eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.sci.inzynieriaco zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 104

  • 31. Data: 2017-03-21 11:38:06
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup
    W dniu wtorek, 21 marca 2017 06:27:48 UTC+9 użytkownik Jarosław
    Sokołowski napisał:
    [..]
    >Farona Bolesława przytoczyłem żeby coś zilustrować, jakiś tam
    >argument. Nie wiem czym "my" różnimy się od "was", w sensie jak mam
    >uprościć wykład żebyś zrozumiał. Najpierw spróbuję bez
    >mickiewiczowania. Otóż Faron Bolesław to jest przykład zajadłego
    >humanisty. Jeden z wielu, bo PRL miał takich ministrów więcej. Tak,
    >ten PRL który w ramach RWPG miał być krajem kwitnącego przemysłu,
    >wiodącego w swoich dziedzinach.
    >No więc tacy humaniści jak Faron Bolesław w szkole nas wspaniale
    >humanizowali*, a potem w przemyśle produkowali "inżynierów
    >kopalnianych" (autentyczny tytuł nadawany chętnym nie przez uczelnię,
    >a przez zakład pracy, z braku tych dyplomowanych).
    >Ten proceder jak wiemy, skończył się upadkiem, nie tylko ekonomicznym
    >ale także zapaścią przemysłu. Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie
    >bójmy się tego słowa. Inżynieria zobowiązuje.

    Konradzie, ale ta zapasc nastapila, gdy juz bylo pelno inzynierow
    wyksztalconych na krajowych uczelniach :-)

    >*) Piszę to śmiertelnie poważnie, naprawdę cieszy mnie to że Polska
    >jest potęgą poezji.

    A jest ? Co prawda mamy dwoch poetow noblistow, ale czy innych ?

    >Mi też się zdarzało podrywać swoją późniejszą żonę moimi kulawymi
    >wierszami.

    Czasy sie troche zmienily, z poezji trudno wyzyc.

    >> > Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić spójnego
    >> > programu
    >> > nauczania?
    >> Tak samo jak w innych krajach.
    >Nie, nie tak samo. Posyłałem swoje dzieci do szkoły w Polsce i w UK,
    >uwierz mi że oni potrafią to czego my nie potrafimy.

    A co takiego potrafia ekstra ?

    >> > Nie chodzi o niego, tylko o sposób budowania programu. Nauczcie
    >> > się wiersza na pamięć, a po co on go w ogóle napisał, to się nie
    >> > interesujcie.
    >> Przecież to nieprawda. Uczyli mnie po co go napisał.

    >Jak nieprawda jak prawda. Język Polski miałeś podzielony na okresy
    >literackie, a nie historyczne, no bo jak miało być inaczej jak tym
    >wszystkim rządzi dęty partyjno-naukawy minister Koszałek Opałek?.

    Eee - przeciez te literackie to tez historyczne.

    >W datach jedno od drugiego było odległe o setki lat.
    >Dziesięć minut przerwy i jesteś w innym świecie.

    W sensie innego przedmiotu ? Bo na polskim to raczej tak nie skakano.

    >Nauczyciel polskiego, jak był dobry i odważny, mógł czasem nagiąć
    >program i powiedzieć coś o kontekście historycznym,

    Hm, o ile pamietam, to ten kontekst sie pojawial czesto. Trudno mowic
    o pozytywizmie i nie mowic o przegranych powstaniach.

    >ale za dziesięć minut miałeś ten kontekst kompletnie inny. To ma być
    >program szkolny?
    >W UK jak moje dzieciaki miały Rzym, to na wszystkich lekcjach
    >jednocześnie: tu rzymskie liczby, tu makieta Rzymu do zrobienia w
    >domu, tu anglosaski futhorc, tu festyn dzieciaków poprzebieranych w
    >połowie za błyszczących w słońcu legionistów, w połowie za Boudicę i
    >jej oberwańców.

    Innych okresow to tez dotyczylo ?
    Bo Rzym to kawalek ich historii, nas ominal.

    Mowimy na historii o Mieszku ... i co robic na innych przedmiotach ?

    J.



  • 32. Data: 2017-03-21 11:50:14
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan Konrad Anikiel napisał:

    >> Trafny. Pokazuje do czego prowadzi licytacja na ministrów. Ja nie
    >> twierdzę, by "mój" Kuberski Jerzy był gorszy od waszego Farona
    >> Bolesława. Nie przypisuje sobie martyrologicznej karty związanej
    >> z należeniem do "kuberskiego pokolenia". Faron mi się w ogóle nie
    >> utrwalił w pamięci, widać nie wyróżnał się. Teraz się dowiedziałem,
    >> że go niedawno zastrzelili. Czyjaś zemsta po latach za Mickiewicza?
    >
    > Farona Bolesława przytoczyłem żeby coś zilustrować, jakiś tam argument.
    > Nie wiem czym "my" różnimy się od "was", w sensie jak mam uprościć
    > wykład żebyś zrozumiał. Najpierw spróbuję bez mickiewiczowania. Otóż
    > Faron Bolesław to jest przykład zajadłego humanisty. Jeden z wielu,
    > bo PRL miał takich ministrów więcej. Tak, ten PRL który w ramach RWPG
    > miał być krajem kwitnącego przemysłu, wiodącego w swoich dziedzinach.
    > No więc tacy humaniści jak Faron Bolesław w szkole nas wspaniale
    > humanizowali*, a potem w przemyśle produkowali "inżynierów kopalnianych"
    > (autentyczny tytuł nadawany chętnym nie przez uczelnię, a przez zakład
    > pracy, z braku tych dyplomowanych). Ten proceder jak wiemy, skończył
    > się upadkiem, nie tylko ekonomicznym ale także zapaścią przemysłu.
    > Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie bójmy się tego słowa. Inżynieria
    > zobowiązuje.

    Zrozumiałem. Przemysł do zapaści doprowadili zajadli humaniści.
    Przykładnie tutaj obnażeni i napiętnowani. Proszę mi tylko jeszcze
    wyjawić: działali w pojedynkę, czy też może byli w zmowie z odwetowcami
    z Bonn i z amerykańskimi imperialistami?

    > Teraz niejaki Kaczyński Jarosław postanowił powtórzyć eksperyment
    > (reindustrializacja), naszymi, polskimi rękami (repolonizacja), a
    > te ręce mają być przyrośnięte do Polaka gruntownie wykształconego
    > przez humanistów z Zalewską Anną na czele. Chcesz się założyć o wynik?
    >
    > A teraz to samo, tylko z mickiewiczowaniem. Nie ma niczego złego w
    > mickiewiczologii. Problem jest w stawianiu sobie celów niemożliwych
    > do osiągnięcia przy pomocy najlepszej nawet armii mickiewiczologów.

    Problemem jest stawiane sobie celów niemożliwych do osiągnięcia bez
    armat, których nie ma i nie da się ich odlać w ciągu jednej nocy.
    Wiara w proste rozwiązania nie jest przypisana tylko do kaczyńskich
    i zalewskich -- jest więcej takich, którzy wiedzą jak, a tylko jakiś
    zajadły humanista uparł się, by im ten zbożny plan pokrzyżować.

    > *) Piszę to śmiertelnie poważnie, naprawdę cieszy mnie to że Polska
    > jest potęgą poezji. Mi też się zdarzało podrywać swoją późniejszą
    > żonę moimi kulawymi wierszami.

    Bardzo słusznie. Poezja to rzecz śmiertelnie poważna. To nie to samo,
    co jakieś tam skręcanie śrubek.

    >> W całej syfiastości komuny, szkoły odznaczały się pozytywnie. Co było
    >> zresztą doceniane -- porównanie nawet z "lepszymi" krajami wypadło
    >> dobrze. To rzecz jasna nie zasługa czerwonych -- zdecydowali się nie
    >> psuć zastanego, tylko rozszerzać i upowszechniać.
    >
    > Ja na własne oczy widziałem to porównanie z "lepszymi" krajami.
    > W zakresie absolwentów różnych tam inżynierii to porównanie
    > wypadało źle. Teraz (po odsianiu niepiśmiennych kandydatów
    > na interview) jest trochę lepiej jakościowo, ale coraz gorzej
    > ilościowo.

    Każdy ma (najwyżej) jedną parę oczu. Obserwacje bywają różne. Ale nie
    o tym chciałem. Zauważę więc, że wciąż inżynierowie od nas jadą do tych
    innych i jednak robotę tam znajdują. Ciekawie będzie gdy zaczną (?)
    jeździć w drugą stronę. Ciekawie, bo to w kontekscie nauki oznacza
    klęskę, ale z drugiej strony jest też sukcesem.

    >>> Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić spójnego
    >>> programu nauczania?
    >>
    >> Tak samo jak w innych krajach.
    >
    > Nie, nie tak samo. Posyłałem swoje dzieci do szkoły w Polsce i w UK,
    > uwierz mi że oni potrafią to czego my nie potrafimy.

    Nie musze wierzyć, też mam oczy (poprzednie uwagi o nich też mają
    zastosowanie tutaj).

    >>> Nie chodzi o niego, tylko o sposób budowania programu. Nauczcie
    >>> się wiersza na pamięć, a po co on go w ogóle napisał, to się nie
    >>> interesujcie.
    >>
    >> Przecież to nieprawda. Uczyli mnie po co go napisał.
    >
    > Jak nieprawda jak prawda. Język Polski miałeś podzielony na okresy
    > literackie, a nie historyczne, no bo jak miało być inaczej jak tym
    > wszystkim rządzi dęty partyjno-naukawy minister Koszałek Opałek?.
    > W datach jedno od drugiego było odległe o setki lat. Dziesięć minut
    > przerwy i jesteś w innym świecie. Nauczyciel polskiego, jak był dobry
    > i odważny, mógł czasem nagiąć program i powiedzieć coś o kontekście
    > historycznym, ale za dziesięć minut miałeś ten kontekst kompletnie
    > inny. To ma być program szkolny?

    Może zabrzmi to niewiarygodnie, ale ja nie chodziłem do szkoły pod
    pruskim zaborem. Polonista nie musiał podejmować aktów heroicznych,
    by omówić kontekst historyczny lektur. To był jego obowiązek -- bo
    co innego robić, kazać uczyć się wierszy na pamięć? Te opowieści,
    to jakieś koszałki-opałki wywołane traumą po kontakcie z zajadłym
    humanistą.

    > W UK jak moje dzieciaki miały Rzym, to na wszystkich lekcjach
    > jednocześnie: tu rzymskie liczby, tu makieta Rzymu do zrobienia
    > w domu, tu anglosaski futhorc, tu festyn dzieciaków poprzebieranych
    > w połowie za błyszczących w słońcu legionistów, w połowie za Boudicę
    > i jej oberwańców.

    Przecież w Polsce też tak jest. Moda na "nauczanie zintegrowane"
    (czy jak to się fachowo nazywa) też do nas dotarła. Grupa znajomych
    entuzjasów napisała podręcznik w tym stylu, nawet mi się podobał,
    nawet zyskał dużą popularność, nawet któreś z moich dzieci z niego
    korzystało. Nie wiem jak teraz będzie, ale do tej pory była duża
    dowolność co do wyboru programów i form nauczania. Wszystko ma
    dobre i złe strony, trzeba umieć się dostosować, różni ludzie różnie
    reagują, a już młodzi, to zwłaszcza. Jeśli dziecko ma kontakt z
    historią tylko przez festyny przebierańców, to wiele się nie nauczy.
    Ale wiem, że jeśli słabo zainteresowane tematem, to do podręcznika
    trudno zagonić, więc dobre i to. Ja na przykład w szkole cieszyłem
    się na widok pierwszych podręcników, które choć troche przypominały
    prace naukowe -- takie z wzorami, tabelkami, czarno-białe. Gdyby
    midali takie kolorowanki jak dzisiaj, a jeszcze do tego kazali w
    przebraniu odstawiać jak skaczą atomy w półprzewodniku, to bym się
    poczuł zlekceważony.

    Jarek

    --
    pewien inżynier ziemny, stracił już orientację,
    a zatem przestał odróżniać, czy sobą mierzy czy światem.
    lecz nawiedzili go dziwni, młodzi i jacyś inni,
    jak wiatrem się przedzierali przez żagle tego pechowca,
    tak wszystkie mu poprzestawiali że przestał mierzyć i z nimi został.


  • 33. Data: 2017-03-21 11:51:40
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan Konrad Anikiel napisał:

    >> Nie oszukujmy się -- projektantów machin latających wcale tak
    >> wielu na świecie nie potrzeba.
    >
    > A -że się tak wtrącę- jak myślisz: coraz, mniej, coraz więcej,
    > czy jest to stała liczba? I skąd wiadomo czy my mamy już dość?

    A co to ja jestem jakiś za przeproszeniem haerowiec, żeby takie
    rzeczy wiedzieć?!

    --
    Jarek


  • 34. Data: 2017-03-21 12:57:55
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan J.F. napisał:

    >> Ten proceder jak wiemy, skończył się upadkiem, nie tylko ekonomicznym
    >> ale także zapaścią przemysłu. Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie
    >> bójmy się tego słowa. Inżynieria zobowiązuje.
    >
    > Konradzie, ale ta zapasc nastapila, gdy juz bylo pelno inzynierow
    > wyksztalconych na krajowych uczelniach :-)

    W dodatku wspieranych przez zagranicznych kolegów (mądrzejszych, lepiej
    wyedukowanych, w ogóle lepszych) z różnych fergusonów czy berlietów.

    --
    Jarek


  • 35. Data: 2017-03-21 13:17:12
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>

    W dniu wtorek, 21 marca 2017 19:52:29 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
    > Pan Konrad Anikiel napisał:
    >
    > >> Nie oszukujmy się -- projektantów machin latających wcale tak
    > >> wielu na świecie nie potrzeba.
    > >
    > > A -że się tak wtrącę- jak myślisz: coraz, mniej, coraz więcej,
    > > czy jest to stała liczba? I skąd wiadomo czy my mamy już dość?
    >
    > A co to ja jestem jakiś za przeproszeniem haerowiec, żeby takie
    > rzeczy wiedzieć?!

    Haerowiec nie ma tego wiedzieć, on nie od tego jest. To ma wiedzieć minister od
    uniwersytetów. Niejaki Gowin Jarosław, humanista zajadły. Jak myślisz, wie?


  • 36. Data: 2017-03-21 13:22:54
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: bartekltg <b...@g...com>

    On 20.03.2017 15:55, Konrad Anikiel wrote:

    > Kompletnie nikt nie widzi że w szkole program nauczania napisany jest
    > bez składu, niedorzecznie podzielony na przedmioty. Przykład: Język
    > Polski i historia to dwa aspekty tego samego przedmiotu. No więc
    > czemu nikt do dzisiaj nie potrafi ich zsynchronizować tak żeby
    > kolejne lekcje w danym dniu były o tym samym okresie?

    Z grubsza są, bo oba idą chronologicznie, ale...
    Ciężko by było obu nauczycieli zsynchronizować. Jednemu się obsunie,
    to drugi przecież nie będzie czekał.
    A co istontijesze, na ten sam okres na polskim i historii przeznacza
    się różną ilość czasu.



    > Zresztą
    > matematykę tak samo możnaby wykładać okresami historycznymi, bo tak
    > się rozwijała.

    Dlaczego?
    Co to da?


    > Dajcie temu dzieciakowi spójną wizję procesu rozwoju
    > naszej cywilizacji, a coś z tego zrozumie. A tak, to ma na przemian
    > inne okresy historyczne, inne idee, inne procesy, wymieszane tak jak
    > się plan lekcji ułożył. Ta matematyka to w ogóle jest w szkole uczona
    > kompletnie bez żadnego odniesienia do tego jak się rozwijała.

    Żeby pokazać rozwój jakjeś nauki, trzeba pokazać błędne ścieżki.
    Inaczej, czyli wybierając poprawne i przydatne z dzisijeszego puntu
    widzenia częśći, stworzy sie dość mylny obraz rozwoju nauki.
    A na opisywanie wszystkiego nie ma czasu;-)


    > Jak te
    > dzieciaki nie widzą w tym żadnego sensownego procesu, tylko z dupy
    > wzięte kolejne rozdziały w książce, to co one mają z tego zrozumieć?

    W ksiązce do matematyki kolejne tematy (i poziom niżej,
    informacje/cwiczenia/zadania) powinne być ułożone tak, by
    jedne z drugich wynikały. I tak jest (było gdy mnie uczyli).
    To nie ma wiele wspolnego z historycznym rozwojem matematyki.


    > Mają na pamięć się nauczyć tego co akurat trzeba zrozumieć, a nie
    > zapamiętać?

    Mają na pamięć... a nie zapamiętać.
    Coś w tym zdaniu pomieszałeś, ale ideę rozumiemy;-)

    Tak, powinno się matematyki uczyć na zrozumienie, nie zapamiętanie.
    I po to należy odpowiednio ustawić kolejność. Kolejność historyczna
    obcięta do rzeczy przydatnych nie ułatwi zrozumienia, a uczenie
    bezsensownych z dzisiejszego punktu widzenia metod*) to strata czasu.

    *) tak, metod,bo do tego to się czesto sprowadzało, zobacz np jak
    wyglądało pierwotnie rozwiązywanie równań kwadratowych. Wyprowadzenie
    rzowków na deltę zajmije mniejs czasu i nie jest tak pamięciowe.



    > Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić
    > spójnego programu nauczania? Jedno pokolenie tak uczy następne jak
    > samo się nauczyło od poprzedniego i tak to się toczy.

    Nie w tym problem. Mamy matematyków. Mamy ludzi znających się na
    historii matematyki i na nauczaniu matematyki. Problem w tym, że
    do układania programu nagle ściąga się ludzi z lasu :]

    pzdr
    bartekltg









  • 37. Data: 2017-03-21 13:30:24
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>

    W dniu wtorek, 21 marca 2017 19:38:08 UTC+9 użytkownik J.F. napisał:
    > Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup
    > W dniu wtorek, 21 marca 2017 06:27:48 UTC+9 użytkownik Jarosław
    > Sokołowski napisał:
    > [..]
    > >Farona Bolesława przytoczyłem żeby coś zilustrować, jakiś tam
    > >argument. Nie wiem czym "my" różnimy się od "was", w sensie jak mam
    > >uprościć wykład żebyś zrozumiał. Najpierw spróbuję bez
    > >mickiewiczowania. Otóż Faron Bolesław to jest przykład zajadłego
    > >humanisty. Jeden z wielu, bo PRL miał takich ministrów więcej. Tak,
    > >ten PRL który w ramach RWPG miał być krajem kwitnącego przemysłu,
    > >wiodącego w swoich dziedzinach.
    > >No więc tacy humaniści jak Faron Bolesław w szkole nas wspaniale
    > >humanizowali*, a potem w przemyśle produkowali "inżynierów
    > >kopalnianych" (autentyczny tytuł nadawany chętnym nie przez uczelnię,
    > >a przez zakład pracy, z braku tych dyplomowanych).
    > >Ten proceder jak wiemy, skończył się upadkiem, nie tylko ekonomicznym
    > >ale także zapaścią przemysłu. Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie
    > >bójmy się tego słowa. Inżynieria zobowiązuje.
    >
    > Konradzie, ale ta zapasc nastapila, gdy juz bylo pelno inzynierow
    > wyksztalconych na krajowych uczelniach :-)

    Miałeś kiedyś styczność z poziomem prowincjonalnych politechnik, na przykład
    koszalińskiej?

    >
    > >*) Piszę to śmiertelnie poważnie, naprawdę cieszy mnie to że Polska
    > >jest potęgą poezji.
    >
    > A jest ? Co prawda mamy dwoch poetow noblistow, ale czy innych ?
    >
    > >Mi też się zdarzało podrywać swoją późniejszą żonę moimi kulawymi
    > >wierszami.
    >
    > Czasy sie troche zmienily, z poezji trudno wyzyc.
    >
    > >> > Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić spójnego
    > >> > programu
    > >> > nauczania?
    > >> Tak samo jak w innych krajach.
    > >Nie, nie tak samo. Posyłałem swoje dzieci do szkoły w Polsce i w UK,
    > >uwierz mi że oni potrafią to czego my nie potrafimy.
    >
    > A co takiego potrafia ekstra ?
    >
    > >> > Nie chodzi o niego, tylko o sposób budowania programu. Nauczcie
    > >> > się wiersza na pamięć, a po co on go w ogóle napisał, to się nie
    > >> > interesujcie.
    > >> Przecież to nieprawda. Uczyli mnie po co go napisał.
    >
    > >Jak nieprawda jak prawda. Język Polski miałeś podzielony na okresy
    > >literackie, a nie historyczne, no bo jak miało być inaczej jak tym
    > >wszystkim rządzi dęty partyjno-naukawy minister Koszałek Opałek?.
    >
    > Eee - przeciez te literackie to tez historyczne.

    Wszystko jest historyczne. W mojej szkole na Zajęciach Praktyczno-Technicznych
    dziewczyny piekły ciasto, a chłopaki pilnikiem (jeden pilnik na dwóch uczniów, bo
    nauczyciel połowę zajumał) strugali punktak z pręta zbrojeniowego. Zatenczas na
    zapleczu Pan od zetpetunków i Pan od historii raczyli się bimbrem upędzonym zeszłej
    nocy na tymże zapleczu pracowni. Historia była wszędzie!

    >
    > >W datach jedno od drugiego było odległe o setki lat.
    > >Dziesięć minut przerwy i jesteś w innym świecie.
    >
    > W sensie innego przedmiotu ? Bo na polskim to raczej tak nie skakano.

    W sensie kolejnych lekcji w ciągu dnia.

    >
    > >Nauczyciel polskiego, jak był dobry i odważny, mógł czasem nagiąć
    > >program i powiedzieć coś o kontekście historycznym,
    >
    > Hm, o ile pamietam, to ten kontekst sie pojawial czesto. Trudno mowic
    > o pozytywizmie i nie mowic o przegranych powstaniach.

    Ale już o odkryciach geograficznych, postępie matematyki, technice obserwacji
    astronomicznych w tamtym okresie- zero. Dowiedziałeś się że myśmy się tu tłukli z
    moskalem, a co wiesz jak wyglądało wtedy życie tam gdzie był jakiś postęp
    cywilizacyjny? Też się tłukli, czy może jednak coś tam innego knuli?

    >
    > >ale za dziesięć minut miałeś ten kontekst kompletnie inny. To ma być
    > >program szkolny?
    > >W UK jak moje dzieciaki miały Rzym, to na wszystkich lekcjach
    > >jednocześnie: tu rzymskie liczby, tu makieta Rzymu do zrobienia w
    > >domu, tu anglosaski futhorc, tu festyn dzieciaków poprzebieranych w
    > >połowie za błyszczących w słońcu legionistów, w połowie za Boudicę i
    > >jej oberwańców.
    >
    > Innych okresow to tez dotyczylo ?
    > Bo Rzym to kawalek ich historii, nas ominal.
    >
    > Mowimy na historii o Mieszku ... i co robic na innych przedmiotach ?

    Nie ma innych przedmiotów. Wszystko jest jednym przedmiotem: rozwój cywilizacji. Jak
    nie było literatury, to był rozwój w innych dziedzinach. Mówić o tym co wiemy o
    tamtym czasie, a wiemy bardzo dużo. W X wieku wiele rzeczy się na świecie wydarzyło.


  • 38. Data: 2017-03-21 13:44:30
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan Konrad Anikiel napisał:

    >>>> Nie oszukujmy się -- projektantów machin latających wcale tak
    >>>> wielu na świecie nie potrzeba.
    >>>
    >>> A -że się tak wtrącę- jak myślisz: coraz, mniej, coraz więcej,
    >>> czy jest to stała liczba? I skąd wiadomo czy my mamy już dość?
    >>
    >> A co to ja jestem jakiś za przeproszeniem haerowiec, żeby takie
    >> rzeczy wiedzieć?!
    >
    > Haerowiec nie ma tego wiedzieć, on nie od tego jest. To ma wiedzieć
    > minister od uniwersytetów. Niejaki Gowin Jarosław, humanista zajadły.
    > Jak myślisz, wie?

    Ja myślę, że wiedzieć to powinien haerowiec, od tego jest, za to mu
    się płaci. Minister od uniwersytetów, niejaki Gowin Jarosław, nie
    jest od tego. Mamy na ten temat rozbieżne poglądy -- i póki wolno
    tolerować takie bezhołowie, korzystajmy z tego.

    --
    Jarek


  • 39. Data: 2017-03-21 13:56:35
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>

    W dniu wtorek, 21 marca 2017 19:50:17 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
    > Pan Konrad Anikiel napisał:
    >
    > >> Trafny. Pokazuje do czego prowadzi licytacja na ministrów. Ja nie
    > >> twierdzę, by "mój" Kuberski Jerzy był gorszy od waszego Farona
    > >> Bolesława. Nie przypisuje sobie martyrologicznej karty związanej
    > >> z należeniem do "kuberskiego pokolenia". Faron mi się w ogóle nie
    > >> utrwalił w pamięci, widać nie wyróżnał się. Teraz się dowiedziałem,
    > >> że go niedawno zastrzelili. Czyjaś zemsta po latach za Mickiewicza?
    > >
    > > Farona Bolesława przytoczyłem żeby coś zilustrować, jakiś tam argument.
    > > Nie wiem czym "my" różnimy się od "was", w sensie jak mam uprościć
    > > wykład żebyś zrozumiał. Najpierw spróbuję bez mickiewiczowania. Otóż
    > > Faron Bolesław to jest przykład zajadłego humanisty. Jeden z wielu,
    > > bo PRL miał takich ministrów więcej. Tak, ten PRL który w ramach RWPG
    > > miał być krajem kwitnącego przemysłu, wiodącego w swoich dziedzinach.
    > > No więc tacy humaniści jak Faron Bolesław w szkole nas wspaniale
    > > humanizowali*, a potem w przemyśle produkowali "inżynierów kopalnianych"
    > > (autentyczny tytuł nadawany chętnym nie przez uczelnię, a przez zakład
    > > pracy, z braku tych dyplomowanych). Ten proceder jak wiemy, skończył
    > > się upadkiem, nie tylko ekonomicznym ale także zapaścią przemysłu.
    > > Wręcz przede wszystkim przemysłu, nie bójmy się tego słowa. Inżynieria
    > > zobowiązuje.
    >
    > Zrozumiałem. Przemysł do zapaści doprowadili zajadli humaniści.
    > Przykładnie tutaj obnażeni i napiętnowani. Proszę mi tylko jeszcze
    > wyjawić: działali w pojedynkę, czy też może byli w zmowie z odwetowcami
    > z Bonn i z amerykańskimi imperialistami?
    >
    > > Teraz niejaki Kaczyński Jarosław postanowił powtórzyć eksperyment
    > > (reindustrializacja), naszymi, polskimi rękami (repolonizacja), a
    > > te ręce mają być przyrośnięte do Polaka gruntownie wykształconego
    > > przez humanistów z Zalewską Anną na czele. Chcesz się założyć o wynik?
    > >
    > > A teraz to samo, tylko z mickiewiczowaniem. Nie ma niczego złego w
    > > mickiewiczologii. Problem jest w stawianiu sobie celów niemożliwych
    > > do osiągnięcia przy pomocy najlepszej nawet armii mickiewiczologów.
    >
    > Problemem jest stawiane sobie celów niemożliwych do osiągnięcia bez
    > armat, których nie ma i nie da się ich odlać w ciągu jednej nocy.
    > Wiara w proste rozwiązania nie jest przypisana tylko do kaczyńskich
    > i zalewskich -- jest więcej takich, którzy wiedzą jak, a tylko jakiś
    > zajadły humanista uparł się, by im ten zbożny plan pokrzyżować.
    >
    > > *) Piszę to śmiertelnie poważnie, naprawdę cieszy mnie to że Polska
    > > jest potęgą poezji. Mi też się zdarzało podrywać swoją późniejszą
    > > żonę moimi kulawymi wierszami.
    >
    > Bardzo słusznie. Poezja to rzecz śmiertelnie poważna. To nie to samo,
    > co jakieś tam skręcanie śrubek.
    >
    > >> W całej syfiastości komuny, szkoły odznaczały się pozytywnie. Co było
    > >> zresztą doceniane -- porównanie nawet z "lepszymi" krajami wypadło
    > >> dobrze. To rzecz jasna nie zasługa czerwonych -- zdecydowali się nie
    > >> psuć zastanego, tylko rozszerzać i upowszechniać.
    > >
    > > Ja na własne oczy widziałem to porównanie z "lepszymi" krajami.
    > > W zakresie absolwentów różnych tam inżynierii to porównanie
    > > wypadało źle. Teraz (po odsianiu niepiśmiennych kandydatów
    > > na interview) jest trochę lepiej jakościowo, ale coraz gorzej
    > > ilościowo.
    >
    > Każdy ma (najwyżej) jedną parę oczu. Obserwacje bywają różne. Ale nie
    > o tym chciałem. Zauważę więc, że wciąż inżynierowie od nas jadą do tych
    > innych i jednak robotę tam znajdują. Ciekawie będzie gdy zaczną (?)
    > jeździć w drugą stronę. Ciekawie, bo to w kontekscie nauki oznacza
    > klęskę, ale z drugiej strony jest też sukcesem.

    Ja przyjechałem w drugą. Parę lat temu miałem taki moment kiedy mi się robota nagle
    skończyła i trzeba było zapisać się prędko do jakiejś innej. Postanowiłem spróbować
    wrócić do Polski. Wytrzymałem pół roku i się zwolniłem.

    >
    > >>> Jak to jest że w Polsce nikt nie potrafi wymyślić spójnego
    > >>> programu nauczania?
    > >>
    > >> Tak samo jak w innych krajach.
    > >
    > > Nie, nie tak samo. Posyłałem swoje dzieci do szkoły w Polsce i w UK,
    > > uwierz mi że oni potrafią to czego my nie potrafimy.
    >
    > Nie musze wierzyć, też mam oczy (poprzednie uwagi o nich też mają
    > zastosowanie tutaj).
    >
    > >>> Nie chodzi o niego, tylko o sposób budowania programu. Nauczcie
    > >>> się wiersza na pamięć, a po co on go w ogóle napisał, to się nie
    > >>> interesujcie.
    > >>
    > >> Przecież to nieprawda. Uczyli mnie po co go napisał.
    > >
    > > Jak nieprawda jak prawda. Język Polski miałeś podzielony na okresy
    > > literackie, a nie historyczne, no bo jak miało być inaczej jak tym
    > > wszystkim rządzi dęty partyjno-naukawy minister Koszałek Opałek?.
    > > W datach jedno od drugiego było odległe o setki lat. Dziesięć minut
    > > przerwy i jesteś w innym świecie. Nauczyciel polskiego, jak był dobry
    > > i odważny, mógł czasem nagiąć program i powiedzieć coś o kontekście
    > > historycznym, ale za dziesięć minut miałeś ten kontekst kompletnie
    > > inny. To ma być program szkolny?
    >
    > Może zabrzmi to niewiarygodnie, ale ja nie chodziłem do szkoły pod
    > pruskim zaborem. Polonista nie musiał podejmować aktów heroicznych,
    > by omówić kontekst historyczny lektur. To był jego obowiązek -- bo
    > co innego robić, kazać uczyć się wierszy na pamięć? Te opowieści,
    > to jakieś koszałki-opałki wywołane traumą po kontakcie z zajadłym
    > humanistą.

    No dobra: w jakim zakresie on ten kontekst omawiał? Tłumaczył procesy historyczne?
    Tłumaczył że to wszystko co w tych Mickiewiczach napisane to tylko specyfika Polski,
    a reszta świata żyła zupełnie czym innym i nawet nie wiedziała że jest gdzieś jakaś
    Polska? Tłumaczył jaki wpływ na życie w Polsce miał świat zewnętrzny (poprzez na
    przykład rozwój techniki), a jaki Polska na świat? Bo procesów historycznych historyk
    nie tłumaczył, on tylko jechał bitwa taka, data taka. Rozwoju innych obszarów niż
    Polska nikt nie tłumaczył, no chyba że jakaś wojna tam była. Rozwój techniczny to w
    ogóle pojęcie nieistniejące w szkole. No chyba że lizną jakiegoś konkretnego tematu,
    bo szkoła ma patrona w rodzaju jakiegoś Łukasiewicza, choć to wyjątkowa rzadkość, bo
    tam w tych szkołach rządzą humaniści zajadli.

    >
    > > W UK jak moje dzieciaki miały Rzym, to na wszystkich lekcjach
    > > jednocześnie: tu rzymskie liczby, tu makieta Rzymu do zrobienia
    > > w domu, tu anglosaski futhorc, tu festyn dzieciaków poprzebieranych
    > > w połowie za błyszczących w słońcu legionistów, w połowie za Boudicę
    > > i jej oberwańców.
    >
    > Przecież w Polsce też tak jest. Moda na "nauczanie zintegrowane"
    > (czy jak to się fachowo nazywa) też do nas dotarła.

    Chyba nie tak, bo nauczanie zintegrowane to to co kiedyś się nazywało nauczanie
    początkowe, czyli klasy 1-3.

    > Grupa znajomych
    > entuzjasów napisała podręcznik w tym stylu, nawet mi się podobał,
    > nawet zyskał dużą popularność, nawet któreś z moich dzieci z niego
    > korzystało.

    Jaki to ma zakres w skali kraju?

    > Nie wiem jak teraz będzie, ale do tej pory była duża
    > dowolność co do wyboru programów i form nauczania. Wszystko ma
    > dobre i złe strony, trzeba umieć się dostosować, różni ludzie różnie
    > reagują, a już młodzi, to zwłaszcza. Jeśli dziecko ma kontakt z
    > historią tylko przez festyny przebierańców, to wiele się nie nauczy.
    > Ale wiem, że jeśli słabo zainteresowane tematem, to do podręcznika
    > trudno zagonić, więc dobre i to. Ja na przykład w szkole cieszyłem
    > się na widok pierwszych podręcników, które choć troche przypominały
    > prace naukowe -- takie z wzorami, tabelkami, czarno-białe. Gdyby
    > midali takie kolorowanki jak dzisiaj, a jeszcze do tego kazali w
    > przebraniu odstawiać jak skaczą atomy w półprzewodniku, to bym się
    > poczuł zlekceważony.

    Teraz to są pokemony i postacie z mangi. Ważne żeby nauczyciel pomyślał że rodzice
    pomyślą że dzieciom się spodoba.


  • 40. Data: 2017-03-21 14:08:44
    Temat: Re: co zamiast "polskiego samochodu elektrycznego"
    Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>

    W dniu wtorek, 21 marca 2017 21:44:31 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
    > Pan Konrad Anikiel napisał:
    >
    > >>>> Nie oszukujmy się -- projektantów machin latających wcale tak
    > >>>> wielu na świecie nie potrzeba.
    > >>>
    > >>> A -że się tak wtrącę- jak myślisz: coraz, mniej, coraz więcej,
    > >>> czy jest to stała liczba? I skąd wiadomo czy my mamy już dość?
    > >>
    > >> A co to ja jestem jakiś za przeproszeniem haerowiec, żeby takie
    > >> rzeczy wiedzieć?!
    > >
    > > Haerowiec nie ma tego wiedzieć, on nie od tego jest. To ma wiedzieć
    > > minister od uniwersytetów. Niejaki Gowin Jarosław, humanista zajadły.
    > > Jak myślisz, wie?
    >
    > Ja myślę, że wiedzieć to powinien haerowiec, od tego jest, za to mu
    > się płaci. Minister od uniwersytetów, niejaki Gowin Jarosław, nie
    > jest od tego. Mamy na ten temat rozbieżne poglądy -- i póki wolno
    > tolerować takie bezhołowie, korzystajmy z tego.

    Trudno, niech stracę. Niech wie haerowiec, czyli z definicji główny humanista w
    firmie, choćby cała reszta tej firmy miała maszyny cyfrowe w głowach i turbosprężarki
    w sercach. A nie wie, bo pierwsze co robi kiedy dostanie zlecenie od jakiegoś
    dyrektora, to dzwoni do agencji rekrutacyjnej. A największa trudność związana z tym
    niewiedzeniem, to ile mu zapłacić, a właśnie to jest miara nasycenia rynku owym
    projektantem machin latających. Haerowca w ogóle nikt nie pyta ile trzeba kandydatowi
    zaproponować. Haerowiec ma wybrać test psychometryczny wypełniany przez rekruta
    online z domu i w mądry sposób zinterpretować rezultat, choćby wyszło coś kompletnie
    bez sensu. Przypominam tylko że to "H" na jego wizytówce znaczy "Human" :-)

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10 ... 11


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: