> He, podobają mi się reakcje.

jak zwykle o gustach sie nie dyskutuje :)


> Ale widzę inne zjawisko - pęd. Otóż liderzy rynku wymyślają styl, sposób
> pracy i to wszystko, co jest rozpoznawalne w danym czasie, a za chwilę
> pojawiają się kopie. Całe mnóstwo kopii skrzywionych kadrów, ultrawide,
> charakterystycznej dominanty, nadplastycznienia, winietowanego dramatyzmu
> i łamania podziału. Jeśli się jest liderem - okej - to styl. Ale jeśli
> nie...

co decyduje o byciu liderem? Bo cos metnie to ujoles.
I komu wolno używać tych technik zarezerowanych dla liderow tak aby
nie dostać sie do grupy z wielokropkiem :)



> Myślę, że zaczyna się miejsce na rynku dla estetyki. Klasycznej estetyki
> podkreślającej piękno, bez różowych owieczek, fabryki młotów i podków, i
> rozsadzających tańców w stylu ''trotyl w godzinę zero'', za to w studio

to znaczy co ? Estetyka, estetyką miejsce dla niej jest od zawsze dla
kogos kogo na to stać :) Im lepszy fotograf taki bradziej estetyczny z
poczuciem gustu tym wyżej się ceni.
Ale co z tym studiem? Bo nie wiem o co Ci chodzi? Studio nie jest
popularne i nigdy nie będzie IMO. To o czym piszesz to fotograf, który
zna swoje rzemiosło, umie malować światłem i ma kontakt z klientem.
Po prostu jest fotografem, profesjonalistą i artystą. Ot cały przepis na
rynek
estetyki. Sztuką jest posiadać te cechy zaprząc je do co tu dużo mówić
oględnie pogardzanej w naszym środowisku pracy fotografa ślubnego.
Znależć w tym jeszcze jakąś przyjemność dla siebie a jednocześnie nie
zostać dziwką komercyjną, która sprzedaje swoją sztukę. NIedzwiedz
to lubi, ja tak samo. Lubię pracować z ludźmi i sprawia mi to większą
frajdę niż druga część mojej pracy fotografa usługi foto reklamowo -
studyjnej.
Powoli zaczyna się to zmieniać i będzie doceniane. Tak samo jak powoli
pojawiają się klienci którzy szukają takiej świadomej dojrzałej usługi.
Rynke sie dopiero kształtuje.

> z bardzo świadomym światłem i tą nicią porozumienia z młodymi potrafiącą
> dotrzeć do dusz. Tylko to po pierwsze dla bardzo świadomych młodych, a po
> drugie jest wrogiem ilości czyli współczesnego rynku. Ale szczerze
> powiedziawszy, wlazłbym w to, choćby spróbować.

Trafnie ujołeś tych "świadomych młodych" mało jest takich ludzi.
Osobiście przeraża mnie moja obserwacja, jak mało jest tych
świadomych.

roger