eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 438

  • 111. Data: 2011-10-18 16:43:36
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 18, 4:37 pm, Michal Kleczek <k...@p...onet.pl> wrote:
    > On 2011-10-18 16:03, Andrzej Jarzabek wrote:
    >
    > > Wed ug mnie tak. Ale eby da taki bardziej a propos przyk ad, uwa am,
    > > e gdyby serial Boardwalk Empire mia by zrobiony na bud ecie np. 20
    > > tysi cy dolar w, to by by a du a strata.
    >
    > Ale nie dla "ogolu", tylko dla ogladajacych serial "Boardwalk Empire".

    Dla mnie byłaby strata w przypadku Boardwalk Empire, dla kogo innego
    by była strata w przypadku "Band of Brothers" albo "Pacific" albo
    "Terra Nova", albo "Grey's Anatomy"; dla kogoś innego by była strata w
    przypadku filmu "Johnny English Reborn" albo "Matrix" albo "Gwiezdnych
    Wojen". Dla niektórych byłoby stratą, gdyby nie powstał album
    Sehnsucht Rammsteina, dla innych byłoby stratą gdyby nie powstała
    jakaś płyta Beyonce, dla innych by była strata, gdyby nie powstało
    profesjonalne nagranie którejśtam symfonii Czajkowskiego w wykonaniu
    symfoników takich czy śmakich. Dla mnie by była strata, gdyby nie było
    powieści Williama Gibsona, dla kogoś innego, gdyby nie było powieści
    Stephanie Meyer, dla kogoś innego Iana McEwana. Razem jest nas na tyle
    dużo, że stanowimy ogół.

    > Ktorzy moga przeciez po prostu zrobic zrzutke na nastepny odcinek i
    > zaplacic tworcy za jego zrobienie.

    No ale wtedy mógłbym też nie robić zrzutki a obejrzeć i tak. Więc
    pewnie bym się nie zrzucił, więc pewnie mało kto by się zrzucił, więc
    pewnie serial by nie powstał.

    > Tak naprawde z ekonomicznego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy tzw.
    > wlasnosc intelektualna jest chroniona prawnie, czy nie. Istnienie tej
    > ochrony powoduje tylko, ze cena ktora ty placisz za ogladanie "Boardwalk
    > Empire" jest (byc moze) nizsza niz gdyby jej nie bylo. Ale:

    Czy twoja wiedza o ekonomii nie obejmuje istnienia problemu pasażera
    na gapę (free rider problem)?

    > 2) Nawet jezeli rzeczywiscie cena placona przez ciebie bylaby wyzsza, to
    > tylko oznacza, ze w tej chwili jest "sztucznie" zanizona przez istnienie
    > ochrony praw autorskich. Roznica jest doplacana przez pozostalych
    > podatnikow (tych, ktorzy nie ogladaja "Boardwalk Empire") i idzie na
    > aparat ochrony praw autorskich - czyli jest to po prostu samonapedzajacy
    > sie mechanizm, ergo - marnowanie zasobow.

    Większość .ludzi jednak ogląda, czyta lub słucha czegoś, co jest
    chronione tym aparatem.

    > Uprzedzajac argument, ktory - jak mniemam - padnie:
    > Tak - to samo mozna powiedziec o kazdym "prawie wlasnosci", co
    > sprowadzaloby sprawe do absurdu. Dlatego tez uwazam, ze argumenty
    > utylitarne sa niewystarczajace do uzasadnienia istnienia jakiegos prawa
    > - niezbedne sa argumenty natury moralnej (czyli prawo musi wynikac z
    > jakiegos systemu etycznego).

    Na przykład prawo nie może nakazywać jeżdżenia po prawej stronie
    drogi, jeśli nie ma argumentów na rzecz moralnej wyższości ruchu
    prawostronnego nad lewostronnym?

    > Wtedy dopiero dyskusja o potrzebie ochrony IP lub jej braku ma sens.

    W przypadku prawa autorskiego argument moralny też przecież jak
    najbardziej występuje. Ale dla mnie argument utylitarny jest
    wystarczający.


  • 112. Data: 2011-10-18 16:44:52
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Michal Kleczek"
    >Tak - to samo mozna powiedziec o kazdym "prawie wlasnosci", co
    >sprowadzaloby sprawe do absurdu. Dlatego tez uwazam, ze argumenty
    >utylitarne sa niewystarczajace do uzasadnienia istnienia jakiegos prawa
    >- niezbedne sa argumenty natury moralnej (czyli prawo musi wynikac z
    >jakiegos systemu etycznego).
    >Wtedy dopiero dyskusja o potrzebie ochrony IP lub jej braku ma sens.

    Trochę tak, trochę nie. Z jednej strony, bardzo teoretycznie i nie
    wgłębiając się w metodę, moglibyśmy (zakładając, że jest to praktycznie
    wykonalne) oszacować efekty zewnętrzne. Ale z drugiej strony - ich
    intepretacja mocno zależy od przyjętego światopoglądu.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org | http://www.nieruchomosci.pl/mieszkanie,14137471
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 113. Data: 2011-10-18 21:41:47
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "M.M." <m...@t...pl>

    > Dnia Sat, 15 Oct 2011 14:10:52 +0200, M.M. napisał(a):

    > > A co w sytuacji, jesli to Ty robiles ten film i na jego zrobienie

    > > wydales np. 100tys USD? A inni sobie wzieli i narutalnie

    > > wysylaja kumplom?

    >

    > A co w sytuacji, kiedy Ty wydałeś grube miliony/miliardy USD
    > na produkcję modelu samochodu, a ktoś bezczelnie  bierze
    > i pożycza koledze? Albo co gorsza, kupuje dla firmy
    > i obsługuje nim setki klientów!?

    > Przecież Ty zdecydowanie wolałbyś, żeby kupował po jednym
    > samochodzie na każdego obsługiwanego klienta!
    > ;-)

    > Wiem, wiem, przesadzam. Ale może w takim razie należałoby na przykład
    Nie przesadzasz ani troche. Po prostu w sytuacji ktora podales
    rynek reguluje sie sam - chocby dlatego ze bardziej oplaca sie kupic w
    dwoch jeden samochod jesli rzadko sie korzysta z niego.


    > zamknąć wszystkie biblioteki publiczne, bo chamsko udostępniają
    > utwory chronione prawem autorskim osobom, które nie płacą
    > za każde wypożyczenie?
    Czy na pewno nie placa? Jesli nawet nie placa, to ksiazki nie
    pojawiaja sie w magiczny sposob na polkach biblioteki, pojawiaja
    sie tam dzieki pracy jakis osob. Tak czy siak ktos koszty
    musi poniesc. Dlaczego ktos kto sie przyczynia do wyedukowania
    mlodziezy ma miec problemy z zaplaceniem rachunkow?

    Pozdrawiam


    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 114. Data: 2011-10-18 22:09:08
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Maciej Sobczak <s...@g...com>

    On Oct 18, 12:05 pm, Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
    wrote:

    [...]

    Kurczę, przyznam, że mnie ta dyskusja przywaliła swoją objętością. Nie
    sądzę też, żebyśmy kiedykolwiek ustalili wspólne stanowisko, bo to
    jest sprawa polityczna, ale mimo wszystko spróbuję trochę podsumować
    swoje stanowisko.

    Otóż wydaje mi się, że cały szum o IP w kontekście filmów, muzyki czy
    softu wynika nie z woli ochrony twórczości jako zjawiska w ogóle,
    tylko ze specyfki jakiegoś konkretnego medium, któro ma tą ułomność
    (?), że jest łatwe w kopiowaniu.

    Ot, weźmy na przykład pobliską pracownię witraży w moim sąsiedztwie.
    Starsza pani lepi piękne witraże i niewątpliwie jest artystką.
    Myślisz, że stresuje ją dyskusja o ochronie IP? Pewnie nawet nie wie,
    że jest coś takiego. Podobnie jak jej kolega rzeźbiarz, itp.
    Tacy artyści są dowodem nie tylko na to, że ochrona IP nie jest
    konieczna dla zaistnienia procesu twórczego (to już widzieliśmy na
    przykładzie YouTube), ale że nie jest nawet konieczna do tego, żeby na
    twórczości zarabiać. Oni zarabiają na swojej twórczości i leją równo
    na temat ochrony IP.

    A taki pan muzyk ma pretensje, że mu malolaty płytę skopiowały.

    Różnica między nimi polega na wyborze tworzywa czy medium, z których
    każde ma swoje fizyczne właściwości i naturalne cechy, z których
    wynikają zarówno zalety jak i wady. Ot, witraż może się potłuc a płytę
    można skopiować. To są *naturalne* cechy tworzywa wybranego przez
    samego artystę. Czy jest sens z tymi naturalnymi cechami walczyć?

    Jeżeli będziesz się domagał prawnej ochrony dla pana muzyka ze względu
    na *specyficzny* charakter wybranego przez niego tworzywa, to uważaj -
    bo ja jestem artystą, który robi rzeźby w lodzie i domagam się prawnej
    gwarancji, że przez cały rok będzie mróz, żeby mi te rzeźby nie
    topniały. No, OK, niech to będzie okres 10-letni.
    A mój kolega artysta robi bańki mydlane i też chce prawną gwarancję,
    że mu nie będą pękać.

    Głupie? No właśnie głupie. Nie, to nie bańki mydlane są głupie, tylko
    pomysł na prawną ochronę i interwencję tam, gdzie masz do czynienia z
    naturalnym charakterem jakiegoś tworzywa i medium artystycznego. Taka
    jest natura lodu, że topnieje i baniek, że pękają. Domaganie się ich
    ochrony jest właśnie głupie. Zawsze możemy robić witraże.

    Widzę to tak:

    1. Państwo pozwala zarabiać na twórczości.
    2. Państwo nie narzuca formy ani modelu biznesowego - znalezienie
    odpowiedniego modelu należy do twórców lub do zaprzyjaźnionych z nimi
    biznesmenów.
    3. Państwo nie wprowadza niesymetrycznych rozwiązań faworyzujących
    jakiekolwiek formy działalności artystycznej i nie wspiera żadnego
    specyficznego tworzywa, co stanowi też zachętę dla twórców (i ich
    kolegów) do ciągłego poszukiwania nowych i doskonalszych rozwiązań
    zarówno na płaszczyźnie artystycznej jak i biznesowej.

    I już. System jest banalny, ale ponoć tak jest zdrowiej (brzytwa
    Ockhama i takie tam).
    Nie widzę w tym systemie jakiegoś poważniejszego problemu, który
    należałoby rozwiązywać przez wprowadzenie dodatkowej ochrony IP.

    I teraz, przykładowo:

    - Chcesz zarabiać na tworzeniu muzyki?
    - No to zarabiaj sobie.
    - Postanowiłeś to zrobić nagrywając płytę?
    - No to nagrywaj sobie.
    - Jakiś małolat wykorzystał *naturalną cechę* wybranego przez Ciebie
    tworzywa i skopiował płytę?
    - No i ciul. A mi rzeźba stopniała. A mojemu koledze wszystkie bańki
    pękły.

    Zawsze możemy robić witraże.

    Być może w takim systemie nie byłoby Twojego ulubionego serialu i
    dlatego nie oczekuję, że się z nim zgodzisz. Ale fakt istnienia bądź
    nieistnienia Twojego ulubionego serialu nie zmienia mojej opinii, że
    taki system jest prosty i zdrowy. Wydaje mi się, że ochrona IP w
    takiej formie w jakiej jest obecnie uprawiana to sztuczne rozwiązanie
    sztucznego problemu, czyli stanowi parę, która istnieje tylko po to,
    żeby się wzajemnie utwierdzać.

    Ktoś nawet zauważył, że największym beneficjentem obecnego systemu
    wcale nie są twórcy, tylko prawnicy. A ponieważ to właśnie prawnicy
    ten system tworzą, to mamy dodatnie sprzężenie zwrotne, któro przy
    braku innych regulujących sprzężeń ujemnych musi niechybnie prowadzić
    do wykolejeń. Coś w tym jest.

    --
    Maciej Sobczak * http://www.msobczak.com * http://www.inspirel.com


  • 115. Data: 2011-10-19 00:31:58
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 18/10/2011 23:09, Maciej Sobczak wrote:
    > On Oct 18, 12:05 pm, Andrzej Jarzabek<a...@g...com>
    > wrote:
    >
    > Tacy artyści są dowodem nie tylko na to, że ochrona IP nie jest
    > konieczna dla zaistnienia procesu twórczego (to już widzieliśmy na
    > przykładzie YouTube), ale że nie jest nawet konieczna do tego, żeby na
    > twórczości zarabiać. Oni zarabiają na swojej twórczości i leją równo
    > na temat ochrony IP.

    Przecież nikt tego nie kwestionował. Chodzi o to, że ja nie chcę, żeby
    mi zabierać filmy, seriale, powieści czy płyty i zamiast tego proponować
    witraże. Tak samo nie chce kolejna osoba, która ogląda inne seriale lub
    filmy, słucha innych płyt lub czyta inne powieści i tak dalej. A jak
    ktoś woli witraże, to niech sobie kupuje witraże, przecież nikt mu nie
    broni.

    > Różnica między nimi polega na wyborze tworzywa czy medium, z których
    > każde ma swoje fizyczne właściwości i naturalne cechy, z których
    > wynikają zarówno zalety jak i wady. Ot, witraż może się potłuc a płytę
    > można skopiować. To są *naturalne* cechy tworzywa wybranego przez
    > samego artystę. Czy jest sens z tymi naturalnymi cechami walczyć?

    W sensie że zabraniać? No to na przykład taki ludzki organizm ma taką
    naturalną cechę, że na różne sposoby można go uszkodzić a nawet zabić.
    Czy jest sens z tą naturalną cechą walczyć?

    > Jeżeli będziesz się domagał prawnej ochrony dla pana muzyka ze względu
    > na *specyficzny* charakter wybranego przez niego tworzywa, to uważaj -
    > bo ja jestem artystą, który robi rzeźby w lodzie i domagam się prawnej
    > gwarancji, że przez cały rok będzie mróz, żeby mi te rzeźby nie
    > topniały. No, OK, niech to będzie okres 10-letni.
    > A mój kolega artysta robi bańki mydlane i też chce prawną gwarancję,
    > że mu nie będą pękać.
    >
    > Głupie? No właśnie głupie. Nie, to nie bańki mydlane są głupie, tylko
    > pomysł na prawną ochronę i interwencję tam, gdzie masz do czynienia z
    > naturalnym charakterem jakiegoś tworzywa i medium artystycznego.

    Nie. Głupie jest domaganie się prawnej gwarancji mrozu albo nie pękania
    baniek, skoro taka gwarancja nie spowoduje, że rzeźby lodowe będą
    topnieć choć odrobinę wolniej, albo bańki trzymać się choć odrobinę
    dłużej. A prawo autorskie jednak powoduje to, że odbiorcy kupują
    egzemplarze stworzone z pozwoleniem autora i zgodne z warunkami przez
    niego postawionymi, na przykład obejmującymi wypłatę honorarium. Nawet
    jeśli tylko dlatego, że pirackie źródła nie mogą być reklamowane w
    telewizji, prasie i na billboardach.

    > Taka
    > jest natura lodu, że topnieje i baniek, że pękają. Domaganie się ich
    > ochrony jest właśnie głupie. Zawsze możemy robić witraże.

    Jako członek społeczeństwa będę na tym stratny, bo nie chcę witraży, a
    chcę seriali.

    > 3. Państwo nie wprowadza niesymetrycznych rozwiązań faworyzujących
    > jakiekolwiek formy działalności artystycznej i nie wspiera żadnego
    > specyficznego tworzywa, co stanowi też zachętę dla twórców (i ich
    > kolegów) do ciągłego poszukiwania nowych i doskonalszych rozwiązań
    > zarówno na płaszczyźnie artystycznej jak i biznesowej.

    Nie bardzo widzę jakiekolwiek uzasadnienie, żeby rozwiązania, które by
    powstały przy pbraku prawa autorskiego miały być "doskonalsze".

    > I już. System jest banalny, ale ponoć tak jest zdrowiej (brzytwa
    > Ockhama i takie tam).

    Sądzę, że nie do końca zrozumiałeś głębię myśli brata Williama z Ockham.

    > Nie widzę w tym systemie jakiegoś poważniejszego problemu, który
    > należałoby rozwiązywać przez wprowadzenie dodatkowej ochrony IP.

    Ja widzę. Otóż w takim rozwiązniu nie powstałby serial Boardwalk Empire.

    > - Chcesz zarabiać na tworzeniu muzyki?
    > - No to zarabiaj sobie.
    > - Postanowiłeś to zrobić nagrywając płytę?
    > - No to nagrywaj sobie.
    > - Jakiś małolat wykorzystał *naturalną cechę* wybranego przez Ciebie
    > tworzywa i skopiował płytę?
    > - No i ciul. A mi rzeźba stopniała. A mojemu koledze wszystkie bańki
    > pękły.
    >
    > Zawsze możemy robić witraże.

    Analogicznie:
    - Chcesz sobie chodzić po tej dzielnicy?
    - To sobie chodź.
    - Miejscowy gangster strzelił ci z tego powodu w śledzionę?
    - No i ciul. Taka już natura rzeczy, że ludzkie małpy są terytorialne, a
    organizm z przestrzeloną śledzioną umiera. A mi rzeźba stopniała itd.

    > Być może w takim systemie nie byłoby Twojego ulubionego serialu i
    > dlatego nie oczekuję, że się z nim zgodzisz. Ale fakt istnienia bądź
    > nieistnienia Twojego ulubionego serialu nie zmienia mojej opinii, że
    > taki system jest prosty i zdrowy.

    System w Somalii jest prosty i zdrowy. Ma tylko jedną wadę - ch..owo się
    tam żyje. Ale co tam jakość życia, najważniejsze jest zdrowie systemu.

    > Wydaje mi się, że ochrona IP w
    > takiej formie w jakiej jest obecnie uprawiana to sztuczne rozwiązanie
    > sztucznego problemu, czyli stanowi parę, która istnieje tylko po to,
    > żeby się wzajemnie utwierdzać.

    W ogóle cała sztuka jest sztuczna. Stąd właśnie nazwa.

    > Ktoś nawet zauważył, że największym beneficjentem obecnego systemu
    > wcale nie są twórcy, tylko prawnicy. A ponieważ to właśnie prawnicy
    > ten system tworzą, to mamy dodatnie sprzężenie zwrotne, któro przy
    > braku innych regulujących sprzężeń ujemnych musi niechybnie prowadzić
    > do wykolejeń. Coś w tym jest.

    Bo twórcy na pewno wyszliby lepiej na lepieniu witraży.


  • 116. Data: 2011-10-19 00:48:08
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 18/10/2011 16:09, Paweł Kierski wrote:
    > W dniu 2011-10-18 15:51, Andrzej Jarzabek pisze:
    >> Ale też pytanie czy haracz od nosników
    >> powinien czy nie powinien być jest jakby oddzielne od tego, czy
    >> powinno, czy nie powinno być prawo autorskie.
    >
    > Artykuł 20. (szczególnie punkt 1.) Ustawy o prawie autorskim i prawach
    > pokrewnych (Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2006,
    > nr 90, poz. 631) sugeruje, że wręcz przeciwnie.

    Przepraszam, jeśli rozumiesz "prawo autorskie" jako tekst ustawy Dz. U.
    1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity na dzień dzisiejszy, to się nie
    zrozumieliśmy - ja mówiłem o pewnej zasadzie, którą między innymi
    odzwierciedla ta ustawa, a także różne inne ustawy i umowy obecne i z
    przeszłości, obowiązujące w różnych krajach, w których to ustawach taki
    zapis niekoniecznie zawsze się znajduje.

    > A były już pomysły obłożenia podobnym haraczem pasma internetowego oraz
    > aparatów fotograficznych. Też nośniki/urządzenia do nielegalnego
    > kopiowania utworów.
    >
    > To taki sam element (polskiego) prawa autorskiego, jak okres ochrony.

    Prawo autorskie to niekoniecznie to samo, co prawo autorskie w
    rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku.


  • 117. Data: 2011-10-19 00:57:06
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 18/10/2011 15:56, Paweł Kierski wrote:
    > W dniu 2011-10-18 16:03, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>>> To jest dokładnia taka sama sytuacja, jak z dajmy na to produkcją
    >>>> telewizorów
    >>>
    >>> [...]
    >>>
    >>> Już nie. Bo technologia coraz bardzie pokazuje, że dzieło i jego
    >>> egzemplarz mają się do siebie nijak. A obecny model ochrony IP bardzo
    >>> kiepsko do tej sytuacji przystaje.
    >>
    >> E? Jak czytam ksiązkę, to obcuję z dziełem poprzez użytkowanie
    >> egzemplarza.
    >
    > Co to jest egzemplarz e-booka czytanego na czytniku?

    Jakiś plik zarejestrowany na nośniku w tym czytniku, nie?

    > Możesz mi go pokazać? 8-)

    Pewnie. Wdepnij kiedyś, to ci pokażę, mój czytnik wyświetla wszystkie
    egzemplarze, które na nim się znajdują, na głównym menu.

    > Co to znaczy jednoczesne używanie egzemplarza?

    Ale co to w ogóle ma do rzeczy? Sytuacja jest taka sama, jak z produkcją
    telewizorów, bo jeśli państwo nie wprowadzi pewnych rozwiązań, to nikomu
    się tych telewizorów nie będzie opłacało produkować, mimo że są ludzie
    chętni do kupienia.

    [...]
    >> Prawo patentowe to osobny temat.
    >
    > Prawo podatkowe to część IP, razem z prawem autorskim, znakami
    > towarowymi. W Polsce pokrewne są też problemy ochrony baz danych.

    Ale co z tego wynika dla prawa autorskiego? Że trzeba znieść PA, bo PP
    jest złe, a jak zniesiemu PA, to PP też zniknie?

    >> W skrócie jest tak, że jeśli te
    >> rozwiązania nie są naprawdę nowatorskie i nieoczywiste, to jak
    >> najbardziej można z nich korzystać.
    >
    > Nawet zakładając, że urzędy przyznają te patenty sensownie (a przykładów
    > absurdów znamy sporo - od dwukliku poczynając), to czy czas ochrony
    > nie blokuje innowacyjności?

    Sam fakt zarejestrowania patentu przez urząd nie oznacza, że naruszanie
    takiego patentu jest nielegalne.


  • 118. Data: 2011-10-19 01:05:10
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 18/10/2011 15:30, Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
    >>
    >>> Ba, wydawcy bardzo często wiedzą, ale nie chcą wiedzieć o wielu
    >>> rzeczach. M.in. o dozwolonym użytku. I szerzą kłamliwą propagandę.
    >> Ale co właściwie z tego wynika dla prawa autorskiego?
    >
    > Że albo:
    > a) nie jest wcale tak różowo, więc trzeba kłamać żeby wyjść na swoje

    Kto mówił, że jest różowo?

    > albo:
    > b) branża jest tak pazerna, że okłamuje klienta.
    > Tu nie tyle chodzi o same regulacje, co o ich skutek.

    W jakim sensie skutek? Że dzięki tym regulacjom firma w ogóle istnieje?
    No to trzeba zlikwidować jeszcze trochę ustaw, np. prawo regulujące
    prowadzenie działalności gospodarczej, kodeks cywilny i kupę innych
    rzeczy, bo przecież wydawnictwa to nie jedyny rodzaj firm, którym zdarza
    się kłamać.

    >> Nic mi o tym nie wiadomo, żeby ktoś proponował delegalizację
    >> prywatnego pożyczania albo odsprzedawania książek.
    >
    > DMCA anyone?

    Pierwsze słyszę. Rzucisz jakimś konkretnym artykułem?

    > A myślisz, że wmawianie publice, że ściąganie z sieci muzyki/filmów to
    > przestępstwo, to coś innego niż przygotowywanie gruntu pod zmianę
    > regulacji prawnych?

    Nie jestem przekonany, że w Polsce akurat nie jest (obstawiam, że na
    dozwolony własny użytek osobisty się nie kwalifikuje). Ale nawet jeśli,
    to w większości krajów uprzemysłowionych przecież jest to przestępstwo.


  • 119. Data: 2011-10-19 01:05:59
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 18/10/2011 15:34, Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
    >> Według mnie tak. Ale żeby dać taki bardziej a propos przykład, uważam,
    >> że gdyby serial Boardwalk Empire miał być zrobiony na budżecie np. 20
    >> tysięcy dolarów, to by była duża strata.
    >
    > No widzisz. A dla mnie nie. Ba, nawet nie wiem o czym mówisz. Natomiast
    > dla mnie dużą stratą byłoby, na przykład, nienapisanie Requiem d-moll
    > przez Mozarta.

    No to jak zniesiesz prawo autorskie, to na pewno Mozart coś jeszcze napisze.


  • 120. Data: 2011-10-19 06:32:18
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>> Ba, wydawcy bardzo często wiedzą, ale nie chcą wiedzieć o wielu
    >>>> rzeczach. M.in. o dozwolonym użytku. I szerzą kłamliwą propagandę.
    >>> Ale co właściwie z tego wynika dla prawa autorskiego?
    >> Że albo:
    >> a) nie jest wcale tak różowo, więc trzeba kłamać żeby wyjść na swoje
    >Kto mówił, że jest różowo?

    Zaraz, a to nie według ciebie przypadkiem prawo autorskie pozwala im
    zarabiać?

    >> albo:
    >> b) branża jest tak pazerna, że okłamuje klienta.
    >> Tu nie tyle chodzi o same regulacje, co o ich skutek.
    >W jakim sensie skutek? Że dzięki tym regulacjom firma w ogóle istnieje?

    Nie. Że branża jest pierońsko pazerna.

    >No to trzeba zlikwidować jeszcze trochę ustaw, np. prawo regulujące
    >prowadzenie działalności gospodarczej, kodeks cywilny i kupę innych
    >rzeczy, bo przecież wydawnictwa to nie jedyny rodzaj firm, którym zdarza
    >się kłamać.

    Non sequitur.

    >>> Nic mi o tym nie wiadomo, żeby ktoś proponował delegalizację
    >>> prywatnego pożyczania albo odsprzedawania książek.
    >> DMCA anyone?
    >Pierwsze słyszę.

    Aha. No to więcej pytań nie mam.

    >Rzucisz jakimś konkretnym artykułem?

    http://thomas.loc.gov/cgi-bin/query/D?c105:6:./temp/
    ~c105JrcQ81::#
    W szczególności Sec 1201 na przykład.

    >> A myślisz, że wmawianie publice, że ściąganie z sieci muzyki/filmów to
    >> przestępstwo, to coś innego niż przygotowywanie gruntu pod zmianę
    >> regulacji prawnych?
    >Nie jestem przekonany, że w Polsce akurat nie jest

    No jasne. Przecież to kradzież! I morderstwo! I gwałt zbiorowy!
    I ludobójstwo!

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org | http://www.nieruchomosci.pl/mieszkanie,14137471
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 20 ... 30 ... 44


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: