-
301. Data: 2012-12-02 02:05:04
Temat: Re: Potyczki
Od: e...@g...com
W dniu sobota, 1 grudnia 2012 19:44:55 UTC-5 użytkownik PK napisał:
> On 2012-12-02, Stachu 'Dozzie' K. <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>
wrote:
> > A ja bym chciał, żeby to było zepchnięte do techników i szkół
> > zawodowych. Studia jednak trochę do czego innego powinny służyć, niż do
> > samego zdobywania zawodu szeregowego programisty, testera czy innego
> > administratora sieci. Mamy przerost tytulatury w naszej branży.
> To akurat prawda. Tzn. większość programistów po studiach robi naprawdę
> głupawe, prymitywne rzeczy.
Jakbym mial byc zlosliwy to bym dodal, ze tego tez nie umieja robic dobrze.
Wiedze mozna sobie dossac z neta, ale umiejetnosci juz niestety ciezej
niektorym ida. A uczelnie pakuja wiedze. Z jednej strony laduja wiedze,
ktora w ogolnym mniemaniu jest najczesciej zbedna, z drugiej nie
potrafia nauczyc umiejetnosci. Praca programisty wcale nie jest taka latwa,
o ile ktos za klepaczy nie pomysli jak unikac w koncowym produkcie
wad samych klepaczy. A tu jest znacznie wiecej, niz tdd i agile.
Inaczej mowiac, z czescia programistow jest tak, ze wszyscy ich cenia
za sukcesy, a nie potrafia powiedziec, skad sie te sukcesy biora.
Pewnie bardziej kojarzy im się to z
> dorabianiem w liceum niż z kolokwiami. Niestety* takie jest życie
> - ciężko jest skombinować dobrą kadrę, która mogłaby w technikum
> kształcić klepaczy kodu. Tak naprawdę programiści są w dobrej
> sytuacji, bo zaczynają wcześnie. Większość studentów pisała coś
> już będąc nastolatkami i pewnie po maturze mogliby już dostać pracę,
> do której wystartują po 5 zmarnowanych latach. Jest to dosyć wyjątkowy
> zawód.
Ja watpie, zeby technikum moglo ksztalcic programistow. Ten zawod
wymaga ciagle zmieniajacej sie wiedzy i sporych umiejetnosci. Co
prawda to samo jest prawda w wielu dziedzinach techniki, ale
praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
"uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
> *) "Niestety" jest trochę nieszczere. Nie jestem programistą - ani
> z wykształcenia (choć taki był plan) ani z zawodu :).
To nie wiesz do konca, jak to jest.
--
Edek
-
302. Data: 2012-12-02 02:14:31
Temat: Re: Potyczki
Od: "Stachu 'Dozzie' K." <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>
On 2012-12-02, e...@g...com <e...@g...com> wrote:
>> Pewnie bardziej kojarzy im się to z
>> dorabianiem w liceum niż z kolokwiami. Niestety* takie jest życie
>> - ciężko jest skombinować dobrą kadrę, która mogłaby w technikum
>> kształcić klepaczy kodu. Tak naprawdę programiści są w dobrej
>> sytuacji, bo zaczynają wcześnie. Większość studentów pisała coś
>> już będąc nastolatkami i pewnie po maturze mogliby już dostać pracę,
>> do której wystartują po 5 zmarnowanych latach. Jest to dosyć wyjątkowy
>> zawód.
>
> Ja watpie, zeby technikum moglo ksztalcic programistow. Ten zawod
> wymaga ciagle zmieniajacej sie wiedzy i sporych umiejetnosci. Co
> prawda to samo jest prawda w wielu dziedzinach techniki, ale
> praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
> "uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
Przesadzasz. To tylko obiegowa opinia, że w naszej branży wszystko się
zmienia jak w kalejdoskopie i wiedza sprzed roku zupełnie przestaje być
wartościowa. Prawda jest taka, że część wiedzy uczniowie mogą spokojnie
zdobywać u nauczyciela, który nie pracuje bezpośrednio z przemysłem,
a pozostałą część, która jest już bardziej na czasie i bliżej praktyki
rynkowej, powinni nabyć podczas praktyk. Bo w technikum odbywało się
('90s) również praktyki zawodowe.
--
Secunia non olet.
Stanislaw Klekot
-
303. Data: 2012-12-02 02:20:25
Temat: Re: Potyczki
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 01/12/2012 23:54, PK wrote:
> On 2012-12-01, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
>> Zainteresowani często nie mają kasy na przeszkalanie się, bo są, like,
>> bezrobotni.
>
> To niech wezmą pożyczkę,
No jasne, bo do udzielania pożyczek bezrobotnym to się banki ustawiają w
kolejce.
> poproszą rodzinę
Może w takim razie każdy poprosi rodzinę o utrzymywanie go i problem
rozwiązany.
> albo zatrudnią się na pół roku
> w Biedronce. Nie jest prawdą, że człowiek nie jest w stanie skombinować
> kilku tysięcy złotych na kurs obsługi Excela czy wózka widłowego.
Jak ktoś jest biedny, to kilka tysięcy złotych jest problemem. Zwłaszcza
jak się okaże, że po kursie obsługi Excela dalej nie mogą znaleźć pracy.
>> W Polsce nie jest dobrze rozwinięty system świadczeń. W państwach, gdzie
>> system świadczeń jest naprawdę dobrze rozwinięty, bezrobocie jest niskie.
>
> Może świadczenia są tak wysokie, że ludziom nie opłaca się pracować?
Może pracują z miłości do pracy.
Zauważ, że zazwyczaj warunkiem otrzymywania świadczeń dla bezrobotnych
jest wykazanie się aktywnym poszukiwaniem pracy. I zazwyczaj nawet
najniższe zarobki są znacznie wyższe niż owe wysokie zasiłki.
> Tzn. mam nadzieję rozumiesz, że wzrost zasiłku dla bezrobotnych
> zmniejsza stopę bezrobocia.
Nie jestem przekonany, czy na pewno jest sztywna zależność, ale jeśli
już, to pewnie raczej zmniejsza niż zwiększa. :)
-
304. Data: 2012-12-02 02:26:14
Temat: Re: Potyczki
Od: e...@g...com
W dniu sobota, 1 grudnia 2012 20:03:49 UTC-5 użytkownik Stachu 'Dozzie' K. napisał:
> Bo że na kryptologów w przemyśle nie ma zbyt wielkiego popytu, to akurat
> wiem dość dobrze.
Mi raczej chodzi o to, ze wiekszosc debili uzywajacych SSLa czy hasha
do autentykacji nie wie ani co to jest Chain Of Trust, ani nie potrafi
zlozyc przyslowiowego 2+2. Natomiast teoria kryptografii jest mocno
zbedna, jezeli ktos sie w tym nie specjalizuje.
> > Glosowanie droga elektroniczna, wedlug dzisiejszej wiedzy, jest bardzo
> > trudnym zagadnieniem, praktycznie dzisiaj nie majacego znanego rozwiazania.
> > Bierze sie to ze specyfiki glosowania, moge dac link do pracy. Oczywiscie
> > pokazanie "dlaczego praktycznie sie nie nadaje" jest ciekawym tematem.
> Tylko wiesz, jeszcze dochodzi weryfikowalność takiego głosowania (ja mam
> móc policzyć na palcach, że mój głos został prawidłowo policzony). Ale
> sam widzisz, że temat zaawansowany teoretycznie.
Jest tez prymitywniejszy aspekt calej sprawy, odwieczny zreszta: jak
udowodnic, ze dana osoba moze z jednej strony sprawdzic swoj glos,
a z drugiej nie zmienic zdania po fakcie, gdy przegladarka, telefon
i inne narzedzia moga zyc wlasnym hackerskim zyciem, lub tez dana osoba
moze twierdzic, ze ktos zhackowal mi przegladarke, glosowanie niewazne.
A hackowac mozna masowo, wplywajac na glosowanie.
Wbrew intuicji, jest tu pare roznic pomiedzy glosowaniem a przelewami
bankowymi, umowami czy skladaniem PITa, zupelnie poza kryptografia.
> > Podpis cyfrowy: ok, warto wiedziec co to jest. Ale to jest zastosowanie
> > wlasciwosci kryptografii, a nie budowa, zastosowan jest wiele i sama
> > kryptografia jest wymiennym elementem.
> > Kwantowa to faktycznie nowosc, nie wiem czego ucza, ale implementacyjnie
> > na razie watpliwa.
> > Off-side channels to juz nie jest kwyptografia jako taka, rozumiem ze przy
> > okazji porusza sie ogolne kwestie bezpieczenstwa cyfrowego, ale do
> > kryptografii to juz bezposrednio nie nalezy. Ogolnie mam wrazenie,
> > ze ludzie myla kryptografie z bezpieczenstwem, podczas gdy ta pierwsza
> > jest tylko jednym elementem drugiego, ze wszystkimi tego konsekwencjami
> > w teorii tego drugiego. To juz nie jest teoria kryptografii.
> Ale zdajesz sobie sprawę, że obecnie teoria tego, co ty masz za
> kryptografię, nie występuje bez teorii tego, co masz za bezpieczeństwo?
> I że pod hasłem "bezpieczeństwo komputerowe" (czy też "inżynieria
> bezpieczeństwa") rozumie się trochę inne rzeczy, gdzie bierze się za
> w miarę dobrą monetę stwierdzenie "ten kryptosystem jest bezpieczny"
> i z tego buduje już rzeczywiste produkty?
Jezeli masz namysli wymiane wiadomosci pomiedzy ambasada a szpiegiem,
to zgoda. Cywile maja system "autoentykacja tu i tu", "jakis symetryczny
tu", a dowod opiera sie na analizie _wlasciwosci ogolnych_ kryptografii
tylko w ramach analizy calosci systemu. Od zawsze same szyfry sa wymienialne
i konfigurowalne, wazne sa tylko ich ogolne wlasciwosci.
Analiza dlaczego zblizeniowki nie wymaja zazwyczaj PINu bylby przykladem
bezpieczenstwa, a nie kryptografii. W koncu ktos sie moze przejsc
z terminalem platniczym wzdluz tramwaju.
> >> > Wsrod informatykow sa rozne specjalizacje, programistyczna jest jedna z nich.
> >> > O ile sie faktycznie chce byc programista, trzeba umiec nauczyc sie nowego
> >> > jezyka w tydzien, albo sie klepie durny kodzik wg. sepcyfikacji,
> >> > gdzie inteligencji uzywa sie na lunchu do kulturalnej konwersacji.
> >> Wiesz, są dwie strategie uczenia programisty. Wynikiem jednej jest
> >> osobnik, który potrafi w tydzień się wdrożyć do nowego języka,
> >> a wynikiem drugiej jest osobnik, który już pisał rzeczy we frameworku
> >> comma-ORG 7.5.16. Obie strategie mają sens (chociaż mnie się druga nie
> >> podoba, ale przecież szeregowi klepacze kodu też są potrzebni). Trick
>
> >> polega na tym, że mój wydział nie stosuje żadnej do końca. Wynikiem jest
> >> taki ani szeregowy klepacz kodu, ani programista o szerokich
> >> horyzontach.
> > Slusznie. Tyle ze do tej drugiej uczelnia jest malo potrzebna.
> Owszem. Do drugiej strategii potrzebne są przyzwoite technika, których
> w Polsce nie ma.
Ja bylbym za bardziej selektywnym podejsciem uczelni, ale to moze tylko
moje zdanie.
--
Edek
-
305. Data: 2012-12-02 02:27:01
Temat: Re: Potyczki
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 02/12/2012 01:05, e...@g...com wrote:
> W dniu sobota, 1 grudnia 2012 19:44:55 UTC-5 użytkownik PK napisał:
>
>> To akurat prawda. Tzn. większość programistów po studiach robi naprawdę
>> głupawe, prymitywne rzeczy.
>
> Jakbym mial byc zlosliwy to bym dodal, ze tego tez nie umieja robic dobrze.
> Wiedze mozna sobie dossac z neta, ale umiejetnosci juz niestety ciezej
> niektorym ida. A uczelnie pakuja wiedze. Z jednej strony laduja wiedze,
> ktora w ogolnym mniemaniu jest najczesciej zbedna, z drugiej nie
> potrafia nauczyc umiejetnosci. Praca programisty wcale nie jest taka latwa,
> o ile ktos za klepaczy nie pomysli jak unikac w koncowym produkcie
> wad samych klepaczy. A tu jest znacznie wiecej, niz tdd i agile.
W ogóle powierzanie czegokolwiek "klepaczom" bierze się stąd, że ktoś
niee pomyślał.
> Ja watpie, zeby technikum moglo ksztalcic programistow. Ten zawod
> wymaga ciagle zmieniajacej sie wiedzy i sporych umiejetnosci. Co
> prawda to samo jest prawda w wielu dziedzinach techniki, ale
> praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
> "uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
A to jest coś, czego można się nauczyć tylko na studiach?
-
306. Data: 2012-12-02 02:33:18
Temat: Re: Potyczki
Od: e...@g...com
W dniu sobota, 1 grudnia 2012 20:14:31 UTC-5 użytkownik Stachu 'Dozzie' K. napisał:
> On 2012-12-02, e...@g...com <e...@g...com> wrote:
> > Ja watpie, zeby technikum moglo ksztalcic programistow. Ten zawod
> > wymaga ciagle zmieniajacej sie wiedzy i sporych umiejetnosci. Co
> > prawda to samo jest prawda w wielu dziedzinach techniki, ale
> > praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
> > "uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
> Przesadzasz. To tylko obiegowa opinia, że w naszej branży wszystko się
> zmienia jak w kalejdoskopie i wiedza sprzed roku zupełnie przestaje być
> wartościowa. Prawda jest taka, że część wiedzy uczniowie mogą spokojnie
> zdobywać u nauczyciela, który nie pracuje bezpośrednio z przemysłem,
> a pozostałą część, która jest już bardziej na czasie i bliżej praktyki
> rynkowej, powinni nabyć podczas praktyk. Bo w technikum odbywało się
> ('90s) również praktyki zawodowe.
Uzywajac adekwatnych do problemu okreslen: autobusy wszystkie robi
sie mniej wiecej tak samo, raz na kiedys ulepszajac, a tak na codzien
powielajac znane rozwiazania. W pracy programisty trzeba non-stop
kombinowac, domyslac sie, analizowac... Mi chodzi raczej o umiejetnosci,
niz o zmiennosc wiedzy.
--
Edek
-
307. Data: 2012-12-02 02:38:02
Temat: Re: Potyczki
Od: e...@g...com
W dniu sobota, 1 grudnia 2012 20:27:01 UTC-5 użytkownik Andrzej Jarzabek napisał:
> On 02/12/2012 01:05, e...@g...com wrote:
> W ogóle powierzanie czegokolwiek "klepaczom" bierze się stąd, że ktoś
> niee pomyślał.
O naiwnosci, jakie te zachodnie koncerny bezmyslne.
> > Ja watpie, zeby technikum moglo ksztalcic programistow. Ten zawod
> > wymaga ciagle zmieniajacej sie wiedzy i sporych umiejetnosci. Co
> > prawda to samo jest prawda w wielu dziedzinach techniki, ale
> > praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
> > "uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
> A to jest coś, czego można się nauczyć tylko na studiach?
Nauka poslugiwania sie wlasnym umyslem jest domena uczelni wyzszych.
--
Edek
-
308. Data: 2012-12-02 03:04:21
Temat: Re: Potyczki
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On 02/12/2012 01:38, e...@g...com wrote:
> W dniu sobota, 1 grudnia 2012 20:27:01 UTC-5 użytkownik Andrzej Jarzabek napisał:
>> On 02/12/2012 01:05, e...@g...com wrote:
>
>> W ogóle powierzanie czegokolwiek "klepaczom" bierze się stąd, że ktoś
>> niee pomyślał.
>
> O naiwnosci, jakie te zachodnie koncerny bezmyslne.
Często właśnie tak. Zresztą bezmyślne nie są koncerny, tylko ludzie. I
sytuacje są często właśnie takie, że wystarczy, że w łańcychu decyzyjnym
jednak osoba nie pomyśli.
>>> praca programisty wymaga rzeczy typu "radzenie sobie ze zlozonoscia",
>>> "uczenie sie nowosci natychmiast" itp.
>
>> A to jest coś, czego można się nauczyć tylko na studiach?
>
> Nauka poslugiwania sie wlasnym umyslem jest domena uczelni wyzszych.
Nauka posługiwania się własnym umysłem to coś, co człowiek robi od
pierwszego roku życia do co najmniej lat dwudziestu-paru, praktykujący
programiście nierzadko dłużej.
Nauczyć się programować w stopniu wystarczającym do rozpoczęcia pracy
zawodowej z całą pewnością się da, doszlifować się możnaby w pracy.
Probleem jaki ja widzę jest raczej w rozwoju społeczno-emocjonalnym,
mówiąc w skrócie taki nastolatek to przecież straszny gówniarz,
powierzyłbyś mu odpowiedzialną pracę w zespole z innymi ludźmi?
-
309. Data: 2012-12-02 03:04:45
Temat: Re: Potyczki
Od: PK <P...@n...com>
On 2012-12-02, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
> We wszystkich cywilizowanych państwach występuje element planowania
> centralnego. A w szczególności jeśli mówimy o niedochodowych formach
> działalności takich jak rozwijanie nauki i dyscyplin akademickich czy
> np. oświata.
"Element planowania centralnego" to chyba trochę skromne określenie
pływania na działalność prywatnych uczelni.
> A jak taka szkoła chce mieć akredytację, to niech się stosuje do wymagań
> ministerstwa. I koncesjonowanie miejsc na poszczególnych kierunkach to
> jedna sprawa, ale przede wszystkim jeśli taka uczelnia chce mieć
Ależ wiele tych szkód się stosuje i ich program jest całkiem niezły,
nie odstający od dobrych dużych ośrodków publicznych. Nie mniej
prowadzą studia z łatwych, popularnych kierunków, po których
nie ma pracy. W efekcie produkują dobrze wykwalifikowanych bezrobotnych.
> akredytację, to musi w danej dziedzinie prowadzić badania naukowe, co
> powinno się wiązać z zatrudnianiem odpowiedniej (proporcjonalnej do
> liczby studentów) kadry pracowników naukowych. Czyli właśnie
Gdyby stricte trzymać się takiego kryterium, to "wyrżnąłbyś"
sporo wydziałów na państwowych uczelniach.
> kulturoznawstwa może niekiedy pomagać w byciu kreatywnym w agencji
> reklamowej, to dla takich stanowisk kulturoznawstwo też jest bez sensu.
> Studia kulturoznawstwa mają sens o tyle, że kształcą kulturoznawców,
> którzy będą zajmować się uprawianiem kulturoznawstwa w instytutach
> kulturoznawstwa. I oczywiście wiadomo, że nie każdy, kto ukończy takie
No właśnie nie, a takich ludzie kształca.
Absolwenci takich studiów przydaliby się się w międzynarodowych
korporacjach, nawet w firmach programistycznych. No bo wyobraźmy sobie,
że Twoja firma obsługuję IT jakiegoś chińskiego konsorcjum, które
wchodzi do Polski. Nie chciałbyś mieć pod ręką sinologa, który
a) będzie znał chiński,
b) pomoże w kontaktach, nauczy Twoich pracowników chińskiego
"sovoir-vivre",
c) wesprze projektowanie interfejsów tak, żeby podobały się Chińczykom
itp itd?
A gdybyś miał firmę architektoniczną i zagraniczne zlecenie, nie
chciałbyś dodać kulturoznawcy do zespołu projektantów?
Według mnie kulturoznawcy powinni być jak tłumacze. Powinni pomagać
osobom bez niezbędnej wiedzy (inżynierom, programistom, finansistom)
w międzynarodowych kontaktach. Powinni, mówiąc brzydko, "robić dobry
grunt pod biznes".
Ja studiowałem na uniwerku i znam kilku kulturoznawców. Wiedzą
sporo o historii, o architekturze, znają nieźle (choć gorzej niż
sądziłem) języki. Tyle że nie chcą pracować jako tacy "tłumacze".
Większość z nich (poważnie) marzy o podróżowaniu po świecie i pisaniu
przewodników.
>> Jeśli na początku studiów (prawie każdych*) rozejrzysz się po rynku
>> pracy, spytasz specjalistów/praktyków i wymyślisz sobie jakąś realną
>> karierę, to potem wystarczy ciężko pracować i znajdziesz pracę.
>
> Po pierwsze, to po prostu nieprawda.
Bo?
> Po drugie, do tego nie potrzeba studiów (jako instytucji).
Oczywiście że nie.
> Po trzecie, jak ty sobie w ogóle to wyobrażasz? Pytać specjalistów i
> praktyków od czego? Skąd weźmiesz tych specjalistów?
Praktyków w zawodzie, który sobie wymarzyłeś. Skąd? Jeśli są
łatwo dostępni, to zaprosić na kolację/piwo i po prostu pogadać. To
chyba dosyć ludzkie, naturalne podejście.
Jeśli nie są dostępni (korporacje), to masz różne dni kariery,
spotkania na uczelni itp. Naprawdę warto na nie chodzić i zadawać
pytania.
Pisząc "specjalista" miałem na myśli speców od rynku pracy, HRowców
(powinienem to napisać konkretniej). Takich ludzi też znajduje się
na uczelni - w różnych inkubatorach, biurach karier itp. Są bardzo
nieodceniani - niesłusznie. Większość absolwentów studiów nie potrafi
napisać CV. Po jednej rozmowie by umieli, na drugą mogliby przynieść
do sprawdzenia to, co chcą wysyłać do firmy. Generalnie jeśli ktoś
nie czuje się pewnie, to warto wysłać CV do takiego uczelnianego
HRowca, zanim wyśle się je do jakiegoś Deloitte czy GoldmanSachs.
> A wiesz to skąd? Od jakichś faktycznych studentów, którzy ci wyznali, że
> tak myślą? Może z badań?
Od studentów. Sam przez chwilę planowałem kulturoznawstwo (jako
drugi kierunek), więc mocno wybadałem teren.
> A może jednak, że zapewne po studiach będą i tak w głębokiej dupie, ale
> może trochę w mniej głębokiej niż ci z Bydgoszczy albo bez studiów w
> ogóle. Co można też sformułować jako "jakoś to będzie".
Nie wiem po co ktoś miałby iść na studia z założeniem, że i tak będzie
w głębokiej dupie. Ja poszedłem z założeniem, że dostanę świetną pracę
i będę zdobywał świat!
> Mogą pracować w instytucie filozofii, pisać książki o filozofii i tak
> dalej. Pomijając oczywisty fakt, że mogą być agentami sprzedaży
> nieruchomości itd.
Czyli "chów wsobny". Stąd się właśnie biorą patologie :P.
No ale masz rację. Wiele kierunków rzeczywiście kształci studentów
z założeniem, że w przyszłości będą pracownikami. Zresztą u mnie
(na fizyce) było bardzo podobnie. Różnica polega na tym, że fizycy
są jakby trochę bardziej potrzebni. A jak nie zostaną naukowcami, to
całkiem nieźle sobie poradzą poza uczelnią. Filozofowie... no jakoś
wątpię.
pozdrawiam,
PK
-
310. Data: 2012-12-02 03:13:17
Temat: Re: Potyczki [OT]
Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl>
W dniu 2012-12-02 00:08, Andrzej Jarzabek pisze:
>>> wisienke to masz przed soba dostanie zycie, jak wyciagniesz pietruszke
>>> to czeka
>>> Cie bycie "bezrobociem strukturalnym".
>>
>> Jak nauczysz się javy to masz dostatnie życie gdy są oferty na javę, jak
>> są oferty na c++, a ty znasz tylko javę to czeka cię bycie "bezrobotnym
>> strukturalnym".
>> A może po prostu zaczniesz uczyć się c++? Czy nie da rady?
>
> Ale zajmuje to czas i kosztuje pieniądze. I trzeba przez ten czas żyć, a
> dodatkowo skoro były oferty na C++, to dużo ludzi zaczęło się uczyć, i
> jak już się nauczysz C++, to akurat oni wszyscy też się nauczą i
> wystartują na te posady, których może już wcale nie będzie tak dużo, a
> tymczasem będą oferty na C#. Tylko że C# się już nie nauczysz, bo ci
> komornik zabierze komputer i wyeksmituje z mieszkania.
No i co z tego? Takie jest życie i dotyczy to wszystkich (pomijam
skrajności wygrywających w totka itp.).
Czy to jest wystarczający powód, żeby leżeć na kanapie i wyciągać łapę
po zasiłek albo palić opony na ulicach?
Co proponujesz innego? Bo chyba nie palenie opon? Usiąść i płakać?
> A zauważ, że studia jednak to nie jest tak jakby się nauczyć C++, to są
> co najmniej trzy lata z życia.
No tak, bo teraz żeby się przekwalifikować to trzeba koniecznie (drugie)
studia zrobić. Studenci na traktory... parafrazując.
> Dodatkowo zakładasz pełność informacji, ale przecież z punktu widzenia
> szukającego pracy czy przyuczającego się nie da się stwierdzić, ile tak
> naprawdę jest ofert pracy, a ilu na daną ofertę kandydatów, to już w ogóle.
Nic takiego nie zakładam.
Da się stwierdzić jedno: jak wybierał kierunek studiów miał taką samą
"pełnię" informacji jak szukając pracy czy przekwalifikowując się po
studiach. No, miał może mniejsze "doświadczenie życiowe".
No ale stało się: nie ma pracy dla absolwenta javy (znowu metafora). I
co dalej? Ma czekać, aż urzędnicy stworzą fikcyjne miejsce pracy (jakby
miał argumenty w postaci kilofa to pewnie by stworzyli, ale nie ma
kilofa), czy jednak ma się uczyć c++, na który popyt jest?
Pozdrawiam
Piotr