Niemcy już kombinują że jak liczba ofiar zacznie spadać to zluzują kaganiec
obywatelom z wyjątkiem tych z grup ryzyka. W ogóle w Niemczech dziwnie to wygląda,
Hamburg 2 miliony mieszkańców i zero ofiar śmiertelnych? Jakim cudem ? W sumie 3
landy odpowiadają za 90% ofiar a i tam padali w większości dziadkowie w domach
starców.
Liczba ofiar rośnie ale minimalnie, największy wzrost dobowy to 49 czyli ułamek tego
co we Włoszech. Coś mi się widzi że jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dojdzie do
katastrofy to trudno będzie uzasadnić obywatelom wyjątkowe środki bezpieczeństwa.