-
51. Data: 2011-09-01 13:53:34
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Paweł Kierski <n...@p...net>
W dniu 2011-09-01 15:21, Andrzej Jarzabek pisze:
> On Sep 1, 2:05 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>> W dniu 2011-09-01 14:57, Andrzej Jarzabek pisze:
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>
>>> On Sep 1, 12:42 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>>>> W dniu 2011-09-01 10:44, Andrzej Jarzabek pisze:
>>
>>>>> On Sep 1, 7:47 am, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
>>
>>>>>>>> Celowo pominąłem, podobnie jak deputat na dyskietki i toner. Chciałem
>>>>>>>> konsekwentnie trzymać się analogii do jednej branży.
>>
>>>>>>> Na DYSKIETKI?
>>
>>>>>> A po co komu kilka ton węgla, gdy mieszka w bloku z CO?
>>
>>>>> Węgiel chyba można sprzedać?
>>
>>>> Dyskietki - ZUSowi 8-) Poważniej - o ile pamiętam, to dostają (mogą
>>>> dostać) ekwiwalent deputatu w gotówce.
>>
>>>> Teraz doszedłem do wniosku, że to powinien być raczej deputat na
>>>> licencje programu produkowanego przez firmę.
>>
>>> No i co, chciałbyś zamiast części pieniędzy dostać kawałek licencji
>>> programu albo kilkadziesiąt licencji programu produkowanego przez
>>> firmę, zamiast których możesz ewentualnie dostać ekwiwalent w gotówce?
>>> Spróbuj to wynegocjować, obstawiam że pracodawca uzna cię za
>>> potencjalnie niebezpiecznego wariata. :)
>>
>> Tylko dlaczego nikt nie uważa za wariatów górników? Dlaczego nikt nie
>> uważa za wariatów (a przynajmniej głośno tego nie mówi) wszystkich
>> w "hierarchii dowodzenia" kopalniami do ministra skarbu i premiera
>> włącznie? A właściwie dalej - aż do wyborców, którzy wybrali parlament,
>> który wyłonił rząd?
>>
>> Wszyscy (no - prawie) milcząco zgadzają się, że deputat węglowy jest
>> sensowny, a deputat na licencje to wariactwo?
>
> Bo węgiel to jest commodity, jego cenę ustala rynek, a nie kopalnia.
> Przychody kopalni zależą od rynkowej ceny węgla, więc ma sens, że
> pracownicy negocjują formę wynagrodzenia, która w chudych czasach nie
> zrujnuje kopalni, a w tłustych przyniesie im dodatkowe korzyści.
>
> Programiści niekiedy nagradzani są akcjami firmy albo dostają bonus
> zależny od wyników finansowych. Że jest to indywidualne i zazwyczaj
> uznaniowe? To już kwestia braku związku zawodowego, który by coś
> takiego wynegocjował w układzie zbiorowym.
OK - odjeżdżamy od tematu. Tak - nagradzanie z elementem powiązanym
z zyskiem pracodawcy jest OK, wystarczy, że strony się dogadają.
Chodziło mi o wariactwa w stylu dopłat do hektara. Szczególnie za
produkcję ekologiczną, w przypadku której nie trzeba się wykazać
żadnymi zbiorami (sic!) a tylko certyfikatem, że uprawa jest
"ekologiczna". Efekt - sadzimy orzechy, które i tak zgniją, byle
certyfikat był i kasa leci. Kasa przewyższa cenę sadzonek i ich
posadzenia...
Albo i nawet deputat węglowy w kopalni... miedzi 8-)
Ludzie pośrednio za tym głosowali. Dlaczego nie głosowali za dopłatą
do GB RAM? 8-)
--
Paweł Kierski
n...@p...net
-
52. Data: 2011-09-01 13:54:52
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 2:22 pm, bartek szurgot <b...@n...spam> wrote:
> On 09/01/2011 02:05 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
>
> > No ale też przecież właśnie Izba Zbieraczy Jabłek byłaby oczywistą
> > bzdurą. Jak chcesz się bawic w takie analogie, to wyobraź sobie, że
> > jest coś takiego, jak jabłka atomowe, które źle zebrane po kilku
> > dniach wybuchają i niszczą kilka najbliższych miejscowości. Jeśli
> > zartrudnisz stu zbieraczy, którzy zbiorą ci N kilogramów jabłek, a
> > jeden z nich zbierze źle i spowoduje, że twoje Atomowe Sady SA będą
> > musiały zapłącić odszkodowanie 10 miliardów dolarów, to w jaki sposób
> > wynagrodzisz czy ukarzesz tego kolesia, żeby było to adekwatne do
> > efektów jego pracy?
>
> nie ma atomowych jabłek. są zwykłe a mimo wszystko IZJ istnieją.
Jeśli w Twoim wszechświecie rzeczywiście istnieją Izby Zbieraczy
Jabłek, to na pocieszenie moge tylko powiedzieć, że oto masz żywy
dowód na prawdziwość Hipotezy Wielu Światów i że są też takie siaty, w
których IZJ nie ma.
> wracając ponownie na mniej abstrakcyjną "budowlankę", wygląda to właśnie
> tak jak ze "zwykłymi jabłkami" - jedni robią inni przybijają stempel i
> to w większości bez zaglądania nawet. ale pieniądze są realne.
Nie, budowlanka to są właśnie jabłka atomowe: jak się budynek zawali,
to może spowodować znaczne straty, za które budowlaniec, który popełni
błąd, ani nie będzie w stanie zapłacić, ani się praktycznie od tego
ubezpieczyć.
> > Przecież z punktu widzenia osoby poniszącej straty wyboru albo nie ma
> > (bo np. jest tylko jeden most, którym się mogę przeprawić przez rzekę,
> > nie mam możliwości wybudować sobie drugiego tylko dlatego, że ten
> > pierwszy był zaprojektowany przez kogos niekompetentnego), albo wybór
> > jest iluzoryczny, bo osoba wybierająca nie jest w stanie z góry ocenić
> > kompetencji danego profesjonalisty. Na przykład właśnie dlatego, że
> > wynajmuje tego profesjonalistę, bo sama się nie zna na temacie (dajmy
> > na to prawnika).
>
> wybór masz - jak Ci się nie podoba dana firma/osoba, idziesz do innej.
No jasne, jak potrzebuję prawnika, to skoro mogę zobaczyć jak
wyglądają i wybrać najładniejszego,, to już jest realny wybór.
> jeśli zaś ktoś wydaje dużo pieniędzy bez namysłu, pretensje może mieć do
> wyłącznie siebie.
Ale co mi da namysł? Od namyślania się przecież nie dowiem się, który
prawnik czy lekarz zna się na tym, co robi.
> > Ubezpieczenia to osobny temat. PO pierwsze mogą w ogóle nie być
> > praktyczne: wyobrażasz sobie, że ktoś chciałby ubezpieczyć inżyniera
> > projektującego mosty od wszystkich finansowych konsekwencji
> > popełnienia przez niego błędu?
>
> porozmawiaj z ludźmi z branży budowlanej. mają ubezpieczenia. część z
> nich, mając wyroki na kwoty rzędu 300kPLN, wykonuje kolejne zlecenia.
No ale przecież zawalający się w mieście budynek może sposodować
straty nie na kwory rzędy 300kPLN, tylko np. 30MPLN.
> > Po drugie są sytuacje, kiedy lepiej (i taniej) zapobiegać niż
> > naprawiać szkody. Tak jest z medycyną, tak jest ze wszelkimi
> > sytuacjami gdzie jest zagrożenie zdrowia i życia, tak by było, gdyby
> > miasto miało nakazywać właścicielom wyburzać już postawione budynki
> > itd.
>
> zapobieganie, kontrola jakości i organizacje sanepido-podobne to
> zupełnie osobny temat.
Wymaganie odpowiednich kwalifikacji to też element zapobiegania.
> dlatego właśnie w interesie firm jest zatrudnianie ekspertów w swoich
> dziedzinach a nie ludzi "namaszczonych". jak projekt będzie zrobiony
> dobrze, nie trzeba będzie się bawić w szukanie winnych.
A jakość eksperta określana jest przez wsadzenie w pupę eskpertometru
i patrzenie gdzie się zatrzyma wskazówka.
> > Czwarty argument jest taki: naprawdę uważasz, że w sytuacji
> > obowiązkowego OC nie pojawiłoby się coś takiego, że ubezpieczyciel i
> > tak będzie wymagał odpowiedniego wykształcenia, przynależności do
> > odpowiedniego stowarzyszenia i odpowiedniej certyfikacji? W
> > szczególności w sytuacji takiej, w jakiej się tworzy izby, czyli tam,
> > gdzie niekompetentne działanie pracownika może spowodować znaczne
> > straty, a ubezpieczalnia musiałaby w takiej sytuacji całość tych strat
> > pokryć w ramach OC? Czyli miałbyś i tak to, co masz, plus sporą stawkę
> > ubezpieczeniową, której koszta cześćiowo byłyby ponoszone przez
> > ubezpieczanych profesjonalistów, a częściowo przerzucane na klientów.
> > I w końcu też przy obowiązkowym OC masz taką samą zaporę cenową jak
> > przy izbach zawodowych, bo nikt, jakkolwiek by nie był zdesperowany,
> > nie wykona pracy za kwotę, która o ileśtam nie przewyższa składki
> > ubezpieczeniowej.
>
> nie wiem jak by ubezpieczenia OC w IT miały wyglądać. w chwili obecnej,
> osobiście nie widzę nawet potrzeby takowych. poruszyłeś kwestię
> odpowiedzialności finansowej, więc przedłożyłem normalne rozwiązanie
> jakie się powszechnie stosuje w różnych dziedzinach życia. wszelakie
> "izby" nie są do tego potrzebne (ani sensowne).
W bardzo wielu dziedzinach OC wymagają odpowiedniej certyfikacji, a
tam, gdzie są izby, również przynależności do owych.
> mogłoby być jak piszesz, gdyby wszyscy nagle zaczęli przekwalifikowanie
> na ten sam zawód. w praktyce rozkłada się to po różnych branżach.
Przecież nie muszą się przekwalifikowywać "wszyscy", wystarczy żeby
było ich odpowiednio dużo, żeby po tych pięciu czy siedmiu latach
podaż kilkukrotnie przekroczyła popyt: w rzeczywistości może to być
całkiem niewielki odsetek populacji kraju (czy nawet ludzi w
odpowiednim wieku).
> znaczna część osób, które znam zmieniły profesję, przynajmniej raz,
> często diametralnie, właśnie ze względu na dysproporcje popytu i podaży
> na dane prace. nie ma problemu.
Znaczy, znasz np. kogoś, kto się bezproblemowo przekwalifikował np. z
prawnika na lekarza (z powodu niemożności znalezienia pracy jako
prawnik) albo np. z inżyniera lądowego na pilota samolotu
pasażerskiego?
> praktyka pokazuje, że świat się zmienia a żyjący w nim przystosowują do
> nowej sytuacji. pamiętam jak kiedyś było głośno "bo wkrótce paliwo
> przekroczy 3PLN/l" i będzie kryzys, krach i katastrofa. w zeszłym
> tygodniu tankowałem za 5.10PLN i paniki nie było. przez te ~10 lat,
> kiedy paliwo stopniowo drożało, zmieniło się tyle innych czynników, że
> sytuacja jest nadal "w normie".
No to tak samo jest z izbą zawodową, najpierw nie ma, a potem świat
się zmienia i jest, a upawiający dany zawód przystosowują się albo
dostając się do izby, albo przekwalifikowując na zamiatacza ulic.
-
53. Data: 2011-09-01 14:05:13
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 2:12 pm, Paweł Kierski <n...@p...net> wrote:
> W dniu 2011-09-01 14:40, Andrzej Jarzabek pisze:
>
> > To niczym się pod interesującym naz względem nie różni od większości
> > pozostałego oprogramowania, gdzie celem kodu (GUI, server) jest
> > prezentacja i umożliwienie interakcji z jakims kontentem (np. logiką
> > biznesową), która tworzy ktoś inny, niż programista.
>
> Tylko w przypadku gry content jest integralną i znaczną częścią
> produktu.
Często tak jest. Znaczy niekoniecznie w tym sensie, że ten kontent to
jakieś konkretne dane, ale np. w takim sensie, że wygląd i zachowanie
programu dyktowane są względami, które należą do dziedziny biznesowej
i których określenie wymaga pracy rozmaitych analityków, wizjonerów
czy kogo tam jeszcze.
> Trochę jak z portalem internetowym - platforma programistyczna
> to tylko mała część całego produktu. Portal to również, a nawet głównie,
> treść tam wrzucana. Firma programistyczna to taka, która tworzy np.
> engine do gry lub platformę CMS.
No dobra, ale z kolei programy skierowane do innych programistów to
tylko niewielki wycinek całego rynku oprogramowania. Większośc
programów mieści się gdzieś pomiędzy "głównie treść z niewielkim
programikiem do wyświetlania" i "engine do wyświetlania dostarczonej
przez klienta treści".
> W firmie produkującej gry lub
> prowadzącej portal ci sami programiści to tylko jeden, i to pewnie nie
> największy dział. Owszem niezbędny, ale mający tylko ułamkowy wpływ na
> jakość i wartość końcowego rozwiązania.
No więc w firmach produkujących oprogramowanie biznesowe też tak jest,
a mimo to tam programiści zarabiają na ogół lepiej, niż w firmach
produkujących gry.
> > Marketing i sprzedaż to jest nawet nie tylko przy innych programach,
> > ale też w zasadzie przy wszystkich produktach, które są produkowane na
> > sprzedaż.
>
> Ten element sobie odpuścimy 8-) Choć jest istotna różnica (również
> w cenie) między marketingiem gry (skierowanym do graczy),
> a marketingiem engine'u do gry (skierowanym do innych programistów
> i ich bezpośrednich szefów).
Nie znam się na tym. Z drugiej strony jeśli bierzesz np.
oprogramowanie skierowane do instytucji finansowych, to tam też
marketing jest i swoje kosztuje, mimo, że nie widzisz reklam tych
programów w telewizji.
-
54. Data: 2011-09-01 14:12:23
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 2:41 pm, bartek szurgot <b...@n...spam> wrote:
> On 09/01/2011 03:23 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
>
> > Nie wiem skąd takie informacje, w firmach, w których pracowałem jeśli
> > tak było, to się bardzo dobrze z tym ukrywali.
>
> potwierdzam słowa Przemka - w wszystkich dotychczasowych firmach, z
> jakimi miałem do czynienia, konsultanci i szkoleniowcy, jeśli się
> pojawiali na listach płac, zarabiali znacznie więcej niż pracownicy.
Ja mówię o konsultancie w sensie wykonywanej pracy, a nie formy
zatrudnienia. Znaczy jeśli porównuję z programistami etatowymi, to
biorę konsultantów etatowych, np. na równoległym stanowisku do mnie,
gdzie ja robię przy developmencie programu, jest koleś, który pracuje
w mojej firmie i jego zadaniem jest siedzenie u klienta i instalowanie
i konfigurowanie mu tego programu. Oczywiście klient płaci za niego
jak za zboże, ale większość tej kasy idzie do firmy, sam konsultant ma
jakiś dodatek, ale raczej nie odnosze wrażenia, żeby znani mi etatowi
konsultanci byli jakimiś krezusami.
Co innego jak jest się konsultantem na kontrakcie, ale programista na
kontrakcie też zarabia lepiej: np. w City programista kontraktowy
zarabia 450-650 funtów dziennie.
-
55. Data: 2011-09-01 14:19:50
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Sep 1, 1:50 pm, Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> wrote:
> epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
>
> >> >zbudowała most, ale jak firma pozwie inżyniera, to nawej jak sąd
> >> >zasądzi pełne odszkodowanie, to inzynier nie będzie wypłacalny.
> >> Słyszałeś kiedyś np. o ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej?
> >Jakbyś przeczytał dalej, to bys wiedział.
>
> Jakbym przeczytał dalej, to bym wiedział, że chyba nie orientujesz się
> jak działają ubezpieczenia.
> Owszem, w życiu nikt nie ubezpieczy np. mnie od odpowiedzialności
> cywilnej z tytułu prowadzenia praktyki lekarskiej. Zgadnij dlaczego.
Paweł Kierski zapewne uważa, że to przez niedobrą izbę lekarską, która
ogranicza ci dostęp do zawodu. Ja osobiście nie mam nic przeciwko
obecnemu stanowi rzeczy, nawet wolę, żebyś mnie przypadkiem nie
leczył, niż żebym miał się z tobą procesować o odszkodowanie z tego
powodu (lub moi spadkobiercy).
-
56. Data: 2011-09-01 14:49:03
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: bartek szurgot <b...@n...spam>
ta dyskusja nie ma sensu. EOT.
--
pozdrawiam serdecznie / best regards,
bartek szurgot
/* http://www.baszerr.org */
-
57. Data: 2011-09-01 14:50:49
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: "Sarr." <s...@g...pl>
On 1-9-2011 12:55, Andrzej Jarzabek wrote:
> On Sep 1, 10:16 am, "Sarr."<s...@g...pl> wrote:
>> On 31-8-2011 22:27, Andrzej Jarzabek wrote:
>>
>>> On 31/08/2011 10:02, Przemek O. wrote:
>>
>>>> Heh, bo gry to inny świat. Obecnie już nie da się (z małymi wyjątkami)
>>>> napisać gry samemu i zarobić na niej jakieś pieniądze tak jak to było w
>>>> czasach np. Atari XL/XE i C64.
>>
>>> No ale to samo można powiedzieć o wielu innych dziedzinach
>>> oprogramowania, w których programiści jednak zarabiają znacznie lepiej.
>>
>>>> Chociaż... programista i tak i tak jest prawie na samym dole drabinki
>>>> zarobkowej czy czerpania zysków z oprogramowania (zakładając że jest
>>>> tzw. najemnym programistą).
>>
>>> Zależy jaki, gdzie i co umie. Naturalnie na stanowiskach kierowniczych
>>> zwykle zarobki są wyższe, ale spośród niekierowniczych stanowisk chyba
>>> programiści tak najgorzej nie zarabiają (jeśli mowa o stanowiskach w
>>> firmie produkującej oprogramowanie) - w porównaniu powiedzmy do
>>> testerów, technical writerów, analityków biznesowych, supportowców,
>>> konsultantów i kogo tam jeszcze (nie wiem jak jest naprawdę, zgaduję po
>>> tym, co widzę)?
>>
>> firma produkująca oprogramowanie != firma produkujaca gry komputerowe...
>
> Wydawało mi się, że gry komputerowe są rodzajem oprogramowania, ale to
> szczegół. Tak czy inaczej, zrozumiałe "i tak i tak" w zdaniu na górze
> jako "czy robi gry komputerowe, czy nie".
nie chcialbym byc tu doslownie odebranym, bardziej chodzilo mi o to, ze
game industry rzadzi sie troche innymi prawami niz dajmy na to rynek
oprogramowania baz danych i systemow bankowych. w grach niekiedy stawia
sie na innowacje, ktora jesli sie nie przyjmie - przynosi straty, lub
jeszcze gorzej, prowadzi do uszczuplenia zalogi lub likwidacji studia.
niektorzy graja vabank, na co wielkie korporacje piszace software na
przyklad dla bankow po prostu nie moga sobie pozwolic. gdyby wszyscy w
branzy gier grali tak asekuracyjnie jak firmy piszace oprogramowanie dla
bankow, to nie bylo by nam dane widziec innowacyjnych tytulow, bo lepiej
jest napisac kolejnego sequela z serii, ktory na pewno sie sprzeda
zamiast ryzykowac z zupelnie nowym pomyslem. coz, game industry rzadzi
sie swoimi dosc specyficznymi prawami, ktorych programisci nie wymyslaja
- i jesli chcesz sie w to bawic - when in rome, do as the romans do.
>> niestety troche to rzeczywiscie wyglada tak, ze szef takiej czy innej
>> firmy zaklada, ze pracownicy maja frajde kodujac gierki, wiec o wieksze
>> pieniadze sie upominac nie beda...
>
> Ale też chyba raczej ma rację tak zakładając.
do pewnego stopnia, owszem, ale po pewnym czasie lub z tych czy inych
wzgledow okazuje sie, ze ta cala zabawa to nie wszystko. pisanie gier to
nie zabawa, o ktora sa posadzani programisci, ktorzy gry pisza. ta praca
bynajmniej nie polega na graniu caly dzien.
>> z drugiej strony, gry to bardzo sliski interes - bardzo latwo i slabo
>> sprzedany produkt finalny [slabiej niz bylo szacowane] po czym okazuje
>> sie, ze trzeba zamknac studio bo wlozone pieniadza nie zwrocily sie... w
>> zwiazku z czym minimalizuja wielkosc inwestycji, minimalizujac place...
>> bylem swiadkiem upadku kilku firm z tego wlasnie powodu [mialem tez raz
>> srednia przyjemnosc znalezc sie w takim zamykanym studiu], wiec z
>> biznesowego punktu widzenia ma to troche sensu, ale czy mi sie to jako
>> programiscie podoba to juz inna historia...
>
> W każdym interesie jest ryzyko. Jak ktoś pracuje w startupie, to
> bierze na siebie to ryzyko, ale też oczekuje kokosów jak interes
> wypali. Z drugiej strony jak ktoś pracuje w korpo, która ma gigabaksa
> przychodu kwartalnie, to raczej normalne jest, że zarządzanie ryzykiem
> to brocha kierownictwa, które też za to ciągnie grube pieniądze.
ryzyko istnieje zawsze, ale jak wspomnialem powyzej, w branzy gier
czesciej gra sie vabank, z czym wiaze sie wieksze prawdopodobienstwo
przegranej. minimalizacje wydatkow tez robi sie niekiedy w inny bardziej
niekonwencjonalny sposob.
> Smutna prawda jest taka, że jeśli programista gier zarabia mało, to
> dlatego, że rynkowa wartość jego pracy jest niska.
ciezko jest oszacowac rynkowa wartosc pracy programisty gier, to dosc
specyficzna dzialka. eksperci jak wszedzie indziej sa, ale wiekszosc
programistow to nie specjalisci, o ktorych zabijalyby sie miedzynarodowe
koncerny placac miliony. do tego dochodzi dosc punktowe rozmieszczenie
miejsc potencjalnej pracy, wiec przy pomysle zmiany miejsca zatrudnienia
wchodza w gre wieksze przeprowadzki - wiec niekiedy dochodzi sie do
wniosku, ze az tak zle to nie jest. w polsce na przyklad miejsc
oferujacych stanowiska w tej branzy jest niewiele - prosze mnie poprawic
jesli sie myle. ogolnie na 1 firme piszace gry przypada n firm piszacych
inne oprogramnowanie, wiec jest mniej mozliwosci manewru, i to tez gra
na niekorzysc programistow z tej branzy.
pozdrawiam,
Sarr.
-
58. Data: 2011-09-01 15:02:12
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: Paweł Kierski <n...@p...net>
W dniu 2011-09-01 16:19, Andrzej Jarzabek pisze:
> On Sep 1, 1:50 pm, Mariusz Kruk<M...@e...eu.org> wrote:
>> epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done< "Andrzej Jarzabek"
>>
>>>>> zbudowała most, ale jak firma pozwie inżyniera, to nawej jak sąd
>>>>> zasądzi pełne odszkodowanie, to inzynier nie będzie wypłacalny.
>>>> Słyszałeś kiedyś np. o ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej?
>>> Jakbyś przeczytał dalej, to bys wiedział.
>>
>> Jakbym przeczytał dalej, to bym wiedział, że chyba nie orientujesz się
>> jak działają ubezpieczenia.
>> Owszem, w życiu nikt nie ubezpieczy np. mnie od odpowiedzialności
>> cywilnej z tytułu prowadzenia praktyki lekarskiej. Zgadnij dlaczego.
>
> Paweł Kierski zapewne uważa, że to przez niedobrą izbę lekarską, która
> ogranicza ci dostęp do zawodu. Ja osobiście nie mam nic przeciwko
> obecnemu stanowi rzeczy, nawet wolę, żebyś mnie przypadkiem nie
> leczył, niż żebym miał się z tobą procesować o odszkodowanie z tego
> powodu (lub moi spadkobiercy).
Napisałem obok - takie regulacje są potrzebne, ale mają tendencje do
zwiększania swojego zakresu, co prowadzi do patologii.
--
Paweł Kierski
n...@p...net
-
59. Data: 2011-09-01 15:04:28
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: "Sarr." <s...@g...pl>
On 1-9-2011 12:59, Andrzej Jarzabek wrote:
> On Sep 1, 10:26 am, "Sarr."<s...@g...pl> wrote:
>>
>> o tobii nie wiem, ale jest wiecej indie projektow, ktore zagwarantowaly
>> pojedynczym autorom lub kilkuosobowym zespolom zasluzony rozglos i
>> nierzadko calkiem sluszny zysk przy okazji - minecraft, braid, world of
>> goo, super meat boy... branza gier komputerowych to nie tylko giganci i
>> tytuly AAA, jest tez na szczescie przeciwwaga w postaci tworcow indie,
>> ktorzy czesto robia gry za darmo a jesli zarabiaja, to... nikt tak na
>> prawde nie wie ile ;]
>
> Wiesz, jestem pewien, że przy każdym takim Halo Cośtam też pracował
> przynajmniej jeden programista (w sensie ktoś, kto napisał jakiś kod w
> tym projekcie), który zarobił na nim przyzwoite pieniądze.
>
> I tak jak "programiści gier zarabiają słabo" jest prawdą dla dużych
> korpo, bo na każdego takiego, co zarobił przyzwoite w tej samej firmie
> przypada mnóstwo takich, co zarobili fistaszki, tak samo jest
> prawdziwe dla gier indie, bo na każdą dwuosobową firmę, która zrobiła
> Tibię czy Minecraft i zarobiła miliony, jest mnóstwo takich
> dwuosobowich firm, których właściciele tylko stracili pieniądze i czas.
racja.
a wracajac do pytania autora, gry komputerowe to swego rodzaju zyla
zlota... i tak jak nie kazdy zabierajacy sie za poszukiwanie zlota na
nie trafial, tak nie zawsze czas zainwestowany w gre grwarantuje jej
sukces... ale i tak jak ludzie probowali szukac zlota, tak i teraz
koduja gry i maja nadzieje, ze wreszcie sie uda...
pozdrawiam,
Sarr.
-
60. Data: 2011-09-01 15:10:39
Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Od: m...@t...pl
> On Sep 1, 10:26 am, "Sarr." <s...@g...pl> wrote:
> I tak jak "programiści gier zarabiają słabo" jest prawdą dla dużych
> korpo, bo na każdego takiego, co zarobił przyzwoite w tej samej firmie
> przypada mnóstwo takich, co zarobili fistaszki, tak samo jest
> prawdziwe dla gier indie, bo na każdą dwuosobową firmę, która zrobiła
> Tibię czy Minecraft i zarobiła miliony, jest mnóstwo takich
> dwuosobowich firm, których właściciele tylko stracili pieniądze i czas.
Ostatecznie i w każdym przypadku o wysokości zarobku decyduje
marketing a nie produkt. Choćby to był marketing intuicyjny i
przypadkowy - jeśli tylko był dobry, to towar zarabia na siebie.
Przecież poziom takiej Tibii (to się pisze przez dwa i?) jest
niski i gra niczym nie oszałamia, a wydaje się że jest bardzo
grywalna.
Pozdrawiam
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl