-
101. Data: 2011-07-14 22:18:29
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 13:38, Paweł Kierski wrote:
> W dniu 2011-07-13 14:06, Andrzej Jarzabek pisze:
>> On Jul 12, 9:23 am, Mariusz Kruk<M...@e...eu.org> wrote:
>>> To, że w ramach dozwolonego użytku możesz sobie np. przegrać płytę CD
>>> z muzyką od kolegi. Dla oprogramowania to nie działa.
>>
>> Po pierwsze, wydaje mi się, że nie masz racji. Wskaż podstawę prawną.
>
> Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
>
> Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już
> rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis
> ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego
> i architektoniczno-urbanistycznego.
> 2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje krąg osób pozostających w
> związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub
> stosunku towarzyskiego.
Po pierwsze masz nieaktualne informacje. Po drugie tam nie ma nic o
kopiowaniu CD dla kolegi.
>> Z kolei oprogramowanie jest częściowo wyłaczone spod dozwolonego
>> użytku bez względu na to, czy jest na płycie CD, czy nie. Po prostu
>> specjalny przepis, nb. akurat to specyfika polskiego prawa.
>
> Hmmm... Właśnie potwierdzasz to, na dowód czego w poprzednim akapicie
> chciałeś podstawy prawnej. Nie rozumiem, co miałeś na myśli w obu
> przypadkach...
Że nie ma specjalnego rozróżnienia w prawie autorskim dla obiektów
fizycznych. Odnosiłem się przecież do tego:
"na zróżnicowanie prawne oprogramowania względem
innych utworów, nadając oprogramowaniu cechy bardzo zbliżone do obiektów
fizycznych (np. wyłączenie dozwolonego użytku osobistego)"
Nie ma żadnych "cech obiektów fizycznych", które by różnicowały prawnie
utwory, w szczególności względem dozwolonego własnego użytku osobistego.
-
102. Data: 2011-07-14 22:27:55
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 15:58, b...@n...pl wrote:
> On 13.07.2011 14:06, Andrzej Jarzabek wrote:
>>
>> Po pierwsze, wydaje mi się, że nie masz racji. Wskaż podstawę prawną.
>
> Prawo autorskie. Można rozpowszechniać utwory już rozpowszechnione w
> gronie osób pozostających w bliskim związku towarzyskim. Czyli rodzina,
> znajomi, ale nie możesz takiej płytki dać osobie przypadkowej na ulicy.
Nie ma nic takiego w prawie autorskiem, przynajmniej nie w polskim prawie.
>> Szczególne przepisy dla obiektów fizycznych są tylko dla oryginalnych
>> dzieł, rękopisów i takich tam.
>
> Ale są to przepisy specyficzne. Dla istnienia utworu jest wymagane
> ustalenie go w jakiejś postaci, nieważne jakiej. Zaśpiewanie w tramwaju
> jest już ustaleniem utworu.
Ale prawo autorskie chroni treść utworu, a nie "obiekty fizyczne" w
których ten utwór jeest ustalony (z wyjątkiem wymienionych przepisów
specyficznych).
Nie ma żadnych "cech obiektów fizycznych", które by można było nadać
oprogramowaniu, żeby prawo autorskie traktowało je inaczej - chyba że
zrównałoby je z oryginalnymi dziełami sztuki i manuskryptami, ale nic
takiego przecież nie ma miejsca (i raczej nie będzie miało, bo to absurd).
>> Z kolei oprogramowanie jest częściowo wyłaczone spod dozwolonego
>> użytku bez względu na to, czy jest na płycie CD, czy nie. Po prostu
>> specjalny przepis, nb. akurat to specyfika polskiego prawa.
>
> W innych prawodastwach akurat mogą być większe obostrzenia dotyczące
> innych utworów niż programy komputerowe.
W innych prawodawstwach bywa np. tak, że nie ma "prawa autorskiego" do
"korzystania" z utworu, tylko "copyright" - prawo do powielania
(copying). I "fair use", czyli szczególne przypadki, kiedy powielać
jednak można, nie tylko stosują się również do oprogramowania, ale
bywają nawet dla oprogramowania rozszerzane - tak jest w prawodawstwach
anglosaskich.
-
103. Data: 2011-07-14 22:42:07
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 15:16, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
> On 2011-07-14, Mariusz Kruk<M...@e...eu.org> wrote:
>> epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Stachu 'Dozzie' K."
>>>>> Za to np. w kwestii narkotyków już coś takiego się zaczyna na świecie
>>>>> mówić. A przykład regulacji rynku alkoholu już był.
>>>> I wciąż jest. Bardzo dobry przykład. Monopol państwa na produkcję
>>>> papierosów, czy alkoholu (bo ze względu na akcyzę można na to patrzeć od tej
>>>> strony; z rzeczywistymi producentami będącymi podwykonawcami) powoduje
>>>> poszukiwanie nielegalnych substytutów.
>>> Nie zgadzam się. Alkohol i papierosy są zmonopolizowane, ale każdy ma
>>> wolny do nich dostęp (modulo ograniczenia dla nietrzeźwych
>>> i niepełnoletnich). To nie *z powodu* monopolu szuka się nielegalnych
>>> substytutów, tylko *mimo dostępności*.
>>
>> Może niejasno się wyraziłem. Monopol wymuszający wyższe ceny (przez
>> akcyzę) powoduje poszukiwanie substytutów, którymi są te same produkty
>> ze źródeł nielegalnych (podróbki, przemyt, bimber itepe).
>
> Znowu się nie zgadzam. Alkohol spożywczy jest obecnie wystarczająco tani
> (sic!).
>
> 1) Podróbki zdarzają się i w wyrobach nie objętych akcyzą, na przykład
> w ubraniach. Chodzi o kupienie czegoś, co udaje uznaną i drogą markę,
> co nie ma nic wspólnego z wysokością podatku akcyzowego.
> Nie słyszałem jeszcze o podróbce wyrobu winopodobnego "Sen sołtysa".
Jeśli uznaje się akcyzę za formę monopolu, to chyba tym bardziej
monopole stanowi ochrona znaków towarowych?
> 3) Bimber (przez to rozumiem wszelkie wyroby alkoholowe wytwarzane
> w domu) bierze się stąd, że część ludzi nie chce wydawać pieniędzy na
> używkę, mimo że chce z niej korzystać (np. alkoholicy), a część chce
> pić coś niepowtarzalnego (domowej roboty likiery, wina, wódki
> smakowe), co z kolei nie ma wiele wspólnego z akcyzą.
W powszechnym rozumieniu bimber to nie są domowej roboty likiery i wina,
których produkcja zdaje się jest jednak legalna. Pędzenie bimbru jest
nielegalne przede wszystkim dlatego, że jest niebezpieczne.
-
104. Data: 2011-07-14 22:49:50
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 13:29, Paweł Kierski wrote:
> W dniu 2011-07-13 13:42, Mariusz Kruk pisze:
> [...]
>
> Część z tych regulacji mi przeszkadza. Np. miałem kilka lat temu pomysł
> na prosty program, który dopasowałby kolory palety systemowej do
> podłożonej tapety. Niestety - na rodzinę metod doboru kolorów, które
> średnio kumaty programista sam wymyśli jest patent.
Skoro średnio kumaty programista wymyśli te metody, to chyba może
wymyśleć też metodę spoza tej rodziny? Chyba że nie jesteś nawet średnio
kumaty.
A jeśli ten patent rzeczywiście jest na rzecz oczywistą, to jest
przecież nieważny.
> No i nie ma na rynku
> jednego programiku. I nie będzie przez długie lata, bo nadmierna
> regulacja pozwoliła na zamknięcie rynku - zwiększyła próg wejścia (nie
> stać mnie na prawo do tego patentu, a ewentualne groszowe zyski na pewno
> mi nie pokryją opłaty).
A ile chcieli?
-
105. Data: 2011-07-14 22:53:47
Temat: Re: Software warranties
Od: Sebastian Biały <h...@p...onet.pl>
On 2011-07-15 00:11, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
>> I będzie analizował coredumpy lub bedzie miał ekspertow analizujących
>> coredumpy?
> Na tych samych warunkach jak ma ekspertów-szewców analizujących but albo
> ekspertów-mechaników samochodowych.
Ekspert-szewc i ekspert-mechanik mają o eniony łatwiejsze zadanie.
> Akurat nie trzeba być programistą żeby widzieć że klient nie podał
> podstawowych informacji niezbędnych do diagnozowania problemu (na
> przykład nie podał kiedy błąd występuje czy jak go odtworzyć), albo że
> podał tyle ile było w jego możliwościach.
Akurat trzeba. Bo ktoś stojący z boku może nie pojąć że np. istotną
informacją było czy w momencie wystapienia awarii baza robiła czy nie
backup. Czy w momencie awarii własnie aktualizował się firewall. Itd.
Miliony stopni swobody i żadnych informacji bądź błedne bo klient to
przeciętny tumanista.
> Na razie poważnym firmom się to udaje. Jeśli klient podał za mało
> danych, wsparcie techniczne dopytuje się o pozostałe.
Super. Masz setkę ludzi w helpdesku odpytujących "a czy na pewno włączył
Pan drukarkę" za pare tysiecy / osoba. Żaden problem. Stać na to każdego.
> I wtedy oddajesz klientowi pieniądze, skoro mu twój soft nie działa.
> Niby z jakiej okazji klient ma płacić za twój soft, skoro nie jest
> w stanie go używać?
No to przecież oddaje i już. Kto tu mowi ze nie wolno. Przecież to
oczywiste że jesli soft nie działa to oddaje go. Super. Problem z
gwarancją jest inny - że można na podstawie wyimagowanego problemu oddać
program ktory jest sprawny. Bo nie ma technologi pozwalającej mieć
pewność że klient kłamie.
>> *Kto* o tym decyduje co jest a co nie kompletne i zasadne?
> Próbujesz stworzyć problem tam gdzie go nie ma, gdy się przejdzie do
> innej branży, na przykład samochodowej.
Samochody to bardzo proste urządzenia w porównaniu z ilośćą
potencjalnych przyczyn nie działania skomplikowanego software na
milionach konfiguracji PC.
> Tylko na razie wyjmujesz coraz bardziej wydumane przypadki jako
> argumenty, podczas gdy w ogóle nie próbujesz obalić (ani w inny sposób
> się odnieść) analogii z innymi branżami usługowo-przemysłowymi, które
> zostały podane.
Bo inne branże są trywialne na poziomie stopnia komplikacji, ilośc
miejsc gdzie może być problem, technologii wytwarzania i tym podobnych
drobnostek. Soft jest zbyt specyficzny aby mozna go było porównywać do
pralek. To zupełnie inny produkt i bylo by milo widzieć zupełnie inne
rozwiązania.
> A my tu mówimy o możliwości odzyskania
> pieniędzy przez Kowalskiego, który ma serdecznie w dupie czy to ATI się
> opiera przed naprawieniem sterowników karty graficznej
Jesli się opiera to wyleci szybko z rynku *ALBO* problem nie istnieje.
> Projekt zjebał grę. Kowalskiemu Wiedźmin nie chodzi, więc Kowalskiemu ta
> gra niepotrzebna, chce ją oddać i chce z powrotem wydane na nią
> pieniądze. Pójdzie za nie na piwo.
No i co mu szkodzi? Na pudelku pisalo że wymaga PC z kartą gfx
wymagającą DX9. Kowalskiemu nie działa. Towar niezgodny z umową.
Pozamiatane.
>> Oczywiście, przecież nie kupileś tego na półce w warzywniaku. Kupileś
>> ten system na umowę, a na pewno na niej zawarty jest support/serwis.
>> Dzień jak co dzień.
> No chyba że jednak ten system jest kupiony właśnie w "warzywniaku",
> czyli w sklepie komputerowym. Czyli chcę moje pieniądze z powrotem.
Jeśli nie działa a ma działać w/g warunków technicznych to zwracasz i już.
>> Ale wybor nastapił 15 lat temu, był wtedy najlepszy a dzisiaj masz
>> miliony lini kodu z czego 80% nie ma żadnej dokumentacji poza kodem.
>> Oczywiście, teoretycznie to jest źle, ale praktycznie to codzienność. To
>> *nie* jest pralka z dokumentacją na 30 stronach pojmowalną przez
>> przeciętnego elektryka.
> (W tym akapicie na potrzeby argumentacji zakładam że jesteś autorem
> takiego piętnastoletniego systemu; nie ma to absolutnie związku z tym,
> czy uważam że rzeczywiście masz coś takiego na koncie.)
Taki argument nie jest potrzebny i nie muszę być jego autorem. Wystarczy
wziąść dowolny system oparty o gnu.
> Trudno. Za błędy młodości też trzeba czasem płacić. Ja doskonale
> rozumiem że chcesz uniknąć odpowiedzialności za taki piętnastoletni
> system, gdzie wprowadzenie jakiejś poprawki może się skończyć
> tragicznie;
Kompletnie nie kumasz o co chodzi. To że masz 15 lat kodowania za sobą i
*tysiące* testów od jednostkowych po kompleksowe *nie* oznacza że
software można przepisać ani że jest gówniane. Ono jest znakomite - ale
statystycznie. Bo zawsze jest gdzieś jakiś błąd którego testy nie
pokryły, lub testy sa błędne.
> po polu minowym. Choć być może wypracowałeś przez te piętnaście lat
> metody wyłapywania błędów, przez co twój program jednak ma dość wysoką,
> wypróbowaną jakość; wtedy raczej zgłoszeń reklamacyjnych się nie musisz
> obawiać, bo nie będą występować.
Bedą. Zawsze jest jakiś błąd. Błedy w większych programach wyłapują
zarowno testy wewnątrzne jak równiez klienci. Tak to działa. W normalnej
firmie błedy wypałapne przez klientów naprawiane są priorytetowo. Za
dużo można stracić zlewając klienta. O ile sa rzeczywiste.
> Trochę kiepski argument żeby się wymigać od podniesienia jakości
> kiepskiego softu. Jeśli jest kiepski na tyle że producent się obawia
> reklamacji, tzn. producent nie ma pewności że jego program będzie
> działać, to znaczy że należy ten program przepisać tak, żeby pewność
> dawał.
Zdajesz sobie sprawę z tego co niesie za sobą "przepisanie"? Kilkaset
osobo-lat, miliony zlotych, wylot z rynku, utrate klientów i tym podobne
duperele?
>>> Nie dostaną. Twoim zdaniem można zwrócić pralkę sprzedawcy, bo się nie
>>> spodobał kolor drzwiczek albo diody na wyświetlaczu?
>> Tak. Niektórzy sprzedawcy uważają to za istotny punkt przyciągający
>> klientów. Niektórzy nie. Wolny rynek.
> Ale sprzedawca nie ma obowiązku przyjąć takiego zwrotu. To jest istotne.
Ale sprzedawca może mieć obowiązek wynikający z umowy. Idziesz do
takiego u ktorego możesz mieć to w umowie.
> Ty jako dostawca softu nie masz (nie miałbyś) obowiązku przyjąć zwrotu
> programu li tylko na podstawie niepodobającego się koloru menu.
Ale ten kolor menu to bug. Bo jest zawsze szare, ale jak się kliknie w
czwartą opcję od gory to się robi białe. Bug i już. Istotny? Kto to oceni?
>> W zdaniu powyzej chodziło jednak o coś innego: *dowolna* wada
>> oprogramowania może stac się podstawą gwarancji. Dowolna pierdoła.
> Tylko musi to być wadą. A jeśli ta wada jest _pierdołą_, to na ogół da
> się ją naprawić w parę chwil.
Jasne, szczegolnie jak klient twierdzi że "jak tu się kliknie to się
psuje" a u ciebie na 5 komputerach nie chce.
>> Nie działa przycisk do drukowania literek do gory nogami. To tylko
>> promil promila funkckonalności ale mi utrudnia używanie bo mam taki
>> kaprys. Poproszę o zwrot kasy lub usunięcie wady w 14 dni.
>> Czy możesz powiedzieć kto będzie decydował o istotności wady?
> "A był kiedyś taki przycisk? Nie było? To jaka to niby wada? Do widzenia
> Panu."
Ale on jest i nie działa. Istotna wada czy nie?
-
106. Data: 2011-07-14 22:56:31
Temat: Re: Software warranties
Od: Sebastian Biały <h...@p...onet.pl>
On 2011-07-14 23:06, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
>> Który stanowi 1% ich działalności. To tylko narzędzie. Dlaczego uważasz
>> że powinni o nie dbać i dopieszczać?
> Nie chodzi o to żeby je dopieszczać, tylko żeby je wytworzyć bez
> poważniejszych błędów.
Kwestia definicji powazniejszego błedu. Widocznie mają inną, zapewne
wypracowana z klientami.
> Błąd wywracający aplikację dwa razy w tygodniu
> i powodujący konieczność odtwarzania kopii zapasowej kwalifikuje się
> jako poważniejszy.
Albo nie.
> Nikt się nie interesował jakością
> narzędzia, które Schenker przysłał, przy wybieraniu właśnie tej firmy.
Bo to tylko narzedzie. Widocznie działa dostatecznie dobrze. I znowu
rynek gora, choć marna to góra.
-
107. Data: 2011-07-14 22:59:22
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 13:43, Paweł Kierski wrote:
> W dniu 2011-07-13 18:41, Andrzej Jarzabek pisze:
>>
>>> Ba, dzieki temu np. startupy mają szansę na rynku.
>>
>> W innych branżach startupy też jakoś działają.
>
> ROTFL! Pokaż mi działający startup pralek czy samochodów. Budowanie
> tego w garażu przecież nie jest takie skomplikowane technologicznie.
W przypadku rzeczy produkowanych masowo trzeba mieć odpowiedni kapitał
na uruchomienie linii produkcyjne, który może już z definicji wykluczać
firmę z pojęcia startupu. Natomiast oczywiście w różnych branżach
istnieją startupy R&D, które są odpowiednikiem startupów software'owych
i one owszem rozwijają właśnie takie koncepcje jak zrobić lepszą lodówkę
albo odkurzacz. Jak już to wymyślą, to albo dostają kapitał i stają się
wielką firmą, albo są wykupywani przez wielką firmę, albo żyją z
licencjonowania patentów. Oczywiście dotyczy to tych startupów, które
odnoszą sukces - większość pada, ale w software jest tak samo.
> [...]
>>> Prawo autorskie to pikuś bo służy rozwojowi. Znacznie gorsza jest
>>> ochrona patentowa.
>>
>> Ochrona patentowa też służy rozwojowi.
>
> Ochrona - tak. Przeregulowanie tej ochrony - przestaje. Patenty już
> są przeregulowane (głównie dzięki absurdalnej praktyce), prawa autorskie
> szybko gonią.
Nowele do ustawy o prawie autoskim są raczej nieczęste?
> Gdzieś czytałem, że obecnie ochrona miałaby sens prorozwojowy, gdyby
> była ograniczona do kilku lat.
Być może, ale ochrona na 6 lat czy na 30 nie różni się stopniem
uregulowania.
>>> Co byś nie napisał - zawsze wdepniesz w jakis patent.
>>
>> E tam.
>
> Już obok opisałem swój przypadek.
Twój przypadek to twój przypadek, a nie "zawsze".
-
108. Data: 2011-07-14 23:08:55
Temat: Re: Software warranties
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 14/07/2011 17:20, Sebastian Biały wrote:
> On 2011-07-14 18:09, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
>> Ale wiesz że to nie tak działa? Nigdy nie słyszałeś o odrzuceniu
>> zgłoszenia reklamacyjnego z powodu niedostatecznego opisu usterki?
>
> Czekaj, a kto decyduje o tym jaki jest niedostateczny? Masz dwa przypadki:
Sąd decyduje.
>> Oczywiście że nie. Ale widzisz, to już twoja wina że wybrałeś błędogenne
>> narzędzia do wyprodukowania swojego softu.
>
> Powiedz to tym którzy piszą soft przez kilkanaście lat. Nie przepisują -
> piszą, dopisują i sprzedają *ciągle*. Powiedz że hello world można
> przepisać w kilka minut na pythona to może niech przepiszą te swoje
> prymitywne systemy finansowe nad ktorymi pracują 15 lat z
> C/COBOLA/Pascala na coś lepszego. Pstryk i już. Python jest przecież
> taki fajny.
Przecież takie systemy sprzedawane są zwykle z gwarancją/supportem.
>> A teraz poproszę argument merytoryczny, chyba że ci takiego brakuje.
>
> Merytoryczny argument jest bardzo prosty: software zawsze zawiera błędy.
> *ZAWSZE*. Dzięki furtce typu "ojej, odrysowalo mi się w zlym kolorze,
> ide oddać do sklepu tylko dokończe ten projekt samolotu" producenci
> dostana po dupie.
Nawet jeśli software zawsze zawiera błędy, to realnie może tych błędów
być na tyle niewiele, że na ileśtam tysięcy klientów jeden będzie chciał
zwrócić towar. A taką stratę producent może łyknąć. A jak np. co piąty
będzie chciał zwrócić, to po prostu software jest kaszaniasty albo
niezgodny z ofertą i producent ze sprzedawcą powinni dostać po dupie.
-
109. Data: 2011-07-14 23:15:13
Temat: Re: Software warranties
Od: Sebastian Biały <h...@p...onet.pl>
On 2011-07-14 23:23, Andrzej Jarzabek wrote:
> Widzę problem taki, że ktoś zostaje przez kogoś nacięty na kasę.
Twoja kasa, masz prawo nią dowolnie dysponować. Żadnemu organowi nie
powinno być wolno pytać w co legalnego inwestujesz, choćby to były
dmuchane rakiety napedzane rosołem.
>> do firmy z ofertą a firma kupuje lub nie.
> To tak samo jak ze sprzedawaniem kolumny Zygmunta: ktoś przedstawia
> ofertę, a jeleń kupuje, lub nie.
Nie, to za daleko posunięty absurd.
> No i ja nie widzę dlaczego biuro maklerskie malinowski&córki nie miałoby
> mieć takiej ochrony prawnej jak nabywca czegokolwiek innego.
Bo cokolwiek inne jest inne z natury rzeczy od softu.
> Po pierwsze, to osobiście nie miałem takiej sytuacji, ale jestem
> jednakowoż raczej przekonany, że jak iPod przestanie odtwarzać MP3 albo
> iPhone przestanie dzwonić, to można go oddać i w ramach gwarancji
> naprawią ci albo wymienią niezależnie od tego, czy zepsuł się hardware,
> czy to wina oprogramowania.
Czekaj, ściągasz jakiś soft z AppleStore made by Kozik&Kumples i on nie
działa. I Ci wymieniają (go albo telefon) na sprawny? Znaczy to chcesz
osiągnąć? Ale jak?
> Stąd też właśnie producent iRzeczy, wychodząc naprzeciw nabywcom
> iRzeczy, realizuje taki model, gdzie aplikacje third party są izolowane
> od sprzętu i dodatkowo producent sprzętu może kontrolować, co jest na
> nim instalowane.
Włacznie z tym że kontrolue tak mocno że nie ma bugów w tym
oprogramowaniu ktore piszą pryszczate nastolatki na całym swiecie... oh,
wait...
> W ten sposób jest mało prawdopodobne, żeby dana
> aplikacja zaburzyła działanie całego urządzenia, a nawet jak to się uda,
> to Apple może ją wywalić z App Store i powiedzieć producentowi, że
> dopóki nie naprawią, to nie będą jej mogli sprzedawać.
O nie nie, nie uciekniesz tak szybko. Jakiego urzadzenia? To *aplikacja*
nie działa. Mogę iść do Apple i żadać naprawy mojej kupionej aplikacji
za $1.99 w 14 dni albo zwrot kasy?
> Uważam, że jak najbardziej, jak klient przychodzi do punktu serwisowego
> lub do sprzedawcy, twierdząc że telewizor nie działa, to powinni mu tam
> przynajmniej spróbować podłączyć do gniazdka i nacisnąć ON, a nie
> spuszczać od razu ze schodów.
No to tutaj przychodzi klient i mowi że mu nie działa soft. No to trzeba
by przynajmniej w ramach przyzwoitości postawić mu system, skonfigorwać
bazę, zaimportować dane, skonfigurować połaczenie, zainstalować soft i
podebugować a nie od razu spuszczać ze schodów.
Czaisz nieco inny poziom komplikacji problemu?
> Ty, jak rozumiem, uważasz, że w takiej
> sytuacji powinni spuścić ze schodów bez sprawdzania?
Zapewniam Cię że poważna firma *nie* spuszcza klienta bez sprawdzania.
Chyba że to jakaś blondynka ktorej się facebook nie otwiera, a wczoraj
otwierał. Bo ich są miliony.
>> To niech oddadzą Windowsa, Linuxa, Maca i zostana z samym hardware.
> No ale czego chcesz dowieść? Że skoro bez softu będzie im gorzej, to
> bugi nie przeszkadzają? Myślę, że z taką retoryką świetnie nadawałbyś
> się na PRL-owskiego rzecznika rządu.
Patrz statystycznie. Jesli milionowi osób przeszkadza fakt że notatnik
źle czyta pliki unicode to się nawet nie opłaca zawracać dupę jakiemus
programiscie. Gwarancja tego nie zmieni. Bo co, oddasz windowsa i co dalej?
>> Wolno przecież? Bo te produkty mają pierdyliard bugów, niektóre żyją
>> sobie od kilku lat. Zwlaszcza że zapłacili za to pieniądze.
> No i co? Dostaną z powrotem te pieniądze?
W wielu przypadkach lepiej jest mieć prawie działający soft niż żaden.
>> Zapomnialeś #2: każde rozbudowane oprogamowanie narusza kilkadziesiąt
>> patentów. O wielu nawet nie słyszałeś. Ale nie martw się, trole
>> obserwują.
> Nie zapomniałem, tylko to po prostu nieprawda.
Nawet wielcy trzęsą portkami:
http://en.wikipedia.org/wiki/Allied_Security_Trust
-
110. Data: 2011-07-14 23:19:35
Temat: Re: Software warranties
Od: Sebastian Biały <h...@p...onet.pl>
On 2011-07-15 01:08, Andrzej Jarzabek wrote:
>> Czekaj, a kto decyduje o tym jaki jest niedostateczny? Masz dwa
>> przypadki:
> Sąd decyduje.
Raczej eksperci. Sąd składa się z prawników o wiedzy zerowej z
przedmiotu sprawy.
> Przecież takie systemy sprzedawane są zwykle z gwarancją/supportem.
Wlasnie zauważyłeś że gwarancje można miec *jeśli* jest na nią
zapotrzebowanie na rynku.
> Nawet jeśli software zawsze zawiera błędy, to realnie może tych błędów
> być na tyle niewiele, że na ileśtam tysięcy klientów jeden będzie chciał
> zwrócić towar. A taką stratę producent może łyknąć. A jak np. co piąty
> będzie chciał zwrócić, to po prostu software jest kaszaniasty albo
> niezgodny z ofertą i producent ze sprzedawcą powinni dostać po dupie.
I dostają po dupie. Bez gwarancji narzuconych przez prawo, bez
regulacji. Wyłacznie na podstawie jakości aplikacji.