-
101. Data: 2010-09-08 10:56:27
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległawypadkowi z własnej winy?
Od: "kogutek" <k...@v...pl>
> begin kogutek
>
> > Jak rodzi şona, jak si� wiezie rannego. To w��cza
si� �wiat�a drogowe,
> > w��cza si� klakson i jest si� pojazdem
uprzywilejowanym. Ma si� w takiej
> > sytuacji uprawnienia jak karetka.
>
> Dobrze si� czujesz?
>
> --
> ignorance is bliss
Bardzo dobrze. A to że ty widzisz Świat po swojemu nie znaczy ze mądry jesteś
tylko że głupi.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
102. Data: 2010-09-08 12:13:39
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: "Robert_J" <d...@o...pl>
> raczej nie, głupotę na drodze od lekkomyślności łatwo
> oddzielić.
Czyżby? A to niby w jaki sposób, zwłaszcza patrząc z punktu
widzenia swojego samochodu? Nie wiem czy zauważyłeś ale
nawet w obrębie jednego auta te same sytuacje wyglądają
inaczej oceniane z fotela kierowcy i inaczej oceniane z
fotela pasażera :-).
-
103. Data: 2010-09-08 12:16:03
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: "Robert_J" <d...@o...pl>
> Gdzie Ty w jego wywodach widzisz logikę?
Sorry, nie chciałem Go urazić ;-)))
-
104. Data: 2010-09-08 13:52:52
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: "Arek (G)" <a...@b...pl>
W dniu 2010-09-08 10:23, krzysiek82 pisze:
[...]
>> 2. olać, ale kierownik jutro pojedzie tak samo, po jutrze też i w końcu
>> trafi, na kogoś kto ma słaby refleks i skasuje mu bryke i zabije dzieci.
>
> większość tutaj wybierze olać, bo większość to typowe polaczki (nie
> wszyscy żeby nie było :) )
m.in. Ty.
A.
-
105. Data: 2010-09-08 14:09:28
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: Pawel O'Pajak <o...@g...pl>
Powitanko,
> Co wybierasz. Serio pytam?
Wyboru specjalnie nie mialem. Panika na szczescie przychodzi po fakcie,
ale przychodzi. Zarejestrowalem tylko, ze ciemny samochod, sedan i z
tylu dzieciak. Chwile ochlonalem, wywietrzylem smrod przypalonych kapci
i pojechalem dalej, nie mialem szans zapamietac numerow, ba, nie
zarejestrowalem nawet marki. Na pogon tez nie bylo szans, cofanie na
ruchliwej drodze to nienajlepszy pomysl. Nie, nie mam oporow przed
dzwonieniem na Policje i malo mnie obchodzi co kto o tym mysli.
Pozdroofka,
Pawel Chorzempa
--
"-Tato, po czym poznać małą szkodliwość społeczną?
-Po wielkiej szkodzie prywatnej" (kopyrajt: S. Mrożek)
******* >>> !!! UWAGA: ODPOWIADAM TYLKO NA MAILE ->:
> pavel(ten_smieszny_znaczek)aster.pl <<<<*******
-
106. Data: 2010-09-08 14:29:50
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: Pawel O'Pajak <o...@g...pl>
Powitanko,
> w polsce nadal to się nazywa kablowaniem, bo polacy (nie wszyscy żeby
> nie było) to bardzo prosty naród coś jak małpy w zoo.
> Nie rozumieją, że bezpieczeństwo jest w naszym wspólnym interesie. I to
> my musimy na rzecz bezpieczeństwa działać a nie tylko policja.
Nie wiem jakiej jestes narodowosci, ale skoro zdecydowales sie pisac w
naszym jezyku, to "Polacy" (nie "polacy"). "Policja" mozna pisac mala
litera, ale osobiscie uwazam, ze jest to nazwa instytucji i te tez
nalezy pisac zaczynajac wielka litera, a i przez szacunek tez nie zaszkodzi.
Co do meritum, to ciesz sie, ze nie bylo tam Policji, gdybym to widzial,
to dostalbys mandat w najlepszym razie, a w najgorszym wyrok.
Doprowadziles do wypadku, bo typowy "polaczek" nie da sie wyprzedzic.
Mozna bylo wlaczyc lewy migacz zeby zasygnalizowac, ze wyprzedzanie to
nienajlepszy pomysl teraz, mozna bylo zwolnic bedac wyprzedzanym i
zjechac mozliwie najblizej prawej jesli mimo wszystko gosc sie
zdecydowal na wyprzedzanie, tak nakazuje PoRD, zdrowy rozsadek i zwykla
empatia, ale "polaczek" musi udowodnic, ze choc jego bryka slaba i
szybciej nie pojedzie, to przynajmniej inni tez szybciej nie pojada.
Pozdroofka,
Pawel Chorzempa
--
"-Tato, po czym poznać małą szkodliwość społeczną?
-Po wielkiej szkodzie prywatnej" (kopyrajt: S. Mrożek)
******* >>> !!! UWAGA: ODPOWIADAM TYLKO NA MAILE ->:
> pavel(ten_smieszny_znaczek)aster.pl <<<<*******
-
107. Data: 2010-09-08 14:37:18
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: krzysiek82 <o...@c...pl>
W dniu 2010-09-08 14:29, Pawel O'Pajak pisze: > Nie wiem jakiej jestes
narodowosci, ale skoro zdecydowales sie pisac w
> naszym jezyku, to "Polacy" (nie "polacy").
nie bo nie używam wielkiej litery dla czegoś co nie ma dla mnie żadnej
wartości.
> Co do meritum, to ciesz sie, ze nie bylo tam Policji, gdybym to widzial,
> to dostalbys mandat w najlepszym razie, a w najgorszym wyrok.
pierdolisz jak potłuczony
> Doprowadziles do wypadku, bo typowy "polaczek" nie da sie wyprzedzic.
chłopie naucz się czytać koleś wyprzedził mnie i pojazd jadący
bezpośrednio przede mną więc po co te kocopoły opowiadasz?
Najlepiej zjechać do rowu bo jakiś polski cwel jechał tak?
--
krzysiek82
-
108. Data: 2010-09-08 15:05:51
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: "Robert_J" <d...@o...pl>
> nie bo nie używam wielkiej litery dla czegoś co nie ma dla
> mnie żadnej wartości.
To tłumaczy dlaczego Twój nick jest z małej litery ;-)
> pierdolisz jak potłuczony
Ciekawe kto zaczął... ;-)
> ... jakiś polski cwel jechał tak?
Jak ja lubię takich niedorobionych gastarbeiterów bez
szkoły, którzy u niemieckiego bambra podłogi szorują, a w
Polsce zgrywają wielkie paniska ;-))). Pośród, powiedzmy,
znajomych mam takich paru, rozmowa z nimi to naprawdę
ciekawe doświadczenie intelektualne ;-)
-
109. Data: 2010-09-08 15:33:16
Temat: Re: Czy warto pomagać osobie która uległa wypadkowi z własnej winy?
Od: krzysiek82 <o...@c...pl>
W dniu 2010-09-08 15:05, Robert_J pisze:
> Jak ja lubię takich niedorobionych gastarbeiterów bez szkoły, którzy u
> niemieckiego bambra podłogi szorują
też znam kilku takich może któryś z nich to Ty?
, a w Polsce zgrywają wielkie paniska
nie zgrywam, żadnego paniska, po prostu buractwo mnie irytuje. Ale
rozumiem, że jeśli się z czymś wyjdzie z domu to potem nie przeszkadza.
Tego mnie nauczyła ta grupa, nie wytłumaczysz nikomu, że żyje w błędzie
bo jeśli komuś gówno smakuje to nie potrzebuje zmiany. Dlatego odpuszczę
sobie chyba wypowiedzi na tej grupie bo to marnowanie czasu. To mniej
więcej tak samo jakbym poszedł do zoo i chciał rozmawiać ze zwierzakami
z tą różnicą, że zwierzęta chociaż potrafią rozweselić.
--
krzysiek82
-
110. Data: 2010-09-08 23:04:07
Temat: Re: Czy warto pomaga� osobie która uleg�a wypadkowi z w�asnej winy?
Od: "M.H." <m...@o...pl>
W dniu 2010-09-08 01:09, kogutek pisze:
>> --
>> krzysiek82
> Teraz nie warto ale trzeba pomagać ofiarom wypadków i sprawcom wypadków. Prostym
> rozwiązaniem by było żeby sprawca płacił za całą akcję jeśli to nie był wypadek.
> Chyba ze nie przeżyje. W takiej sytuacji nie ścigał bym rodziny samobójcy. Dużo
> mogli by zrobić dla poprawienia bezpieczeństwa ubezpieczyciele. Definicja
> wypadku jest znana i do tego prosta. Wypadek to nagłe zdarzenie którego nie
> można było przewidzieć. Jeśli straty występują w wyniku pęknięcia opony
> spełniającej warunki dopuszczenia do użytkowania to jest to wypadek. Ale nie
> trzeba płacić jak pęka opona bo kierowca na remontowanym odcinku drogi, gdzie
> było ograniczenie do 40 jechał 80. Oczywiście jeśli ktoś inny w wyniku takiego
> zdarzenia ponosi straty to ubezpieczyciel mu wypłaca kasę a potem występuje z
> roszczeniem do sprawcy. Niedawno obok mnie było zderzenie. Jeden jechał ulicą z
> pierwszeństwem. Wjechał w niego wyjeżdżający z podporządkowanej. Skrzyżowanie
> oznakowane jest prawidłowo. Wina oczywista. Gdyby kierujący tym pojazdem dostał
> zawału, zasłabł, pękł mu przewód hamulcowy. To byłby wypadek i ubezpieczyciel
> musiał by zapłacić. Ale jak to była nieuwaga albo cwaniactwo to już nie. bo niby
> z jakiej racji. Umawiali się że będzie jeździł zgodnie z przepisami. Ten co
> dostał na boku i dachu przemieścił się na odległość wskazującą że jechał dużo
> szybciej niż było mu wolno. Jeśli umówił się z ubezpieczycielem że mu będzie
> wolno nie stosować przepisów obowiązujących wszystkich, to ubezpieczyciel płacze
> i płaci. Ale jak się tak nie umówili to wtedy słynne spieprzaj dziadu stosuje.
> Niedawno w tv był program o wypadkach. Jest łagodny zakręt i ograniczenie do 40.
> Kałwalino powie ze bzdura bo tam można jechać 120. Był tylko drobny szczegół.
> Nie widać co jest za zakrętem. A tam jest skrzyżowanie. Bardzo blisko zakrętu.
> Przy czterdziestu jak ktoś wyjedzie z podporządkowanej to jak na tej z
> pierwszeństwem ktoś będzie jechał 40 to nic się nie stanie. Ale od 60 wzwyż
> strzał jest pewny. To niby dlaczego ubezpieczyciel z moich pieniędzy ma płacić
> za takie zdarzenie. Niech płaci sprawca.
>
Sprawca zapłaci. Poprzez utratę zniżek w OC i AC. Jeśli nie ma AC to
zapłaci z własnej kieszeni za naprawę własnego auta. Jeśli się dobrze
potrzaska to zapłaci własnym zdrowiem/bólem - a o to chodzi przecież
żeby takiego zabolało. Jeżeli swoim wypadkiem spowoduje znaczne straty
materialne lub w ludziach - ma prokuratora i może dostać wyrok. Nie po
każdym to spłynie, choć pewnie to będzie wyrok w zawieszeniu, ale to już
sąd będzie rozstrzygał. Tak czy inaczej - zapłaci, fakt czasem może za
mało, czasem mu się uda jednak uniknąć sprawiedliwości jak np. tu:
http://wiadomosci.onet.pl/1352781,2677,1,prezes_pira
tem_drogowym,kioskart.html
No ale ta sytuacje jest jednak inna od tej poruszanej w tym wątku.