eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.misc.telefonia › Centrale telefoniczne
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 71

  • 21. Data: 2022-05-23 13:10:07
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>

    On Fri, 20 May 2022 17:55:49 +0200, Jarosław Sokołowski wrote:
    > Pan J.F napisał:
    >>> A po drugie, liceum (z tradycjami i salą gimnastyczną), rodziny z tych
    >>> miastach dodatkowo wybrane. Gdyby tak przeanalizować klasę w zasadniczej
    >>> szkole zawodowe, może by to inaczej wyglądało.
    >>
    >> Moze, ale troche wątpie..
    >
    > W szkole podstawowej nie wszyscy koledzy mieli telefony. Nie mieli
    > akurat ci z rodzin robotniczych. Pamiętam też, kto z sąsiadów do
    > nas przychodził czasem zadzwonić.

    Hm, podstawowka byla lokalna. Czyli wszyscy z jednego osiedla.
    U mnie nowego. Wiec nikt nie mial telefonu.
    Az w ktoryms roku sie pojawily masowo.

    A moment - dwie podstawowki mialem. Starsze osiedle tez nie bylo
    stelefonizowane i dlugo czekalo na telefony.

    A PPTT preferencji dla inzynierow raczej mialo.
    Dla profesorow chyba tez nie, ale moze po partyjnej linii jakos mozna
    bylo zalatwic.

    Kolejna sprawa - bloki, osiedla i spoldzielnie czesto bywaly
    "zakładowe". A w zakladzie np 100 inzynierow i 2000 robotnikow.


    >> To pewnie podobnie jak w Warszawie - "prosze zlozyc podanie i czekac".
    >> Bez znajomosci nie zalozysz, bo jestes na koncu kolejki ... chyba, ze
    >> akurat cale osiedle telefonizuja.
    >>
    >> Ale ja pamietam, w ksiazce tlf byly i okoliczne miejscowosci.
    >
    > W domu była warszawska książka telefoniczna z końca Gomułki. Trylogia:
    > Indywidualne, Instytucje i Województwo. Pierwsza część była ze trzy
    > razy grubsza od pozostałych. Dokładnie widać było ile numerów jest
    > w każdym miasteczku.

    No coz, wroclawska mogla sie roznic, bo telefony jeszcze niemieckie
    :-)
    Tym niemniej ... te okoliczne miasteczka tez duzo mniejsze.
    Choc stare wojewodztwo wroclawskie
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojew%C3%B3dztwo_wroc%
    C5%82awskie_(1975%E2%80%931998)

    ok 1.1 mln mieszkancow. Wroclaw to 600 tys.

    Z tego 1.1mln czesc to wsie, gdzie telefonu nie bylo, albo jeden był -
    u sołtysa.

    >>> Rzeczywistość była nieco inna, niż to się przechowało w pamięci
    >>> zbiorowej. Talony były nie tylko dla kacyków partyjnych, ale też
    >>> dla ludzi robiących coś autentycznie pożytecznego w przemyśle.
    >>
    >> I co - talon im dali, a telefonu nie? :-)
    >
    > Co w tym śmiesznego? Talon to był papier wartościowy, który można
    > było rozdawać wszędzie i każdemu. A co jeśli miasto miało centralę
    > z trzycyfrową numeracją i wszystko już rozdysponowane?

    A co, jesli samochodow wyprodukowano ile wyprodukowano?

    > W Warszawie
    > to czasem bywało, że ktoś miał nietypowo rozpoczynający się numer,
    > bo mu specjalnie pociągnęli druta z centrali w innej dzielnicy.
    > Ale poza, to chyba tylko do daczy pierwszego sekretarza.

    ... dzielnicy :-)

    >>> Ja takich faktów sobie nie przypominam. W Warszawie za Gierka
    >>> Ursynów wybudowano w zasadzie bez telefonów.
    >>
    >> Ale z czasem telefony sie pojawily. I co - mowisz ze tak po jednym
    >> instalowano, zabierajac linie innym abonentom ze "starej Warszawy" ?
    >
    > Z tego co pamiętam, tak bywało. To znaczy niekoniecznie zabierano,
    > ktoś mógł ubrzeć w niewłasnościowym mieszkaniu, numer się "uwalniał".

    Wydaje mi sie, ze zasadniczo to rodzina starala sie takie mieszkanie
    zagospodarowac, z dobrodziejstwem telefonu.
    No ale moze czasem sie uwolnilo i mieszkanie i telefon.

    Poza tym jak widziales - telefonow powolutku przybywało,
    wiec nowe centrale ktos stawial.
    I rezerwa numerow na "pilne przypadki" byla.

    >>> Ależ nie. Sam żem, jako przedstawiciel gminy, uczestniczył w zakupie
    >>> działki, która miastu była niezbędna. Na wolnym rynku, od osoby
    >>> prywatnej, za konkretne pieniądze. Dzisiaj tam ratusz stoi.
    >>
    >> No to widac nie uwazal jak rozdawal dzialki :-)
    >
    > Ale kto rozdawał? Tutaj wszystkie działki niedługo przed wojną były
    > wydzielone i sprzedane przez pana hrabiego. Księcia nawet, zresztą
    > bardzo barwna postać to była.

    No tak, ja mam jednak troche inną optykę :-)

    >> Co meritum nie zmienia - stawial PRL osiedle, niech bedzie taki
    >> Ursynow, to najpierw teren zabral czy tam wywłaszczyl, a potem
    >> sobie planował - tu bloki, tam szkoła, tu przychodnia, tam sklep,
    >> tu transformator, tam droga, tu parking, tam koscioł ..
    >> no i pomyslal o centrali tlf, albo i nie.
    >
    > To z kolei odkupine od Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
    > Dlatego to jest podaj najbogatrza uczelnia w Europie, bo wciąż
    > ma jeszcze coś z ziemi do sprzedania.
    >
    >> W jakims miasteczku zapomnianym przez przedwojenne wladze,
    >> to moze musial kupic dzialke pod centrale :-)
    >
    > Staram się pisać o tym, na czym się znam i co wiem. Dlatego
    > o perspektywach rozwoju małych miasteczek niekoniecznie.

    A w takim Wroclawiu wiele osiedli powstało "w szczerym polu".
    Zreszta nawet niedawno tak bylo.

    A najslynniejsza sprawa ostatnich lat - spór z rodziną Krzywdów.


    J.


  • 22. Data: 2022-05-23 16:10:29
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan J.F napisał:

    >> W szkole podstawowej nie wszyscy koledzy mieli telefony. Nie mieli
    >> akurat ci z rodzin robotniczych. Pamiętam też, kto z sąsiadów do
    >> nas przychodził czasem zadzwonić.
    >
    > Hm, podstawowka byla lokalna. Czyli wszyscy z jednego osiedla.
    > U mnie nowego. Wiec nikt nie mial telefonu.
    > Az w ktoryms roku sie pojawily masowo.

    Podstawówka lokalna, budynek typu Tysiąclatka. Za Gomułki złożono nam
    telefon w kilka miesięcy od zamieszkania (czyli "błyskawicznie"). Ale
    to nie było regułą, władza ludowa miała swoje zdanie na temat tego,
    komu potrzebn jest telefon w domu -- tow. Gomułka (mieszkał wtedy przy
    sąsiedniej ulicy) uważał nawet, że "robotnik nie musi żłopać kawy".

    >> Co w tym śmiesznego? Talon to był papier wartościowy, który można
    >> było rozdawać wszędzie i każdemu. A co jeśli miasto miało centralę
    >> z trzycyfrową numeracją i wszystko już rozdysponowane?
    >
    > A co, jesli samochodow wyprodukowano ile wyprodukowano?

    Nie drukowano ich bez opamiętania, jak Glapiński dwusetki. Podejrzewam,
    że monitorowano długość FIFO.

    >> Z tego co pamiętam, tak bywało. To znaczy niekoniecznie zabierano,
    >> ktoś mógł ubrzeć w niewłasnościowym mieszkaniu, numer się "uwalniał".
    >
    > Wydaje mi sie, ze zasadniczo to rodzina starala sie takie mieszkanie
    > zagospodarowac, z dobrodziejstwem telefonu.

    Były (i są nadal) rodzaje mieszkań, których rodzina nie jest w stanie
    zagospodarować.

    > I rezerwa numerow na "pilne przypadki" byla.

    To w dużym mieście. Tam, gdzie centrala ma niewielką, ale konkrtną
    liczbę numerów, na przykład 100, utrzymywanie rezerwy jest trudne.

    > A w takim Wroclawiu wiele osiedli powstało "w szczerym polu".
    > Zreszta nawet niedawno tak bylo.

    W Warszawie też. Warszawa w latach 50 skokowo zwiększyła swoją
    powierzchnię niemal dwukrotnie. Wspomniany wcześniej Gocław to
    teren lotniska sportowego zabudowany dopiero za Jaruzela. Dla
    wrocławiaka ciekawą może być informacja, że stan wysoki Wisły
    za wałem jest tam na poziomie drugiego piętra.

    --
    Jarek


  • 23. Data: 2022-05-24 10:33:21
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>

    On Mon, 23 May 2022 16:10:29 +0200, Jarosław Sokołowski wrote:
    > Pan J.F napisał:
    >>> W szkole podstawowej nie wszyscy koledzy mieli telefony. Nie mieli
    >>> akurat ci z rodzin robotniczych. Pamiętam też, kto z sąsiadów do
    >>> nas przychodził czasem zadzwonić.
    >>
    >> Hm, podstawowka byla lokalna. Czyli wszyscy z jednego osiedla.
    >> U mnie nowego. Wiec nikt nie mial telefonu.
    >> Az w ktoryms roku sie pojawily masowo.
    >
    > Podstawówka lokalna, budynek typu Tysiąclatka. Za Gomułki złożono nam
    > telefon w kilka miesięcy od zamieszkania (czyli "błyskawicznie"). Ale
    > to nie było regułą, władza ludowa miała swoje zdanie na temat tego,
    > komu potrzebn jest telefon w domu -- tow. Gomułka (mieszkał wtedy przy
    > sąsiedniej ulicy) uważał nawet, że "robotnik nie musi żłopać kawy".

    Moze i mial racje, ale co - inzynierowi sie nalezy kawa i telefon ?

    Przed wojną telefon byl dosc drogi.
    Nie wiem, czy robotnikow bylo stac.

    >>> Co w tym śmiesznego? Talon to był papier wartościowy, który można
    >>> było rozdawać wszędzie i każdemu. A co jeśli miasto miało centralę
    >>> z trzycyfrową numeracją i wszystko już rozdysponowane?
    >>
    >> A co, jesli samochodow wyprodukowano ile wyprodukowano?
    >
    > Nie drukowano ich bez opamiętania, jak Glapiński dwusetki. Podejrzewam,
    > że monitorowano długość FIFO.

    Mozliwe.

    >> I rezerwa numerow na "pilne przypadki" byla.
    > To w dużym mieście. Tam, gdzie centrala ma niewielką, ale konkrtną
    > liczbę numerów, na przykład 100, utrzymywanie rezerwy jest trudne.

    Robisz centrale na 100 nr, ale przydzielasz 50.
    Ewentualnie planujesz centrale na przyszlosciowe 500 nr,
    ale wyposazenia poczatkowo na 100.

    >> A w takim Wroclawiu wiele osiedli powstało "w szczerym polu".
    >> Zreszta nawet niedawno tak bylo.
    >
    > W Warszawie też. Warszawa w latach 50 skokowo zwiększyła swoją
    > powierzchnię niemal dwukrotnie. Wspomniany wcześniej Gocław to
    > teren lotniska sportowego zabudowany dopiero za Jaruzela. Dla
    > wrocławiaka ciekawą może być informacja, że stan wysoki Wisły
    > za wałem jest tam na poziomie drugiego piętra.

    No to we Wroclawiu tylko jedno osiedle tak zbudowano ... i teraz
    drugie.
    Nawiasem mowiac - na powodzi najbardziej ucierpialy telefony ...

    J.


  • 24. Data: 2022-05-24 15:41:19
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan J.F napisał:

    >> Podstawówka lokalna, budynek typu Tysiąclatka. Za Gomułki złożono nam
    >> telefon w kilka miesięcy od zamieszkania (czyli "błyskawicznie"). Ale
    >> to nie było regułą, władza ludowa miała swoje zdanie na temat tego,
    >> komu potrzebn jest telefon w domu -- tow. Gomułka (mieszkał wtedy przy
    >> sąsiedniej ulicy) uważał nawet, że "robotnik nie musi żłopać kawy".
    >
    > Moze i mial racje, ale co - inzynierowi sie nalezy kawa i telefon ?

    Jak dla mnie, to z definicji racji nie miał. Jestem wyczulony na wszelkie
    zapędy do organizowania życia innym. Z kawą również inżynier miał problem,
    bo skutkiem decyzji polityczniej (czyt.: tow. Wiesław nie lubi kawy),
    import był niewielki, a ceny wysokie.

    > Przed wojną telefon byl dosc drogi. Nie wiem, czy robotnikow bylo stac.

    Pewnie w większości nie było, ale też nie widzieli potrzeby. W ogóle
    przed wojną świat inżynierów i świat robotników to były różne światy.
    Inaczej mieszkali, w innych domach i w innych dzielnicach. Po wojnie
    starano się to wymieszać. Ale dziwne to mieszanie było, bo chociaż
    sąsiadów miało się różnych, to jeden telefon miał, drugi nie -- i to
    było przewidywalne. Jeden jeździł samochodem, drugi chodził pieszo.

    >>> I rezerwa numerow na "pilne przypadki" byla.
    >> To w dużym mieście. Tam, gdzie centrala ma niewielką, ale konkrtną
    >> liczbę numerów, na przykład 100, utrzymywanie rezerwy jest trudne.
    >
    > Robisz centrale na 100 nr, ale przydzielasz 50.

    Inspekcja robotniczo-chłopska, potem prokurator. Dla kogo obywatelu
    trzymaliście te 50 numerów? Ile w łapę boerzecie za przydział?

    > Ewentualnie planujesz centrale na przyszlosciowe 500 nr,
    > ale wyposazenia poczatkowo na 100.

    A tu się szwagier towarzysza sekretarza sprowadził, pierwsza setka
    wyczerpana, trzeba specjalnie całą drugą setkę zakładać. Hmm... jak
    by to uzasadnić w podaniu do Zjednoczenia o przydział centrali.

    --
    Jarek


  • 25. Data: 2022-05-25 12:59:27
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>

    On Tue, 24 May 2022 15:41:19 +0200, Jarosław Sokołowski wrote:
    > Pan J.F napisał:
    >>> Podstawówka lokalna, budynek typu Tysiąclatka. Za Gomułki złożono nam
    >>> telefon w kilka miesięcy od zamieszkania (czyli "błyskawicznie"). Ale
    >>> to nie było regułą, władza ludowa miała swoje zdanie na temat tego,
    >>> komu potrzebn jest telefon w domu -- tow. Gomułka (mieszkał wtedy przy
    >>> sąsiedniej ulicy) uważał nawet, że "robotnik nie musi żłopać kawy".
    >>
    >> Moze i mial racje, ale co - inzynierowi sie nalezy kawa i telefon ?
    >
    > Jak dla mnie, to z definicji racji nie miał. Jestem wyczulony na wszelkie
    > zapędy do organizowania życia innym.

    Jakby malo bylo ustalen organizacyjnych.

    > Z kawą również inżynier miał problem,
    > bo skutkiem decyzji polityczniej (czyt.: tow. Wiesław nie lubi kawy),
    > import był niewielki, a ceny wysokie.

    Kawy bylo malo, bo to produkt dewizowy, a dewiz nie bylo.
    Za Wiesława szczególnie.

    >> Przed wojną telefon byl dosc drogi. Nie wiem, czy robotnikow bylo stac.
    >
    > Pewnie w większości nie było, ale też nie widzieli potrzeby. W ogóle
    > przed wojną świat inżynierów i świat robotników to były różne światy.
    > Inaczej mieszkali, w innych domach i w innych dzielnicach.

    Ciekawie opowiedziane w "Boso, ale w ostrogach".

    > Po wojnie starano się to wymieszać.

    No i zauwaz, ze wymieszalo sie na calym swiecie.

    > Ale dziwne to mieszanie było, bo chociaż
    > sąsiadów miało się różnych, to jeden telefon miał, drugi nie -- i to
    > było przewidywalne. Jeden jeździł samochodem, drugi chodził pieszo.

    A to za mojego dziecinstwa nie.
    Samochody bywaly, telefon w bloku nowym byl tylko jeden.

    I to tak nie bardzo wiem - milicjant, ubek, w kazdym badz razie nie
    sekretarz.

    >>>> I rezerwa numerow na "pilne przypadki" byla.
    >>> To w dużym mieście. Tam, gdzie centrala ma niewielką, ale konkrtną
    >>> liczbę numerów, na przykład 100, utrzymywanie rezerwy jest trudne.
    >>
    >> Robisz centrale na 100 nr, ale przydzielasz 50.
    >
    > Inspekcja robotniczo-chłopska, potem prokurator. Dla kogo obywatelu
    > trzymaliście te 50 numerów? Ile w łapę boerzecie za przydział?

    A gdzie tam. Trzymalismy na niezbedne przypadki.
    Np pan prokurator bedzie potrzebowal telefonu.

    >> Ewentualnie planujesz centrale na przyszlosciowe 500 nr,
    >> ale wyposazenia poczatkowo na 100.
    >
    > A tu się szwagier towarzysza sekretarza sprowadził, pierwsza setka
    > wyczerpana, trzeba specjalnie całą drugą setkę zakładać. Hmm... jak
    > by to uzasadnić w podaniu do Zjednoczenia o przydział centrali.

    Nie centrali, ale modulu do rozbudowy centrali.
    Uzasadniasz potrzebami spolczenstwa, dajesz do podpisu sekretarzowi,
    i mowisz, ze inaczej to nie bedziesz mu mogl zalatwic telefonu w
    przyszlosci.
    A po roku prosisz, zeby zadwonil do Zjednoczenia i przypomnial,
    bo juz naprawde numery sie konczą :-)


    J.


  • 26. Data: 2022-05-25 14:01:10
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan J.F napisał:

    >> Z kawą również inżynier miał problem, bo skutkiem decyzji polityczniej
    >> (czyt.: tow. Wiesław nie lubi kawy), import był niewielki, a ceny wysokie.
    >
    > Kawy bylo malo, bo to produkt dewizowy, a dewiz nie bylo.
    > Za Wiesława szczególnie.

    Herbata też dewizowa, ale była. Nie tylko gruzińska. Kawa w stosunku
    do herbaty miała nieproporcjonalnie wysoką cenę, dolara kawowego nie
    dało się porównać z dolarem herbacianym. Tow. Gomułka herbatę lubił
    i pijał. Ale bez cytryny. Niestety.

    >> Po wojnie starano się to wymieszać.
    >
    > No i zauwaz, ze wymieszalo sie na calym swiecie.

    Wiem o tym dobrze. Tylko na zachodzie robiono to z rozmysłem, u nas
    mieszano herbatę widelcem.

    >> Ale dziwne to mieszanie było, bo chociaż sąsiadów miało się różnych,
    >> to jeden telefon miał, drugi nie -- i to było przewidywalne. Jeden
    >> jeździł samochodem, drugi chodził pieszo.
    >
    > A to za mojego dziecinstwa nie.
    > Samochody bywaly, telefon w bloku nowym byl tylko jeden.

    Samochody na parkingu pod blokiem stały trzy, z czego dwa na cegłach.
    Telefonów było więcej. Można więc powiedzieć, że opinie o gomułkowskiej
    stagnacji są przesadzone, sytuacja była dynamiczna.

    > I to tak nie bardzo wiem - milicjant, ubek, w kazdym badz razie nie
    > sekretarz.

    W klasie miałem syna milicjanta. Bez telefonu i bez samochodu.

    >>> Robisz centrale na 100 nr, ale przydzielasz 50.
    >> Inspekcja robotniczo-chłopska, potem prokurator. Dla kogo obywatelu
    >> trzymaliście te 50 numerów? Ile w łapę bierzecie za przydział?
    >
    > A gdzie tam. Trzymalismy na niezbedne przypadki.
    > Np pan prokurator bedzie potrzebowal telefonu.

    Pan prokurator z miasta wojewódzkiego, nie potrzebuje tutaj telefonu.

    >>> Ewentualnie planujesz centrale na przyszlosciowe 500 nr,
    >>> ale wyposazenia poczatkowo na 100.
    >> A tu się szwagier towarzysza sekretarza sprowadził, pierwsza setka
    >> wyczerpana, trzeba specjalnie całą drugą setkę zakładać. Hmm... jak
    >> by to uzasadnić w podaniu do Zjednoczenia o przydział centrali.
    >
    > Nie centrali, ale modulu do rozbudowy centrali.

    Nie modułu, a centrali właśnie. Jeszcze nie ta technologia.

    > A po roku prosisz, zeby zadwonil do Zjednoczenia i przypomnial,
    > bo juz naprawde numery sie konczą :-)

    Wtedy i tak bywało, że może i centrala by się znalazła, ale budynku
    na nią potrzeba. A tu jak na złość przejściowe trudności na odcinku
    zaopatrzenia w cement i stal zbrojeniową. Budynki central musiały
    mieć stropy podobne do tych w schronach przeciwlotniczych. Bo mógł
    sie przepalić obwód zasilania, a wtedy wszystke wybieraki w jednym
    momencie robią "łup" na dół -- a tego normalny strop nie ma prawa
    wytrzymać.

    Jarek

    --
    Znam ja ich wszystkich, wszyscy szachraje; całe miasto tam takie;
    szachraj na szachraju siedzi i szachrajem pogania. Wszyscy oni Judasze.
    Jeden tylko porządny człowiek: prokurator, ale i on, prawdę mówiąc, świnia.


  • 27. Data: 2022-05-25 14:39:06
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Adam <a...@p...onet.pl>

    Dnia Wed, 25 May 2022 14:01:10 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):

    > Pan J.F napisał:
    >
    >>> Z kawą również inżynier miał problem, bo skutkiem decyzji polityczniej
    >>> (czyt.: tow. Wiesław nie lubi kawy), import był niewielki, a ceny wysokie.
    >>
    >> Kawy bylo malo, bo to produkt dewizowy, a dewiz nie bylo.
    >> Za Wiesława szczególnie.
    >
    > Herbata też dewizowa, ale była. Nie tylko gruzińska. Kawa w stosunku

    W latach 70-tych pamiętam, że było tylko kilka, mn.in. Madras, Ulung,
    Yunan.

    > do herbaty miała nieproporcjonalnie wysoką cenę, dolara kawowego nie

    Kawy były może ze trzy rodzaje, przynajmniej tyle pamiętam.

    > dało się porównać z dolarem herbacianym. Tow. Gomułka herbatę lubił
    > i pijał. Ale bez cytryny. Niestety.

    Ale ponoć swoje plusy miał, które przydały by się teraz: minimalizm w
    wyposażeniu biur, żadnych ekstrawagancji, urzędniki nawet te wysokie mogą
    jeżdzić autobusami a nie samochodami.

    >
    >>> Po wojnie starano się to wymieszać.
    >>
    >> No i zauwaz, ze wymieszalo sie na calym swiecie.
    >
    > Wiem o tym dobrze. Tylko na zachodzie robiono to z rozmysłem, u nas
    > mieszano herbatę widelcem.
    >
    >>> Ale dziwne to mieszanie było, bo chociaż sąsiadów miało się różnych,
    >>> to jeden telefon miał, drugi nie -- i to było przewidywalne. Jeden
    >>> jeździł samochodem, drugi chodził pieszo.
    >>
    >> A to za mojego dziecinstwa nie.
    >> Samochody bywaly, telefon w bloku nowym byl tylko jeden.
    >
    > Samochody na parkingu pod blokiem stały trzy, z czego dwa na cegłach.
    > Telefonów było więcej. Można więc powiedzieć, że opinie o gomułkowskiej
    > stagnacji są przesadzone, sytuacja była dynamiczna.
    >
    >> I to tak nie bardzo wiem - milicjant, ubek, w kazdym badz razie nie
    >> sekretarz.
    >
    > W klasie miałem syna milicjanta. Bez telefonu i bez samochodu.

    To ja chyba jestem ewenementem: w starym domu był telefon, w nowym (w innym
    miejscu) telefon był, jak budynek był jeszcze w stanie surowym. A rodzice
    ani partyjni, ani profesory, ani tym bardziaj milicjanty.

    >
    >>>> Robisz centrale na 100 nr, ale przydzielasz 50.
    >>> Inspekcja robotniczo-chłopska, potem prokurator. Dla kogo obywatelu
    >>> trzymaliście te 50 numerów? Ile w łapę bierzecie za przydział?
    >>
    >> A gdzie tam. Trzymalismy na niezbedne przypadki.
    >> Np pan prokurator bedzie potrzebowal telefonu.
    >
    > Pan prokurator z miasta wojewódzkiego, nie potrzebuje tutaj telefonu.
    >
    >>>> Ewentualnie planujesz centrale na przyszlosciowe 500 nr,
    >>>> ale wyposazenia poczatkowo na 100.
    >>> A tu się szwagier towarzysza sekretarza sprowadził, pierwsza setka
    >>> wyczerpana, trzeba specjalnie całą drugą setkę zakładać. Hmm... jak
    >>> by to uzasadnić w podaniu do Zjednoczenia o przydział centrali.
    >>
    >> Nie centrali, ale modulu do rozbudowy centrali.
    >
    > Nie modułu, a centrali właśnie. Jeszcze nie ta technologia.

    W mniejszych miastach Strowgery, w większych także różne krzyżówki.
    Czasem można było dodać stojak czy dwa, w Strowgerze zyskiwało się
    dodatkową setkę.

    >
    >> A po roku prosisz, zeby zadwonil do Zjednoczenia i przypomnial,
    >> bo juz naprawde numery sie konczą :-)
    >
    > Wtedy i tak bywało, że może i centrala by się znalazła, ale budynku
    > na nią potrzeba. A tu jak na złość przejściowe trudności na odcinku
    > zaopatrzenia w cement i stal zbrojeniową. Budynki central musiały
    > mieć stropy podobne do tych w schronach przeciwlotniczych. Bo mógł
    > sie przepalić obwód zasilania, a wtedy wszystke wybieraki w jednym
    > momencie robią "łup" na dół -- a tego normalny strop nie ma prawa
    > wytrzymać.
    >

    To w Strowgerach. W krzyżówkach inaczej.
    Ale w przypadku odcięcia zasilania Strowger zostawał chyba w polu, spadał
    dopiero po ponownym podaniu napięcia.


    --
    Pozdrawiam.

    Adam


  • 28. Data: 2022-05-25 15:36:38
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan Adam napisał:

    >>> Kawy bylo malo, bo to produkt dewizowy, a dewiz nie bylo.
    >>> Za Wiesława szczególnie.
    >> Herbata też dewizowa, ale była. Nie tylko gruzińska. Kawa w stosunku
    > W latach 70-tych pamiętam, że było tylko kilka, mn.in. Madras, Ulung,
    > Yunan.

    Jeszcze rzeczona gruzińska do kompletu. Te "proletaryackie" w cenie
    do 10 zł. Yunan ze dwa albo i trzy razy droższa. Za Jaruzela była
    już tylko "Popularna", czyli pudełko z niespodzianką, nigdy nie było
    wiadomo, co w środku. Mogły być na przykład drzazgi ze skrzynki
    zmieszane z tym, co się udało zmieść z podłogi magazynu. Kolega
    zauważył, że w latach 80 wszystko było "polularne". Nie tylko herbata,
    ale masło, proszek do prania, czek^H^H^H^Hwyrób czekoladopodobny.
    Wcale nie oznaczało to popularności tych dóbr na półkach sklepowych,
    trzeba było mieć szczęście, żeby trafić.

    >> do herbaty miała nieproporcjonalnie wysoką cenę, dolara kawowego nie
    > Kawy były może ze trzy rodzaje, przynajmniej tyle pamiętam.

    Ja w zasadzie pamiętam jeden, jeśli o ziarnistą chodzi. Niewielka
    paczka, chyba 200 g, bodaj 60 złotych. Potem drożała.

    >> dało się porównać z dolarem herbacianym. Tow. Gomułka herbatę lubił
    >> i pijał. Ale bez cytryny. Niestety.
    >
    > Ale ponoć swoje plusy miał, które przydały by się teraz: minimalizm
    > w wyposażeniu biur, żadnych ekstrawagancji, urzędniki nawet te wysokie
    > mogą jeżdzić autobusami a nie samochodami.

    On akurat do kumitetu cyntralnego naszy partii jeździł przez Wisłę
    tramwajem. Miał trzy przystanki, więc po co tu kierowcę z wołgą
    fatygować. Zalety miał, ale na samym początku gomułkowania, potem
    było cały czas tylko gorzej. Ja go cenię za odpowiedź na zadane mu
    w Moskwie pytanie: kiedy wy wreszczie w tej Polsce zabierzecie chłopom
    ziemię i zrobicie kołchozy. -- Ano zaraz po tym, jak Związek Radziecki
    przestanie importować zboże z Kanady.

    O tym, że Rosja nie tylko nie importuje, ale jest największym na świecie
    eksporterem pszenicy, dowiedziałem się dopiero teraz. Dziwne, że tak
    cicho o tym było. A to wygląda mi na największy sukces kraju, z czym
    pewnie tow. Wiesław by się zgodził.

    > To ja chyba jestem ewenementem: w starym domu był telefon, w nowym
    > (w innym miejscu) telefon był, jak budynek był jeszcze w stanie
    > surowym. A rodzice ani partyjni, ani profesory, ani tym bardziaj
    > milicjanty.

    Pierwszy telefon, jaki z baaardzo wczesnego dzieciństwa kojarzę, miał
    wuj kolejarz. Czarny był. To znaczy telefon, nie wuj. Ale chyba jeszcze
    przedwojenny, więc nie wiem, czy się liczy. W Warszawie, na praskiej
    stronie, Targówek.

    --
    Jarek


  • 29. Data: 2022-05-25 23:40:36
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Adam <a...@p...onet.pl>

    Dnia Wed, 25 May 2022 15:36:38 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):

    > Pan Adam napisał:
    >
    >>>> Kawy bylo malo, bo to produkt dewizowy, a dewiz nie bylo.
    >>>> Za Wiesława szczególnie.
    >>> Herbata też dewizowa, ale była. Nie tylko gruzińska. Kawa w stosunku
    >> W latach 70-tych pamiętam, że było tylko kilka, mn.in. Madras, Ulung,
    >> Yunan.
    >
    > Jeszcze rzeczona gruzińska do kompletu. Te "proletaryackie" w cenie
    > do 10 zł. Yunan ze dwa albo i trzy razy droższa. Za Jaruzela była
    > już tylko "Popularna", czyli pudełko z niespodzianką, nigdy nie było
    > wiadomo, co w środku. Mogły być na przykład drzazgi ze skrzynki
    > zmieszane z tym, co się udało zmieść z podłogi magazynu. Kolega
    > zauważył, że w latach 80 wszystko było "polularne". Nie tylko herbata,
    > ale masło, proszek do prania, czek^H^H^H^Hwyrób czekoladopodobny.
    > Wcale nie oznaczało to popularności tych dóbr na półkach sklepowych,
    > trzeba było mieć szczęście, żeby trafić.

    Nawet Sporty zrobiły się Popularne.
    A potem to były sprzedawane w workach, wrzucone takie złamasy luzem.

    >
    >>> do herbaty miała nieproporcjonalnie wysoką cenę, dolara kawowego nie
    >> Kawy były może ze trzy rodzaje, przynajmniej tyle pamiętam.
    >
    > Ja w zasadzie pamiętam jeden, jeśli o ziarnistą chodzi. Niewielka
    > paczka, chyba 200 g, bodaj 60 złotych. Potem drożała.

    Cen nie pamiętam, moja pamięć sięgo około roku 1970.
    Kawę kupowałem mamie, pamiętam, że mówiła "nie tą, tylko tamtą". To trochę
    żart, ale były jakieś dwa kolory.

    >
    >>> dało się porównać z dolarem herbacianym. Tow. Gomułka herbatę lubił
    >>> i pijał. Ale bez cytryny. Niestety.
    >>
    >> Ale ponoć swoje plusy miał, które przydały by się teraz: minimalizm
    >> w wyposażeniu biur, żadnych ekstrawagancji, urzędniki nawet te wysokie
    >> mogą jeżdzić autobusami a nie samochodami.
    >
    > On akurat do kumitetu cyntralnego naszy partii jeździł przez Wisłę
    > tramwajem. Miał trzy przystanki, więc po co tu kierowcę z wołgą
    > fatygować. Zalety miał, ale na samym początku gomułkowania, potem
    > było cały czas tylko gorzej. Ja go cenię za odpowiedź na zadane mu
    > w Moskwie pytanie: kiedy wy wreszczie w tej Polsce zabierzecie chłopom
    > ziemię i zrobicie kołchozy. -- Ano zaraz po tym, jak Związek Radziecki
    > przestanie importować zboże z Kanady.

    Ja tylko Gierka pamiętam.

    >
    > O tym, że Rosja nie tylko nie importuje, ale jest największym na świecie
    > eksporterem pszenicy, dowiedziałem się dopiero teraz. Dziwne, że tak
    > cicho o tym było. A to wygląda mi na największy sukces kraju, z czym
    > pewnie tow. Wiesław by się zgodził.
    >
    >> To ja chyba jestem ewenementem: w starym domu był telefon, w nowym
    >> (w innym miejscu) telefon był, jak budynek był jeszcze w stanie
    >> surowym. A rodzice ani partyjni, ani profesory, ani tym bardziaj
    >> milicjanty.
    >
    > Pierwszy telefon, jaki z baaardzo wczesnego dzieciństwa kojarzę, miał
    > wuj kolejarz. Czarny był. To znaczy telefon, nie wuj. Ale chyba jeszcze
    > przedwojenny, więc nie wiem, czy się liczy. W Warszawie, na praskiej
    > stronie, Targówek.

    Jest jeszcze w moich zbiorach ebonitowy, kanciasty, z węglowym mikrofonem,
    ze starego domu.
    Gdzieś tak w pierwszej połowie podstawówki podłączyłem go do linii, ale nie
    działał. Nie pamiętam teraz szczegółów, ale pamiętam, że z powodu braku
    miernika nie naprawiłem go. Dopiero później, około 6 lub 7 klasy zanabyłem
    Lavo.
    Miałem ten telefon podrzucić Sławkowi Solakowi do naprawy, ale mu się
    zmarło :(


    --
    Pozdrawiam.

    Adam


  • 30. Data: 2022-05-26 11:27:21
    Temat: Re: Centrale telefoniczne
    Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>

    Pan Adam napisał:

    >> Kolega zauważył, że w latach 80 wszystko było "polularne". Nie
    >> tylko herbata, ale masło, proszek do prania, czek^H^H^H^Hwyrób
    >> czekoladopodobny. Wcale nie oznaczało to popularności tych dóbr
    >> na półkach sklepowych, trzeba było mieć szczęście, żeby trafić.
    >
    > Nawet Sporty zrobiły się Popularne.

    Już wcześniej zwracano uwagę na to, że "Sport" nie jest zbyt
    szczęśliwą nazwą dla papierosów.

    > A potem to były sprzedawane w workach, wrzucone takie złamasy luzem.

    Sprzedawane? Ja pamiętam tylko "załatwianie" takich odpadów
    produkcyjnych. To niekoniecznie nawet były złamasy, częściej
    papierosy o długości ćwierć metra. Z tym że ja nigdy nie paliłem,
    więc akurat ten problem nie dotyczył mnie bezpośrednio.

    >>> Kawy były może ze trzy rodzaje, przynajmniej tyle pamiętam.
    >> Ja w zasadzie pamiętam jeden, jeśli o ziarnistą chodzi. Niewielka
    >> paczka, chyba 200 g, bodaj 60 złotych. Potem drożała.
    >
    > Cen nie pamiętam, moja pamięć sięgo około roku 1970.
    > Kawę kupowałem mamie, pamiętam, że mówiła "nie tą, tylko tamtą".
    > To trochę żart, ale były jakieś dwa kolory.

    Różne kolory też pamiętam, ale wzór graficzny opakowania zawsze był
    ten sam. Wyglądało to tak, jakby zabrakło jednej farby i zastąpiono
    ją inną. Rzecz w tamtych warunkach dość częsta. I dająca pożywkę dla
    miejskich legend, w rodzaju "to z zielonym napisem jest lepsze od
    tego z niebieskim, ONI specjalnie tak to oznaczają tajnym kodem, żeby
    swoi mogli się orientować przy zakupie".

    Jarek

    --
    Białomor eta prosta papiros
    kak Philip Morris -- eta prosta sigariet
    na puti na żizniennoj wstrieczajetsja
    s czieławiekam czieławiek.

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 8


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: