-
41. Data: 2011-09-01 12:50:28
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>
epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
>> >zbudowała most, ale jak firma pozwie inżyniera, to nawej jak sąd
>> >zasądzi pełne odszkodowanie, to inzynier nie będzie wypłacalny.
>> Słyszałeś kiedyś np. o ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej?
>Jakbyś przeczytał dalej, to bys wiedział.
Jakbym przeczytał dalej, to bym wiedział, że chyba nie orientujesz się
jak działają ubezpieczenia.
Owszem, w życiu nikt nie ubezpieczy np. mnie od odpowiedzialności
cywilnej z tytułu prowadzenia praktyki lekarskiej. Zgadnij dlaczego.
--
\------------------------/
| K...@e...eu.org | http://www.nieruchomosci.pl/mieszkanie,14137471
| http://epsilon.eu.org/ |
/------------------------\
-
42. Data: 2011-09-01 12:57:48
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 12:42 pm, Paweł Kierski <n...@p...net> wrote:
> W dniu 2011-09-01 10:44, Andrzej Jarzabek pisze:
>
> > On Sep 1, 7:47 am, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>
> >>>> Celowo pominąłem, podobnie jak deputat na dyskietki i toner. Chciałem
> >>>> konsekwentnie trzymać się analogii do jednej branży.
>
> >>> Na DYSKIETKI?
>
> >> A po co komu kilka ton węgla, gdy mieszka w bloku z CO?
>
> > Węgiel chyba można sprzedać?
>
> Dyskietki - ZUSowi 8-) Poważniej - o ile pamiętam, to dostają (mogą
> dostać) ekwiwalent deputatu w gotówce.
>
> Teraz doszedłem do wniosku, że to powinien być raczej deputat na
> licencje programu produkowanego przez firmę.
No i co, chciałbyś zamiast części pieniędzy dostać kawałek licencji
programu albo kilkadziesiąt licencji programu produkowanego przez
firmę, zamiast których możesz ewentualnie dostać ekwiwalent w gotówce?
Spróbuj to wynegocjować, obstawiam że pracodawca uzna cię za
potencjalnie niebezpiecznego wariata. :)
-
43. Data: 2011-09-01 12:58:49
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: "Przemek O." <p...@o...eu>
W dniu 2011-08-31 22:27, Andrzej Jarzabek pisze:
> No ale to samo można powiedzieć o wielu innych dziedzinach
> oprogramowania, w których programiści jednak zarabiają znacznie lepiej.
Tak nie do końca, bo znam oprogramowanie które powstawało w domu, pisane
przez jedną osobę, a jest obecnie standardem a nie jakimś folklorem
programowym. Inaczej mówiąc, jedna osoba znająca temat może napisać
dobry program i sprzedać go z zyskiem. Z grą jest inaczej, bo oprócz
programisty trzeba mieć grafika, muzyka itd itp. Oczywiście można to
zrobić samemu, ale poziom będzie raczej kiepski, bo mało jest ludzi
uzdolnionych wszechstronnie. :)
> Zależy jaki, gdzie i co umie. Naturalnie na stanowiskach kierowniczych
Programista = klepacz kodu, a nie projektant oprogramowania, analityk,
kierownik projektu, kierownik programistów czy cokolwiek innego.
Programista w tym przypadku to "wyrobnik". Jest jedynie oczko wyżej od
testerów, supportowców (tych siedzących w call center).
> zwykle zarobki są wyższe, ale spośród niekierowniczych stanowisk chyba
> programiści tak najgorzej nie zarabiają (jeśli mowa o stanowiskach w
> firmie produkującej oprogramowanie) - w porównaniu powiedzmy do
> testerów, technical writerów, analityków biznesowych, supportowców,
> konsultantów i kogo tam jeszcze (nie wiem jak jest naprawdę, zgaduję po
> tym, co widzę)?
Nie jest źle, ale już konsultanci i analitycy zarabiają duużo więcej.
pozdrawiam,
Przemek O.
-
44. Data: 2011-09-01 13:05:59
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Paweł Kierski <n...@p...net>
W dniu 2011-09-01 14:57, Andrzej Jarzabek pisze:
> On Sep 1, 12:42 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>> W dniu 2011-09-01 10:44, Andrzej Jarzabek pisze:
>>
>>> On Sep 1, 7:47 am, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>>
>>>>>> Celowo pominąłem, podobnie jak deputat na dyskietki i toner. Chciałem
>>>>>> konsekwentnie trzymać się analogii do jednej branży.
>>
>>>>> Na DYSKIETKI?
>>
>>>> A po co komu kilka ton węgla, gdy mieszka w bloku z CO?
>>
>>> Węgiel chyba można sprzedać?
>>
>> Dyskietki - ZUSowi 8-) Poważniej - o ile pamiętam, to dostają (mogą
>> dostać) ekwiwalent deputatu w gotówce.
>>
>> Teraz doszedłem do wniosku, że to powinien być raczej deputat na
>> licencje programu produkowanego przez firmę.
>
> No i co, chciałbyś zamiast części pieniędzy dostać kawałek licencji
> programu albo kilkadziesiąt licencji programu produkowanego przez
> firmę, zamiast których możesz ewentualnie dostać ekwiwalent w gotówce?
> Spróbuj to wynegocjować, obstawiam że pracodawca uzna cię za
> potencjalnie niebezpiecznego wariata. :)
Tylko dlaczego nikt nie uważa za wariatów górników? Dlaczego nikt nie
uważa za wariatów (a przynajmniej głośno tego nie mówi) wszystkich
w "hierarchii dowodzenia" kopalniami do ministra skarbu i premiera
włącznie? A właściwie dalej - aż do wyborców, którzy wybrali parlament,
który wyłonił rząd?
Wszyscy (no - prawie) milcząco zgadzają się, że deputat węglowy jest
sensowny, a deputat na licencje to wariactwo?
I to właśnie, pokazwanie tego absurdu byłoby celem demonstracji,
o której pisałem na początku 8-)
--
Paweł Kierski
n...@p...net
-
45. Data: 2011-09-01 13:12:59
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Paweł Kierski <n...@p...net>
W dniu 2011-09-01 14:40, Andrzej Jarzabek pisze:
[...]
>>>> firma produkująca oprogramowanie != firma produkujaca gry komputerowe...
>>
>>> Wydawało mi się, że gry komputerowe są rodzajem oprogramowania, ale to
>>> szczegół. Tak czy inaczej, zrozumiałe "i tak i tak" w zdaniu na górze
>>> jako "czy robi gry komputerowe, czy nie".
>>
>> Gry wg mnie to coś bliższego filmu - oprogramowanie robi tam za prawa
>> fizyki i techniczną stronę rekwizytorni. Celem nie jest program (np.
>> engine 3D), ale gra jako całość: również scenariusz, grafika, muzyka,
>> elementy aktorskie, last but not least - marketing i sprzedaż.
>
> To niczym się pod interesującym naz względem nie różni od większości
> pozostałego oprogramowania, gdzie celem kodu (GUI, server) jest
> prezentacja i umożliwienie interakcji z jakims kontentem (np. logiką
> biznesową), która tworzy ktoś inny, niż programista.
Tylko w przypadku gry content jest integralną i znaczną częścią
produktu. Trochę jak z portalem internetowym - platforma programistyczna
to tylko mała część całego produktu. Portal to również, a nawet głównie,
treść tam wrzucana. Firma programistyczna to taka, która tworzy np.
engine do gry lub platformę CMS. W firmie produkującej gry lub
prowadzącej portal ci sami programiści to tylko jeden, i to pewnie nie
największy dział. Owszem niezbędny, ale mający tylko ułamkowy wpływ na
jakość i wartość końcowego rozwiązania.
> Marketing i sprzedaż to jest nawet nie tylko przy innych programach,
> ale też w zasadzie przy wszystkich produktach, które są produkowane na
> sprzedaż.
Ten element sobie odpuścimy 8-) Choć jest istotna różnica (również
w cenie) między marketingiem gry (skierowanym do graczy),
a marketingiem engine'u do gry (skierowanym do innych programistów
i ich bezpośrednich szefów).
--
Paweł Kierski
n...@p...net
-
46. Data: 2011-09-01 13:21:42
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 2:05 pm, Paweł Kierski <n...@p...net> wrote:
> W dniu 2011-09-01 14:57, Andrzej Jarzabek pisze:
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> > On Sep 1, 12:42 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
> >> W dniu 2011-09-01 10:44, Andrzej Jarzabek pisze:
>
> >>> On Sep 1, 7:47 am, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>
> >>>>>> Celowo pominąłem, podobnie jak deputat na dyskietki i toner. Chciałem
> >>>>>> konsekwentnie trzymać się analogii do jednej branży.
>
> >>>>> Na DYSKIETKI?
>
> >>>> A po co komu kilka ton węgla, gdy mieszka w bloku z CO?
>
> >>> Węgiel chyba można sprzedać?
>
> >> Dyskietki - ZUSowi 8-) Poważniej - o ile pamiętam, to dostają (mogą
> >> dostać) ekwiwalent deputatu w gotówce.
>
> >> Teraz doszedłem do wniosku, że to powinien być raczej deputat na
> >> licencje programu produkowanego przez firmę.
>
> > No i co, chciałbyś zamiast części pieniędzy dostać kawałek licencji
> > programu albo kilkadziesiąt licencji programu produkowanego przez
> > firmę, zamiast których możesz ewentualnie dostać ekwiwalent w gotówce?
> > Spróbuj to wynegocjować, obstawiam że pracodawca uzna cię za
> > potencjalnie niebezpiecznego wariata. :)
>
> Tylko dlaczego nikt nie uważa za wariatów górników? Dlaczego nikt nie
> uważa za wariatów (a przynajmniej głośno tego nie mówi) wszystkich
> w "hierarchii dowodzenia" kopalniami do ministra skarbu i premiera
> włącznie? A właściwie dalej - aż do wyborców, którzy wybrali parlament,
> który wyłonił rząd?
>
> Wszyscy (no - prawie) milcząco zgadzają się, że deputat węglowy jest
> sensowny, a deputat na licencje to wariactwo?
Bo węgiel to jest commodity, jego cenę ustala rynek, a nie kopalnia.
Przychody kopalni zależą od rynkowej ceny węgla, więc ma sens, że
pracownicy negocjują formę wynagrodzenia, która w chudych czasach nie
zrujnuje kopalni, a w tłustych przyniesie im dodatkowe korzyści.
Programiści niekiedy nagradzani są akcjami firmy albo dostają bonus
zależny od wyników finansowych. Że jest to indywidualne i zazwyczaj
uznaniowe? To już kwestia braku związku zawodowego, który by coś
takiego wynegocjował w układzie zbiorowym.
-
47. Data: 2011-09-01 13:22:05
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: bartek szurgot <b...@n...spam>
On 09/01/2011 02:05 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
>> weźmy prosty przykład. załóżmy, że zajmujemy się zbieraniem jabłek.
>> jeśli idziemy na równych prawach i każdemu zapłaci się za N zebranych
>> kilogramów to najlepsi zbieracze dostają najwięcej a jak ktoś woli
>> połowę czasu pracy przesiedzieć pod drzewem z piwem w ręku to i wyniki
>> będą słabe a więc i płaca mizerna. zasady są jasne.
>> teraz dodajmy do tego systemu Izbę Zbieraczy Jabłek.
>
> No ale też przecież właśnie Izba Zbieraczy Jabłek byłaby oczywistą
> bzdurą. Jak chcesz się bawic w takie analogie, to wyobraź sobie, że
> jest coś takiego, jak jabłka atomowe, które źle zebrane po kilku
> dniach wybuchają i niszczą kilka najbliższych miejscowości. Jeśli
> zartrudnisz stu zbieraczy, którzy zbiorą ci N kilogramów jabłek, a
> jeden z nich zbierze źle i spowoduje, że twoje Atomowe Sady SA będą
> musiały zapłącić odszkodowanie 10 miliardów dolarów, to w jaki sposób
> wynagrodzisz czy ukarzesz tego kolesia, żeby było to adekwatne do
> efektów jego pracy?
nie ma atomowych jabłek. są zwykłe a mimo wszystko IZJ istnieją.
wracając ponownie na mniej abstrakcyjną "budowlankę", wygląda to właśnie
tak jak ze "zwykłymi jabłkami" - jedni robią inni przybijają stempel i
to w większości bez zaglądania nawet. ale pieniądze są realne.
>> takie układy prowadzą do różnych patologicznych sytuacji. nadal uważam,
>> że wolny rynek jest lepszym rozwiązaniem, bo daje możliwość wyboru. w
>> branży znaczysz coś, jeśli coś umiesz - przecież o to w tym chodzi, żeby
>> fachowo tworzyć działające systemy.
>
> Przecież z punktu widzenia osoby poniszącej straty wyboru albo nie ma
> (bo np. jest tylko jeden most, którym się mogę przeprawić przez rzekę,
> nie mam możliwości wybudować sobie drugiego tylko dlatego, że ten
> pierwszy był zaprojektowany przez kogos niekompetentnego), albo wybór
> jest iluzoryczny, bo osoba wybierająca nie jest w stanie z góry ocenić
> kompetencji danego profesjonalisty. Na przykład właśnie dlatego, że
> wynajmuje tego profesjonalistę, bo sama się nie zna na temacie (dajmy
> na to prawnika).
wybór masz - jak Ci się nie podoba dana firma/osoba, idziesz do innej.
jeśli zaś ktoś wydaje dużo pieniędzy bez namysłu, pretensje może mieć do
wyłącznie siebie.
>> to o czym piszesz to ubezpieczenia. w wielu dziedzinach życia mamy to
>> już w standardzie (na przykład OC na pojazdy), kiedy łatwo jest
>> wyrządzić szkodę, której nie jest się w stanie pokryć lub ściągalność
>> była marna. być może kiedyś ubezpieczenia będą standardem w IT, ale to
>> zupełnie osobny temat.
>
> Ubezpieczenia to osobny temat. PO pierwsze mogą w ogóle nie być
> praktyczne: wyobrażasz sobie, że ktoś chciałby ubezpieczyć inżyniera
> projektującego mosty od wszystkich finansowych konsekwencji
> popełnienia przez niego błędu?
porozmawiaj z ludźmi z branży budowlanej. mają ubezpieczenia. część z
nich, mając wyroki na kwoty rzędu 300kPLN, wykonuje kolejne zlecenia.
> Po drugie są sytuacje, kiedy lepiej (i taniej) zapobiegać niż
> naprawiać szkody. Tak jest z medycyną, tak jest ze wszelkimi
> sytuacjami gdzie jest zagrożenie zdrowia i życia, tak by było, gdyby
> miasto miało nakazywać właścicielom wyburzać już postawione budynki
> itd.
zapobieganie, kontrola jakości i organizacje sanepido-podobne to
zupełnie osobny temat.
> Po trzecie czasem jest tak, że dokładna indywidualna odpowiedzialność
> nie daje się łatwo określić, więc nie da się wyprocesować poniesionych
> strat. Dla przykładu, żeby wyabstrahować od konkretnego problemu izb
> zawodowych, możliwe jest oszacowanie, że np. dane miasto traci 5
> miliardów dolarów rocznie z powodu wysokiej przestępczości. Można
> powiedzieć, że odpowiedzialność za tę przestępczość ponoszą łącznie
> sami przestępcy, skorumpowani czy niekompetnentni policjanci, różni
> urzędnicy odpowiadający za ten stan rzeczy i tak dalej. Każdy z nich
> jakoś tam się przyczynia do tych 5 milardów, ale nie da się przecież
> wziąć danego np. niekompetentnego policjanta i powiedzieć, ile
> konkretnie on sam strat powoduje.
>
> Podobnie będzie np. z architekturą: jeśli miasto źle wygląda, to
> ponosi z tego powodu konkretne wysokie straty. Ale nie da się przecież
> wziąć jednego konkretnego budynku i powiedzieć, że przez to, że z
> powodu, że ten akurat budynek wygląda źle, to straty wynoszą milion i
> to jest jego udział w ogóle strat ponoszonych przez to, że wszystkie
> budynki źle wyglądają.
dlatego właśnie w interesie firm jest zatrudnianie ekspertów w swoich
dziedzinach a nie ludzi "namaszczonych". jak projekt będzie zrobiony
dobrze, nie trzeba będzie się bawić w szukanie winnych.
> Czwarty argument jest taki: naprawdę uważasz, że w sytuacji
> obowiązkowego OC nie pojawiłoby się coś takiego, że ubezpieczyciel i
> tak będzie wymagał odpowiedniego wykształcenia, przynależności do
> odpowiedniego stowarzyszenia i odpowiedniej certyfikacji? W
> szczególności w sytuacji takiej, w jakiej się tworzy izby, czyli tam,
> gdzie niekompetentne działanie pracownika może spowodować znaczne
> straty, a ubezpieczalnia musiałaby w takiej sytuacji całość tych strat
> pokryć w ramach OC? Czyli miałbyś i tak to, co masz, plus sporą stawkę
> ubezpieczeniową, której koszta cześćiowo byłyby ponoszone przez
> ubezpieczanych profesjonalistów, a częściowo przerzucane na klientów.
> I w końcu też przy obowiązkowym OC masz taką samą zaporę cenową jak
> przy izbach zawodowych, bo nikt, jakkolwiek by nie był zdesperowany,
> nie wykona pracy za kwotę, która o ileśtam nie przewyższa składki
> ubezpieczeniowej.
nie wiem jak by ubezpieczenia OC w IT miały wyglądać. w chwili obecnej,
osobiście nie widzę nawet potrzeby takowych. poruszyłeś kwestię
odpowiedzialności finansowej, więc przedłożyłem normalne rozwiązanie
jakie się powszechnie stosuje w różnych dziedzinach życia. wszelakie
"izby" nie są do tego potrzebne (ani sensowne).
>> oczywiście - jak rynek jest przesycony, to nie ma mocnych. choć osoba
>> dobra ma większą szansę dostania pracy, to mając 100 kandydatów na
>> miejsce, szanse nadal są bliskie zeru.
>> ponownie kłania się wolny rynek - jeśli robisz coś, co nie jest nikomu
>> potrzebne (lub zapotrzebowanie jest ograniczone), nikt za to nie
>> zapłaci. w takiej sytuacji wszelkie "izby" mogą już co najwyżej wbić
>> gwoździa do trumny... a przeciętny pracownik i tak będzie musiał się
>> przekwalifikować na coś, na co jest popyt.
>
> Po pierwsze nie mówimy o sytuacji, gdzie "nikomu nie jest potrzebne" i
> "nikt nie zapłaci", tylko o sytuacji, gdzie podaż przekracza popyt. Po
> drugie mówimy o profesjach, w których zdobycie odpowiednich
> kwalifikacji trwa wiele lat. Jeśli np. w roku 2000 masz sytuację,
> gdzie nie ma nadmiernej podaży przedstawicieli danej profesji, w
> związku z czym mając odpowiednie kwalifikacje można łatwo znaleźć
> intratne zajęcie, to może być tak, że w tym roku 2000 bardzo dużo osób
> zacznie się do tej profesji przyuczać. Tę samą sytuacje będziesz miał
> w roku 2001 i kolejnych, aż do powiedzmy roku 2005, gdzie ci, którzy
> zaczęli się uczyć w 2000 zdobędą pierwszy stopień kwalifikacji i
> zaczną wchodzic na rynek pracy. W kolejnych latach sytuacja będzie się
> coraz bardziej pogarszać - i to zarówno dla tych, którzy zaczynali się
> szkolić od droku 2000 wzwyż, jak i dla tych, którzy tę profesję
> praktykowali już wcześniej. W związku z tym masz masę ludzi, którzy
> poświęcili pięć i więcej lat swego życia na nauke czegoś, co jest im
> kompletnie nieprzydatne, a teraz muszą się "przekwalifikować" na
> kasowego w supermarkecie, bo nie stać ich, żeby poświęcić kolejnych
> kilka lat na naukę czegoś innego.
mogłoby być jak piszesz, gdyby wszyscy nagle zaczęli przekwalifikowanie
na ten sam zawód. w praktyce rozkłada się to po różnych branżach.
znaczna część osób, które znam zmieniły profesję, przynajmniej raz,
często diametralnie, właśnie ze względu na dysproporcje popytu i podaży
na dane prace. nie ma problemu.
praktyka pokazuje, że świat się zmienia a żyjący w nim przystosowują do
nowej sytuacji. pamiętam jak kiedyś było głośno "bo wkrótce paliwo
przekroczy 3PLN/l" i będzie kryzys, krach i katastrofa. w zeszłym
tygodniu tankowałem za 5.10PLN i paniki nie było. przez te ~10 lat,
kiedy paliwo stopniowo drożało, zmieniło się tyle innych czynników, że
sytuacja jest nadal "w normie".
--
pozdrawiam serdecznie / best regards,
bartek szurgot
/* http://www.baszerr.org */
-
48. Data: 2011-09-01 13:23:04
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 1:58 pm, "Przemek O." <p...@o...eu> wrote:
>
> > zwykle zarobki są wyższe, ale spośród niekierowniczych stanowisk chyba
> > programiści tak najgorzej nie zarabiają (jeśli mowa o stanowiskach w
> > firmie produkującej oprogramowanie) - w porównaniu powiedzmy do
> > testerów, technical writerów, analityków biznesowych, supportowców,
> > konsultantów i kogo tam jeszcze (nie wiem jak jest naprawdę, zgaduję po
> > tym, co widzę)?
>
> Nie jest źle, ale już konsultanci i analitycy zarabiają duużo więcej.
Nie wiem skąd takie informacje, w firmach, w których pracowałem jeśli
tak było, to się bardzo dobrze z tym ukrywali.
-
49. Data: 2011-09-01 13:41:14
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: bartek szurgot <b...@n...spam>
On 09/01/2011 03:23 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
> On Sep 1, 1:58 pm, "Przemek O." <p...@o...eu> wrote:
>>
>>> zwykle zarobki są wyższe, ale spośród niekierowniczych stanowisk chyba
>>> programiści tak najgorzej nie zarabiają (jeśli mowa o stanowiskach w
>>> firmie produkującej oprogramowanie) - w porównaniu powiedzmy do
>>> testerów, technical writerów, analityków biznesowych, supportowców,
>>> konsultantów i kogo tam jeszcze (nie wiem jak jest naprawdę, zgaduję po
>>> tym, co widzę)?
>>
>> Nie jest źle, ale już konsultanci i analitycy zarabiają duużo więcej.
>
> Nie wiem skąd takie informacje, w firmach, w których pracowałem jeśli
> tak było, to się bardzo dobrze z tym ukrywali.
potwierdzam słowa Przemka - w wszystkich dotychczasowych firmach, z
jakimi miałem do czynienia, konsultanci i szkoleniowcy, jeśli się
pojawiali na listach płac, zarabiali znacznie więcej niż pracownicy.
--
pozdrawiam serdecznie / best regards,
bartek szurgot
/* http://www.baszerr.org */
-
50. Data: 2011-09-01 13:45:30
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Paweł Kierski <n...@p...net>
W dniu 2011-09-01 15:22, bartek szurgot pisze:
> On 09/01/2011 02:05 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
>>> weźmy prosty przykład. załóżmy, że zajmujemy się zbieraniem jabłek.
>>> jeśli idziemy na równych prawach i każdemu zapłaci się za N zebranych
>>> kilogramów to najlepsi zbieracze dostają najwięcej a jak ktoś woli
>>> połowę czasu pracy przesiedzieć pod drzewem z piwem w ręku to i wyniki
>>> będą słabe a więc i płaca mizerna. zasady są jasne.
>>> teraz dodajmy do tego systemu Izbę Zbieraczy Jabłek.
>>
>> No ale też przecież właśnie Izba Zbieraczy Jabłek byłaby oczywistą
>> bzdurą. Jak chcesz się bawic w takie analogie, to wyobraź sobie, że
>> jest coś takiego, jak jabłka atomowe, które źle zebrane po kilku
>> dniach wybuchają i niszczą kilka najbliższych miejscowości. Jeśli
>> zartrudnisz stu zbieraczy, którzy zbiorą ci N kilogramów jabłek, a
>> jeden z nich zbierze źle i spowoduje, że twoje Atomowe Sady SA będą
>> musiały zapłącić odszkodowanie 10 miliardów dolarów, to w jaki sposób
>> wynagrodzisz czy ukarzesz tego kolesia, żeby było to adekwatne do
>> efektów jego pracy?
>
> nie ma atomowych jabłek. są zwykłe a mimo wszystko IZJ istnieją.
> wracając ponownie na mniej abstrakcyjną "budowlankę", wygląda to właśnie
> tak jak ze "zwykłymi jabłkami" - jedni robią inni przybijają stempel i
> to w większości bez zaglądania nawet. ale pieniądze są realne.
Jak to na regulowanym "rynku" - jeśli regulacja zaczyna mieć istotny
wpływ, to zawsze pojawią się patologie. W budowlance też pierwotnie
chodziło o to, żeby do piasku i wody dodawać odpowiednią ilość cementu.
Stosowne pieczątki, certyfikaty i pilnujące tego orgranizacje miały
dawać takie gwarancje. A jest, jak jest. W przypadku atomowych jabłek
daję głowę, że też pojawiliby się "zbieracze z uprawnieniami", którzy
delegowali by robotę na "niewykwalifikowanych" bez żadnej faktycznej
kontroli. A kasa szła by nierównomiernie. No i te afery... 8-)
Jest gdzieś taki puntk, gdzie regulacje przestają służyć pierwotnemu
celowi, a zaczynają służyć klikom. Interwencja zwykle lubi powiększać
swój zakres, niż zmniejszać. Co nie znaczy, że jest zupełnie pozbawiona
sensu - trzeba tylko pamiętać o tej jej przypadłości. I reagować, ale
nie kolejną regulacją, a zmniejszaniem już istniejącej.
[...]
> dlatego właśnie w interesie firm jest zatrudnianie ekspertów w swoich
> dziedzinach a nie ludzi "namaszczonych". jak projekt będzie zrobiony
> dobrze, nie trzeba będzie się bawić w szukanie winnych.
Problem jest zasadniczy - są miejsca, gdzie o faktcie, czy ktoś jest
ekspertem zazwyczaj może zaświadczyć tylko inny ekspert.
--
Paweł Kierski
n...@p...net