eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 438

  • 201. Data: 2011-10-27 09:26:34
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 26, 6:02 am, Adam Przybyla <a...@r...pl> wrote:
    > Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    > > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    > >>>>> Zauważ, że Cisco swoją akcją w żaden sposób nie
    > >>>>> zaszkodziło, nie zmniejszyło zysków, czy coś w tym stylu posiadacza praw
    > >>>>> do oryginału.
    > >>>> Jak to nie? Użycie piosenki wymaga zgody właściciela praw, za którą to
    > >>>> zgodę właściciel może sobie, bo ja wiem, kazać zapłacić?
    > >>> Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że (o ile rozpatrujemy prawo polskie),
    > >>> ten utwór nagrany w roku 1967 będzie chroniony do - o ile się nie mylę - do
    > >>> 2080 (bo jeden z dwu autorów zmarł w 2010)? Przecież to paranoja.
    > >>Bo?
    >
    > > Nie widzisz nic chorego w tym, że ochrona utworu trwa 113 lat?
    > > To ja nie mam pytań.
    >
    >         ... no i tu jest caly haczyk, skoro ma byc 113, to moze
    > 300, 1000? czy potomkowie potomkow maja byc traktowani inaczej?

    A skoro mamy ograniczać prędkość do 50 kilometrów na godzinę, to może
    od razu do 5?

    > W koncu to wlasnosc, ktora mozna nabyc i sprzedac jak cos materialnego.

    No właśnie.

    > A skoro mozna kilka linijek kodu, to moze wzorek, slowo, cos prostego
    > jak "okno" czy "ksiazka", ktos zaplacil za jego posiadanie to niech
    > ma.

    Nie można. Poczytaj sobie coś o tym.

    > Pytanie tylko kto na tym zyskuje? Wynalazca? Watpie. Z powazaniem

    Z całą pewnością nie wynalazca, bo utwory nie mają wynalazców.


  • 202. Data: 2011-10-27 09:29:40
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >> >>> Nie mówiąc już o tym, że te wszystkie labele,
    >> >> Etykietki?
    >> >> Pisz po polsku, bo przykro to czytać.
    >> >W życiu nie słyszałem, żeby ktoś o tych firmach mówił per "etykietki".
    >> To po co tak piszesz?
    >Ja tak nie napisałem. Ta forma działalności gospodarczej nazywa się
    >"label", po polsku dobrego odpowiednika nie ma, więc też się mówi
    >"label".

    Weź luknij przez łindoł czy kar stoi jeszcze na kornerze.

    >> >"Wytwórnie" jeśli już, ale w tym przypadku to określenie kompletnie nie
    >> >oddaje tego aspektu ich działalności.
    >> Jak nie, jak tak? To jak najbardziej fabryka.
    >To nie jest fabryka, ten rodzaj działalności nie polega przecież na
    >tym, że się coś wytwarza.

    Brawo. I doszliśmy do sedna tego pasożytnictwa.

    >> >> Można opatentować wiele różnych bzdur.
    >> >[...]
    >> >Ale walca to można opatentowssać co najwyżej drogowego.
    >> Do walca będziesz mieć "prior art".
    >Jak wymyślisz nowy rodzaj walca drogowego, to możesz go opatentować.
    >Uprzedzę od razu, że dalsza rozmowa na temat walców drogowych mnie nie
    >interesuje, więc jeśli chcesz odpowiedzieć jakimiś dywagacjami w stylu
    >"ale czy to będzie opatentowanie walca" albo "czy w walcu drogowym
    >możliwa jest jeszcze jakaś innowacja", to nie do mnie.

    Może najpierw sam uzgodnij ze sobą o czym dyskutujesz. Bo odlatujesz.

    >> A nowe formy będą na tyle
    >> szczegółowe, że się nie opłaca ich nawet zgłaszać (zbyt duże koszty).
    >> Ale pewnie by się dało jakby odpowiednio to sformułować.
    >Komuś się jednak opłaca. Zresztą uważaj, żeby nie strzelic sobie w
    >stopę, bo rozwiązania dużych kosztów rejestracji patentu są zasadniczo
    >dwa: albo wydłużyć okres ochrony, albo ograniczyć koszty w ten sposób,
    >że naprawdę "można opatentować wszystko", bo praktycznie nikt tego nie
    >sprawdza.

    Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że koszty, które musi ponieść
    rejestrujący niekoniecznie są powiązane z faktycznymi kosztami obsługi
    tejże rejestracji?
    Ceny to dobre miejsce na regulację rynku.


    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 203. Data: 2011-10-27 09:41:40
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Adam Przybyla <a...@r...pl>

    Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > On Oct 26, 6:02 am, Adam Przybyla <a...@r...pl> wrote:
    >> Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    >> > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >> >>>>> Zauważ, że Cisco swoją akcją w żaden sposób nie
    >> >>>>> zaszkodziło, nie zmniejszyło zysków, czy coś w tym stylu posiadacza praw
    >> >>>>> do oryginału.
    >> >>>> Jak to nie? Użycie piosenki wymaga zgody właściciela praw, za którą to
    >> >>>> zgodę właściciel może sobie, bo ja wiem, kazać zapłacić?
    >> >>> Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że (o ile rozpatrujemy prawo polskie),
    >> >>> ten utwór nagrany w roku 1967 będzie chroniony do - o ile się nie mylę - do
    >> >>> 2080 (bo jeden z dwu autorów zmarł w 2010)? Przecież to paranoja.
    >> >>Bo?
    >>
    >> > Nie widzisz nic chorego w tym, że ochrona utworu trwa 113 lat?
    >> > To ja nie mam pytań.
    >>
    >>         ... no i tu jest caly haczyk, skoro ma byc 113, to moze
    >> 300, 1000? czy potomkowie potomkow maja byc traktowani inaczej?
    >
    > A skoro mamy ograniczać prędkość do 50 kilometrów na godzinę, to może
    > od razu do 5?
    >
    >> W koncu to wlasnosc, ktora mozna nabyc i sprzedac jak cos materialnego.
    >
    > No właśnie.
    >
    >> A skoro mozna kilka linijek kodu, to moze wzorek, slowo, cos prostego
    >> jak "okno" czy "ksiazka", ktos zaplacil za jego posiadanie to niech
    >> ma.
    >
    > Nie można. Poczytaj sobie coś o tym.
    >
    >> Pytanie tylko kto na tym zyskuje? Wynalazca? Watpie. Z powazaniem
    >
    > Z całą pewnością nie wynalazca, bo utwory nie mają wynalazców.
    ... ok, posiadacz "wlasnosci", btw to byl sarkazm
    o ile nie zalapales;-) Z powazaniem
    Adam Przybyla


  • 204. Data: 2011-10-27 09:50:43
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2011-10-27 11:26, Andrzej Jarzabek pisze:
    > On Oct 26, 6:02 am, Adam Przybyla<a...@r...pl> wrote:
    >> Mariusz Kruk<M...@e...eu.org> wrote:
    >>> epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
    >>>>>>> Zauważ, że Cisco swoją akcją w żaden sposób nie
    >>>>>>> zaszkodziło, nie zmniejszyło zysków, czy coś w tym stylu posiadacza praw
    >>>>>>> do oryginału.
    >>>>>> Jak to nie? Użycie piosenki wymaga zgody właściciela praw, za którą to
    >>>>>> zgodę właściciel może sobie, bo ja wiem, kazać zapłacić?
    >>>>> Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że (o ile rozpatrujemy prawo polskie),
    >>>>> ten utwór nagrany w roku 1967 będzie chroniony do - o ile się nie mylę - do
    >>>>> 2080 (bo jeden z dwu autorów zmarł w 2010)? Przecież to paranoja.
    >>>> Bo?
    >>
    >>> Nie widzisz nic chorego w tym, że ochrona utworu trwa 113 lat?
    >>> To ja nie mam pytań.
    >>
    >> ... no i tu jest caly haczyk, skoro ma byc 113, to moze
    >> 300, 1000? czy potomkowie potomkow maja byc traktowani inaczej?
    >
    > A skoro mamy ograniczać prędkość do 50 kilometrów na godzinę, to może
    > od razu do 5?

    Niedawno słyszałem o propozycji ograniczenia do 30km/h w terenie
    zabudowanym. Czekam na pomysł gońca z flagą przed samochodem, który
    będzie ostrzegał pieszych.

    W ramach IP analogiczny trend występuje. I to ten trend jest głównie
    szkodliwy, a nie sam pomysł IP w ogólności.

    >> W koncu to wlasnosc, ktora mozna nabyc i sprzedac jak cos materialnego.
    >
    > No właśnie.

    Tyle, że rzeczy materialne się "zużywają", naturalnie tracą na wartości
    (chyba, że się inwestuje w ich utrzymanie). A prawa autorskie są "tak
    samo nowe" przez cały ochrony. Może tu jakaś droga do rozwiązania
    problemu? Przykład "z czapy" - wiem, że nierealizowalny - który
    pokazuje, jak to ekonomicznie mogłoby działać: podatek od dochodów
    z praw autorskich rosnący liniowo w czasie, bez ograniczeń. Np. po 20
    latach właściciel oddaje 50%, po 50 - oddaje wszystko i jeszcze dopłaca,
    chyba, że przekaże do domeny publicznej 8-)

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 205. Data: 2011-10-27 09:58:01
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Paweł Kierski"
    >Niedawno słyszałem o propozycji ograniczenia do 30km/h w terenie
    >zabudowanym.

    To akurat kwestia jakiegoś kretyńskiego tłumaczenia.
    Chodziło o strefy zamieszkania, w których i u nas obecnie jest
    ograniczenie. I to niższe, bo do 20km/h.


    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 206. Data: 2011-10-27 10:13:53
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 26, 7:59 am, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >
    > >> A co z danymi na macierzy?
    > >Rozmawialiśmy o moim czytniku ebooków.
    >
    > Nie. Rozmawialiśmy o różnych sytuacjach, które trzeba przewidzieć.
    > I związanych z tym komplikacjami.

    Twierdziłeś, że na czytniku ebooków jest jakiś problem z określeniem,
    co to jest egzemplarz. To ja ci mówię - na moim nie ma takiego
    problemu. Czyli problem można rozwiązać.

    > >O ile mi wiadomo, nie ma tam
    > >żadnej macierzy, ani "dowolnie zorganizowanego filesystemu". Przy czym
    > >tak czy inaczej nie ma to znaczenia, bo jak użytkuję książkę, którą
    > >wolno mi na tym czytniku użytkować, to wolno mi też wykonywać
    > >czynności, które prowadzą do kopiowania przy "przenoszeniu z katalogu
    > >do katalogu".
    >
    > O. Własnie zauważasz, że prawo autorskie może być ograniczone. Brawo.

    Jak to "zauważam"? Jak mówiłem, że prawo autorskie powinno być, to
    chodziło mi o takie prawo autorskie, jakie ogólnie jest ("ogólnie"
    znaczy nie tylko w dniu dzisiejszym w Polsce, żeby nie było). Czyli
    ograniczone. Skąd w ogóle pomysł, że mówiłem o czymś innym?

    > >Ale to, czy jest ezwolenie, czy go nie ma, jest istotne tylko wtedy,
    > >kiedy zezwolenie jest _wymagane_. W polskim prawie na przykład nie
    > >jest (z wyjątkiem programów komputerowych, które mają oddzielne
    > >przepisy).
    >
    > Ano widzisz.

    Co widzę? Da się to zrobić w ramach prawa autorskiego? Da się. W czym
    więc problem?

    > >> Czyli wszyscy, którzy
    > >> korzystają z jakiejś odrobinę bardziej skomplikowanej strategii
    > >> backupowej są przestępcami!
    > >Ogólnie to wszyscy, którzy chcą korzystać z jakiejś odrobinę bardziej
    > >skomplikowanej strategii backupowej powinni zapoznać się z prawem i z
    > >_licencją_ jaką dostają na oprogramowanie i dobrać sobie takie
    > >oprogramowanie i taką strategię, żeby nie naruszać prawa.
    >
    > I uważasz to za normalne? Bo ja nie.

    Uważam to za normalne. Jeśli ktoś korzysta z "odrobinę bardziej
    skomplikowanej strategii", to raczej może ją skomplikować jeszcze
    odrobinę bardziej.

    A jak mu się nie podoba, to można zauważyć, że prawo do korzystania z
    dzieł nie jest jakimś gwarantowanym prawem podstawowym: w pewnym
    sensie można powiedzieć, że z prawem do korzystania z cudzego dzieła
    jest tak, jak z prawem wejścia do cudzego domu.

    > >W przypadku
    > >oprogramowania klasy enterprise warunki licencji i tak mogą podlegać
    > >negocjacjom.
    >
    > Och, oczywiście. Przecież na pewno firma zatrudniająca 50 osób będzie
    > miała taką silną pozycję negocjacyjną...

    Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    zrewidować swoją strategię backupowania. Jeśli tego nie może, to może
    korzystać z innych programów. Jeśli to też jest niemożliwe, to
    właściciel zakładając firmę mógł zrobić biznes plan zakładający
    działanie zgodne z prawem, a jak nie mógł wymyśleć takiego planu, to
    nie musiał zakładać firmy. Większość ludzi nie ma firmy (chociaż w
    Polsce podobno jest inaczej ;)) i jakoś z tym żyje. Trudno, czasem
    jest tak, że firma zatrudniająca 50 osób nie może w praktyce prowadzić
    pewnych rodzajów działalności gospodarczej i na tym zarabiać.

    > >To, że "ogół społeczeństwa" może chcieć różnych sprzecznych rzeczy nie
    > >znaczy, że polityka może być zgodna lub niezgodna z tym, co chce ogół
    > >społeczeństwa. Ja osobiście dla siebie też chcę różnych sprzecznych
    > >rzeczy, to nie znaczy, że należy mnie ubezwłasnowolnić.
    >
    > Może czas udać się do lekarza jednak?

    Myślę sobie, że powinienem choćby zbadać cholesterol, ale z drugiej
    strony mi się nie chce umawiać na wizytę.

    > >> I znowu przenosisz bezpodstawnie dyskusję z utworów na pieniądze.
    > >Dlaczego bezpodstawnie?
    >
    > Dlatego, że "chcę obejrzeć" nie oznacza automatycznie "autor dostanie
    > ode mnie pieniądze". A tej implikacji nagminnie nadużywają lobbyści
    > pro-represyjni.

    Nikt przecież nie twierdził, że oznacza. Ale żeby obejrzeć trzeba mieć
    dostęp do egzemplarza lub transmisji, na sporządzenie którego to
    egzemplarza albo wykonanie transmisji właściciel praw musi wyrazić
    zgodę i może np. postawić warunek zapłacenia sobie za to, a owym
    właścicielem jest albo sam autor, albo ktoś, kto od autora nabył prawa
    autorskie, za które to prawa autor może np. zażądać pieniędzy. I całe
    to prawo istnieje po to, żeby autor mógł, jeśli chce, zażądać
    pieniędzy za korzystanie z dzieła.

    Aha, zanim odpowiesz (lub którykolwiek inny interlokutor) na to,
    prosiłbym bardzo o ograniczenie rżenięcia głupa w stylu "i bez praw
    autorskich wolno mu powiedzieć 'żądam pieniędzy'", albo z drugiej
    strony "a zatem chcesz żeby było tak, że twórca będzie mógł zażądać a
    my będziemy musieli płacić czy tego chcemy czy nie".Jeśli ktoś jest za
    głupi, żeby zrozumieć, że "zażądać pieniędzy za korzystanie z dzieła"
    znaczy "jeśli pieniądze nie zostaną zapłacone, z dzieła korzystać nie
    wolno". Również: tak, "korzystanie"w tym przypadku wyłącza obszary
    gdzie prawo autorskie tradycyjnie pozwala na korzystanie bez
    zezwolenia, czyli wszelkie fair use, własny użytek osobisty, czerpanie
    idei, cytowanie zgodnie z prawidłami, scenes a faire, merger doctrine,
    parodie i inne formy korzystania nie godzące w słuszny interes twórcy.

    > >No i jeśli rower zostanie ukradziony sprzed sklepu z rowerami to
    > >okradziony przecież też może mieć rower równie łatwo, jak może wziąć
    > >swój.
    >
    > Rzeco?

    No, wchodzisz do sklepu, wręczasz panu za ladą pieniądze i wychodzisz
    ze swoim rowerem. No big deal, w końcu to tylko pieniądze, to zupełnie
    co innego, jakby cię ktoś pozbawił możliwości jeżdżenia na rowerze.
    Prawda?


  • 207. Data: 2011-10-27 10:19:21
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 26, 3:50 pm, Paweł Kierski <n...@p...net> wrote:
    > W dniu 2011-10-26 07:02, Adam Przybyla pisze:
    >
    > Dokładnie o to mi chodzi! Ochrona - tak, ale obecny trend powoduje
    > "zabetonowanie" twórczości/kreatywności. Wątpię, żeby motywacją dla
    > twórcy było to, że jego wnuk będzie mógł czerpać zyski z utworu.

    W rzeczywistości nie to jest motywacją, tylko wartość rynkowa tych
    praw. Im dłuższy okres ochrony, tym większa wartość rynkowa, a im
    większa wartość rynkowa, tym większe przychody twórców - nawet tych,
    które swoich praw nie sprzedają.

    Na ten przykład prawa do tego samego utworu, które wygasają 1 stycznia
    2080 roku będą warte więcej 31 grudnia 2059 roku, niż prawa, które
    wygasają 1 stycznia 2060 roku. Jeśli zrozumiesz to, to pozostawiam
    tobie mentalne ćwiczenie dojścia do tego, że są również więcej warte
    27 pażdziernika 2011 roku.


  • 208. Data: 2011-10-27 10:28:54
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 26, 4:36 pm, Adam Przybyla <a...@r...pl> wrote:
    >
    >         ... gdzies czytalem wypowiedzi przedstawicieli duzych koncernow
    > softwareowych, jakie oni maja z tym klopoty.

    A ja czytałem wypowiedzi przedstawicieli dużych koncernów i mniejszych
    firm również, jak to fajnie, że im płacą za licencje patentowe albo że
    mogli wyrpocesowac odszkodowanie.

    Póki co biznes software'owy i ogólnie technologiczny są bardzo
    zyskowne, na tle innych form co najmniej równie potrzebnych form
    działalności gospodarczej, gdzie patenty i koszta prawników nie są
    takim problemem, jak np. prowadzenie sklepików albo produkcja rzepaku,
    więc nie widzę powodu, żeby się szczególnie nad nimi pochylać.

    > Powoli bedzie trzeba wiecej prawnikow niz programistow.

    Powoli Słońce zamieni się w czerwonego olbrzyma i pochłonie Ziemię.

    > To powod, ze sie nie da, jesli juz to poprzez
    > subskrypcje, inne modele biznesowe ale nie prawa do wzorow matematycznych
    > to jest chore ... Aktualnie prawa patentowe czynia wiecej szkody niz pozytku

    Nie "aktualne" tylko "wyimaginowane przez Adama Przybyłę". Aktualne
    nie pozwalają patentować wzorów matematycznych (prawa autorskie
    również ich nie chronią).
    .
    > Zyskuja na nich tylko ci ktorzy je lamia ... w azjatyckich fabrykach.

    Ale wiesz, że jak importujesz z Azji do np. USA produkty naruszające
    patenty zarejestrowane w USA, to musisz mieć licencję na te patenty,
    niezależnie od tego, jakie jest prawo i jakie patenty są
    zarejestrowane w danym państwie azjatyckim?


  • 209. Data: 2011-10-27 10:34:03
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >> >> A co z danymi na macierzy?
    >> >Rozmawialiśmy o moim czytniku ebooków.
    >> Nie. Rozmawialiśmy o różnych sytuacjach, które trzeba przewidzieć.
    >> I związanych z tym komplikacjami.
    >Twierdziłeś, że na czytniku ebooków jest jakiś problem z określeniem,
    >co to jest egzemplarz. To ja ci mówię - na moim nie ma takiego
    >problemu. Czyli problem można rozwiązać.

    Jest problem? U mnie nie ma, czyli nie ma. Fajnie.

    >> >O ile mi wiadomo, nie ma tam
    >> >żadnej macierzy, ani "dowolnie zorganizowanego filesystemu". Przy czym
    >> >tak czy inaczej nie ma to znaczenia, bo jak użytkuję książkę, którą
    >> >wolno mi na tym czytniku użytkować, to wolno mi też wykonywać
    >> >czynności, które prowadzą do kopiowania przy "przenoszeniu z katalogu
    >> >do katalogu".
    >> O. Własnie zauważasz, że prawo autorskie może być ograniczone. Brawo.
    >Jak to "zauważam"? Jak mówiłem, że prawo autorskie powinno być, to
    >chodziło mi o takie prawo autorskie, jakie ogólnie jest ("ogólnie"
    >znaczy nie tylko w dniu dzisiejszym w Polsce, żeby nie było).

    Czyli który model?

    >> >Ale to, czy jest ezwolenie, czy go nie ma, jest istotne tylko wtedy,
    >> >kiedy zezwolenie jest _wymagane_. W polskim prawie na przykład nie
    >> >jest (z wyjątkiem programów komputerowych, które mają oddzielne
    >> >przepisy).
    >> Ano widzisz.
    >Co widzę? Da się to zrobić w ramach prawa autorskiego? Da się. W czym
    >więc problem?

    Widzisz, że nie jest tak prosto, jak by się wydawało.

    >> >> Czyli wszyscy, którzy
    >> >> korzystają z jakiejś odrobinę bardziej skomplikowanej strategii
    >> >> backupowej są przestępcami!
    >> >Ogólnie to wszyscy, którzy chcą korzystać z jakiejś odrobinę bardziej
    >> >skomplikowanej strategii backupowej powinni zapoznać się z prawem i z
    >> >_licencją_ jaką dostają na oprogramowanie i dobrać sobie takie
    >> >oprogramowanie i taką strategię, żeby nie naruszać prawa.
    >> I uważasz to za normalne? Bo ja nie.
    >Uważam to za normalne. Jeśli ktoś korzysta z "odrobinę bardziej
    >skomplikowanej strategii", to raczej może ją skomplikować jeszcze
    >odrobinę bardziej.

    Przepraszam, uważasz że jakakolwiek metoda backupu inna niż "trzymamy
    dokładnie jedną kopię zapasową danych" to powód żeby się zastanawiać czy
    przypadkiem nie jesteśmy przestępcami? Fajnie.

    >A jak mu się nie podoba, to można zauważyć, że prawo do korzystania z
    >dzieł nie jest jakimś gwarantowanym prawem podstawowym: w pewnym
    >sensie można powiedzieć, że z prawem do korzystania z cudzego dzieła
    >jest tak, jak z prawem wejścia do cudzego domu.

    Miałbyś rację gdyby nie to, że klient jednak za coś płaci. I tu jest ta,
    jakże często pomijana, strona medalu. W obecnym modelu coraz częściej
    klient może "płakać i płacić".
    I to jest chore.

    >> >W przypadku
    >> >oprogramowania klasy enterprise warunki licencji i tak mogą podlegać
    >> >negocjacjom.
    >> Och, oczywiście. Przecież na pewno firma zatrudniająca 50 osób będzie
    >> miała taką silną pozycję negocjacyjną...
    >Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    >zrewidować swoją strategię backupowania.

    No nie. Z tym się nie da dyskutować po prostu. Zaraz jeszcze mi powiesz,
    że jak ktoś ma problem z tym, że kupił wadliwy towar, może zrewidować
    swoje oczekiwania.

    >Jeśli tego nie może, to może
    >korzystać z innych programów. Jeśli to też jest niemożliwe, to
    >właściciel zakładając firmę mógł zrobić biznes plan zakładający
    >działanie zgodne z prawem, a jak nie mógł wymyśleć takiego planu, to
    >nie musiał zakładać firmy. Większość ludzi nie ma firmy (chociaż w
    >Polsce podobno jest inaczej ;)) i jakoś z tym żyje. Trudno, czasem
    >jest tak, że firma zatrudniająca 50 osób nie może w praktyce prowadzić
    >pewnych rodzajów działalności gospodarczej i na tym zarabiać.

    Czy ty jesteś idiotą, czy tylko udajesz? Sorry, staram się nie uderzać
    w adpersonamy, ale wypisujesz takie głupoty, że przykro czytać. Piszę
    o normalnej sytuacji, w której _dowolna_ firma (a nie, jak sugerujesz,
    "prowadząca pewien rodzaj działalności gospodarczej") chce zabezpieczyć
    swoje dane np. przez backup różnicowy.
    Polecisz mi w tym momencie negocjacje z Microsoftem, czy może rewizję
    swojej strategii backupowej?

    >> >> I znowu przenosisz bezpodstawnie dyskusję z utworów na pieniądze.
    >> >Dlaczego bezpodstawnie?
    >> Dlatego, że "chcę obejrzeć" nie oznacza automatycznie "autor dostanie
    >> ode mnie pieniądze". A tej implikacji nagminnie nadużywają lobbyści
    >> pro-represyjni.
    >Nikt przecież nie twierdził, że oznacza.

    No co ty. Przecież "firma straciła ciężkie megabaksy", jak to się co
    chwila czyta w mediach.

    >Ale żeby obejrzeć trzeba mieć
    >dostęp do egzemplarza lub transmisji, na sporządzenie którego to
    >egzemplarza albo wykonanie transmisji właściciel praw musi wyrazić
    >zgodę i może np. postawić warunek zapłacenia sobie za to, a owym
    >właścicielem jest albo sam autor, albo ktoś, kto od autora nabył prawa
    >autorskie, za które to prawa autor może np. zażądać pieniędzy. I całe
    >to prawo istnieje po to, żeby autor mógł, jeśli chce, zażądać
    >pieniędzy za korzystanie z dzieła.

    Kiedyś tak może i było. Obecnie istnieje głównie po to, żeby wielcy byli
    jeszcze więksi. I to nie jest żaden anarchistyczny manifest, tylko
    smutna obserwacja.

    >Aha, zanim odpowiesz (lub którykolwiek inny interlokutor) na to,
    >prosiłbym bardzo o ograniczenie rżenięcia głupa w stylu "i bez praw
    >autorskich wolno mu powiedzieć 'żądam pieniędzy'", albo z drugiej
    >strony "a zatem chcesz żeby było tak, że twórca będzie mógł zażądać a
    >my będziemy musieli płacić czy tego chcemy czy nie".Jeśli ktoś jest za
    >głupi, żeby zrozumieć, że "zażądać pieniędzy za korzystanie z dzieła"
    >znaczy "jeśli pieniądze nie zostaną zapłacone, z dzieła korzystać nie
    >wolno". Również: tak, "korzystanie"w tym przypadku wyłącza obszary
    >gdzie prawo autorskie tradycyjnie pozwala na korzystanie bez
    >zezwolenia, czyli wszelkie fair use, własny użytek osobisty, czerpanie
    >idei, cytowanie zgodnie z prawidłami, scenes a faire, merger doctrine,
    >parodie i inne formy korzystania nie godzące w słuszny interes twórcy.

    I, widzisz, problem polega na tym, że to teoretycznie piękna idea, ale
    w praktyce ulega strasznemu wypaczeniu.

    >> >No i jeśli rower zostanie ukradziony sprzed sklepu z rowerami to
    >> >okradziony przecież też może mieć rower równie łatwo, jak może wziąć
    >> >swój.
    >> Rzeco?
    >No, wchodzisz do sklepu, wręczasz panu za ladą pieniądze i wychodzisz
    >ze swoim rowerem. No big deal, w końcu to tylko pieniądze, to zupełnie
    >co innego, jakby cię ktoś pozbawił możliwości jeżdżenia na rowerze.
    >Prawda?

    Rzeco?

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 210. Data: 2011-10-27 10:42:01
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "Stachu 'Dozzie' K." <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>

    On 2011-10-27, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > On Oct 26, 7:59 am, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    >> epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>
    >> >> A co z danymi na macierzy?
    >> >Rozmawialiśmy o moim czytniku ebooków.
    >>
    >> Nie. Rozmawialiśmy o różnych sytuacjach, które trzeba przewidzieć.
    >> I związanych z tym komplikacjami.
    >
    > Twierdziłeś, że na czytniku ebooków jest jakiś problem z określeniem,
    > co to jest egzemplarz. To ja ci mówię - na moim nie ma takiego
    > problemu. Czyli problem można rozwiązać.

    Tylko na twoim czytniku. Nie, jeśli utwór ma być odczytywany w sposób
    inny niż dystrybutor przewidział. Nie widzę powodu dla którego
    dystrybutor miałby decydować, _na czym_ wolno mi odtwarzać utwór, do
    którego odtwarzania prawa nabyłem. A skoro tak, to prawo musi obsłużyć
    również przypadek danych na macierzy RAID.

    >> >> Czyli wszyscy, którzy
    >> >> korzystają z jakiejś odrobinę bardziej skomplikowanej strategii
    >> >> backupowej są przestępcami!
    >> >Ogólnie to wszyscy, którzy chcą korzystać z jakiejś odrobinę bardziej
    >> >skomplikowanej strategii backupowej powinni zapoznać się z prawem i z
    >> >_licencją_ jaką dostają na oprogramowanie i dobrać sobie takie
    >> >oprogramowanie i taką strategię, żeby nie naruszać prawa.
    >>
    >> I uważasz to za normalne? Bo ja nie.
    >
    > Uważam to za normalne. Jeśli ktoś korzysta z "odrobinę bardziej
    > skomplikowanej strategii", to raczej może ją skomplikować jeszcze
    > odrobinę bardziej.

    Uprasza się niejakiego Andrzeja Jarząbka o pierdolnięcie się w czoło za
    próbę mówienia o dziedzinie, o której nie ma pojęcia: o administracji
    systemami.

    Backup ma *na celu* utworzenie wielu kopii, z różnych punktów w czasie,
    odpowiednich danych. Ty chcesz sztucznie ograniczać możliwość trzymania
    kopii tylko do jednej sztuki. Która to ma być? Wczorajsza? Ta sprzed
    tygodnia? Dawniejsza? A jakie są gwarancje, że tej kopii podczas
    przechowywania szlag nie trafił?

    > A jak mu się nie podoba, to można zauważyć, że prawo do korzystania z
    > dzieł nie jest jakimś gwarantowanym prawem podstawowym: w pewnym
    > sensie można powiedzieć, że z prawem do korzystania z cudzego dzieła
    > jest tak, jak z prawem wejścia do cudzego domu.

    To znaczy jak? Bo ja nie widzę analogii.

    >> >W przypadku
    >> >oprogramowania klasy enterprise warunki licencji i tak mogą podlegać
    >> >negocjacjom.
    >>
    >> Och, oczywiście. Przecież na pewno firma zatrudniająca 50 osób będzie
    >> miała taką silną pozycję negocjacyjną...
    >
    > Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    > zrewidować swoją strategię backupowania.

    Nie może. Backup z samej swojej natury ma tworzyć *wiele* kopii. Jeśli
    masz tylko kopię z wczoraj, to masz gówno, nie system kopii zapasowych.

    >> >> I znowu przenosisz bezpodstawnie dyskusję z utworów na pieniądze.
    >> >Dlaczego bezpodstawnie?
    >>
    >> Dlatego, że "chcę obejrzeć" nie oznacza automatycznie "autor dostanie
    >> ode mnie pieniądze". A tej implikacji nagminnie nadużywają lobbyści
    >> pro-represyjni.
    >
    > Nikt przecież nie twierdził, że oznacza. Ale żeby obejrzeć trzeba mieć
    > dostęp do egzemplarza lub transmisji, na sporządzenie którego to
    > egzemplarza albo wykonanie transmisji właściciel praw musi wyrazić
    > zgodę i może np. postawić warunek zapłacenia sobie za to, a owym
    > właścicielem jest albo sam autor, albo ktoś, kto od autora nabył prawa
    > autorskie, za które to prawa autor może np. zażądać pieniędzy. I całe
    > to prawo istnieje po to, żeby autor mógł, jeśli chce, zażądać
    > pieniędzy za korzystanie z dzieła.

    I słusznie. Pytanie jak długo i w jakim zakresie może się awanturować
    o zapłatę za korzystanie z dzieła. Bo na przykład może się okazać, że
    recenzja książki wymaga wykupienia od autora licencji, co jest bzdurą na
    kółkach.

    > Również: tak, "korzystanie"w tym przypadku wyłącza obszary
    > gdzie prawo autorskie tradycyjnie pozwala na korzystanie bez
    > zezwolenia,

    Z twoich innych wypowiedzi wynika że nie chcesz, żeby było dozwolone
    *jakiekolwiek* korzystanie z dzieła.

    > czyli wszelkie fair use, własny użytek osobisty, czerpanie
    > idei, cytowanie zgodnie z prawidłami, scenes a faire, merger doctrine,
    > parodie i inne formy korzystania nie godzące w słuszny interes twórcy.

    Zdefiniuj "fair use". Zdefiniuj "własny użytek osobisty". Zdefiniuj
    "czerpanie idei". Zdefiniuj kiedy (przy jakiej ilości tekstu) cytat jest
    tylko cytatem, a kiedy "rozpowszechnianiem całości lub fragmentu
    publikacji w jakiejkolwiek postaci".

    A skoro już mowa o powielaniu, mam tu książkę ślicznie wydaną przez
    Polskie Wydawdnictwo Popularnoinformatyczne, zwane potocznie Helionem,
    "Wzorce projektowe. Elementy oprogramowania wielokrotnego użytku".
    W metryce książki znajduje się takie ładne zdanie: "Nieautoryzowane
    rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji
    w jakiejkolwiek postaci jest zabronione". I teraz, zgodnie z chciejstwem
    PWPI, nie wolno mi zacytować książki w swojej publikacji (np. w artykule
    do czasopisma branżowego), bo cytat jest oczywiście fragmentem książki.
    Ba! To stwierdzenie zabrania również autorowi publikowania swojej
    książki!

    --
    Secunia non olet.
    Stanislaw Klekot

strony : 1 ... 10 ... 20 . [ 21 ] . 22 ... 30 ... 40 ... 44


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: