eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej › Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
  • Data: 2011-10-18 10:05:20
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Oct 18, 8:10 am, Maciej Sobczak <s...@g...com> wrote:
    > On Oct 17, 11:45 pm, Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
    > wrote:
    >
    > > W tym przypadku zasada jest taka, że możliwość zarabiania na twórczości
    > > jest chroniona prawem,
    >
    > Przecież nikt nigdzie nie twierdzi, że nie wolno zarabiać na
    > twórczości. Są rzeczy, na których nie wolno - np. na stręczycielstwie
    > albo sprzedaży narkotyków, ale zarabiania na twórczości nikt nie
    > zabrania. Nawet nie ma limitów zarobków.

    Jeszcze raz: to, że "można" na czymś zarabiać, nie znaczy, że
    zarabianie nie jest zabronione, tylko że jest praktyczna możliwość. Na
    stręczycielstwie albo sprzedaży narkotyków można zarabiać, więc ludzie
    to robią pomimo zakazu. Jeśli na twórczości nie będzie można zarabiać,
    to ludzie nie będą poświęcać czasu i pieniędzy na tworzenie dzieł
    wymagających znacznej ilości czasu i pieniędzy, więc dzieła te nie
    będą powstawać, ze szkodą dla ogółu.

    > Problem w znalezieniu modelu biznesowego, w którym to będzie realne.
    > Ale czy system prawny powinien taki model komukolwiek gwarantować?

    Skoro istnienie takiego modelu jest w interesie społecznym, to czemu
    miałby nie gwarantować? Przecież gwarantuje wiele innych modeli
    biznesowych, poczynając od tego, że zakazuje wejścia na pole sąsiada i
    wyrwania jego rzepy.

    > Myślałem, że na wolnym rynku obowiązek znalezienia/wynalezienia źródła
    > dochodów należy do przedsiębiorców a nie do prawodawców.

    Przecież istnienie prawa autorskiego nie powoduje, że twórca
    automatycznie dostaje jakieś pieniądze. Musi sobie właśnie znaleźć
    źródło dochodów, czyli konkretnie ludzi, którzy będą chcieli zapłacić
    za jego dzieła, czy też pośrednika, który zapłaci mu żeby sprzedawać
    te dzieła.

    W tym przypadku prawo i wolny rynek działają właśnie tak, że skoro
    istnieje popyt na produkt (w postaci ludzi chcących zapłacić za
    egzemplarz dzieła) i jest ktoś, kto ten popyt może zaspokoić
    produkując produkt (twórca, wydawca itd.), to system prawny "powinien"
    stworzyć ramy, w których producent może na tym zarobić.

    To jest dokładnia taka sama sytuacja, jak z dajmy na to produkcją
    telewizorów: jeśli (w uproszczeniu) są ludzie, którzy chcą kupować
    telewizory, jest producent telewizorów i wyśle z fabryki do sklepu
    ciężarówkę z partią telewizorów, ale bandyci napadną na ciężarówkę po
    drodze i ukradną telewizory, to przecież w końcu te ukradzione
    telewizory też trafią do ludzi, którzy chcą mieć telewizor i chcą za
    niego zapłacić. Więc niby wszystko w porządku, ale problem masz taki,
    że w sytuacji grasujących na drogach bandytów napadających na
    ciężarówki i kradnących towar nie opłaca się produkowac telewizorów,
    więc nikt nie będzie ich produkował. Więc w każdym cywilizowanym
    wydaniu "wolny rynek" polega na tym, że państwo pomaga stworzyć
    warunki, w którym opłaca się produkować to, co ludzie chcą kupować (na
    co jest popyt), np. przez zwalczanie bandytów okradających cięzarówki
    z towarem, a nie mówi, że to jest problem producentów, żeby sobie
    znaleźli model biznesowy na którym mogą zarabiać pomimo bandytów.

    > > Jest konieczna, żeby tworzyli coś powyżej poziomu absurdalnej ilości
    > > materiału na YouTube.
    >
    > Wiedziałem, że ten argument tu padnie, ale sorki - nie da się
    > formalnie wykazać wyższości produkcji z Hollywood nad tymi z YouTube.

    Ależ nie ma takiej potrzeby, wystarczy, że odpowiednio duża ilość
    ludzi w demokracji uzna, że nie jest skłonna rezygnować z seriali,
    filmów kinowych, powieści, albumów muzycznych i zadowolić się youtube,
    blogami i grajkiem w przejściu podziemnym.

    > Zapewniam Cię, że tak samo jak niektórzy statutowo nie oglądają shitów
    > z YouTube, tak inni z założenia nie oglądają shitów z Hollywood. Nie
    > da się też wykazać, że jedno lub drugie jest bardziej użyteczne dla
    > ogółu.

    Da się bardzo prosto. Ludzie płacą pieniądze za filmy, muzykę,
    subskrybcję HBO i tak dalej, co jest bezpośrednim dowodem na to, że są
    to rzeczy dla nich użyteczne.

    A jak ktoś nie chce oglądać shitów z Hollywood i woli youtube, to
    przecież nikt mu nie broni oglądać youtube. Co mu w ogóle przeszkadza,
    że shitów z Hollywood nie wolno kopiować?

    > Natomiast ciekawe, że na tej grupie jak tylko jest mowa o regulacji
    > czegokolwiek (certyfikaty dla programistów, anyone?), to natychmiast
    > pojawiają się głosy, że najlepszym rozwiązaniem jest wolny rynek,
    > gdzie konsument ocenia producenta. Otóż YT jest takim miejscem
    > znacznie bardziej, niż kino właśnie przez obniżenie poprzeczki na
    > wejściu. Każdy może objawić swój talent na YT, nie każdy może to
    > zrobić w kinie.

    Po pierwsze to bzdura - w zależności od talentu może się on objawiać w
    pełni np. przy reżyserowaniu filmu fabularnego z profesjonalnymi
    aktorami, profesjonalnym operatorem, planem filmowym, efektami
    specjalnymi itd.

    Po drugie wielu utalentowanych twórców może po prostu nie być
    zainteresowanych tworzeniem dla samego objawiania talentu.

    > > Wybacz, ale jeśli proponujesz,
    >
    > Nic nie proponuję. Pokazuję, że ochrona IP nie jest warunkiem
    > koniecznym dla zaistnienia twórczości, co jest argumentem zwolenników
    > takiej ochrony.

    Dla zaistnienia w sensie że chociaż jedna osoba stworzy chociaż jedno
    dzieło po zniesieniu IP - to oczywiście nie, nikt tak nie twierdzi.

    Jest konieczna do zaistnienia wielu form twórczości w odpowiedniej
    ilości, których to form zaistnienie jest pożądane przez wielu ludzi, o
    czym świadczy że są oni skłonni zapłacić pieniądze, lub choćby wykonać
    jakiś wysiłek w celu spiracenia danego dzieła, po to, żeby je zobaczyć/
    usłyszeć/przeczytać.

    > Jak już pisałem, rolą prawodawcy nie jest podpowiadanie ani tym
    > bardziej narzucanie obywatelom, w jaki sposób mają zarabiać pieniądze.
    > To by ograniczało innowacyjność biznesową.

    Jeśli ci się wydaje, że np. prawo autorskie narzuca komuś zarabianie
    pieniędzy na prawie autorskim czy czymkolwiek innym, to chyba
    rozumiem, z czego wynika twoje stanowisko w dyskusji.

    > Hint: niektórzy blogerzy zostali milionerami pisząc bzdety^H^H^Hteksty
    > na necie. Skoro to było możliwe, to chyba możliwe jest też
    > finansowanie czegokolwiek innego.

    Skąd taki wniosek?

    > System prawny to umożliwił (tzn.
    > wolno zarabiać), ale nie narzucił i w takim systemie wygrywają ci,
    > którzy są naprawdę innowacyjni. Obecny system dominujący w wielu
    > branżach takiej innowacyjności wcale nie premiuje ani nawet do niej
    > nie zachęca.

    No jak to, przecież sam piszesz, że na pisaniu bloga można zarobić
    miliony. Mnie tam akurat na tych blogach nie zależy, ale niech sobie
    zarabiają. Mnie natomiast zależy, żeby mogły powstawać seriale takie,
    jak "Boardwalk Empire", filmy takie jak "Apocalypse Now", powieści
    takie, jak "Anathem" i tak dalej. I jeśli ceną za ich powstanie ma być
    to, że nie powstanie jakiś super innowacyjny blog czy filmik na
    youtube, to jakoś to przeżyję. Jak dla mnie jednak fakt, że dzieła jak
    wymienione powstają świadczy, że poziom innowacyjności w tych branżach
    jest dla mnie satysfakcjonujący.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: