-
281. Data: 2009-07-20 17:42:09
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"greenman" <e...@f...pl> napisał:
> [...]
> Mam 400D i zaluje, ze nie poczekalem troche i nie kupilem 5D,
> bo duzo bardziej wkurza mnie odciecie od szerokiego kata
> niz bawi dluzsze tele. Nastepna cyfra bedzie u mnie na pewno FF.
>[...]
Nie rozumiem... Można na 400D narzekać, ma ten aparat wiele wad, ale zarzut
że nie ma do neigo szerokiego kąta nie wydaje mi się uzasadniony.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
282. Data: 2009-07-20 17:53:07
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: Grzegorz Krukowski <r...@o...pl>
On Mon, 20 Jul 2009 18:44:57 +0200, JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
wrote:
>Ma tylko jedną wadę. Nośnik na jakim w labie nagrają Ci płytę może
>spowodować to, że nie uszczęśliwisz cioci Józi. Bo po miesiącu może
>wykazywać zero danych.
Tak samo, jak oddając film *nigdy* nie mogłeś być pewny, co z nim
zrobią. Różnica może zasadnicza, ale efekt finalny podobny.
>> Osobiście nie rozumiem, że posiadając cyfrówkę ludzie tracą rozum i
>> nagle zmieniają przyzwyczajenia. Przecież cyfrówkę można obsługiwać
>> identycznie jak aparat na kliszę - robię zdjęcia idę do labu, wkładam
>> kartę do fotokiosku/daję obsłudze, wybieram zdjęcia i zamawiam odbitkę
>> - gdzie tu potrzeba komputera?
>W tym problem, że w omawianym przeze mnie przypadku, nie było mowy o
>zmianie przyzwyczajeń.
>Ty wyrzucasz/łeś negatywy po zrobieniu odbitek. Mój ojciec wszystkie
>ładnie przechowuje. I chciał to nadal robić. Masz inny pomysł na
>przechowywanie plików niż posiadanie komputera?
Tak, dać wybrane pliki do naświetlenia na kliszę. Przy kompletnym
braku ingerencji w plik jest to prawie bez sensu (można jednak zrobić
wiele ,,darmowych'' ujęć z różnymi ustawieniami i wybrać najlepsze -
robienie na filmie/slajdzie nie dawało Ci tego), ale może być
wymuszone przez tzw. czynniki obiektywne.
Tyle że ta cała dyskusja, moim zdaniem, jest chodzeniem dookoła trzech
kwestii:
* tej, że na każdym etapie obróbki cyfrowej potrzebne jest dodatkowe
wyposażenie, które pliki cyfrowe zwizualizuje, w przypadku filmu
zdjęcie jest jednak bardziej ,,fizyczne'' i b. często wystarczą tylko
własne oczy;
* praktycznego braku doświadczenia z trwałością nośników cyfrowych.
Tradycyjne zdjęcia/filmy trwają już od ponad stu lat, przetrwały wojny
i inne zawirowania - dla powszechnie dostępnych nośników cyfrowych
takiego doświadczenia brak, a właściwie można założyć, że są jednak o
wiele mniej trwałe (jeszcze nikt nie wykopał na strychu dyskietki ze
zdjęciami po pradziadku);
* w przypadku obróbki samodzielnej - obecnie jest taki przepływ
informacji, że od razu widać niedoróbki własnej obróbki a presja na
doskonałość jest tak silna, że dobre obrobienie własnych zdjęć może
być zajęciem straszliwie frustrującym - w analogowym świecie ta
wymiana była bardziej ograniczona i nie była odczuwalna taka presja.
Post wątkotwórcy jest dla mnie przykładem takiego problemu - obkupiłem
się, wypłaciłem na oprogramowanie, a efekty są no ten, tego ...
(oczywiście w mniemaniu wątkotwórcy). Szczególnie jak porówna się ceny
dobrego sprzętu analogowego dostępnego teraz za małe pieniądze,
zapominając przy tym, że aby go kupić kiedyś trzeba było pewnie w
Polskich realiach sprzedać nerkę ;)
--
Kiedyś publikacja zdjęć w internecie wymagała odwagi...
dziś wystarczy aparat cyfrowy ;) (c)Billy the Fish
-
283. Data: 2009-07-20 18:29:38
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: dominik <n...@d...kei.pl>
Bartosz wrote:
>> Zdecydowanie fajny, ale kosztowny wybór. Ten aparat ma sens, jak
>> conajmniej drugie tyle wydasz na optykę, a to jednak sporo pieniążków.
>> Stąd warto zrozumieć dlaczego ludzie kupują 10 razy tańsze aparaty.
> Ja to rozumiem, sam używam półprofesjonalne body, ale akurat A900 spełnia
> wymagania autora wątku.
Moje wymogi spełnia kilka fajnych aut sportowych, a jednak mam trochę
tańszy samochód :)
d.
-
284. Data: 2009-07-20 19:06:51
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-07-20 19:53:07 +0200, Grzegorz Krukowski <r...@o...pl> said:
> On Mon, 20 Jul 2009 18:44:57 +0200, JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
> wrote:
>
>> Ma tylko jedną wadę. Nośnik na jakim w labie nagrają Ci płytę może
>> spowodować to, że nie uszczęśliwisz cioci Józi. Bo po miesiącu może
>> wykazywać zero danych.
> Tak samo, jak oddając film *nigdy* nie mogłeś być pewny, co z nim
> zrobią. Różnica może zasadnicza, ale efekt finalny podobny.
Fotografuję już ze 30 lat.
Uwierz mi.
Nigdy z labu nie otrzymałem filmu zniszczonego. W czasach analogowych,
to było po prostu niemożliwe.
Częściej sam skopałem własny film w ciemni. Choć też raczej nie
zdarzało się to nagminnie i nigdy na ważnych filmach. Zanim taki ważny
wymoczyłem robiłem testy chemii. Psułem filmy, a jakże. Testowałem
różne kombinacje fimy-chemia-sposoby obróbki-sposoby naświetlania.
Będąc absolutnym amatorem zdanym na łaskę labu, bałbym się czy pliki
które im oddam z cyfrowego lustra za 3 koła, nie zmniejszą się nagle do
rozmiarów 2 MPx.
>>>
>> W tym problem, że w omawianym przeze mnie przypadku, nie było mowy o
>> zmianie przyzwyczajeń.
>> Ty wyrzucasz/łeś negatywy po zrobieniu odbitek. Mój ojciec wszystkie
>> ładnie przechowuje. I chciał to nadal robić. Masz inny pomysł na
>> przechowywanie plików niż posiadanie komputera?
> Tak, dać wybrane pliki do naświetlenia na kliszę. Przy kompletnym
Ty wiesz ile to kosztuje? Jaki to ma niby mieć sens?
> braku ingerencji w plik jest to prawie bez sensu (można jednak zrobić
> wiele ,,darmowych'' ujęć z różnymi ustawieniami i wybrać najlepsze -
Nie ma darmowych ujęć. Każde kłapnięcie migawki kosztuje.
> robienie na filmie/slajdzie nie dawało Ci tego), ale może być
> wymuszone przez tzw. czynniki obiektywne.
Mi nie musiało. Ja po prostu potrafię używać aparatu.
Przy zdjęciach ze statywu jedno ujęcie. Przy reportażu trzy strzały i
po krzyku.
>
> Tyle że ta cała dyskusja, moim zdaniem, jest chodzeniem dookoła trzech
> kwestii:
> * tej, że na każdym etapie obróbki cyfrowej potrzebne jest dodatkowe
> wyposażenie, które pliki cyfrowe zwizualizuje, w przypadku filmu
> zdjęcie jest jednak bardziej ,,fizyczne'' i b. często wystarczą tylko
> własne oczy;
Dobrze, że w końcu ktoś to odkrył.
> * praktycznego braku doświadczenia z trwałością nośników cyfrowych.
> Tradycyjne zdjęcia/filmy trwają już od ponad stu lat, przetrwały wojny
> i inne zawirowania - dla powszechnie dostępnych nośników cyfrowych
> takiego doświadczenia brak, a właściwie można założyć, że są jednak o
> wiele mniej trwałe (jeszcze nikt nie wykopał na strychu dyskietki ze
> zdjęciami po pradziadku);
Dokładnie.
> * w przypadku obróbki samodzielnej - obecnie jest taki przepływ
> informacji, że od razu widać niedoróbki własnej obróbki a presja na
> doskonałość jest tak silna, że dobre obrobienie własnych zdjęć może
> być zajęciem straszliwie frustrującym - w analogowym świecie ta
> wymiana była bardziej ograniczona i nie była odczuwalna taka presja.
> Post wątkotwórcy jest dla mnie przykładem takiego problemu - obkupiłem
> się, wypłaciłem na oprogramowanie, a efekty są no ten, tego ...
Z tym bym polemizował, ale jest w tym sporo racji.
> (oczywiście w mniemaniu wątkotwórcy). Szczególnie jak porówna się ceny
> dobrego sprzętu analogowego dostępnego teraz za małe pieniądze,
> zapominając przy tym, że aby go kupić kiedyś trzeba było pewnie w
> Polskich realiach sprzedać nerkę ;)
Bez przesady. Może w czasach komuny. Ale tu padły raczej przykłady z
połowy lat 90-tych. EOS 3 czy coś w tym stylu. Akurat premierowa cena
tego korpusu była w dolarach czy innych ojro znacznie niższa
(przynajmniej dwa jak nie trzy razy) niż jego obecnego odpowiednika 5D
Mk II.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
285. Data: 2009-07-20 19:10:15
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
greenman wrote:
> Użytkownik "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl> napisał
>> greenman wrote:
>>> Ale nie pakuj mnie w teoretyczne rozwazania tylko dlatego,
>>> ze obejrzalem jakas prezentacje fotek z cieplych krajow
>>> i pobawilem sie kilka razy jakims sprzetem, ktory okazal sie
>>> o wiele lepszy od mojego 400d.
>> sam sie wpakowałeł, tylko teraz nie wiesz jak sie wyplątać bez
>> utraty twarzy :) a wniosek jest prosty alfa robi z puszki podjarane
>> obrazki.
>
> Co to ma do rzeczy? Sa tak samo dobre jak te, ktore Ty zrobilbys z
> rawa a nie trzeba ich meczyc w szopie - dla niektorych to zaleta.
możliwe że bym takich gniotów nigdy w życiu nue wyprodukował z RAWa bo moge
mieć dobry smak.
>>> Dywaguje tylko o przyczynach powstania takich a nie innych obrazow.
>>> Prawidlowa ekspozycja ma tu jednak znaczenie, zwlasza kiedy
>>> plik z aparatu rzucasz na telewizor bez obrobki
>> wiel aparatów robi poprawną ekspozycję :)
>> wiele aparatów ma idealny AF (choćby nikon)
>
> Mam tylko 400D.
no to sie naucz go używać.
-
286. Data: 2009-07-20 19:11:58
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
greenman wrote:
> Użytkownik "Mariusz [mr.]" <l...@i...wp.pl> napisał ..
>> "greenman" <e...@f...pl> wrote:
>> No fakt. ;-) Zapomniałem, że nie każdy w aparacie obniży w
>> miarę potrzeby kontrast. :))
>
> Fakt jest taki, ze ten aparat bardziej pasuje do ludzi
> ktorzy nie maja czasu na wolanie rawow i w tej roli sprawdza sie
> wyjatkowo dobrze.
z D300 też wychodzą dobre JPGi a jka sie chce to można nawet ustawić takie
podjarane wprost z puszki, tylko po co robić gnioty.
-
287. Data: 2009-07-20 19:25:31
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: l...@l...localdomain
W poście <h422lh$s0c$1@inews.gazeta.pl>,
JA nabazgrał:
>> Ty no dobra, a jak odróżnisz niekonsumencki produkt? Czy z góry uznasz,
>> że wszystkie laptopy są konsumenckie?
>
> Nie konsumenckie, to takie co nie można ich w sklepie kupić.
> Czasami na filmach można zobaczyć w rękach dzielnych amerykańskich
> żołnierzy. I wyobraź sobie, że one naprawdę istnieją.
E? Zdaje się piszesz o Toughbookach (i jeszcze jednej ich konkurencji),
które też w sklepach bywają. A że nie u nas, to nie ma co się dziwić.
Ale i głupiego Macbooka żeby pomacać musiałem do sąsiedniej wioski
jechać.
--
2 * linux/kernel/panic.c
143 /* Satisfy __attribute__((noreturn)) */
144 for ( ; ; )
145 ;
-
288. Data: 2009-07-20 19:31:05
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: l...@l...localdomain
W poście <h42f8b$sa3$1@inews.gazeta.pl>,
JA nabazgrał:
> Nigdy z labu nie otrzymałem filmu zniszczonego. W czasach analogowych,
> to było po prostu niemożliwe.
O, to ja nie dalej jak rok temu dostałem. A robię głównie na DSLR...
--
2 * linux/kernel/panic.c
143 /* Satisfy __attribute__((noreturn)) */
144 for ( ; ; )
145 ;
-
289. Data: 2009-07-20 19:46:13
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"Jester" <j...@t...net.pl> napisał:
>[...]
> > Przechowywanie zbiorów zdjeć wymaga inwestycji niezależnie
> > od formy w jakiej je się przechowuje.
>
> Pewnie, że wymaga, nic nie jest za darmo. Sęk w tym, że koszty
> przechowywania slajdów i zdjęć z cyfrówki znam, bo mam do czynienia z
> jednym i z drugim. W moim przypadku są NIEPORÓWNYWALNE, na korzyść
slajdów.
Hmmm... na korzyść slajdów?
Dysk twardy 1TB to ok. 350zł. Dołóżmy do niego 150zł na w miarę porządną
zewnętrzną obudowę USB/SATA - mamy razem 500zł. Zakładając wielkość pliku
jednego zdjęcia na poziomie 20MB wchodzi na niego 50 000zdjęć - wychodzi
koszt 1 grosza na zdjęcie. Płyta DVD w miarę porządna - 1zł. Wejdzie na nią
235 zdjęć - zatem koszt 1 zdjęcia to niecałe pół grosza. Załóżmy, ze
trzymasz dwie kopie na twardych dyskach i trzecią na płycie - koszt wychodzi
2.5 grosza za zdjęcie. Sądzę, ze ramki do slajdu za taką cene nie kupisz...
Objętościowo i wagowo też archiwum na twardych dyskach i płytach DVD
wychodzi dużo mniejsze. Czasowo - nie mam doświadczenia ile przy obecnej
technice trwa zaramkowanie jednego slajdu - załóżmy, że zachowując
odpowiednią staranność trwa to 15 s (jeśli założenie jest bzdurne - to mnie
popraw). Zaramkowanie odpowiednika DVD - 235 zdjęć - będzie więc trwało
prawie godzinę. W tym samym czasie zdążysz spokojnie nagrać te zdjęcia na
płytę i zrobić 2 kopie na zewnętzrnych dyskach twardych.Na dodatek podczas
nagrywania nie musisz przez cały czas siedzieć pzred komputerem -
zapuszczasz nagrywanie i mozesz sobie iść na pół godziny na kawę - przy
ramkowaniu slajdów chyba tak się nie da...
>
> > A analogowych korpusów nie wymienialiśmy co parę lat? Coraz to nowe
nowinki
> > wchodziły - szybszy AF, coraz doskonalszy pomiar swiatła i ulepszona
> > współprtaca z lampą błyskową...
>
> Nie - nie wymienialiśmy co parę lat - aż taki młody to niestety nie
> jestem i znam te realia z autopsji.
Ja też do młodzieniaszkó się nei zaliczam i pamiętam, ze gdy tak z 10 lat
temu jeździło się na plenerzy często ludzie się chwalili, że właśnie kupili
sobie lepszą puszkę.
> Były puszki lepsze i gorsze,
> trwalsze i plastikowe, i zawsze można było sobie kupić coś z wyższej
> półki, albo o tym czymś przynajmniej pomarzyć. Ale na pewno analogowe
> puszki nie starzały się w takim tempie, jak cyfrowe. Co tam się niby
> miało zestarzeć? Co się miało zużyć?
Awarie wynikające z zużycia zdarzały się rzadziej - ze względu na mniejsze
ilości zdjeć robionych tymi aparatami. Ale - ludzie zmieniali puszki, bo
nowa miała lepszy pomiar swiatła, szybszy AF z większą ilością pól, robiła
większą ilość klatek na sekundę, obsługiwałą nowe tryby pracy z lampą
błyskową. Marketingowcy od lat dbali, aby rynek sie zbyt łatwo nie nasycił i
moze nie szło im to aż tak dobrze jak obecnie, ale w czasach fotografii
analogowej ludzie też co kilka lat zmieniali korpusy - przynajmniej w tych
kręgach w których ja się obracałem.
> Migawka w analogowej jedynce Canona
> ma chyba taką samą trwałość, jak w cyfrowej. Kiedy ja ją mam zarżnąć?
> Nie stać mnie na tyle filmów :)
> Światłomierze się poprawiły? Autofokusy? Bez żartów - mało to żali na
> nieostre zdjęcia, bo autofokus mierzy gdzieś w kosmosie? Lata upłyną,
> zanim Canon z hukiem wprowadzi do cyfrówek Eye Control, i to pewnie
> działające gorzej, niż w 50e, za to trafi tylko exclusive do flagowca za
> 20 tysięcy (strzelam, nie śledzę cen ;)
Postęp cały czas następował - zarówno ten rzeczywisty jak i wmawiany przez
marketingowców - wystarczy zajrzeć do starych roczniko.w czasopism
fotograficznych z tamtych lat.
>
> > Porównaj koszt zakupu nowego EOS-a 3 w jego najlepszych czasach
> > z obecną ceną używanego - różnica pewnie bęzie podobna jak w pzrypadku
> > apaartaó cyfrowych...
>
> Nie porównujmy cen aparatu kupionego w jego najlepszych czasach, kiedy
> był produkowany i leżał na półce w sklepie - i sprzedanego po 10 latach
> na allegro po jednej drobnej rewolucji w fotografii, która zmiotła
> kliszaki pod dywan (narty, na których kiedyś uczyłem się jeździć dzisiaj
> pewnie byłyby zakazane jako niebezpieczne dla życia). Za to pamiętam, że
> mój EOS 50e kupiony w sklepie - poszedł do ludzi na giełdzie za cenę
> bardzo podobno do ceny zakupu. To, że dzisiaj można go kupić za 1/100
> ceny NIC nie znaczy - przejechało się po nim koło historii, czego nie
> można powiedzieć o eosie 350d, który jest niby dalej cyfrowy i trendy,
> ale kosztuje po 3 latach pewnie ze ćwierć ceny sklepowej, mimo, że
> zdjęcia robi takie same.
A ten EOS 3 teraz robi gorsze niż gdy był wprowadzany na rynek? Z takich czy
innych pzryczyn po kilku latach od wyprodukowania zarówno korpusy analogowe
jak i cyfrowe warte są ułamek pierwotnej wartości. Istnieją wyjątki od tej
reguły, ale bardzo nieliczne (np. wymienione tu pzrez kogoś niektóre modele
Leici).
>
> > To samo dotyczy korpusów analogowych - przynajmniej tych z dolnej i
średniej
> > poółki z AF. Korpus Nikona F90X możesz w tej chwili kupić na Allegro za
> > 300zł, EOS-a 50E za 190zł, EOS 30 to 200zł (fakt, ze z uszkodzonym
zamkiem
> > tylnej scianki - trzeba doliczyć koszt naprawy)
>
> Zgadzam się. Tylko tak się czasami zastanawiam ile by te korpusy
> kosztowały, gdyby cyfra się po nich nie przejechała... I wcale mi nie
> żal tych plastikowych wydmuszek - niech tanieją. Sęk w tym, że te z
> wyższych półek (wyższych - niekoniecznie NAJwyższych, tam zachowano
> resztki przyzwoitości za chore pieniądze) były wykonane dużo staranniej,
> niż ich dzisiejsze cyfrowe odpowiedniki. Bo z założenia NIE MIAŁY
> skończyć na śmietniku po dwóch latach...
>
Nie jestem przekonany. Miałem 3 cyfrowe korpusy Pentaxa (*istD, K10D i
obecnie K20D) i nie uważam, żeby staranność wykonania czy zastosowane
materiały były gorsze niż w analogowych lustzrankach AF tej firmy których
pzredtem używałem - i to wcale nie tych z dolnej półki. Być może gdybym miał
Canona czy Sony bym narzekał, ale w przypadku Pentaxa jest OK.
> > Na szczęście nie w każdym systemie tak trzeba. Pentax/Samsung mogą
wytwarzać
> > RAW-y w standardzie DNG prosto z puszki.
>
> No to bardzo ładnie z ich strony, serio. Bo przyznaję, że pazerność
> Adobiego czasami mnie irytuje.
>
Cóż - między innymi dlatego trzymam się od lat Pentaxa bo jest to system, w
którym nie tylko marketingowcy ale i inżynierowie mają sporo do powiedzenia
przy projektowaniu korpusów. W efekcie niektóre rozwiązania są czasem nieco
konserwatywne, ale kupując aparat tego systemu można liczyć na sprzęt w
miarę dopracowany, przyjazny dla użytkownika, nie stwarzajacy w dotknięciu
wrażenia plastikowej wydmuszki.
> > Cóż... ja bym czas spędzany przed monitorem przy dopracowywaniu zdjeć
> > porównywał raczej z czasem spędzanym w ciemni przy koreksie i
> > powiększalniku.
>
> Bardzo miło to wspominam, i nie wiem, czy kiedyś nie wrócę - bo AŻ TYLE
> czasu przy powiększalniku nie straciłem, klisza ma tylko 36 klatek :)
Na to jest recepta - wychodzić na zdjęcia z jedną, małą kartą - nawet 128MB
daje się jeszcze kupić. Wtedy będziesz oszczędzał klatki podobnie jak na
analogu:-).
> Siedzenie przed kompem i cyzelowanie setek nikomu nie potrzebnych zdjęć
> chociaż sekundę dłużej niż to niezbędne - to po prostu głupota i strata
> czasu. I jak sobie tak czytam te wątki - to widzę, że im ktoś młodszy -
> tym mniej mu tego czasu żal. I tym częściej uważa, że to fajne i
> przyjemne zajęcie, ba - że to zaleta cyfry. Bo mogę sam zrobić to samo,
> co kiedyś robili za mnie w labie. Żal mi ich, ja nie mam takich
> traumatycznych przeżyć, przez prawie 30 lat nie porysowano mi ani jednej
> kliszy, nigdy nic nie zginęło, z odbitek byłem zadowolony, bo nie były
> gorsze, niż dzisiaj... ;)
A we moim pzrypadku było różnie - zdarzyły mi się i rysy i użeranie się z
labem o kolorystykę odbitek. Ale - fakt, też nie pzresadzam z obrabianiem
zdjeć - robię wszystko w jpg i dopieszczam tylko te, z których planuję
zrobienie powiększeń na wystawę w formacie 30x45 (mniejszych odbitek prawie
nie robię) lub naświetlić slajdy (analogowe z plików cyfrowych - dostępne za
w miarę rozsądne pieniądze projektory multimedialne mają jak na mój gust
jeszcze zdecydowanie zbyt kiepską jakość)
> I dlatego - jako że jestem z natury leniwy - prywatnie uważam, że nic
> nie pobije zwykłych slajdów: wyjmuję, zanoszę do labu, odbieram, tnę,
> ramkuję (10 minut na kliszę z zegarkiem w ręku) - koniec.
10 minut na kliszę - czyli 600/36=16.666s/slajd. Z zadowoleniem stwierdzam,
ze z moim założeniem czasu ramkowania 15s/slajd wiele się nie pomyliłem:-)
> Przebrane,
> zatwierdzone, można oglądać. O oglądaniu slajdów pisać nie będę, bo nie
> ma o czym: co mi może w tej dziedzinie zaproponować technologia cyfrowa
> w kategorii cenowej "do 350 złotych" - bo za tyle kupiłem rzutnik do
> slajdów z optyką Leici? Przegapiłem jakiś przełom technologiczny (oprócz
> lansowanego tutaj oglądania zdjęć z topowej puszki SONY na ekranie
> telewizora, co do mnie nie bardzo przemawia)?
>
Na dzien dzisiejszy - masz rację. Aczkolwiek w warunkach mieszkaniowych przy
ilości oglądających nie większej niż kilka osób efekt na dużym dobrej klasy
monitorze jest bardzo przyzwoity. Zdarzyło mi się też widzieć robiące duże
wrażenie prezentacje na telewizorze LCD - nawet do kolorów nie można się
było czepiać (ale muszę przy okazji podpytać prezentującego - jak go znam
posiedział przyu komputerze nad rzygotowaniem plikow do prezentacji na
ekranie tel;ewizora).
W przyszłości - mam nadzieję że albo technika projektorów multimedialnych
albo wielkich, wysokorozdzielczych ekranów LCD rozwinie się na tyle, że
będzie można odstawić analogowy rzutnik do lamusa. Aczkolwiek... jak patrzę
na jakosć przeciętnych ekranów masowo sprzedawanych monitorów LCD,
fascynację przekontrastowanymi, błyszczącymi jak lustro ekranami laptopów
czy spadek wymagań przecietnego słuchacza muzyki (jeszcze parę lat temu nikt
nie wyobrazał sobie że można uważać za przyjemniośc słuchanie muzyki z
mikroskopijnego głośniczka dajacego się zmieścić w kilkucentymetrowej
obudowie telefonu komputerowego) - zaczynam mieć obawy, czy postęp nie
będzie polegał na wmówieniu ludziom pzrez marketoidy że taka właśnie jakosć
obrazu jaką zapewnia rzutnik multiomedialny jest tym, czego od wieków
ludzkosć pragnęla:-(((.
> > Dla przeciętnego człowieka masz rację. Ale... jestem w stanie wyobrazić
> > sobie osoby z antytalentem technicznym (może trudno Ci to sobie
wyobrazić,
> > ale znam np. osobę, która sama nie potrafi włączyć sobie telewizora -
mimo,
> > że ogląda w domu telewizję od ok. 50 lat) które wobec perspektywy
włożenia
> > filmu do aparatu, włączenia samego aparatu i pstrykania zdjęć uznają, ze
już
> > prościej będzie scenę narysować czy nawet namalować...
>
> Mój wujek fotografował na kliszach, jak się film skończył - szedł do
> labu, kupował nowy film, prosił o założenie, zostawiał stary film do
> "wywołania plus odbitki z wszystkich dobrych" - i dawał radę. Teraz
> miałby pod górkę, bo pewnie są laby, w których personel filmu już nie
> umie wyjąć z aparatu - ale zapytam mamę, ona to dalej stosuje i jakoś
> nie narzekała specjalnie. Metoda wujka jest na tyle prosta, że trudno
> wyobrazić sobie prostszą. Nawet cyfrowy odpowiednik "proszę wyjąć kartę
> i zrobić odbitki z wszystkich dobrych" - niesie za sobą nieporównanie
> większe ryzyko, bo karty są już za duże na takie ekscesy i mało kogo
> stać na 300 czy 400 odbitek w ciemno ;)
Ten kij ma dwa końce - z drugiej strony każdego stać na oddanie do labu
karty na której zajęto zdjęciami np. 10% jej pojemności:-)
> I jeszcze chciałem zapytać: skoro jest tak super, tanio, łatwiej,
> światłomierze działają, autofokusy ostrzą a autorzy mają pełną kontrolę
> nad swoimi dziełami bo pokalibrowali monitory - to GDZIE SĄ TE HEKTARY
> ŚWIETNYCH ZDJĘĆ? Wszyscy dookoła mają aparaty - nikt nie fotografuje?
> Wszyscy siedzą przed komputerami i nie mają czasu na wyjście gdzieś w
> pole/na ulicę/gdziekolwiek?
> Jedyne, co zauważyłem - to to, że w sieci coraz trudniej znaleźć coś
> sensownego, bo śmietnik się zrobił kosmiczny i nawet gugle nie dają temu
> rady...
>[...]
Ależ to normalne. Zwykle wraz ze wzrostem masowości poziom się obniża.
Wtedy, gdy fotografią zajmowało się np. 1% populacji - byli to ludzie
rzeczywiscie nią zainteresowani, z których powiedzmy połowa umiała robić
naprawdę dobre zdjęcia - w efekcie co drugie oglądane zdjecie miało w sobiue
'coś'. Obecnie gdy fotografią zajmuje się 30% populacji (ostrzegam - liczby
to tylkko moje oszacowanie - nie szukałem żadnych danych statystycznych,
więc mogę się znacznie mylić) osób rzeczywiście zainteresowanych i
utalentowanych jest wśród nich procentowo zmnacznie mniej - więc nawet
znacznie większa liczba zdjęć wybitnych ginie w masie miernoty.
Oczywiście to ogólne rozważania i nie w każdej dziedzinie fotografii poziom
siadł. Akurat w tematyce fotografii którą ja się bawię - makro - technika
cyfrowa przyniosła ogromny wzrost jakości prezentowanych zdjęć. Zdjęcia,
które 10 lat temu uważałbym za wybitne obecnie często można uznać jedynie za
przeciętne, albo wręcz mierne.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
290. Data: 2009-07-20 19:59:36
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"JA" <marb67[beztego]@bb.home.pl> napisał:
>
> >> Eej, zapędziłeś się.
> >> Pokaż mi fotografów ery analogowej (poza pasjonatami i żyjącymi w
> >> komunie), którzy swoje zdjęcia chemicznie obrabiali sami.
> >
> > Cóż - wydaje mi się, ze gdzieś tak do połowy lat 90-tych większosć
odbitek
> > czarno-białych w zakładach fotograficznych wykonywana była na miejscu.
Filmy
> W Polsce i ogólnie za żelazną kurtyną. Na zgniłym zachodzie, gdzie
> ceniono czas i umiejętności fotograf bez problemu radził sobie bez
> własnego laboratorium, a już na pewno nie musiał wywoływać filmów we
> własnym zakresie.
Na temat sytuacji w owych czasach na - jak to piszesz - zgniłym zachodzie
(mam wrażenie, ze część młodzszych uczestników listy może nie do końca
rozumieć to pojęcie:-) nie podejmuję się dyskutować, gdyż nie wiem jak tam
w5tedy było - obraz zachodu docierajacy do Polski zza żelaznej kurtyny był
do.ść wyrywkowy i często wypaczony (w różne strony - w zależności od
relacjonującego).
> Zakład fotograficzny w rozumieniu rzemieślniczym rządzi się innymi
> prawami. I takie ciągle funkcjonują i będą funkcjonować. Ciemnie
> zmienia się na stanowiska graficzne i już nie raz widziałem, że zdjęcia
> robi kto inny, a przed monitorem siedzi kto inny.
Czyli nie zawsze fotograf musi obrabiać sam. Tak jak pisałem - kwestia
przyjętej organizacji pracy.
> >[...]
> > Jak już pisałem kilka minut temu to nie kwestia techniki tylko
organizacji
> > pracy. Pracodawcy dążąc do obniżki kosztów przerzucili ten obowiązek na
> > fotografów, a ci to zaakceptowali.
> I odpowiedziałem Ci na to.
Zauważyłem:-)
> Dodam jeszcze tylko, że laptop stał się nieodzownym sprzętem
> fotografa/fotoreportera. Ile razy słyszymy narzekania, na ciężar torby?
> Tak ze dwa kilo z okładem przybyło. Zupełnie bez sensu.
>
Dobrze, ale... narzekania muszą być skierowane pod właściwym adresem. Nie
pod adresem samej techniki cyfrowej, a tych, którzy zmusili fotografa do
wożenia laptopa. Przecież można po wyjęciu z aparatu zapakować kartę pamięci
w kopertę i podobnie jak kiedyś film - wysłać kurierem do redakcji. Nie ma
żadnych przyczyn technicznych aby tak nie robić. Wręcz nawet byłoby łatwiej
niż w czasach filmu - karta ze zdjęciami jest mniejsza, bardziej od
niewywołanego filmu odporna na niekorzystne warunki (zdarzyło mi się uprać
kartę w pralce w temperaturze 95 stopni - i po wyjęciu i wytarciu ligniną -
działa dalej)...
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)