eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.pecetSpisek żarówkowy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 24

  • 21. Data: 2012-01-08 21:55:03
    Temat: Re: Spisek żarówkowy
    Od: rs <n...@n...spam.pl>

    On Sun, 8 Jan 2012 21:48:17 +0100, Jacek Maciejewski <j...@g...pl>
    wrote:

    >Dnia Sun, 08 Jan 2012 15:29:38 -0500, rs napisał(a):
    >
    >> jeszcze nie bylo czegos takiego w historii ekonomii, zeby
    >> np. szef firmy zarabial 400-500 razy wiecej niz np. sprzataczka w tej
    >> firmie i taka sytuacja nie jest zdrowa dla rozwoju spoleczenstwa czy
    >> kraju.
    >
    >Było, nie było, nieważne.

    to wlasnie jest wzne, bo to moze swiadczyc o tym w jakim kierunku
    idzie nasza ekonomia.

    >Bez stratyfikacji zarobków ludzie nie wypruwali
    >by sobie żył :)

    rozmawiamy tutaj o tych bardzo wysokich zarobkach. najbardziej
    wypruwaja sobie zyly ludzie, ktorzy pracuja na dwoch/trzech zmianach,
    a i tak ledwo wiaza koniec z koncem. stratyfikacja zarobkow, jak to
    nazywasz, nie jest tutaj jakims motorem dzialan. jest jedynie efektem.
    > Ale dobrze by było gdyby zarobionego majątku nie mogli
    >przekazać w spadku (powyżej pewnej skromnej, moralnej sumy). Nadwyżka
    >powinna zasilić kanały redystrybucji czy budżet państwa. To nie mój pomysł
    >ani też nowy, przypomniałem go jedynie.

    ja tam z tym nie mam problemu. to ich kasa, co zostawia z spadku,
    powinno byc rozdysponowane w/g ich woli. zapewnienie bytu nastepnym
    generacjom w rodzinie jest przeciez jednym z elementow dla ktorego sie
    w ogole gromadzi kapilal, nie?
    przekazywanie potomnym gigantycznej kasy, czy to jest dobre czy zle,
    to juz zalezy od konkretnego przypadku. nie wszyscy z tych
    najbogatszych (np. cargegie, ford) poszli ta droga, sadzac, ze
    dzieciaki same powinny sie dorobic, zapewniajac im najlepsze
    wyksztalcenie. doswiadczenie w firmie ojca czy dziada, tez nie bylo
    bez znaczenia. <rs>


  • 22. Data: 2012-01-08 22:15:10
    Temat: Re: Spisek żarówkowy
    Od: RadoslawF <radoslawfl@spam_wp.pl>

    Dnia 2012-01-08 16:35, Użytkownik Eneuel Leszek Ciszewski napisał:

    >> Spelunek ?
    >> To widać do tanich lokali chodzisz i jeszcze nie trafiłeś na
    >> pijanego posła czy senatora.
    >
    > Od dawna nie chodzę, a gdy chodziłem, wybierałem raczej dobre
    > lokale, czasami drogie z konieczności. Bywało, że tak drogie,
    > iż za mój jeden obiad Ty byś jadł cały miesiąc lub nawet dłużej? :)
    > Za mój niejeden napiwek Ty mógłbyś jeść cały miesiąc... Poseł był
    > wówczas moim przełożonym w pracy (na uczelni) i okazał się
    > (?kanalią? -- powiedzmy inaczej) łachudrą, o jaką trudno. :)

    Mam wrażenie że fantazjujesz na temat cen twoich obiadów.


    Pozdrawiam


  • 23. Data: 2012-01-09 11:45:14
    Temat: Re: Spisek żarówkowy
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>


    "RadoslawF" jed4hh$mpq$...@n...news.atman.pl

    >> Od dawna nie chodzę, a gdy chodziłem, wybierałem raczej dobre
    >> lokale, czasami drogie z konieczności. Bywało, że tak drogie,
    >> iż za mój jeden obiad Ty byś jadł cały miesiąc lub nawet dłużej? :)
    >> Za mój niejeden napiwek Ty mógłbyś jeść cały miesiąc... Poseł był
    >> wówczas moim przełożonym w pracy (na uczelni) i okazał się
    >> (?kanalią? -- powiedzmy inaczej) łachudrą, o jaką trudno. :)

    > Mam wrażenie że fantazjujesz na temat cen twoich obiadów.

    Potrafiłem wypić sok za kilka złotych, podać kelnerce stówkę i podziękować. :)
    Nigdy nie byłem mocny w rachunkach ;) a na dodatek miałem słabą pamięć ;) i nie
    zawsze pamiętałem, ile %% trzeba dać w formie napiwku. Skurwiele księżą właśnie
    tę formę dobroczynności (bo jednak to żaden napiwek, to po prostu darowizna)
    próbowali ukrócić -- niech naród szuka pomocy jedynie w Kościele. nie zaś
    bezpośrednio u innych ludzi. :)

    A ceny obiadów? W drogich hotelach (nie nocowałem tam nigdy, a jedynie
    jadłem) nie zawsze ceny obiadów były wysokie, ale czasami były
    makabrycznie wysokie.

    I właśnie dlatego, że w tych jadłodajniach ceny były makabrycznie wysokie,
    dawałem w innych miejscach wysokie napiwki -- tam musiałem dać z obowiązku,
    tu zaś mogłem dać po dobroci, na dodatek do niskiej ceny jedzenia. Ceny
    jedzenia w stolicy były kiedyś znacznie wyższe niż ceny podobnego (może
    i lepszego) jedzenia na prowincji typu Białystok, co też zachęcało do
    dobrowolnego dawania wysokich napiwków tutaj.

    Gdy fryzjerka chciała 8 złotych za strzyżenie, dawałem 20 złotych, nie
    mając już nadmiaru pieniędzy -- to były ostatnie dni dawania ,,napiwków''.
    Nie jadłem już w restauracjach, ale z usług fryzjerskich czasami korzystałem.

    -=-

    Po prostu 20% swoich zarobków (a bywało, że zarabiałem całkiem nieźle)
    oddawałem dobrowolnie bliźnim. W zamian ci właśnie bliźni odebrali mi
    możliwość samodzielnego zarabiania, co poskutkowało tragicznie, czyli
    utratą mego zdrowia, :) lub jak kto woli powrotem stanu zdrowia do
    tego, jaki był, gdy byłem nastolatkiem.

    -=-

    W 2000 roku przez 40 dni liczyłem swoje wydatki -- wydałem przez te dni
    40 tysięcy (z dokładnością kilku procent) złotych, choć pieniądze były
    wówczas więcej warte niż są teraz -- mieszkania chyba były 3 razy tańsze
    niż są teraz; a paliwo jeszcze w 2002 roku było tak tanie, że jeden
    kilometr kosztował mnie 10 groszy. Teraz kosztowałby 3 razy więcej,
    gdyby można było odliczać VAT, a bez odliczania VAT jest jeszcze
    droższy, choć Nowe Volvo S40 pali niewiele więcej :) niż ćwierćwiecza Mercedes. :)

    -=-

    W białostockim Horteksie ceny jedzenia są dziś tak niskie, że za chyba
    2 złote (razem z obsługa -- podaniem do stołu) można zjeść smaczne
    naleśniki z serem czy dżemem. :) A jeśli nawet dziś już nie ma tych
    cen, jeszcze niedawno były. W galerii handlowej za 5 złotych można
    kupić 30 jajek kurzych. :) Ja płacę 15 złotych (ostatni rachunek 15.12)
    lub więcej -- któregoś razu każde jajko miało dwa żółtka i za 30 zapłaciłem
    coś koło 20 złotych.

    Wędliny (i mięso) są tak tanie, że można by za mój niejeden dawny napiwek
    jeść dłużej niż jeden miesiąc. :) Niby wszystko drożeje, ale ja kiedyś po
    prostu miałem dużo pieniędzy. Praca na uczelni potrafiła dać w kilka (na
    przykład 3) dni przeciętną roczną (czy choćby półroczną) pensję. :) Wtedy
    nie miałem tej pracy dużo (prawie wcale) ale dziś takiej pracy jest tyle,
    że można by chyba brodzić w złocie. :)

    Skurwiele Ozorowskie nie mogły pogodzić się moimi zarobkami. :)
    Zachowałem nawet szczątkowe dokumenty z dawnych lat, pokazujące moje zarobki. :)


    Co do cen z dawnych lat -- były naprawdę różne. W Mariocie, na samym dole,
    w przejściach podziemnych, można było jeść taniej niż w pobliskim obskurnym
    barze mlecznym. :) Nazywało się to restauracja Patio -- w istocie był to bar.
    Było tam tanio, smacznie, szybko i całkiem przytulnie. Wyżej :) było drożej,
    ale jeszcze sympatyczniej -- na przykład grała żywa orkiestra. Można było
    niemal dotknąć muzyków. :) Można było tam jeść (ciastka, czy pić -- czekoladę
    na przykład) lub nie -- ale muzyki można było słuchać do woli, o ile akurat
    grano. :) Do dziś pamiętam twarze z tamtych lat -- skrzypaczki :) grającej
    dla mnie, czy czarnowłosej kelnerki Moniki. Na stolikach stały krótkie,
    cięte ładne kwiatki. :) W toaletach (czy jak kto woli -- w kiblach) też. :)
    Można było z tego wszystkiego korzystać za free.

    Tuż obok był dworzec Centralny, na którym też były poczekalnie. ;)
    Ale kible były tam płatne i nie było tam kwiatków. :)

    Dla równowagi w Mariocie był obskurny podziemny parking niestrzeżony
    za 80 złotych (jakieś minimum) a w Sobieskim -- ładny i strzeżony
    za kilka (też jakieś minimum -- może za godzinę) złotych... :)
    Kiedyś przyjechałem tam ze znajomymi -- dostaliśmy miejsce 23 na -2 poziomie. :)
    (data moich urodzin) Sok (niemal na korytarzu hotelowym) z wyciskanych
    pomarańczy kosztował wtedy więcej niż wiele obiadów... Lubiłem to miejsce,
    bo miałem w jednym ;) parking i dwa banki (PKO bp i PeKaO) oraz blisko do
    miejsc, które były mi potrzebne. :) Soku nie musiałem tam kupować. :)

    -=-

    Reasumując -- ceny były kiedyś różne. Moje napiwki zaś -- zazwyczaj
    wysokie, choć czasami nie dałem ani złotówki. :) Do dziś pamiętam
    twarz niezadowolonej kelnerki (z Białegostoku) która ode mnie nie
    dostała ani złotówki. :) Gdzieś na Starobojarskiej.

    Najchętniej wybierałem miejsca z żywą muzyką.
    Lubię patrzeć na muzyków, gdy grają. :)
    Najbardziej lubię patrzeć, jak grają na skrzypcach. :)
    (zwykle ciągają kota za ogon -- ale bywa i tak, że ktoś ładnie i czysto gra)
    Po skrzypcach najładniejszą jest dla mnie muzyka innych strun -- fortepianu
    czy innej harfy szarpanej...

    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....


  • 24. Data: 2012-01-09 11:58:54
    Temat: Re: Spisek żarówkowy
    Od: kamil <k...@s...com>

    On 07/01/2012 14:28, PL(N)umber_One wrote:
    > Witam
    > Takie czasy ;(. Kiedyś synonimem jakości i "znakiem firmowym" była trwałość.
    > Dzisiaj jest to raczej ilośc premier nowych modeli w ciągu roku, a juz
    > obowiązkowo, co najmniej, premiera raz na rok. Trudno się więc takim praktykom
    > dziwić.

    Bo za komuny to było lepiej, człowiek miał sofixy i musiał w nich cztery
    zimy przechodzić.



    --
    Pozdrawiam,
    Kamil

    http://bynajmniej.net

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: