-
41. Data: 2011-04-22 21:10:37
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> Moze brzmie jakbym sie wymadrzal ale wiem z
> doswiadczenia, ze niewielu ludzi to rozumie.
>
Nie wymadrzasz sie tylko myslisz. To, ze ktos tego ewentualnie nie
zrozumie... coz... albo jestes szalony albo ktos glupszy od ciebie :)
Pierwszym krokiem do madrosci jest uswiadomienie sobie wlasnej glupoty
i tu wlasnie wiekszosc ludzi ponosi porazke.
> Tak zwana wielka fotografia, sztuka fotografii jest, mówiąc
> dosadnie, skażona kompozycją.
>
Raczej jest tak, ze te zdjecia z kompozycja zostaly docenione.
Tzn.zdjecie "skazone" kompozycja zyskuje popularnosc.
Czy mozna miec o to pretensje?
> Wszyscy, ktorzy zaczynaja swiadomie fotografowac zostaja nia skazeni
>
Jezeli uznane prace zawieraja kompozycje to kompozycja nie jest zla.
Mamy dwie mozliwosci. Zdac sie na przypadek lub na zaczac swiadomie
dzialac. Nie widze nic zlego w swiadomym dzialaniu.
> Istnieje pewien nurt, za cel stawiajacy sobie czysta dokumentacje.
> Nawet on rozumie jednak, ze kompozycji nie da sie uniknac.
>
Czysta fotografia jest dokumentacja. Fotografie Bressona sa czysta
dokumentacja. Bresson wkolo powtarzal o "niemaceniu" rzeczywistosci.
Mamy kolejna sprzecznosc :)
> Aby z tego wybrnąć wymyślono przewrotny
> sposób. Nie walczono z kompozycją, nie rozbijano jej tylko
> uporządkowano. Doprowadzono do sytuacji w której stała się tak
> oczywista, że przestała być widoczna. Np.
>
http://tnij.com/gurksy_budynek
> Budynek. Nie ma co do tego wątpliwości.
>
Nieeeeeeeee :)
Toz to najprostrzy przypadek kompozycji czyli "faktury" - akademickie
wprawki. Punkt wyjscia do tego do czego doszedl Bresson.
Gurski uprawia fotograficzne Koyaanisqatsi.
http://www.youtube.com/watch?v=HnXb8djkp-A
Dla mnie problem wyglada tak, ze Bresson podniosl poprzeczke tak
wysoko, ze trudno tam doskoczyc. A to co robil powinno byc punktem
wyjscia.
> A co to?
>
> http://www.flickr.com/photos/libbyrosof/2868310951/
>
> Czlowiek. Jakis blizej nieokreslony facet.
>
Jak to co? To samo bylo w momencie wynalezienia fotografii.
http://tnij.com/drzwi_miotla_talbot
Czyli fotograficzne odkrywanie rzeczywistosci pt. "To nie jest fajka"
http://tnij.com/to_nie_jest_fajka
> Temat zdjecia stał sie istotą fotografii. Kompozycja, a co za tym
> idzie fotograf, teoretycznie przestaly istniec. Idea ta posiada
> ogromne znaczenie poniewaz jesli zdjecie staje się uniwersalne w
> warstwie tresci zaczyna istniec jako byt interpretowalny. Ten budynek
> jest uniwersalnym budynkiem, a ten facet jest uniwersalnym facetem.
> Mozemy opowiedziec sobie o nich, a każdy z nas może to zrobic
> inaczej.
> Tworcy nurtu nie nazywali go.
>...
>...
> Podam przykład nieoczywisty (bo Polski dokument jest tak zenujacy, że w ogole
wstyd)
>
http://www.google.pl/images?q=Jeffrey+Milstein
>
> Samoloty.
Jak to nie nazwali?
Toz to typologia w czystej postaci. Lepszej definicji nie mogles
podac.
Tak stare jak Bresson ;)
http://images.google.com/images?q=becher
> Fotografia nie może mnie zmuszać do zachwytu ani pokazywać mi co to
> jest fotografia. Ma sobie być dla siebie. Wtedy ja mogę z nią być.
>
No i git. Tyle ze nie trawisz Bressona. Niech bedzie, ale moze zamiast
go negowac potraktujmy go jako punkt wyjscia. I tu zaczynaja sie
schody... bo jak wspomnialem, trudno tak wysoko podskoczyc. A my
myslimy o podniesieniu poprzeczki jeszcze wyzej.
> Ty wybierasz dla mnie fragment swiata, dosłownie jakbys
> mi przystawial do oka kartonik z wycieta ramka, a Bresson układa
> przede mną puzle. Chcę zobaczyc swiat poza ramka i nie chce ukladac
> puzli.
>
Ale zycie to poukladane puzzle i zycie to ukladanie puzzli :)
> Ukladaja mi sie same w ułamku sekundy, znam to na pamięć, nie z
> konkretnych zdjec ale mechanizm. Mysle sobie, lo Boze, WOW.
>
Puzzle sa ciekawe i nie ukladaja sie same :)
Ulozone wygladaja na proste ale ukladanie proste nie jest.
> W moim odczuci mozna wyjsc poza ramke gdy sie nad tym popracuje. Ale
> trzeba wiedziec co jest w ogole grane. Potrzebny jest tu czas.. sporo
> czasu.
>
> Przykład zdjęcia z osłabionym efektem ..ramki..
>
http://1.bp.blogspot.com/-UEgl4r8mVTE/TZ8tG8GUUoI/AA
AAAAAAHfM/o2cZ3q6n5aw/s1600/Picture%2B63.png
>
Ja tu widze prosta kompozycje typu "Z" ze sztafazem.
Bardzo prosto i klasycznie.
> Bresson mowil o momencie decydujacym.
> ...
> Na momencie decydującym siedzimy wszyscy,
> wyczekujemy Tego zdjecia. A życie sobie plynie. Tak jakby
> fotografujacy nie widzieli czasu i przestrzeni miedzy momentami.
>
Na szczescie nie wszyscy:
http://images.google.com/images?q=indecisive+moment+
erwitt
Tyle ze Eliott Erwitt tez jest wychowankiem Bressona.
> Aparat fotograficzny uposledza nas. Stajemy sie wielbicielami
> glupkowatych wybiorczych obrazkow, pieczatek, jakbysmy byli rownie
> ograniczeni jak one.
>
Tak, fotografia sluzy do robienia pieczatek rzeczywistosci.
Tak, czlowiek jest ograniczony :)
Z natury czlowiek jest glupi i leniwy.
Nie chcialo mu sie malowac to wynalazl fotografie do glupiego robienia
stempelkow :)
> Oczywistym jest dla mnie, ze tak dalej sie nie da.
>
Nie od dzis sie mawia, ze "fotografia sie dawno skonczyla".
Teraz film i to 3D.
> Obraz fotograficzny nie może być sprowadzany do opowiadania co
> dzieje się w danym momencie. Ma trwać, pozwalać na wracanie do niego,
> obcowanie z nim. Ma być wielowymiarowy, posiadać swój czas ciągły.
>
Film jak sie patrzy :)
-
42. Data: 2011-04-22 22:09:32
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> Bresson fotografował od niechcenia, to prawda.
>
Nie prawda :)
Przeciez sam pisales o momencie i napieciu. (Momenciu na piecie.)
To tylko wyglada jakby od niechcenia poniewaz jest przemyslane do
bolu. Tak przemyslane! Przeciez wyczekiwanie na moment wymaga analizy
i to bardzo wnikliwej/szczegolowej analizy. Ten efekt "od niechcenia"
tez jest np. w utworach Mozarta. Bresson wychowal sie wsrod artystow.
Artysta to nie tylko torczosc ale tez poetycka otoczka, ktora nalezy
stworzyc i potem pieczolowicie pielegnowac. Bresson zgrywal sie na
uduchowionego artyste, ktoremu cudowny przypadek zsyla przypadkiem
wspaniale kadry. Tak na prawde czail sie z aparatem na ludzi jak
lampart :) Nie ma w tym nic duchowego. To bardzo przemyslane dzialanie
w celu uzyskania zamierzonego efektu. Czy to zle? Nie, bo co zlego
jest w mysleniu. Poza tym jego prace sa swietne. Czyli klasyczny "Epic
win!!!1" :)
I jeszcze wracajac do wczesniejszego posta:
> Nie chcę oglądać pracy fotografa, narzucającego się sposobu obserwacji, tylko samo
zjawisko.
>
Mowisz i masz :)
http://www.photographercat.com/
Cooper mial wystawe ... z wersnisazem:
http://www.youtube.com/watch?v=DDGrXmA6ewY
>...
> Oczywiście jest wkładem, ale rownie bezdusznym. Tu nie chodzi o nic
> więcej tylko o udowodnienie jak fotografia może być wykorzystana.
> Bresson miał naturalny talent a jego fotografia ciągle o tym
> przypomina.
>
Myslenie jest bezduszne?
Zgadza sie, Bresson pokazal jak prawidlowo uzywac aparatu :)
> Mnie to meczy. I nie chodzi o to, ze jestem poirytowany bo
> ja nie mam takiego talentu. Taki talent uwazam za przewartosciowujący
> sie sam, balwochwalczy.
>
Ale kazda tworczosc to dzialanie pt. "robie cos zajebistego, potrafisz
tak?". Wtedy mowisz "pffff, ja nie potrafie?" i bierzesz aparat.
> Szukanie zlotego cielca jest typowym problemem
> ludzkim. Henri Cartier Bresson najwyraźniej był stu procentowym
> człowiekiem.
>
Bingo... Zen.
Dazymy do idealu, ktorego nie da sie osiagnac, ale to nie znaczy ze
nie mamy do niego dazyc.
> Pietno nie może do mnie wyc. Wszystko co najlepsze na tym swiecie jest
> niepozorne, trudno dostrzegalne. Wielkosc tworcy nie znajduje sie na
> powierzchni jego dziela tylko gleboko pod.
>
Zycie jest wyciem, w sensie zyjesz aby kreowac siebie i rzeczywistosc
wokol siebie. Takie dzialanie jest widoczne dla innych. Jezeli nie
chcesz, to zostaje klasztor i medytacja.
> Kiedy piszesz o kluczu do zdjęć Bressona ja widzę rozchwierutaną furtkę.
> Dzieje się tak poniewaz w mojej głowie powstaje pytanie "jak on to zrobil?".
>
Mowiac dokladniej to wazne jest "dlaczego tak zrobil" (w sensie "co ja
o tym mysle") w polaczeniu z "jak to zrobil".
> I nie wazne jak szybko jestem w stanie to odkryc bo samo pojawienie się tego
pytania
> uznaje za odpowiedz.
>
Nieeeee :)
Wlasnie caly "myk" polega na znalezieniu tej odpowiedzi. Ta odpowiedz
zbiliza do rzeczywistosci oswaja z rzeczywistoscia.
Jednak Bresson nie dreptal utartym szlakiem w sensie pewnego stylu.
Nie ma "dwoch takich samych"/"o tym samym" zdjec Bressona. Kazdy jego
kadr jest pewna mysla, pewnym spostrzezeniem rzeczywistosci. Zacheca
do dyskusji. Cos na zdjeciu wyglada nietypowo/nieszablonowo? Zrob
swoje, pokaz ja ty to widzisz. Mamy przed soba te same puzzle ale
ciekawe co tobie z nich wyjdzie. Zapraszam do ukladania.
Nasladowanie Bressona jest dobrym pomyslem ale jednoczesnie nie da sie
go nasladowac.
Nie mozna powiedziec, ze nasladowanie Bressona jest zle pomimo, ze nie
da sie tego zrobic :))).
Bresson zacheca do myslenia do zabawy rzeczywistoscia. Dobre myslenie
nie jest zle. Zle myslenie jest zle. :) Jezeli potrafisz samemu cos
wymyslec to bedzie to inne niz Bressona poniewaz co innego masz w
glowie. Pytanie czy potrafisz wymyslec cos dobrego?
http://www.ibiblio.org/zen/gateless-gate/3.html
http://www.ibiblio.org/zen/gateless-gate/6.html
-
43. Data: 2011-04-23 01:04:46
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: marek augustynski <m...@g...com>
> > Wszyscy, ktorzy zaczynaja swiadomie fotografowac zostaja nia skazeni
> >
> Jezeli uznane prace zawieraja kompozycje to kompozycja nie jest zla.
> Mamy dwie mozliwosci. Zdac sie na przypadek lub na zaczac swiadomie
> dzialac. Nie widze nic zlego w swiadomym dzialaniu.
Możemy rozgraniczyć, nawet jeśli tylko na nasz użytek, że mamy
rozwinięta kompozycję i mniej rozwiniętą. Ja w gruncie rzeczy nie chcę
myśleć o kompozycji ponieważ uznaję ją za zbędną. Uważam, że jest coś
ponad, co wręcz czyni ją w moich oczach prymitywną. Mówimy, że coś
zostało docenione, wskazujemy przykłady itd., historia sztuki. Każdy
czerpie tyle ile może, tyle ile ogarnia. To jest jedna rzecz. Istnieje
jeszcze rozmowa z punktu widzenia artystycznego, tu i teraz lub nawet
wybieganie do przodu. Podam przykład bliski mnie. Mój ociec zna
historię, wie wszystko:) Ponadto interesuje się sztuką, potrafi wczuć
się w to co było. Siada przed obrazem ze swoją wiedzą i wie, "czuje"
co czuł twórca. Ja mam podobnie (tzn, nie wiem tyle co on:) z tą
różnicą, że sam robię sztukę (powiedzmy). Moja praca nie polega na
odkrywaniu historii tylko na wnikaniu w to co sam aktualnie robię.
Rodzaj szaleństwa lub nawet czyste szaleństwo:) Opowiadając ojcu co
myślę muszę, właśnie dlatego, że problem jest aktualny, mówić językiem
szalonych. Taka jest moja wiadomość do niego. I w tym momencie
następuje klincz. Mówimy w dwóch różnych językach.
> > Istnieje pewien nurt, za cel stawiajacy sobie czysta dokumentacje.
> > Nawet on rozumie jednak, ze kompozycji nie da sie uniknac.
> >
> Czysta fotografia jest dokumentacja. Fotografie Bressona sa czysta
> dokumentacja. Bresson wkolo powtarzal o "niemaceniu" rzeczywistosci.
> Mamy kolejna sprzecznosc :)
Ale czy jego fotografia nie mąci? Widziałeś rzeczywistość w tym
kształcie? Już sam fakt, że są to zdjęcia czarno białe jest zmąceniem.
A ta kompozycja. Tak wygląda rzeczywistość? On mówił i ty mówisz o
fizycznym nie wpływaniu na stan zastany. Jednak przekładając to
podejście na zrozumienie obrazu końcowego popełniasz błąd oczywisty.
Zapominasz, że masz do czynienia z "uchwyceniem". Bresson chwytał to
co chciał chwycić a nie to co istnieje. Dlaczego? Ponieważ używał
groteskowej estetyki, formy na opisanie czasu. Nie zawsze, bo
generalnie Bresson jest kopalnią fotografii, ale wszystkie jego
najbardziej znane zdjęcie takie właśnie są. Jak kadry z filmu
fabularnego. To jest "oszustwo!":)
> > Aby z tego wybrnąć wymyślono przewrotny
> > sposób. Nie walczono z kompozycją, nie rozbijano jej tylko
> > uporządkowano. Doprowadzono do sytuacji w której stała się tak
> > oczywista, że przestała być widoczna. Np.
> >
> http://tnij.com/gurksy_budynek
> > Budynek. Nie ma co do tego wątpliwości.
> >
>
> Nieeeeeeeee :)
> Toz to najprostrzy przypadek kompozycji czyli "faktury" - akademickie
> wprawki. Punkt wyjscia do tego do czego doszedl Bresson.
Postrzegasz w sposób techniczny. Dla mnie ten budynek (to nie
Górskiego chociaż autor ewidentnie kopiuje) jak i facet (Ruffa) są
obrazem przedmiotu. Dokładnie tego który widzę. Znowu łapiesz się na
kompozycję zamiast wejść w to co widzisz.
> Gurski uprawia fotograficzne Koyaanisqatsi.
> http://www.youtube.com/watch?v=HnXb8djkp-A
>
> Dla mnie problem wyglada tak, ze Bresson podniosl poprzeczke tak
> wysoko, ze trudno tam doskoczyc. A to co robil powinno byc punktem
> wyjscia.
Powinno to być jutro ciepło;)
> > A co to?
> >
> > http://www.flickr.com/photos/libbyrosof/2868310951/
> >
> > Czlowiek. Jakis blizej nieokreslony facet.
> >
> Jak to co? To samo bylo w momencie wynalezienia fotografii.
> http://tnij.com/drzwi_miotla_talbot
Nie bo wtedy fotografia była aluzją do malarstwa. Co z tego, że Talbot
robił najzwyklejsze ujęcia, jeśli wyglądają jak namalowane. On jeszcze
nie miał tej świadomości, był bardzo "notujący" i prymitywny w swoich
próbach ale kolejni mieli już ewidentny kompleks obrazu. Stan ten trwa
w mniejszym lub większym stopniu do dzisiaj. Im mocniej komponujesz
tym bardziej graficzny jesteś. Thomas Ruff zostawił w spokoju tego
typu myślenie. Stojąc przed jego "facetem" nie jestem w stanie go
złapać. Nie wiem czy go znam, czy nie, nie mam punktu zaczepienia bo
wszystko co można było zrobić jest zrobione tak, abym nie widział
fotografii tylko człowieka z niej i nie mógł się od niego uwolnić. Nie
myślę później "jak to było, jakie piękne, czy jaki wielki jest ten
Ruff". W nosie go mam i jego obrazki bo to przesłanie nie daje mi
spokoju. Thomas Ruff jest małym dopiskiem do swojej sztuki. I to jest
coś.
Nie daję się zachłysnąć. Widzę tą techniczność, akademickość, nie
podoba mi się aż tak, jednak myśl jaką dostałem mogę rozwijać,
kształcić. Nie uczę się o obrazie ale przez jego pryzmat. O czym mowa.
Gdzie Talbot, czy nawet Besson a gdzie Ruff.
> Czyli fotograficzne odkrywanie rzeczywistosci pt. "To nie jest fajka"
> http://tnij.com/to_nie_jest_fajka
>
> > Temat zdjecia stał sie istotą fotografii. Kompozycja, a co za tym
> > idzie fotograf, teoretycznie przestaly istniec. Idea ta posiada
> > ogromne znaczenie poniewaz jesli zdjecie staje się uniwersalne w
> > warstwie tresci zaczyna istniec jako byt interpretowalny. Ten budynek
> > jest uniwersalnym budynkiem, a ten facet jest uniwersalnym facetem.
> > Mozemy opowiedziec sobie o nich, a każdy z nas może to zrobic
> > inaczej.
> > Tworcy nurtu nie nazywali go.
> >...
> >...
> > Podam przykład nieoczywisty (bo Polski dokument jest tak zenujacy, że w ogole
wstyd)
> >
> http://www.google.pl/images?q=Jeffrey+Milstein
> >
> > Samoloty.
>
> Jak to nie nazwali?
Albo niejasno napisałem albo nie przeczytałeś. Napisałem, że twórcy
nurtu go nie nazwali, a "następcy", czyli cała rzesza naśladowców już
tak. Użyłem słowa "dokument" bo takim językiem posługują się
naśladowcy opisując swoją "sztukę". Nie użyją słowa typologia bo jest
zbyt obraźliwe dla potęgi ich dzieła:)
Dzisiaj mówi się już Subiektywny Dokument;)
> Toz to typologia w czystej postaci. Lepszej definicji nie mogles
> podac.
Musisz nazwać, zamurować się i zejść pięć poziomów w dół. O tym mówię.
> Tak stare jak Bresson ;)
> http://images.google.com/images?q=becher
Znam te historie. Wiem skąd się wzięli Becherowie, ich uczniowie i ich
piewcy.. Twory piewców są, zgadzam się z tobą, jak dzieła Becherowie.
> > Fotografia nie może mnie zmuszać do zachwytu ani pokazywać mi co to\
> > jest fotografia. Ma sobie być dla siebie. Wtedy ja mogę z nią być.
> >
>
> No i git. Tyle ze nie trawisz Bressona.
Nie "tyle że" tylko "dlatego że". Ja "nietrawię" go nie od tak, bo mam
widzimisię. Po prostu widzę jego prostotę.
> Niech bedzie, ale moze zamiast
> go negowac potraktujmy go jako punkt wyjscia.
>I tu zaczynaja sie
> schody... bo jak wspomnialem, trudno tak wysoko podskoczyc. A my
> myslimy o podniesieniu poprzeczki jeszcze wyzej.
Bresson właśnie tak pokazuje. Mówi ze swoich zdjęć "trudno tak
podskoczyć". Dla mnie w ta postawia (jego zdjęć) jest bałwochwalstwem.
Zdjęcia krzyczą a ja mówię "dobrze już dobrze". I w ten sposób go
przeskakuję:)
> > Ty wybierasz dla mnie fragment swiata, dosłownie jakbys
> > mi przystawial do oka kartonik z wycieta ramka, a Bresson układa
> > przede mną puzle. Chcę zobaczyc swiat poza ramka i nie chce ukladac
> > puzli.
> >
> Ale zycie to poukladane puzzle i zycie to ukladanie puzzli :)
Weź. Życie to chaos:)
> > W moim odczuci mozna wyjsc poza ramke gdy sie nad tym popracuje. Ale
> > trzeba wiedziec co jest w ogole grane. Potrzebny jest tu czas.. sporo
> > czasu.
> >
> > Przykład zdjęcia z osłabionym efektem ..ramki..
> >
> http://1.bp.blogspot.com/-UEgl4r8mVTE/TZ8tG8GUUoI/AA
AAAAAAHfM/o2cZ3q6n5aw/s1600/Picture%2B63.png
> >
>
> Ja tu widze prosta kompozycje typu "Z" ze sztafazem.
> Bardzo prosto i klasycznie.
:) zgoda.
> > Bresson mowil o momencie decydujacym.
> > ...
> > Na momencie decydującym siedzimy wszyscy,
> > wyczekujemy Tego zdjecia. A życie sobie plynie. Tak jakby
> > fotografujacy nie widzieli czasu i przestrzeni miedzy momentami.
> >
>
> Na szczescie nie wszyscy:
> http://images.google.com/images?q=indecisive+moment+
erwit
>
> Tyle ze Eliott Erwitt tez jest wychowankiem Bressona.
Gdybyś go pomieszał z Bressonem wątpię czy ktokolwiek by ich odróżnił.
Bresson miał większy polot, był mniej "mulisty", ale Eliot dałby się w
nim upchać.
> > Aparat fotograficzny uposledza nas. Stajemy sie wielbicielami
> > glupkowatych wybiorczych obrazkow, pieczatek, jakbysmy byli rownie
> > ograniczeni jak one.
> >
> Tak, fotografia sluzy do robienia pieczatek rzeczywistosci.
> Tak, czlowiek jest ograniczony :)
:)
śmieję się szczerze, nie myśl sobie
> > Oczywistym jest dla mnie, ze tak dalej sie nie da.
> >
> Nie od dzis sie mawia, ze "fotografia sie dawno skonczyla".
> Teraz film i to 3D.
Się mawia. A co ty mówisz?
> > Obraz fotograficzny nie może być sprowadzany do opowiadania co
> > dzieje się w danym momencie. Ma trwać, pozwalać na wracanie do niego,
> > obcowanie z nim. Ma być wielowymiarowy, posiadać swój czas ciągły.
> >
> Film jak sie patrzy :)
Eeeeee
;)
marek
-
44. Data: 2011-04-23 10:41:08
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: marek augustynski <m...@g...com>
> > Bresson fotografował od niechcenia, to prawda.
>
> Nie prawda :)
>
> Przeciez sam pisales o momencie i napieciu. (Momenciu na piecie.)
> To tylko wyglada jakby od niechcenia poniewaz jest przemyslane do
> bolu. Tak przemyslane! Przeciez wyczekiwanie na moment wymaga analizy
> i to bardzo wnikliwej/szczegolowej analizy. Ten efekt "od niechcenia"
> tez jest np. w utworach Mozarta. Bresson wychowal sie wsrod artystow.
> Artysta to nie tylko torczosc ale tez poetycka otoczka, ktora nalezy
> stworzyc i potem pieczolowicie pielegnowac. Bresson zgrywal sie na
> uduchowionego artyste, ktoremu cudowny przypadek zsyla przypadkiem
> wspaniale kadry. Tak na prawde czail sie z aparatem na ludzi jak
> lampart :) Nie ma w tym nic duchowego. To bardzo przemyslane dzialanie
> w celu uzyskania zamierzonego efektu. Czy to zle? Nie, bo co zlego
> jest w mysleniu. Poza tym jego prace sa swietne. Czyli klasyczny "Epic
> win!!!1" :)
Znowu robisz zabieg ze "zdjęcia" do "co myślał". Obaj piszemy to samo
tylko ja bardziej oględnie. I dalej. Czy patrząc na zdjęcia mam się
zajmować otoczką, ilością pracy jaką fotograf włożył w swoje
postrzeganie świata? Nie. Ja jestem widzem, nie muszę tego robić. Mogę
się delektować czystym dziełem. Teraz. Jeśli chcę rozwijać się muszę w
jakimś stopniu zgłębić co Bresson myślał. Ale czy w tym samym momencie
musze zapomnieć o zdjęciach na które patrzę? Nie. To tak jakbyś mi
powiedział "Rembrandt był wielki bo tyle o nim wiemy". Dla mnie
Rembrandt nie był wielki ani z tego powodu ani z żadnego innego.
> I jeszcze wracajac do wczesniejszego posta:
>
> > Nie chcę oglądać pracy fotografa, narzucającego się sposobu obserwacji, tylko
samo zjawisko.
>
> Mowisz i masz :)http://www.photographercat.com/
>
> Cooper mial wystawe ... z wersnisazem:http://www.youtube.com/watch?v=DDGrXmA6e
wY
Podawanie tego przykładu świadczy o twoim całkowicie technicznym
podejściu do twórczości. To jest podejście krytyka sztuki, który
wszystko musi odnieść do wzorów, które zbierał przez lata. Jakby
przyszedł dzisiaj Van Gogh fotografii próbowałbyś go bezskutecznie
zaklasyfikować i przeoczyłbyś go.
> > Oczywiście jest wkładem, ale rownie bezdusznym. Tu nie chodzi o nic
> > więcej tylko o udowodnienie jak fotografia może być wykorzystana.
> > Bresson miał naturalny talent a jego fotografia ciągle o tym
> > przypomina.
>
> Myslenie jest bezduszne?
Bresson myślał ale jego fotografia "nie myśli". To jest bezduszne.
> Zgadza sie, Bresson pokazal jak prawidlowo uzywac aparatu :)
Pytanie o wysokość poziomu w odniesieniu do sztuki jest błędnym
pytaniem.
> > Mnie to meczy. I nie chodzi o to, ze jestem poirytowany bo
> > ja nie mam takiego talentu. Taki talent uwazam za przewartosciowujący
> > sie sam, balwochwalczy.
>
> Ale kazda tworczosc to dzialanie pt. "robie cos zajebistego, potrafisz
> tak?". Wtedy mowisz "pffff, ja nie potrafie?" i bierzesz aparat.
Serio tak myślisz?
> > Szukanie zlotego cielca jest typowym problemem
> > ludzkim. Henri Cartier Bresson najwyraźniej był stu procentowym
> > człowiekiem.
>
> Bingo... Zen.
> Dazymy do idealu, ktorego nie da sie osiagnac, ale to nie znaczy ze
> nie mamy do niego dazyc.
Pisałem przewrotnie. Śmieję w twarz Bressonowi i jego złotemu
cielcowi.
> > Pietno nie może do mnie wyc. Wszystko co najlepsze na tym swiecie jest
> > niepozorne, trudno dostrzegalne. Wielkosc tworcy nie znajduje sie na
> > powierzchni jego dziela tylko gleboko pod.
>
> Zycie jest wyciem, w sensie zyjesz aby kreowac siebie i rzeczywistosc
> wokol siebie.
Zacznijmy od tego, że każdy jest sam. Choćbyś nie wiem jak się wyginał
jesteś sam. Twoja sztuka ma być twoją samotnością, a przez nią, jeśli
jesteś kimś, ja mam ją dostrzec. Bo ja nie jestem głupim
rozkapryszonym Marusiem lubiącym ładne przedmioty tylko wrażliwym i
czasem złym człowiekiem. Masz mi pokazać swoje cierpienie i miłość bo
ja mam masochistyczną potrzebę, aby poczuć je wraz z tobą. Domagam się
tego od ciebie. Artysto:)
Z dzieła ma wyć życie, nie dzieło ma wyć. Użyłem piętna w odniesieniu
do kompozycji o której pisałeś.. zachowujesz się jak woda. Też lubię
Brucea;)
> Jezeli nie chcesz, to zostaje klasztor i medytacja.
Jeśli nie chcesz to nie chcesz a nie "co zostaje". Wiliam Turner robił
piękne obrazki dla gawiedzi aż w końcu pieprznął tym w kąt i zaczął
robić swoje. Stracił klientów zyskał siebie. Nazwij to jak chcesz,
klasztorem, medytacją, whatever.
> > I nie wazne jak szybko jestem w stanie to odkryc bo samo pojawienie się tego
pytania
> > uznaje za odpowiedz.
>
> Nieeeee :)
> Wlasnie caly "myk" polega na znalezieniu tej odpowiedzi. Ta odpowiedz
> zbiliza do rzeczywistosci oswaja z rzeczywistoscia.
No i ile się tak będziesz oswajał?
Bruce Lee i Bresson są piewcami wolności dla wszystkich. Piękne ale
utopia. Patrzysz i widzisz ten styl nawet jeśli on twierdzi, że jest
bez stylu. Wielkość Bressona tkwi w małości reszty. Statystyczna
wielkość.
> Jednak Bresson nie dreptal utartym szlakiem w sensie pewnego stylu.
> Nie ma "dwoch takich samych"/"o tym samym" zdjec Bressona. Kazdy jego
> kadr jest pewna mysla, pewnym spostrzezeniem rzeczywistosci. Zacheca
> do dyskusji. Cos na zdjeciu wyglada nietypowo/nieszablonowo? Zrob
> swoje, pokaz ja ty to widzisz. Mamy przed soba te same puzzle ale
> ciekawe co tobie z nich wyjdzie. Zapraszam do ukladania.
>
> Nasladowanie Bressona jest dobrym pomyslem ale jednoczesnie nie da sie
> go nasladowac.
> Nie mozna powiedziec, ze nasladowanie Bressona jest zle pomimo, ze nie
> da sie tego zrobic :))).
Jeśli nie da się go przeskoczyć to po co daje sygnał "przeskocz mnie"?
Mam go zrozumieć przez swoją porażkę. Spostrzeżenie to jest moim
zwycięstwem, momentem w którym zaczyna mnie nudzić.
Naśladowanie Bressona jest jedną z opcji. Tylko.
> Bresson zacheca do myslenia do zabawy rzeczywistoscia. Dobre myslenie
> nie jest zle. Zle myslenie jest zle. :)
Harmonia o jakiej piszesz jest naiwna. Jeszcze nigdy harmonia nie
zwyciężyła chaosu ponieważ jest tworem sztucznym. Jakkolwiek idea
świetna, a świat dzięki niej mógłby być cudowny, tak życie ma więcej z
wojny niż pokoju. Prawda zawsze przechodzi przez ból.
Aż dziw bierze, że on się tego nie nauczył patrząc na wojnę. Może
gdyby brał w niej udział a nie bawił się w turystę coś by do niego
dotarło. Stać go było na takie szaleństwo.
> Jezeli potrafisz samemu cos
> wymyslec to bedzie to inne niz Bressona poniewaz co innego masz w
> glowie. Pytanie czy potrafisz wymyslec cos dobrego?
A Bresson prawdę powie;)
> http://www.ibiblio.org/zen/gateless-gate/3.html
To czemu stawiasz się w roli naśladowcy?
Fotografia Bressona to nie Zen. Robisz błąd, że tak sobie ją opisujesz
bo to zamyka cię w jej klatce.
> http://www.ibiblio.org/zen/gateless-gate/6.html
marek
-
45. Data: 2011-04-23 12:49:05
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> Ja w gruncie rzeczy nie chce myslec o kompozycji poniewaz uznaje ja za zbedna.
Uwazam, ze jest cos
> ponad, co wrecz czyni ja w moich oczach prymitywna.
>
Jasne. Tylko wspomniales istotna rzecz, ze kompozycji nie da sie u
niknac. Chcesz od niej uciec ale nie mozesz. Wedlug mnie jezeli nie
mozna od niej uciec to nalezy ja pielegnowac.
Mamy wiec skrajnie odmienne poglady na kompozycje.
> Mowimy, ze cos zostało docenione, wskazujemy przyklady itd., historia sztuki. Każdy
> czerpie tyle ile może, tyle ile ogarnia. To jest jedna rzecz.
>...
> Ale czy jego fotografia nie mąci? Widziałeś rzeczywistość w tym
> kształcie? Już sam fakt, że są to zdjęcia czarno białe jest zmąceniem.
> A ta kompozycja. Tak wygląda rzeczywistość?
>
Tak i nie :)
Kolejna sprzecznosc w stylu zen :)
Fizycznie nie maci ale subiektywnie wybiera czyli maci. O tym jest
zen. O roznym postrzeganiu tych samych rzeczy. Jezeli postrzegamy
"cos" w rozny sposob to czy mozemy powiedziec ze to "cos" to jest "to
samo"?
Przeciez na tym wlasnie polega fotografia. Robisz stempelek
rzeczywistosci na podstawie subiektywnych odczuc.
Nawet jezeli robisz cos co nazwales "dokumentacja" (co ja rozbilem na
typologie i "faktury" Gurskyiego") to po pierwsze nie uciekasz od
problemu subiektywnosci. Po drugie upraszczasz fotografie do poziomu
szkolnego. W sumie mialo byc "lepiej" a wyszlo "gorzej".
> Bresson chwytał to co chciał chwycić a nie to co istnieje.
> Dlaczego? Ponieważ używał groteskowej estetyki, formy na opisanie czasu.
>
Dla mnie groteska to wspomniana "dokumentacja" :)
> Postrzegasz w sposób techniczny. Dla mnie ten budynek (to nie
> Górskiego chociaż autor ewidentnie kopiuje) jak i facet (Ruffa) są
> obrazem przedmiotu. Dokładnie tego który widzę. Znowu łapiesz się na
> kompozycję zamiast wejść w to co widzisz.
>
Tak, napisalem Gursky bo to on jest przedstawicielem tego tredu.
Tak, lapie sie na kompozycje bo ona tam jest. Nie da sie jej uniknac.
Przykladowy budynek to wrecz oczo..bna kompozycja. Prostokaty, piony,
poziomy, powtorzenia, jak cegla w glowe. Czy patrzac na to mam klamac
ze nie widze tam kompozycji? Ludzki mozg to maszynka do ukladania
puzzli.
> > Dla mnie problem wyglada tak, ze Bresson podniosl poprzeczke tak
> > wysoko, ze trudno tam doskoczyc. A to co robil powinno byc punktem
> > wyjscia.
>
> Powinno to byc jutro cieplo;)
>
Jest cieplo :)
> Nie bo wtedy fotografia była aluzja do malarstwa. Co z tego, ze Talbot
> robil najzwyklejsze ujecia, jesli wygladaja jak namalowane. On jeszcze
> nie mial tej swiadomości, byl bardzo "notujący" i prymitywny w swoich
> probach ale kolejni mieli juz ewidentny kompleks obrazu.
>
Wspomniani dokumentalisci probuja uciec od malarstwa ale robia to na
sile. Powtarzaja uparcie w kolko "nie, nie nie". Talbot "byl" notujacy
bo to byly poczatki fotografi. Teraz juz nie ma "poczatkow fotografii"
i udawanie "nieskazonego notowania" pozostaje udawaniem.
> Im mocniej komponujesz tym bardziej graficzny jesteś.
> Thomas Ruff zostawił w spokoju tego typu myślenie.
> Stojąc przed jego "facetem" nie jestem w stanie go
> złapać.
>
I to jest "dobre", ze nie mozesz go zlapac? Wiekszosci amatorskich
zdjec nie mozna zlapac w ten sam sposob. To co wyroznia Ruffa i innych
dokumentalistow od amatorow to hiperrealizm dzieki drogiemu sprzetowi
na jaki amator nie moze sobie pozwolic. W przpadku przytoczonej twarzy
widzimy pory w skorze, pojedyncze nawet najmniejsze wloski, siatkowke
oka. To wszystko jest zamrozone, mozna sie temu wszystkiemu dokladnie
przyjrzec. Zupelnie inaczej niz w rzeczywistosci, gdy jestes oddalony
od czlowieka pare krokow i czlowiek sie rusza. Ponad to glowa jest
powiekszona do ponad naturalnej wielkosci. Ten klucz jest tak prosty
ze az bolesny. A mialo byc bez klucza.
> Albo niejasno napisałem albo nie przeczytałeś. Napisałem, że twórcy
> nurtu go nie nazwali, a "następcy", czyli cała rzesza naśladowców już
> tak.
>
OK.
> Nie "tyle ze" tylko "dlatego ze". Ja "nietrawie" go nie od tak, bo mam
> widzimisie. Po prostu widze jego prostote.
>
Widzisz bo on te "prostote" wypracowal. Miales ja widziec.
> Bresson właśnie tak pokazuje. Mówi ze swoich zdjęć "trudno tak
> podskoczyć". Dla mnie w ta postawia (jego zdjęć) jest bałwochwalstwem.
> Zdjecia krzyczą a ja mówię "dobrze juz dobrze". I w ten sposób go
> przeskakuje :)
>
Dla mnie przeskoczenie go nie musi byc doslowne. Mozesz sie odwrocic i
isc w innym kierunku. Tylko na koncu "pokasz fotke". I tu wracamy do
wspomnianych przykladow, ktore uwazam za bardziej prymitywne niz
prymitwne komponowanie Bressona :)
> Wez. Zycie to chaos :)
>
Nooo, chemia, fizyka.. ;)
> > Ja tu widze prosta kompozycje typu "Z" ze sztafazem.
> > Bardzo prosto i klasycznie.
>
> :) zgoda.
>
No co ty, nie splycaj dyskuji ;)))
> > Tyle ze Eliott Erwitt tez jest wychowankiem Bressona.
>
> Gdybyś go pomieszał z Bressonem wątpię czy ktokolwiek by ich odróżnił.
> Bresson miał większy polot, był mniej "mulisty", ale Eliot dałby się w
> nim upchać.
>
Zgadza sie. Ale dali mu latke "indecisive" wiec wspomnialem.
> > Nie od dzis sie mawia, ze "fotografia sie dawno skonczyla".
> Sie mawia. A co ty mowisz?
>
Mam sile odczucie, ze Bresson zdefiniowal fotografie do granic
mozliwosci. Mozna wracac do czasow "naiwnych" ale to tylko nostalgia
za tym co minelo. Zgrywanie sie na tzw "genialnego naiwnego" mnie nie
kreci. Z drugiej strony trudno sie wyrwac z jego definicji o ile to w
ogole mozliwe.
= = =
> Znowu robisz zabieg ze "zdjecia" do "co myslal".
> Obaj piszemy to samo tylko ja bardziej oglednie.
>
Bo w koncu przychodzi moment wcisniecia "Guzika". Mam udawac ze to nie
jest myslenie?
> I dalej. Czy patrząc na zdjęcia mam się zajmować otoczką,
> iloscia pracy jaka fotograf wlozyl w swoje postrzeganie swiata?
>
Niekoniecznie. Czy analiza jest zla? Wedlug mnie taka analiza jest
dopelnieniem odbioru.
> Nie. Ja jestem widzem, nie musze tego robic. Moge sie delektować czystym dzielem.
> Teraz. Jesli chce rozwijac sie musze w jakims stopniu zglebic co Bresson myslal.
> Ale czy w tym samym momencie musze zapomniec o zdjeciach na ktore patrze?
> Nie.
>
Zgadzam sie "nie musisz". Czy jednak czegos nie tracisz?
Dochodze w tym momencie do ciekawego wniosku:
nie chcesz analizy wiec oczekujesz od tworcy tego ze zrobi cos co tej
analizy nie wymaga.
Z kolei ja analizuje wiec dla mnie cos co nie wymaga analizy jest
mniej atrakcyjne. Oczekuje wiec od tworcy czegos przeciwnego niz ty.
> > Cooper mial wystawe ... z wersnisazem:
http://www.youtube.com/watch?v=DDGrXmA6ewY
> Podawanie tego przykladu świadczy o twoim calkowicie technicznym
> podejsciu do tworczosci. To jest podejscie krytyka sztuki, ktory
> wszystko musi odniesc do wzorow, ktore zbieral przez lata. Jakby
> przyszedł dzisiaj Van Gogh fotografii probowalbys go bezskutecznie
> zaklasyfikować i przeoczylbys go.
>
Zwroc uwage, ze ja tych zdjec nie ocenilem. Podalem je jako przyklad
"czystego, naiwnego, nieskazonego, dokumentalizmu". Doprowadzilem jego
teze do granic absurdu.
Oczywiscie to nie do konca prawda bo zdjecia wybierali ludzie,
krytycy.
> Bresson myślał ale jego fotografia "nie myśli". To jest bezduszne.
>
Nie rozumiem.
> Pytanie o wysokosc poziomu w odniesieniu do sztuki jest blednym pytaniem.
>
Co z proba czasu? Wiekszosc tworcow przepada w otchlani czasu, czesci
udaje sie przetrwac.
> > Ale kazda tworczosc to dzialanie pt. "robie cos zajebistego, potrafisz
> > tak?". Wtedy mowisz "pffff, ja nie potrafie?" i bierzesz aparat.
> Serio tak myslisz?
To jest obserwacja. Sam wspomniales o tym ze Gursky ma wielu
nasladowcow. Czemu oni nasladuja? Zeby robic: tak samo, lepiej czy
gorzej?
> > Dazymy do idealu, ktorego nie da sie osiagnac, ale to nie znaczy ze
> > nie mamy do niego dazyc.
> Pisalem przewrotnie. Smieje w twarz Bressonowi i jego zlotemu cielcowi.
>
I o to chodzi. Tylko dobrze zeby to nie byl pusty smiech czyli "pokash
fotke".
> Masz mi pokazac swoje cierpienie i milosc bo ja mam masochistyczna potrzebe,
> aby poczuć je wraz z tobą. Domagam sie tego od ciebie. Artysto:)
>
Artysa jako cierpiacy, kochajacy meczennik...
Czy to nie jest "cliché" ?
> Z dziela ma wyc zycie, nie dzielo ma wyc. Uzyłem pietna w odniesieniu
> do kompozycji o której pisales.. zachowujesz się jak woda.
> Tez lubie Brucea;)
>
Czy wycie zycia gryzie sie z kompozycja?
Jak zajmiemy sie wyciem i odrzucimy kompozycje to mamy fotoreportaz.
http://tnij.com/smyth_minamata
Smitha stawiam w opozycji do Bressona. Bresson wspominal czesto, ze
trzyma dystans do rzeczywistosci, ze zycie polega na znalezieniu
wlasciwego dystansu (zen). Smith dazyl do klinczu, wchodzil w zycie, w
bagno, wyl i cierpial
http://www.youtube.com/watch?v=KCRIjL2rn3E
http://www.jazzloftproject.org/
(wejdz w zakladke "radio series" i posluchaj)
> Jesli nie chcesz to nie chcesz a nie "co zostaje". Wiliam Turner robil
> piekne obrazki dla gawiedzi az w koncu pieprznal tym w kat i zaczal
> robic swoje. Stracil klientow zyskał siebie.
>
Przetrwal probe czasu?
Jezeli tak to OK.
> No i ile się tak będziesz oswajał? (z rzeczywistoscia)
>
Cale zycie...
> Bruce Lee i Bresson sa piewcami wolnosci dla wszystkich.
> Piekne ale utopia.
>
W zen kazdy moze doznac oswiecenia. Calkowite oswiecenie nie jest
mozliwe ale to nie powod zeby do niego nie dazyc.
> Jeśli nie da się go przeskoczyć to po co daje sygnał "przeskocz mnie"?
>
Nie wiem.
> Mam go zrozumiec przez swoja porazke. Spostrzezenie to jest moim
> zwyciestwem, momentem w ktorym zaczyna mnie nudzic.
> Nasladowanie Bressona jest jedna z opcji. Tylko.
>
Tylko i az.
Zawsze mozna podjac wyzwanie.
> Harmonia o jakiej piszesz jest naiwna. Jeszcze nigdy harmonia nie
> zwyciezyla chaosu poniewaz jest tworem sztucznym.
>
O tym jest zen :)
Umysl znieksztalca rzeczywisosc poprzez porzadkowanie jej. Nie mozemy
zyc w haosie ale wprowadzajac porzadek przestajemy dostrzegac
rzeczywistosc.
> Jakkolwiek idea swietna, a swiat dzieki niej moglby byc cudowny,
> tak zycie ma wiecej z wojny niz pokoju. Prawda zawsze przechodzi przez bol.
>
Nie ma zycia bez smierci, bez bolu nie wiedzialbys co to szczescie
itp. jedziesz zen :)
Cliché, nuuuuda... ;)
> Az dziw bierze, ze on się tego nie nauczył patrzac na wojne.
> Moze gdyby bral w niej udział a nie bawil się w turyste cos by do niego dotarlo.
> Stac go bylo na takie szalenstwo.
>
W czasie wojny byl jencem. Po ucieczce dzialal w ruchu oporu.
On to wiedzial i rozumial, tylko trzymal dystans. (Bresson vs Smith)
> Jezeli potrafisz samemu cos wymyslec to bedzie to inne niz
> Bressona poniewaz co innego masz w glowie.
> Pytanie czy potrafisz wymyslec cos dobrego?
A Bresson prawdę powie;)
Zawsze mozna zmienic punkt odniesienia. Byle sensowny.
> > http://www.ibiblio.org/zen/gateless-gate/3.html
> >
> To czemu stawiasz się w roli nasladowcy?
>
To nauczyciel byl przegranym nasladowca. Nie uczen. Uczen doznal
oswiecenia dzieki temu ze naladowal. Nic nie jest zle, nic nie jest
dobre. Robimy z rzeczy uzytek. Bresson wyszedl od Kertesza i Cappy.
-
46. Data: 2011-04-23 22:48:13
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: marek augustynski <m...@g...com>
> > Ja w gruncie rzeczy nie chce myslec o kompozycji poniewaz uznaje ja za zbedna.
Uwazam, ze jest cos
> > ponad, co wrecz czyni ja w moich oczach prymitywna.
>
> Jasne. Tylko wspomniales istotna rzecz, ze kompozycji nie da sie u
> niknac. Chcesz od niej uciec ale nie mozesz. Wedlug mnie jezeli nie
> mozna od niej uciec to nalezy ja pielegnowac.
Można ją zostawić w stanie wypielęgnowanym i zająć się czymś dalszym.
Próbuję jakoś obejść na około to "dalsze" bo to mowa szalona. Po jej
zetknięciu z twoim analitycznym umysłem powstałaby para:)
> Mamy wiec skrajnie odmienne poglady na kompozycje.
Nie sądzę. Kompozycja jest, zgodziliśmy się. Różnica polega na tym, że
ty widzisz wartość w pielęgnowaniu kompozycji a ja w zostawieniu jej w
spokoju. Ona już jest, zdaję sobie z tego sprawę.
> > Ale czy jego fotografia nie mąci? Widziałeś rzeczywistość w tym
> > kształcie? Już sam fakt, że są to zdjęcia czarno białe jest zmąceniem.
> > A ta kompozycja. Tak wygląda rzeczywistość?
>
> Tak i nie :)
> Kolejna sprzecznosc w stylu zen :)
>
> Fizycznie nie maci ale subiektywnie wybiera czyli maci. O tym jest
> zen. O roznym postrzeganiu tych samych rzeczy. Jezeli postrzegamy
> "cos" w rozny sposob to czy mozemy powiedziec ze to "cos" to jest "to
> samo"?
Rozumiem, że zen mówi tu o różnicach w postrzeganiu rzeczywistości. O
wolności.
Bresson nie daje mi tej wolności w swoim dziele. Gdzie tu jest zen
jeśli ja od razu widzę to co on widział?
> Przeciez na tym wlasnie polega fotografia. Robisz stempelek
> rzeczywistosci na podstawie subiektywnych odczuc.
A czy ten stempelek musi ciągle o tym przypominać? Czy zen przypomina
o jakimś wybranym punkcie widzenia? Nawet jeśli teoria Bressona tkwi w
zen to jego fotografia już w nim nie jest.
> Nawet jezeli robisz cos co nazwales "dokumentacja" (co ja rozbilem na
> typologie i "faktury" Gurskyiego") to po pierwsze nie uciekasz od
> problemu subiektywnosci. Po drugie upraszczasz fotografie do poziomu
> szkolnego. W sumie mialo byc "lepiej" a wyszlo "gorzej".
Gursky wskazuje problem. Jeśli nie udaje mu się zobiektywizować
rzeczywistości do końca to przynajmniej próbuje. I ja widzę te próby.
W życiu nie myślałbym tak jak teraz gdybym nie zobaczył Guskyego.
Przez moment zachłysnąłem się nim (a raczej Ruffem) ale zszedłem na
ziemię, przetworzyłem sobie co trzeba i idę dalej. I choćbym stawał na
głowie nie wrócę do Bressona nie przechodząc przez Gurskiego. Myślałem
Bressonem dopóki nie zobaczyłem Gurskiego. A ty mówisz faktura twarzy,
pory.... przecież tam kompletnie nie o to chodzi. Hiperrealizm jest
fajerwerkiem estetyki. "Obiektywizacja rzeczywistości" jest
humorystyczną próbą jej wykonania przy zastosowaniu wszelkich
dostępnych środków. Rozumujemy tu w inny sposób.
> > Postrzegasz w sposób techniczny. Dla mnie ten budynek (to nie
> > Górskiego chociaż autor ewidentnie kopiuje) jak i facet (Ruffa) są
> > obrazem przedmiotu. Dokładnie tego który widzę. Znowu łapiesz się na
> > kompozycję zamiast wejść w to co widzisz.
>
> Tak, napisalem Gursky bo to on jest przedstawicielem tego tredu.
> Tak, lapie sie na kompozycje bo ona tam jest. Nie da sie jej uniknac.
Fotografia to kompozycja i nie tylko. Akcenty różnie rozłożone. Jeśli
przywiązujemy się do kompozycji siłą rzeczy będziemy widzieć głównie
ją.
> Przykladowy budynek to wrecz oczo..bna kompozycja. Prostokaty, piony,
> poziomy, powtorzenia, jak cegla w glowe. Czy patrzac na to mam klamac
> ze nie widze tam kompozycji? Ludzki mozg to maszynka do ukladania
> puzzli.
Ja mam tą maszynkę tak szybką, że przeskakuję dalej;)
Komp... co jest na zdjęciu, o czym to jest, po co. Jeśli widzę, że
kompozycja stawia mi szlaban, chce mnie przy sobie zatrzymać, mówię do
niej "dobrze dobrze, wszystko będzie dobrze, jesteś taka piękna";) To
makijaż. Urok cegły przynajmniej pozwala mi myśleć:)
> > Nie bo wtedy fotografia była aluzja do malarstwa. Co z tego, ze Talbot
> > robil najzwyklejsze ujecia, jesli wygladaja jak namalowane. On jeszcze
> > nie mial tej swiadomości, byl bardzo "notujący" i prymitywny w swoich
> > probach ale kolejni mieli juz ewidentny kompleks obrazu.
>
> Wspomniani dokumentalisci probuja uciec od malarstwa ale robia to na
> sile.
Czy ja wiem.. bawią się.
> Powtarzaja uparcie w kolko "nie, nie nie". Talbot "byl" notujacy
> bo to byly poczatki fotografi. Teraz juz nie ma "poczatkow fotografii"
> i udawanie "nieskazonego notowania" pozostaje udawaniem.
Dokładnie, nie ma już początków. Celem nie jest nieskazitelne
notowanie tylko interpretowalność zdjęcia. Gurskie doszły w ten sposób
do kreowania rzeczywistości na poziomie treści. I nie są to już zabawy
w doklejanie ręki czy prymitywne inscenizacje wojen. Oni tworzą film
dokumentalny o fikcji. Jest to o tyle ważne dla takich gości jak my,
że nasza chęć zapisu rzeczywistości staje się przez to mocniejsza,
bardziej naturalna, prawdziwa. Stajemy na kontrze. Myślę sobie "jak to
zrobić?", a no "obedrzeć otoczkę, wryć się w to co fotografuję,
przebić się przez powierzchnię".. i takie tam gadki szalonego
konia;)
> > Im mocniej komponujesz tym bardziej graficzny jesteś.
> > Thomas Ruff zostawił w spokoju tego typu myślenie.
> > Stojąc przed jego "facetem" nie jestem w stanie go
> > złapać.
>
> I to jest "dobre", ze nie mozesz go zlapac? Wiekszosci amatorskich
> zdjec nie mozna zlapac w ten sam sposob.
Ruff wie, że rzeczywistość na zdjęciu jest nieosiągalna i dlatego jest
tak dobry w jej ukazywaniu. Gra ze mną w kotka i myszkę, a jego
fotografia ma przez to znamiona czasu ciągłego. To nie jest zwykły,
nieświadomy "zabieg" ze zdjęć amatorskich. Ruff, Gusky i cała ta
szkoła ma poczucie humoru. Ich nauczyciele byli fanatykami dennej
wizji, ale to pękło.
> > Nie "tyle ze" tylko "dlatego ze". Ja "nietrawie" go nie od tak, bo mam
> > widzimisie. Po prostu widze jego prostote.
>
> Widzisz bo on te "prostote" wypracowal. Miales ja widziec.
Fascynujące. To do Bessona:)
Jego prostota to jego złudzenie, że pokaże mi świat poprzez swój
okrojony punkt widzenia. Taką prostotę miał na myśli Bresson? Wątpie.
Jeden mały dowcip Ruffa daje mi więcej wolności niż cała twórczość
Bressona. Bresson musiał fotografować świat, musiał jeździć, focić...
non stop. Tylko jego śmierć nagle urwała proces. Za sto lat będziesz
miał z tego obrazki "jak to było", będziesz mógł sobie zobaczyć jak
Paryż wyglądał w XX wieku oczami Bressona. Nie będzie w tym nic
uniwersalnego, żadnej opowieści o człowieku, o świecie. Pamiętnik wuja
Henrego.
> > Wez. Zycie to chaos :)
>
> Nooo, chemia, fizyka.. ;)
Ksero w galerii:)
> > > Ja tu widze prosta kompozycje typu "Z" ze sztafazem.
> > > Bardzo prosto i klasycznie.
>
> > :) zgoda.
>
> No co ty, nie splycaj dyskuji ;)))
Czasem trzeba złapać oddech:)
> > > Nie od dzis sie mawia, ze "fotografia sie dawno skonczyla".
> > Sie mawia. A co ty mowisz?
>
> Mam sile odczucie, ze Bresson zdefiniowal fotografie do granic
> mozliwosci. Mozna wracac do czasow "naiwnych" ale to tylko nostalgia
> za tym co minelo. Zgrywanie sie na tzw "genialnego naiwnego" mnie nie
> kreci. Z drugiej strony trudno sie wyrwac z jego definicji o ile to w
> ogole mozliwe.
A ja mam silne poczucie, że to niemożliwe aby fotografia była aż tak
durna. To właśnie, sam mam podejrzenia, że to naiwność, popycha mnie
do jej badania.
Potrafię wczuć się w twoją postawę. Jednocześnie mówisz o przekonaniu
co do niezgłębialności (?) Bressona a z drugiej strony w tym siedzisz
bo uznajesz za zen. Dla mnie sytuacja bez wyjścia, dla ciebie
spełnienie. Łapię:)
> > Nie. Ja jestem widzem, nie musze tego robic. Moge sie delektować czystym dzielem.
> > Teraz. Jesli chce rozwijac sie musze w jakims stopniu zglebic co Bresson myslal.
> > Ale czy w tym samym momencie musze zapomniec o zdjeciach na ktore patrze?
> > Nie.
>
> Zgadzam sie "nie musisz". Czy jednak czegos nie tracisz?
Tracę w moim przekonaniu złudzenia. Nie mogę kręcić się kółko.
> Dochodze w tym momencie do ciekawego wniosku:
> nie chcesz analizy wiec oczekujesz od tworcy tego ze zrobi cos co tej
> analizy nie wymaga.
> Z kolei ja analizuje wiec dla mnie cos co nie wymaga analizy jest
> mniej atrakcyjne. Oczekuje wiec od tworcy czegos przeciwnego niz ty.
Słabo piszę bo strasznie uogólniam. Zamąciłem. Mój "brak analizy"
wynika z intuicyjnego odbioru, a ten jest składową, intuicji i właśnie
wiedzy. Wtrąciłem zdanie "jeśli chcę rozwijać się, muszę w jakimś
stopniu zgłębić...". Czyli mój rozwój wynika z analiz. A pisząc "Czy
patrząc na zdjęcia mam się zajmować otoczką, iloscia pracy jaka
fotograf wlozyl w swoje postrzeganie swiata?" miałem na myśli
wałkowanie wciąż tego samego tematu... który dla ciebie jest zen:)
> Zwroc uwage, ze ja tych zdjec nie ocenilem. Podalem je jako przyklad
> "czystego, naiwnego, nieskazonego, dokumentalizmu". Doprowadzilem jego
> teze do granic absurdu.
To jest absurd. Chcę oglądać zjawisko poprzez wrażliwość artysty ale w
taki sposób żebym się nie czuł zgwałcony. Mówiłem to w odniesieniu do
kompozycji. Kot Cooper gwałci mnie swoją bylejakością. To
badziewiarz.
> > Bresson myślał ale jego fotografia "nie myśli". To jest bezduszne.
>
> Nie rozumiem.
Jego fotografia mnie terroryzuje. Mówi "tu, patrz, popatrz, raz,
dwa".
Wszedłem kiedyś do galerii, była tam mała kontemplacyjna salka w
której był Bresson. Małe odbitki, technicznie żaden szał (jak to u
niego). Moderna Musset w Sztokholmie. W Skandynawii sprzedawany jest
taki tytoń pod wargę, snuse czy jakoś tam. Palę sporadycznie więc po
zarzuceniu tego snusa miałem autentyczny odlot. W życiu nie widziałem
tak fajnego muzeum:) I wiesz co? Bresson był najbardziej agresywny. Ja
tu rozumiesz w pokoju przychodzę, a tu jakby do mnie strzelali.
Musiałem robić uniki i pod osłoną powiek opuścić spotkanie. Uratowała
mnie ogromna szklana rura ze sprężyną w środku po której z końca na
koniec przelatywał prąd. To było straszne.
Fotografia Bressona mogłaby być zen gdyby rzeczywistość składała się z
liczb. Ja nie odbieram tak rzeczywistości. Chłodne podejście
reporterskie, odstręcza mnie. Jego fałsz, przyklepywanie świata
fotograficzną zdolnością. Dlaczego każdy gość, który ma tyle prawdy na
ustach okazuje się być fanatykiem geometrii? Czy prawda kryje się "w
lepszym profilu"?
Fotografia Bressona "nie myśli" bo nie daje mi sposobności do
myślenia. Ona nie pyta, jest autorytarna.
> > Pytanie o wysokosc poziomu w odniesieniu do sztuki jest blednym pytaniem.
>
> Co z proba czasu? Wiekszosc tworcow przepada w otchlani czasu, czesci
> udaje sie przetrwac.
Próba czasu jest przeceniana bo nasze życie jest za krótkie. Zdanie
sobie sprawy z własnej śmiertelności jest rzeczą wielką.
> > > Ale kazda tworczosc to dzialanie pt. "robie cos zajebistego, potrafisz
> > > tak?". Wtedy mowisz "pffff, ja nie potrafie?" i bierzesz aparat.
> > Serio tak myslisz?
>
> To jest obserwacja. Sam wspomniales o tym ze Gursky ma wielu
> nasladowcow. Czemu oni nasladuja? Zeby robic: tak samo, lepiej czy
> gorzej?
Naśladują bo pociąga ich Gursky. To nie musi oznaczać wyścigu.
A jeśli wiesz, że umrzesz, to w ogóle odpada myślenie "pfff, ja nie
potrafię?". Widzisz dziecinadę takiego podejścia i myślisz sobie "Kim
jestem i dokąd zmierzam?", zaczynasz mówić jak człowiek, stawiasz
pierwsze Ja.
> > > Dazymy do idealu, ktorego nie da sie osiagnac, ale to nie znaczy ze
> > > nie mamy do niego dazyc.
> > Pisalem przewrotnie. Smieje w twarz Bressonowi i jego zlotemu cielcowi.
>
> I o to chodzi. Tylko dobrze zeby to nie byl pusty smiech czyli "pokash
> fotke".
Nie rozumiem do końca. Kto ma pokazać?
> > Masz mi pokazac swoje cierpienie i milosc bo ja mam masochistyczna potrzebe,
> > aby poczuć je wraz z tobą. Domagam sie tego od ciebie. Artysto:)
>
> Artysa jako cierpiacy, kochajacy meczennik...
> Czy to nie jest "cliché" ?
W jaki sposób mogłoby być? Jeśli artysta pokaże mi swoje cierpienie i
miłość to tak jakby nawiązał ze mną nic porozumienia. Stajemy razem w
swojej samotności. Tylko sztuka może to uczynić, jest oknem do duszy
człowieka. Lecę jak kaznodzieja co nie zmienia faktu, że w boga nie
wierzę. Może to przeczyta i coś z tym w końcu zrobi;)
Właśnie ostatecznie zrozumiałem fotoreporterów. Miałem jeszcze
złudzenia, że coś w tym jest ale tam nic nie ma, zimny głaz.
> > Z dziela ma wyc zycie, nie dzielo ma wyc. Uzyłem pietna w odniesieniu
> > do kompozycji o której pisales.. zachowujesz się jak woda.
> > Tez lubie Brucea;)
>
> Czy wycie zycia gryzie sie z kompozycja?
> Jak zajmiemy sie wyciem i odrzucimy kompozycje to mamy
fotoreportaz.http://tnij.com/smyth_minamata
Fotograf był bardziej zainteresowany zdjęciem niż tym co się tam
dzieje. To ma być odrzucenie kompozycji?
> Smitha stawiam w opozycji do Bressona. Bresson wspominal czesto, ze
> trzyma dystans do rzeczywistosci, ze zycie polega na znalezieniu
> wlasciwego dystansu (zen). Smith dazyl do klinczu, wchodzil w zycie, w
> bagno, wyl i cierpial
>
> http://www.youtube.com/watch?v=KCRIjL2rn3E
Zatrzymam się tu.
Operujemy na dwóch różnych planetach. Mam wrażenie, że rozumiem o czym
mówisz. Mam też nadzieję, że przybliżam jakoś moje spojrzenie i po tym
co już napisałem nie muszę odnosić się do tego filmu i reszty. Ja
mówiłem o życiu zdjęcia, nie o sposobie jego łapania czy też dosłownie
łapaniu wycia.
Upomnij mnie jeśli odpuściłem coś ważnego.
:)
marek
-
47. Data: 2011-04-24 01:58:23
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> Mozna ja zostawic w stanie wypielęgnowanym i zajac sie czyms dalszym.
>
Pytanie czy tam dalej jest jeszcze cos interesujacego.
> > Mamy wiec skrajnie odmienne poglady na kompozycje.
>
> Bresson nie daje mi tej wolności w swoim dziele. Gdzie tu jest zen
> jeśli ja od razu widzę to co on widział?
>
W nietypowym postrzeganiu rzeczywistosci.
W obserwacji rzeczywistosci bez ingerencji w nia.
Wiem, wiem, ingerencja przez obramowanie :)
> A czy ten stempelek musi ciągle o tym przypominać?
>
A nie przypomina z definicji?
> Nawet jeśli teoria Bressona tkwi w zen to jego fotografia już w nim nie jest.
>
Hmmm, "teoria Bressona", brzmi niebezpiecznie.
To raczej moja teza. Ale nie bezpodstawna.
Nie traktuj tego zbyt doslownie. Nie pakuj zen w same zdjecia. Mnie
raczej chodzi o to, ze robil dobre fotki. Przy okazji w jego
wypowiedziach na temat fotografii mozna znalezc wiele elementow z tej
filozofii. Jezeli do tego dolozymy teze, ze fotografie w jakis sposob
odzwierciedlaja autora to calosc sie broni. Jednak nie chodzi mi o to
ze zen jest w samych zdjeciach. Raczej o to ze zdjecia wynikaja z tego
swiatopogladu.
Bresson zaadaptowal zen wypowiadajac sie o swojej tworczosci.
Podobna rzecz uczyniono w dziedzinie programowania unixowego:
http://www.catb.org/~esr/writings/unix-koans/
To bardzo uniwersalna filozofia.Tyle ze za bardzo sie na niej
skupiamy. Jezeli troche czytalo sie o zen i zna sie wypowiedzi
Bressona na temat fotografii i troche faktow z jego zycia to ten
watek jest raczej jasny.
Z brzegu:
http://www.brainyquote.com/quotes/authors/h/henri_ca
rtierbresson.html
Jednak fotografia sama w sobie jest zbyt plytka zeby pomiescic te
filozofie.
> Gursky wskazuje problem. Jesli nie udaje mu sie zobiektywizowac
> rzeczywistosci do konca to przynajmniej probuje. I ja widze te proby.
>
Nie dokonujesz nadintrepretacji?
> W zyciu nie myslalbym tak jak teraz gdybym nie zobaczyl Guskyego.
> Przez moment zachlysnalem sie nim (a raczej Ruffem) ale zszedłem na
> ziemie, przetworzylem sobie co trzeba i ide dalej.
>
Jak tak mialem z filmem Kooyanisquatsi.Tyle ze ten film pochodzi z
1982 a wtedy Gursky dopiero bral lekcje Becherow. Nie widze w nim nic
odkrywczego. Genialne jest to, ze ludzie placa baaaaardzo duuuuuze
pieniadze za jego prace. Moze oni nie widzieli Kooyanisquatsi albo tak
bardzo im sie spodobalo :)
> I chocbym stawal na glowie nie wroce do Bressona nie przechodzac przez Gurskiego.
> Myslalem Bressonem dopoki nie zobaczyłem Gurskiego.
>
Ja przez bardzo krotki momencik nawet lubilem Horowitza, . Ale to nie
jest fotografia tylko grafika na bazie foto. Bressona zaczalem cenic z
czasem bo wymyka sie definicji. Owszem probuje go definiowac ale
jedyne do czego dochodze to, to ze kazde jego zdjecie jest inne. U
takiego Gurskyego kazde zdjecie jest takie samo tzn. w kolko
zwielokrotnienia dajace mniej lub abstrakcyjne faktury. Mozna zrobic
takie jedno i git. Tyle ze jemu to sie sprzedaje w sporych ilosciach
za miliony. Pewno tez bym nie mogl przestac :)
> A ty mówisz faktura twarzy, pory.... przecież tam kompletnie nie o to chodzi.
>
Nie o to chodzi ale tak wychodzi. Wez cyfrowe 6x6 i walnij kilka fotek
ciekawej, ale bez przesady bo wyjdzie malarsko, twarzy w plaskim
studyjnym oswietleniu. Zrob wydruk 1x1 metr. Tak to dziala, czy sie to
komus podoba czy nie.
> "Obiektywizacja rzeczywistosci" jest
> humorystyczną proba jej wykonania przy zastosowaniu wszelkich
> dostepnych srodków. Rozumujemy tu w inny sposób.
>
Mamy inne poczucie humoru :)
http://tnij.com/breson_konik
;)
> Postrzegasz w sposob techniczny. Dla mnie ten budynek (to nie
> Gorskiego chociaz autor ewidentnie kopiuje) jak i facet (Ruffa) są
> obrazem przedmiotu.
>
Budynek na tym zdjeciu to budynek. U Bressona bylby tez budynek ale
wygladalby ciekawie, jak nie-budynek ale budynek :) Tylko o to mi
chodzi. Co ja mam zrobic z tym budynkiem Ruffa? Moge zrobic kalendarz
o tematyce przemyslowej :) W sumie to juz cos. Becherowie przynajmniej
wynajdowali jakies ciekawe dla oka konstrukcje. Dzieki temu bylo w tym
sporo zycia.
> Ja mam tą maszynkę tak szybką, że przeskakuję dalej;)
>
I znowu to cholerne zen ;) ktore nawoluje do tego zeby czasem zwolnic
a czasem przyspieszyc. Ciagle szukanie rownowagi, jak trzeba to wolno
a jak trzeba to szybko. Nie ma reguly, sa chwile, chwile sa rozne,
ciagle trzeba sie dostosowywac, jak woda... Nie przeskakuj kiedy
idziesz po rownym, ale nie da sie zwyczajnie isc po rozrzuconych w
strumeniu kamieniach. Nie ma jednej reguly. Taki wydaje mi sie
Bresson. Za to go cenie.
> > Wspomniani dokumentalisci probuja uciec od malarstwa ale robia to na sile.
>
> Czy ja wiem.. bawia sie.
>
Stawiaja piaskowe babki z foremek.
Breson lepil golymi dloniami.
> Ruff wie, ze rzeczywistosc na zdjęciu jest nieosiagalna i dlatego jest
> tak dobry w jej ukazywaniu
>
To samo moge napisac o Bressonie :)
Tyle ze zdjecia Bressona sa ciekawsze po odrzuceniu wszelkich rozwazan
i filozoffi.
> Gra ze mna w kotka i myszke, a jego
> fotografia ma przez to znamiona czasu ciaglego.
>
Bresson tez w to gra tylko inaczej. Znalazl sensowne zastosowanie dla
setnych sekundy dostepnych w aparacie. Wczesniej to byl tylko
techniczny artefakt sluzacy do regulacji ilosci swiatla. To co
fotografuje Gursky mozna malowac.
> Ruff, Gusky i cała ta szkoła ma poczucie humoru.
>
Jak bym za tyle sprzedawal swoje zdjecia to tez bym zaczal tak
zartowac :)
> Jego prostota to jego zludzenie, że pokaze mi swiat poprzez swoj
> okrojony punkt widzenia. Taka prostote mial na mysli Bresson?
>
Jak, wspomnialem wczesniej, dla mnie proste jest to co mozna latwo
odtworzyc/nasladowac. Z tego punktu widzenia Bresson nie jest prosty.
Prostota, o ktorej piszesz to wrazenie oczywistosci jakie sprawiaja
jego zdjecia. Ta oczywistosc bierze sie z tego ze elementy na jego
zdjeciach wspolgraja ze soba. Problem polega na tym, ze one nie maja
prawa ze soba wspolgrac bo sa w rzeczywistosci przypadkowe. Na tym
polega zdolnosc/umiejetnosc komponowania.
To NIE jest zludzenie bo jego zdjecia sa ciekawe.
To jest zludzenie poniewaz obiekty ze zdjecia w rzeczywistosci sa
przypadkowe.
Widzisz... cholerne zen...
> Jeden mały dowcip Ruffa daje mi więcej wolności niż cała twórczość
> Bressona.
>
A ja mam odwrotnie :)
> Bresson musial fotografować swiat, musial jezdzic, focic...
> non stop. Tylko jego smierc nagle urwała proces. Za sto lat będziesz
> miał z tego obrazki "jak to było", bedziesz mogł sobie zobaczyc jak
> Paryz wyglądał w XX wieku oczami Bressona. Nie będzie w tym nic
> uniwersalnego, zadnej opowieści o czlowieku, o swiecie. Pamietnik wuja
> Henrego.
>
BINGO i to juz teraz a nie za 100 lat.
"Photography is nothing--it's life that interests me." - Henri Cartier-
Bresson
> A ja mam silne poczucie, że to niemożliwe aby fotografia była aż tak
> durna.
>
Jest durna. To wciskanie Guzika. Rzeczywistosc jest ciekawa. Tylko
jaka ona jest? Taka, a moze taka, albo jeszcze inna?
> Jego fotografia mnie terroryzuje. Mówi "tu, patrz, popatrz, raz, dwa".
> ...
Tak, bo zycie umyka. Czas nas terroryzuje. Trzeba lapac chwile.
Znowu... wiesz co wychodzi...
-
48. Data: 2011-04-24 02:09:53
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> > Ruff, Gusky i cała ta szkoła ma poczucie humoru.
>
> Jak bym za tyle sprzedawal swoje zdjecia to tez bym zaczal tak
> zartowac :)
>
PS
Wlasnie kupilem dla kogos raynoxa 250. Zanim go oddalem zrobilem maly
tescik:
http://boards.4chan.org/p/res/1248220
;) ;) ;)
-
49. Data: 2011-04-24 12:05:44
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: marek augustynski <m...@g...com>
> > Mozna ja zostawic w stanie wypielęgnowanym i zajac sie czyms dalszym.
>
> Pytanie czy tam dalej jest jeszcze cos interesujacego.
Nie ma co odrzucać pytań
> > Bresson nie daje mi tej wolności w swoim dziele. Gdzie tu jest zen
> > jeśli ja od razu widzę to co on widział?
>
> W nietypowym postrzeganiu rzeczywistosci.
> W obserwacji rzeczywistosci bez ingerencji w nia.
Ktoś kiedyś wrzucił wywiad z Wernerem Herzogiem przy okazji jakiejś
dyskusji na rec.foto (ty?:). Herzog powiedział tam mniej więcej zdanie
"Nie wolno nadawać estetyki, ona nadaje się sama". Mówił o utracie
wartości (dezaktualizacji) wszystkiego co posiada zbędną estetykę. O
ile film jest szerszym medium i pewne zabiegi mogą schodzić na plan
dalszy, nie przykuwając uwagi (np. teatrzyk u Kurosawy) tak w
fotografii wydają mi się zupełnie zbędne.
Fotoreportaż Kapuścińskiego.. to jest brak zbędnej estetyki i nie
ingerowanie w rzeczywistość. Tylko to jest nudne dla fanów fotografii.
Kapuściński jest zbyt przyziemny, nie mówi wielkich zdań o stylu bez
stylu i nie czeka na "ten moment".
> > A czy ten stempelek musi ciągle o tym przypominać?
>
> A nie przypomina z definicji?
Nie. Są masy zdjęć na które nikt nie patrzy bo nie przykuwają uwagi.
Ja lubię te odrzutki, podobają mi się i wśród nich zadaję pytania.
> Z brzegu:http://www.brainyquote.com/quotes/authors/h/h
enri_cartierbresson.html
Ile razy by nie powtórzył, że fotografia jest dla niego mniej ważna
niż rzeczywistość tyle razy jego zdjęcia mówią mi co innego. Gdybym
przeniósł się 50 lat wstecz może bym mu uwierzył, ale nie dzisiaj.
> > Gursky wskazuje problem. Jesli nie udaje mu sie zobiektywizowac
> > rzeczywistosci do konca to przynajmniej probuje. I ja widze te proby.
>
> Nie dokonujesz nadintrepretacji?
Nie wiem. Widzę te próby:)
> > W zyciu nie myslalbym tak jak teraz gdybym nie zobaczyl Guskyego.
> > Przez moment zachlysnalem sie nim (a raczej Ruffem) ale zszedłem na
> > ziemie, przetworzylem sobie co trzeba i ide dalej.
>
> Jak tak mialem z filmem Kooyanisquatsi.Tyle ze ten film pochodzi z
> 1982 a wtedy Gursky dopiero bral lekcje Becherow.
Ruff fotografuje od 197któregoś. A wiesz co robił Gursky zanim zaczął
robić te swoje kolosy? Reportaż małą leicą. Jak my wszyscy. Może
cofnął się w rozwoju a może drąży zupełnie nowy temat zadając przy tym
pytania. Ja postrzegam takie zjawiska w kategoriach ryzyka, odwagi,
nie naiwności.
Przywołany film to przyczynek do treści Gurskyego. Dalej, w jego
fotografii, następuje jakby efekt nowotworu, przypadkowe mutacje
eksplodujące w zawrotnym tempie do nieprzewidywalnej postaci. Za
każdym razem jak wypuszcza coś nowego mamy nową postać tego raka.
Może to też jest jakiś rodzaj zen:) Brak zasad w określonej zasadzie.
> > A ty mówisz faktura twarzy, pory.... przecież tam kompletnie nie o to chodzi.
>
> Nie o to chodzi ale tak wychodzi.
Jeśli patrzysz przez pryzmat techniki.
> > Postrzegasz w sposob techniczny. Dla mnie ten budynek (to nie
> > Gorskiego chociaz autor ewidentnie kopiuje) jak i facet (Ruffa) są
> > obrazem przedmiotu.
>
> Budynek na tym zdjeciu to budynek. U Bressona bylby tez budynek ale
> wygladalby ciekawie, jak nie-budynek ale budynek :) Tylko o to mi
> chodzi. Co ja mam zrobic z tym budynkiem Ruffa?
To nie jest fotografia do podziwiania tylko do pytania. Oni patrzą na
świat z punktu widzenia kosmity. Pozornie bezduszne podejście tworzy
refleksję pt. "Co z tym budynkiem?", "Co z tym człowiekiem?". To są
pytania o rzeczywistość. Przeciwieństwo do Bressona, który pozornie
uduchowiony ślizga się po powierzchni rzeczywistości. Rysuje ciekawy
budynek żebyś czasem nie zapytał co z tym budynkiem.
Spróbuj, zapytaj go a zobaczysz, że zareaguje nerwowo.
> > Ja mam tą maszynkę tak szybką, że przeskakuję dalej;)
>
> I znowu to cholerne zen ;) ktore nawoluje do tego zeby czasem zwolnic
> a czasem przyspieszyc. Ciagle szukanie rownowagi, jak trzeba to wolno
> a jak trzeba to szybko. Nie ma reguly, sa chwile, chwile sa rozne,
> ciagle trzeba sie dostosowywac, jak woda... Nie przeskakuj kiedy
> idziesz po rownym, ale nie da sie zwyczajnie isc po rozrzuconych w
> strumeniu kamieniach. Nie ma jednej reguly. Taki wydaje mi sie
> Bresson. Za to go cenie.
"Mnogość opcji" czy "mnogość w opcji". Bresson czy Gursky.
> To co fotografuje Gursky mozna malowac.
Wtedy to będzie malarstwo, kraina baśni z duchem żywego człowieka.
Myślę, że Gursky był preludium do odrzucenia baśni i złapania ducha w
fotografii. Porozumienie widz twórca w statycznym obrazie
rzeczywistości. I żeby nie było. Wątpię czy da się to osiągnąć, ale
próba zachodzi.
> > Bresson musial fotografować swiat, musial jezdzic, focic...
> > non stop. Tylko jego smierc nagle urwała proces. Za sto lat będziesz
> > miał z tego obrazki "jak to było", bedziesz mogł sobie zobaczyc jak
> > Paryz wyglądał w XX wieku oczami Bressona. Nie będzie w tym nic
> > uniwersalnego, zadnej opowieści o czlowieku, o swiecie. Pamietnik wuja
> > Henrego.
>
> BINGO i to juz teraz a nie za 100 lat.
>
> "Photography is nothing--it's life that interests me." - Henri Cartier-
> Bresson
Nooo:)
Życie to interesuje Herzoga. Oglądając "Aguirre.." nie widzę wyprawy
Pizarro oczami reżysera tylko rzeczywistą wyprawę Pizarro. Jakby mnie
ktoś przeniósł 450 lat wstecz. Herzog nie kręci jak Herzog, on po
prostu kręci jak jest. Jest teraźniejszy gdy mówi o przeszłości, a
nawet o przyszłości. To nie pamiętnik tylko życie.
Może powiesz "no tak ale to film", ja odpowiem "mamy wyzwanie",
powiesz "naiwne", ja odpowiem "naiwne".
> > A ja mam silne poczucie, że to niemożliwe aby fotografia była aż tak
> > durna.
>
> Jest durna. To wciskanie Guzika. Rzeczywistosc jest ciekawa. Tylko
> jaka ona jest? Taka, a moze taka, albo jeszcze inna?
Bresson:)
> > Jego fotografia mnie terroryzuje. Mówi "tu, patrz, popatrz, raz, dwa".
> > ...
>
> Tak, bo zycie umyka. Czas nas terroryzuje. Trzeba lapac chwile.
> Znowu... wiesz co wychodzi...
Jesteśmy śmiertelni.
marek
-
50. Data: 2011-04-24 14:21:20
Temat: Re: Zapraszam do galerii
Od: mg <a...@p...onet.pl>
> Herzog powiedział tam mniej więcej zdanie
> "Nie wolno nadawać estetyki, ona nadaje się sama". Mówił o utracie
> wartości (dezaktualizacji) wszystkiego co posiada zbędną estetykę.
>
Jak rozumiec te slowa. Co to znaczy "zbedna" estetyka? Np. barok
przepadl. Pytanie gdzie jest granica zbednosci. Czemu samochodow nie
robi sie wylacznie ekonomicznych i bezpiecznych. Steve Jobs tez nie
zyje z funkcjonalnosci produkowanych urzadzen.
To stwierdzenie jest takie, ze mozna je zastosowac wszedzie i zawsze z
powodu slowia "zbedna".
Zabawne, ze mozna powiedziec cos zupelnie odwtrotnego odnosnie
estetyki. W czasach gdy parametry "obiektow" sa wysrubowane z
technicznego punktu widzenia jedym co pozwala na ich odroznienie jest
wlasnie estetyka.
W sklepie masz "wybor" czterech "rodzajow" jajek. Ale jak sie wczytasz
w etykietke to sa te same kury. Tyle ze na jednym pudelku mamusia z
dzieckiem, na innym babcia z wnuczkami, na kolejnym wysportowany,
przypakowany facet, na czwartym smukla dziewczyna uprawiajaca dzoging.
Kazdy znajdzie cos dla siebie ale to sciema, bo wsrodku to samo.
Gdyby nie estetyka nie rozroznialbys np. samochodow. Wszystkie (w
danym przedziale cenowym) sa z grubsza tak samo bezpieczne i
ekonomiczne.
Mnie to smieszy. Ja chce prawdziwej roznorodnosci, czytam etykiety.
> Nie. Są masy zdjęć na które nikt nie patrzy bo nie przykuwają uwagi.
> Ja lubię te odrzutki, podobają mi się i wśród nich zadaję pytania.
>
Widzialem ciekawy maly albumik foto. Ktos zebral w nim zdjecia
przedmiotow wystawianych na allegro. Ogladalem to z przyjemnoscia ale
to taka ciekawostka na raz.
> Ile razy by nie powtorzyl, ze fotografia jest dla niego mniej wazna
> niz rzeczywistosc tyle razy jego zdjecia mowia mi co innego.
>
Zgadza sie.
A teraz pomysl, ze u innych jest odwrotnie :)
> > Nie dokonujesz nadintrepretacji?
>
> Nie wiem. Widzę te proby:)
>
:)
> A wiesz co robił Gursky zanim zacząl robic te swoje kolosy?
> Reportaz małą leica. Jak my wszyscy.
>
Wiedziales ze Avedon tak samo. Ale mial mierne efekty i zajal sie tym
w czym jest dobry czyli kreowaniem rzeczywistosci.
W sumie Gursky tez czasem kreuje, np. tor wyscigowy - wycinanka.
http://tnij.com/tor_f1_gursky
> Przywołany film to przyczynek do treści Gurskyego. Dalej, w jego
> fotografii, następuje jakby efekt nowotworu, przypadkowe mutacje
> eksplodujące w zawrotnym tempie do nieprzewidywalnej postaci. Za
> każdym razem jak wypuszcza coś nowego mamy nową postać tego raka.
> Może to też jest jakiś rodzaj zen:) Brak zasad w określonej zasadzie.
>
Dokladnie takie mutacje pokazuje Koyaanisqatsi. Nawet idzie dalej,
jest taki moment z miastem filmowanym z coraz wiekszej wysokosci. W
pewnym momencie widok zaczyna przypominac dukowany obwod
elektroniczny. Po chwili kojarzysz ze to jest prawdziwa drukowana
plytka w powiekszeniu tylko przegapiles przejscie od jednego do
drugiego.
> Jesli patrzysz przez pryzmat techniki.
>
Patrze przez pryzmat? Patrze na rozne sposoby, rozne pryzmaty. Mam
zrezygnowac z pewnego sposobu patrzenia, zeby dopasowac sie do idei?
> To nie jest fotografia do podziwiania tylko do pytania. Oni patrza na
> swiat z punktu widzenia kosmity.
>
Tak byl reklamowany wspomiany film.
"Koyaanisqatsi" - Ziemia oczami kosmity.
> "Mnogosc opcji" czy "mnogosc w opcji". Bresson czy Gursky.
>
Dokladnie.
Tylko "mnogosc w opcji" to dla mnie artystyczna poza. Nie chce byc
pozerem.
> Nooo:)
> Zycie to interesuje Herzoga. Ogladajac "Aguirre.." nie widze wyprawy
> Pizarro oczami rezysera tylko rzeczywista wyprawe Pizarro.
>
Czyli rejestracja dla samej rejestracji? Wracamy do kota Coopera.
> > Jest durna. To wciskanie Guzika. Rzeczywistosc jest ciekawa. Tylko
> > jaka ona jest? Taka, a moze taka, albo jeszcze inna?
>
> Bresson:)
>
No, Bresson, co z tego. On tylko glosno krzyknal ze "krol jest nagi" i
rzucil na stol fajne fotki.
Pytales wczesniej o co chodzi z "pokash fotke". O to, ze filozofia to
raz, sprzet to dwa, ale na koncu pokaz co ci z tego wyszlo. Jezeli to
nie jest ciekawe to moze filozofia jest bledna albo jest dobra tylko
zle zrozumiana itp.
Zdjec Gurskyego nie uwazam za spejcalnie ciekwe. Rozumiem jego mysl
ale za 3-cim razem to sie robi monotonne.