-
111. Data: 2009-08-20 19:05:45
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-20 20:51:15 +0200, "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl> said:
>> Gdybyś dzisiaj wziął ze sobą jakościowy odpowiednik zenita to co?
>>
> Zastanawiam się co może być dzisiaj jakościowym odpowiednikiem Zenita
> (domyślam się, że chodzi o jakość wykonania) - jakiś kompakt Yakumo czy
> Pentagram?
Nie mam pojęcia. Zapytanie raczej retoryczne.
>
>> Zapewne miałeś w rękach nie jeden aparat, zapewne fotografowałeś wiele
>> różnym sprzętem. Czy dowolny japoński aparat ze średniej półki cenowej,
>> jaki miałeś, zrobił Ci kiedyś podobnego zonka jak ten zenit?
>>
>
> Nie - nigdy.
No właśnie.
> Ale... cały czas nie wiem, do czego zmierzasz - bo jeśli chcesz wykazać, że
> aparat cyfrowy też może w czasie robienia zdjeć ulec uszkodzeniu, to
> wyważasz otwarte drzwi - jestem w pełni świadomy tego faktu.
Absolutnie nie to. Bo psuje się wszystko.
Raczej fakt, że podałeś jako przykład wady celuloidu jako takiego,
zerwaną perforację w aparacie marki zenit.
Uważam, że prawdopodobieństwo padu sprzętu (aparat, obiektyw, karta)
jest takie samo jak padu sprzętu niegdysiejszego. Szczerze to skłaniam
się ku tezie, że większe z racji zalewu rynku nie przyzwoicie tanim
sprzętem.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
112. Data: 2009-08-20 19:41:49
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Andrzej Jakubowski <f...@p...onet.pl>
JA pisze:
> On 2009-08-20 18:35:56 +0200, "adam"
> <j...@o...maile.com> said:
>> Dlatego jak słyszę jak ktoś wyrzeka na tą technologię to mam wrażenie,
>> że albo popieprzył leki, albo zwapniał mu mózg ; )
> Nie bierzesz pod uwagę, tego, że ten ktoś ze zwapniałym mózgiem, może
> oczekiwać czegoś więcej, niż tylko szybkiego www, lub pockshota?
> Jak ma być szybko tanio i byle jak, to też biorę dslr-a. Jak ma mi się
> podobać to biorę srajtaśmę. Także wyeliminowałem cały łańcuch
> pośredników poza producentem chemii i filmów. Ale jeszcze mi się nie
> zdarzyło, żeby Tetenal czy Fuji dali ciała.
dyskusja jalowa jak milion takich.
Malo kto bierze pod uwage to, ze srodki mozna dopasowac do tego co sie
chce osiagnac.
Nie ma sensu przekonywac, ze cyfra albo film jest bez sensu. Wszystko ma
sens i swoje zastosowania, w ktorych najlepiej sie sprawdza (z
uwzglednieniem mozliwosci fotografa i 'okolicznosci przyrody').
pzdr.
Andrzej
-
113. Data: 2009-08-20 20:52:38
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Tue, 18 Aug 2009, Czarek wrote:
> On 18 Sie, 18:41, "Marek Grochocki" <m...@g...pl> wrote:
>
>> Znaczy sie, uwazasz ze zarabiajacy robia to za pieniadze wiec lubia jak sie
>> ich rucha? ;)
>
> Nie; przeważnie to oni ruchają ;-) A poważnie - zdjęcia za pieniądze
> kierują się innymi prawami; ma być szybko i tanio
Jakoś tak odnoszę wrażenie, że istotna część kupujących aparaty
niespecjalnie oczekuje, że ma mieć powoli i drogo.
> nikt nie mówi, że ma być dobrze ;)
Biorąc pod uwagę, że istotna część kupujących zakłada bezpośrednie
wykorzystywanie np. wbudowanej lampy błyskowej, wniosek jak wyżej
jest IMO oczywisty.
To nie Ty (ani ja) będziesz decydował o tym co ma być na rynku,
tylko miliony tych co chcą szybko, tanio i w sporej części byle
jak. Mnie martwią raczej *zbędne* ograniczenia techniczne
(ukierunkowane na to, aby uprzednio wspomniani kupowali co
pół roku nowy aparat), niż Twoje oczekiwania żeby było
drogo i powoli :|
pzdr, Gotfryd
-
114. Data: 2009-08-20 21:26:37
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: de Fresz <d...@N...pl>
On 2009-08-20 17:33:50 +0200, JA <marb67[beztego]@bb.home.pl> said:
>>> Pod warunkiem, że zdążyłeś go zrobić.
>>
>> No to tracisz jeden dzień, a nie cały wyjazd.
>
> W przypadku wyżej była mowa o stracie jednego filmu konkretnie 55
> kłapnięć migawką, a nie np. 500. (chyba, że aparat był zwalony, a ta
> przypadłość jest ponadsystemowa)
W czasach analogu nie należały do rzadkości osoby, które z
3-tygodniowego wyjazdu przywoziły jeden film, góra 2*. Koszty, te
sprawy.
* co jakoś zupełnie nie oznaczało, że były to same perełki.
--
Pozdrawiam
de Fresz
-
115. Data: 2009-08-20 22:08:37
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"JA" <marb67[beztego]@bb.home.pl> napisał:
>
> >> Gdybyś dzisiaj wziął ze sobą jakościowy odpowiednik zenita to co?
> >>
> > Zastanawiam się co może być dzisiaj jakościowym odpowiednikiem Zenita
> > (domyślam się, że chodzi o jakość wykonania) - jakiś kompakt Yakumo czy
> > Pentagram?
> Nie mam pojęcia. Zapytanie raczej retoryczne.
> >
> >> Zapewne miałeś w rękach nie jeden aparat, zapewne fotografowałeś wiele
> >> różnym sprzętem. Czy dowolny japoński aparat ze średniej półki cenowej,
> >> jaki miałeś, zrobił Ci kiedyś podobnego zonka jak ten zenit?
> >>
> >
> > Nie - nigdy.
> No właśnie.
>
> > Ale... cały czas nie wiem, do czego zmierzasz - bo jeśli chcesz wykazać,
że
> > aparat cyfrowy też może w czasie robienia zdjeć ulec uszkodzeniu, to
> > wyważasz otwarte drzwi - jestem w pełni świadomy tego faktu.
> Absolutnie nie to. Bo psuje się wszystko.
> Raczej fakt, że podałeś jako przykład wady celuloidu jako takiego,
> zerwaną perforację w aparacie marki zenit.
Chyba coś Coi się pokręciło i zupełnie nie zrozumiałeś moich intencji. Po
prostu gdy ktoś wspomniał, że w aparatach analogowych zdarzało się zerwanie
perforacji - opisałemwięc przypadek takiego zerwania który mi się kiedyś
przytrafił. Absolutnie nie miało to an celu wykazywania większej awaryjności
jednej lub drugiej technologii.
> Uważam, że prawdopodobieństwo padu sprzętu (aparat, obiektyw, karta)
> jest takie samo jak padu sprzętu niegdysiejszego. Szczerze to skłaniam
> się ku tezie, że większe z racji zalewu rynku nie przyzwoicie tanim
> sprzętem.
>
Nie odnoszę wrażenia aby typowy aparat cyfrowy był tańszy niż kilkanaście
lat temu jego analogowy odpowiednik (wtedy też mnóstwo tanich kompaktów
produkowano). A która technologia niesie za sobą większe prawdopodobieństwo
awarii - nie podejmuję się porównywać - nie mam niezbędnych danych.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
116. Data: 2009-08-20 22:42:09
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "adam" <j...@o...maile.com>
Użytkownik "JA" napisał
>> Potem nastał czas cyfry (o dzięki Ci Boże i Nikonie za Coolpixa 995) - od
>> tego czasu nie mam już problemów.
>> W czasach B&W było podobnie łatwo - całość można było zrobić samemu od A
>> do Z. Do momentu gdy się
> No bez przesady. A kolor to nie można?
> Robię wszystko sam. E-6, C-41, srebro. Proste jak budowa cepa, trzeba
> tylko chcieć. Powiększeń nie robię bo mi się nie chce, jak potrzebuję
> knota na papierze, to po prostu skanuję kliszę i oddaję plik do labu, ale
> jak bym musiał to też żaden problem.
_Teraz_ to żaden problem.
Moje przygody to koniec lat 80. Wtedy nie było tak łatwo i bawiłem się tylko
w B&W. O ile pamiętam to zrobienie calego procesu w kolorze było nieco
droższe i bardziej skomplikowane niż dzisiaj.
>> człowiekowi nie zamarzyły lepsze materiały. Do dziś pamiętam dymanie na
>> Foksal w Wawie gdzie był jedyny lab robiący proces T-Maxa.
> Przecież to zwykły cz-b zimny proces. Co w tym trudnego?
Nie pamiętam - to był 1990-91 r. Obleciałem kilka punktów i odesłali mnie na
Foksal (kurcze, nawet nie pamietam co tam było, chyba Agencja Fotograficzna
?). W Wawie był chyba jeszcze drugi punkt, który robił TMaxa, poza nimi nic.
Pewnie chemia była droga, może w stulitrowych beczkach ; )
>> Dlatego jak słyszę jak ktoś wyrzeka na tą technologię to mam wrażenie, że
>> albo popieprzył leki, albo zwapniał mu mózg ; )
> Nie bierzesz pod uwagę, tego, że ten ktoś ze zwapniałym mózgiem, może
> oczekiwać czegoś więcej, niż tylko szybkiego www, lub pockshota?
> Jak ma być szybko tanio i byle jak, to też biorę dslr-a. Jak ma mi się
> podobać to biorę srajtaśmę. Także wyeliminowałem cały łańcuch pośredników
> poza producentem chemii i filmów. Ale jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby
> Tetenal czy Fuji dali ciała.
Niesłusznie zakładasz (tak mi się wydaje), że mam złe zdanie o ludziach
robiących na kliszy.
Jest wręcz przeciwnie - nawet zazdroszczę tego, że ktoś ma czas, pasję i
energię żeby zająć się klasycznym procesem. Nie wspominając o ludziach,
którzy nie schodzą poniżej MF. Chciałbym tak ale nie mam czasu. Dodam iż
doceniam to co daje klisza ponieważ często oglądam fotografie, które
dostarczają niuansów jakich cyfra w wydaniu FF jeszcze nie dostarcza (może
bez mistrzowskiej obróbki).
Jeszcze niespełna rok temu brałem pod uwagę przejście na analog ale po
rozważeniu nakladów finansowych i czasowych jakie musiałbym ponieść,
stwierdziłem, że teraz mi się to nie opłaca i bardziej będzie mi to kulą u
nogi niż radością.
Zaś wspomniany pacjent - facet, który pluje żółcią na syfrę "bo tak",
pozostaje tylko pacjentem z niewłaściwym dawkowaniem albo w przedzień
wynalezienia leku kojącego dolegliwość ; ) To czego oczekuje jest w tym
przypadku wtórne.
Zgadzam się z tym co poniżej dodał Andrzej - środki dostosowuje się do
oczekiwań. Można dyskutować czy w konkretnym przypadku lepsza byłaby ta czy
inna technologia, ale nie ma sensu kruszyć kopii o to, która technologi
rzondzi ; ) Równie dobrze można się spierać co będzie lepsze do
przeciągnięcia naczepy - Pudzian czy ciągnik siodłowy ; )
Mnie się jedynie skojarzyły własne przygody ponieważ po kilku takich
przerzuciłem się na analogową małpę do niewymagającej dokumentacji, a
dopiero cyfra pozwoliła mi na komfortową pracę.
Co oczywiście nie oznacza iż jest to uniwersalny argument przeciwko kliszy
; )
adam
-
117. Data: 2009-08-20 22:55:30
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "awygo2" <a...@g...pl>
Użytkownik "Polon" <P...@o...pl> napisał w wiadomości
news:h6gusg$9jl$1@news.onet.pl...
> Kiedys mialem sklep z komputerami i takim gosciom jak Czarek po prostu
> oddawalo sie kase, zabieralo komputer z zawsze cos bylo nie tak i
> zacieralo rece z uciechy, ze ma to sie juz za soba.
I to pewnie jest przyczyna, dla której już nie masz tego sklepu. Na
szczęście.
Poszukaj takiego zestawu w sklepie, zobacz ile kosztuje i zastanów się: czy
za taką kasę nie masz prawa oczekiwać, że sprzęt będzie sprawny? A z
cyfrówkami zawsze jest coś nie tak, choćby pod względem ostrości. Nie
fotografowałeś analogami, więc nie masz pojęcia czego można (a nawet należy)
oczekiwać od sprzętu, który nazywa się jednak aparatem fotograficznym.
P.S.
Nie daj się zwieść temu nickowi. "Awygo2" to nadal "awygo", ze wszystkimi
paskudnymi dla Ciebie konsekwencjami.
-
118. Data: 2009-08-21 08:41:29
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-21 00:08:37 +0200, "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl> said:
>> Absolutnie nie to. Bo psuje się wszystko.
>> Raczej fakt, że podałeś jako przykład wady celuloidu jako takiego,
>> zerwaną perforację w aparacie marki zenit.
>
> Chyba coś Coi się pokręciło i zupełnie nie zrozumiałeś moich intencji. Po
> prostu gdy ktoś wspomniał, że w aparatach analogowych zdarzało się zerwanie
> perforacji - opisałemwięc przypadek takiego zerwania który mi się kiedyś
> przytrafił. Absolutnie nie miało to an celu wykazywania większej awaryjności
> jednej lub drugiej technologii.
A to w takim razie przepraszam.
Widać faktycznie źle zrozumiałem Twoje intencje.
>
>> Uważam, że prawdopodobieństwo padu sprzętu (aparat, obiektyw, karta)
>> jest takie samo jak padu sprzętu niegdysiejszego. Szczerze to skłaniam
>> się ku tezie, że większe z racji zalewu rynku nie przyzwoicie tanim
>> sprzętem.
>>
> Nie odnoszę wrażenia aby typowy aparat cyfrowy był tańszy niż kilkanaście
> lat temu jego analogowy odpowiednik (wtedy też mnóstwo tanich kompaktów
> produkowano). A która technologia niesie za sobą większe prawdopodobieństwo
> awarii - nie podejmuję się porównywać - nie mam niezbędnych danych.
Ja też nie mam niezbędnych danych, przypuszczam, że nikt ich nie ma.
Dla tego napisałem, że skłaniam się ku tezie.
Być może wynika ona z tego, że w zamierzchłych czasach informacje o
problemach stricte technicznych, nie docierały do mnie jak obecnie
tematy typu "jak uratować zdjęcia z padłej karty?"
Mnie w każdym razie nie dotknęła dotąd (odpukać), żadna z tych
dolegliwości. Ani pad sprzętu, ani karty, ani zerwany film. Na własną
prośbę i owszem.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
119. Data: 2009-08-21 09:00:21
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-08-21 00:42:09 +0200, "adam"
<j...@o...maile.com> said:
> Użytkownik "JA" napisał
>>> Potem nastał czas cyfry (o dzięki Ci Boże i Nikonie za Coolpixa 995) -
>>> od tego czasu nie mam już problemów.
>>> W czasach B&W było podobnie łatwo - całość można było zrobić samemu od
>>> A do Z. Do momentu gdy się
>> No bez przesady. A kolor to nie można?
>> Robię wszystko sam. E-6, C-41, srebro. Proste jak budowa cepa, trzeba
>> tylko chcieć. Powiększeń nie robię bo mi się nie chce, jak potrzebuję
>> knota na papierze, to po prostu skanuję kliszę i oddaję plik do labu,
>> ale jak bym musiał to też żaden problem.
>
> _Teraz_ to żaden problem.
> Moje przygody to koniec lat 80. Wtedy nie było tak łatwo i bawiłem się
> tylko w B&W. O ile pamiętam to zrobienie calego procesu w kolorze było
> nieco droższe i bardziej skomplikowane niż dzisiaj.
Było droższe i bardziej skomplikowane od cz-b. Ale tylko w naszym
pięknym nadwiślańskim kraju i krajach ościennych. Ze względu na
chroniczny brak materiałów. Końcem lat 80-tych w łazience robiłem zimny
proces pozytywowy fotoncolor na magnifaxie. Gorące procesy barwne są
znacznie prostsze i tak naprawdę wymagają tylko dobrego termostatu. A
już w owych latach były normalnie dostępne dla amatorów (w normalnych
krajach).
Gdybyśmy dzisiaj żyli w Korei Północnej. czy na Kubie to ciemnia
cyfrowa mogła by się okazać podobnie nie dostępna (gdybam) jak gorące
procesy barwne w PRL-u.
>
>>> człowiekowi nie zamarzyły lepsze materiały. Do dziś pamiętam dymanie
>>> na Foksal w Wawie gdzie był jedyny lab robiący proces T-Maxa.
>> Przecież to zwykły cz-b zimny proces. Co w tym trudnego?
>
> Nie pamiętam - to był 1990-91 r. Obleciałem kilka punktów i odesłali
> mnie na Foksal (kurcze, nawet nie pamietam co tam było, chyba Agencja
> Fotograficzna ?). W Wawie był chyba jeszcze drugi punkt, który robił
> TMaxa, poza nimi nic.
> Pewnie chemia była droga, może w stulitrowych beczkach ; )
TMaxa można moczyć w każdym wywoływaczu negatywowym. A skład D-76 i
D-23 są dostępne od nie pamiętam kiedy. Nawet Foton produkował ich
odpowiedniki. Pewnie w tych dwóch punktach był ktoś kto potrafi czytać
formułę i samodzielnie zestawić odczynniki i mu się chciało.
>
>>> Dlatego jak słyszę jak ktoś wyrzeka na tą technologię to mam wrażenie,
>>> że albo popieprzył leki, albo zwapniał mu mózg ; )
>> Nie bierzesz pod uwagę, tego, że ten ktoś ze zwapniałym mózgiem, może
>> oczekiwać czegoś więcej, niż tylko szybkiego www, lub pockshota?
>> Jak ma być szybko tanio i byle jak, to też biorę dslr-a. Jak ma mi się
>> podobać to biorę srajtaśmę. Także wyeliminowałem cały łańcuch
>> pośredników poza producentem chemii i filmów. Ale jeszcze mi się nie
>> zdarzyło, żeby Tetenal czy Fuji dali ciała.
>
> Niesłusznie zakładasz (tak mi się wydaje), że mam złe zdanie o ludziach
> robiących na kliszy.
No tak napisałeś. To co niżej napisałeś dopiero teraz.
> Jest wręcz przeciwnie - nawet zazdroszczę tego, że ktoś ma czas, pasję
> i energię żeby zająć się klasycznym procesem. Nie wspominając o
> ludziach, którzy nie schodzą poniżej MF. Chciałbym tak ale nie mam
> czasu. Dodam iż doceniam to co daje klisza ponieważ często oglądam
> fotografie, które dostarczają niuansów jakich cyfra w wydaniu FF
> jeszcze nie dostarcza (może bez mistrzowskiej obróbki).
> Jeszcze niespełna rok temu brałem pod uwagę przejście na analog ale po
> rozważeniu nakladów finansowych i czasowych jakie musiałbym ponieść,
> stwierdziłem, że teraz mi się to nie opłaca i bardziej będzie mi to
> kulą u nogi niż radością.
>
> Zaś wspomniany pacjent - facet, który pluje żółcią na syfrę "bo tak",
> pozostaje tylko pacjentem z niewłaściwym dawkowaniem albo w przedzień
> wynalezienia leku kojącego dolegliwość ; ) To czego oczekuje jest w tym
> przypadku wtórne.
>
> Zgadzam się z tym co poniżej dodał Andrzej - środki dostosowuje się do
> oczekiwań. Można dyskutować czy w konkretnym przypadku lepsza byłaby ta
> czy inna technologia, ale nie ma sensu kruszyć kopii o to, która
> technologi rzondzi ; ) Równie dobrze można się spierać co będzie lepsze
> do przeciągnięcia naczepy - Pudzian czy ciągnik siodłowy ; )
>
> Mnie się jedynie skojarzyły własne przygody ponieważ po kilku takich
> przerzuciłem się na analogową małpę do niewymagającej dokumentacji, a
> dopiero cyfra pozwoliła mi na komfortową pracę.
> Co oczywiście nie oznacza iż jest to uniwersalny argument przeciwko kliszy ; )
>
> adam
Tu sporu nie ma.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
120. Data: 2009-08-21 10:57:27
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "adam" <j...@o...maile.com>
Użytkownik "JA" napisał
>> _Teraz_ to żaden problem.
>> Moje przygody to koniec lat 80. Wtedy nie było tak łatwo i bawiłem się
>> tylko w B&W. O ile pamiętam to zrobienie calego procesu w kolorze było
>> nieco droższe i bardziej skomplikowane niż dzisiaj.
>
> Było droższe i bardziej skomplikowane od cz-b. Ale tylko w naszym pięknym
> nadwiślańskim kraju i krajach ościennych. Ze względu na chroniczny brak
> materiałów. Końcem lat 80-tych w łazience robiłem zimny proces pozytywowy
> fotoncolor na magnifaxie. Gorące procesy barwne są znacznie prostsze i tak
> naprawdę wymagają tylko dobrego termostatu. A już w owych latach były
> normalnie dostępne dla amatorów (w normalnych krajach).
> Gdybyśmy dzisiaj żyli w Korei Północnej. czy na Kubie to ciemnia cyfrowa
> mogła by się okazać podobnie nie dostępna (gdybam) jak gorące procesy
> barwne w PRL-u.
No właśnie.
Powiem tyle - stać mnie było jedynie na Krokusa (tego co wyglądał jak
odkurzacz), odkupionego od wkurwionej po rozwodzie sąsiadki. Zrobiła mu na
złość i sprzedała ciemnię za i tak niemałe pieniądze. O Magnifaxie mogłem
pomarzyć ; )
Papiery Ilforda podziwiałem co najwyżej na wystawie sklepu.
Teraz jest super. Praktycznie całość jest w zasięgu rozsądnego budżetu,
szczególnie przy zestawieniu z cyfrą, która np. na średniej półce niemal
bilansuje się z kompletem osprzętu do kliszy.
>>>> człowiekowi nie zamarzyły lepsze materiały. Do dziś pamiętam dymanie
>>>> na Foksal w Wawie gdzie był jedyny lab robiący proces T-Maxa.
>>> Przecież to zwykły cz-b zimny proces. Co w tym trudnego?
>>
>> Nie pamiętam - to był 1990-91 r. Obleciałem kilka punktów i odesłali mnie
>> na Foksal (kurcze, nawet nie pamietam co tam było, chyba Agencja
>> Fotograficzna ?). W Wawie był chyba jeszcze drugi punkt, który robił
>> TMaxa, poza nimi nic.
>> Pewnie chemia była droga, może w stulitrowych beczkach ; )
>
> TMaxa można moczyć w każdym wywoływaczu negatywowym. A skład D-76 i D-23
> są dostępne od nie pamiętam kiedy. Nawet Foton produkował ich
> odpowiedniki. Pewnie w tych dwóch punktach był ktoś kto potrafi czytać
> formułę i samodzielnie zestawić odczynniki i mu się chciało.
Tak, prawdopodobnie tak było.
Tyle, że pamiętam też jak wystartowały masowo pierwsze laby Kodaka, to też
był z tym problem.
>> Niesłusznie zakładasz (tak mi się wydaje), że mam złe zdanie o ludziach
>> robiących na kliszy.
>
> No tak napisałeś. To co niżej napisałeś dopiero teraz.
Wydaje mi się, że nie ale spierać się nie będę : )
Grunt że się wyjaśniło ; )
adam