eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingBlad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkowRe: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
  • Data: 2012-03-22 16:57:27
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Mar 22, 10:40 am, zażółcony <r...@c...pl> wrote:
    > W dniu 2012-03-21 17:07, Andrzej Jarzabek pisze:
    [...]
    > Natomiast z oprogramowaniem jest nieco inaczej, dlatego, że
    > najczęściej pełni ono rolę usługową, pomocniczą, jest 'przykryte'
    > kompetencjami usług, które z niego korzystają. Np. jeśli
    > oprogramowanie CAD ma błąd i źle wylicza jakieś parametry
    > budynku, to odpowiedzialności za ten stan rzeczy nie bierze
    > programista, tylko w dalszym ciągu bierze ją architekt,
    > który takie oprogramowanie wybrał do swojego użytku.

    No właśnie nie zawsze tak jest jak piszesz, często oprogramowanie
    steruje różnymi rzeczami w czasie rzeczywistym i nie bardzo jest
    możliwość skorygowania jego błędów. Jeśli np. na wskutek błędu w
    oprogramowaniu samochód zacznie w niekontrolowany sposób przyspieszać,
    to jest całkiem p-rawdopodobne, że certyfikowany kierowca nie będzie
    mógł zbyt wiele zrobić, żeby uniknąć wypadku.

    Dalej: nawet jeśli jest taka możliwość, powiedzmy jak w samolocie,
    gdzie certyfikowany pilot może zdać sobie sprawę, że komputer
    pokładowy wariuje, wyłączyć go i przejść na ręczne sterowanie, to nie
    oznacza, że żle działające oprogramowanie nie jest poważym problemem,
    bo za ewentualną katastroffę odpowiada pilot a nie producent
    oprogramowania.

    Dalej: użytkownik oprogramowania często w ogóle nie jest
    certyfikowanym specjalistą, tylko zwykłym konsumentem. Jeśli ktoś np.
    korzysta z bankowości internetowej, i wykorzystując błędy w
    oprogramowaniu na jego pececie przestępcy wyczyszczą mu konto i
    jeszcze nabiją na maksa kredyt, to raczej trudno powiedzieć, że
    użytkownik sam sobie winien, bo skoro ma peceta, to powinien wiedzieć,
    jak go zabezpieczyć przed takim atakiem.

    > Ale dobijając do brzegu: dopóki architekci budynków
    > sami nie domagają się, by część odpowiedzialności zrzucić
    > na "architektów oprogramowania" to imo nie ma o czym mówić,
    > po prostu nie ma problemu. Oznacza to, że czują się
    > bezpiecznie, pomimo złożoności oprogramowania narzędziowego
    > mają poczucie kontroli nad sytuacją i odpowiedzialność
    > jest ustawiona właściwie.

    No więc ja, jako użytkownik samochodów, samolotów, potencjalny pacjent
    diagonozowany i leczony aparaturą medyczną, być może mieszkaniec
    obszaru, będącego w zasięgu rażenia elektrowni atomowej, potencjalna
    ofiara przestępców internetowych, i tak dalej, domagam się żeby
    podejmować jakieś działania redukujące ryzyko mojej szkody. Domagam
    się w ramach tego, żeby prowadzić badania na temat tego, jakie
    działania przynoszą dobre rezultaty w stosunku do kosztów. I jeśli z
    tych badań wyjdzie, że certyfikacja programistów, w jakichś
    sytuacjach, w jakimś zakresie, byłaby odpowiednio skutecznym, w
    stosunku do kosztów, środkiem, to domagam się, żeby olać marudzenie
    kolesi, którzy np. mówią, że certyfikacja zła, bo wolny rynek cośtam
    cośtam. I tyle.

    Co z takich badań ewentualnie wyjdzie, tego oczywiście nie wiem. Gdyby
    było wiadomo, to nie trzeba by robić badań. Może zresztą są jakieś
    badania, ale ja nie śledze tematu, nie znam się na tym, więc i tak bym
    nie wiedział. Ale gdyby metodologie były już opracowane, dane zebrane,
    wnioski wyciągnięte, i należałoby się tylko po nie schylić, to tym
    bardziej uważam, że państwo powinno się schylić i skorzystać z tych
    wniosków.

    > I w taki imo sposób należałoby podejść do całości
    > zagadnienia - nie od pomysłu 'certyfikacji informatyków'
    > w reakcji na bardzo ogólny problem "śmiertelny BUG",
    > ale przez przegląd różnych branż uzależnionych
    > od oprogramowania - i zbadania, czy właściwie są tam
    > 'sparowane' kompetencje z odpowiedzialnością.

    Problem jest taki, że ryzyko się kumuluje. Weź na przykład lotnictwo
    cywilne: oczywiście, w wielu przypadkach katastrofy spowodowanej
    błędem oprogramowania można powiedzieć "błąd pilota". Tylko że
    postulat, żeby każdy pilot był tak wyszkolony, żeby nie popełniał
    błedów nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach, w momencie
    kiedy wszystkie instrumenty podają mu nieprawdziwe dane, to fikcja.
    Piloci cywilni już są certyfikowani, certyfikacja do przewożenia
    pasażerów liniami lotniczymi i tak już jest ekstremalnie rygorystyczna
    - jeśli podwyższysz wymagany poziom kwalifikacji tak, żeby tylko co
    dziesiąty dzisiaj latający pilot mógł latać, to po prostu zarżniesz
    lotnictwo. Jeśli powiesz pilotom, że nie mogą polegać na komputerze
    pokładowym, to równie dobrze możesz ten komputer wymontować i wywalić
    do śmieci. Co zresztą z punktu widzenia bezpieczeństwa byłoby
    kompletnie bez sensu: komputery w samolotach znacznie częściej
    zapobiegają czy korygują błędy pilotów, niż same generują błędy,
    którym mógłby ewentualnie zapobiec pilot, gdyby go nauczyć nie ufać
    komputerom.

    Tak więc być może zwiększenie niezawodności opgrogramowania byłoby
    skuteczniejszym sposobem zwiekszenia bezpieczeństwa lotów, niż zmiana
    sposobu certyfikacji lub szkolenia pilotów. I być może właśnie
    certyfikacja programistów byłaby najlepszym sopsobem na zwiększenie
    niezawodności oprogramowania samolotów.

    > Moim zdaniem informatyzacja wszystkiego i postęp złożoności
    > jak najbardziej wymusza wprowadzanie nowych mechanizmów
    > kontroli i odpowiedzialności, ale te same zjawiska
    > powodują również, że certyfikowanie LUDZI jest
    > niewystarczające/nieadekwatne. Certyfikacji podlegają
    > całe systemy informatyczne, instytucje, procesy produkcyjne
    > i przyklepują ich np. tak jak u nas - osoby ze specjalnymi uprawnieniami.

    Jedno drugiego nie wyklucza. A chyba nie spodziewasz się, że audytor
    zatwierdzający certyfikację typu ISO 9000 będzie mógł zauważyć, że
    oprogramowanie używa wątków, a nie synchronizuje poprawnie dzielonych
    danych. Albo choćby że kod jest nieczytelny.

    > Bardzo istotne jest też to, że są to osoby Z ZEWNĄTRZ,
    > czyli minimalizuje się przy okazji zjawisko KONFLIKTU
    > INTERESÓW.

    Jakoś przy budowie mostó niezależnie od tego, że masz nadzór z
    zewnątrz, masz też wymóg certyfikacji inżynierów.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: