eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.rec.foto.cyfrowaDyskusje o niczymRe: Dyskusje o niczym
  • Data: 2011-02-08 14:24:13
    Temat: Re: Dyskusje o niczym
    Od: "marek augustynski" <h...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > Mow do mnie jeszcze

    Zwróćcie proszę uwagę i miejcie to na względzie podczas całej lektury, że
    portret to rzecz tak samo prosta jak i skomplikowana. Jakkolwiek pewne
    odkrycia przypisane poszczególnym jego elementom mogą być prawdziwe, tak nie
    decydują o ostatecznym kształcie całego obrazu. Bardzo często zdarza się
    sytuacja, kiedy nasz sposób myślenia okazuje się kompletną klapą. Nie ma sensu
    traktować fotografii jako nauki ścisłej. Ja opisuję tu rzeczy i staram się
    robić to konkretnie. Jestem też przekonany do tego co piszę. Widzę jednak
    całość i to ona właśnie jest dla mnie sensem opisu. Posiadam doświadczenie
    ponieważ całe życie szkolę się w obserwacji ludzi, a ponad 10 lat w ich
    portretowaniu. Myślę o swoim zajęciu codziennie, w każdej chwili dnia i nocy.
    Jestem niebezpieczny. Widzę większość mniej lub bardziej precyzyjnego gadania
    w sposób intuicyjny. Nie chciałbym, żebyście wpadli w pułapkę dosłowności bo
    najpierw uznacie, że dobrze piszę, potem się zdezorientujecie, a na końcu
    zgłupiejecie. Ten tekst to nie izba przyjęć. Część czytelników,
    znających &#8222;strumień świadomości&#8221;, na pewno ogarnie temat, przetrawi go i
    wyniesie właściwe wnioski. Tym którzy nie czują się pewnie, poszukują
    początków, nie polecam lektury. I mówię to, po raz ostatni, z całą powagą.

    Zdjęcia, tak to chyba trzeba ująć, postanowiłem robić 11 lat temu. Z
    mniejszymi lub większymi wątpliwościami dotrwałem w tym postanowieniu do
    dzisiaj. Wątpliwości moje narastają, pulsują, atakują mnie znienacka lub
    uporczywie dręczą. Są one nieodłączną częścią, wybaczcie słowa, pracy
    twórczej. Radość, bo jej przebłyski też się zdarzają, jest czymś szczególnym w
    całym tym procesie. Nie do końca potrafię ogarnąć czy radość jest pozytywna
    czy negatywna i czy oznacza sukces czy porażkę. A może jest bez znaczenia?
    Najlepszym określeniem, dotykającym sedna, wydaje się być
    sformułowanie &#8222;radość przez łzy&#8221;. Jedno jest dla mnie pewne. Cokolwiek
    się
    robi trzeba być sobą i trzeba w to włożyć ogromną pracę. Trzeba przyznawać się
    przed lustrem do własnych porażek. Mówiąc wprost nie dawać dupy.

    Aby w jakiś sposób usystematyzować moje zmagania podzieliłem je na części.
    Jedynie pierwszą z nich, sięgającą okresu z przed 11 lat, jestem w stanie
    zaznaczyć chronologicznie. Pozostałe wyślizgują się ponieważ opisuję proces
    twórczy, a ten, jakkolwiek usytuowany w czasie tworzony jest z etapów
    zachodzących na siebie. Mało tego, nie do końca jestem przekonany czy są to w
    ogóle etapy i czy mogę je tak nazywać. Poszczególne myśli, pomysły, jakie
    pojawiały się w ciągu tych lat są płynne i wychodzą na światło dzienne jakby
    niezależnie od czasu. Żeby unaocznić wam o czym mówię posłużę się przykładem.
    Myśl A pojawiła się w 2001 roku. Skojarzyłem, że wtedy się pojawiła dopiero w
    2006. Czy mam zatem opisywać ją jako wynik przyszłości? Byłby to nonsens i
    nawet gdyby udało mi się ogarnąć ten stan w formie opisu, okazałby się on
    niezrozumiały.

    Pisząc o sobie będę posługiwał się przykładami fotografii, które sam
    wykonałem. Postawię się zarówno na pozycji twórcy jak i krytyka. Nie będę
    niczego ukrywał. Mając świadomość użytych środków opowiem wam o nich.
    Tajemnica nie istnieje dla mnie. Uważam, że jedynym celem tego typu tajemnicy
    byłoby schowanie za nią własnego beztalencia. Widzę niekiedy możliwość, aby w
    sposób cyniczny kazać myśleć widzom jak &#8222;bardzo uzdolniony jestem&#8221;.
    Typowe
    byłoby pokazywanie tak zwanych super fot, czyli zdjęć ładnych, dla których
    rozwinięta strona estetyczna jest warunkiem ich istnienia. Jako fotografujący
    nie jestem wolny od tego typu ciągot. Staram się jednak widzieć co robię i
    reagować zawczasu. Można porównać to zachowanie do masochizmu, bowiem jeśli
    fotografia jaką wykonałem oczarowuje mnie, muszę uwolnić się od tego
    oczarowania i zejść na ziemię. Nie jest to łatwe ani przyjemne. Jeszcze
    trudniej otrząsnąć się z szoku fotografii konceptualnej, przedstawionej w
    formie łamigłówki, rebusu, który widz powinien odczytać. Łańcuchy tutaj nie
    wystarczą, trzeba niestety sięgnąć po piłę spalinową. O ile zrozumienie strony
    estetycznej wiąże się z czasowym unieruchamianiem z podniecenia drżących rąk,
    o tyle strona merytoryczna wymaga dobrowolnego i własnoręcznego ścinania
    głowy. Zdobycie się na taki krok, w świecie ludzi normalnych, odczytane będzie
    jako szajba ponieważ systematyczny i jednolity rozwój jest oceniany jako
    największa wartość. Człowiek rozwijający się nie może nagle, z dnia na dzień,
    twierdzić czegoś co dnia poprzedniego nie przeszłoby mu przez gardło. Nie może
    on odrzucać swoich dokonań od tak. Byłoby to równoznaczne z twierdzeniem, że
    dwa razy dwa nie równa się cztery.

    Koncept, bo o nim będę chwilę pisał, to moje myślenie przełożone na obraz. Czy
    myślenie to jest jasne i w sposób jasny dla mnie wynika z obrazu jaki tworzę?
    Jeśli tak, to po co tworzę ten obraz? Czy mam, za przeproszeniem, onanizować
    się swoją wiedzą i szukać jej potwierdzenia we własnej twórczości? Co to w
    ogóle ma być? Czy jeśli nie zostanę zrozumiany mam objaśniać światu, aby ten
    mnie zrozumiał? Przecież to nawet nie jest śmieszne. Gdyby wspomniane
    łamigłówki były również łamigłówkami dla mnie, to rozumiem. Ale jeśli są jasne
    jaki jest ich sens?
    Czyli co? Muszę, widząc oczywistość tworu, odrzucić go choćby nie wiem jak
    mądry był i choćby nie wiem jak mądry byłbym ja. Muszę &#8222;obciąć sobie
    głowę&#8221;.
    Jeśli nie stworzę czegoś co mnie przerasta znajdę się w martwym punkcie i nic
    z tego co robię nie będzie mnie cieszyć. Tak naprawdę jedyna rzecz za jaką
    gonię to moja niewiedza i nieumiejętność, brak zdolności, brak wyczucia,
    ciągły brak wszystkiego.

    Zapytacie wobec tego jak mogę robić to co robię? Każde zdjęcie jakie zrobiłem
    i jakie uważałem za dobre było przeze mnie niezrozumiałe. Później okazywało
    się, że odkrywałem jego tajemnicę i tym samym przestawałem je za takowe
    uważać. Jest to z resztą naturalny proces, podejrzewam, znany każdemu twórcy.
    Szczególnie jest on odczuwalny w pierwszym okresie działalności. Później bywa
    różnie. Dla mnie ważne jest i to właśnie chciałbym wam przekazać, aby nigdy
    nie zatrzymywać się w miejscu. Domagam się od siebie całkowitej i
    bezwarunkowej kapitulacji jeśli kiedykolwiek pomyślę, że coś jest skończone.

    Fotografie jakie tu zobaczycie opiszę na tyle na ile potrafię i na tyle na ile
    uważam za stosowne. Nie chcę brnąć w absurd i stwarzać wrażenia, że obraz to
    jakaś układanka, którą da się do końca przedstawić. Nie da się. Nie wyklucza
    to jednak jej jasności i całkowitej transparentności dla samego twórcy.

    Aby zakończyć wprowadzenie powiem, że nie lubię zdjęć jakie wykonałem.
    Podejrzewam brak talentu. Mam również świadomość, że fotografia nie jest
    specjalnie ambitnym zajęciem i trzeba być do pewnego stopnia ograniczonym, aby
    się nią zajmować. Sztuka musi być darem dającym możliwość komunikowania się
    ducha ze światem żywych ludzi. Fotografia jest błaha, głupia i nie daje według
    mnie możliwości przekazu duchowego. Nie jest ona procesem trwającym w czasie,
    a jedynie wyrywkową rejestracją rzeczywistości. Wiem, że istnieje uczucie
    odczuwalne jako siła spływająca na człowieka i przepełniająca go. Uczucie to
    wchodzi do ciała i wędruje po całym wnętrzu. Emanuje i sprawia, że inni ludzie
    są zaczarowani. Stają się oni poddanymi, masą o charakterze widza. Wiedzą,
    patrząc na dar, że go nie posiadają. Osoba obdarzona darem ma władzę nad
    innymi ludźmi i wie o tym. Wie również, że wszystko poza nim jest bez
    znaczenia. Jak fotograf ma czymkolwiek emanować, gdzie jego władza? Przecież
    jest on jedynie kimś wykonującym obrazki za pomocą aparatu. Człowiek
    wykonujący zdjęcia może emanować, ale co to ma wspólnego z fotografią? Nie
    jest do niej potrzebna szczególnie rozwinięta wyobraźnia. Może zauważyliście
    jakimi ludźmi byli i są malarze. Czytając wypowiedzi, biografie wielu z nich
    odnoszę wrażenie obcowania z wielkimi umysłami, ludźmi nieprzeciętnymi,
    filozofami. Nie wiem czemu, ale słuchając nawet Cartier Bressona mam poczucie
    jakbym słyszał idiotę. Dochodzę do tragicznego wniosku, że bycie idiotą jest
    podstawą bycia fotografem.

    marek

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: