszcie.
Jaka dziedzina, taka olimpiada :-P
Mialem na studiach kolege ktory startowal w chemicznej, twierdzl, ze to
glownie pamieciowa. Uwierzylem mu. Nieslusznie?
-
99. Data: 2024-03-06 14:26:26
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Ghost <g...@h...net>
W dniu 06.03.2024 o 13:30, J.F pisze:
> On Tue, 5 Mar 2024 20:05:29 +0100, Paweł Pawłowicz wrote:
>> W dniu 05.03.2024 o 17:27, Ghost pisze:
>>> W dniu 04.03.2024 o 21:46, Piotr Gałka pisze:
>>>
>>>> Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
>>>> podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
>>>> nauczyciel wychodził poza podręczniki.
>>>
>>> Dramatyczne uproszczenie. Jesli chodzi o olimpiady moglbys byc
>>> niesamowicie utalentowany ale bez wsparcia nauczyciela na np. krajowej z
>>> fizyki juz byles w plecy.
>>
>> Dramatyczne uproszczenie. Moja nauczycielka chemii w liceum nie nauczyła
>> mnie absolutnie nic. Byłem stuprocentowym samoukiem. Trzecie miejsce na
>> międzynarodowej w Bukareszcie.
>
> Jeśli chodzi o fizyczna, to u mnie było podobnie - sam się uczyłem,
> nauczyciel nie pomagał.
Z jakim wynikiem?
-
100. Data: 2024-03-06 14:28:23
Temat: Re: Zwolnienia nie tylko w IT - życie współczesnego inżyniera
Od: Ghost <g...@h...net>
W dniu 05.03.2024 o 20:33, Piotr Gałka pisze:
> W dniu 2024-03-05 o 17:27, Ghost pisze:
>> W dniu 04.03.2024 o 21:46, Piotr Gałka pisze:
>>
>>> Według mnie jakość szkoły nie miała wtedy wiele do tego. Przecież
>>> podręczniki były wtedy wszędzie te same, a nie kojarzę aby jakiś
>>> nauczyciel wychodził poza podręczniki.
>>
>> Dramatyczne uproszczenie. Jesli chodzi o olimpiady moglbys byc
>> niesamowicie utalentowany ale bez wsparcia nauczyciela na np. krajowej
>> z fizyki juz byles w plecy.
>>
>> Teza jakoby o wszystkim w szkole decydowaly podreczniki lezy i kwiczy
>> w kontekscie, ze olimpiada z fizyki wykraczala daleeeeeko poza
>> podrecznik. Mowa o szkole sredniej.
>>
>
> Burzysz mi wspomnienia z dzieciństwa :(. Byłem pewien, że moja szkoła
> była jak każda inna. Nie wiedziałem, że gdzie indziej może być inaczej.
> Może jakby wtedy był internet to byłaby taka wymiana wiedzy między
> uczniami.
> Nawet mi do głowy nie przyszło, aby pytać nauczyciela o pomoc w
> przygotowaniu do olimpiady - przecież to konkurs mojej wiedzy a nie
> nauczyciela. Nikt mi nie pomagał w podstawówce to dlaczego tu miałby
> pomagać.
>
> W olimpiadzie z fizyki startowałem (do wojewódzkiej) bo zadania były dla
> mnie zrozumiałe.
> Ale jak przeczytałem kiedyś zadania do zrobienia w domu do olimpiady
> matematycznej to stwierdziłem, że to jest jakby pisane obcym, nie znanym
> mi językiem i sobie odpuściłem.
>
> Dopiero teraz zaczynam rozumieć dlaczego moja szkoła miała opinię
> najgorszej w 3-mieście.
> P.G.
A nie zastanawialo Cie wczesniej, ze niektore szkoly daja wyzsza
zdawalnosc na studia?