-
111. Data: 2014-01-24 00:04:54
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: Tomasz Stiller <k...@l...eu.org>
On Thu, 23 Jan 2014 23:16:18 +0100, Wiwo wrote:
> Tak, jasne. Zaraz się okaże, że masz zestaw ankiet, pt. "Co jest dla
> Ciebie ważne przy wyborze szkoły jazdy".
Nie przesadzasz trochę? Pytałem, jak sam szukałem szkoły żeby sobie
trochę rozjaśnić....
Skończyło się na tym, że pierwszy gość do którego zadzwoniłem odebrał
podczas prowadzenia lekcji praktycznej - co wydało mi się delikatnie
nieprofesjonalne. Szybko odpadł z listy. Druga szkoła akurat miała dziurę
w terminach i najbliższy kurs nie wiadomo kiedy. Dopiero trzecia szkoła
wydała się bardzo sensowna przez telefon, a na miejscu utwierdziłem się,
że to jest miejsce gdzie chcę się uczyć - a nie byli wcale najtańsi.
Chociaż faktycznie różnica w cenie sięgała tylko/aż 200zł.
> Zastanawiałeś się dlaczego szkoły jazdy mimo marudzenia, jęczenia,
> kosztów, jednak zasuwają do salonów i kupują to samo co mają lokalne
> WORD-y?
Nie specjalnie. Czyżby prosty marketing? Damy Ci to samo co inni, chodź
do nas?
> Możesz sobie bajać jak to Twoi znajomi na to nie zwracają uwagi, możesz
> nawet w te bajki wierzyć. Prawda jest jednak taka, że większość klientów
> chce uczyć się na samochodzie, który będzie jak najbardziej przypominał
> samochód egzaminacyjny.
Wiesz, mi nie przyszło do głowy, żeby to wziąć po uwagę, pytanym znajomym
też - po co miałbym kłamać? Dla mnie to żadne bajki, tylko przykład z
życia wzięty. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem Twojego zdziwienia. Tak
samo jak w życiu nie przyszło mi do głowy, żeby jako pierwszy samochód
kupić sobie taki, jakim jeździłem na kursie.
Zawsze chciałem jeździć w124, na kursie jeździłem clio, a ostatecznie
kupiłem Smarta ForTwo. Nadal go zresztą mam we "flocie" ;)
> Gadałem kiedyś z kolesiem, który w swojej szkole używał jakiegoś
> sportowego mercedesa. I do tego samochodu nie chciał wsiadać żaden
> kursant, który przygotowywał się do egzaminu. (...)
W Poznaniu też jest taka szkoła. Nawet chciałem się do nich zapisać, ale
z lenistwa wybrałem coś co mam pod domem.
> Problem w tym, że takie refleksje przychodzą po fakcie. Zapominasz, że
> większość ludzi przed kursem nie prowadziła żadnego samochodu. (...)
> Dlatego wydaje im się, że na kursie muszą mieć "taki sam" samochód jak
> na egzaminie, bo będzie im łatwiej.
Otóż właśnie, tutaj jest kwint esencja. Wydaj im się, bo to nie powinno
mieć żadnego znaczenia, skoro jeszcze żadnego samochodu nie opanowali
instynktownie.
> I znowu nie bierzesz pod uwagę, że nie każdy jest taki jak Ty. Życie nie
> jest czarno-białe. (...)Są też i tacy, którzy rzeczywiście nie powinni
> wsiadać za kółko.
Tak, są. Niestety u nas pokutuje mit, że samochodem może jeździć każdy.
Nawet jeśli ewidentnie nie ma predyspozycji czy wręcz źle się z tym czuje.
> Jazda samochodem to nie tylko obsługa sprzęgła. To parę innych
> elementów, np. manewry. A w tym wypadku niestety często jest stosowana
> nauka na tzw.słupki.
To prawda. W szkole, w której się uczyłem również próbowali coś takiego
uskuteczniać. Ja na próbę nauki w ten sposób odpowiedziałem
instruktorowi: Słuchaj Piotr, albo ten samochód będzie jechał tam gdzie
ja chcę, albo stąd dziś nie wyjedziemy - no i jeździłem na tym cholernym
łuku bite dwie godziny. Rezultat był taki, jak pisałem już wcześniej.
>> Miałem na kursie w grupie dziewuszkę, która po 20h(!) jazdy nadal
>> myliła znak ustąp pierwszeństwa ze znakiem droga z pierwszeństwem.
>> Uważasz, że dla takich rodzaj samochodu ma znacznie?
>
> Chcesz skrajnymi przykładami udowodnić swoje racje? Powodzenia.
>
> Zadam pytanie inaczej. Uważasz, że ta nieogarnięta "dziewuszka" przy
> wyborze szkoły zdecyduje się wybrać taką, która ma inne samochody niż w
> WORD-zie?
Tego nie wiem. Całkiem możliwe, że ona była na tyle nieogarnięta, że
mogła nie mieć pojęcia że coś takiego będzie miało znaczenie. Swoją drogą
nigdy z nią nie rozmawiałem, o jej wyczynach słyszałem od instruktora,
który załamywał ręce.
> Tak samo jak kursanci, którzy mimo tego, że trafiają na samochód, w
> którym sprzęgło bierze inaczej, hamulce są otrzejsze/słabsze, itp.
> jednak zdają. Czasem od razu, czasem po małej adaptacji, za 2-3 razem.
Cały czas próbuję wyjaśnić, że fakt zdawania na takim samym _modelu_
samochodu, nie oznacza automatycznie tak samo działającego sprzęgła czy
równie ostrych hamulcy. To jest niestety teoria, a praktyka pokazuje
zupełnie coś innego.
Mam też wrażenie, że instruktorzy świetnie sobie zdają z tego sprawę.
Cała ta pogoń za posiadaniem takiego samego samochodu jak *ORD wygląda mi
na czysty marketing - na dodatek słaby, jak na to teraz patrzę z
perspektywy.
> albo masz niesamowitą
> sklerozę i nie pamiętasz jakim kierowcą byłeś kiedy zdawałeś prawko...
> ;-)
Być może, kto wie. Wydaje mi się, że było mi łatwiej z tego powodu, że
pierwsze auto miało jednak zautomatyzowaną skrzynię. Przez co w zasadzie
mogłem się skupić na samej jeździe a nie na obsłudze sprzęgła. Poszaleć z
41KM pod maską się raczej nie dało.
Jak po roku wsiałem za kierownicę kolejnego swojego samochodu, to zgasł
mi trzy razy zanim zdążyłem dojechać domu. Właśnie dlatego, że przez rok
nie miałem ze sprzęgłem doczynienia. Dziś to faktycznie inna bajka, ale
wiele kilometrów minęło.
Tomek
-
112. Data: 2014-01-24 00:12:05
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: Tomasz Stiller <k...@l...eu.org>
On Thu, 23 Jan 2014 23:54:49 +0100, Wiwo wrote:
> Podstawowy motyw tego wątku (czyli podstawienie samochodu przez OSK) nie
> wymaga specjalnej rewolucji.
Wymaga przynajmniej zmian w ustawie, a to jest rewolucja.
Tomek
-
113. Data: 2014-01-24 01:06:26
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: Przemek <p...@g...com>
W dniu 2014-01-24 00:04, Tomasz Stiller pisze:
>> Jazda samochodem to nie tylko obsługa sprzęgła. To parę innych
>> elementów, np. manewry. A w tym wypadku niestety często jest stosowana
>> nauka na tzw.słupki.
>
> To prawda. W szkole, w której się uczyłem również próbowali coś takiego
> uskuteczniać. Ja na próbę nauki w ten sposób odpowiedziałem
> instruktorowi: Słuchaj Piotr, albo ten samochód będzie jechał tam gdzie
> ja chcę, albo stąd dziś nie wyjedziemy - no i jeździłem na tym cholernym
> łuku bite dwie godziny. Rezultat był taki, jak pisałem już wcześniej.
U mnie było podobnie, gość mi tłumaczył na co mam patrzeć przy kopercie,
tzn np słupek w połowie wycieraczki, dwa obroty kierownicą, itp. Za
którymś razem nie wytrzymałem i zapytałem, czy mogę sobie przestawić na
czas manewru lusterko i wjechać tak, jak ja to czuję. Wjechałem 10 na
10. I podobnie już było z innymi manewrami, jechałem tak, jak mnie było
wygodniej. Co nie znaczy, że wszystkie rady instruktora były
nieprzydatne :).
>> Tak samo jak kursanci, którzy mimo tego, że trafiają na samochód, w
>> którym sprzęgło bierze inaczej, hamulce są otrzejsze/słabsze, itp.
>> jednak zdają. Czasem od razu, czasem po małej adaptacji, za 2-3 razem.
>
> Cały czas próbuję wyjaśnić, że fakt zdawania na takim samym _modelu_
> samochodu, nie oznacza automatycznie tak samo działającego sprzęgła czy
> równie ostrych hamulcy. To jest niestety teoria, a praktyka pokazuje
> zupełnie coś innego.
>
> Mam też wrażenie, że instruktorzy świetnie sobie zdają z tego sprawę.
> Cała ta pogoń za posiadaniem takiego samego samochodu jak *ORD wygląda mi
> na czysty marketing - na dodatek słaby, jak na to teraz patrzę z
> perspektywy.
Ja uczyłem się jeździć na trzech autach: Uno i dwóch zupełnie różnych
Punto. Zdawałem na Uno i jak porównać, to auto WORD było w najgorszym
stanie - sprzęgło żyło swoim życiem, ale jazdę zdałem za pierwszym
razem(przy 39.5 st gorączki).
Coś jednak w tym jest, że osoby, które boją się jeździć, szukają
możliwości zdawania na aucie, którym jeździły na kursie. Dla mnie nie
miało to specjalnego znaczenia - mogłem wybrać sobie Punto lub Uno i już
nie pamiętam przyczyn mojego wyboru, możliwe, że poprosiłem o to, na
które krócej się czekało :). Ale znam sporo osób, dla których była to
BARDZO istotna kwestia przy wyborze szkoły. Znam przypadki molestowania
znajomych, posiadających auto tej samej marki, jakie miało być na
egzaminie, o możliwość potrenowania jazdy. Paranoja, ale tak było :)
-
114. Data: 2014-01-24 01:15:37
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "Wiwo" <nic_tu_nie_ma@po_czta.pl>
Użytkownik "Tomasz Stiller" <k...@l...eu.org> napisał w wiadomości
news:lbs76m$g10$2@dont-email.me...
> Skończyło się na tym, że pierwszy gość do którego zadzwoniłem odebrał
> podczas prowadzenia lekcji praktycznej - co wydało mi się delikatnie
> nieprofesjonalne.
_Wydawało Ci się_... A może to był super instruktor, który mimo tej małej
wady, świetnie uczył?
Na tej samej zasadzie sporej reszcie kursantów wydaje się, że muszą uczyć
się na samochodzie zbliżonym do egzaminacyjnego.
>> Zastanawiałeś się dlaczego szkoły jazdy mimo marudzenia, jęczenia,
>> kosztów, jednak zasuwają do salonów i kupują to samo co mają lokalne
>> WORD-y?
>
> Nie specjalnie.
No to trochę szkoda, bo wypowiadasz się w tym wątku, jakbyś był pewien
swoich przemyśleń. Szkoda, że okazuje się, że ich nie było.
Czyżby prosty marketing? Damy Ci to samo co inni, chodź
> do nas?
Nie sądzę. Jeśli Twoje twierdzenia miałyby sens, to bez problemu mógłbyś
wskazać OSK, dysponujące "niekoszernymi" samochodami i mogące pochwalić się
wynikami i zyskami.
Tego po prostu chcą klienci i to dostają.
> W Poznaniu też jest taka szkoła. Nawet chciałem się do nich zapisać, ale
> z lenistwa wybrałem coś co mam pod domem.
Czyli jednak "jakość nauki", którą gdzieś tam wskazywałeś nie była
decydująca? Lenistwo było znaczącym czynnikiem przy wyborze OSK?
No to powoli dochodzimy do sedna sprawy... ;-)
Na tej samej zasadzie szkołę wybierają inni kursanci. Tylko dla nich jednym
z czynników decydujących jest rodzaj samochodu.
> Otóż właśnie, tutaj jest kwint esencja. Wydaj im się, bo to nie powinno
> mieć żadnego znaczenia, skoro jeszcze żadnego samochodu nie opanowali
> instynktownie.
Nie powinno, ale ma. To jest po prostu fakt, z którym trudno dyskutować. Tak
jak z gościem, który twierdzi, że lubi blondynki, a ominie fajną brunetkę.
Po latach doświdczeń zrozumie błąd, ale na danym etapie życia będzie
akceptował tylko blondynki. ;-)
Tak samo jest z kursantami. Na etapie wyboru szkoły są przekonani, że muszą
się uczyć na takim samochodzie jak ma WORD i żadna siła ich nie przekona, że
jest inaczej.
> Tak, są. Niestety u nas pokutuje mit, że samochodem może jeździć każdy.
> Nawet jeśli ewidentnie nie ma predyspozycji czy wręcz źle się z tym czuje.
Ale co to zmienia w dyskusji? Ja wiem, że dyskusja o takich jednostkach
wzbudza sporo emocji, fajnie wypadają w artykułach, no i są super argumentem
dla marnych dyskutantów nie dysponujących porządnymi argumentami, jednak
takich ludzi jest zdecydowana mniejszość. Większość ludzi zda egzamin i
będzie jeździć (lepiej lub gorzej) wcześniej czy później.
> To prawda. W szkole, w której się uczyłem również próbowali coś takiego
> uskuteczniać. Ja na próbę nauki w ten sposób odpowiedziałem
> instruktorowi: Słuchaj Piotr, albo ten samochód będzie jechał tam gdzie
> ja chcę, albo stąd dziś nie wyjedziemy - no i jeździłem na tym cholernym
> łuku bite dwie godziny. Rezultat był taki, jak pisałem już wcześniej.
Czyli szkoła nie była taka świetna, jak nam ją przedstawiasz, bo leciała
standardem. Jak najszybciej i najmniejszym nakładem pracy przepchnąć
następnego klienta.
> Tego nie wiem. Całkiem możliwe, że ona była na tyle nieogarnięta, że
> mogła nie mieć pojęcia że coś takiego będzie miało znaczenie. Swoją drogą
> nigdy z nią nie rozmawiałem, o jej wyczynach słyszałem od instruktora,
> który załamywał ręce.
To po co taki skrajny przypadek wciągasz do dyskusji?
> Cały czas próbuję wyjaśnić, że fakt zdawania na takim samym _modelu_
> samochodu, nie oznacza automatycznie tak samo działającego sprzęgła czy
> równie ostrych hamulcy. To jest niestety teoria, a praktyka pokazuje
> zupełnie coś innego.
Ale komu chcesz wyjaśnić? Nam, na grupie? Przecież my zdajemy sobie z tego
sprawę. Wytłumacz to klientom OSK.
Ciągle prześlizgujesz się nad faktem, że samochód to nie tylko sprzęgło.
Samochód to również rozmieszczenie manetek, przełączników, pozycja za
kierownicą, gabaryt samochodu, itp. Dla człowieka, który siedział w
samochodzie 30 godzin, każdy z tych elementów to ważna rzecz o której musi
pamiętać.
Starym wyjadaczom to się wydaje śmieszne, ale dla świeżaka, który się uczy
to wszystko sprawia, że nie chce na egzaminie oglądać czegoś nowego.
Ja się łapię często na tym, że ponad połowę czynności robię nieświadomie.
Otwieranie/zamykanie samochodu, włączenie/wyłączenie świateł, odblokowanie
skrzyni biegów (u mnie jest), grzanie świec, itp. robię automatycznie nie
zastanawiając się nad tym, ale pamiętam jeszcze jak niedługo po otrzymaniu
prawka zdarzało mi się np. jechać bez świateł.
Dla kogoś kto nie interesuje się motoryzacją, trudno zapamiętać czym różni
się pojemnik od spryskiwaczy, od pojemnika wyrównawczego płynu chłodniczego.
Owszem, nauczy się tego, wyrecytuje, pokaże paluchem tam gdzie mu pokazał
instruktor, ale w innym aucie może mieć z tym problem. I po raz kolejny:
tak, to jest do ogarnięcia, tylko po co egzaminowany ma się tym denerwować,
skoro w prosty sposób (poprzez wybór samochodu do nauki), może te niuanse
wyeliminować?
> Mam też wrażenie, że instruktorzy świetnie sobie zdają z tego sprawę.
> Cała ta pogoń za posiadaniem takiego samego samochodu jak *ORD wygląda mi
> na czysty marketing - na dodatek słaby, jak na to teraz patrzę z
> perspektywy.
Ale jakiej perspektywy? Pokaż mi szkoły, które nie poddały się temu
"marketingowi" i mają się dobrze.
> Jak po roku wsiałem za kierownicę kolejnego swojego samochodu, to zgasł
> mi trzy razy zanim zdążyłem dojechać domu. Właśnie dlatego, że przez rok
> nie miałem ze sprzęgłem doczynienia. Dziś to faktycznie inna bajka, ale
> wiele kilometrów minęło.
No to wyobraź sobie, że egzaminowany, któremu 3 razy zgaśnie auto podczas
egzaminu, w większości przypadków oblewa go. Uważasz, że to w porządku? Ty
po roku taki błąd popełniałeś. Kursant po 30 godzinach jazdy i przesiadce na
inny samochód ma sporo większe szanse taki błąd zaliczyć. Owszem to też
zależy od stanu technicznego auta, ale to kursant zrozumie po latach.
Zdając egzamin na samochodzie który zna, ten problem mógłby w prosty sposób
zostać wyeliminowany.
Wiwo
-
115. Data: 2014-01-24 09:43:24
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "Ergie" <e...@s...pl>
Użytkownik "Cavallino" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:lbriba$ktr$...@n...news.atman.pl...
>> WORD co _dwa_ lata kupuje auta na wolnym rynku -> szkoły co dwa lata
>> kupują auta
>> WORD co _dwa_ lata ogłasza przetarg na wynajem -> szkoły co dwa lata
>> kupują auta
>> Nie, nie widzę różnicy jeśli chodzi o szkoły.
> Bo ŻADEN z tych wariantów nie jest dobry, są równie złe.
Zgadzam się, z tym zastrzeżeniem, że pierwszy prowokuje do wzięcia łapówki a
drugi powoduje mniejsze wydatki.
> Ale w pierwszym jest duża szansa, że wybierze takie auto jakie już
> ma/miał, a nie będzie się kierował najniższą ceną/największym oszustwem.
Dlaczego miałby wybrać takie jakie już ma? Doświadczenie podpowiada że
wybierze takie za jakie dostał kopertę pod stołem i stąd wprowadzono
przetargi.
Pozdrawiam
Ergie
-
116. Data: 2014-01-24 10:05:43
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Ergie" napisał w wiadomości grup
Użytkownik "Cavallino" napisał w wiadomości grup
>>> WORD co _dwa_ lata kupuje auta na wolnym rynku -> szkoły co dwa
>>> lata kupują auta
>>> WORD co _dwa_ lata ogłasza przetarg na wynajem -> szkoły co dwa
>>> lata kupują auta
>>> Nie, nie widzę różnicy jeśli chodzi o szkoły.
>> Bo ŻADEN z tych wariantów nie jest dobry, są równie złe.
>Zgadzam się, z tym zastrzeżeniem, że pierwszy prowokuje do wzięcia
>łapówki a drugi powoduje mniejsze wydatki.
Nie o to chodzi. To tylko wygoda urzadnikow ... a wlasciwie nie
wygoda, tylko poprawne postepowanie.
WORD nie potrzebuje kupic pojazdow - WORD potrzebuje je uzywac,
niezbyt zuzyte i sprawne, odpowiednio wyposazone
Wiec to zamawia. A nie - najpierw kupi, potem sie bedzie zastanawial
jak pedaly zamontowac, potem sie okaze ze one wiecej stoja niz jezdza,
potem sie gwarancja skonczy i przyjdzie placic za naprawy, a na koniec
przetarg trzeba bedzie robic na wyprzedaz.
A taniej ... nowe samochody sa drogie, chyba ze po roku dostawca auta
wymieni, odebrane sprzeda szkolom, albo wymontuje pedaly, wymieni
sprzeglo albo i nie, i sprzeda naiwnym samochod "demonstracyjny z
poprzedniego rocznika".
>> Ale w pierwszym jest duża szansa, że wybierze takie auto jakie już
>> ma/miał, a nie będzie się kierował najniższą ceną/największym
>> oszustwem.
>Dlaczego miałby wybrać takie jakie już ma? Doświadczenie podpowiada
>że wybierze takie za jakie dostał kopertę pod stołem i stąd
>wprowadzono przetargi.
Ale wiekszosc przetargow u nas to "cena 100%". Wiec za co koperta ?
Za przeswietlenie oferty konkurencji co najwyzej.
J.
-
117. Data: 2014-01-24 11:23:11
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: Tomasz Stiller <k...@l...eu.org>
On Fri, 24 Jan 2014 01:15:37 +0100, Wiwo wrote:
> _Wydawało Ci się_... A może to był super instruktor, który mimo tej
> małej wady, świetnie uczył?
Skoro sam odbierał telefony, to obawiam się, że był jedynym pracownikiem
tej szkoły. Raczej nikt sobie tego obowiązku świadomie nie narzuca, jeśli
tylko może go przekazać komuś innemu.
Dla mnie oznaczało to jedno, ten gość nie będzie ani elastyczny w doborze
godzin nauki - skoro jest sam, to muszę się do niego dostosować, ani nie
będzie się do końca skupiał na mnie podczas jazdy - bo przecież trzeba
porozmawiać z przyszłymi klientami. Za to właśnie odpadł.
>>> Zastanawiałeś się dlaczego szkoły jazdy mimo marudzenia, jęczenia,
>>> kosztów, jednak zasuwają do salonów i kupują to samo co mają lokalne
>>> WORD-y?
>>
>> Nie specjalnie.
>
> No to trochę szkoda, bo wypowiadasz się w tym wątku, jakbyś był pewien
> swoich przemyśleń. Szkoda, że okazuje się, że ich nie było.
Jestem pewien swoich przemyśleń, niemniej oni nigdy nie krążyły w okół
samochodu szkolnego, który musi być taki sam jak na egzaminie. Nigdy
wcześniej nie przywiązywałem do tego wagi. Dopiero tutaj okazało się, jak
to wszystkim wydaje się, że szkoła koniecznie musi mieć taki sam samochód
jak na egzaminie. Inaczej będzie koniec świata.
Gość z tej jednoosobowej szkoły z akapitu powyżej nie miał takiego samego
samochodu. Tak swoją drogą, dopiero teraz sobie uświadomiłem, że on
jeździł wtedy punto (szkoła mieści się na mojej ulicy). Ale tak jak
powiedziałem, nie uważam tego to za istotne.
> Nie sądzę. Jeśli Twoje twierdzenia miałyby sens, to bez problemu mógłbyś
> wskazać OSK, dysponujące "niekoszernymi" samochodami i mogące pochwalić
> się wynikami i zyskami. Tego po prostu chcą klienci i to dostają.
Jedną mogę wskazać od ręki. Innych nie szukałem. Czego to dowodzi? Jednak
można?
> Czyli jednak "jakość nauki", którą gdzieś tam wskazywałeś nie była
> decydująca? Lenistwo było znaczącym czynnikiem przy wyborze OSK?
Była, min. dlatego nie poszedłem do szkoły szwagra i tego gościa z
akapitu na górze.
> Nie powinno, ale ma. To jest po prostu fakt, z którym trudno dyskutować.
> Tak jak z gościem, który twierdzi, że lubi blondynki, a ominie fajną
> brunetkę. Po latach doświdczeń zrozumie błąd, ale na danym etapie życia
> będzie akceptował tylko blondynki. ;-)
Skoro starzy wyjadacze to jednak wiedzą, to tym bardziej powinni to
wiedzieć właściciele i instruktorzy OSK. Dlaczego zatem z uporem maniaka
kupują takie same samochody jak w *ORD? Może jednak tani marketing? Bo po
prostu tak jest łatwiej? Skoro wszyscy mają, to my też.
A może elke trzeba wymienić raz na te dwa lata i nie ma znaczenia co
kupią? W końcu *ORD są regionalne, to co jeździ u nas nie jest używane
200km dalej. Pamiętaj, że cały wątek powstał w zasadzie głównie przez to,
że jeden z drugim oburzyli się na to, że jakiś tam regionalny ośrodek
ruchu drogowego wybrał w przetargu samochody za 10zł.
Jeśli to faktycznie przejdzie, to jest dla mnie przykład genialnego
marketingu w jak by nie patrzeć w majestacie prawa. Widać w hyundaiu
podzielają grupowe mniemanie o tym, że szkoły jazdy muszą sobie kupić
takie samochody. Niemniej w tym samym momencie, mam spore wątpliwości czy
ewentualne zyski choćby skompensują koszty.
>> To prawda. W szkole, w której się uczyłem również próbowali coś takiego
>> uskuteczniać. Ja na próbę nauki w ten sposób odpowiedziałem
>> instruktorowi: Słuchaj Piotr, albo ten samochód będzie jechał tam gdzie
>> ja chcę, albo stąd dziś nie wyjedziemy - no i jeździłem na tym
>> cholernym łuku bite dwie godziny. Rezultat był taki, jak pisałem już
>> wcześniej.
>
> Czyli szkoła nie była taka świetna, jak nam ją przedstawiasz, bo leciała
> standardem. Jak najszybciej i najmniejszym nakładem pracy przepchnąć
> następnego klienta.
Ja nigdzie nie pisałem, że to była jakaś super wybitna szkoła, którą
specjalnie pod tym kątem selekcjonowałem. Wybrałem ją dlatego, że jako
pierwsza odpowiadała jakiś tam moim założeniom. To wszystko. Nie zmienia
to jednak postaci rzeczy, że nauczyli mnie jazdy co potem zaowocowało
bezbłędnie zdanym egzaminem. To jest argument, że ten system nie jest
taki do końca patologiczny jak to nam Artur próbuje wmawiać.
> To po co taki skrajny przypadek wciągasz do dyskusji?
Choćby po to, żeby obalić mit o tym, że dosłownie każdy może jeździć?
> Ale komu chcesz wyjaśnić? Nam, na grupie? Przecież my zdajemy sobie z
> tego sprawę. Wytłumacz to klientom OSK.
Jesteś pewien? Z tego co zauważyłem, większość twierdzi, że to jest
warunek absolutnie konieczny żeby szkoła w ogóle funkcjonowała. Inaczej
koniec świata i rychłe bankructwo. Jak tylko wystawiłem głowę zza tego
krzaka to Artur kazał mi wyrecytować biznes plan dla szkoły jazdy bez
samochodu jaki ma *ORD. W zasadzie tylko i wyłącznie po to, żeby potem
każą jedną propozycję obalać - jako jego zdaniem mało warte uwagi. Trochę
już jestem za stary na takie numery i szkoda mi na to czasu.
> Ciągle prześlizgujesz się nad faktem, że samochód to nie tylko sprzęgło.
Ale pamiętasz, ze samochody projektowane są zasadniczo dla ludzi?
Kierownica zawsze jest w tym samym miejscu, manetki kierunkowskazów
również, tak samo jest ze sprzęgłem, jest zawsze po lewej a gaz zawsze po
prawej. Mówimy o pewnej grupie samochodów, które zasadniczo są do siebie
bardzo podobne.
> Dla kogoś kto nie interesuje się motoryzacją, trudno zapamiętać czym
> różni się pojemnik od spryskiwaczy, od pojemnika wyrównawczego płynu
> chłodniczego.
Po to te pojemniczki mają narysowane odpowiednie symbole, żeby taka ciapa
nie pomyliła. A skoro nie interesuje się motoryzacją, to może nie
zapamięta że skręcając w lewo należy ustąpić pierwszeństwa? Albo będzie
mylić znak ustąp pierwszeństwa ze znakiem drogi z pierwszeństwem. Co
tutaj zaproponujesz? Likwidację tych znaków dla ułatwienia? Prowadzenie
samochodu wymaga niestety minimum zaangażowania. Bez tego ani rusz.
Jeśli będziemy bazowali tylko na nauce na pamięć, to szybko doprowadzimy
do absurdów. Pamięć bywa zawodna.
> No to wyobraź sobie, że egzaminowany, któremu 3 razy zgaśnie auto
> podczas egzaminu, w większości przypadków oblewa go. Uważasz, że to w
> porządku? Ty po roku taki błąd popełniałeś.
Tak, uważam, że to w porządku. Egzaminowany zwyczajnie nie panuje nad
samochodem. Ja popełniłem ten błąd, ale przez _rok_ po kursie nie miałem
doczynienia z samochodem ze sprzęgłem. Bezpośrednio po szkoleniu takich
problemów nie było.
> Zdając egzamin na samochodzie który zna, ten problem mógłby w prosty
> sposób zostać wyeliminowany.
Wszystkie problemy można ten sposób prosto eliminować, ale jakim kosztem?
Potem okaże się, że Pani która uczyła i zdawała na Clio zupełnie nie
radzi sobie na ulicy ze swoim Fordem. Ostatecznie nie zapisujesz się
przecież na kurs prowadzenia Renault Clio, tylko na kurs nauki jazdy
samochodem, prawda? Masz znać przepisy ruchu drogowego, a nie pamiętać
jak przejechać szykany na trasie egzaminacyjnej. Może ułatwmy wszystkim
maksymalnie i znieśmy wymóg posiadania PJ? Co Ty na to? W końcu <50cc
jeżdżą i żyją.
To co postulujesz ma sens jedynie wtedy, kiedy dopuści się zdawanie
egzaminu na _własnym_ samochodzie. Podobnie jak to ma miejsce w Stanach,
czy Irlandii. Wtedy jest chociaż szansa, że potencjalny nowy kierowca nie
będzie totalną zawalidrogą nie panującą nad sprzęgłem w swoim własnym
samochodzie. Niemniej taka zmiana wymaga wywalenia do góry nogami całego
systemu szkolenia - a na to nie mamy co liczyć, o czym pisałem już
wcześniej.
Tomek
-
118. Data: 2014-01-24 17:41:55
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "neelix" <a...@w...pl>
Użytkownik "Wiwo" <nic_tu_nie_ma@po_czta.pl> napisał w wiadomości
news:lbmuko$ett$1@node2.news.atman.pl...
>
> Użytkownik "neelix" <a...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:52decb30$0$2216$65785112@news.neostrada.pl...
>
>> Wielu zrezygnowało. Doszkalanie mialo sens przed 19 stycznia 2013. Wtedy
>> jeszcze można było zdać teorię i doszkalać się do praktycznego. Nawet
>> lebiegi nie traciły nadziei. Były dodatkowe koszty ale kiedyś był
>> oczekiwany efekt. Dzisiaj kiedy nie mogą zdać teorii o praktycznym trzeba
>> zapomnieć i o PJ także. Na kurs przychodząa głównie młodzi ludzie. W
>> szkołach wieści szybko się rozchodzą. Jeśli na kurs przyjdą 3 osoby
>> zamiast 20 to znaczy, że złe wieści skutecznie się rozchodzą.
>
> Teorię można zdać, wystarczy chodzić do szkoły, która umie uczyć i nabyć
> wiedzę.
Genialne! Że też szkoły na to nie wpadły! To jest demagogia. Nie wystarczy i
takich szkół jest zaledwie kilka %. Prawo jest fatalne. Jak można dopuszczać
by dla zysku np. robiono całą teorię w 1 łykend skoro dla wielu miesiąc
zajęć nie wystarcza?
> Zdawalność teorii poleciała na pysk, ponieważ zmiana rzeczywiście była
> spora. Dziś nie wystarczy nauczyć się kilkuset pytań na pamięć, tylko
> trzeba zacząć myśleć i mieć podstawową wiedzę o prowadzeniu samochodu.
> Faktem jest, że zamieszanie powstało spore, dwie bazy i błędy w pytaniach
> nie pomogły, ale to nie jest podstawowy i jedyny powód problemów
> kursantów.
To skandal, by na egzaminie kursant zaskakiwany był tematami, które nie były
poruszane na kursie. Wymiary tablicy rejestracyjnej to jest pytanie
egzaminacyjne?! Na kursie jest tylko 30 godzin teorii. Nauczanie i
egzaminowanie to muszą być naczynia połączone a nie oderwane od siebie. Jak
ta komuna radziła sobie przez tyle lat?! Kto czuł się słabszy zdawał u
siebie na wsi. Godził sie z tym, że do dużego miasta prędko nie pojedzie.
Ambitniejsi znając swoje możliwości od razu szli do dużego miasta. Było
całkiem normalnie.
> OSK same sobie strzeliły w stopę, bo nie dostosowały się w porę do zmian,
> zakładając że jakoś to będzie, ale się oszukały bo ludzie wpadli w panikę
> i rzeczywiście zaczęli odkładać kursy na później, licząc na to, że zrobi
> się szum i "ktoś" wycofa zmiany, albo wprowadzi ułatwienia.
> W efekcie mniejsze szkoły wpadły w zapaść, bo nie miały płynności na
> kilkumiesięczny dołek.
> W tej chwili ludzie jeszcze liczą na to, że wrócą stare testy, albo
> pojawią się jakieś ułatwienia, ale wkrótce zrozumieją, że mogą jedynie
> liczyć na połączenie baz i być może usunięcie bardziej kontrowersyjnych
> pytań. Kiedy już to się stanie, OSK odzyskają klientów.
Do jakich zmian się nie dostosowały szkoły? Kto szkołom powiedział jakie są
zmiany i intencje? Jak się zrobiło zmiany to należało doinformować/doszkolić
nauczycieli. Nie powinno być żadnych kontrowersyjnych pytań. Gdyby poruszane
zagadnienia były jawne to idiotyczne i niepotrzebne pytania zostalyby
wyśmiane i wyeliminowane na czas. Niestety zawsze idzie o kasę. Po prostu po
chamsku policzyli sobie jeszcze większe zyski, a tu całkowity i do
przewidzenia zonk. OSK odzyskają klientów bo wielu ludziom po prostu
potrzebne jest PJ i będą zmuszeni stoczyć walkę z chorym systemem, ale
tłumów już nie będzie. Na kurs do mocno przerzedzonej ilości OSK pójdą
wyłącznie zdeterminowani.
> Zdawalność egzaminów praktycznych zawsze oscylowała w okolicach 30-40% i
> nikt z tego powodu nie siał paniki. Obecne wyniki zdawalności teorii
> odzwierciedlają po prostu przygotowanie kursantów. Wszyscy zdawali sobie
> sprawę, że stare egzaminy teoretyczne nie przekładają się na wiedzę, bo to
> było widać w egzaminach praktycznych. Tu na grupie niejednokrotnie pisali
> z żalami sami kursanci (lub ich bliscy) i widać było jaki jest poziom ich
> wiedzy.
Zdawalność 30-40% dawała szansę na uzyskanie PJ. Po zdaniu teorii zdawali
praktyczny po 7-9 razy ale w końcu zdali. Przez ten czas wykupowali
doszkalające jazdy i przy okazji, jeśli trafili na dobrego nauczyciela,
szlifowali również teorię. Myślisz, że posiadacze PJ znają teorię? A juz
jeżdżą kilka-kilkanaście lat. No to popatrz jak znają i stosują sie do
prostych przepisów jak np. używanie kierunkowskazów, parkowanie na chodniku,
w odpowiedniej odległości od przejścia, skrzyżowania, linii ciągłej. O
ograniczeniach prędkości już nie ma co wspominać, bo jak wół jest napisane
na znaku. Egzamin nie musi przekładać się na wiedzę, bo wiedza jest
zdobywana wcześniej i jest wystarczająca lub nie. Egzamin to tylko
sprawdzenie wiedzy. Problemem sa rozdęte przepisy. Jest ich tyle, że po
przeczytaniu wszystkich można zaczynać czytanie od nowa i od nowa i od nowa.
Materiał jest nie do opanowania w krótkim czasie. Jak do tego wyskoczy
pytanie typu wymary tab. rej to szanse spadają do 10%.
> Władza obłudnie nazywa to zjawisko
>> niżem demograficznym. Czy wszyscy starsi już zrobili PJ i nie potrzebują
>> kursu? Niedawno przecież na kursy przychodziły także panie po 60-tce.
>> Dzisiaj nawet młodych nie widać.
>
> Wrócą, spokojnie. Magia i potrzeba prawka jest na tyle silna, że
> przyciągnie chętnych.
> Szkoły też muszą zrozumieć, że nie wystarczy odbębnienie wykładu, tylko
> trzeba z kursantami trochę popracować. Zresztą niektóre już to zrozumiały.
> Widziałem oferty, w których szkoła gwarantuje zdanie teorii w pierwszym
> podejściu, inaczej zwraca kasę za egzamin. Jak dla mnie to sensowny wabik
> na kursanta i jednocześnie informacja, że szkoła dostosowała się do zmian,
> skoro czuje się tak pewnie.
Szkoła nie ma wpływu na to czy i kiedy kursant zda egzamin. Skoro szkoła nie
zna pytań i ich zakresu to nie ma szans na całkowite przygotowanie siebie i
kursantów. Ktoś też musiałby robić kandydatom na kursanta np. test IQ,
sprawdzać predyspozycje i odrzucać podejrzanych a i to nie da gwarancji. To
jest jeszcze większy idiotyzm niż konkurencja cenowa. Jeśli ktoś był na
kursie uczony, że widząc znak STOP ma się zatrzymać i to w odpowiednim
miejscu to jaka jest odpowiedzialnośc szkoły za błąd na egzaminie??? Jaka
jest odpowiedzialność szkoły za to, że kursant nie miał ochoty lub czasu na
prace włąsną, albo że poszedł na egzamin nie wyspany i roztrzęsiony? Te
oferty ktore widziałeś to jest bezczelna nieuczciwa konkurencja. Nie ma
zapisów prawa, nigdy nie będzie i nie będzie żadnych zwrotów. Na pewno nie
na szeroką skalę tylko w wymiarze reklamowym.
> Odrębną sprawą jest chęć zarabiania WORD-ów i tego nie da się ukryć.
> Jednak to się też powinno uregulować, kiedy zbyt pazerny WORD straci
> klientów.
> Czytałem o Łodzi, gdzie właśnie tak się stało. W pewnym momencie mieli
> zdawalność na poziomie 20% i ludzie przestali zapisywać się u nich na
> egzaminy.
> Dopiero jak nieco odpuścili i utemperowali egzaminatorów, zdawalność
> wzrosła do ponad 30%, to klienci zaczęli wracać.
Taka W-wa to duże miasto. Mniejszy zysk to dalej zysk. Kiedyś powiedziano
nam że rząd sam się wyżywi. Nie wszyscy zwieją do Łomży czy Ostrołęki, bo
najpierw trzeba zdać teorię. W lepszych czasach nie zwiewali, bo wielu
rozumiało choćby psychologiczną wartość PJ z dużego miasta. Dzisiaj teorię
obleją czy tu czy tam, a wyjazdy mało nie kosztują. Po zdaniu teorii
praktyczny mogą zdawać na wyjeździe czyli może będzie tak jak było. Niestety
nie zdają. Upłynie wiele lat zanim sytauacja wróci do stanu poprzedniego. A
może trzeba było ludziom uczciwie powiedzieć, że w Polsce nie ma miejsca na
większą ilość samochodów? Dotychczasowe metody egzaminowania i tak mocno
ograniczały liczbę nowych posiadaczy PJ. Jeśli ktoś komuś strzelił w stopę
to nie OSK tylko fatalnie nadzorowane WORDy strzeliły wszystkim.
--
Pozdrawiam
neelix
-
119. Data: 2014-01-24 17:50:46
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "neelix" <a...@w...pl>
Użytkownik "J.F" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:52e00136$0$2154$65785112@news.neostrada.pl...
> Użytkownik "Cavallino" napisał w wiadomości
> Użytkownik "Wiwo" <nic_tu_nie_ma@po_czta.pl> napisał w wiadomości grup
>>> Widziałem oferty, w których szkoła gwarantuje zdanie teorii w pierwszym
>>> podejściu, inaczej zwraca kasę za egzamin. Jak dla mnie to sensowny
>>> wabik na kursanta i jednocześnie informacja, że szkoła dostosowała się
>>> do zmian, skoro czuje się tak pewnie.
>>Względnie nie przepuszczają osłów na wewnętrznym i tego pewnie nie
>>obejmuje promocja.
> pewnie tak. A egzamin na B kosztuje 30+140zl, wiec kwota mozliwa do
> zaryzykowania.
> Szczegolnie jak sie przekona kursanta ze przed drugim egzaminem warto
> dokupic pare godzin z instruktorem :-)
Co da jazda z instruktorem przed egzaminem teoretycznym? Tylko przekręciarz
da taką reklamę o zwrocie kasy. Bez zapisu typu: doszkalasz się przez 10
godzin a zwrot za 1 egzamin na dłuższą metę nikt się nie utrzyma.
Najprawdopodobniej po dużym zysku będzie likwidacja i zmiana nazwy szkoły.
:-)
--
Pozdrawiam
neelix
-
120. Data: 2014-01-24 17:54:30
Temat: Re: Przetarg na samochody egzaminacyjne :)
Od: "neelix" <a...@w...pl>
Użytkownik "PlaMa" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:52defb07$0$2371$65785112@news.neostrada.pl...
>W dniu 2014-01-21 18:26, neelix pisze:
>
>>> Ale czy ktoś ten model nagle szkołom sprzedaje drożej?
>> Zobaczysz ile szkół padnie w obecnej sytuacji /.../ kiedy dodatkowo
>> dojdzie do przymusowej wymiany aut
>
> ale w czym rzecz? Artykuł mówi o dziwnie niskiej cenie wynajmu aut dla
> WORDów. Nie ma tu się czego czepiać tylko trzeba się cieszyć, że nie
> wydali miliona a 9 zł. Chyba, że według Ciebie przetarg powini9en brzmieć
> "Kto taniej dostarczy oplce (czy punta, czy na czym się teraz jeżdzi),
> które posiadają OSK". Bez jaj.
Kto ma sie cieszyć? Przeciętny obywatel nie wie co się dzieje i nic na tym
nie zyskuje, a na pewno traci.
> Czy jest patologia w zdawaniu na konkretnych autach, czy jest patologia,
> że nie zdaje się na własnych autach, czy to się OSK opłaca - to zupełnie
> inny temat.
To ten sam temat - temat dostępu do PJ w Polsce.
--
Pozdrawiam
neelix