eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 438

  • 291. Data: 2011-10-31 14:20:50
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 31/10/2011 09:12, Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
    >>>> Nie ma takiego argumentu. Argument jest taki, że dzieł będzie niewiele.
    >>> Ja bym to uściślił: dużo mniej będzie dzieł wymagających dużego budżetu.
    >> Nie tylko takich (modulo, co uważamy za "dużo"). Clou jest takie, że
    >> będzie znacznie mniej dzieł takich, jakich chce ogół odbiorców.
    >
    > Ale zdajesz sobie sprawę, że "chce", a "jest gotów zapłacić za", to dwie
    > różne rzeczy?

    Tak. Ale też chcieć można różnych rzeczy bardziej lub mniej, a to, że
    ktoś jest skłonny za coś zapłacić oznacza, że chce tego bardziej, niż
    czegoś, za co skłonny zapłacić nie jest.

    >> Według mnie już sam fakt, że ktoś jest gotów zapłacić, chociaż mógłby
    >> wydać te pieniądze na coś innego, świadczy, że zależy mu na tym, i
    >> odbierając mu taką możliwość, szkodzisz mu.
    >
    > Że co? Skoro ktoś jest gotów zapłacić, niech płaci. Nikt mu nie broni.
    > Nawet bez ochrony.

    Bez ochrony nie ma tego dzieła za które chciałby zapłacić.

    >> Bo jednak o ile mi wiadomo, to jednak pisanie powieści to jest kilka
    >> miesięcy dość intensywnej pracy, w większości przypadków ciężkiej do
    >> pogodzenia z "day job".
    >
    > A... piszesz o produkcji "dzieł" pokroju "kolejny thriller o dzielnym
    > agencie ratującym świat przed zagładą"? Trzeba było tak od razu.

    Nie wiem, co to za typ.

    Zawodowym pisarzem, utrzymującym siebie i rodzinę z pisania książek był
    na przykład Stanisław Lem.

    > Bo jakoś mimo kiepskiego czytelnictwa w Polsce, ludzie książki piszą.
    > A żyć się z tego nie da. Czyli najwyraźniej jakoś godzą to z "day job".
    > (nie żebym uważał to za idealną sytuację, ale da się).

    Po pierwsze i owszem, książek się pisze niewiele. Po drugie niektórzy
    jednak z tego żyją. W końcu nawet ci, którzy mają również inne źródła
    utrzymania, są w stanie wybierać sobie prace, w których zarabiają
    niewiele, ale za to mają dużo wolnego czasu - dzięki temu, że mogą
    liczyć na to, że na pisaniu książek sobie dorobią.

    Poza tym są oczywiście ludzie albo w sytuacji, w której mogą sobie
    pozwolić na poświęcenie tego czasu i nadal utrzymywać się na przyzwoitym
    poziomie; są tacy, którzy są skłonni żyć bardzo ascetycznie żeby tylko
    realizować swoją pasję pisarską (w tym - zrezygnować z rodziny albo
    narazić rodzinę na cierpienia), jak również tacy, którzy są tytanami
    pracy i są w stanie pracować 15 godzin dziennie (być może znowu kosztem
    nie posiadania lub zaniedbania rodziny).

    Ale tak samo jak wśród innych ludzi, tak wśród tych, któzy mają taki lub
    inny talent literacki, większość nie jest skłonna do takich poświęceń.
    Te wszystkie wybitna powieści (jakkolwiek by tego nie definiować) pisane
    przez tych pisarzy, nie powstałyby nigdy, gdyby nie prawo autorskie.

    >> Potem jeszcze jest coś takiego jak redakcja, co
    >> - może cię to zaskoczy - wymaga pracy jeszcze kolejnej osoby, i również
    >> może trochę trwać. Można założyć, że same koszta utrzymania pisarza i
    >> redaktora na jakim takim poziomie to kilkadziesiąt tysięcy
    >
    > Rzeco? Autor pisząc książkę dokonuje inwestycji. Z pewnym ryzykiem - tym
    > mniejszym im wyższą ma pozycję na rynku. Zupełnie tak samo, jak
    > człowiek, który zakłada jakikolwiek inny biznes.

    No więc właśnie jest to inwestycja, jeśli można na tym zarobić. Obecnie
    zarabianie jest realizowane tak, że pisarz sprzedaje prawa autorskie
    (rzadziej - eksploatuje na własną rękę). Jeśli nie ma prawa autorskiego,
    to to nie jest ani inwestycja, ani ryzyko, tylko hobby.

    > Ach, zapomniałem, ty chciałeś ochrony modelu biznesowego pisania
    > książek. Tylko kto ma je kupić? Założysz kolejny Państwowy Instytut
    > Dofinansowania Szmir?

    Znudziło mi się. Spytam prosto: naprawdę jesteś taki głupi, że ci się
    wydaje, że "prawo autorskie" polega na istnieniu "Państwowego Instytutu
    Dofinansowania Szmiry"? Naprawdę z tego, co napisałem, wyczytałeś, że
    proponuję założenie takiego instytutu? Naprawdę ci się wydaje, że w
    obecnym stanie rzeczy wydawnictwa nie istnieją, bo nie ma Państwowego
    Instytutu?

    > Korekta jednej książki natomiast wcale nie kosztuje kilkudziesięciu
    > tysięcy.

    Korekta? Czy tobie się wydaje, że redaktor robi korektę?

    >> zamiast pracować i zarabiać pieniądze będę pisał powieść, nie dla
    >> pieniędzy, tylko żeby zrealizować swoją potrzebę tworzenia" - dla
    >> większości ludzi to już jest koszt niemożliwy do poniesienia.
    >
    > Kurczę, dla większości ludzi niemożliwym do poniesienia jest koszt
    > "teraz będę oszczędzał przez dwa lata, żeby potem móc wyjechać na pół
    > roku na wyprawę rowerową do Azji". I co z tego?

    I to z tego, że jak bardzo niewiele osób pojedzie na wyprawę rowerową do
    Azji, to nikomu się krzywda nie stanie, a jak powstanie bardzo mało
    powieści, to będzie to strata dla bardzo wielu ludzi - zwłaszcza, jeśli
    powstanie również bardzo mało filmów, seriali, nagrań muzycznych,
    komiksów itd. itd.

    >> No jasne, bo plany filmowe, sprzęt, kostiumy, charakteryzacje, statyści,
    >> montaż, realizacja dźwięku - to wszystko jest za darmo. A jeśli taki
    >> film pełnometrażowy będzie kosztować choćby tylko - dajmy na to -
    >> dwieście tysięcy dolarów, to bardzo, bardzo trudno będzie znaleźć osobę
    >> lub instytucję, która wyłoży takie pieniądze, jeśli nie będzie można na
    >> tym zarobić.
    >
    > News at eleven - wszelki biznes jest ryzykowny.

    Nie rozumiesz chyba pojęcia "ryzykowny". Ryzykowny biznes to taki, gdzie
    jest prawdopodobieństwo zysku. Ogólnie, pieniądze opłaca się wyłożyć
    wtedy, kiedy wartość oczekiwana zysku jest większy od kosztów

    (Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, co to znaczy "wartość oczekiwana").

    >> I tak dalej i tak dalej - przy czym oczywiście uznaję, że moje prywatne
    >> zdanie to za mało, żeby uzasadnić prawa autorskie. Ale też uważam, że
    >> ogromna większość ludzi jest tutaj po mojej stronie
    >
    > Ogromna większość ludzi akurat po prostu funkcjonuje w zastanej
    > rzeczywistości, na którą ma znikomy wpływ.
    > To trochę jak z systemem podatkowym - "wszyscy" uważają, że podatki są
    > za wysokie i kasa z nich jest w dużej mierze marnotrawiona, ale nie ma
    > praktycznej możliwośći zebrać ludzi i radykalnie to wszystko uprościć.

    Tak się wydaje młodocianym korwinistom. Większość dorosłych ludzi zdaje
    sobie sprawy, że jak podatki będą "niższe", to oni akurat na tym stracą.

    >> Tak jak pisałem wcześniej - chcecie zmienić statu quo i sądzicie, że
    >> większość ludzi nie chce tego całego hollywoodzkiego chłamu, justina
    >> biebera i czego tam jeszcze
    >
    > Zła argumentacja - to nie, że ludzie "nie chcą" w sensie negatywnym. Oni
    > "chcą" w sensie "nie przeszkadza im to, zwłaszcza kiedy nie znają
    > alternatywy, a dodatkowo wydaje im się, że nie muszą za to płacić".

    Alternatywa jest taka, że zamiast rozrywki, przy której przyjemnie
    spędzają czas, a która tobie osobiście się nie podoba, będą mieli tylko
    coś, na co teraz by nawet nie spojrzeli.


  • 292. Data: 2011-10-31 14:21:22
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Wojciech "Spook" Sura"
    >Czas dopuścić do siebie fakt, że używanie oprogramowania podlega pod
    >świadczenie usługi, a nie pod sprzedaż produktu.

    "używanie" jest "świadczeniem"? Fajnie.

    >Im wcześniej to zrobisz,
    >tym lepiej.

    No, bo przecież kiedy używam oprogramowania, tysiące biednych hindusów
    siedza w moim komputerze i przetwarzają moje dane.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 293. Data: 2011-10-31 14:27:39
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>> Poważnie masz taki problem z muzycznymi płytkami CD?
    >> Nie. Mam taki problem np. z Audiobookami, które legalnie kupiłem.
    >Na CD?

    Na przykład na telefon, do słuchania w autobusie.



    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 294. Data: 2011-10-31 14:32:07
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "b...@n...pl"
    >>>>>>>> Wystarczy, że kopia CMSa z załączonymi kupionymi z zewnątrz zdjęciami,
    >>>>>>>> które mają głupią licencję.
    >>>>>>> Zdjęcia to nie są programy.
    >>>>>> Chyba że akurat są to grafiki w PS. Albo fonty...
    >>>>> Myślę, że to jest znowu przykład takiego błędnego myślenia, że w prawie
    >>>>> względy techniczne mają decydujące znaczenie. Według mnie np. grafiki
    >>>>> zapisane w postaci plików PS będą podlegać przepisom jak grafiki, a nie
    >>>>> jak programy komputerowe.
    >>>> Czy ja ci już pisałem, że jesteś idiotą, że się tak kategorycznie
    >>>> wypowiadasz o rzeczach, na których się nie znasz?
    >>>> Fonty, w sensie np. Type1, przynajmniej w niektórych systemach prawnych,
    >>>> jak najbardziej podlegają ochronie jako programy komputerowe.
    >>> Przecież nic nie napisałem o fontach.
    >> Fonty są po prostu pięknym przykładem jak coś może nie do końca być tym,
    >> czym się wydaje.
    >> Chcesz plik PS? Proszę bardzo -
    >> http://www.pvv.ntnu.no/~andersr/fractal/PostScript.h
    tml
    >> Spróbuj teraz bronić w sądzie stanowiska, że to obrazki, a nie programy.
    >Zdajesz sobie sprawę ile jest praw niematerialnych? Prawo autorskie to
    >tylko fragment.

    Serio, serio?

    >Akurat fonty mogą być chronione również na podstawie
    >prawa autorskiego, jako utwór graficzny.

    Fonty w sensie kroju pisma - oczywiście. Jeśli np. masz je bitmapowe.

    >Jeśli Ci się wydaje, że
    >stworzenie kroju pisma jest proste, to masz rację, wydaje Ci się.

    Ktoś to napisał?

    >Czcionka może być też chroniona jako baza danych.

    Czcionka? Raczej nie. To taki stempelek metalowy.
    A font? Podasz przykład? Bo chwilowo nie przychodzi mi do głowy.

    >Prawo autorskie jest potrzebne, pozostaje tylko zawsze pytanie o jego
    >zakres.

    Po raz kolejny - ja nie neguję tego, że prawo autorskie jest w ogóle
    zbędne. Ja tylko wykazuję gdzie obecne praw ma dziury, a równocześnie
    pokazuję gdzie są dziury w rozumowaniu kolegi.

    >Można tak długo wymieniać. Obecny system nie jest idealny,

    O właśnie!

    >ale nie można
    >odrzucać prawa autorskiego i ochrony praw materialnych jako takich.

    Ale nie należy też "poprawiać" go tylko poprzez ograniczanie praw
    konsumenta.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 295. Data: 2011-10-31 14:36:55
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>> Fonty, w sensie np. Type1, przynajmniej w niektórych systemach prawnych,
    >>>> jak najbardziej podlegają ochronie jako programy komputerowe.
    >>> Przecież nic nie napisałem o fontach.
    >> Fonty są po prostu pięknym przykładem jak coś może nie do końca być tym,
    >> czym się wydaje.
    >To znaczy co się komu wydaje? Mi się nic w tym temacie nie wydaje,
    >gdybym miał przedsiębiorstwo, którego działanie by od tego zależało, to
    >bym spytał prawnika.

    Zaraz, to nie tobie się wydawało, że PS to są obrazki?
    Może uzgodnij w takim razie sam ze sobą co piszesz.

    >> Chcesz plik PS? Proszę bardzo -
    >> http://www.pvv.ntnu.no/~andersr/fractal/PostScript.h
    tml
    >> Spróbuj teraz bronić w sądzie stanowiska, że to obrazki, a nie programy.
    >W jakim sensie "obrazki"?

    W sensie dzieł graficznych.

    >Również - w razie czego to nie jest tak, że jesteś przestępcą i idziesz
    >do więzienia albo musisz płacić znaczne odszkodowania z powodu trzymania
    >wielu backupów fontów.

    Bo ty tak mówisz?

    >>> Jeśli w polskim prawie fonty są traktowane jako program, a masz te fonty
    >>> z zewnątrz, to nie masz potrzeby backupowania ich wiele razy.
    >> Bo ty tak mówisz?
    >Bo to są te same fonty za każdym razem.

    Znowu wypowiadasz się o czymś, na czym się zupełnie nie znasz. Spróbuj
    "nie mieć potrzeby backupowania wiele razy" tego samego pliku przy
    strategii "pełna co tydzień + różnicowe codziennie" z retencją
    trzytygodniową.

    >>>> Oczywiście. Wszystko się da. Można nawet zatrudnić cały rocznik studentów
    >>>> medycyny żeby siedzieli i zakuwali na pamięć zawartość plików po
    >>>> uuencode, ale chodzi o to, żeby prawo było z sensem, a nie żeby
    >>>> generowało absurdalne problemy.
    >>> Prawo nie jest od tego, żeby się przejmowało zmyślonym problemami.
    >> Oczywiście. Prawo autorskie dzielnie stawia czoła problemom nieznanym
    >> bez prawa autorskiego.
    >A ty twierdzisz, że powinno stawiać czoła problemom nieznanym ani z nim,
    >ani bez niego.

    Oczywiście. Bo przecież nikt nie robi backupów. Na przykład.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 296. Data: 2011-10-31 14:48:54
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 31/10/2011 09:20, Mariusz Kruk wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
    >> Nie kupiłeś bezpośrednio licencji, tylko egzemplarz. Twoje prawo do
    >> korzystania z egzemplarza wynika z art. 23, ale obowiam się, że to nie
    >> obejmuje prawa do dostania nowego egzemplarza na jakichkolwiek
    >> specjalnych warunkach.
    >
    > Czyż to nie jest urocze?
    > "Sprzedaliśmy ci po prostu krążek poliwęglanowy. To, że tam było
    > nagranie to właściwie przypadek, bo przecież nie to było istotą
    > transakcji. Przecież chciałeś kupić ten krążek, bo taki ładny, okrągły
    > jest. A jak już na nim coś jest nagrane, to sobie słuchaj. Ale przecież
    > ty kupiłeś tylko krążek."

    No właśnie przecież o to chodzi, że kupiłeś nie tylko "po prostu
    krążek", tylko egzemplarz dzieła. Co ci daje różne prawa - ale akurat
    nie prawo do dostania drugiego egzemplarza.

    >> Ale dlaczego uważasz, że prawo jest niekompatybilne z RAID 1? To, że
    >> fizycznie są dwa dyski z kopiami danych jeszcze nie znaczy, że w sensie
    >> prawnym następuje kopiowanie.
    >
    > Ale na logice w szkole spałeś, prawda? "To, że są dwie kopie, nie
    > znaczy, że następuje kopiowanie" - a co następuje? Niepokalane poczęcie?

    Jak to w prawie - zależy od konktekstu. Nie wypowiadam się tutaj
    autorytatywnie, ale może tak być, że jeden RAID nie działa jako "dwie
    kopie". Sędzia może powiedzieć, że dopóki używasz go jako jednego dysku,
    to fakt, że każdy bit jest zapisany fizycznie na dwóch nośnikach nie ma
    znaczenia. W prawie takie technikalia nie są decydujące, ma znaczenie
    czy coś działa jak X, czy jak Y, jakie były intencjee, jakie są
    praktyczne konsekwencje, jaka jest powszechna praktyka, jaka była
    intencja prawodawcy (to jest bardzo istotne) i tak dalej.

    >> W ogóle to ci powiem, że są gorsze absurdy w tych przepisach. Na
    >> przykład jeśli nabywasz legalnie program od właściciela praw lub osoby
    >> upoważnionej (powiedzmy otwierając stronę www), to według tej ustawy nie
    >> masz prawa bez zezwolenia używać tego programu.
    >
    > I to też jest OK, według ciebie?

    Nie jest OK. Na szczęście nikt tego nie ściga.

    >> A z kopią zapasową to raczej intencja była taka, żeby unieważnić zapisy
    >> licencji w sytuacjach, w których te zabraniają tworzenia kopii
    >> zapasowych, a nie żeby ograniczyć ich liczbę do jednej.
    >
    > ...a wyszło, jak wyszło.

    I co, ktoś kiedyś został postawiony za to przed sądem?


  • 297. Data: 2011-10-31 14:53:16
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 31/10/2011 12:56, Adam Przybyla wrote:
    > Andrzej Jarzabek<a...@g...com> wrote:
    >>
    >> Sorki, nie znam się na kaloryferach. Jeśli taki biznes może zarabiać, to
    >> chroni.
    > ... co znaczy, jesli moze zarabiac? Kazdy "moze zarabiac" jesli
    > ustawodawca tak zrobi? Nie rozumiesz tego? Z powazaniem

    Kompletnie nie rozumiem, o co ci chodzi. Może i tak jest, jak mówisz, co
    nie zmienia faktu, że być może ten koleś od płukania kaloryferów może
    zarabiać w proponowanej sytuacji, ale pisarz nie może.


  • 298. Data: 2011-10-31 14:55:23
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>>> Nie ma takiego argumentu. Argument jest taki, że dzieł będzie niewiele.
    >>>> Ja bym to uściślił: dużo mniej będzie dzieł wymagających dużego budżetu.
    >>> Nie tylko takich (modulo, co uważamy za "dużo"). Clou jest takie, że
    >>> będzie znacznie mniej dzieł takich, jakich chce ogół odbiorców.
    >> Ale zdajesz sobie sprawę, że "chce", a "jest gotów zapłacić za", to dwie
    >> różne rzeczy?
    >Tak. Ale też chcieć można różnych rzeczy bardziej lub mniej, a to, że
    >ktoś jest skłonny za coś zapłacić oznacza, że chce tego bardziej, niż
    >czegoś, za co skłonny zapłacić nie jest.

    Brawo.

    >>> Według mnie już sam fakt, że ktoś jest gotów zapłacić, chociaż mógłby
    >>> wydać te pieniądze na coś innego, świadczy, że zależy mu na tym, i
    >>> odbierając mu taką możliwość, szkodzisz mu.
    >> Że co? Skoro ktoś jest gotów zapłacić, niech płaci. Nikt mu nie broni.
    >> Nawet bez ochrony.
    >Bez ochrony nie ma tego dzieła za które chciałby zapłacić.

    Mocno niekoniecznie. Gdyby była potrzeba, ktoś by ją zaspokoił.

    >>> Bo jednak o ile mi wiadomo, to jednak pisanie powieści to jest kilka
    >>> miesięcy dość intensywnej pracy, w większości przypadków ciężkiej do
    >>> pogodzenia z "day job".
    >> A... piszesz o produkcji "dzieł" pokroju "kolejny thriller o dzielnym
    >> agencie ratującym świat przed zagładą"? Trzeba było tak od razu.
    >Nie wiem, co to za typ.
    >
    >Zawodowym pisarzem, utrzymującym siebie i rodzinę z pisania książek był
    >na przykład Stanisław Lem.

    Cholera, przecież Lemów mamy na pęczki. Swoją drogą, Lem pisał w czasach
    cokolwiek nierynkowych.

    >> Bo jakoś mimo kiepskiego czytelnictwa w Polsce, ludzie książki piszą.
    >> A żyć się z tego nie da. Czyli najwyraźniej jakoś godzą to z "day job".
    >> (nie żebym uważał to za idealną sytuację, ale da się).
    >Po pierwsze i owszem, książek się pisze niewiele. Po drugie niektórzy
    >jednak z tego żyją. W końcu nawet ci, którzy mają również inne źródła
    >utrzymania, są w stanie wybierać sobie prace, w których zarabiają
    >niewiele, ale za to mają dużo wolnego czasu - dzięki temu, że mogą
    >liczyć na to, że na pisaniu książek sobie dorobią.

    Ale znasz jakichś pisarzy? Poza bardzo nielicznymi wyjątkami, na pisaniu
    książek się nie zarabia. Podobnie jak np. na muzyce.

    >>> Potem jeszcze jest coś takiego jak redakcja, co
    >>> - może cię to zaskoczy - wymaga pracy jeszcze kolejnej osoby, i również
    >>> może trochę trwać. Można założyć, że same koszta utrzymania pisarza i
    >>> redaktora na jakim takim poziomie to kilkadziesiąt tysięcy
    >> Rzeco? Autor pisząc książkę dokonuje inwestycji. Z pewnym ryzykiem - tym
    >> mniejszym im wyższą ma pozycję na rynku. Zupełnie tak samo, jak
    >> człowiek, który zakłada jakikolwiek inny biznes.
    >No więc właśnie jest to inwestycja, jeśli można na tym zarobić.

    Ależ oczywiście, że można. Ktoś mu broni sprzedać książkę wydawnictwu?
    Albo wręcz otworzyć własne?

    >Obecnie
    >zarabianie jest realizowane tak, że pisarz sprzedaje prawa autorskie
    >(rzadziej - eksploatuje na własną rękę).

    Wiesz, kiedyś "obecnie" jeździło się po mieście tramwajem konnym.
    "Obecność" się zmienia.

    >Jeśli nie ma prawa autorskiego,
    >to to nie jest ani inwestycja, ani ryzyko, tylko hobby.

    Kwestia po prostu stopnia ryzyka.

    >> Ach, zapomniałem, ty chciałeś ochrony modelu biznesowego pisania
    >> książek. Tylko kto ma je kupić? Założysz kolejny Państwowy Instytut
    >> Dofinansowania Szmir?
    >Znudziło mi się. Spytam prosto: naprawdę jesteś taki głupi, że ci się
    >wydaje, że "prawo autorskie" polega na istnieniu "Państwowego Instytutu
    >Dofinansowania Szmiry"?

    Naprawdę jesteś taki głupi, że wciąż nie zrozumiałeś, że ja po prostu
    atakuję twoje argumenty? W szczególności "ochronę modelu biznesowego
    pisania książek"? Czym jest prawo autorskie, tym jest. Twoja "ochrona
    pisania książek" zaraz sprowadzi się do przymusu ich kupowania.

    >Naprawdę z tego, co napisałem, wyczytałeś, że
    >proponuję założenie takiego instytutu? Naprawdę ci się wydaje, że w
    >obecnym stanie rzeczy wydawnictwa nie istnieją, bo nie ma Państwowego
    >Instytutu?

    Naprawdę coś takiego wyczytałeś z tego, co napisałem? Szacun.

    >> Korekta jednej książki natomiast wcale nie kosztuje kilkudziesięciu
    >> tysięcy.
    >Korekta? Czy tobie się wydaje, że redaktor robi korektę?

    OK, złe słowo w sensie formalnym - owszem. Redakcja też wcale tyle nie
    kosztuje.

    >>> zamiast pracować i zarabiać pieniądze będę pisał powieść, nie dla
    >>> pieniędzy, tylko żeby zrealizować swoją potrzebę tworzenia" - dla
    >>> większości ludzi to już jest koszt niemożliwy do poniesienia.
    >> Kurczę, dla większości ludzi niemożliwym do poniesienia jest koszt
    >> "teraz będę oszczędzał przez dwa lata, żeby potem móc wyjechać na pół
    >> roku na wyprawę rowerową do Azji". I co z tego?
    >I to z tego, że jak bardzo niewiele osób pojedzie na wyprawę rowerową do
    >Azji, to nikomu się krzywda nie stanie, a jak powstanie bardzo mało
    >powieści, to będzie to strata dla bardzo wielu ludzi

    Po pierwsze - nie wykazałeś wciąż prawdziwości poprzednika implikacji.
    Po drugie - wcale nie jest też powiedziane, że następnik jest prawdziwy.

    >>> No jasne, bo plany filmowe, sprzęt, kostiumy, charakteryzacje, statyści,
    >>> montaż, realizacja dźwięku - to wszystko jest za darmo. A jeśli taki
    >>> film pełnometrażowy będzie kosztować choćby tylko - dajmy na to -
    >>> dwieście tysięcy dolarów, to bardzo, bardzo trudno będzie znaleźć osobę
    >>> lub instytucję, która wyłoży takie pieniądze, jeśli nie będzie można na
    >>> tym zarobić.
    >> News at eleven - wszelki biznes jest ryzykowny.
    >Nie rozumiesz chyba pojęcia "ryzykowny". Ryzykowny biznes to taki, gdzie
    >jest prawdopodobieństwo zysku. Ogólnie, pieniądze opłaca się wyłożyć
    >wtedy, kiedy wartość oczekiwana zysku jest większy od kosztów

    News at twelve - w warunkach rzeczywistych nie znasz wartości
    oczekiwanej.
    News at thirteen - nie każdy biznes musi być zyskowny.

    >>> I tak dalej i tak dalej - przy czym oczywiście uznaję, że moje prywatne
    >>> zdanie to za mało, żeby uzasadnić prawa autorskie. Ale też uważam, że
    >>> ogromna większość ludzi jest tutaj po mojej stronie
    >> Ogromna większość ludzi akurat po prostu funkcjonuje w zastanej
    >> rzeczywistości, na którą ma znikomy wpływ.
    >> To trochę jak z systemem podatkowym - "wszyscy" uważają, że podatki są
    >> za wysokie i kasa z nich jest w dużej mierze marnotrawiona, ale nie ma
    >> praktycznej możliwośći zebrać ludzi i radykalnie to wszystko uprościć.
    >Tak się wydaje młodocianym korwinistom. Większość dorosłych ludzi zdaje
    >sobie sprawy, że jak podatki będą "niższe", to oni akurat na tym stracą.

    Serio, serio? To chyba w twoim matriksie.
    W szczególności (pomijając nawet już irracjonalne oczekiwania społeczne
    i inne aberracje) radzę zapoznać się z koncepcją krzywej Laffera.

    >>> Tak jak pisałem wcześniej - chcecie zmienić statu quo i sądzicie, że
    >>> większość ludzi nie chce tego całego hollywoodzkiego chłamu, justina
    >>> biebera i czego tam jeszcze
    >> Zła argumentacja - to nie, że ludzie "nie chcą" w sensie negatywnym. Oni
    >> "chcą" w sensie "nie przeszkadza im to, zwłaszcza kiedy nie znają
    >> alternatywy, a dodatkowo wydaje im się, że nie muszą za to płacić".
    >Alternatywa jest taka, że zamiast rozrywki, przy której przyjemnie
    >spędzają czas, a która tobie osobiście się nie podoba, będą mieli tylko
    >coś, na co teraz by nawet nie spojrzeli.

    No popatrz. Zupełnie jak z zakazem narkotyków.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 299. Data: 2011-10-31 14:57:43
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 31/10/2011 13:11, Wojciech "Spook" Sura wrote:
    > Dnia 31-10-2011 o 13:35:09 Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
    > napisał(a):
    >
    >>>>>>> Kurczę, to one nagle nie działają w wypadku wydawnictwa? To ci
    >>>>>>> nowość.
    >>>>>> Nie chronią modelu biznesowego wydawnictwa.
    >>>>> Modelu biznesowego produkcji telewizorów też nie chronią. Chronią
    >>>>> działalność gospodarczą w ogólności. W tym i wydawnictwa.
    >>>> Nie chronią modelu biznesowego takiego, że wydawnictwo płaci
    >>>> autorowi za
    >>>> pisanie książek.
    >>>
    >>> To straszne. Prawo nie chroni też modelu biznesowego takiego, że klient
    >>> płaci panu Zenkowi za płukanie kaloryferów.
    >>
    >> Sorki, nie znam się na kaloryferach. Jeśli taki biznes może zarabiać,
    >> to chroni.
    >
    > Ale jeśli biznes polegający na płaceniu autorowi za pisanie książek może
    > zarabiać, to już nie chroni?

    Inaczej: jeśli przy danym stanie prawnym biznes Zenka (i tak dalej dla
    każdego innego Zenka) może, owszem, zarobić płucząc kaloryfery, ale
    więcej zarobi nie płucząc kaloryferów, to prawo nie chroni modelu
    biznesu, który płucze kaloryfery.

    Tak samo z wydawcami: bez prawa autorskiego wydawnictwo teoretycznie
    może zarabiać i płacić autorom, ale lepiej zarobi nie płacąc autorom.


  • 300. Data: 2011-10-31 15:01:55
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>> Nie kupiłeś bezpośrednio licencji, tylko egzemplarz. Twoje prawo do
    >>> korzystania z egzemplarza wynika z art. 23, ale obowiam się, że to nie
    >>> obejmuje prawa do dostania nowego egzemplarza na jakichkolwiek
    >>> specjalnych warunkach.
    >> Czyż to nie jest urocze?
    >> "Sprzedaliśmy ci po prostu krążek poliwęglanowy. To, że tam było
    >> nagranie to właściwie przypadek, bo przecież nie to było istotą
    >> transakcji. Przecież chciałeś kupić ten krążek, bo taki ładny, okrągły
    >> jest. A jak już na nim coś jest nagrane, to sobie słuchaj. Ale przecież
    >> ty kupiłeś tylko krążek."
    >No właśnie przecież o to chodzi, że kupiłeś nie tylko "po prostu
    >krążek", tylko egzemplarz dzieła. Co ci daje różne prawa - ale akurat
    >nie prawo do dostania drugiego egzemplarza.

    Piękne. Jeśli mówimy o płycie i ewentualnym nowym egzemplarzu,
    dowiadujemy się, że to _egzemplarz_ dzieła. Jeśli mówimy o DRM-ie
    i niemożności przenoszenia egzemplarza, który w końcu przecież kupiliśmy,
    dowiadujemy się, że to egzemplarz _dzieła_.
    Hipokryzja na maksa.

    >>> Ale dlaczego uważasz, że prawo jest niekompatybilne z RAID 1? To, że
    >>> fizycznie są dwa dyski z kopiami danych jeszcze nie znaczy, że w sensie
    >>> prawnym następuje kopiowanie.
    >> Ale na logice w szkole spałeś, prawda? "To, że są dwie kopie, nie
    >> znaczy, że następuje kopiowanie" - a co następuje? Niepokalane poczęcie?
    >Jak to w prawie - zależy od konktekstu. Nie wypowiadam się tutaj
    >autorytatywnie, ale może tak być, że jeden RAID nie działa jako "dwie
    >kopie". Sędzia może powiedzieć, że dopóki używasz go jako jednego dysku,
    >to fakt, że każdy bit jest zapisany fizycznie na dwóch nośnikach nie ma
    >znaczenia.

    No. A jak już wyjmę jeden dysk z macierzy i odłożę na półkę?

    >>> W ogóle to ci powiem, że są gorsze absurdy w tych przepisach. Na
    >>> przykład jeśli nabywasz legalnie program od właściciela praw lub osoby
    >>> upoważnionej (powiedzmy otwierając stronę www), to według tej ustawy nie
    >>> masz prawa bez zezwolenia używać tego programu.
    >> I to też jest OK, według ciebie?
    >Nie jest OK. Na szczęście nikt tego nie ściga.

    Dopóki nie zacznie.

    >>> A z kopią zapasową to raczej intencja była taka, żeby unieważnić zapisy
    >>> licencji w sytuacjach, w których te zabraniają tworzenia kopii
    >>> zapasowych, a nie żeby ograniczyć ich liczbę do jednej.
    >> ...a wyszło, jak wyszło.
    >I co, ktoś kiedyś został postawiony za to przed sądem?

    A co to zmienia w sensie samego prawa? Jak widzimy np. po zastawionych
    samochodami chodnikach polskich miast prawo, a jego stosowanie to dwie
    różne rzeczy. Tyle, że łatwiej zacząć stosować istniejące prawo niż
    nieistniejące.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 29 . [ 30 ] . 31 ... 40 ... 44


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: