eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnejRe: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
  • Data: 2011-10-20 08:21:58
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>> W odniesieniu do tego, co mówiłem, owszem, spora ilość twórców w
    >>> praktyce może się utrzymywac i się w praktyce utrzymuje w ten czy inny
    >>> sposób z eksploatacji praw autorskich.
    >> No i? Brak tak mocnej ochrony, jak obecnie (nie mówiąc już o
    >> postulatach) nie wyklucza możliwości utrzymania się w ten, czy inny
    >> sposób z twórczości.
    >Nie wyklucza, ale utrudnia. Na tyle, że można założyć, że wielu obecnych
    >twórców nie byłoby w stanie.

    Brak regulacji w zakresie przymusu kupowania białego pieczywa przez
    obywateli utrudnia utrzymanie się piekarzy. No i?

    >> (swoją drogą, znamienne, że napisałeś "z eksploatacji praw autorskich",
    >> a nie "z twórczości").
    >Bo to miałem na myśli. "Twórca [...] utzymuje się z [...]" oznaczało
    >oczywiście formę utrzymywania się z twórczości, a nie dajmy na to
    >prawnika który w weekendy hobbystycznie maluje sobie pejzarze.
    >
    >Zatem spośród twórców utrzymujących się z twórczości, znaczna część
    >utrzymuje się z niej poprzez eksploatację praw autorskich do swojej
    >twórczości. Może być, czy w tym też znajdziesz jakieś słówko, którego
    >można się czepnąć?

    Problem w tym, że w obecnym systemie znaczna część twórców ma problemy
    z utrzymaniem się z twórczości. Natomiast eksploatacją praw autorskich
    zajmują się głównie niemające zbyt wiele wspólnego z samą twórczością
    organizacje.
    (a do tego jeszcze dochodzi kwestia skrajnie niekorzystnych dla
    konsumenta regulacji w sprawie oprogramowania).

    >>> Czy ty akurat możesz, tego
    >>> przecież nie wiem. Jeśli nie, to trudno, jakoś świat się będzie musiał
    >>> obejść bez twoich ewentualnych wielkopomnych dzieł.
    >> No proszę. I obecny system jest jedynym, który to zapewnia. Oczywiście.
    >Jest jedynym, o którym _wiemy_ że to zapewnia, w takim ustroju, jaki mamy.

    Jakoś dążenie do zaostrzania systemu nie bardzo chce się zgodzić z tym,
    ze chcemy mieć system, o którym coś wiemy.

    >>> W praktyce nie chodzi przecież o różnicę między nikt, absolutnie nikt,
    >>> a powiedzmy jedna osoba, tylko o różnicę między ci twórcy, co teraz
    >>> poświęcają, a nikt lub relatywnie prawie nikt. Podobnie jak "poświęcać
    >>> czas i pieniądze" nie znaczy poświęcić chociaż sekundę czasu i chociaż
    >>> 20 groszy, tylko poświęcać taką ilość czasu i pieniędzy,
    >> I twierdzenie, że w innym (w szczególności bardziej liberalnym) systemie
    >> traktowania dzieł będzie "gorzej".
    >Będzie gorzej, jak ktoś tego czasu i pieniędzy nie wyłoży.

    A nie wyłoży bez "względnej gwarancji" zarobienia na tym. Dlatego
    właśnie mamy zalew powtarzalnego gówna i wysokie koszty.

    >>> żeby tworzyć takie dzieła, jak dzisiaj powstają.
    >> A wiesz, że to jakoś dla mnie nie jest zbyt mocnym argumentem.
    >W sensie że uważasz, że np. Boardwalk Empire mógłby powstać w pięć minut
    >za pięć złotych, gdyby tylko złe korporacje nie przeszkadzały?

    Uważam, że Boardwalk Empire mogłoby nie powstać przy tych samych
    regulacjach, jakby reżyser wpadł był pod samochód w dzieciństwie.
    Dodatkowo uważam, że naprawdę miliony klonów Justina Biebera, czy innych
    "Transformers - reaktywacja" nie są dobrym argumentem...
    dobrym argumentem za utrzymaniem

    >>>> oraz:
    >>>> 3. Nie jest pewne, że będzie to ze szkodą dla ogółu.
    >>> Skoro ogół takich dzieł chce, a nie będzie ich miał, to ze szkodą.
    >> Fałszywy poprzednik. Ogół nie ma dużego wyboru.
    >Jak to "nie ma"? HBO można subskrybować lub nie, seriale oglądać, lub
    >nie, na film do kina pójść albo nie pójść, płytę kupić albo nie kupić.

    Oczywiście. Za komuny klient też miał wybór. Mógł kupić ocet, albo go
    nie kupić. Żyć, nie umierać.

    >Jak ktoś koniecznie musi coś oglądać, to przecież może kupić witraż od
    >pani artystki albo sobie za darmo oglądać filmiki na youtube - że pomimo
    >tych alternatyw ogół ogląda seriale i filmy jest dość mocną przesłanką
    >na to, że jednak ogląda, bo chce oglądać.

    Znowu błąd w rozumowaniu. To, że jadę autobusem z przystanku A do
    przystanku B nie oznacza, że chcę się dostać do punktu B i mieszkam
    w p. A. Chcę się dostać do p. C, ale nie mam innego wyboru niż jechać do
    p. B i stamtąd iść jeszcze kilometr na piechotę. I, wierz mi, na
    przystanku też nie mieszkam.

    >> No chyba że uważasz, że przeciętny Polak marzy o przechodzonym
    >> samochodzi importowanym z niemcowni, a nie o nówce sztuce Jaguarze.
    >Najwyraźniej jego chęć posiadania samochodu jest tak wielka, że zapłaci
    >za niego nawet jeśli będzie to szrotwagen z niemcowni - świadczy to
    >niewątpliwie o tym, że owi ludzie wolą mieć taki samochód, niż żaden.
    >
    >To, że ewentualnie woleliby Jaguara nie znaczy, że będą szczęśliwsi, jak
    >im odbierzesz szrotwageny.

    Jeśli tym zjaguaryzowanym zabierzesz Jaguary? Oj zdziwiłbyś się.

    >>>> No właśnie wciąż nie jest powiedziane (chociaż lobby jedno z drugim
    >>>> bardzo głośno krzyczy), że prawo musi gwarantować akurat _taki_ model.
    >>> Pewnie, że nie musi. Ale taki model wiemy, że działa,
    >> No właśnie nie do końca działa. Tylko ten fakt usiłuje się na siłę
    >> tuszować.
    >No jasne. Jak oglądałem kilka dni temu nowy odcinek Boardwalk Empire, to
    >wcale go nie oglądałem, to był tylko tusz który ninja z HBO wylał mi na
    >ekran, a ja głupi się dałem nabrać.

    Kurczę, skoro system działa, to po co DMCA? Po co u nas nieustanne
    nowelizacje wiadomej ustawy?

    >>> Pisałem i wszystko się zgadza. "Możliwość zarabiania chroniona prawem"
    >>> to nie to samo co "prawo powoduje, że automatycznie dostaje
    >>> pieniądze".
    >> Wiesz, możliwość zarabiania chronioną prawem masz na praktycznie
    >> wszystkim (za wyjątkiem pewnych konkretnych gałęzi działalności objętych
    >> restrykcjami lub koncesjami). Nihil novi.
    >Na bardzo wielu rzeczach jednak nie ma możliwości zarobienia

    Serio, serio? Jakoś mam wrażenie, że prawo gwarantuje ci _możliwość_
    zarobienia na wszystkim (poza explicite wymienionymi rzeczami
    zabronionymi/ograniczonymi), o ile tylko dasz radę znaleźć klientów.

    >i prawo tej
    >możliwości nie chroni - bo np. nie ma takiej potrzeby społecznej.

    No popatrz. Czyli ustawa Wilczka nic nie wnosiła?

    >>> Jeśli nie widzisz różnicy, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
    >> Może faktycznie. Bo nie rozumiesz, że to na tobie leży ciężar
    >> udowodnienia, że ta różnica istotnie jest.
    >Między możliwością zarabiania chronioną prawem a prawną gwarancją
    >zarobienia? Proszę bardzo, weź jakikolwiek w zasadzie biznees, weź
    >kurcze choćby sklepik na rogu: prawo na wiele sposobów chroni możliwość
    >zarabiania przez sklepiki, choćby w taki, że zabrania ludziom wejścia i
    >wyniesienia towaru bez płacenia. I ta możliwość faktycznie istnieje -
    >wiele sklepików dzięki tej ochronie może funkcjonować i zarabiać. Ale
    >nie ma prawa mówiącego, że jak ktoś prowadzi sklepik, to automatycznie
    >dostaje jakieś pieniądze.

    No to dawaj. Robimy regulację analogiczną - nie wolno kopiować, ale
    wolno w dowolny sposób wykorzystywać dzieło. Np. pokazywać w kinie.
    W końcu prawo nie zabrania mi np. wystawiania kupionej w sklepie bułki
    na widok publiczny.

    >> Brawo. Właśnie zauważyłeś że prawo autorskie jest skrajnie sztucznym
    >> wymysłem.
    >To źle?

    Nie. Zwracam tylko uwagę, że nie ma "naturalnych warunków prawa
    autorskiego".

    >>>>> wydaniu "wolny rynek" polega na tym, że państwo pomaga stworzyć
    >>>>> warunki, w którym opłaca się produkować to, co ludzie chcą kupować (na
    >>>>> co jest popyt), np. przez zwalczanie bandytów okradających cięzarówki
    >>>>> z towarem,
    >>>> Brawo. Z tym, że:
    >>>> 1) Własność prywatna jest koncepcją nie tylko uzasadnioną ekonomicznie,
    >>>> ale też moralnie.
    >>> Ach, więc wolny rynek polega na tym, że państwo zabrania tylko tego,
    >>> co niemoralne?
    >> Jezusmaria! A skądeś to wytrzasnął?
    >Z kontekstu.

    Chyba z... no dobra, nie będę.

    >W takim kontekście, jak to napisałeś sugerujesz, że moralne
    >uzasadnienie własności prywatnej jest tym, co powoduje, że na "wolnym
    >rynku" ochrona własności prywatnej jest OK,

    Jest jednym z argumentów za własnością prywatną. Tylko i aż tyle.
    Nad moralnością wolnego rynku natomiast możemy się długo zastanawiać.

    >a ochrona praw autorskich to
    >już naruszenie zasad wolnego rynku.

    Znów jakieś wnioski-kosmoski.
    (BTW, przypominam, że wolny rynek nie istnieje).

    >>>> Z prawami autorskimi już tu jest dużo bardziej ślisko
    >>> Z własnością prywatną też jest ślisko.
    >> Owszem. Acz trochę mniej.
    >Śliskość jest w oku ślizgającego. Czy cośtam.

    Oczywiście. Jednak mam wrażenie, że intersubiektywne postrzeganie
    moralności prawa własności jest bardziej spójne niż w przypadku prawa
    autorskiego.

    >> W miarę powszechne jest przeświadczenie, że
    >> własność prywatna jest słuszną koncepcją (choć owszem, co do szczegółów
    >> np. ograniczania tejże może być duże zróżnicowanie)
    >Przeświadczenie że prawo autorskie jest słuszną koncepcją jest również
    >"w miarę powszechne".

    Tylko te szczegóły są jakoś _dużo_ bardziej zróżnicowane.

    >>>> 2) Dość łatwo można pokazać, że brak pewnych podstawowych regulacji (np.
    >>>> prawa własności właśnie) wpływa negatywnie na ogólny dobrobyt
    >>>> społeczeństwa. Im bardziej konkretne/szczegółowe rozwiązania
    >>>> rozpatrujemy, tym trudniej je oceniać pod tym kątem.
    >>> Tak samo "łatwo" można wykazać że brak prawa autorskiego wpływa
    >>> negatywnie na dobrobyt społeczeństwa w kapitaliźmie.
    >> Serio, serio? To pokazuj.
    >Przecież pokazałem. Że ciebie nie przekonuje? Nie ma takiego "łatwo
    >można pokazać" na które się nie da odpowiedzieć "mnie to nie przekonuje".

    Jak się macha rękami i używa niezdefiniowanych pojęć, dostaje się "mnie
    to nie przekonuje".

    >Skoro jednak wszystkie rozwinięte państwa i większa część mniej
    >rozwiniętych mają prawo autorskie

    W bardzo różnej postaci. I bardzo różnie przestrzegane.

    >i podpisują rozmaite konwencje
    >międzynarodowe zobowiązujące je do implementacji takiego prawa,

    A to akurat niewiele się różni od wymuszania haraczu. (pod względem
    mechanizmu).

    >to
    >najwyraźniej wystarczająco "łatwo można pokazać", żeby przekonać kogo
    >trzeba.

    Oczywiście. A Układ Warszawski powstał dlatego, że przywódcy demoludów
    byli święcie przekonani o konieczności wspólnej obrony przez
    imperialistami, a nie dlatego, że ZSRR miał pierdyliard czołgów i broń
    atomową. Na jakim świecie żyjesz?

    >>> Bez sensu.
    >> Bo ty tak mówisz?
    >Bo nijak się nie ma do tego, co pisałem.

    No bo przecież to ja pewnie pisałem o tym, że trzeba coś komuś
    gwarantować.

    >> Też jest jakiś model biznesowy, który może się
    >> sprawdzić lepiej, lub gorzej.
    >Ale przecież ja nie pisałem nic takiego, że każdy "jakiś model
    >biznesowy" tak "trzeba" chronić, żeby "sprawdzał się lepiej".

    Ach, czyli model biznesowy wydawcy ma być chroniony szczególnie? Fajnie.
    W nagrodę wygrał pan kolejnych dwudziestu one-hit-wonders.

    >>> Jak jest konkurencja to nie ma tego problemu, o którym
    >>> piszę, bo konkurencja to inny producent, który zaspokaja ten sam
    >>> popyt.
    >> Kurczę, jakoś w dziedzinie dzieł usankcjonowany brak konkurencji ci
    >> nie przeszkadza. (w końcu prawo autorskie to zinstytucjonalizowany
    >> monopol)
    >Przecież jest konkurencja, bo różne dzieła konkurują ze sobą.

    W pewnym stopniu - tak. Ale tylko w pewnym. To jest prawie modelowa
    konkurencja monopolistyczna.

    >> Bredzisz. Udział państwa faktycznie może być uzasadniony, ale nie
    >> z powodu "nieopłacalności", tylko efektów zewnętrznych (które, swoją
    >> drogą bardzo często są cholernie ciężkie do oszacowania).
    >Nie tylko z powodu efektów zewnętrznych.

    Nom, a czemu jeszcze?

    >>> Nie. Twierdzę, że ludzi podzielających moje zdanie w kwestii youtube
    >>> kontra filmy i seriale za miliony (i tak dalej dla muzyki, słowa
    >>> pisanego i czego tam jeszcze) jest na tyle dużo, że żadnej liczącej
    >>> się partii nie opłaca się nas wkurzać.
    >> Naiwnyś. Najwięcej jest takich, którzy chcieliby żeby można było bez
    >> problemu sciągać/kopiować/łotewer.
    >Dlaczego tak uważasz?

    Bo człowiek tak ma, że chce ograniczać koszty.

    >> To dość naturalne, że człowiek dąży do minimalizacji swoich wydatków.
    >Nie wszelkim kosztem. Bezdomny ma niewątpliwie mniej wydatków niż
    >przedstawiciel MC, ale jakoś nie widzisz MC masowo wyprowadzającej się
    >na ulice.

    Piszesz o różnych rzeczach. Przy płaceniu, bądź nie, za towar masz tę
    samą użyteczność w różnym koszcie.
    Przy wyprowadzeniu się na ulicę masz wielką różnicę w użyteczności.

    >Również też nie widzę, żeby sukcesy w wyborach odnosiły partie
    >literalnie obiecujące, że jak wygrają to wszystko będzie za darmo i
    >każdy dostanie Ferrari.

    Och, bo _aż tak_ głupi lud nie jest.

    >>> Dzięki takiemu mechanizmowi
    >>> jednak czasem w demokracjach przedstawicielskich prawu i państwu
    >>> zdarza się działać w publicznym interesie.
    >> "Czasem". Dodajmy do tego, że ten "publiczny interes" jest bardzo często
    >> nieokreślony.
    >A w tym akurat przypaku moim zdaniem jest wystarczająco określony i
    >akurat tak działa.

    I uważasz, że ten interes społeczny jest np. za nieustannym wydłużaniem
    okresu ochrony dzieł? Podejrzewam, że jakbyś zrobił dobre badanie
    mógłbyś się bardzo zdziwić.

    >>>> Restauratorzy płacą haracz, co jest bezpośrednim dowodem na to, że
    >>>> "opieka" grup przestępczych jest dla nich cenna. I jako taka powinna
    >>>> zostać usankcjonowana prawnie.
    >>> No jasne, bo ci wszyscy ludzie co subskrybują HBO, kupują muzykę, Blu-
    >>> raye, książki, gry i tak dalej i tak dalej wcale nie chcą oglądać
    >>> filmów i seriali, słuchać muzyki, czytać grać i tak dalej - po prostu
    >>> się boją, że jak nie kupią, to przyjdzie im do domu dwóch osiłków,
    >>> jeden z MPAA a drugi z RIAA, i im nogi połamią.
    >> Przykre, że nie zrozumiałeś.
    >Bezsensowna analogia jest tylko bezsensowną analogią, nie ma tu nic do
    >zrozumienia.

    Przykre, że nie zrozumiałeś.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: