eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

Ilość wypowiedzi w tym wątku: 131

  • 131. Data: 2011-12-13 22:03:11
    Temat: Re: ubek
    Od: Artur Maśląg <f...@p...com>

    W dniu 2011-12-13 18:54, kakmar pisze:
    (...)
    >>> Ta, definicję, a taką, "trzy pokolenia debili wystarczy" kojarzysz?
    >>
    >> Oczywiście.
    >>
    > No i, stać Cię na jakąś głębszą refleksję nad tym konkretnym zdarzeniem?

    Jakim zdarzeniem? Mowa była chyba o definicji.

    > Ale jakie konkretnie, choćby ile i kogo to kosztuje?

    Kosztuje nas, społeczeństwo. Ile? Musiałbyś zacząć sprawdzać
    po kolei wg poszczególnych opcji "podtrzymywania".

    >>> Można radzić sobie
    >>> świetnie z wieloma wadami które 100 lat temu nie dawały szans na
    >>> życie.
    >>
    >> Przekazując kolejnym pokoleniom wady genetyczne, których
    >> konsekwencje są poważne - od zwykłych problemów psychologicznych,
    >> po ekonomiczne.
    >>
    > Całą ewolucję można by na siłę uprościć do sumy wad genetycznych.

    Zdaje się, że jednak nie. Wady genetyczne posiadają jednak wagi
    i konkretne konsekwencje.

    > Co jest wg. Ciebie wadą dyskwalifikującą, a co jeszcze jest do
    > zaakceptowania i dlaczego. Uważasz że mógłbyś o tym decydować,
    > albo kto miałby o tym decydować. Co na to historia?

    A skąd wyczytałeś, że ja mam listę wad dyskwalifikujących, czy też
    mógłbym decydować o tym, co jest do zaakceptowania? Ja najwyżej
    twierdzę, że wbrew naturze ratujemy jednostki, które są potężnym
    kosztem dla społeczności i niekoniecznie ich ratowanie miało
    jakikolwiek sens.

    >> To prawda, jednak lepiej by genotyp był obiektywnie z mniejszą
    >> ilością wad, niż większą - tu celowo nie użyłem słowa liczba.
    >
    > Co to znaczy w tym wypadku "obiektywnie" wg. jakich kryteriów?
    > Skąd wiedza co będzie lepsze w perspektywie pokoleń?

    Natura jakoś nie miała problemów z odpowiedzią.

    >> Drogi kolego, eugenika sięga czasów Platona (być może i wcześniej,
    >> ale nie znam wcześniejszego jej udokumentowania). Być może
    >> w sposób bardziej sformalizowany opisał to Gelton, ale to w sumie
    >> nic nowego.
    >
    > To jest zabawa w boga, uprawiana przez szalonych ignorantów,
    > przekonanych o własnej nieomylności.

    Odważne. Wiele zależy co chcemy otrzymać i czemu zapobiegać.
    Skoro zagadnienie jest tak szerokie to zdaje się odpowiedź nie
    może być binarna.

    > Ja rozumiem tych którzy
    > uważają że ludzkie życie trzeba ratować.

    A gdzie jest granica?

    > Nie rozumiem tych
    > którzy twierdzą że można z góry ocenić, że ktoś nie jest wart szansy
    > na życie.

    To też często można ocenić w sposób dość jednoznaczny. Tyle, że
    może nie w formie jaką prezentujesz. O ile na etapie kombinacji
    z genami to często jest loteria, o tyle w postaci konkretnego
    osobnika już można bardzo precyzyjnie pokreślić, jakie cechy
    posiada - w tym konkretne wady.

    > Ja się obawiam świata w którym jakiś ograniczony debil,
    > mógłby doradzić rodzicom Stephena Hawkinga że lepiej będzie dla
    > wszystkich żeby się nie urodził.

    Hawking był w pełni sprawny zdaje się do 20 roku życia, a jego
    inteligencja niekoniecznie jest związana ze schorzeniem. Dodatkowo
    napiszę, że przestrzeń nie znosi próżni - gdyby nie on, to kto inny
    byłby autorem podobnych opracowań. Podobnie jak z Einsteinem.

    >>> I mimo że ta wraca co jakiś czas
    >>> pod nową nazwą, i lepszą wiedzą o genach, to sukces jej pierwotnej
    >>> idei mam nadzieję nigdy nie nastąpi. Bo będzie to koniec rozwoju.
    >>
    >> Nie jestem o tym przekonany, ponieważ jak sam napisałeś:
    >> ""Mądrzy" rodzice (jakkolwiek by tą mądrość definiować) nie będą mieć
    >> tylko mądrych dzieci".
    >
    > Obawiam się że po prostu nie zastanowiłeś się nad konsekwencjami
    > których nijak nie potrafimy przewidzieć.

    Wręcz przeciwnie - sam sobie zaprzeczasz. Skoro nie potrafimy
    ocenić konsekwencji "kombinacji w genach", to jakim cudem możemy
    stwierdzić, że będą miały one konsekwencje negatywne? Zresztą
    i tak już grzebiemy i pozwalamy żyć jednostkom, które natura
    skazała na przegraną.

    >> Biorąc pod uwagę to o czym wcześniej była mowa, to jak najbardziej
    >> jest z nią problem, ponieważ człowiek zaczął zbytnio ingerować
    >> w naturę. Faktem jest, że wiele ułomności jest związanych wprost
    >> z rozwojem cywilizacyjnym, więc w pewnym stopniu zrozumiała jest
    >> kompensacja tych zmian, tylko pytanie, czy aby powinniśmy to
    >> robić.
    >
    > W dalszej perspektywie nie potrafimy jak na razie przewidzieć prawie
    > żadnych konsekwencji naszych działań. Warto sobie z tego zdać czasem
    > sprawę. Zwłaszcza jak się myśli o ulepszaniu świata, albo
    > o uszczęśliwianiu innych. Historia jest pełna takich eksperymentów.

    E tam. Tak naprawdę to można mieć tylko wątpliwości z etycznego punktu
    widzenia. Niemcy, USA, Czechy, Szwecja, Finlandia itd.

    > Konkrety poproszę.

    Już były.

    >>> Problem polega na tym że nie bardzo jest gdzie postawić granicę.
    >>> Kto przy zdrowych zmysłach zrobi listę co ze względu na "dobro
    >>> społeczeństwa" leczymy/ratujemy, a co już nie. Niby są już takie
    >>> gotowe, z całkiem niedawnych czasów.
    >>
    >> Więc jednak. Niejako zaprzeczasz swemu wcześniejszemu stwierdzeniu,
    >> "Naturalna selekcja działa, widać ją doskonale w obecnych czasach."
    >> Wygląda na to, że jednak działa średnio i wątpliwości są jak
    >> najbardziej uzasadnione.
    >
    > Postaram się jaśniej. Ponieważ nie dysponujemy wiarygodnymi metodami
    > ekstrapolacji przyszłości, nie powinniśmy na podstawie czyjegoś
    > przekonania decydować o ludzkim życiu.

    Otóż to - jednak to czynimy, czego byłeś/jesteś zwolennikiem. Dajemy
    szanse na życie jednostkom, które natura skazała na śmierć. Nie
    widzisz sprzeczności w tym co piszesz?

    >> A co samo ograniczenie ma wspólnego z selekcją naturalną, eugeniką
    >> itd.? Podobnie jak ciąg dalszy. To są właśnie dywagacje, których
    >> obecność skomentowałem wcześniej, a Ty to określiłeś
    >> "niedeterministycznymi manowcami". Otóż Twoje pytanie pozostaje
    >> dokładnie takim samym, jeżeli je uprościmy do "ile trzeba pojechać
    >> żeby na pewno nie przeżyć". Dryf z ograniczeniem jest zwyczajnie
    >> tzw. ściemnianiem tematu.
    >
    > Dryf, miał prosty cel. Nie potrafimy wskazać jednoznacznie
    > bezpiecznej granicy w tak prostym przypadku jak dopuszczalna prędkość.

    Nie ma czegoś takiego jak jednoznacznie bezpieczna granica. Jest ona
    określona na poziomie pewnego kompromisu.

    > Jak więc można sądzić, że uda się poprawnie określić kryteria oceny
    > i metodykę do decydowania o ludzkim życiu.

    Zdaje się, że próbujesz odwrócić piramidę. Ograniczenia prędkości
    wynikają wprost z praw fizyki, psychologii, potrzeb itd. Tutaj nie
    ma żadnych cudów. Eugenika to problem delikatnie powiedziawszy
    średnio związany z tym zagadnieniem.

    >> Elementarne Watsonie - ludzie wiedzą (przynajmniej większość,
    >> która ma jakiś tam iloraz inteligencji), że ryzyko wzrasta, więc
    >> starają się jakoś zniwelować zwiększone ryzyko wypadku przez
    >> stosowanie środków ostrożności. Być może to brzmi paradoksalnie,
    >> ale tak jest, choć nie zawsze ludzie robią to świadomie.
    >
    > Czy zatem na pewno dobrym rozwiązaniem jest zabronić wszystkim
    > ciągnąć sanki autem, tylko dlatego że ktoś może się zachować
    > nieodpowiedzialnie?

    Owszem. Ci, którzy nie pociągną, z automatu nie naruszą
    bezpieczeństwa/praw innym. Ci, którzy jednak zaryzykują będą musieli
    liczyć się z konsekwencjami, jeżeli nie potrafią myśleć i bawić
    się w podobny sposób w miarę bezpiecznie. Jasne jak słońce.
    Zresztą sanek nie wolno ciągnąć samochodem na drogach publicznych :)

    > Gdzieś się spotkałem z opinią, że gdyby dziś dopiero ktoś skonstruował
    > pierwszy samochód, nie było by szans w obecnym systemie prawnym
    > i społecznym na zalegalizowanie takiego środka transportu.

    Wątpię, nie takie rzeczy przechodzą.

    > Jeśli uda się kiedyś w imię bezpieczeństwa wyeliminować wszelkie
    > potencjalnie niebezpieczne zachowania to jak to będzie wyglądać?

    Nie uda się i tak naprawdę nikt do tego nie dąży. Znaczy czytałem, że
    takich można spotkać w Szwecji, ale zdaje się plan im się załamał,
    ponieważ do realizacji utopijnych pomysłów trzeba by wyeliminować
    część społeczeństwa. Z innej strony patrząc, to może dzięki eugenice
    to osiągną?

    > Jak u Lema, czy jeszcze znacznie gorzej?

    Masz na myśli "Szpital Przemienienia"? Zupełnie inaczej wygląda to
    np. w "The Last Starship from Earth" Boyda, ale to zupełnie inne
    dzieła, choć w części traktują o tym samym.

    > Więc może jednak działa, tylko trzeba się uważniej rozejrzeć.

    ???

    >> Tzw. truizmy. No, ale to chyba powinieneś Megrimsowi napisać.
    >>
    > Odpisywałem Megrimsowi i Tobie, co jak mi się zdaje widać po cytatach.

    Zdaje się, że jednak w innej kolejności i do tego "odpisywałeś" jemu
    z pominięciem tego co ja napisałem.



strony : 1 ... 13 . [ 14 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: