eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 438

  • 221. Data: 2011-10-27 11:33:23
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2011-10-27 13:25, Mariusz Kruk pisze:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Paweł Kierski"
    >> Ja naciąłem się jeszcze gorzej. Nie mogę nabyć legalnie kopii jednego
    >> z utworów polskiego wykonawcy. Mogę nabyć ten utwór w nowej (wg mnie
    >> ohydnej) aranżacji, ale w pierwszej - nie.
    >
    > A jak fajnie jest jak chcesz zdobyć np. grę z lat osiemdziesiątych...

    A jeszcze fajniej, jak rozkłada się taśma celuloidowa, na której jest
    film. A nie można ustalić właściciela praw autorskich, żeby zrobić
    kopię. "Durna" lex sed lex?

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 222. Data: 2011-10-27 11:50:12
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: Adam Przybyla <a...@r...pl>

    Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    > On Oct 27, 10:41 am, Adam Przybyla <a...@r...pl> wrote:
    >>
    >>         ... ok, posiadacz "wlasnosci", btw to byl sarkazm
    >> o ile nie zalapales;-) Z powazaniem
    >
    > Załapałem, że nie masz pojęcia o czym mówisz. Nie ma takiej bzdury, po
    > której nie można by było powiedzieć "to był sarkazm": ale zmartwię cię
    > - czasem ten tekst wychodzi bardzo słabo.
    ... rozumiem, ze poza zarzucenem mi bzdury nie podasz
    choc jednego argumentu czemu?;-) Z powazaniem
    Adam Przybyla


  • 223. Data: 2011-10-27 11:54:47
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "Stachu 'Dozzie' K." <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>

    On 2011-10-27, b...@n...pl <b...@n...pl> wrote:
    > On 27.10.2011 12:42, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
    >>
    >> A skoro już mowa o powielaniu, mam tu książkę ślicznie wydaną przez
    >> Polskie Wydawdnictwo Popularnoinformatyczne, zwane potocznie Helionem,
    >> "Wzorce projektowe. Elementy oprogramowania wielokrotnego użytku".
    >> W metryce książki znajduje się takie ładne zdanie: "Nieautoryzowane
    >> rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji
    >> w jakiejkolwiek postaci jest zabronione". I teraz, zgodnie z chciejstwem
    >> PWPI, nie wolno mi zacytować książki w swojej publikacji (np. w artykule
    >> do czasopisma branżowego), bo cytat jest oczywiście fragmentem książki.
    [...]
    > A prawo do cytowania jest dość jasno określone w prawie autorskim.

    Tak, ale wydawnictwo w ogóle w tym zakazie z metryki książki nie
    ustosunkowuje się do dozwolonego użytku. Po prostu zakazuje wszystkiego
    na rympał, sugerując tym samym, że cytowanie również jest niedozwolone
    (mimo że, jak się zdaje, nie ma prawa ograniczać prawa do cytowania).

    --
    Secunia non olet.
    Stanislaw Klekot


  • 224. Data: 2011-10-27 11:57:09
    Temat: Re: Przeciwko własności intelektualnej - ciekawy przypadek
    Od: "Stachu 'Dozzie' K." <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>

    On 2011-10-27, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>> A prawa autorskie są "tak samo nowe" przez cały ochrony.
    >>Przecież też tracą na wartości.
    >
    > Serio, serio? Mogę kupić Win XP dziś taniej niż w dniu premiery?
    > Nie. I o to chodzi. Dopóki jest monopol (a PA tworzy monopol), mamy
    > degenerację (I degrengoladę! I demencję! I denaturat!)

    ...debatę, decybel, definicję i degustację! I, co najważniejsze, dekolt!
    BP,NMSP.

    --
    Secunia non olet.
    Stanislaw Klekot


  • 225. Data: 2011-10-27 12:27:42
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 27, 11:34 am, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
    > epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >
    > >Twierdziłeś, że na czytniku ebooków jest jakiś problem z określeniem,
    > >co to jest egzemplarz. To ja ci mówię - na moim nie ma takiego
    > >problemu. Czyli problem można rozwiązać.
    >
    > Jest problem? U mnie nie ma, czyli nie ma. Fajnie.

    U każdego może nie być, jak ktos sobie funduje problem na własną
    prośbę, to nie widzę potrzeby go tej możliwości pozbawiać.

    > >> O. Własnie zauważasz, że prawo autorskie może być ograniczone. Brawo.
    > >Jak to "zauważam"? Jak mówiłem, że prawo autorskie powinno być, to
    > >chodziło mi o takie prawo autorskie, jakie ogólnie jest ("ogólnie"
    > >znaczy nie tylko w dniu dzisiejszym w Polsce, żeby nie było).
    >
    > Czyli który model?

    Ten model, który oboiwązuje we wszystkich państwach Unii Europejskiej,
    Stanach Zjednoczonych, Australii, Nowej Zelandii i iluś tam jeszcze
    krajach, ten model, który zobowiązują się realizować sygnatariusze
    konwencji berneńskiej itd. itp. Ogólnie jest to model, w którym twórca
    musi wyrazić zgodę na korzystanie z dzieła, lub przekazać komuś innemu
    tę zgodę, żeby korzystanie z owego dzieła było legalne (z wyjątkiem
    określonych tradycją, doktryną i ważniejszymi względami wyjątków). No
    wiesz, tak zwane prawa autorskie.

    > >> >Ale to, czy jest ezwolenie, czy go nie ma, jest istotne tylko wtedy,
    > >> >kiedy zezwolenie jest _wymagane_. W polskim prawie na przykład nie
    > >> >jest (z wyjątkiem programów komputerowych, które mają oddzielne
    > >> >przepisy).
    > >> Ano widzisz.
    > >Co widzę? Da się to zrobić w ramach prawa autorskiego? Da się. W czym
    > >więc problem?
    >
    > Widzisz, że nie jest tak prosto, jak by się wydawało.

    Jest dokładnie tak prosto, jak mi się wydawało. Jest ustawa, jest
    artykuł, sporządzenie egzemplarzy zgodnie z artykułem nie wymaga
    zgody.

    > >Uważam to za normalne. Jeśli ktoś korzysta z "odrobinę bardziej
    > >skomplikowanej strategii", to raczej może ją skomplikować jeszcze
    > >odrobinę bardziej.
    >
    > Przepraszam, uważasz że jakakolwiek metoda backupu inna niż "trzymamy
    > dokładnie jedną kopię zapasową danych" to powód żeby się zastanawiać czy
    > przypadkiem nie jesteśmy przestępcami? Fajnie.

    Jeśli korzystasz z cudzej własności, to _zawsze_ powinieneś się
    zastanowić, czy nie jesteś przestępcą. Niezależnie od tego, czy ta
    własność jest materialna, czy nie. Uważam, że jest to normalne w
    każdej cywilizacji licząc co najmniej od Średniego Państwa.

    > >A jak mu się nie podoba, to można zauważyć, że prawo do korzystania z
    > >dzieł nie jest jakimś gwarantowanym prawem podstawowym: w pewnym
    > >sensie można powiedzieć, że z prawem do korzystania z cudzego dzieła
    > >jest tak, jak z prawem wejścia do cudzego domu.
    >
    > Miałbyś rację gdyby nie to, że klient jednak za coś płaci. I tu jest ta,
    > jakże często pomijana, strona medalu. W obecnym modelu coraz częściej
    > klient może "płakać i płacić".

    Może nie płacić i nie płakać. Wie przecież, co kupuje (a jeśli jest
    wprowadzany w błąd, to naturalnie ma prawo do rekompensaty).

    > >Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    > >zrewidować swoją strategię backupowania.
    >
    > No nie. Z tym się nie da dyskutować po prostu. Zaraz jeszcze mi powiesz,
    > że jak ktoś ma problem z tym, że kupił wadliwy towar, może zrewidować
    > swoje oczekiwania.

    Problem z wadliwym towarem to nie to samo, co problem ze znajomością
    prawa. Norma cywilizacyjna w naszym kręgu jest taka, że nieznajomość
    prawa nie jest usprawieliwieniem dla jego łamania. Ogólnie, każdy kto
    nie pofatyguje się dowiedzieć, o co chodzi z tym całym "prawem", może
    co najwyżej płacić i płakać, ewentualnie siedzieć i płakać.

    Może ci wytłumaczę to w ten sposób: wylądawałeś biedaku, w tym
    strasznym miejscu, gdzie stoją góry z błyszczącego kryształu i szarego
    kamienia. W wąwozach między tymi górami migrują tłumy łysych małp,
    które może wyglądają trochę jak członkowie twojego plemienia, ale nie
    daj się zmylić: ONI SĄ TWOIMI WROGAMI. O niczym bardziej nie marzą,
    jak żeby obic cię tymi dziwacznymi maczugami, wrzucic do ciasnej
    jaskini, i obić jeszcze raz, jak tylko spróbujesz stamtąd wyjść. Niech
    cię nie zmyli to, że nie rzucają się wszyscy na ciebie na raz, w tym
    wielkim dziwacznym plemieniu mają specjalnych wojowników od pałowania
    takich jak ty i specjalnych szamanów z baranim futrm na głowach,
    którzy rozpoznają takich jak ty. Jeśli nie miałeś jeszcze z nimi do
    czynienia, to jedynie przez łut szczęścia, zapewne założyłeś te ich
    dziwne skóry i myślą, że jesteś jednym z nich - niewątpliwie przez
    grzeczność, o podstęp cię nie posądzam. Wiedz jednak, że naruszanie
    ich dziwacznych rytuałów plemiennych zdradzi cię jako obcego, i wtedy
    nie będą mieli nad tobą żadnej litości. Wiem, że to okrutne, głupie i
    chore, ale takie właśnie to plemię jest, a co gorsza jeszcze prawie
    wszystcy oni myślą, że to słuszne, dobre i zdrowe. Jeśli chcesz sobie
    oszczędzić cierpień w tej krainie strzelistych gór i wąwozów, poznaj
    ich obyczaje i dostosuj się do nich, a jeśli nie potrafisz, to
    najlepiej zrobisz wracając na Serengeti.

    > Czy ty jesteś idiotą, czy tylko udajesz? Sorry, staram się nie uderzać
    > w adpersonamy, ale wypisujesz takie głupoty, że przykro czytać. Piszę
    > o normalnej sytuacji, w której _dowolna_ firma (a nie, jak sugerujesz,
    > "prowadząca pewien rodzaj działalności gospodarczej") chce zabezpieczyć
    > swoje dane np. przez backup różnicowy.

    Czytaj ze zrozumieniem. Nie mówiliśmy o backupowaniu "swoich
    danych" (na co prawo autorskie nie narzuca żadnych ograniczeń), tylko
    oprogramowania nabytego z zewnątrz.

    > Polecisz mi w tym momencie negocjacje z Microsoftem, czy może rewizję
    > swojej strategii backupowej?

    Jeśli 50-osobowa firma ma np. 40 pecetów z licencjami na Windows i
    Office, to nie bardzo widzę powód, żeby z każdego egzemplarza każdego
    z tych programów robić więcej niż jedną kopię zapasową Jakie jest
    prawdopodobieństwo, że 80 kopii zostanie zniszczonychjednocześnie
    zanim ktoś nie odzyska chociaż jednej z nich? W szczególności skoro
    strategia ma być "skomplikowana", więc pewnie przynajmniej część kopii
    trzymana jest off-site? Pomijając scenariusze typu globalna wojna
    termojądrowa?

    A negocjacje z Microsoftem chyba tez nie są potrzebne, zdaje się, że
    można kupić jakieś licencje "off the shelf" typu subskrypcja MSDN,
    licencje wielostanowiskowe, tudzież że można kupić po niższej cenie
    jakieś "replacement media" - przeznaczone właśnie dla ludzi, którzy
    stracili nośniki a mają licencję.

    A jeśli żadna oferta Microsoftu takiej firmie nie pasuje, to z jakiej
    paki mają w ogóle mieć prawo do korzystania z ich oprogramowania?

    > >> >> I znowu przenosisz bezpodstawnie dyskusję z utworów na pieniądze.
    > >> >Dlaczego bezpodstawnie?
    > >> Dlatego, że "chcę obejrzeć" nie oznacza automatycznie "autor dostanie
    > >> ode mnie pieniądze". A tej implikacji nagminnie nadużywają lobbyści
    > >> pro-represyjni.
    > >Nikt przecież nie twierdził, że oznacza.
    >
    > No co ty. Przecież "firma straciła ciężkie megabaksy", jak to się co
    > chwila czyta w mediach.

    Że nie oznacza automatycznie, że autor dostanie pieniądze, nie oznacza
    automatycznie, że firma nie straciła ciężkich megabaksów.

    > >Ale żeby obejrzeć trzeba mieć
    > >dostęp do egzemplarza lub transmisji, na sporządzenie którego to
    > >egzemplarza albo wykonanie transmisji właściciel praw musi wyrazić
    > >zgodę i może np. postawić warunek zapłacenia sobie za to, a owym
    > >właścicielem jest albo sam autor, albo ktoś, kto od autora nabył prawa
    > >autorskie, za które to prawa autor może np. zażądać pieniędzy. I całe
    > >to prawo istnieje po to, żeby autor mógł, jeśli chce, zażądać
    > >pieniędzy za korzystanie z dzieła.
    >
    > Kiedyś tak może i było. Obecnie istnieje głównie po to, żeby wielcy byli
    > jeszcze więksi. I to nie jest żaden anarchistyczny manifest, tylko
    > smutna obserwacja.

    Prawie każde prawo w kapitaliźmie do tego służy.

    > >znaczy "jeśli pieniądze nie zostaną zapłacone, z dzieła korzystać nie
    > >wolno". Również: tak, "korzystanie"w  tym przypadku wyłącza obszary
    > >gdzie prawo autorskie tradycyjnie pozwala na korzystanie bez
    > >zezwolenia, czyli wszelkie fair use, własny użytek osobisty, czerpanie
    > >idei, cytowanie zgodnie z prawidłami, scenes a faire, merger doctrine,
    > >parodie i inne formy korzystania nie godzące w słuszny interes twórcy.
    >
    > I, widzisz, problem polega na tym, że to teoretycznie piękna idea, ale
    > w praktyce ulega strasznemu wypaczeniu.

    Tak jak z własnością prywatną czegokolwiek.

    > >> >No i jeśli rower zostanie ukradziony sprzed sklepu z rowerami to
    > >> >okradziony przecież też może mieć rower równie łatwo, jak może wziąć
    > >> >swój.
    > >> Rzeco?
    > >No, wchodzisz do sklepu, wręczasz panu za ladą pieniądze i wychodzisz
    > >ze swoim rowerem. No big deal, w końcu to tylko pieniądze, to zupełnie
    > >co innego, jakby cię ktoś pozbawił możliwości jeżdżenia na rowerze.
    > >Prawda?
    >
    > Rzeco?

    Twierdziłeś, że zło kradzenia roweru polega na tym, że okradziony nie
    będzie miał roweru. Jak sobie kupi nowy, to będzie miał.


  • 226. Data: 2011-10-27 12:42:09
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 27, 11:42 am, "Stachu 'Dozzie' K."
    <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid> wrote:
    > On 2011-10-27, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    >
    > > Twierdziłeś, że na czytniku ebooków jest jakiś problem z określeniem,
    > > co to jest egzemplarz. To ja ci mówię - na moim nie ma takiego
    > > problemu. Czyli problem można rozwiązać.
    >
    > Tylko na twoim czytniku. Nie, jeśli utwór ma być odczytywany w sposób
    > inny niż dystrybutor przewidział. Nie widzę powodu dla którego
    > dystrybutor miałby decydować, _na czym_ wolno mi odtwarzać utwór, do

    A ja widzę.

    > którego odtwarzania prawa nabyłem. A skoro tak, to prawo musi obsłużyć
    > również przypadek danych na macierzy RAID.

    Jak ci prawo albo licencja pozwoli.

    Mnie na przykład dystrybutor pozwala robić backupy i odtwarzać na
    różnych uządzeniach.

    > > Uważam to za normalne. Jeśli ktoś korzysta z "odrobinę bardziej
    > > skomplikowanej strategii", to raczej może ją skomplikować jeszcze
    > > odrobinę bardziej.
    >
    > Uprasza się niejakiego Andrzeja Jarząbka o pierdolnięcie się w czoło za
    > próbę mówienia o dziedzinie, o której nie ma pojęcia: o administracji
    > systemami.
    >
    > Backup ma *na celu* utworzenie wielu kopii, z różnych punktów w czasie,
    > odpowiednich danych. Ty chcesz sztucznie ograniczać możliwość trzymania
    > kopii tylko do jednej sztuki. Która to ma być? Wczorajsza? Ta sprzed
    > tygodnia? Dawniejsza? A jakie są gwarancje, że tej kopii podczas
    > przechowywania szlag nie trafił?

    Po co ci wiele kopii np. Windowsa w różnych punktach w czasie? Jak ci
    kopię trafi szlag, to zainstalujesz sobie z oryginalnej płytki.

    > > A jak mu się nie podoba, to można zauważyć, że prawo do korzystania z
    > > dzieł nie jest jakimś gwarantowanym prawem podstawowym: w pewnym
    > > sensie można powiedzieć, że z prawem do korzystania z cudzego dzieła
    > > jest tak, jak z prawem wejścia do cudzego domu.
    >
    > To znaczy jak? Bo ja nie widzę analogii.

    Znaczy z wyjątkiem określonych tradycją wyjątków, nie ma takiego prawa
    bez pozwolenia właściciela.

    > > Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    > > zrewidować swoją strategię backupowania.
    >
    > Nie może. Backup z samej swojej natury ma tworzyć *wiele* kopii. Jeśli
    > masz tylko kopię z wczoraj, to masz gówno, nie system kopii zapasowych.

    Możesz mieć system backupowania, który robi ci wiele kopii twoich
    danych, a niekoniecznie wiele kopii Windowsa, Worda, Autocada czy
    czego tam.

    > > zgodę i może np. postawić warunek zapłacenia sobie za to, a owym
    > > właścicielem jest albo sam autor, albo ktoś, kto od autora nabył prawa
    > > autorskie, za które to prawa autor może np. zażądać pieniędzy. I całe
    > > to prawo istnieje po to, żeby autor mógł, jeśli chce, zażądać
    > > pieniędzy za korzystanie z dzieła.
    >
    > I słusznie. Pytanie jak długo i w jakim zakresie może się awanturować
    > o zapłatę za korzystanie z dzieła. Bo na przykład może się okazać, że
    > recenzja książki wymaga wykupienia od autora licencji, co jest bzdurą na
    > kółkach.

    Owszem, to, że "może się okazać" jest właśnie "bzdurą". Jak wymyślisz
    coś, co nie jest bzdurą, koniecznie się pochwal. Póki co minus za
    zapychanie pasma, ale plusik za zdrowy samokrytycyzm.

    > > Również: tak, "korzystanie"w  tym przypadku wyłącza obszary
    > > gdzie prawo autorskie tradycyjnie pozwala na korzystanie bez
    > > zezwolenia,
    >
    > Z twoich innych wypowiedzi wynika że nie chcesz, żeby było dozwolone
    > *jakiekolwiek* korzystanie z dzieła.

    Cytacik?

    > > czyli wszelkie fair use, własny użytek osobisty, czerpanie
    > > idei, cytowanie zgodnie z prawidłami, scenes a faire, merger doctrine,
    > > parodie i inne formy korzystania nie godzące w słuszny interes twórcy.
    >
    > Zdefiniuj "fair use". Zdefiniuj "własny użytek osobisty". Zdefiniuj
    > "czerpanie idei". Zdefiniuj kiedy (przy jakiej ilości tekstu) cytat jest
    > tylko cytatem, a kiedy "rozpowszechnianiem całości lub fragmentu
    > publikacji w jakiejkolwiek postaci".

    Nie muszę tego definiować, jest to określone przez prawo.

    > A skoro już mowa o powielaniu, mam tu książkę ślicznie wydaną przez
    > Polskie Wydawdnictwo Popularnoinformatyczne, zwane potocznie Helionem,
    > "Wzorce projektowe. Elementy oprogramowania wielokrotnego użytku".
    > W metryce książki znajduje się takie ładne zdanie: "Nieautoryzowane
    > rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji
    > w jakiejkolwiek postaci jest zabronione". I teraz, zgodnie z chciejstwem
    > PWPI, nie wolno mi zacytować książki w swojej publikacji (np. w artykule
    > do czasopisma branżowego), bo cytat jest oczywiście fragmentem książki.
    > Ba! To stwierdzenie zabrania również autorowi publikowania swojej
    > książki!

    Całe szczęście obowiązuje cię prawo stanowione przez pracodawcę, a nie
    napisy umieszczane przez PWPI na swoich publikacjach. Póki co nikt
    nawet nie proponował nadaniu napisom PWPI mocy ustawy, więc możesz
    spać spokojnie. Ale radziłbym raczej jednak przysiedzieć po nocach z
    kilkoma książkami, żeby nabyć chociaż pobieżną orientację, jak działa
    to całe "prawo" - bez tego naprawdę możesz mieć kłopoty.

    > --
    > Secunia non olet.
    > Stanislaw Klekot


  • 227. Data: 2011-10-27 12:44:29
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2011-10-27 13:54, Stachu 'Dozzie' K. pisze:
    > On 2011-10-27, b...@n...pl<b...@n...pl> wrote:
    >> On 27.10.2011 12:42, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
    >>>
    >>> A skoro już mowa o powielaniu, mam tu książkę ślicznie wydaną przez
    >>> Polskie Wydawdnictwo Popularnoinformatyczne, zwane potocznie Helionem,
    >>> "Wzorce projektowe. Elementy oprogramowania wielokrotnego użytku".
    >>> W metryce książki znajduje się takie ładne zdanie: "Nieautoryzowane
    >>> rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji
    >>> w jakiejkolwiek postaci jest zabronione". I teraz, zgodnie z chciejstwem
    >>> PWPI, nie wolno mi zacytować książki w swojej publikacji (np. w artykule
    >>> do czasopisma branżowego), bo cytat jest oczywiście fragmentem książki.
    > [...]
    >> A prawo do cytowania jest dość jasno określone w prawie autorskim.
    >
    > Tak, ale wydawnictwo w ogóle w tym zakazie z metryki książki nie
    > ustosunkowuje się do dozwolonego użytku. Po prostu zakazuje wszystkiego
    > na rympał, sugerując tym samym, że cytowanie również jest niedozwolone
    > (mimo że, jak się zdaje, nie ma prawa ograniczać prawa do cytowania).

    Jeśli chodzi o tego typu klauzule, to coś mi się kojarzy, że UOKiK
    zmusił wydawców płyt do przeredagowania stosownych notek, żeby nie
    sugerowały, że każde kopiowanie jest nielegalne. Co nie oznacza, że
    wydawcy by tego nie chcieli. I niestety - do tego dążą.

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 228. Data: 2011-10-27 12:49:53
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2011-10-27 14:42, Andrzej Jarzabek pisze:
    > On Oct 27, 11:42 am, "Stachu 'Dozzie' K."
    [...]
    >> Backup ma *na celu* utworzenie wielu kopii, z różnych punktów w czasie,
    >> odpowiednich danych. Ty chcesz sztucznie ograniczać możliwość trzymania
    >> kopii tylko do jednej sztuki. Która to ma być? Wczorajsza? Ta sprzed
    >> tygodnia? Dawniejsza? A jakie są gwarancje, że tej kopii podczas
    >> przechowywania szlag nie trafił?
    >
    > Po co ci wiele kopii np. Windowsa w różnych punktach w czasie? Jak ci
    > kopię trafi szlag, to zainstalujesz sobie z oryginalnej płytki.

    Która jest wieczna i niezniszczalna? A przynajmniej wydawca daje
    wieczystą (co najmniej równą czasowi ochrony) gwarancję, że po cenie
    nośnika i jego transportu dostarczy mi nowy?

    [...]
    >>> Taka firma ma kilka innych możliwości. Jak już wspomniałem, może
    >>> zrewidować swoją strategię backupowania.
    >>
    >> Nie może. Backup z samej swojej natury ma tworzyć *wiele* kopii. Jeśli
    >> masz tylko kopię z wczoraj, to masz gówno, nie system kopii zapasowych.
    >
    > Możesz mieć system backupowania, który robi ci wiele kopii twoich
    > danych, a niekoniecznie wiele kopii Windowsa, Worda, Autocada czy
    > czego tam.

    Wystarczy, że kopia CMSa z załączonymi kupionymi z zewnątrz zdjęciami,
    które mają głupią licencję.

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 229. Data: 2011-10-27 12:50:03
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 27, 12:54 pm, "Stachu 'Dozzie' K."
    <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid> wrote:
    > On 2011-10-27, b...@n...pl <b...@n...pl> wrote:
    >
    > > A prawo do cytowania jest dość jasno określone w prawie autorskim.
    >
    > Tak, ale wydawnictwo w ogóle w tym zakazie z metryki książki nie
    > ustosunkowuje się do dozwolonego użytku. Po prostu zakazuje wszystkiego
    > na rympał, sugerując tym samym, że cytowanie również jest niedozwolone
    > (mimo że, jak się zdaje, nie ma prawa ograniczać prawa do cytowania).

    A Gilette sugeruje na pudełkach z żyletkami, że są "najlepsze dla
    mężczyzny". A to przecież nieprawda - mówię z autopsji ;)

    Może jakiś prawnik wytłumaczy ci pro bono, co ma większą moc prawną:
    ustawa, czy napis na ksiażce Helionu.


  • 230. Data: 2011-10-27 12:53:02
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "b...@n...pl" <b...@n...pl>

    On 27.10.2011 14:42, Andrzej Jarzabek wrote:
    >> Backup ma *na celu* utworzenie wielu kopii, z różnych punktów w czasie,
    >> odpowiednich danych. Ty chcesz sztucznie ograniczać możliwość trzymania
    >> kopii tylko do jednej sztuki. Która to ma być? Wczorajsza? Ta sprzed
    >> tygodnia? Dawniejsza? A jakie są gwarancje, że tej kopii podczas
    >> przechowywania szlag nie trafił?
    >
    > Po co ci wiele kopii np. Windowsa w różnych punktach w czasie? Jak ci
    > kopię trafi szlag, to zainstalujesz sobie z oryginalnej płytki.

    Chociażby dlatego, żeby nie tracić czasu na instalacje fafnastu
    aplikacji. Robi się ghostem lub czymś innym obraz całego dysku. W razie
    padu możesz w ciągu kilkunastu minut mieć działający system.


    --
    wer <",,)~~
    http://szumofob.eu

strony : 1 ... 10 ... 22 . [ 23 ] . 24 ... 30 ... 40 ... 44


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: