-
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
Newsgroups: pl.rec.foto.cyfrowa
Subject: Re: Kelbyego moze lepiej nie...
Date: Fri, 25 Dec 2009 20:13:57 +0100
Organization: Aleuania-Pueruania
Lines: 239
Message-ID: <hh32tp$562$1@inews.gazeta.pl>
References: <hgvutr$46h$1@inews.gazeta.pl> <4...@n...onet.pl>
<hh18ru$g5$1@inews.gazeta.pl>
<6...@v...googlegroups.com>
<hh2rk7$cor$1@inews.gazeta.pl>
<a...@a...googlegroups.com>
Reply-To: "Eneuel Leszek Ciszewski" <e...@g...com>
NNTP-Posting-Host: csknet-84-234-43-13.csk.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=original
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1261768442 5314 84.234.43.13 (25 Dec 2009 19:14:02 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 25 Dec 2009 19:14:02 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Numer mego telefonu '665 363835'='moj eneuel'
X-Priority: 3
X-User: eneuell
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.5843
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.foto.cyfrowa:841398
[ ukryj nagłówki ]
"kuba" a...@a...goo
glegroups.com
: Gdyby kazdy wrzucony na pysk z pracy zakladal kosciol, to byla by
: pustka w nich, z powodu braku wiernych.
W moim Kościele proroctwa są zabronione. :)
: Jezeli uwierzyles pracodawcy w to co mowi, i ze Cie kiedys z powrotem
: zatrudni, to nadajesz sie na specjalistyczne leczenie jako ciezki
: przypadek.
Cóż -- bywa. Dziś już wiem o tym, że słowo Kopani nic nie znaczy. :)
Wiem znacznie więcej, ale wówczas nie wiedziałem tego, co wiem dzisiaj. :)
Nabywam doświadczenia. :)
: Gdybym mial obszczekiwac i szkalowac kazdego pracodawce
: ktory za pietnascie trzecia dal mi czeka i powiedzial nie ma dla mnie
Nie wiem, co znaczy wyrażenie ,,za pietnascie trzecia'' i o jakiego ,,czeka'' chodzi.
:)
Aby było jasne -- z Kopanią o powrocie do pracy po wyborach rektorskich
rozmaiałem wielokrotnie, dośc dokładnie omawiając rózne warianty i możliwości.
To nie była romowa prowadzona bez przygotowania i to nie bylo sowo rzucone ,,w
biegu''. :)
: u niego miejsca, to bym sie z sadami nie rozstawal. Jedno pytanie,
: pracowales za pieniadze podatnikow, wiec wyjasnij co takiego waznego
: w tej swojej pracy robiles.
Byłem informatykiem na uczelni. Na przykład pracowałem w ośrodkach komputerowych
lub doradzałem, czego (i gdzie) nie kupić, aby nie wywalić szmalu do śmietnika,
jak to uczynił Kopania w przededniu przyjęcia mnie do pracy na swoim wydziale.
Zacząłem pracować społecznie, bez pieniędzy, tam, gdzie studiowałem, później
pracowałem na etacie i na tak zwanych godzinach zleconych oraz umowach o dzieło,
a także jako jednoosobowa firma...
Dzięki mnie uczelnia miała sprzęt sprawdzony, sprowadzany z dobrych
(sprawdzonych i legalnych) źródeł, a ponadto miała fachową opiekę,
gdyż miałem dobre źródła informacji u zaprzyjaźnionych ludzi. :)
Praca moja była korzystna z punktu widzenia uczelni, co wielokrotnie
przypominali także ci, którzy mnie nie lubili (; zbyt mocno ;)
gdyż wykonywałem ją znacznie taniej niż konkurenci oraz sprzedawałem
sprzęt po niższych cenach niż dyktowane przez rynek -- uczelnia była
dla mnie klientem wiarygodnym, dlatego mogłem zrezygnować ze swoistego
ubezpieczania się na wypadek niedotrzymania umowy ze strony odbiorcy.
Kupowanie u mnie nie było obligatoryjne -- za każdym razem jedynie
proponowałem, dodając, iż uczelnia może dokonać zakupu we wskazanym
przeze mnie miejscu bez mego pośrednictwa lub w innym miejscu. :)
Bez względu na to, gdzie uczelnia by dokonała zakupu, mój stosunek
do zakupionej rzeczy był taki sam, to znaczy nie było obawy o to,
że zakupionym poza mną sprzętem bym nie zajmował się lub bym
zajmował się jakoś nienależycie. :) Niestety ;) u mnie zawsze
było i najszybciej, i najtaniej; bywało :) i tak, że aż dwa
razy taniej niż u konkurencji -- to nie jest żartem i dotyczy
drukarek laserowych HP w czasie, gdy były one bardzo drogie. :)
Oprogramowanie oczywiście sprzedawałem także po okazyjnie niskich
cenach -- narzuty sprzedawców sięgały czasami 70%, więc było z czego
zdejmować. :) Problem sprzedaży z pominięciem cła czy podatku
granicznego (uczelnia miała do tego prawo w szczególnych wypadkach)
był oczywiście należycie (prawnie) rozwiązywany bez straty uczelni.
Nigdy nie byłem ani gwarantem, ani serwisantem sprzedawanego przez
siebie sprzętu -- gwarantami lub serwisantami były firmy zewnętrzne,
z którymi wiązały mnie umowy pisemne. Nigdy nie doszło do odmowy
wywiązania się z umów ze strony tychże firm a moja osoba nie była
potrzebna do takiego wywiązywania się.
Innymi słowy -- gdybym zmarł tuż po sprzedaży lub bym jakoś inaczej
opuścił uczelnię, sprzęt nadal by był serwisowany zgodnie z wystawionymi
na piśmie gwarancjami. Z serwisantami (a nawet z wieloma
konkurentami -- niemal ze wszystkimi) żyłem w zgodzie,
dzięki czemu nie dochodziło do problemów. Konkurencyjny
Infoserwis nawet bezpłatnie naprawił skaner zepsuty przez
Jana Franciszka Nosowicza (rusycystę) wbrew wszelkiemu rozsądkowi. :)
Na skaner ów udzieliłem pięcioletniej gwarancji (wbrew temu, co dawał HP;
HP dawał roczną) i osobiście ów skaner reperowałem (wymieniałem bezpiecznik)
po celowym psuciu dokonywanym ;) przez Nosowicza... Pierwszej naprawy (wraz
z trudną diagnozą) dokonał właśnie zaprzyjaźniony serwis konkurencji -- ot
tak sobie, dla jaj tak zwanych, czyli w tym celu, aby było śmiesznie. :)
I mnie stać było na takie gratisy, :) i moich konkurentów; ten wybryk
pamiętam, gdyż jednak Nosowiczowi udało się skuteczniej :) popsuć ów
skaner i naprawy trzeba było dokonać normalnym tokiem, co było
nieopłacalne... Nosowicz (który psuł ów skaner celowo wbrew
rozsądkowi, niejako mierząc moją cierpliwość) miał do mnie
pretensję... NA szczęcie dla mnie to popsucie miało miejsce już po mojej gwarncji...
Obok tego, że uczelnia była dla mnie klientem sprawdzonym i stałym,
płacącym czasami zaliczkami (zwykle sprowadzenie sprzętu trwało jeden
dzień lub dwa dni) nie traciłem czasu na negocjacje czy przyjazdy
związane z negocjacjami -- byłem wszak zawsze w pracy, co oczywiście
skutkowało zaniżaniem ceny końcowej. Do tego zaniżania miałem prawo,
gdyż nigdzie nie publikowałem swych cen.
Nigdy nie sprzedawałem pochopnie, bez konsultowania się z moimi oponentami. :)
No i... Zawsze miałem świadomość tego, czego naprawdę potrzebuje odbiorca pracujący
stale obok mnie...
-=-
Po moim formalnym odejściu z pracy nadal byłem traktowany przez
Jerzego Kopanie, profesora uniwersytetu (i jego podwładnych) jako
pracownik uczelni (zgodnie z zawartą przed odejściem z pracy umową
ustną) i wielokrotnie Kopania przypominał mi o tym, że czas najwyższy
na oficjalny powrót do pracy. Ponieważ nie brakowało mi pieniędzy
a Kopania (i jego ludzie) mieli mnie tak, jakbym był pracownikiem
uczelni, odkładałem ów powrót do pracy...
Kopania nigdy nie kupił u mnie,jeśli nie liczyć zbajerowanej
(jak na tamte czasy) myszki i dyskietek. Innymi słowy -- nigdy
nie dal mi zarobić na tym,co kupowałem jemu. :) Fakt ów powinien
był mnie czegoś nauczyć (pracowałem u Kopani ponad 7 lat) ale jakoś
nie zwracałem nań uwagi...
Tuż przed zwolnieniem Kopania uznał ;) potrzebę wykorzystania przeze mnie
urlopu wypoczynkowego (płatnego) z datą wsteczną (czyli wykorzystałem zaległy
urlop fikcyjnie -- urlop po prostu został skasowany, stracony) choć korzystałem
z urlopów bezpłatnych, co widać choćby na kwocie rządowej rekompensaty, jaką
otrzymałem w roku 2004 -- za urlop bezpłatny rekompensata nie była wypłacana
i nawet jeden dzień takiego urlopu w miesiącu kasował rekpompesatę z całego
miesiąca...
Dlaczego brałem urlop bezpłatny, choć miałem płatny? Bo wówczas byłem bogaty
i nie zależało mi na pieniądzach, ale liczyłem się z tym, że kiedyś pieniądze
będą mi potrzebne i wówczas zamienię ów urlop bezpłatny na ekwiwalent pieniężny,
możliwość uczynienia czego mi obiecywał Kopania...
-=-
Wiem, że nie byłem roztropny:
-- Kopania zatrudnił mnie, będąc w bardzo niedogodnej sytuacji
,,politycznej'' (naraziłem się tym zatrudnieniem wielu osobom)
-- w przededniu mego przyjęcia, w tajemnicy przede mną, zakupił
szmelc komputerowy warty tyle, co 1200 moich pensji (sto lat)
choć miał pod ręką masę dobrych doradców
-- pozwolił na skasowanie mojego urlopu wbrew obietnicy zamiany
go na ekwiwalent pieniężny (Kopania był wówczas rektorem,
więc nie chodziło o to, że był zbyt słaby na to, aby bronić
swojej obietnicy)
-- Kopania nigdy (poza myszą i dyskietkami) nie dał mi zarobić
ani grosza na tym, co kupował dla siebie, choć u mnie miałby
niedrożnej, szybciej i lepiej w wypadku roszczenia gwarancyjnego...
(na przykład HP nie chciał ze mną rozmawiać jako niepośrednikiem,
gdy chodziło o drukarkę zakupioną w firmie o nazwie ,,Baza'',
co skomplikowało sprawę skutecznie)
Uszczypliwie do Rogowskiego -- ten kilkakrotnie dawał mi do zrozumienia,
że na jego wydziale (Ekonomii) jest było mnie miejsce, o ile zechciałbym
zrezygnować z pracy u Kopani. Ponieważ taka rezygnacja byłaby czymś
w rodzaju zdrady :) -- odmawiałem. Ale to nie dlatego w 2003 roku
Rogowski, już jako rektor nie chciał mego zatrudnienia na państwowej
uczelni -- wolał mnie widzieć na uczelni prywatnej. Problem -- ja
chciałem pracować tam, gdzie bym się dobrze czuł, co było dla mnie
najistotniejsze. :) Ale i na tej prywatnej nie doszło do zatrudnienia mnie... :)
Pieniądze w roku 2003 i późniejszych latach miałem ciągnąć spoza uczelni.
(wiedziałem, i miałem, skąd!!!)
Uczelnia była mi jednak potrzebna z uwagi na znane mi środowisko. Gotów
byłem nawet na pracę za freeko -- na jakiś czas oczywiście. :) Postanowiłem
wówczas, że nie odejdę z uczelni po ustabilizowaniu się mojej sytuacji,
lecz pozostanę tam z wdzięczności za okazaną mi pomoc. :)
Obok tego, że bym pracował, zabrałbym z uczelni ze dwie dziewczyny
do pracy w firmie matki -- pracowałyby za PRAWDZIWE PIENIĄDZE w biurze
rachunkowym. Ponadto miałbym zatrudnienie dla ,,kilku'' innych osób.
Dlaczego tych osób trzeba szukać na uczelni a nie na ,,ulicy''?
Bo te osoby nie chodzą ulicami -- wyjeżdżają do Anglii lub pracują
w bankach czy innych miejscach. Jeśli wyjadą do Anglii -- są stracone
bo tam kiblują i nie nadają się do normalnego (odważnego) życia.
A jeśli pracują w bankach -- znaczy to, że mają zęby, którymi
gryzą baaaaaaaaaaardzo mocno... (przegięcie w przeciwnym kierunku?)
Firma matki była dla mnie bardzo ważna -- księgowość to podstawa każdej działalności.
A własna księgowość (czyli pewna, sprawdzona) jest zawsze mile widziana. :)
(choćby dlatego, że swoim pracowniczkom ODRADZAŁBYM jakiekolwiek ,,kombinacje'',
których efekty później się żałuje latami)
-=-
Aby było jasne -- ja zawsze płaciłem dobrze lub bardzo dobrze
swoim kooperantom czy współpracownikom i nigdy nie łamałem
dawanych obietnic bez wypłacania stosownego odszkodowania,
czyli bez renegocjacji korzystnej dla moich współpracowników... :)
-=-
Dlaczego Kopania to dupek? Bo on tracił społeczne pieniądze,
podczas gdy ja je ,,wyczarowywałem spod ziemi'', :) aby się
nimi podzielić z innymi ludźmi...
-=-
Wot wsio -- jak mawiała rusycystka, która mnie pocałowała
(z niesłusznej wdzięczności) w windzie, czym zaskoczyła inne osoby...
Gdy przymierałem głodem, chyba swatała mnie ;) ze swoją córką -- młodą
projektantką...
(córka miała jednak inne plany; gdyby jednak plany córki były zbieżne z planami jej
matki -- pewnie bym powrócił do pracy na tej uczelni)
Czułem się na tej uczelni jak w domu -- bardzo dobrze.
Miało to swój początek z czasów studiowania.
Na Fizyce o tyle było dobrze, że można było wchodzić do cudzych pokoi. :)
Któregoś razu na takiej wizycie nakrył mnie (i nie tylko mnie) Ludwik
Dobrzyński -- najważniejszy (nieformalny) władca owej Katedry...
Wszedł, popatrzył na naszą twórczość i zauważył bez słów -- ja was
(panowie) tu nie zapraszałem, weszliście tu na swoją odpowiedzialność,
dlatego nie miejcie do nie żalu, gdy Amstrad (z którego korzystacie)
okaże się wam niemiły w ,,dotyku''... ;)
Wszedł, popatrzył na nasze robótki, zapytał o coś, przyznał komuś z nas
rację (coś tam rysowaliśmy -- może rzut kamienia w ,,powietrzu ziemskim'')
i poszedł... :) Dla Ludwika student miał zawsze rację, o ile chodziło
tylko o sprawy administracyjne... Student (studentka) był tam dla niego
świętą krowa... :)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-: chętnie sprzedam niebitego 75-300 III USM o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,;.. ; ;. . ,.;\|/....
Następne wpisy z tego wątku
- 25.12.09 19:16 Eneuel Leszek Ciszewski
- 25.12.09 19:30 romek76
- 25.12.09 20:28 Eneuel Leszek Ciszewski
- 25.12.09 22:42 Eneuel Leszek Ciszewski
- 26.12.09 14:51 KOMTUR
- 26.12.09 15:47 Eneuel Leszek Ciszewski
- 26.12.09 16:28 Eneuel Leszek Ciszewski
- 06.01.10 00:57 nb
- 06.01.10 01:06 nb
- 06.01.10 01:32 nb
- 06.01.10 02:27 nb
- 06.01.10 02:33 marek augustynski
- 06.01.10 02:31 nb
- 06.01.10 02:53 nb
- 06.01.10 18:20 nb
Najnowsze wątki z tej grupy
- Nikon D5500 i wyzwalanie migawki
- Canon 550D
- EOS 600D i balans bieli w filmach
- EOS 90D i sentymenty
- Skanowanie: Canon MG2550S vs HP OfficeJet 6950
- czas exif a czas modyfikacji pliku
- karta SD po formacie odzyskiwanie zdjęć i filmów
- Chess
- Vitruvian Man - parts 7-11a
- Eltec nie zyje?
- Steve McCurry
- Light - lajkowe klasyki od Chinczykow
- Forum o Sony serii A (alfa)?
- obrobka RAW na konputerze
- Sklejanie bracketowanych JPGów
Najnowsze wątki
- 2024-12-21 Bieruń => Spedytor Międzynarodowy (handel ładunkami/prowadzenie flo
- 2024-12-21 Warszawa => Java Developer <=
- 2024-12-21 Zalesie Borowe => Medical Equipment Service Engineer <=
- 2024-12-21 Żerniki => Specjalista ds. Employer Brandingu <=
- 2024-12-21 jak tacy debile
- 2024-12-20 Precedensy politycznie motywowanego nie wydawania w UE
- 2024-12-20 Obrońcy
- 2024-12-20 Obrońcy
- 2024-12-20 Obrońcy
- 2024-12-20 Gdańsk => Inżynier bezpieczeństwa aplikacji <=
- 2024-12-20 czyste powietrze
- 2024-12-20 Katowice => Analyst in the Trade Development department (experience wi
- 2024-12-20 Opole => Inżynier Serwisu Sprzętu Medycznego <=
- 2024-12-20 Katowice => Regionalny Kierownik Sprzedaży (OZE) <=
- 2024-12-20 Rzeszów => International Freight Forwarder <=