eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

Ilość wypowiedzi w tym wątku: 355

  • 311. Data: 2012-12-02 03:31:56
    Temat: Re: Potyczki
    Od: Jacek <a...@o...pl>

    Dnia Sun, 2 Dec 2012 00:06:45 +0000 (UTC), Stachu 'Dozzie' K. napisał(a):

    > On 2012-12-01, PK <P...@n...com> wrote:
    >> On 2012-12-01, Stachu 'Dozzie' K. <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>
    wrote:
    >>> Ja się czuję pokrzywdzony kierunkami zamawianymi. Nie miałem szansy się
    >>> załapać na takie coś, bo już studiowałem, gdy to wprowadzono. Nie miałem
    >>
    >> Ja też już studiowałem, kiedy to prowadzono, ale załapałem się na
    >> II stopniu. Tyle że ja byłem na tych "rządowych" studiach zamawianych,
    >> czyli po prostu dostawałem stypendium bez jakiegoś określonego powodu
    >> (tzn. niby za wyniki). Tego nie pochwalam. Podobają mi się te studia
    >> "zamawiane" (współorganizowane przez firmy. I nie chodzi mi o to, że Ci
    >> pracodawcy oferują najlepszym stanowiska, bo to jest niuans (i tak by
    >> sobie znaleźli).
    >> Naprawdę chciałbym się uczyć od (lub według wytycznych) ludzi, którzy
    >> wiedzą, jak wygląda świat za ogrodzeniem uniwersytetu.
    >
    > A ja bym chciał, żeby to było zepchnięte do techników i szkół
    > zawodowych. Studia jednak trochę do czego innego powinny służyć, niż do
    > samego zdobywania zawodu szeregowego programisty, testera czy innego
    > administratora sieci. Mamy przerost tytulatury w naszej branży.

    I tak właśnie było za PRLu - szkoły przyzakładowe.
    Nie wiem, czy są jeszcze takowe...


  • 312. Data: 2012-12-02 05:10:18
    Temat: Re: Potyczki
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 02/12/2012 02:04, PK wrote:
    > On 2012-12-02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    >> We wszystkich cywilizowanych państwach występuje element planowania
    >> centralnego. A w szczególności jeśli mówimy o niedochodowych formach
    >> działalności takich jak rozwijanie nauki i dyscyplin akademickich czy
    >> np. oświata.
    >
    > "Element planowania centralnego" to chyba trochę skromne określenie
    > pływania na działalność prywatnych uczelni.

    Dlaczego? Prywatne uczelnie są akredytowane przez państwo. Bez tej
    akredytacji nadal wolno im prowadzić zajęcia i pobierać opłaty, nie
    wolno im tylko nazwać tego wykształceniem wyższym, a swoich absolwentów
    magistrami.

    >> akredytację, to musi w danej dziedzinie prowadzić badania naukowe, co
    >> powinno się wiązać z zatrudnianiem odpowiedniej (proporcjonalnej do
    >> liczby studentów) kadry pracowników naukowych. Czyli właśnie
    >
    > Gdyby stricte trzymać się takiego kryterium, to "wyrżnąłbyś"
    > sporo wydziałów na państwowych uczelniach.

    I prawidłowo, przynajmniej pomijając "praktyczne" kierunki.

    >> kulturoznawstwa może niekiedy pomagać w byciu kreatywnym w agencji
    >> reklamowej, to dla takich stanowisk kulturoznawstwo też jest bez sensu.
    >> Studia kulturoznawstwa mają sens o tyle, że kształcą kulturoznawców,
    >> którzy będą zajmować się uprawianiem kulturoznawstwa w instytutach
    >> kulturoznawstwa. I oczywiście wiadomo, że nie każdy, kto ukończy takie
    >
    > No właśnie nie, a takich ludzie kształca.

    No właśnie skoro kształcą, to powinny zatrudniać.

    > Absolwenci takich studiów przydaliby się się w międzynarodowych
    > korporacjach, nawet w firmach programistycznych. No bo wyobraźmy sobie,
    > że Twoja firma obsługuję IT jakiegoś chińskiego konsorcjum, które
    > wchodzi do Polski. Nie chciałbyś mieć pod ręką sinologa, który
    > a) będzie znał chiński,
    > b) pomoże w kontaktach, nauczy Twoich pracowników chińskiego
    > "sovoir-vivre",
    > c) wesprze projektowanie interfejsów tak, żeby podobały się Chińczykom
    > itp itd?

    Wolałbym prawdę mówiąc mieć do tego Chińczyka.

    > A gdybyś miał firmę architektoniczną i zagraniczne zlecenie, nie
    > chciałbyś dodać kulturoznawcy do zespołu projektantów?

    Nie mam pojęcia, ale znane mi przypadki radzą sobie bez :)

    > Według mnie kulturoznawcy powinni być jak tłumacze. Powinni pomagać
    > osobom bez niezbędnej wiedzy (inżynierom, programistom, finansistom)
    > w międzynarodowych kontaktach. Powinni, mówiąc brzydko, "robić dobry
    > grunt pod biznes".

    Wydaje mi się, że nie do tego się na kulturoznawstwie uczy.

    I zanim powiesz, że się powinno, to ja napiszę jeszcze raz: nie uważam,
    że uczelnie (pomijając ewentualnie techniczne) powinny być po to, żeby
    szkolić przyszłych pracowników korporacji. Uczelnie są po to, żeby
    rozwijać nauki.

    >>> Jeśli na początku studiów (prawie każdych*) rozejrzysz się po rynku
    >>> pracy, spytasz specjalistów/praktyków i wymyślisz sobie jakąś realną
    >>> karierę, to potem wystarczy ciężko pracować i znajdziesz pracę.
    >>
    >> Po pierwsze, to po prostu nieprawda.
    >
    > Bo?

    Na przykład dlatego, że czasy się zmieniły, i zawody, na które był
    jakiśtam popyt kilka lat wcześniej, w międzyczasie powoli przestają istnieć.

    Na przykład dlatego, że okaże się, że się po prostu nie nadajesz do tej
    pracy, którą sobie wymyśliłeś. Np. chciałeś być chirurgiem, a mdlejesz
    na widok krwi. Zresztą np. do pracy programisty wiele osób się też nie
    nadaje, tylko że na szczęście (dla nich) jest akurat na to duży popyt i
    mają szansę się gdzieś zaczepić (ze stratą dla tego, co ich zatrudnia).

    >> Po drugie, do tego nie potrzeba studiów (jako instytucji).
    >
    > Oczywiście że nie.

    To może jednak lepiej jak ktoś chce się przyuczać do zawodu, to niech
    się przyucza poza studiami, a na studia niech idą ci, którzy są
    zainteresowani pracą akademicką (pomijając znowu praktyczne kierunki jak
    inżynieria, filologia itd.)

    >> Po trzecie, jak ty sobie w ogóle to wyobrażasz? Pytać specjalistów i
    >> praktyków od czego? Skąd weźmiesz tych specjalistów?
    >
    > Praktyków w zawodzie, który sobie wymarzyłeś. Skąd? Jeśli są
    > łatwo dostępni, to zaprosić na kolację/piwo i po prostu pogadać. To
    > chyba dosyć ludzkie, naturalne podejście.

    Ale rozumiesz, że dla większości ludzi nawet dotarcie do takich
    praktyków i porozmawianie z nimi oznacza dojście do wniosku, że szansę
    na pracę w takim zawodzie są znikome, i że albo zaryzykują i
    prawdopodobnie zostaną bezrobotnymi, albo pójdą robić coś innego niż
    wymarzony zawód.

    >> A może jednak, że zapewne po studiach będą i tak w głębokiej dupie, ale
    >> może trochę w mniej głębokiej niż ci z Bydgoszczy albo bez studiów w
    >> ogóle. Co można też sformułować jako "jakoś to będzie".
    >
    > Nie wiem po co ktoś miałby iść na studia z założeniem, że i tak będzie
    > w głębokiej dupie. Ja poszedłem z założeniem, że dostanę świetną pracę
    > i będę zdobywał świat!

    Po to właśnie, żeby być w mniej głębokiej dupie.

    >> Mogą pracować w instytucie filozofii, pisać książki o filozofii i tak
    >> dalej. Pomijając oczywisty fakt, że mogą być agentami sprzedaży
    >> nieruchomości itd.
    >
    > Czyli "chów wsobny". Stąd się właśnie biorą patologie :P.

    Wiesz, cała ta filozofia właśnie polega na tym, że się dyskutuje i pisze
    książki o filozofii. Ta patologia trwa od dwóch i pół tysiąca lat z okładem.

    > No ale masz rację. Wiele kierunków rzeczywiście kształci studentów
    > z założeniem, że w przyszłości będą pracownikami. Zresztą u mnie
    > (na fizyce) było bardzo podobnie. Różnica polega na tym, że fizycy
    > są jakby trochę bardziej potrzebni.

    Nie wiem jakie właściwie kryteria proponujesz do porównania czy bardziej
    potrzebni są fizycy, czy filozofowie. Ja na dzień dobry mogę tylko
    zwrócić uwagę, że bez filozofiinie byłoby fizyki.

    > A jak nie zostaną naukowcami, to
    > całkiem nieźle sobie poradzą poza uczelnią. Filozofowie... no jakoś
    > wątpię.

    Nie mam żadnych danych, ale chyba też sobie radzą. Znaczy raczej w
    większości chyba nie jako filozofowie. Tylko że nawet jeśli trudno być
    filozofem poza uczelnią, to może jednak powinno się stworzyć więcej
    etatów dla filozofów na uczelniach, a nie przestać kształcić filozofów?


  • 313. Data: 2012-12-02 05:43:05
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 02/12/2012 02:13, Kviat wrote:
    > W dniu 2012-12-02 00:08, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>> A może po prostu zaczniesz uczyć się c++? Czy nie da rady?
    >>
    >> Ale zajmuje to czas i kosztuje pieniądze. I trzeba przez ten czas żyć, a
    >> dodatkowo skoro były oferty na C++, to dużo ludzi zaczęło się uczyć, i
    >> jak już się nauczysz C++, to akurat oni wszyscy też się nauczą i
    >> wystartują na te posady, których może już wcale nie będzie tak dużo, a
    >> tymczasem będą oferty na C#. Tylko że C# się już nie nauczysz, bo ci
    >> komornik zabierze komputer i wyeksmituje z mieszkania.
    >
    > No i co z tego? Takie jest życie i dotyczy to wszystkich (pomijam
    > skrajności wygrywających w totka itp.).

    Jednych mniej, drugich bardziej.

    > Czy to jest wystarczający powód, żeby leżeć na kanapie i wyciągać łapę
    > po zasiłek albo palić opony na ulicach?
    > Co proponujesz innego? Bo chyba nie palenie opon? Usiąść i płakać?

    Komu proponuję? Strukturalnie bezrobotnym? Palone opony cuchną, ale
    masowe protesty pewnie byłyby bardziej skuteczne. Państwu i
    społeczeństwu - żeby jednak przestać marnować zasoby ludzkie i pomyśleć
    nad projektem produktywizacji tych ludzi, a nie zostawiać ich samym sobie.

    >> A zauważ, że studia jednak to nie jest tak jakby się nauczyć C++, to są
    >> co najmniej trzy lata z życia.
    >
    > No tak, bo teraz żeby się przekwalifikować to trzeba koniecznie (drugie)
    > studia zrobić. Studenci na traktory... parafrazując.

    Koniecznie nie trzeba, ale im krótsze przekwalifikowanie, tym mniejsza
    szansa na zatrudnienie, i tym mniejsza kasa na takim stanowisku - jak
    również mniejsze możliwości rozwijania swoich kwalifikajci w pracy.
    Docelowo masz absurdalny rezultat, gdzie najpierw kształcisz ludzi 5 lat
    na uczelni, potem przez rok robią kurs operatora wózka widłowego albo
    przewodnika wycieczek, a w końcu i tak montują lodówki na taśmie.

    >> Dodatkowo zakładasz pełność informacji, ale przecież z punktu widzenia
    >> szukającego pracy czy przyuczającego się nie da się stwierdzić, ile tak
    >> naprawdę jest ofert pracy, a ilu na daną ofertę kandydatów, to już w
    >> ogóle.
    >
    > Nic takiego nie zakładam.
    > Da się stwierdzić jedno: jak wybierał kierunek studiów miał taką samą
    > "pełnię" informacji jak szukając pracy czy przekwalifikowując się po
    > studiach. No, miał może mniejsze "doświadczenie życiowe".

    No więc właśnie nie miał, bo jak szukasz pracy, to możesz przez pół roku
    odpowiedzieć na 80 ofert pracy i nie dostać żadnej odpowiedzi.

    > No ale stało się: nie ma pracy dla absolwenta javy (znowu metafora). I
    > co dalej? Ma czekać, aż urzędnicy stworzą fikcyjne miejsce pracy (jakby
    > miał argumenty w postaci kilofa to pewnie by stworzyli, ale nie ma
    > kilofa), czy jednak ma się uczyć c++, na który popyt jest?

    Można najpierw zrezygnować i idiotycznego założenia, że szkolnictwo
    wyższe jest po to, żeby zalepiać dziurę w popycie na rynku pracy. Jak
    ktoś potrzebuje C++, to niech się uczy C++, jak jest dłużej bezrobotny,
    to niech mu państwo fundnie szkolenia, a jeśli nie chodzi o Javę tylko o
    absolwenta historii, to skoro uczelnie takowym dają dyplomy, to niech
    ich też zatrudniają w odpowiednich ilościach w charakterze pracowników
    naukowych.


  • 314. Data: 2012-12-02 06:16:35
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: Jacek <a...@o...pl>

    Dnia Sat, 01 Dec 2012 22:51:15 +0100, Kviat napisał(a):

    > W dniu 2012-12-01 22:28, Roman W pisze:
    >>
    >> Wez teraz spauzuj i zastanow sie nad tym, z jakiej wizji swiata wynika to, co
    >> napisales. To wizja w ktorej studia to taki los na loterii, jak wyciagniesz
    >> wisienke to masz przed soba dostanie zycie, jak wyciagniesz pietruszke to czeka
    >> Cie bycie "bezrobociem strukturalnym".
    >
    > Jak nauczysz się javy to masz dostatnie życie gdy są oferty na javę, jak
    > są oferty na c++, a ty znasz tylko javę to czeka cię bycie "bezrobotnym
    > strukturalnym".
    > A może po prostu zaczniesz uczyć się c++? Czy nie da rady?
    >
    >> I co mnie przeraza, ze tyle ludzi w Polsce
    >> akceptuje bez zastrzezen te absurdalna wizje swiata.
    >
    > A mnie przeraża, że tyle ludzi w Polsce bez zastrzeżeń przyjmuje postawę
    > "bo mi się należy" posada na javę bo ja akurat znam javę.
    > I będą tak leżeć na kanapie i czekać, aż im się wizja świata polepszy.
    > Chyba, że wcześniej zasiłek się skończy.
    >
    > Gdzie jest napisane, że górnik musi być od urodzenia do końca życia
    > górnikiem? Czy nasze uczelnie zakładają absolwentom klapy na oczy, uzdę
    > i chomąto, że jak już wyjdą z uczelni to tylko orać pole, a zmiana
    > kwalifikacji jest zabroniona?

    Zatrudniłbyś programistę przekwalifikowanego z mechanika?
    Jak się czyta ogłoszenia o pracę dla programisty, to zazwyczaj ukończone
    studia informatyka, telekomnunikacja i pokrewne, no i 2 lata doświadczenia
    na podobnym stanowisku...


  • 315. Data: 2012-12-02 13:13:49
    Temat: Re: Potyczki
    Od: PK <P...@n...com>

    On 2012-12-02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > Dlaczego? Prywatne uczelnie są akredytowane przez państwo. Bez tej
    > akredytacji nadal wolno im prowadzić zajęcia i pobierać opłaty, nie
    > wolno im tylko nazwać tego wykształceniem wyższym, a swoich absolwentów
    > magistrami.

    Ale podstawą akredytacji jest jakość zajęć, a nie ich przydatność
    dla rynku pracy. Państwu nie wolno zamknąć uczelni dlatego, że jej
    absolwenci za 5 lat nie będą przydatni. A jakby się okazało, że będą?
    Wiesz jakie by były odszkodowania?

    Państwo nie wolno nawet powiedzieć "nie idzcie do tej szkoły - po niej
    nie będzie pracy". I bardzo dobrze - to jest wprost działanie na szkodę.
    To tak jakby premier powiedział "nie kupujcie niczego od firmy Andrzeja
    Jarzabka, bo i tak się zaraz popsuje". Byłbyś zadowolony? :)

    Państwu wolno tylko (i aż) dać ogólną informację: nie idźcie na
    marketing, bo bardzo ciężko po nim znaleźć pracę. I Państwo to robi,
    choc być może trochę zbyt nieśmiało. Co ważniejsze: robią to eksperci,
    pracodawcy, naukowcy itp. Media są wypełnione informacją, że po Wyższych
    Szkołach Marketingu nie ma pracy. I co? I nic! :D

    > Wolałbym prawdę mówiąc mieć do tego Chińczyka.

    Chińczyka, który wie coś o Polsce, czy takie nie rozumiejącego Twoich
    zwyczajów ani języka? Z którym by Ci się lepiej pracowało? :)

    Inaczej mówiąc: może polska firma wchodząca do Chin nie powinna
    zatrudniać polskiego sinologa tylko chińskiego slawistę?
    Dla mnie to bez różnicy. Chodzi mi tylko o to, aby była to osoba
    "rozumiejąca oba światy". Dlatego porównałem to do pracy tłumacza.

    > Nie mam pojęcia, ale znane mi przypadki radzą sobie bez :)

    A ja znam przypadki, gdzie zatrudniają, choć pewnie poradziliby
    sobie bez. Niestety w ten sposób nie rozstrzygniemy tego sporu :D.

    > Wydaje mi się, że nie do tego się na kulturoznawstwie uczy.

    No własnie cały czas o tym mówię.

    > I zanim powiesz, że się powinno, to ja napiszę jeszcze raz: nie uważam,
    > że uczelnie (pomijając ewentualnie techniczne) powinny być po to, żeby
    > szkolić przyszłych pracowników korporacji. Uczelnie są po to, żeby
    > rozwijać nauki.

    Oczywiście. Ale obok "rozwijania nauki" powinny też szanować
    swoich studentów. Przecież wiedzą, że nie każdy absolwent zostanie
    naukowcem. Jeśli skoncentrują się na produkowaniu przyszłej kadry
    dla wydziału, to automatycznie skazują resztę (większość) na niebyt.
    Szczególnie na studiach, które naprawdę nie przekazują wielu
    przydatnych umiejętności.

    I nie pomyśl sobie, że uważam, iż każdy powinien iść na studia jak na
    kurs sklejania długopisów. Od początku planowałem finanse, ale poszedłem
    na fizykę. Po prostu miałem to nieźle poukładane, wiedziałem, że ciężką
    pracą osiągnę jakiś rezultat.
    Nie mniej większość maturzystów nie ma tak dobrze określonych planów
    życiowych. Wybierają jakieś studia, bo są "modne" albo "fajne". I fakt
    jest taki, że jak w takim prawie losowym procesie wybiorą SGH, to
    ta uczelnia (także bardzo aktywna naukowo) pomoże im szybko
    wybrać ścieżkę kariery i się w niej rozwijać. Mało jest studentów
    na 2 roku SGH, którzy nie wiedzą, co będą chcieli robić w życiu.
    Na Kulturoznawstwie UW ludzie zaczynają przeglądać oferty pracy
    po złożeniu magisterki. Na jakiejś imprezie spytałem 2 studentki
    (chyba 4 roku) czy już szukały pracy, to zrobiły wielkie oczy
    i powiedziały "Praca?". Jakby musiały znaleźć to w słowniku :/.

    > Na przykład dlatego, że czasy się zmieniły, i zawody, na które był
    > jakiśtam popyt kilka lat wcześniej, w międzyczasie powoli przestają istnieć.

    Właśnie dlatego trzeba pytać mądrzejszych od siebie. Trzeba wybierać
    wykształcenie, które będzie atrakcyjne za 10 lat, a nie to, które jest
    teraz modne. Przeciętny człowiek nie ma informacji, aby świadomie
    podjąć taką decyzję.

    > Na przykład dlatego, że okaże się, że się po prostu nie nadajesz do tej
    > pracy, którą sobie wymyśliłeś. Np. chciałeś być chirurgiem, a mdlejesz
    > na widok krwi. Zresztą np. do pracy programisty wiele osób się też nie

    I to jest niestety dość częste. Na I roku medycyny są zajęcia
    w prosektorium i ich celem jest właśnie selekcja studentów. Wtedy
    jest wystarczająco wcześnie, aby porzucić marzenia o chirurgii
    i zastanowić się nad pediatrią albo interną. I to działa.

    Niestety najwyraźniej wykładowcy kulturoznawstwa nie mówią studentom,
    żeby uczyli się języków i myśleli nad zajęciem, bo dla większości
    z nich dalekie podróże będą wydatkiem, a nie źródłem dochodu.

    > To może jednak lepiej jak ktoś chce się przyuczać do zawodu, to niech
    > się przyucza poza studiami, a na studia niech idą ci, którzy są
    > zainteresowani pracą akademicką (pomijając znowu praktyczne kierunki jak
    > inżynieria, filologia itd.)

    Co nie zmienia faktu, że studia mogą dawać podstawy. Ja do swojego
    zawodu uczyłem się sam (może poza 3-4 przedmiotami, które robiłem
    na innych wydziałach). Nie mniej wydział nauczył mnie matmy, analizy
    danych i ciężkiej pracy. Po prostu na studiach patrzyłem na wyniki
    eksperymentów, a teraz patrzę na kursy walut i przepływy. Ale wiedza
    zdobywana na wielu kierunkach nie jest tak praktyczna, dużo trudniej
    ją wykorzystać.

    > Ale rozumiesz, że dla większości ludzi nawet dotarcie do takich
    > praktyków i porozmawianie z nimi oznacza dojście do wniosku, że szansę
    > na pracę w takim zawodzie są znikome, i że albo zaryzykują i
    > prawdopodobnie zostaną bezrobotnymi, albo pójdą robić coś innego niż
    > wymarzony zawód.

    Możesz jaśniej? Nie łapię.
    Próbę poznania kogoś z branży nazywasz "zaryzykowaniem"?

    > Wiesz, cała ta filozofia właśnie polega na tym, że się dyskutuje i pisze
    > książki o filozofii. Ta patologia trwa od dwóch i pół tysiąca lat z okładem.

    Niestety nie. Przez pierwsze "dwa tysiące lat z okładem" z okresu, który
    podajesz, filozofowie zajmowali się wszystkim. Z filozofii wyszła reszta
    dziedzin, które rozwinęły się ta bardzo, że są zupełnie poza zasięgiem
    studentów filozofii. Nie znaczy to, że np. studenci matematyki nie idą
    na filozofię równolegle i mogą zajmować się filozofią nauki. Tyle że
    oni po studiach zostaną matematykami. Niestety studenci filozofii
    (wyłącznie) nie mają takich możliwości. Zajmują się sensem życia,
    religii, wzdychaniem, gdybaniem itp. A przede wszystkim: cytowaniem
    klasyków. Jeśli gadasz z prawdziwym pasjonatem filozofii, to co kilka
    minut usłyszysz coś w stylu "Kant nazwał to..." lub "Nietzsche
    powiedziałby, że..." - nawet jeśli dyskusja jest o zakupach lub planach
    na wakacje :).

    Ja absolutnie nie twierdzę, że rozmyślanie o tym, co dzieje się z nami
    po śmierci, nie jest fajne. Można o tym napisać fajną książkę, doktorat.
    Łatwiej poderwać laskę na "życie po życiu" niż na "całkę po trajektorii"
    (wiem bo sprawdzałem:]). Ale pracodawcy na to nie "poderwiesz".

    > Nie wiem jakie właściwie kryteria proponujesz do porównania czy bardziej
    > potrzebni są fizycy, czy filozofowie. Ja na dzień dobry mogę tylko
    > zwrócić uwagę, że bez filozofiinie byłoby fizyki.

    Jakie kryteria? Niestarcza Ci fakt, że dla fizyków jest praca,
    a dla filozofów nie ma?

    O pochodzeniu fizyki już pisałem wyżej. 2000 lat temu świat posuwał
    się naprzód dzięki filozofom, ale nie tym gdybającym o sensie życia,
    tylko tym tworzącym matematykę i robiącym pierwsze eksperymenty (nawet
    jeśli w międzyczasie próbowali to połączyć z sensem życia).

    > Nie mam żadnych danych, ale chyba też sobie radzą. Znaczy raczej w
    > większości chyba nie jako filozofowie. Tylko że nawet jeśli trudno być
    > filozofem poza uczelnią, to może jednak powinno się stworzyć więcej
    > etatów dla filozofów na uczelniach, a nie przestać kształcić filozofów?

    Ale po co? Tzn. co by Ci filozofowie mieli robić? Kształcić coraz
    więcej nowych filozofów? Za 500 lat chyba byłby to jedyny kierunek
    na świecie. Pewnie nauczany w jaskiniach, przy płonącej gałęzi
    ofiarowanej przez boga piorunów.

    pozdrawiam,
    PK


  • 316. Data: 2012-12-02 13:23:04
    Temat: Re: Potyczki
    Od: PK <P...@n...com>

    On 2012-12-02, Jacek <a...@o...pl> wrote:
    > I tak właśnie było za PRLu - szkoły przyzakładowe.
    > Nie wiem, czy są jeszcze takowe...

    Oczywiście że są. I są kierunki na uczelniach, które współorganizują
    zakłady pracy. To jest właśnie przyszłość kształcenia technicznego.

    A "szkoły przyzakładowe w PRL" to nie był wymysł PRL, tylko spadek po
    systemie mistrzowskim, który istniał od setek lat. Zresztą to właśnie
    w PRL nastąpił upadek tego systemu, bo zastąpiono go masowymi technikami
    i szkołami zawodowymi (szkoły przyzakładowe były zbyt kapitalistyczne
    i indywidualne). I te technika też były dobre, ale nie wytrzymały
    próby czasu przy zmianie ustrojowej. W efekcie dziś znowu powracamy do
    wariantu, gdy pracownika tak naprawdę szkoli pierwszy pracodawca (tyle
    że ten terminator musi mieć większe podstawy, więc jest 10 lat starszy
    niż dawniej).

    pozdrawiam,
    PK


  • 317. Data: 2012-12-02 13:27:48
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: PK <P...@n...com>

    On 2012-12-02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > Nie, ale też przecież w firmie do tej pory używającej C++ nie powiesz:
    > "robimy nowy projekt, od jutra wszyscy piszecie w Perlu". A nauka na
    > stanowisku przy konkretnym projekcie i z pomocą ludzi znających dany
    > język to zupełnie co innego, niż 3 miesiące samoszkolenia się.

    Od jutra nie, ale takie zmiany w kwartał to norma.
    I czy w firmie łatwiej? Niby można spytać, ale masz też inne obowiązki,
    więc ile zostaje Ci na naukę... godzina dziennie? Albo siedzisz po
    godzinach. Nauka samodzielna jest dużo wolniejsza, ale masz też
    dużo więcej czasu.

    > No faktycznie, super metoda.

    Lepsza niż losowanie. I jak pisałem w jednym z postów: najlepiej po
    prostu spytać osobę znajądą branżę (i jej perspektywy). To nie jest
    duży problem. Nawet ABW robi dni otwarte dla przyszłych tajniaków.

    pozdrawiam,
    PK


  • 318. Data: 2012-12-02 13:49:00
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: PK <P...@n...com>

    On 2012-12-02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > No więc właśnie nie miał, bo jak szukasz pracy, to możesz przez pół roku
    > odpowiedzieć na 80 ofert pracy i nie dostać żadnej odpowiedzi.

    Trzeba mieć bardzo słabe kwalifikacje lub naprawdę źle napisane CV, żeby
    być w takiej sytuacji. W przypadku dobrych kandydatów zazwyczaj żadne
    CV nie pozostaje bez odpowiedzi *. Czasem to firmy piszą do Ciebie,
    żebyś im to CV podesłał.

    Nie twórzmy atmosfery, że nie ma pracy, że się siedzi na zasiłku
    miesiącami i wysyła dziesiątki CV. Nie każdy tak kończy.

    pozdrawiam,
    PK


  • 319. Data: 2012-12-02 13:52:07
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: PK <P...@n...com>

    On 2012-12-02, Jacek <a...@o...pl> wrote:
    > Zatrudniłbyś programistę przekwalifikowanego z mechanika?
    > Jak się czyta ogłoszenia o pracę dla programisty, to zazwyczaj ukończone
    > studia informatyka, telekomnunikacja i pokrewne, no i 2 lata doświadczenia
    > na podobnym stanowisku...

    A w praktyce wystarczy mieć trochę więcej doświadczenia i studia nie są
    wtedy warunkiem koniecznym. W ogłoszeniach podaje się je, żeby nie
    przedzierać się potem przez setki CV wysłanych "na wszelki wypadek"
    itp.
    Simple fact: jeśli umiesz programować, to znajdziesz pracę jako
    programista. Pracodawca nie ma żadnego interesu w tym, żeby zatrudniać
    gorszego specjalistę (choćby miał cudowny dyplom).

    pozdrawiam,
    PK


  • 320. Data: 2012-12-02 14:46:40
    Temat: Re: Potyczki [OT]
    Od: Jacek <a...@o...pl>

    Dnia 02 Dec 2012 12:52:07 GMT, PK napisał(a):

    > On 2012-12-02, Jacek <a...@o...pl> wrote:
    >> Zatrudniłbyś programistę przekwalifikowanego z mechanika?
    >> Jak się czyta ogłoszenia o pracę dla programisty, to zazwyczaj ukończone
    >> studia informatyka, telekomnunikacja i pokrewne, no i 2 lata doświadczenia
    >> na podobnym stanowisku...
    >
    > A w praktyce wystarczy mieć trochę więcej doświadczenia i studia nie są
    > wtedy warunkiem koniecznym. W ogłoszeniach podaje się je, żeby nie
    > przedzierać się potem przez setki CV wysłanych "na wszelki wypadek"
    > itp.
    > Simple fact: jeśli umiesz programować, to znajdziesz pracę jako
    > programista. Pracodawca nie ma żadnego interesu w tym, żeby zatrudniać
    > gorszego specjalistę (choćby miał cudowny dyplom).
    >
    > pozdrawiam,
    > PK

    Ale Ty jesteś uparty.
    Czytanie ze zrozumieniem Ci nie wychodzi.
    Stoi w ogłoszeniu, że takie i siakie wymagania, a Ty swoje...
    Jak będzie w ogłoszeniu o uprawnieniach do 1kV, to kandydat powie, mnie tam
    1kV tylko gilga.

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 31 . [ 32 ] . 33 ... 36


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: