-
81. Data: 2017-01-25 12:27:58
Temat: Re: odbior AM
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
HF5BS pisze:
>>> Albo GDO, zmontowany układ, sprząc luźno, kręcić gałą i zobaczyć,
>>> gdzie pojawi(ą) się DIP(y).
>>
>> To jednak metody pośrednie, w których łatwo o pomyłkę. Z drgań gasnących
>> wprawne oko wywnioskuje wszystko -- i o częstotliwości, i o dobroci.
>
> Ale okiem jedynie oszacujesz, ale nie zmierzysz. A ja chciałbym
> przedzwonić układ w warunkach możliwie najbardziej zbliżonych do
> jego roboczych i wiedzieć w miarę dokładnie, gdzie leży. A wstępne
> oszacowanie częstotliwości po prostu pozwoli stwierdzić, gdzie będę
> szukać szczegółów. Ale jednak chyba nie stwierdzę, czy jest 224,
> czy 226 kHz...?
Oscyloskop ma podziałkę, całkiem dobrze można policzyć ile oscylacji
mieści się w jakimś okresie czasu. To może być nawet dokładniejsze
od czytania z gałki GDO. A gdy sprząc luźno w oscylator Meissnera
(względnie Armstronga), to można częstotliwość mierzyć metodami
dowolnymi, sobie dostępnymi.
--
Jarek
-
82. Data: 2017-01-25 17:42:57
Temat: Re: odbior AM
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "HF5BS" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:o69ue3$64d$...@n...news.atman.pl...
Użytkownik "J.F." <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
>> Ale w praktyce ... czasem pomaga zblizenie/dotkniecie reka anteny,
>> czasem w zasilananym z sieci odbiorniku zblizenie anteny do kabla
>> sieciowego ...
>> choc to byc moze jest kwestia zle zestrojonych obwodow wejsciowych
>> ..
>Ja myślę, że to jednak kompromis, pewnie pan konstruktor ocenił, jak
>będzie z tego najczęściej korzystane, jakie parametry są wtedy i
>stosownie do tego zaprojektował i zestroił?
Ale tam w zasadzie nie ma co myslec.
Glowica w miare standardowa, "wszyscy tak robia", jest "masa
odbiornika", jest antena ... a mniej tylko ciekawi co ta glowica tak
naprawde odbiera, i czemu tak roznie sie to zachowuje :-)
J.
-
83. Data: 2017-01-25 20:54:27
Temat: Re: odbior AM
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrno8h2n4.qu0.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
>> I ta właściwość akurat mnie nie zdziwiła - sklecone trzy tranzystory
>> (Elektronika dla wszystkich Wojciechowskiego, wzmacniacz "mini-Max";
>
> To najbardziej klasyczny z klasycznych przykładów publikowania czegoś,
> co nie działa, bo działać nie może. Do tego dorobiono całą ideoligię,
Jak u Wojciechowskiego...
> ileż to rozmaitych zastosowań praktycznych może mieć ta prosta
> konstrukcja. Prostota była zaiste wzruszająca -- trzy tranzystory
> w układzie Darlingtona, bez ani jednego elemnentu polaryzującego,
> opisane jako "wzmacniacz małej częstotliwości". Legenda miejska,
W klasie A, albo grzanie i granie, albo chłodny i wyrodny. Mnie się jaaaakoś
udało coś, że to od bieeedy coś brzęczało.
> za którą podążyło wielu hobbystów, którzy to lutowali i zachodzili
> w głowę, dlaczego nie działa to tak, jak opisano.
>
> Ja też tę drogę przeszedłem. Dowiedziawszy się, że tranzystor wzmacnia,
> skonstruowałem sobie wzmacniacz z jednego tranzystora. Któren jednak,
> drań przebrzydły, wzmacniać nie chciał, a jedynie chrypiał. Dopiero gdy
Ano, bo nawet wg teorii i tranzystora idealnego, trzeba by drugi tranzystor,
wzmacniający drugą połówkę sygnału. A tym bardziej praktyka... To opornik do
połowy i jedzie. Ja zresztą wg o dziwo działającego schematu z tejże,
zmontowałem pierwszy wzmacniaczyk na TG5 :) I dość szybko odkryłem zależność
między wartością opornikia polaryzującego, a opornością słuchawki/głośnika w
kolektorze. Lat miałem... hmm... może 10...?
> grzebałem przy konstrukcji spoconym paluchem, zaczął coś czysto odtwarzać.
> I w ten sposób odkryłem wstępną polaryzację tranzystora i jej rolę w życiu
> elektronika. Tyle że ja byłem wtedy w wieku, w którym nie każdy jeszcze
> umie dobrze czytać, a co dopiero książki pisać.
Ciesz się, że napięcie było tak niewielkie i tylko tranzystor spolaryzowało
:)
>
>> zawsze mnie zastanawiała niechęć p. Janusza do tranzystorów npn
>
> Po prostu ich wtedy nie było, tu nie ma nad czym się zastanawiać.
Mnie zewsząd takowe otaczały, więc jednak...
Ale nawet..., to na pewno znano już układy komplementarne, aby końcówki
porobić w klasie B/AB, żeby prąd spoczynkowy był mały, a zniekształcenia
skrośne jeszcze nie dokuczliwe. Czyżby tranzystory były tak drogie, że każdy
jeden miał takie znaczenie? Zamiast 4 tranzystorów w układzie dać jedynie
trzy, to miał być zysk połowy pensji?
--
Wyobraź pan sobie taką sytuację, pracujesz pan do 67 roku życia,
co miesiąc wpłacasz 1000 złotych na ZUS, później dostajesz
700 złotych miesięcznie emerytury. I kto jest złodziejem?
(C) Kabaret Neo-Nówka.
-
84. Data: 2017-01-25 21:05:24
Temat: Re: odbior AM
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrno8h2tu.qu0.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> Oscyloskop ma podziałkę, całkiem dobrze można policzyć ile oscylacji
> mieści się w jakimś okresie czasu. To może być nawet dokładniejsze
A kto ci broni dodać do kompletu częstosciomierz, który zmierzy
częstotliwość z GDO? I już masz dokładną wartość tejże. OK. Zapodam ci
przebieg na dowolny oscyloskop, najlepiej taki, który doskonale znasz i
wyczuwasz. Częstotliwość będzie mi znana. Ty musisz podać ją z dokładnością
do powiedzmy... 3%. Masz skrzynkę gorzały, jak trafisz (bądź innego dobra o
podobnej wartości, jeśli nie pijesz). Oczywiście, w oscyloskopie wyłaczone
będą pomoce typu wskazanie częstotliwości, będzie tylko sam przebieg, o
znanej i ustawionej podstawie.
Ja mam czas, nie spieszy mi się, ale chcę mieć dokładny wynik.
> od czytania z gałki GDO. A gdy sprząc luźno w oscylator Meissnera
> (względnie Armstronga), to można częstotliwość mierzyć metodami
> dowolnymi, sobie dostępnymi.
No właśnie, czemu nie skorzystać?
Na szybko do zgrubnego oszacunku, ale powoli, gdy trzeba być dokładnym, a
czas nie goni.
--
Wyobraź pan sobie taką sytuację, pracujesz pan do 67 roku życia,
co miesiąc wpłacasz 1000 złotych na ZUS, później dostajesz
700 złotych miesięcznie emerytury. I kto jest złodziejem?
(C) Kabaret Neo-Nówka.
-
85. Data: 2017-01-25 23:12:05
Temat: Re: odbior AM
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
HF5BS pisze:
>> Oscyloskop ma podziałkę, całkiem dobrze można policzyć ile oscylacji
>> mieści się w jakimś okresie czasu. To może być nawet dokładniejsze
>
> A kto ci broni dodać do kompletu częstosciomierz, który zmierzy
> częstotliwość z GDO? I już masz dokładną wartość tejże.
Ale mam dokładnie zmierzoną częstotliwość generatora GDO, a nie
częstotliwość rezonansową obwodu.
> OK. Zapodam ci przebieg na dowolny oscyloskop, najlepiej taki, który
> doskonale znasz i wyczuwasz. Częstotliwość będzie mi znana. Ty musisz
> podać ją z dokładnością do powiedzmy... 3%. Masz skrzynkę gorzały,
> jak trafisz (bądź innego dobra o podobnej wartości, jeśli nie pijesz).
> Oczywiście, w oscyloskopie wyłaczone będą pomoce typu wskazanie
> częstotliwości, będzie tylko sam przebieg, o znanej i ustawionej
> podstawie Ja mam czas, nie spieszy mi się, ale chcę mieć dokładny wynik.
Wynik będzie jaki będzie, czyli taki, na jaki pozwala przyrząd pomiarowy.
W tym przypadku oscyloskop. W oldskulowym ze szklaną bańką dokładność
będzie mniejsza, w cyfrowym z analizą przebiegu większa. Ale nie będzie
błędów związanych z metodą pomiarów. Tymczasem w przypadku celowania
generatorem GDO w maksimum dla odnalezienia rezonansu -- to już całkiem
co innego. Już na dzień dobry mamy uchyb związany z tym, że krzywa ma
dość płaski wierzchołek. A operator być może nie wypił tego, co zwykle
pije, więc mu się ręce trzęsą.
>> od czytania z gałki GDO. A gdy sprząc luźno w oscylator Meissnera
>> (względnie Armstronga), to można częstotliwość mierzyć metodami
>> dowolnymi, sobie dostępnymi.
>
> No właśnie, czemu nie skorzystać?
Czy ja mówię, żeby nie?! Róbmy swój generator, a nie porównujmy się
do innego (GDO).
Jarek
--
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Póki jeszcze ciut się chce.
-
86. Data: 2017-01-25 23:30:35
Temat: Re: odbior AM
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
HF5BS pisze:
>>> I ta właściwość akurat mnie nie zdziwiła - sklecone trzy tranzystory
>>> (Elektronika dla wszystkich Wojciechowskiego, wzmacniacz "mini-Max";
>> To najbardziej klasyczny z klasycznych przykładów publikowania czegoś,
>> co nie działa, bo działać nie może. Do tego dorobiono całą ideoligię,
> Jak u Wojciechowskiego...
Mam wrażenie, że facet fantazjował, bo musiał fantazjować. W końcu pisał
o rzeczach nowych, mało komu znanych. Nijak było sprawdzić w praktyce.
>> ileż to rozmaitych zastosowań praktycznych może mieć ta prosta
>> konstrukcja. Prostota była zaiste wzruszająca -- trzy tranzystory
>> w układzie Darlingtona, bez ani jednego elemnentu polaryzującego,
>> opisane jako "wzmacniacz małej częstotliwości". Legenda miejska,
>
> W klasie A, albo grzanie i granie, albo chłodny i wyrodny. Mnie się
> jaaaakoś udało coś, że to od bieeedy coś brzęczało.
Co złego w klasie A? Wyjątkiem jest tylko ostatni stopień mocy. I to
tylko dużej mocy, bo w przypadku słuchawek wciąż klasa A jest OK.
>> za którą podążyło wielu hobbystów, którzy to lutowali i zachodzili
>> w głowę, dlaczego nie działa to tak, jak opisano.
> Ano, bo nawet wg teorii i tranzystora idealnego, trzeba by drugi
> tranzystor, wzmacniający drugą połówkę sygnału. A tym bardziej
> praktyka... To opornik do połowy i jedzie.
Według teorii tranzystor jest "triodą półprzewodnikową" -- taką, co
to nie trzeba grzać katod ani utrzymywać próżni w szklanej bańce.
Wzmacniacze lampowe rzadko konstruowano w układach przeciwsobnych,
tylko te naprawdę duże.
>>> zawsze mnie zastanawiała niechęć p. Janusza do tranzystorów npn
>> Po prostu ich wtedy nie było, tu nie ma nad czym się zastanawiać.
> Mnie zewsząd takowe otaczały, więc jednak...
Wojciechowski pisał o tym wcześniej. Wtedy bardzo powszechne były
wzmacniacze przeciwsobne, które miały transformatorowe sprzężenie
w obwodzie zasilającym bazy tranzystorów końcówki mocy. Bo nie było
komplementarnych par tranzystorów.
> Ale nawet..., to na pewno znano już układy komplementarne,
Znano wyłącznie w teorii. Może bym gdzieś wygrzebał jeszcze jakieś
radyjko z takim transformatorem. To był standard przemysłowy w czasach
tranzystorów germanowych.
> Czyżby tranzystory były tak drogie, że każdy jeden miał takie
> znaczenie? Zamiast 4 tranzystorów w układzie dać jedynie trzy,
> to miał być zysk połowy pensji?
Jak cholera były drogie! Znane były przemyślne konstrukcje, w których
jeden tranzystor był jedocześnie wzmacniaczem w.cz., a potem m.cz.
Nie wiem, czy Wojciechowski też takich nie opisywał.
--
Jarek
-
87. Data: 2017-01-26 00:19:17
Temat: Re: odbior AM
Od: RoMan Mandziejewicz <r...@p...pl.invalid>
Hello Jarosław,
Wednesday, January 25, 2017, 11:30:35 PM, you wrote:
>>>> I ta właściwość akurat mnie nie zdziwiła - sklecone trzy tranzystory
>>>> (Elektronika dla wszystkich Wojciechowskiego, wzmacniacz "mini-Max";
>>> To najbardziej klasyczny z klasycznych przykładów publikowania czegoś,
>>> co nie działa, bo działać nie może. Do tego dorobiono całą ideoligię,
>> Jak u Wojciechowskiego...
> Mam wrażenie, że facet fantazjował, bo musiał fantazjować. W końcu pisał
> o rzeczach nowych, mało komu znanych. Nijak było sprawdzić w praktyce.
Fantazjował.
>>> ileż to rozmaitych zastosowań praktycznych może mieć ta prosta
>>> konstrukcja. Prostota była zaiste wzruszająca -- trzy tranzystory
>>> w układzie Darlingtona, bez ani jednego elemnentu polaryzującego,
>>> opisane jako "wzmacniacz małej częstotliwości". Legenda miejska,
>> W klasie A, albo grzanie i granie, albo chłodny i wyrodny. Mnie się
>> jaaaakoś udało coś, że to od bieeedy coś brzęczało.
> Co złego w klasie A? Wyjątkiem jest tylko ostatni stopień mocy. I to
> tylko dużej mocy, bo w przypadku słuchawek wciąż klasa A jest OK.
Ale to miał być wzmacniacz mocy 5W 4? a nie słuchawkowy.
>>> za którą podążyło wielu hobbystów, którzy to lutowali i zachodzili
>>> w głowę, dlaczego nie działa to tak, jak opisano.
>> Ano, bo nawet wg teorii i tranzystora idealnego, trzeba by drugi
>> tranzystor, wzmacniający drugą połówkę sygnału. A tym bardziej
>> praktyka... To opornik do połowy i jedzie.
> Według teorii tranzystor jest "triodą półprzewodnikową" -- taką, co
> to nie trzeba grzać katod ani utrzymywać próżni w szklanej bańce.
OMG! Stary jestem ale już dawno wyleczyłem się z takiego myślenia.
Pomimo tego, że na lampach zaczynałem.
> Wzmacniacze lampowe rzadko konstruowano w układach przeciwsobnych,
> tylko te naprawdę duże.
Co to znaczy ,,duże"? Stary MV2 był już przeciwsobny. A to ledwie
jakieś 10W miało.
Świat się nie kończył na Bambino i ECL82...
>>>> zawsze mnie zastanawiała niechęć p. Janusza do tranzystorów npn
>>> Po prostu ich wtedy nie było, tu nie ma nad czym się zastanawiać.
>> Mnie zewsząd takowe otaczały, więc jednak...
> Wojciechowski pisał o tym wcześniej. Wtedy bardzo powszechne były
> wzmacniacze przeciwsobne, które miały transformatorowe sprzężenie
> w obwodzie zasilającym bazy tranzystorów końcówki mocy. Bo nie było
> komplementarnych par tranzystorów.
Ke? Nazwisko Sziklai mówi coś? Patent z 7 maja 1957 i następne
patenty tego pana.
>> Ale nawet..., to na pewno znano już układy komplementarne,
> Znano wyłącznie w teorii. Może bym gdzieś wygrzebał jeszcze jakieś
> radyjko z takim transformatorem. To był standard przemysłowy w czasach
> tranzystorów germanowych.
Wojciechowski publikował w latach 70-tych. To był już czas
tranzystorów krzemowych. 2N3055 RCA produkowało w 1967 roku!
W 1976 roku Bogusław Dubiel opublikował schemat wzmacniacza 100W. A
Wojciechowski wydawał kolejne wydania swoich Nowoczesnych zabawek ze
schematami na ASY3x i TG7x.
>> Czyżby tranzystory były tak drogie, że każdy jeden miał takie
>> znaczenie? Zamiast 4 tranzystorów w układzie dać jedynie trzy,
>> to miał być zysk połowy pensji?
> Jak cholera były drogie! Znane były przemyślne konstrukcje, w których
> jeden tranzystor był jedocześnie wzmacniaczem w.cz., a potem m.cz.
> Nie wiem, czy Wojciechowski też takich nie opisywał.
Chyba nie. Nie mam już mojego egzemplarza ale pamiętam, że wyrzucałem
bez żalu. Z jednej strony książka mi dużo dała a z drugiej okazała się
strasznym gniotem.
--
Best regards,
RoMan
Nowa strona: http://www.elektronika.squadack.com (w budowie!)
-
88. Data: 2017-01-26 01:36:29
Temat: Re: odbior AM
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan RoMan Mandziejewicz napisał:
>>>>> I ta właściwość akurat mnie nie zdziwiła - sklecone trzy tranzystory
>>>>> (Elektronika dla wszystkich Wojciechowskiego, wzmacniacz "mini-Max";
>>>> To najbardziej klasyczny z klasycznych przykładów publikowania czegoś,
>>>> co nie działa, bo działać nie może. Do tego dorobiono całą ideoligię,
>>> Jak u Wojciechowskiego...
>> Mam wrażenie, że facet fantazjował, bo musiał fantazjować. W końcu pisał
>> o rzeczach nowych, mało komu znanych. Nijak było sprawdzić w praktyce.
> Fantazjował.
Czasem też przepisywał (przerysowywał), niekoniecznie ze zrozumieniem
i nie zawsze dokładnie. Bywało, że tego nie krył.
>>>> ileż to rozmaitych zastosowań praktycznych może mieć ta prosta
>>>> konstrukcja. Prostota była zaiste wzruszająca -- trzy tranzystory
>>>> w układzie Darlingtona, bez ani jednego elemnentu polaryzującego,
>>>> opisane jako "wzmacniacz małej częstotliwości". Legenda miejska,
>>> W klasie A, albo grzanie i granie, albo chłodny i wyrodny. Mnie się
>>> jaaaakoś udało coś, że to od bieeedy coś brzęczało.
>> Co złego w klasie A? Wyjątkiem jest tylko ostatni stopień mocy. I to
>> tylko dużej mocy, bo w przypadku słuchawek wciąż klasa A jest OK.
> Ale to miał być wzmacniacz mocy 5W 4? a nie słuchawkowy.
W dodatku składający się wyłącznie ze stopnia mocy (w postaci potrójnego
tranzystora).
>>>> za którą podążyło wielu hobbystów, którzy to lutowali i zachodzili
>>>> w głowę, dlaczego nie działa to tak, jak opisano.
>>> Ano, bo nawet wg teorii i tranzystora idealnego, trzeba by drugi
>>> tranzystor, wzmacniający drugą połówkę sygnału. A tym bardziej
>>> praktyka... To opornik do połowy i jedzie.
>> Według teorii tranzystor jest "triodą półprzewodnikową" -- taką, co
>> to nie trzeba grzać katod ani utrzymywać próżni w szklanej bańce.
> OMG! Stary jestem ale już dawno wyleczyłem się z takiego myślenia.
> Pomimo tego, że na lampach zaczynałem.
Staram się pisać z perspektywy danej chwili. A nie jako ozdrowieniec
po licznych terapiach.
>> Wzmacniacze lampowe rzadko konstruowano w układach przeciwsobnych,
>> tylko te naprawdę duże.
>
> Co to znaczy "duże"? Stary MV2 był już przeciwsobny. A to ledwie
> jakieś 10W miało.
Co to znaczy "już"?
> Świat się nie kończył na Bambino i ECL82...
10W to bardzo dużo z perspektywy sprzętu domowego. A w takim nie
decydowano się na stosowanie układów przeciwsobnych. Bardzo słusznie
zresztą. Bo w technice tranzystorowej układ przeciwsobny oznacza
oszczędność zużywanej mocy i radykalne zmniejszenie wydzielanego
ciepła. W lampowej odwrotnie -- więcej lamp, to więcej ciepła i
więcej energii do grzania katod. Nawet jeśli to była "superheterodyna
w dwie pentody szarpana, poważny mebel na dwanaście osób", to nikt
tego tak głośno w domu nie słuchał, by to dodatkowe grzanie było
czymś usprawiedliwione.
>>>>> zawsze mnie zastanawiała niechęć p. Janusza do tranzystorów npn
>>>> Po prostu ich wtedy nie było, tu nie ma nad czym się zastanawiać.
>>> Mnie zewsząd takowe otaczały, więc jednak...
>> Wojciechowski pisał o tym wcześniej. Wtedy bardzo powszechne były
>> wzmacniacze przeciwsobne, które miały transformatorowe sprzężenie
>> w obwodzie zasilającym bazy tranzystorów końcówki mocy. Bo nie było
>> komplementarnych par tranzystorów.
>
> Ke? Nazwisko Sziklai mówi coś? Patent z 7 maja 1957 i następne
> patenty tego pana.
Jeszcze dwadzieścia lat po tym patencie sprzedawano powszechnie
"tranzystorki" z rzeczonymi transformatorami w środku. Patenty
patentami, a życie życiem.
>>> Ale nawet..., to na pewno znano już układy komplementarne,
>> Znano wyłącznie w teorii. Może bym gdzieś wygrzebał jeszcze jakieś
>> radyjko z takim transformatorem. To był standard przemysłowy w czasach
>> tranzystorów germanowych.
>
> Wojciechowski publikował w latach 70-tych. To był już czas
> tranzystorów krzemowych. 2N3055 RCA produkowało w 1967 roku!
> W 1976 roku Bogusław Dubiel opublikował schemat wzmacniacza 100W.
> A Wojciechowski wydawał kolejne wydania swoich Nowoczesnych
> zabawek ze schematami na ASY3x i TG7x.
Nie wydawał, tylko mu wydawali. Bo pisał jednak w sześćdziesiątych.
Żuka, samochód taki, tłukli dodaj do lat osiemdziesiątych. A to
w zasadzie jeszcze w części wojenna konstrukcja. Jakoś tamten ustrój
tak miał.
>>> Czyżby tranzystory były tak drogie, że każdy jeden miał takie
>>> znaczenie? Zamiast 4 tranzystorów w układzie dać jedynie trzy,
>>> to miał być zysk połowy pensji?
>> Jak cholera były drogie! Znane były przemyślne konstrukcje, w których
>> jeden tranzystor był jedocześnie wzmacniaczem w.cz., a potem m.cz.
>> Nie wiem, czy Wojciechowski też takich nie opisywał.
>
> Chyba nie. Nie mam już mojego egzemplarza ale pamiętam, że wyrzucałem
> bez żalu. Z jednej strony książka mi dużo dała a z drugiej okazała się
> strasznym gniotem.
Wnosek z tego taki, że i z gniotów bywa pożytek.
--
Jarek
-
89. Data: 2017-01-26 03:41:01
Temat: Re: odbior AM
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrno8i9ob.e12.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> HF5BS pisze:
>
>>>> I ta właściwość akurat mnie nie zdziwiła - sklecone trzy tranzystory
>>>> (Elektronika dla wszystkich Wojciechowskiego, wzmacniacz "mini-Max";
>>> To najbardziej klasyczny z klasycznych przykładów publikowania czegoś,
>>> co nie działa, bo działać nie może. Do tego dorobiono całą ideoligię,
>> Jak u Wojciechowskiego...
>
> Mam wrażenie, że facet fantazjował, bo musiał fantazjować. W końcu pisał
> o rzeczach nowych, mało komu znanych. Nijak było sprawdzić w praktyce.
Ale, błędy w książce nieraz są niemal szkolne.
Nowoczesne zabawki, wydanie chyba szóste... Data w przedmowie 1976 rok,
niestety, wykonanie książki mizerne, klej na zszyciu popuszczał i kilka
zewnętrznych kartek poodfruwało.
rys. 11.13.c, str.251, od lat próbuję sobie wyobrazić, jak by to wyglądało
"nieskrócone" i jak to działa, ale może ja wyobraźni nie mam...
rys. 8.42.a, str.204... No, co się stanie po włączeniu zasilania? "P
rys. 18.3 str 471... no paczpan, a jemu się nie zrobił brzęczyk...
rys. 17.27 str.464 - a. po *.* jest ten tyrystor z kondziołemk w bramce...
b. czy w miejsce opornika nie lepiej zadać żarówkę halogenową 500W? :PP
rys. 16.5.b str 421 schemat z płynięciem prądu zasilającegto przez głośnik,
a w poprzednich wydaniach był schemat, z trafo na wyjściu, gdzie wystarczyło
na kawałku rdzenia nawinąć naprędce trafo i to działało, osobiście
sprawdziłem. Tu mam wrqazenie... ale może dlatego, że jestem juz śpiący,
wydaje mi się, iż czegoś brakuje, coś jest nie tak. BTW. Jest tu tranzystor
NPN...
>> W klasie A, albo grzanie i granie, albo chłodny i wyrodny. Mnie się
>> jaaaakoś udało coś, że to od bieeedy coś brzęczało.
>
> Co złego w klasie A? Wyjątkiem jest tylko ostatni stopień mocy. I to
> tylko dużej mocy, bo w przypadku słuchawek wciąż klasa A jest OK.
Nie ma nic złego w klasie A! Tylko jest ona cholernie nieekonomiczna. I tak,
jak dziś łatwo i tanio zdobyć jest sensowny zasilacz, to wówczas to nie było
takie oczywiste, więc jechało się na bateriach, które, jak wiadomo, raczej
nie były zbyt pojemne jak obecnie i klasa A po prostu szybko je pustoszyła.
O wydajności prądowej z litości nie wspomnę.
> Wzmacniacze lampowe rzadko konstruowano w układach przeciwsobnych,
> tylko te naprawdę duże.
Widywałem jednakże. Przy lampach jednak mniejsze prądy... i tak żarzenie
sporo brało, a przy małych napięciach łatwo o grzanie i straty.
>>>> zawsze mnie zastanawiała niechęć p. Janusza do tranzystorów npn
>>> Po prostu ich wtedy nie było, tu nie ma nad czym się zastanawiać.
>> Mnie zewsząd takowe otaczały, więc jednak...
>
> Wojciechowski pisał o tym wcześniej. Wtedy bardzo powszechne były
> wzmacniacze przeciwsobne, które miały transformatorowe sprzężenie
> w obwodzie zasilającym bazy tranzystorów końcówki mocy. Bo nie było
> komplementarnych par tranzystorów.
>
>> Ale nawet..., to na pewno znano już układy komplementarne,
>
> Znano wyłącznie w teorii. Może bym gdzieś wygrzebał jeszcze jakieś
> radyjko z takim transformatorem. To był standard przemysłowy w czasach
> tranzystorów germanowych.
Wiem o co chodzi, prosty, działający układ.
>
>> Czyżby tranzystory były tak drogie, że każdy jeden miał takie
>> znaczenie? Zamiast 4 tranzystorów w układzie dać jedynie trzy,
>> to miał być zysk połowy pensji?
>
> Jak cholera były drogie! Znane były przemyślne konstrukcje, w których
Ja rozumiem, że nie taniocha, ale, AŻ TAK BARDZO? Żebym nie mógł kupić 2
TG72 alias ADP672? 3xTG5... przecież kupowałem takowe i jakoś nie poszło na
to pół pensji! Ceny za TG5 pamiętam wręcz groszowe prawie.
> jeden tranzystor był jedocześnie wzmacniaczem w.cz., a potem m.cz.
> Nie wiem, czy Wojciechowski też takich nie opisywał.
Układ refleksowy, odmiana odbioru z reakcją, jest w Elektronice dla
wszystkich J.W. Nie pomnę strony. Myślę, wykonać podobny układ, może na
jakimś scalaku m.cz. z przedwzmacniaczem, który bym wykorzystał refleksowo
właśnie, do tego dorobienie ARW, wystarczy mi jedna częstotliwość, chciałbym
nią pędzić zegar na ścianie. A przy okazji grało by mi...
--
Wyobraź pan sobie taką sytuację, pracujesz pan do 67 roku życia,
co miesiąc wpłacasz 1000 złotych na ZUS, później dostajesz
700 złotych miesięcznie emerytury. I kto jest złodziejem?
(C) Kabaret Neo-Nówka.
-
90. Data: 2017-01-26 03:55:31
Temat: Re: odbior AM
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" <r...@p...pl.invalid> napisał w
wiadomości news:705331670.20170126001917@pik-net.pl.invalid...
>> Mam wrażenie, że facet fantazjował, bo musiał fantazjować. W końcu pisał
>> o rzeczach nowych, mało komu znanych. Nijak było sprawdzić w praktyce.
>
> Fantazjował.
Podpisuję się pod powyższym.
Kurde, już jako dzieciak deliberowałem nad wieloma rzeczami, bo nie chciały
mi się kleić do kupy.
>> Co złego w klasie A? Wyjątkiem jest tylko ostatni stopień mocy. I to
>> tylko dużej mocy, bo w przypadku słuchawek wciąż klasa A jest OK.
>
> Ale to miał być wzmacniacz mocy 5W 4? a nie słuchawkowy.
I gdyby to było ze stratami w wysokości teoretycznej, to może by nawet
przeszło, coś-za-coś. Ale wiemy, jaka jest sprawność praktyczna klasy A, to
aby do głośnika wycisnąć 5W i przy okazji nie ujarać go prądem zasilającym,
skoro klasa A..., to zasilacz przynajmniej pewnie tak 30-50W, nie... głośnik
by mi odparował, albo dał taki spadek napięcia, że ch.j by się złamał pod
ciężarem.
> Co to znaczy ,,duże"? Stary MV2 był już przeciwsobny. A to ledwie
> jakieś 10W miało.
>
> Świat się nie kończył na Bambino i ECL82...
Moja Meluzyna, przecież to już konstrukcja mocno wiekowa, taki klajniak
byłem, jak u kogoś widziałem działającą, a proszę, bez transformatora w
sterowaniu i na wyjściu, a radzi sobie, mimo, że tranzystory w końcówce
wcale nie są przeciwstawne i jest to klasa (A)B. Normalnie, stroi się na 30
mV między emiterami (oporniki wyrónawcze 0.22, czy 0.33 omów) i połowa
zasilania na punkcie wspólnym. I już, ustawione. Tylko tranzystor sterujący
dobrze wymienić na BD285, bo BD135 tamże lubi się padaczyć.
> W 1976 roku Bogusław Dubiel opublikował schemat wzmacniacza 100W. A
> Wojciechowski wydawał kolejne wydania swoich Nowoczesnych zabawek ze
> schematami na ASY3x i TG7x.
Sam J.W. przecież zamieścił kilka schematów z NPN, a nawet są układy
cyfrowe, więc ja nadal widzę jego niechęć do układów w klasie B, przecież
nie są jakieś straszliwie skomplikowane i założę się, że na tranzystory do
jakiegoś prostego wzmacniaczyka o sensownych parametrach, nie wydało by się
fortuny, nawet wtedy.
>> Jak cholera były drogie! Znane były przemyślne konstrukcje, w których
>> jeden tranzystor był jedocześnie wzmacniaczem w.cz., a potem m.cz.
>> Nie wiem, czy Wojciechowski też takich nie opisywał.
>
> Chyba nie. Nie mam już mojego egzemplarza ale pamiętam, że wyrzucałem
W Elektronice dla wszystkich jest schemat odbiornika refleksowego.
> bez żalu. Z jednej strony książka mi dużo dała a z drugiej okazała się
> strasznym gniotem.
Poznaniacy pewnie by to określili, że nababulone kocopołów tam jest... A
szkoda, bo potencjał był niezły.
Na szczęście, nie przyjąłem tej pozycji za prawdę objawioną, bo już jako
10-letni dzieciak widziałem bezsens w miektóych miejscach.
--
Wyobraź pan sobie taką sytuację, pracujesz pan do 67 roku życia,
co miesiąc wpłacasz 1000 złotych na ZUS, później dostajesz
700 złotych miesięcznie emerytury. I kto jest złodziejem?
(C) Kabaret Neo-Nówka.