-
101. Data: 2009-08-20 09:17:07
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Jakub Witkowski <j...@d...z.sygnatury>
XX YY pisze:
> ale chce cie uspokoic w czasach analogu i AF nie bylo lepiej - tylko
> trudniej bylo to sprawdzic ( pojecia front focus ect backfocus nie
> istnialy).
"Że nie znałyśmy orgazmu? Moja droga, w myśmy najwyżej nie wiedziały,
że to się tak nazywa"... jak powiedziała staruszka pewnej młódce.
--
Jakub Witkowski | Prezentowane opinie mogą być niepoważne,
z domeny | nieprawdziwe, lub nie odpowiadać w części
gts /kropka/ pl | lub całości poglądom ich Autora.
-
102. Data: 2009-08-20 14:30:23
Temat: Re: Jak kupowaĹem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 09:26:35 +0200, Krzysztof Chajęcki
<k...@g...com> said:
> JA wrote:
>
>> Zerwana perforacja w Zenicie objawia się zawsze nie kręceniem się
>> korbki zwijania powrotnego, zresztą nie tylko w zenicie, we wszystkich
>> aparatach z korbką.
>
> tyle tylko, że korbka kręcie się dopiero gdzieś od połowy rolki, nie od
> razu, tak więc nie jest to tak oczywiste na początku... ;-)
Jest oczywiste. Dobrym zwyczajem i to nie tylko z powodu ewentualnego
problemu z naciągiem, jest wstępne napięcie filmu. O czym już Marcin
napisał.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
103. Data: 2009-08-20 14:49:25
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 10:14:50 +0200, "Marcin [3M]" <m...@g...pl> said:
> Pod jest fatalny w skutkach, ale problemy zdarzają się wszędzie, gdzie
> jest technika.
No i o tym właśnie piszę.
> Przemilczę tu błędy, które popełniłem osobiście wołając negatywy cz-b,
> były bolesne, i szczęśliwie nie było ich wiele.
>
> Ale jeden lab zmielił mi film (dość "kultowy" lab w mojej wiosce), a
> inny (profesjonalny i w sumie niezły) pojechał tak wołanie E6, że
> zwątpiłem... Wygląda na to, że mi za free przeforsowali ważny slajd o 2
> dziury.
Komuś się chemia przegrzała.
Pad termostatu, albo zwykłe niedbalstwo.
I tu chylę czoła przed nową technologią. Zepsuć możesz sobie sam. Może
zepsuć fabryka produkująca sprzęt (ogólnie). Nie ma trzeciego ogniwa
czyli labu.
>
> Kolega dał slajdy z ważnej imprezy do labu (profesjonalnego, więc
> wołali na wieszakach) i ktoś w ciemni zapalił światło.
Czyli lab nie był profesjonalny.
Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby mi ktoś zapalił światło w ciemni. Mam
ciemnię i jest to jedyne pomieszczenie, gdzie wyłącznik jest założony
wewnątrz.
>
> Pad karty jest co najwyżej tak samo prawdopodobny, co awaria z filmem w tle.
No właśnie.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
104. Data: 2009-08-20 14:50:19
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 10:27:17 +0200, de Fresz <d...@n...o2.pl> said:
>> A pad karty już po zdjęciach w górach Tien-Szan, czym się objawia?
>
> Pewnie koniecznością sięgnięcia po robiony co wieczór bakap na
> lapku/imidżbanku.
Pod warunkiem, że zdążyłeś go zrobić.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
105. Data: 2009-08-20 15:22:33
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: de Fresz <d...@n...o2.pl>
On 2009-08-20 16:50:19 +0200, JA <marb67[beztego]@bb.home.pl> said:
>>> A pad karty już po zdjęciach w górach Tien-Szan, czym się objawia?
>>
>> Pewnie koniecznością sięgnięcia po robiony co wieczór bakap na
>> lapku/imidżbanku.
>
> Pod warunkiem, że zdążyłeś go zrobić.
No to tracisz jeden dzień, a nie cały wyjazd.
--
Pozdrawiam
de Fresz
-
106. Data: 2009-08-20 15:33:50
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 17:22:33 +0200, de Fresz <d...@n...o2.pl> said:
>> Pod warunkiem, że zdążyłeś go zrobić.
>
> No to tracisz jeden dzień, a nie cały wyjazd.
W przypadku wyżej była mowa o stracie jednego filmu konkretnie 55
kłapnięć migawką, a nie np. 500. (chyba, że aparat był zwalony, a ta
przypadłość jest ponadsystemowa)
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
107. Data: 2009-08-20 15:39:28
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-19 23:47:20 +0200, "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl> said:
>> Gdybym jechał na zdjęcia, których prawdopodobnie nigdy bym nie
>> powtórzył, to bym sprawdził sprzęt. I nic tu nie ma do rzeczy czy
>> kultowy, czy nie.
>
> Dzisiaj też bym tak zrobił. Wtedy były trochę inne czasy. Zenita w Polsce
> było wówczas ciężko kupić, zreszta i tak był poza moim zasięgiem finansowym.
> Podczas wycieczki do ZSRR udało mi się sprzedać 2 pary dżinsów i... miałem
> kasę na Zenita. W dwa dni później udało mi sie go 'upolować' w sklepie w
> Taszkiencie - następnego dnia mieliśmy przelot do Kirgizji i potem w góry...
A tak na marginesie.
Gdybyś miał w tych górach odpowiednik obecnego aparatu to co?
Bo prawem kaduka tfu zenita jest się popsuć, w najmniej oczekiwanym
momencie, albo nawet być niesprawnym od nowości.
Gdybyś dzisiaj wziął ze sobą jakościowy odpowiednik zenita to co?
Zapewne miałeś w rękach nie jeden aparat, zapewne fotografowałeś wiele
różnym sprzętem. Czy dowolny japoński aparat ze średniej półki cenowej,
jaki miałeś, zrobił Ci kiedyś podobnego zonka jak ten zenit?
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
108. Data: 2009-08-20 16:35:56
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "adam" <j...@o...maile.com>
Użytkownik "JA" napisał
> I tu chylę czoła przed nową technologią. Zepsuć możesz sobie sam. Może
> zepsuć fabryka produkująca sprzęt (ogólnie). Nie ma trzeciego ogniwa czyli
> labu.
Ja sobie z tego powodu odpuściłem fotografię na parę lat. Lab odp* fuszerkę
na materiałach, które były dla mnie bardzo ważne. Dostałem gratis rolkę
filmu z przeprosinami...
Po jakimś czasie potrzebowałem packshotów i nająłem człowieka - nałożyły mu
się klatki i tyle go widzieli.
Przy kolejnej potrzebie eksperymentowałem z Polaroidem (ależ to był szajs) i
tu była pierwsza poprawa - faktycznie, jak sam czegoś nie spartoliłem to
było dobrze.
Potem nastał czas cyfry (o dzięki Ci Boże i Nikonie za Coolpixa 995) - od
tego czasu nie mam już problemów.
W czasach B&W było podobnie łatwo - całość można było zrobić samemu od A do
Z. Do momentu gdy się człowiekowi nie zamarzyły lepsze materiały. Do dziś
pamiętam dymanie na Foksal w Wawie gdzie był jedyny lab robiący proces
T-Maxa.
Cyfra istotnie eliminuje cały łańcuch pośredników. W przypadku
zapotrzebowania na reklamę na www (a dla wielu to dzisiaj 100%
zapotrzebowania) to już jest kompletnie bezstresowa i szybka piłka - one man
band.
Dlatego jak słyszę jak ktoś wyrzeka na tą technologię to mam wrażenie, że
albo popieprzył leki, albo zwapniał mu mózg ; )
adam
-
109. Data: 2009-08-20 17:24:41
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 18:35:56 +0200, "adam"
<j...@o...maile.com> said:
> Potem nastał czas cyfry (o dzięki Ci Boże i Nikonie za Coolpixa 995) -
> od tego czasu nie mam już problemów.
> W czasach B&W było podobnie łatwo - całość można było zrobić samemu od
> A do Z. Do momentu gdy się
No bez przesady. A kolor to nie można?
Robię wszystko sam. E-6, C-41, srebro. Proste jak budowa cepa, trzeba
tylko chcieć. Powiększeń nie robię bo mi się nie chce, jak potrzebuję
knota na papierze, to po prostu skanuję kliszę i oddaję plik do labu,
ale jak bym musiał to też żaden problem.
> człowiekowi nie zamarzyły lepsze materiały. Do dziś pamiętam dymanie
> na Foksal w Wawie gdzie był jedyny lab robiący proces T-Maxa.
Przecież to zwykły cz-b zimny proces. Co w tym trudnego?
>
> Dlatego jak słyszę jak ktoś wyrzeka na tą technologię to mam wrażenie,
> że albo popieprzył leki, albo zwapniał mu mózg ; )
Nie bierzesz pod uwagę, tego, że ten ktoś ze zwapniałym mózgiem, może
oczekiwać czegoś więcej, niż tylko szybkiego www, lub pockshota?
Jak ma być szybko tanio i byle jak, to też biorę dslr-a. Jak ma mi się
podobać to biorę srajtaśmę. Także wyeliminowałem cały łańcuch
pośredników poza producentem chemii i filmów. Ale jeszcze mi się nie
zdarzyło, żeby Tetenal czy Fuji dali ciała.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
110. Data: 2009-08-20 18:51:15
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"JA" <marb67[beztego]@bb.home.pl> napisał:
>[...]
> >> Gdybym jechał na zdjęcia, których prawdopodobnie nigdy bym nie
> >> powtórzył, to bym sprawdził sprzęt. I nic tu nie ma do rzeczy czy
> >> kultowy, czy nie.
> >
> > Dzisiaj też bym tak zrobił. Wtedy były trochę inne czasy. Zenita w
Polsce
> > było wówczas ciężko kupić, zreszta i tak był poza moim zasięgiem
finansowym.
> > Podczas wycieczki do ZSRR udało mi się sprzedać 2 pary dżinsów i...
miałem
> > kasę na Zenita. W dwa dni później udało mi sie go 'upolować' w sklepie w
> > Taszkiencie - następnego dnia mieliśmy przelot do Kirgizji i potem w
góry...
>
> A tak na marginesie.
> Gdybyś miał w tych górach odpowiednik obecnego aparatu to co?
To jeśli by mi wysiadł - też bym zgrzytał zębami.
> Bo prawem kaduka tfu zenita jest się popsuć, w najmniej oczekiwanym
> momencie, albo nawet być niesprawnym od nowości.
Zgadza się. Po powrocie do Polski okazało się że miał wadę fabryczną - źle
wyprofilowaną blaszkę po której ślizgał sie film w okolicach zębatki
naciągu. W efekcie ząbki nie wchodziły prawidłowo w perforację i rwały ją.
> Gdybyś dzisiaj wziął ze sobą jakościowy odpowiednik zenita to co?
>
Zastanawiam się co może być dzisiaj jakościowym odpowiednikiem Zenita
(domyślam się, że chodzi o jakość wykonania) - jakiś kompakt Yakumo czy
Pentagram?
> Zapewne miałeś w rękach nie jeden aparat, zapewne fotografowałeś wiele
> różnym sprzętem. Czy dowolny japoński aparat ze średniej półki cenowej,
> jaki miałeś, zrobił Ci kiedyś podobnego zonka jak ten zenit?
>
Nie - nigdy.
Ale... cały czas nie wiem, do czego zmierzasz - bo jeśli chcesz wykazać, że
aparat cyfrowy też może w czasie robienia zdjeć ulec uszkodzeniu, to
wyważasz otwarte drzwi - jestem w pełni świadomy tego faktu.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)