-
251. Data: 2009-08-22 17:18:46
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "adam" <j...@o...maile.com>
Użytkownik "Jan Rudziński" napisał
>>> Różni się - można wziąć lupę i policzyć paluszki dziecka w wózku na
>>> trzecim planie.
>>> Można - i co z tego?..
>>
>> Fajosko, syfra tak nie potrafi ; )
>
> Mnie intryguje fotograf z "Powiększenia" Robił zdjęcie na czarno-białym
> negatywie Hasselbladem, po czym zrobił z tego duuużą odbitkę,
> sfotografował fragment tej odbitki etc.
> Czy ktoś policzył, jakie mu wyszło efektywne powiększenie i czy faktycznie
> dałoby się cokolwiek zobaczyć?
Albo obrazy z kamer CCTV, które po magicznym zoomowaniu 1000% przez
policyjnych speców uzyskują detale, których wczesniej nie zarejestrowano ; )
adam
-
252. Data: 2009-08-22 17:21:26
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Andrzej Jakubowski <f...@p...onet.pl>
Czarek pisze:
> On 22 Sie, 11:48, Janko Muzykant <j...@w...pl> wrote:
>
>
> A jakbyśmy tak kiedyś zrobili porównanie? :-) Ty lub ktoś syfrowo, ja
> swoim sprzętem, ten sam motyw. Nie dla sprawdzenia, kto ma większego,
> ale dla ucięcia dywagacji :-)
pomysl z zalozenia dla mnie jest bez sensu.
Niech w takim razie motywem bedzie szkolna/klasowa zabawa karnawalowa.
kolor. swiatlo zastane. 5-6 zdjec reportazowych. Czas trwania 1,5 godziny.
Wielki format. Raczej malo mobilny... Maly obrazek - ok. Ale ja nie
widze juz sensu porownywania malego obrazka do cyfry. (a jak przypomne
sobie filmy ISO 1600, to jednak z mojej cyfry 1600 wyglada lepiej ;-)
albo puszczanie filmow przez laboludy z przytoczonej tu historii -
najpierw klienta, potem swoje, aby nasze wyszly lepiej, klienta mamy w
d. brrr)
Jak bedziesz chcial zrobic krajobraz aby oddac subtelnosci tonalne na
stoku, krzaczku, gorze, porzadny portret - sredni format, wielki format
jak najbardziej - prosze bardzo.
ALe to znowu wszystko opiera sie na dobieraniu srodkow do tematu i
zamierzonego efektu koncowego. Od tego co sie chce pokazac, uchwycic.
Biciem piany jest wzajemne przekonywanie sie na tej grupie, ze cos jest
lepsze do wszystkiego dla kazdego (Ja chyba z tego wyroslem ;) ). Bo tak
nie jest.
Tak samo jest przesada mowienie (nie pamietam gdzie to slyszalem), ze
robienie b&w na malym obrazku jest bez sensu i profanacja itd.
Wiecej otwartosci na swiat zycze i rozne ludzi potrzeby. Wszystkim.
pzdr.
A.
-
253. Data: 2009-08-22 18:08:03
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "Desper" <h...@p...onet.pl>
> O ile wiem, niektóre aparaty zapisuja też w exif-ie zdjęcia numer zdjęcia
> faktycznie wykonanego tym korpusem. Jest to liczba bardziej wiarygodna,
> aczkolwiek też nie mam pewności czy nie ma możliwości zmiany ustawiueń tego
> licznika.
Tak właśnie jest w Nikonie :-)
W jego Exifie jest taka pozycja jak:
"Total Number of Shutter Releases for Camera" (TAG nr 00A7)
Jest to czysta ilość klapnięć lustra (niezależna od czynników takich jak kolejny
nr pliku na karcie).
O ile dobrze pamiętam zlicza też podniesienie lustra przy włączaniu LiveView,
ale przy wielkości rzędu 5000 chyba nie ma większego znaczenia :-))
Pozdr.
Desper
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
254. Data: 2009-08-22 18:12:11
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Grzegorz Krukowski <r...@o...pl>
On Sat, 22 Aug 2009 19:04:58 +0200, Jan Rudziński <j...@g...pl>
wrote:
>Cześć wszystkim
>
>Czarek pisze:
>[...]
>>
>> Kiedyś jedzono palcami. Ktoś wymyślił łyżkę - do zupy, ktoś widelec -
>> do potraw stałych. Tylko dlaczego teraz tyle osób upiera się, żeby
>> jeść zupę widelcem? :-)
>
>
>Dlaczego Ty się upierasz, że tylko zupa jest Posiłkiem, a wszystko inne
>to namiastki?
Dlaczego Czarek i Awygo tak uważają? Bo dla nich, wbrew pozorom,
nieistotny jest efekt końcowy a proces jego tworzenia. Oni myślą jak
prości ludzie - skoro aby wykonać zdjęcie tyle muszę się namęczyć, a
,,syfrowy'' robi klik i ma to które zdjęcie jest lepsze - oczywiście
to bardziej prcochłonne i ,,magiczne''. Proces cyfrowy obdarł robienie
zdjęć z ,,magii'' - efektem jest stos liczb, które można potem
dowolnie przetwożyć - a ta ,,magia'' może być dla niektórych istotnym
elementem tej całej zabawy. Tak więc odczuwają oni obecną technikę
jako odhumanizowaną. Każda technika nadaje się do jakichś celów, a w
pewnych zastosowaniach jest kiepska, tak więc daleki jestem do
stwoerdzenia, że cyfra ,,uber alles''. Za to Czarek, jak widzę, należy
do Klubu Płaskiej Ziemi i im bardziej rzeczywistość kopie go w d. to
on wymyśla tym bardziej pokrętne i napastliwe metody obrony. Cóż,
można i tak, tylko czy warto?
--
Kiedyś publikacja zdjęć w internecie wymagała odwagi...
dziś wystarczy aparat cyfrowy ;) (c)Billy the Fish
-
255. Data: 2009-08-22 18:27:42
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"XX YY" <f...@g...com> napisał:
>
>zapomniales o najwazniejszym.
>
>wieksza lub mniejsza pasja / fascynacja fotografia czyli mniejsza lub
>wieksza pasja do wciskania spustu.
>prawdziwy milosnik sprzetu i fotografii wciska spust dla samej
>przyjemnosci wcisniecia.
I... ma potem ileś tam identycznych krajobrazów? Rozumiem sens częstego
naciskania spustu gdy sytuacja się zmienia - reportaż, zdjecia z koncertu,
zdjęcia żywych zwierząt itp. W sytuacji, gdy fotografujemy ten sam,
statyczny motyw jaki jest sens wielokrotnego naciskania spustu? W przypadku
zdjęć krajobrazowych rozumiem sens wielu zdjeć tego samego motywu gdy
zmienia się światło lub np. układ chmur na niebie na ciekawszy - ale wtedy i
fotograf analogowy zrobi kilka zdjeć - chyba, ze faktycznie ze względu na
koszty nie może sobie na toi pozwolić...
>
>wraz z pojawieniem sie automatycznego przesuwu filmu , po wyparciu
>przezen dzwigni szybkiego przesuwu opor przed wcisnieciem spustu
>zmalal.
Ja sądzę, że to raczej nie automatyczny pzresuw a wywołany wprowadzeniem
labów spadek kosztów wywołąnia filmu i wykonania odbitek był pzryczyną.
>Po wprowadzeniu cyfry opor ten jest jeszcze mniejszy - a to dlatego,
>ze wyzwolenie spustu nie przeklada sie bezposrenio na koszty- jak to
>bylo w analogu.
Zgadza się, zmalał - ale przyznaj sam - bawi Ciuę posiadanie całej serii
praktycznie identycznych zdjęć tego samego motywu? Ja gdy widzę jakiś motyw
identyczny lub bardzo podobny do już przeze mnie sfotografowanego -
zastanawiam się jaka jest szansa, ze teraz zrobię mu lepsze zdjecia niż
takie, ktore już uprzednio zrobiłem. Jeśli dochodzę do wniosku, że
praktycznie zerowa - zazwyczaj aparatu nie wyciągam.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
XXX
-
256. Data: 2009-08-22 19:22:08
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: XX YY <f...@g...com>
>
> I... ma potem ileś tam identycznych krajobrazów?
no tak , ma iles tam , potem wyrzuca sie je do kosza , albo i nie.
Rozumiem sens częstego
> naciskania spustu gdy sytuacja się zmienia - reportaż, zdjecia z koncertu,
> zdjęcia żywych zwierząt itp. W sytuacji, gdy fotografujemy ten sam,
> statyczny motyw jaki jest sens wielokrotnego naciskania spustu?
tylko taki zeby wcisnac spust - wlasciwie dla przyjemnosci samego
wcisniecia.
cyk migawki , klapniecie lustra - to wciaga jak narkotyk prawdziwego
fana fotografii.
W przypadku
> zdjęć krajobrazowych rozumiem sens wielu zdjeć tego samego motywu gdy
> zmienia się światło lub np. układ chmur na niebie na ciekawszy - ale wtedy i
> fotograf analogowy zrobi kilka zdjeć - chyba, ze faktycznie ze względu na
> koszty nie może sobie na toi pozwolić...
koszt byl bezposrednio przeliczalny na jedno zdjecie , a w dodatku
film mial mocno ograniczona pojemnosc.
bralo sie na urlop 2 filmy i wystrczaly one na 2 tygodnie.
>
> >Po wprowadzeniu cyfry opor ten jest jeszcze mniejszy - a to dlatego,
> >ze wyzwolenie spustu nie przeklada sie bezposrenio na koszty- jak to
> >bylo w analogu.
>
> Zgadza się, zmalał - ale przyznaj sam - bawi Ciuę posiadanie całej serii
> praktycznie identycznych zdjęć tego samego motywu?
nie , i jesli zrobie wiecej to trafiaja one do kosza.
5000 zdjec w analogu robilem ok 10 lat
w cyfrze licznik od stycznia wybil mi juz 9000
Ja gdy widzę jakiś motyw
> identyczny lub bardzo podobny do już przeze mnie sfotografowanego -
> zastanawiam się jaka jest szansa, ze teraz zrobię mu lepsze zdjecia niż
> takie, ktore już uprzednio zrobiłem. Jeśli dochodzę do wniosku, że
> praktycznie zerowa - zazwyczaj aparatu nie wyciągam.
moze masz tyle wcisniec za soba , ze Ci sie przejadly ?
ale prawdziwy fanatyk nie przestaje nigdy - zawodowiec tez nie
powinen.
Zobacz np muzycy musza cwiczyc dziennie po kilka godzin. Dlaczego
fotograf zawodowy nie mialby wcisnac dziennie kikladziesiat razy spust
zeby nie wyjsc z wprawy.?
O forme trzeba dbac by ja utrzymac.
Jeden z tytanow polskiej fotografii - nie bede wyminial nazwiska , ale
slowo tytan jest najodpowiedniejsze tutaj , ktory utrzymuje sie ze
sprzedazy zdjec do bankow fotografii ( jako nieliczny a moze jedyny
polak ) nie rozstaje sie z aparatem nigdy. Chyba nie ma dnia , zeby
nie wcisnal spustu wielokrotnie.
-
257. Data: 2009-08-22 19:43:15
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Janko Muzykant <j...@w...pl>
XX YY pisze:
> Zobacz np muzycy musza cwiczyc dziennie po kilka godzin. Dlaczego
> fotograf zawodowy nie mialby wcisnac dziennie kikladziesiat razy spust
> zeby nie wyjsc z wprawy.?
> O forme trzeba dbac by ja utrzymac.
Wesołe porównanie ćwiczeń z instrumentem muzycznym do ćwiczenia
wciskania spustu :)
Tak wesołe, że chyba to twoje chwalenie się przy każdej okazji graniem
jazzu jest tylko fantazją smutnego umysłu. Żaden muzyk robiący czasem
zdjęcia nie napisałby czegoś tak idiotycznego.
Idąc dalej - kucharka powinna co dzień przez pół godziny walić tłuczkiem
w kotleta, a lekarz powinien dziesięć razy obwiązać jakąś rękę bandażem :)
> Jeden z tytanow polskiej fotografii - nie bede wyminial nazwiska , ale
> slowo tytan jest najodpowiedniejsze tutaj , ktory utrzymuje sie ze
> sprzedazy zdjec do bankow fotografii ( jako nieliczny a moze jedyny
> polak ) nie rozstaje sie z aparatem nigdy. Chyba nie ma dnia , zeby
> nie wcisnal spustu wielokrotnie.
Straszne życie ma gość...
--
pozdrawia Adam
różne takie tam: www.smialek.prv.pl
/gk dostała nagrodę merit award w konkursie icsc design and development
awards/
-
258. Data: 2009-08-22 19:58:33
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Janko Muzykant <j...@w...pl>
Czarek pisze:
>> Hmm... masz mnie i tu, w muzyce równie nieważna dla mnie jest forma jak
>> w fotografii. Słucham mp3 już z komórki, bo mi się osobnego odtwarzacza
>> nie chce nosić albo na popularnych (choć sprawnych) tannoyach m2 za
>> kilka stówek, bo interesuje mnie muzyka, a nie dźwięki.
>
> Czyli te wszystkie Stradivariusy, złote flety itp można o kant rzyci
> potłuc? Te same dźwięki można uzyskać za pomocą komputera?
Ależ skąd! (Choć... nie do końca. Dziś fortepian często nagrywa się z
softu bo jest po prostu lepszy brzmieniowo). Chodzi wyłącznie o
słuchanie. Nie cierpię kretynów do upadłego upierających się o rzekomej
lepszości sprzętu ze złotych sztab w cenie złotych sztab, którzy nie
potrafią odróżnić mp3 od płyty cd gdy im tylko zasłonić oczy.
> Maliny,
> pomidory, orzechy, koperek, kardamon - wszystko to na hasiok? To samo
> uzyskamy nasączając papier toaletowy "aromatem identycznym z
> naturalnym"?
Wiesz jaki masz problem? Że wrzucasz do jednego wora wszelkie różnice,
te wyczuwalne z kilometra i te, do których potrzeba mikroskopu. Ale
praktycznych ludzi potrafiących się zatrzymać w walce o jakość na
poziomie mniej więcej lupy jest niewielu.
Dla mnie wydruk i papier naświetlony to właśnie różnica lupy. Mam ją gdzieś.
Natomiast _ewidentnie_ lekceważący stosunek do nowego w 99% wynika z
przypadku, iż samiec - guru w swej pasji nagle spotyka się z owym,
dostaje od owego mocno po dupie, zostaje upokorzony publicznie i zaczyna
wymyślać teorie. A zdradza się z prawdziwą przyczyną problemu właśnie
swą kipiącą nienawiścią do owej nowości.
>> Taki ''konkurs'' nie ma trochę sensu, bo będzie polegał na podrabianiu
>> analoga przez cyfrę.
>
> Ale takie założenie rujnuje całą Twoją, wykładaną tutaj filozofię, bo
> na starcie przyznaje wyższość technice klasycznej :-)
Nie udawaj, że nie rozumiesz :)
Technika cyfrowa, stojąca wyżej musiałaby podrobić zniekształconą
technikę klasyczną ulegając zdelineryzowaniu i zaszumieniu. W drugą
stronę, choćbyś staną na głowie, nie dasz rady (stąd stoi niżej). Nie
istnieje taka chemia, która da taką dynamikę i liniowość barw jak
współczesne matryce. Kwestia rozdzielczości to wyłącznie kwestia
wielkości. Da się, ale jest zbyt drogie, by to produkować masowo. Ale za
kilka lat...
>> Można tylko po co... Co innego indywidualny sposób
>> ujęcia tematu - to sens miałoby, tylko właśnie, indywidualny więc różny.
>
> Właśnie chodziło o częściowe wyeliminowanie subiektywnego podejścia do
> tematu. Dwa identyczne ujęcia, ale subiektywnie obrobione.
> Przesunięcie indywidualizmu na etap procesu.
Ale jak, w którą stronę miałbym to obrobić? Zaraz padnie, że za
kolorowo, za mało kolorów, za niebiesko, za czerwono, a wszystko, by
pokazać, że z analoga nie jest ''za''.
U mnie na stronie pewnie naliczysz z kilkadziesiąt różnych sposobów,
zresztą nie mających bynajmniej czegoś naśladować, tylko takie
widzimisię miałem...
To po prostu nie ma sensu, równie głupie byłoby zrobienie konkursu na
rowerek i wrotki pod tytułem ''co bardziej będzie jeździć w kółko''.
--
pozdrawia Adam
różne takie tam: www.smialek.prv.pl
/srebrne przeboje są niefajne, a brązowych to w ogóle nie da się słuchać/
-
259. Data: 2009-08-22 20:03:07
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: Janko Muzykant <j...@w...pl>
Czarek pisze:
> Oglądałem niedawno nagranie próby orkiestry pod Karajanem i odniosłem
> wrażenie, że dyrygentowi nie chodziło o zgranie, bo i bez niego byli
> zgrani, ale narzucał im własną interpretację, jak mają grać. Np.
> "panowie, tu jest forte, ale forte też można grać delikatnie,
> spróbujmy jeszcze raz".
Oj, to jest znacznie bardziej złożone i zależy od olbrzymiej ilości
czynników i akurat dyrygent jest jednym z istotnych, ale bynajmniej nie
ma nad tym pełnego panowania (stąd czasem szlag go trafia, choć muzycy
są najwyższej klasy).
>> Może kogoś kręci baryt, mnie kręci np. wnętrze zegarka z mosiężnymi
>> kółkami - piękne i funkcjonalne i czysta forma.
>
> Czyli jednak potrafisz zachwycić się formą?
Tak, ale czymś bardziej złożonym niż obrazek ze srebra. Znacznie bardziej.
>> I dobrze, niech każdego kręci co chce tylko - najważniejsze - niech nie
>> robi z tego religii i niech nie nawraca.
>
> Jest drobna różnica między krucjatą, a zwracaniem uwagi na różnice w
> efektach uzyskanych innymi technologiami.
No, zwracanie uwagi to zostało w tym wątku daleko przekroczone.
Zresztą w historii usenetu rzuciłem czytanie tylko dwóch grup. Jedna to
kolej, a druga - prf. Z powodu chamstwa.
--
pozdrawia Adam
różne takie tam: www.smialek.prv.pl
/to jest coś takiego do wszystkiego i niczego, że ja nie wiem, co to
jest.../
-
260. Data: 2009-08-22 20:20:57
Temat: Re: Jak kupowałem aparat...
Od: "awygo" <a...@g...pl>
Użytkownik "Grzegorz Krukowski" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aic095pu9ou2nri4klie8gnttvn69rlnro@4ax.com...
> Dlaczego Czarek i Awygo tak uważają? Bo dla nich, wbrew pozorom,
> nieistotny jest efekt końcowy a proces jego tworzenia. Oni myślą jak
> prości ludzie - skoro aby wykonać zdjęcie tyle muszę się namęczyć, a
> ,,syfrowy'' robi klik i ma to które zdjęcie jest lepsze - oczywiście
> to bardziej prcochłonne i ,,magiczne''. Proces cyfrowy obdarł robienie
> zdjęć z ,,magii'' - efektem jest stos liczb, które można potem
> dowolnie przetwożyć - a ta ,,magia'' może być dla niektórych istotnym
> elementem tej całej zabawy. Tak więc odczuwają oni obecną technikę
> jako odhumanizowaną. Każda technika nadaje się do jakichś celów, a w
> pewnych zastosowaniach jest kiepska, tak więc daleki jestem do
> stwoerdzenia, że cyfra ,,uber alles''. Za to Czarek, jak widzę, należy
> do Klubu Płaskiej Ziemi i im bardziej rzeczywistość kopie go w d. to
> on wymyśla tym bardziej pokrętne i napastliwe metody obrony. Cóż,
> można i tak, tylko czy warto?
Nie wyciągasz wniosku z faktu, że i Czarek i ja używamy również cyfrówek.