eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programming › [newbie] Test porównawczy języków programowania
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 402

  • 331. Data: 2011-01-17 14:03:35
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Jan 17, 12:17 pm, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >
    > >Wiele razy przychodziłem do lekarza z przeziębieniem i nie dostawałem
    > >antybiotyku.
    > >Lekarze wielokrotnie pomogli mi i innym z mojego otoczenia.
    > >Jak patrzyłem na drogę, po której poruszały się pojazdy, których
    > >prowadzący zobowiązani byli do posiadania prawa jazdy, to w ogromnej
    > >większości przypadków nie wydarzał się na niej żaden wypadek.
    > >Widziałem wiele certyfikowanych samolotów pilotowanych przez
    > >certyfikowanych pilotów, a nawet sam parę razy leciałem, a katastrofy
    > >lotniczej nigdy nie widziałem.
    >
    > Dzięki, że upewniłeś mnie, że dobrze zrobiłem zaprzestając dyskusji.

    Ale też tak myślałem, że jak w tym samym postingu dam linki do badań
    naukowych, to wytniesz ten kawałek z kontekstu i się do niego
    odniesiesz.
    Oczywiście w tej sytuacja dlasza dyskusja nie ma sensu.
    Pa.


  • 332. Data: 2011-01-17 14:07:17
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Tomasz Kaczanowski <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl>

    Andrzej Jarzabek pisze:
    >>> Odpowiem cytatem ze strony: "50% badanych uważa, że są one skuteczne w
    >>> leczeniu grypy, a 38% - że są skuteczne w leczeniu przeziębienia.
    >>> Ponad połowa Polaków (63%) uważa, że antybiotyki zabijają wirusy."
    >>> Daje to pewne wyobrażenie tego, co by się działo, gdyby antybiotyki
    >>> były dostępne bez recepty.
    >> Działo by się dokładnie to samo co się dzieje, bo lekarze przepisują je
    >> na zwykłe infekcje wirusowe. Więc po co podnosić larum?
    >
    > Dokładnie (z dokładnością +-1%) w 50% przypadków grypy, 38% przypadków
    > przeziębień, i ogólnie w 63% przypadków infekcji wirusowych?

    Niekoniecznie, raczej część osób by się zastanowiło bardziej - teraz
    ufają lekarzowi, bo ten w końcu ma licencję... I uwaga - znowu - nie
    piszę, że jakiekolwiek licencje są niepotrzebne, tylko niektóre są
    nieuzasadnione finansowo - nie dają więcej wiedzy osobie zatrudniającej
    niż zwykły dyplom uczelni, utrzymywanie jest kosztowne, a dodatkowo
    nierzadko tworzą się kasty (patrz prawnicy w Polsce, albo lekarze w Polsce).




    --
    Kaczus
    http://kaczus.republika.pl


  • 333. Data: 2011-01-17 14:40:27
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Jan 17, 2:07 pm, Tomasz Kaczanowski
    <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl> wrote:
    > Andrzej Jarzabek pisze:
    >
    > > Dokładnie (z dokładnością +-1%) w 50% przypadków grypy, 38% przypadków
    > > przeziębień, i ogólnie w 63% przypadków infekcji wirusowych?
    >
    > Niekoniecznie, raczej część osób by się zastanowiło bardziej - teraz
    > ufają lekarzowi, bo ten w końcu ma licencję...

    Przecież oni wierzą, że antybiotyki leczą choroby wirusowe nie
    dlatego, że wierzą lekarzowi, tylko dlatego, że są ignorantami. Nic im
    z zastanawiania się nie przyjdzie.

    > I uwaga - znowu - nie
    > piszę, że jakiekolwiek licencje są niepotrzebne, tylko niektóre są
    > nieuzasadnione finansowo -

    No popatrz. Ja uważam dokładnie tak samo.

    > nie dają więcej wiedzy osobie zatrudniającej
    > niż zwykły dyplom uczelni,

    Dają jednak sporo więcej.

    Po pierwsze mogą gwarantować jakąś tam praktykę: argument o
    zapominaniu i nie stosowaniu umiejętności stosuje się tym bardziej do
    kogoś, kto tylko skończył uczelnię, niż do kogoś, kto przez kilka lat
    praktykował pod nadzorem.
    Po drugie można sobie mówić co się chce o wzajemnie kryjących się
    kolesiach, ale jednak licencję znacznie łatwiej odebrać niż dyplom (a
    nikt przecież nie zagwarantuje, że jak się zacznie pod uwagę
    odbieranie dyplomów za błędy, to absolwenci też nie będą się kryć
    nawzajem).
    Po trzecie można wprowadzić konieczność okresowego odnawiania
    uprawnień zawodowych, z dyplomem uczelni trudniej.
    W końcu właśnie w kontekście programistów jest to trochę overkill:
    uczelnie mają różne poziomy i uczą różnych rzeczy, większość
    absolwentów "informatyki" nigdy nie będzie pisać oprogramowania
    mission-critical. Prościej i praktyczniej wymagać do tego akurat
    specjalnych uprawnień, niż zmieniać cały system.


  • 334. Data: 2011-01-17 14:51:56
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Tomasz Kaczanowski <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl>

    Andrzej Jarzabek pisze:

    >> I uwaga - znowu - nie
    >> piszę, że jakiekolwiek licencje są niepotrzebne, tylko niektóre są
    >> nieuzasadnione finansowo -
    >
    > No popatrz. Ja uważam dokładnie tak samo.
    >
    >> nie dają więcej wiedzy osobie zatrudniającej
    >> niż zwykły dyplom uczelni,
    >
    > Dają jednak sporo więcej.

    Tylko, gdy liczba licencji jest niewielka, gdy powszechnieje już nie.


    > Po pierwsze mogą gwarantować jakąś tam praktykę: argument o
    > zapominaniu i nie stosowaniu umiejętności stosuje się tym bardziej do
    > kogoś, kto tylko skończył uczelnię, niż do kogoś, kto przez kilka lat
    > praktykował pod nadzorem.
    > Po drugie można sobie mówić co się chce o wzajemnie kryjących się
    > kolesiach, ale jednak licencję znacznie łatwiej odebrać niż dyplom (a
    > nikt przecież nie zagwarantuje, że jak się zacznie pod uwagę
    > odbieranie dyplomów za błędy, to absolwenci też nie będą się kryć
    > nawzajem).


    Właśnie - działa to, tylko do momentu, gdy się upowszechnia, później
    jakość bedzie taka sama jak w przypadku dyplomów.


    > Po trzecie można wprowadzić konieczność okresowego odnawiania
    > uprawnień zawodowych, z dyplomem uczelni trudniej.

    No i co to da, po za tym, że będzie mniej specjalistów na rynku, dla
    mnie okresowo, póki pracuję to może i lepiej, ale jak będę na emeryturze
    i będę klientem to już niekoniecznie dobrze - bo drożej.


    > W końcu właśnie w kontekście programistów jest to trochę overkill:
    > uczelnie mają różne poziomy i uczą różnych rzeczy, większość
    > absolwentów "informatyki" nigdy nie będzie pisać oprogramowania
    > mission-critical. Prościej i praktyczniej wymagać do tego akurat
    > specjalnych uprawnień, niż zmieniać cały system.


    W jakiej firmie widziałeś mission-critical powierzane żółtodziobom bez
    doświadczenia?


    --
    Kaczus
    http://kaczus.republika.pl


  • 335. Data: 2011-01-17 21:40:49
    Temat: Re: Test porównawczy jezyków programowania
    Od: Sebastian Kaliszewski <s...@r...this.informa.and.that.pl>

    Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Sebastian Kaliszewski"
    >>>> Człowiek bierze udział w wypadku raz na 1.5mln przebytych km (a średnio
    >>>> śmierć w wypadku wypada raz na ok 8mln km). Typowy polski kierowca w
    >>>> ciągu roku przejeżdża ok 15 tyś km (tak wychodzi). Czyli pi*drzwi
    >>>> wypadek (kolizja w której są ranni) wypada... raz na 100 lat.
    >>> Pytanie kontrolne - jesteś ubezpieczony? Od czegokolwiek?
    >> A co to ma do rzeczy czy ja jestem?
    >
    > Chyba nie głosisz poglądów niezgodnych z tym, co robisz, nieprawdaż?
    > A może jesteś hipokrytą?

    Wyciąłeś resztę wypowiedzi zmieniając jej sens. Chcesz się bawić na
    poziomie przedszkola? To baw się sam...

    \SK
    --
    "Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
    --
    http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)


  • 336. Data: 2011-01-17 21:46:07
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Sebastian Kaliszewski <s...@r...this.informa.and.that.pl>

    Michoo wrote:
    > W dniu 14.01.2011 10:08, Sebastian Kaliszewski pisze:
    >> Therac-25 operators had become accustomed to
    >> frequent malfunctions that had no untoward consequences for the patient.
    > Sprzęt zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i nikt nie sprawdza
    > dlaczego? Wszyscy uważają że "frequent malfunctions" to nic specjalnego
    > i przechodzą nad tym do porządku dziennego? Sorry ale to tutaj leży błąd

    Przeczytaj w końcu podany tekst zamiast pisać tu swoje opowieści
    wskazujące tylko że nie masz pojęcia o czym gadasz.

    > a nie w certyfikacji programisty. Nawet programista z certyfikatem może
    > popełnić błąd. A tu stado ludzi z certyfikatami (bo inaczej by nie
    > projektowali/sprzedawali/obsługiwali tej maszyny) olało sprawę bo "had
    > no untoward consequences for the patient" - no więc któryś z błędów
    > jednak miał.

    Przeczytaj, leniu, w końcu podany w tym wątku tekst, zamiast popisywać
    się niewiedzą.

    Błąd zgłaszany przez maszynę nie miał nic wspólnego z zaistniałą
    rzeczywiście sytuacją. Instrukcja przewidywałą sprawdzenie dostarczonej
    dawki (na konsoli) i kontynuację terapii jeśli dawka jest niekompletna.


    pzdr
    \SK
    --
    "Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
    --
    http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)


  • 337. Data: 2011-01-17 21:58:19
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 17/01/2011 14:51, Tomasz Kaczanowski wrote:
    > Andrzej Jarzabek pisze:
    >
    >>> nie dają więcej wiedzy osobie zatrudniającej
    >>> niż zwykły dyplom uczelni,
    >>
    >> Dają jednak sporo więcej.
    >
    > Tylko, gdy liczba licencji jest niewielka, gdy powszechnieje już nie.

    To już jest zależne od specyfiki danego zawodu i tego, na co certyfikuje
    certyfikat. W przypadku akademii medycznej znaczna część absolwentów
    stara się zdobyć licencję lekarza, a dodatkowo jest ważny interes
    społeczny, żeby był duży dostęp do usług medycznych, więc lekarzy jest
    stosunkowo dużo (w stosunku do absolwentów akademii medycznej) - również
    w krajach, gdzie zapisuje się mniej antybiotyków, gdzie jest więcej
    procesów o błąd lekarski itd.

    Z drugiej strony na projektantów elektrowni atomowych jest zapewne
    mniejsze zapotrzebowanie, a też nie ma uczelni kształcącej do właśnie
    takiego zawodu, więc można założyć, że uprawnień do tego też jest
    wyrabianych odpowiednio mniej.

    W przypadku informatyki, jak pisałem, absolwentów różnych uczelni jest
    mnóstwo, dość często reprezentują słaby poziom, a nie ma potrzeby, żeby
    jakieś duże rzesze z nich były certyfikowane do tworzenia systemów
    mission critical.

    >> Po drugie można sobie mówić co się chce o wzajemnie kryjących się
    >> kolesiach, ale jednak licencję znacznie łatwiej odebrać niż dyplom (a
    >> nikt przecież nie zagwarantuje, że jak się zacznie pod uwagę
    >> odbieranie dyplomów za błędy, to absolwenci też nie będą się kryć
    >> nawzajem).
    >
    > Właśnie - działa to, tylko do momentu, gdy się upowszechnia, później
    > jakość bedzie taka sama jak w przypadku dyplomów.

    No więc właśnie nie - bo nawet przy dużym upowszechnieniu ci najgorsi
    jednak tracą uprawnienia, a dyplomów nie.

    >> Po trzecie można wprowadzić konieczność okresowego odnawiania
    >> uprawnień zawodowych, z dyplomem uczelni trudniej.
    >
    > No i co to da, po za tym, że będzie mniej specjalistów na rynku, dla
    > mnie okresowo, póki pracuję to może i lepiej, ale jak będę na emeryturze
    > i będę klientem to już niekoniecznie dobrze - bo drożej.

    Będziesz miał lepszą emeryturę, to Cię będzie stać. :)

    Przy czym takiej emerytury, na której decydujesz, kto będzie tworzył
    sytstemy mission-critical, to można tylko pozazdrościć :)

    >> W końcu właśnie w kontekście programistów jest to trochę overkill:
    >> uczelnie mają różne poziomy i uczą różnych rzeczy, większość
    >> absolwentów "informatyki" nigdy nie będzie pisać oprogramowania
    >> mission-critical. Prościej i praktyczniej wymagać do tego akurat
    >> specjalnych uprawnień, niż zmieniać cały system.
    >
    > W jakiej firmie widziałeś mission-critical powierzane żółtodziobom bez
    > doświadczenia?

    Ale dlaczego to, co ja widziałem, miałoby być reprezentatywne? W
    przykładzie z tym bimem do napromieniowania raka jak zrozumiałem w
    firmie, która produkowała wysoce specjalizowaną aparaturę medyczną
    pracował tylko jeden programista - podobno bez doświadczenia, ale
    zatrudniać musiał go w związku z tym ktoś, kto nie był w stanie ocenić
    jego umiejętności. Ja np. w takiej firmie nigdy nie pracowałem, nie
    pracowałem też nigdy np. w firmie, która robi oprogramowanie do
    samochodów, samolotów czy elektrowni.


  • 338. Data: 2011-01-17 21:59:16
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Sebastian Kaliszewski <s...@r...this.informa.and.that.pl>

    Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>>> Dlatego w a nie nie masz materia u do por wnania.
    >>>> Nie no, bez przesady, jest co najmniej kilka p aszczyzn do por wnania.
    >>>> Po pierwsze mamy por wnanie skuteczno ci os b oferuj cych us ugi
    >>>> terapii w przyadku certyfikowanych lekarzy (kt rzy, owszem, czasem
    >>>> pope niaj b dy) i us ug "medycyny alternatywnej".
    >>> W ten spos b por wnujesz jab ka z gruszkami. To tak jakby chcia
    >>> sprawdzi efekt wprowadzenia certyfikat w dla programist w poprzez
    >>> por wnanie jako ci program w pisanych przez certyfikowanych
    >>> programist w z rze bami z lodu robionymi przez amator w na konkursach.
    >> Nie ma takiej analogii. W przypadku lekarza i szarlatana po pierwsze
    >> obydwaj twierdzą, że leczą, po drugie pacjent na podstawie usługi
    >> którą sam odbiera nie ma podstaw do stwierdzenia, że jeden z nich mówi
    >> nieprawdę.
    >
    > Nie. Mamy porównywać skuteczność certyfikatu, a nie róznych metod.
    > To czy certyfikowanie programistów wpłynie na ich znajomość Worda mnie
    > nie interesuje.
    >
    >>>> Pacjent, kt ry sam nie zna
    >>>> si na medycynie, mmia by spore problemy z odr nieniem prawdziwych
    >>>> lekarzy od szarlatan w.
    >>> A w tej chwili nie ma? Tyle, e musi wybiera spo r d certyfikowanej
    >>> masy, w kt rej wszyscy wzajemnie kryj swoje ty ki.
    >> Wybiera spośród certyfikowanej masy na ogół jednak prawdziwych lekarzy
    >> proktykujących prawdziwą medycynę.
    >
    > Często w sposób urągający wszelkim standardom. Ale na to nie masz
    > wpływu, bo oni są certyfikowani.


    A dlaczego nieby nie masz woływu? Albo jaki większy wpływ maiałbyś gdyby
    nie byli?

    >
    >>>> Bo przecie sens certyfikacji nie jest taki, e "prawdziwy lekarz" z
    >>>> certyfikatem jest lepszy od "prawdziwego lekarza" bez certyfikatu,
    >>>> tylko e jak nie ma certyfikat w i ka dy mo e si nazwa "lekarzem",
    >>>> to wielu pacjent w b dzie mia o problemy z odr nieniem "prawdziwych
    >>>> lekarzy" od kolesi, kt rzy tylko twoerdz , e nimi s .
    >>> Brawo. W a nie odkry e problem asymetrii informacyjnej.
    >>> Tyle e, niestety, certyfikacja sama w sobie niczego nie rozwi zuje.
    >> W jakim sensie "niczego nie rozwiązuje"?
    >
    > W normalnym. Nie powoduje, że nagle masz dobrych lekarzy.

    Udowodnij.

    Uwaga: Podanie tego jako korwinistycznego dogmatu nie jest dowodem.

    >
    >> Zmienia prawdopodobieństwa,
    >> owszem, nie w ten sposób, że robi się z nich zero i sto procent, ale
    >> jednak zmienia.
    >
    > Przenosząc równocześnie akcenty gdzie indziej.
    >
    >> Żeby być lekarzem trzeba skończyć studia, zdać egzaminy i nie
    >> praktykować zbyt rażąco sprzecznie ze sztuką i wiedzą medyczną.
    >
    > "Zbyt rażąco sprzecznie". Raczysz żartować, prawda?

    A co w tym takiego żartobliwego?

    >
    >> Owszem, jak bardzo rażąco sprzeczna ta praktyka musi być, żeby utracić
    >> uprawniea w systemie z uprawnianiemi zależy od tego, jak sprawnie
    >> działa system, i owszem, można się zgodzić, że w Polsce nie działa on
    >> najlepiej, ale to nie znaczy, że nie działa w ogóle. W systemie bez
    >> certyfikacji każdy może twierdzić, że jest lekarzem, nawet jeśli
    >> niczego nie wie, niczego nie umie, a to co robi nie ma kompletnie nic
    >> wspólnego z medycyną. I w związku z tym w takim systemie 9 na 10,
    >> twierdzących, że są lekarzami, będzie właśnie takimi szarlatanami,
    >> których skuteczność będzie na poziomie placebo.
    >
    > Ale zdajesz sobie sprawę, że certyfikacja lekarzy nie zapobiega
    > "leczeniu" przez homeopatów? Ba, certyfikacja lekarzy nie zapobiega
    > homeopatyzowaniu pacjentów nawet przez certyfikowanych lekarzy!
    > I nie ma takiej siły, która nakaże klientowi zachowywać się racjonalnie.

    Ale co to ma do rzeczy?

    >
    >>>> r ne szko y medycyny", to wi kszo pacjent w nie b dzie kompetentna
    >>>> eby odr ni skuteczn , naukow medycyn od szarlatanerii i
    >>>> szama stwa.
    >>> I dlatego w a nie certyfikowani lekarze wcale nie daj antybiotyk w przy
    >>> byle kaszlu, prawda? Bo przecie s tacy certyfikowani i zajefajni.
    >> Dlatego pacjenci, którzy przychodzą z kaszlem do lekarza znacznie
    >> rzadziej z powodu tego kaszlu umierają albo kończą z powikłaniami niż
    >> pacjenci, którzy przychodzą z tym do kogoś bez licencji medycznej.
    >
    > Ale masz jakieś wsparcie?
    > Bo o ile mogę się zgodzić, że leczenie "bioprądami" raka jest szkodliwe
    > dla pacjenta, bo w ten sposób odwodzi się go od rzeczywistej terapii, o
    > tyle stwierdzenie, że leczenie byle kaszlu antybiotykiem nie jest
    > szkodliwe jest dość śmiałe.

    Ale ilość pacjentów, którzy nie czują się leczeni jeśli nie zostanie im
    przepisany antybiotyk jest wystarczająco duża by utrzymywać lekarz
    przepisujących im te antybiotyki.


    >> Ja zresztą też mogę zaserwować anegdotkę: dziecko kaszlało i miało
    >> gorączkę, ale nie udało się go zapisać w szybkim terminie do lekarza,
    >> więc obejrzała je tylko pielęgniarka i powiedziała, że to wirus i nie
    >> należy przepisywać antybiotyków. Ponieważ akurat wyjeżdżało i były
    >> święta, to certyfikowanego lekarza mogło zobaczyć dopiero kilka dni
    >> później, co spowodowało, że zaraziło kilka następnych osób, chorowało
    >> w święta, nie mogło się bawić z dziećmi krewnych, do których
    >> specjalnie po to pojechało, żeby ich też nie zarazić. Certyfikowany
    >> lekarz przepisał antybiotyk, który - surprise, surprise - pomógł
    >> znakomicie.
    >
    > A wujek Staszek nie wysłał listu i dwa tygodnie później padła mu krowa.

    Acha, ty wiesz lepiej od lekarza.

    Każdy Polak zna się na medycynie, ekonomii i architekturze...


    >>>> strat pieni dzy i czasu. I poniewa te wszystkie certyfikaty jednak
    >>>> istniej , przyjmijmy jednak, e ustawodawca w tym kraju, jak i we
    >>>> wszystkich cywilizowanych krajach wiata, wychodzi z za o enia, by
    >>>> mo e popartego nieznanymi mi badaniami, e certyfikacja zawodowa jest
    >>>> tak w og le skuteczna.
    >>> Aha, zak adamy, e mamy racj , zatem uznajemy, e mamy racj . Ciekawa
    >>> metoda dowodzenia.
    >> Znasz koncepcję ciężaru dowodu?
    >
    > To ta polegająca na "zakładamy, że mamy rację, więc niech się oponent
    > męczy"?

    Nie. Jeśli zaprzeczasz porządkowi rzeczy to potrzeba czegoś więcej niż
    korwinistycznych dogmatów.


    >>> ci le okre lonych i maj cych bezpo redni wp yw na ycie i zdrowie
    >>> os b postronnych, mo na si zastanawia gdzie jest to pewne minimum,
    >>> kt re nale y zostawi i czy faktycznie nale y tego wymaga od osoby
    >>> (cho oczywi cie w pewnych dziedzinach z natury rzeczy nie da si
    >>> ocenia dopiero gotowego wyrobu - np. adwokat z urz du).
    >>> Jednakowo przesada w certyfikacji powoduje wynaturzenie i niepotrzebne
    >>> koszty.
    >> Ale dlaczego mielibyśmy uważać omawiany przypadek za przesadę, skoro w
    >> analogicznych przypadkach z innych dziedzin powszechnie uznaje się, że
    >> należy wymagać certyfikacji osób?
    >
    > #define "analogiczne przypadki"
    > #define "powszechnie"
    > Bo, na przykład, jeśli chodzi o prawników, jest to moooooocno
    > dyskusyjne.
    >
    >>> A niewykluczone, e pewne formy certyfikacji dobrowolnej i tak
    >>> by nast pi y (CCNA anyone? A mo e MCSE?).
    >> To, że jakaś firma certyfikuje ludzi na to, że znają produkty tej
    >> firmy, to zupełnie co innego niż uprawnienia zawodowe i w żaden sposób
    >> nie jest ich w stanie zastąpić.
    >
    > Oczywiście. Podobnie jak certyfikacje z konkretnej książki do języka
    > obcego w żadne sposób nie są w stanie zastąpić urzędowych uprawnień do
    > mówienia w tym języku. O, a może jednak istnieją "prywatne" i dobrowolne
    > certyfikaty z języków? Że taki pierwszy z brzegu przykład.
    >


    I co te certyfikaty dają?

    pzdr
    \SK
    --
    "Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
    --
    http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)


  • 339. Data: 2011-01-17 22:00:47
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Sebastian Kaliszewski <s...@r...this.informa.and.that.pl>

    Mariusz Marszałkowski wrote:
    > On 13 Sty, 14:46, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    >> On Jan 12, 6:05 pm, Mariusz Marszałkowski <m...@g...com> wrote:
    >>
    >>> On 12 Sty, 17:02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:> On Jan
    12, 3:11 pm, Mariusz Marszałkowski <m...@g...com> wrote:
    >>>>> No wiec mamy wazniejsze problemy do rozwiazania ktore nalezy rozwiazac
    >>>>> przed wprowadzeniem certyfikatow dla programistow czy certyfiakty
    >>>>> programistow najbardziej przyczynia sie do bezpieczenstwa?
    >>>> Jakie?
    >>> No przeciez pisalem, np. chciwosc, bieda, pijanstwo, stresujace
    >>> warunki
    >>> pracy, presja, nieuczciwa konkurencja, przestepczosc, kolesie w
    >>> urzedach...
    >> I co, masz jakiś pomysł na rozwiązanie tych problemów?
    >
    > Nie potrzeba pomysłów, w niektórych krajach funkcjonuje to znacznie
    > lepiej niż w innych, wystarczy podpatrzyć. W kraju w którym na razie
    > Rysiek zamawia ustawę u Heńka certyfikat nie wiele pomoże.

    Znaczy w prawie żadnym nie pomoże...

    BTW w USA też się "zamiawia ustawy" -- to ma nawet nazwę: "pork barrel"
    (wynagradzamy tych którzy nam pomogli)

    pzdr
    \SK
    --
    "Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
    --
    http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)


  • 340. Data: 2011-01-17 22:14:19
    Temat: Re: Test porównawczy języków programowania
    Od: Michoo <m...@v...pl>

    W dniu 17.01.2011 22:46, Sebastian Kaliszewski pisze:
    > Michoo wrote:
    >> W dniu 14.01.2011 10:08, Sebastian Kaliszewski pisze:
    >>> Therac-25 operators had become accustomed to
    >>> frequent malfunctions that had no untoward consequences for the patient.
    >> Sprzęt zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i nikt nie sprawdza
    >> dlaczego? Wszyscy uważają że "frequent malfunctions" to nic
    >> specjalnego i przechodzą nad tym do porządku dziennego? Sorry ale to
    >> tutaj leży błąd
    >
    > Przeczytaj w końcu podany tekst zamiast pisać tu swoje opowieści
    > wskazujące tylko że nie masz pojęcia o czym gadasz.
    Przeczytałem. Sam zresztą cytowałeś ten fragment.
    Uważasz inaczej? "frequent malfunctions" w sprzęcie medycznym mogą być
    normą do której się pracownicy przyzwyczajają?

    >
    >> a nie w certyfikacji programisty. Nawet programista z certyfikatem
    >> może popełnić błąd. A tu stado ludzi z certyfikatami (bo inaczej by
    >> nie projektowali/sprzedawali/obsługiwali tej maszyny) olało sprawę bo
    >> "had no untoward consequences for the patient" - no więc któryś z
    >> błędów jednak miał.
    >
    > Przeczytaj, leniu, w końcu podany w tym wątku tekst, zamiast popisywać
    > się niewiedzą.
    Specjalnie dla Ciebie zbiór cytatów, bo TY chyba czytasz bezwzrokowo.

    >
    > Błąd zgłaszany przez maszynę nie miał nic wspólnego z zaistniałą
    > rzeczywiście sytuacją.
    Maszyna zgłaszała _jakieś_ _nieznane_ _błędy_ i nikt nie sprawdzał
    dlaczego, tylko uznano to za "stan normalny" co jest imo w sprzęcie
    medycznym niedopuszczalne. (Nie mówiąc o tym, że ja nie będąc
    certyfikowanym projektantem po "dziwnym błędzie" zrobiłbym pełen reset
    systemu, żeby go umieścić w znanym i będącym punktem wyjściowym testów
    stanie początkowym.)

    Therac-25 operators had become accustomed to frequent malfunctions that
    had no untoward consequences for the patient.
    [...]
    After the fifth pause, the machine went into treatment suspend, and a
    hospital service technician was called. The technician found nothing
    wrong with the machine. This also was not an unusual scenario, according
    to a Therac-25 operator.


    Jeszcze raz powtórzę - projektanci zawalili sprawę równo prawdopodobnie
    uważając, że ich maszyna jest bezbłędna - usunęli fizyczne
    zabezpieczenia (cięcie kosztów?) a potem nie chcieli ich wprowadzić.:

    The machine was taken out of service, as radiation overexposure was
    suspected.
    [...]
    and changing the way the computer handled malfunction conditions. In
    particular, treatment was to be terminated in the event of a dose-rate
    malfunction, giving a treatment "suspend."
    [...]
    it did not comply with the directive to change the malfunction pause
    behavior into treatment suspends, instead reducing the maximum number of
    retries from five to three.
    [...]
    requested the installation of an independent system (potentiometer) to
    verify turntable position. AECL did not comply: No independent interlock
    was installed on the Therac-25s at this time.



    --
    Pozdrawiam
    Michoo

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 33 . [ 34 ] . 35 ... 40 ... 41


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: