eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPrzeciwko własności intelektualnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 438

  • 261. Data: 2011-10-28 11:21:05
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 28/10/2011 08:36, Paweł Kierski wrote:
    > W dniu 2011-10-28 01:02, Andrzej Jarzabek pisze:
    >> On Oct 27, 9:46 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
    >>> W dniu 2011-10-27 18:57, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>>
    >>>> Traci na tym, że nie dokupisz dodatkowych egzemplarzy czy nośników,
    >>>
    >>> Chcę zapłacić za nośnik. Argument odpada.
    >>
    >> No to Microsoft sprzedaje przecież dodatkowe nośniki dla tych, co mają
    >> licencję.
    >
    > To miło. A wytwórnie płytowe? Gdzie mogę dostać za kilka złotych płytę
    > CD oddając egzemplarz tej samej płyty, który mi się porysował? W końcu
    > za prawa do odsłuchiwania utworu już raz zapłaciłem, a za drugi
    > egzemplarz chcę zapłacić uczciwie. Nie ma na stanie? To mogę przynieść
    > własną CD-R, nagrajcie mi i nalepcie jakiś ładny hologram...

    Na szczęście płyty CD wyprodukowane przez wytwórnie płytowe nie
    podlegają raczej szczególnym przepisom dotyczącym _programów komputerowych_.


  • 262. Data: 2011-10-28 11:21:37
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>> Jest wiele ustaw chroniących model biznesowy produkcji telewizorów,
    >>> np. ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, kodeks cywilny,
    >>> kodeks karny i tak dalej.
    >> Kurczę, to one nagle nie działają w wypadku wydawnictwa? To ci nowość.
    >Nie chronią modelu biznesowego wydawnictwa.

    Modelu biznesowego produkcji telewizorów też nie chronią. Chronią
    działalność gospodarczą w ogólności. W tym i wydawnictwa.

    >>>>>> Nawet zakładając, że urzędy przyznają te patenty sensownie (a przykładów
    >>>>>> absurdów znamy sporo - od dwukliku poczynając), to czy czas ochrony
    >>>>>> nie blokuje innowacyjności?
    >>>>> Sam fakt zarejestrowania patentu przez urząd nie oznacza, że naruszanie
    >>>>> takiego patentu jest nielegalne.
    >>>> Zdefiniuj "nielegalne".
    >>> "Zabronione przez prawo" - a co myślałeś, że to słowo może znaczyć?
    >> To słowo może (zwłaszcza używane w dyskusji przez osoby lekko traktujące
    >> terminologię prawną) znaczyć tak wiele rzeczy, że po prostu usiłuję
    >> ustalić co rozumiesz pod tym pojęciem.
    >> Zdajesz sobie oczywiście sprawę, że z czegoś, co nie jest "zabronione
    >> przez prawo" również mogą powstać zobowiązania.
    >> A tak na marginesie, poczytaj sobie jednak Prawo Własności Przemysłowej.
    >> Zwłaszcza Art.63
    >Żeby się nie bawić w interpretowanie przepisów,

    No tak. Jak pojawiają się konkrety, uciekasz.

    >to napiszę konkretnie
    >jak to działa tam, gdzie wiem jak to działa (nie w Polsce):
    >Firma A pozywa firmę B za korzystanie z wynalazku opatentowanego przez
    >firmę A. Firma A twierdzi, że firma B korzysta z tego wynalazku od 5 lat
    >i domaga się rekompensaty za ten okres.
    >Firma B twierdzi, że "wynalazek" opisany przez patent nie spełnia
    >wymogów i wnioskuje o uznanie patentu za nieważny.
    >Sąd decyduje o unieważnieniu patentu i w takiej sytuacji nie ma podstawy
    >do rekompensaty - efektywnie traktowane jest to tak, jakby patent był
    >nieważny również przed decyzją o unieważnieniu.

    Z dokładnością do tego, że piszesz "z grubsza" o chorym systemie
    amerykańskim, w którym patentować można cokolwiek.

    >Czy w Polsce jest inaczej? Byłoby to bardzo zaskakujące, myślę, że
    >raczej źle interpretujesz przepisy. Ale mogę się mylić, wyciągnij mi
    >jakiegoś prawnika zza kadru, to przynam, że w Polsce prawo patentowe
    >jest niedobre i powinniśmy się raczej wzorować na amerykańskim.

    Oczywiście. Przecież ganianie kota po pokoju przy pomocy wskaźnika
    laserowego jest tak innowacyjne.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 263. Data: 2011-10-28 11:31:07
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>>> Możesz mieć system backupowania, który robi ci wiele kopii twoich
    >>>>> danych, a niekoniecznie wiele kopii Windowsa, Worda, Autocada czy
    >>>>> czego tam.
    >>>> Wystarczy, że kopia CMSa z załączonymi kupionymi z zewnątrz zdjęciami,
    >>>> które mają głupią licencję.
    >>> Zdjęcia to nie są programy.
    >> Chyba że akurat są to grafiki w PS. Albo fonty...
    >Myślę, że to jest znowu przykład takiego błędnego myślenia, że w prawie
    >względy techniczne mają decydujące znaczenie. Według mnie np. grafiki
    >zapisane w postaci plików PS będą podlegać przepisom jak grafiki, a nie
    >jak programy komputerowe.

    Czy ja ci już pisałem, że jesteś idiotą, że się tak kategorycznie
    wypowiadasz o rzeczach, na których się nie znasz?
    Fonty, w sensie np. Type1, przynajmniej w niektórych systemach prawnych,
    jak najbardziej podlegają ochronie jako programy komputerowe.
    I z całą pewnością niejeden PS (choć dobre pytanie czy każdy) będzie też
    takiej ochronie podlegać.

    >> Poza tym chodziło o całość CMS-a, a nie o same zdjęcia jako takie.
    >> Poza tym... A zresztą, co ja ci będę tłumaczyć.
    >No nie wiem, wytłumacz może, bo to ciekawe.

    Serio, serio? I tak będziesz pisać swoje głupoty.

    >Czy w CMSach jest normą, że
    >nie da się oddzielić programu dostarczonego z zewnątrz od danych
    >użytkownika?

    Wiesz, backupowanie /var/www jest cokolwiek prostsze niż
    /var/www/template1/logo.png, /var/www/template2/somewhere/logo3.png ...
    Oczywiście. Wszystko się da. Można nawet zatrudnić cały rocznik studentów
    medycyny żeby siedzieli i zakuwali na pamięć zawartość plików po
    uuencode, ale chodzi o to, żeby prawo było z sensem, a nie żeby
    generowało absurdalne problemy.

    >I licencje na takie programy nie pozwalają na wykonanie
    >wielu kopii zapasowych?

    Nie muszą.

    >I nie da się w takiej sytuacji zażądać zwrotu
    >kasy za wadliwy program, z którego nie da się efektywnie i zgodnie z
    >prawem korzystać?

    Spróbuj, jako konsument, mieć roszczenia z tytułu wadliwego działania
    programu. Przy czym nie z powodu np. wad zapisu na płycie, tylko z
    powodu źle działającego programu.
    Powodzenia.

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 264. Data: 2011-10-28 11:36:50
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "Andrzej Jarzabek"
    >>>>> Traci na tym, że nie dokupisz dodatkowych egzemplarzy czy nośników,
    >>>> Chcę zapłacić za nośnik. Argument odpada.
    >>> No to Microsoft sprzedaje przecież dodatkowe nośniki dla tych, co mają
    >>> licencję.
    >> To miło. A wytwórnie płytowe? Gdzie mogę dostać za kilka złotych płytę
    >> CD oddając egzemplarz tej samej płyty, który mi się porysował? W końcu
    >> za prawa do odsłuchiwania utworu już raz zapłaciłem, a za drugi
    >> egzemplarz chcę zapłacić uczciwie. Nie ma na stanie? To mogę przynieść
    >> własną CD-R, nagrajcie mi i nalepcie jakiś ładny hologram...
    >Na szczęście płyty CD wyprodukowane przez wytwórnie płytowe nie
    >podlegają raczej szczególnym przepisom dotyczącym _programów komputerowych_.

    Nie. Ale dotyczy ich np. Art. 118^1 ust.2.
    Jak zatem mam wykonywać swoje prawo, które nadaje mi ta sama ustawa,
    skoro nie mogę go wykonywać?

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 265. Data: 2011-10-28 12:20:04
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "b...@n...pl" <b...@n...pl>

    On 28.10.2011 12:40, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
    > On 2011-10-28, Slawek Maculewicz <smaculCUT_HERE@AND_HEREgo2.pl> wrote:
    >> Dnia Thu, 27 Oct 2011 22:46:45 +0200, od Paweł Kierski
    >> <n...@p...net> nadeszla wiadomosc:
    >>
    >>
    >>>
    >>>> Tak
    >>>> jak przewoźnik kolejowy traci na tym, że kupisz bilet drugiej klasy, a
    >>>> usiądziesz w pierwszej - nawet jeśli w pierwszej jest mnóstwo wolnych
    >>>> miejsc.
    >>>
    >>> Na razie sytuacja bardziej przypomina taką, gdzie bilet pozwala mi na
    >>> poruszanie się po korytarzu wagonu tylko na jednej nodze. Za stawianie
    >>> drugiej trzeba dokupić drugi bilet.
    >>
    >> Ciepło, ciepło...
    >> http://www.goldenline.pl/forum/123763/mpk-wroclaw
    >> (stare, ale niezłe...)
    >
    > Z dokładnością do tego, że chyba nigdy nie było przepisu mówiącego
    > o ważności biletu w konkretnym wagonie.
    >

    Miejscówka.

    --
    wer <",,)~~
    http://szumofob.eu


  • 266. Data: 2011-10-28 12:22:36
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: "Stachu 'Dozzie' K." <d...@g...eat.some.screws.spammer.invalid>

    On 2011-10-28, b...@n...pl <b...@n...pl> wrote:
    > On 28.10.2011 12:40, Stachu 'Dozzie' K. wrote:
    >> On 2011-10-28, Slawek Maculewicz <smaculCUT_HERE@AND_HEREgo2.pl> wrote:
    >>> Dnia Thu, 27 Oct 2011 22:46:45 +0200, od Paweł Kierski
    >>> <n...@p...net> nadeszla wiadomosc:
    >>>
    >>>
    >>>>
    >>>>> Tak
    >>>>> jak przewoźnik kolejowy traci na tym, że kupisz bilet drugiej klasy, a
    >>>>> usiądziesz w pierwszej - nawet jeśli w pierwszej jest mnóstwo wolnych
    >>>>> miejsc.
    >>>>
    >>>> Na razie sytuacja bardziej przypomina taką, gdzie bilet pozwala mi na
    >>>> poruszanie się po korytarzu wagonu tylko na jednej nodze. Za stawianie
    >>>> drugiej trzeba dokupić drugi bilet.
    >>>
    >>> Ciepło, ciepło...
    >>> http://www.goldenline.pl/forum/123763/mpk-wroclaw
    >>> (stare, ale niezłe...)
    >>
    >> Z dokładnością do tego, że chyba nigdy nie było przepisu mówiącego
    >> o ważności biletu w konkretnym wagonie.
    >>
    >
    > Miejscówka.

    W MPK Wrocław nigdy nie było prowadzonych biletów ze wskazaniem miejsca.
    W ogóle nie znam przewoźnika transportu miejskiego, który by takie coś
    oferował.

    --
    Secunia non olet.
    Stanislaw Klekot


  • 267. Data: 2011-10-28 12:24:48
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Mariusz Kruk <M...@e...eu.org>

    epsilon$ while read LINE; do echo \>"$LINE"; done < "b...@n...pl"
    >>>>> Tak
    >>>>> jak przewoźnik kolejowy traci na tym, że kupisz bilet drugiej klasy, a
    >>>>> usiądziesz w pierwszej - nawet jeśli w pierwszej jest mnóstwo wolnych
    >>>>> miejsc.
    >>>> Na razie sytuacja bardziej przypomina taką, gdzie bilet pozwala mi na
    >>>> poruszanie się po korytarzu wagonu tylko na jednej nodze. Za stawianie
    >>>> drugiej trzeba dokupić drugi bilet.
    >>> Ciepło, ciepło...
    >>> http://www.goldenline.pl/forum/123763/mpk-wroclaw
    >>> (stare, ale niezłe...)
    >> Z dokładnością do tego, że chyba nigdy nie było przepisu mówiącego
    >> o ważności biletu w konkretnym wagonie.
    >Miejscówka.

    Nie. Miejscówka jest rezerwacją tego konkretnego miejsca. Nie ma jednak
    nic wspólnego z samym prawem przejazdu. W szczególności kanar nie ma
    prawa wlepić ci mandatu za przejazd bez biletu dlatego, że mając
    miejscówkę na miejsce 94 w wagonie 3 jesteś akurat w kiblu w wagonie 5
    (i to wagonie pierwszej klasy!).

    --
    \------------------------/
    | K...@e...eu.org |
    | http://epsilon.eu.org/ |
    /------------------------\


  • 268. Data: 2011-10-28 12:27:19
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2011-10-28 13:21, Andrzej Jarzabek pisze:
    > On 28/10/2011 08:36, Paweł Kierski wrote:
    >> W dniu 2011-10-28 01:02, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>> On Oct 27, 9:46 pm, Paweł Kierski<n...@p...net> wrote:
    >>>> W dniu 2011-10-27 18:57, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>>>
    >>>>> Traci na tym, że nie dokupisz dodatkowych egzemplarzy czy nośników,
    >>>>
    >>>> Chcę zapłacić za nośnik. Argument odpada.
    >>>
    >>> No to Microsoft sprzedaje przecież dodatkowe nośniki dla tych, co mają
    >>> licencję.
    >>
    >> To miło. A wytwórnie płytowe? Gdzie mogę dostać za kilka złotych płytę
    >> CD oddając egzemplarz tej samej płyty, który mi się porysował? W końcu
    >> za prawa do odsłuchiwania utworu już raz zapłaciłem, a za drugi
    >> egzemplarz chcę zapłacić uczciwie. Nie ma na stanie? To mogę przynieść
    >> własną CD-R, nagrajcie mi i nalepcie jakiś ładny hologram...
    >
    > Na szczęście płyty CD wyprodukowane przez wytwórnie płytowe nie
    > podlegają raczej szczególnym przepisom dotyczącym _programów
    > komputerowych_.

    No i? Zrobiłem 3 kopie, wszystkie (razem z oryginalnym egzemplarzem)
    trafił szlag podczas np. powodzi. Idę z tym zmasakrowanym egzemplarzem,
    może nawet cudem uratowanym dokumentem zakupu do wydawcy i proszę
    o nowy egzemplarz w cenie kopii - licencję już przecież kiedyś nabyłem
    i się jej nie wyzbyłem. Znasz jakiegoś wydawcę, który mi taką kopię
    zrobi? Czy mogę bezpośrednio skorzystać z art 23^1 pkt 2 ?

    "Nie wymaga zezwolenia twórcy [...] incydentalne zwielokrotnianie
    utworów, niemające samodzielnego znaczenia gospodarczego, a stanowiące
    integralną i podstawową część procesu technologicznego oraz mające na
    celu wyłącznie umożliwienie:
    [...]
    2) zgodnego z prawem korzystania z utworu."

    Dlaczego tego samego nie mogę zrobić w przypadku programu komputerowego?
    (art 77. wyłącza 23^1 dla programów komputerowych). Jaki w tym sens
    biznesowy? I tak wracamy do absurdów generowanych przez brak
    kompatybilności prawa z RAID 1.

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 269. Data: 2011-10-29 14:10:49
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 28/10/2011 11:50, Edek wrote:
    > On 10/28/2011 09:56 AM, Andrzej Jarzabek wrote:
    >> On 25/10/2011 14:58, Edek wrote:
    >>> On 10/25/2011 03:36 PM, Andrzej Jarzabek wrote:
    >>>>
    >>>> A w innej alternatywnej historii świata przepisy legalizujące kradziex
    >>>> furmanek doprowadziły do tego, że chłopi musieli wozić swoją brukiew
    >>>> na targ rowerami.
    >>>
    >>> Widzisz, na tym polega różnica. Ty mówisz o dziełach, ja o tworzeniu.
    >>
    >> A może jednak na tym, że ja rozumiem, że jest związek między jednym a
    >> drugim, a ty nie?
    >>
    >
    > Jeżeli nazywasz Justina Biebera dziełem, to muszę cię oświecić -
    > bocian go nie przyniósł.

    A z czegoś co napisałem wnioskujesz, że nazywam Justina Biebera dziełem,
    czy to była tylko taka bezsensowna odzywka bez związku z czymkolwiek?

    > To, czego Ty nie dostrzegasz, to fakt, że czasami najciekawsze rzeczy są
    > nie w dziele, tylko w pomyśle, idei itd. Sam artefakt często ma

    To, czego ty nie dostrzegasz, to to, że jak o czymś nie piszę, to
    niekoniecznie dlatego, że nie dostrzegam, tylko na przykład dlatego, że
    to nie na temat, tak jak np. powyższe.

    > niebotyczne ceny - patrz obrazy Picassa - bo to oryginał, w
    > przeciwieństwie do obrazka tegoż obrazu w sieci. Co próbuję powiedzieć:
    > jesteś zafiksowany na idei, że dzieło jest najważniejsze, podczas
    > gdy wiele się od czasów Picassa zmieniło. Chociażby fakt, że
    > kopiowanie obrazu Picassa miało ograniczony sens. Chociażby to,
    > że można skopiować film i obejrzeć w domu, albo można pójść
    > na niego do kina - wbrew pozorom ludzie chodzą do kina,
    > chociaż mogą ściągnąć sobie film bez większych obaw, albo
    > kupić DVD i obejrzeć go na wielkiej plazmie w małym pokoju.

    Zazwyczaj wtedy, kiedy film jest w kinie, to DVD jeszcze nie ma w sprzedaży.

    Nielegalne ściągnięcie może być możliwe, ale wiąże się z różnymi
    upierdliwościami. Na przykłąd sam fakt, że jest to nielegalne jeest już
    wystarczająco zniechęcający dla iluś tam osób, które się w takiej
    sytuacji nawet nie zastanawiają, jakie jest ryzyko (tak ja, wyobraź
    sobie, niektózy widząc nie przypięty rower nie zastanawiają się, czy
    ryzyko nie jest minimalne, tylko w ogóle nie rozważają możliwości
    kradzieży).

    Po drugie nie każdy wie, jak to robić. Może wydaje ci się to oczywiste,
    ale laikowi, który nie ma w ogóle z tym styczności wcale nie tak łatwo
    się zorientować. Ponieważ jest to nielegalne, nie będzie prostych opisów
    krok po kroku jak to zrobić w popularnej prasie albo na popularnych
    site'ach, nie ma reklam stron z torrentami czy czym tam; jak się próbuje
    za tym googlać to prędzej się poda swoje dane jakimś scammerom czy innym
    dziwnym stronom, niż dowie co i jak.

    Samo ściągnięcie pliku nie daje jeszcze możliwości obejrzenia: często
    pliki są w jakichś dziwnych formatach, potrzebne są takie czy inne
    kodeki albo specjalny player, jak ktoś się na tym nie zna (a przeciętna
    osoba używająca komputera się na tyle nie zna), to dobrze będzie jak
    tylko nie da rady, w gorszym przypadku może sobie zawirusować komputer.

    I w końcu jak już będzie można odtworzyć ten film, to zdaje się w
    przyadku filmów, które nie wyszły jeszcze na DVD masz taki problem, że
    zwykle to będzie to nagrane camcorderem w kinie z jakością
    pozostawiającą wiele do życzenia.

    > Masz dość skrajne poglądy na temat tego, że dzieło jest święte
    > tak, jak święta jest własność prywatna materialna. Już to było
    > mielone w tym wątku wielokrotnie - materia ma inne właściwości
    > niż informacja, trzeba to po prostu zaakceptować.

    Przecież ja akceptuję, że ma inne właściwości. Wręcz twierdzę, że prawo
    autorskie jest _właśnie dlatego_ potrzebne, że ma inne właściwości.

    > Gdyby ktoś stanowiący prawo miał tak skrajne poglądy,
    > w przemyśle rozrywkowym pomysł "śpiewam o miłości w kontekście
    > pierdzenia żony" byłby zarezerwowany dla pierwszego autora.

    Znaczy tak skrajne poglądy jak ja niby? Przecież ja nie uważam, że
    powinien być zarezerwowany. W ogóle te "skrajne" jak to nazywasz
    poglądy, które w tej dyskusji reprezentuję, są właśnie poglądami
    prawodawcy! Ja cały czas twierdzę, że "prawo autoskie powinno być z
    grubsza właśnie takie, jak jest" - dlaczego ktoś mający taki pogląd
    miałby stanowić prawo autorskie, której jest zupełnie inne?

    > Żadnej wtórności, żadnego zestawiania tych samych symboli
    > w inny sposób. Zresztą, cały ten problem z kopiowaniem
    > to nic nowego - był problem z możliwością kopiowania
    > kaset audio, kaset video itd.

    W ogóle nikt nie twierdzi, że to coś nowego. W czasach, kiedy nie było
    nawet żadnych nagrań muzycznych już był problem z możliwością kopiowania
    książek. Dlatego w ogóle wprowadzono to całe "prawo autorskie".

    > Konsumenci rządzą swoim
    > wyborem i konsumenci zyskują i dla konsumentów powinno
    > się tworzyć prawo. Przemysł sobie poradzi.

    Zgadza się. Prawo autorskie jest przede wszystkim dla konsumentów.

    > Ja nie dostrzegam związku? Ja tylko nie stawiam znaku
    > równości.

    Ja przecież nie stawiam znaku równości. Ja mówię, że dzieło powstaje na
    wskutek tworzenia. Nie ma tworzenia - nie ma dzieła. To nie jest "znak
    równości".

    Natomiast oczywistym jest, że jeśli mówię w kontekście prawa autorskiego
    o jednym, to mówię też o drugim. Jeśli piszę na przykład, że jakieś
    rozwiązanie jest po to, "żeby powstawały dzieła", a ty mówisz, że w
    takiej sytuacji mówię o dziełach, a nie o tworzeniu, to najwyraźniej nie
    rozumiesz tego związku. Jeśli - jak w tamtej metaforze - chcesz
    powiedzieć, że dzieła, owszem, są potrzebne, ale tworzenie jest
    niepotrzebne, bo dzieło do tworzenia jest jak transport do furmanki czy
    co tam, to najwyraźniej nie rozumiesz tego związku.

    Praca twórca nie jest jednym z możliwych sposobów produkcji dzieł, które
    nie zostało wyparte przez nowsze i lepsze sposoby tylko dzięki temu, że
    jakieś lobby wylobbowało sobie ochronę pracy twórczej. _Nie ma_ żadnych
    innych sposobów powstawania dzieł, niż praca twórcza. Jeśli takie
    sposoby kiedyś powstaną, to być może praca twórcza stanie się zbędna i
    ochrona praw autrskich straci rację bytu. Ale na razie ich nie ma.
    Dlatego nie da się za bardzo postawić tej idiotycznej metafory z
    furmankami tak, żeby miała sens.


  • 270. Data: 2011-10-29 16:01:27
    Temat: Re: Przeciwko w?asno?ci intelektualnej
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 28/10/2011 11:55, Paweł Kierski wrote:
    > W dniu 2011-10-28 12:19, Andrzej Jarzabek pisze:
    >>
    >> Nie ma takiego argumentu. Argument jest taki, że dzieł będzie niewiele.
    >
    > Ja bym to uściślił: dużo mniej będzie dzieł wymagających dużego budżetu.

    Nie tylko takich (modulo, co uważamy za "dużo"). Clou jest takie, że
    będzie znacznie mniej dzieł takich, jakich chce ogół odbiorców.

    > Pytanie, czy to naprawdę szkodliwe?

    Według mnie już sam fakt, że ktoś jest gotów zapłacić, chociaż mógłby
    wydać te pieniądze na coś innego, świadczy, że zależy mu na tym, i
    odbierając mu taką możliwość, szkodzisz mu. Oczywiście są jakieś
    graniczne sytuacje, kiedy ktoś wydaje pieniądze a potem żałuje, ale
    sądzę, że jednak tak w ogóle ludzie, którzy kupują bilety na
    hollywoodzkie blockbustery z eksplozjami i efektami właśnie tego oczekują.

    Zresztą, jak myślisz, jakbyś znalazł ludzi myślących tak, jak ty, i
    próbowalibyście przeforsować inicjatywę polityczną pod tytułem "wybawimy
    was od tej hollywoodzkiej szmiry, za którą musicie tyle płacić -
    proponujemy ustrój, w którym będą tylko niskobudżetowe filmy, bo
    uważamy, że więcej z nich będzie miało wysokie walory artystyczne i
    wszyscy będą zadowoleni" - jak myślisz, jakie mielibyście poparcie?

    > Czy jakość/innowacyjność dzieła
    > jest tak mocno skorelowana z budżetem? Szczególnie gdy pominiemy na
    > chwilę oprogramowanie jako utwory. Książka, scenariusz, piosenka nie
    > są aż tak drogie w produkcji (w zasadzie koszt utrzymania twórcy do
    > momentu, aż wena przyjdzie).

    Moment, jak według ciebie powstaje powieść? Autor siedzi dwa tygodnie i
    czeka na wenę, a potem, jak mu wena przyjdzie, wstaje o czwartej rano,
    siada przy komputerze, a o piątej po południu wysyła plik z powieścią do
    wydawcy, któremy ten tylko przelicza strony (albo słowa, czy co tam)
    żeby określić stawkę, po czym przesyła do drukarni w załączniku do
    emaila o treści "poproszę 10 tysięcy egzemplarzy na środę"?

    Bo jednak o ile mi wiadomo, to jednak pisanie powieści to jest kilka
    miesięcy dość intensywnej pracy, w większości przypadków ciężkiej do
    pogodzenia z "day job". Potem jeszcze jest coś takiego jak redakcja, co
    - może cię to zaskoczy - wymaga pracy jeszcze kolejnej osoby, i również
    może trochę trwać. Można założyć, że same koszta utrzymania pisarza i
    redaktora na jakim takim poziomie to kilkadziesiąt tysięcy - może to
    niewiele w porównaniu z budżetem hollywoodzkiego blockbustera, ale dla
    konkretnej osoby pisarza oznacza to przecież "teraz przez kilka miesięcy
    zamiast pracować i zarabiać pieniądze będę pisał powieść, nie dla
    pieniędzy, tylko żeby zrealizować swoją potrzebę tworzenia" - dla
    większości ludzi to już jest koszt niemożliwy do poniesienia.

    > Filmy - owszem, ale czy przypadkiem nie
    > z powodu gaż aktorów, efektów specjalnych i machiny promocyjnej?

    No jasne, bo plany filmowe, sprzęt, kostiumy, charakteryzacje, statyści,
    montaż, realizacja dźwięku - to wszystko jest za darmo. A jeśli taki
    film pełnometrażowy będzie kosztować choćby tylko - dajmy na to -
    dwieście tysięcy dolarów, to bardzo, bardzo trudno będzie znaleźć osobę
    lub instytucję, która wyłoży takie pieniądze, jeśli nie będzie można na
    tym zarobić.

    > Może lepiej, żeby powstawało więcej dzieł, a mniej rozrywkowych
    > produktów "sztukopodobnych"?

    Dla kogo lepiej? Dla tych wszsytkich ludzi, co oglądają, czytają itd.
    produkty sztukopodobne, a "dzieł" w rozumieniu Pawła Kierskiego jakoś
    nie chcą? No bo ten motłoch przecież sam nie wie, co dla niego dobre,
    trzeba ich wziąć za pysk i wbić dobry gust w te tępe łby.

    Oczywiście w takiej sytuacji sprawa jest prosta: prawo jest niedobre,
    ale jest takie jak jest, bo stanowią je przedstawiciele wybierani przez
    motłoch, który nie wie, co dobre. Problem może rozwiązać tylko jakiś
    dyktator z dobrym gustem.

    > Za to pojawiłoby się na pewno wiele dzieł wtórnych i niskiej jakości,
    > ale praktycznie darmowych. Może one wystarczą do rozrywki?

    Ale nie chodzi o to, co "wystaczy", tylko co publiczność bardziej chce.

    > A oprogramowanie powoli, ale jednak dryfuje w kierunku modelu sprzedaży
    > usługi, a nie licencji na narzędzie - nie płacę za licencję systemu
    > i serwera WWW z przyległościami, tylko za usługę hostingu. Ewentualnie

    Nie chcę rozpoczynać jakiegoś flejma, ale ja osobiście się cieszę, że
    producent laptopów może zapłacić producentowi oprograowania i dzięki
    temu mam na swoim laptopie system operacyjny lepszy od Ubuntu ;-P

    > oprogramowanie naturalnie jest przywiązywane do urządzeń (np. telefon).
    > W obu wypadkach da się bez większego trudu zmontować model biznesowy
    > nie wymagający ochrony PA.
    >
    > W sumie - widzę straty, ale nie takie, żeby nad nimi szczególnie płakać.

    No to powiem tak: ja widzę straty takie, że bym nad nimi szczególnie
    płakał. W szczególności to, że np. pokazywanie świata przedstawionego w
    filmach fantastycznych albo historycznych będzie bardzo ograniczone, że
    nie będzie możliwych wielu fajnych środków wyrazu w filmie, że choćby
    nie będzie możliwe zrobienie czegoś takiego, jak scena ze 100 kamerami w
    "Dancer in the Dark" von Triera, itd. itp. - uważam, że to byłyby duże
    straty.

    Także na ile się orientuję, to większość powieści, które z przyemnością
    przeczytałem, nie powstałyby nigdy, gdyby autorzy nie mogli się
    przynajmniej częściowo, a w wielu przypadkach całkowicie, z tego
    utrzymywać (czyli jednak dostać co najmniej kilkadziesiąt tysięcy
    odpowiedniej waluty). Uważam, że duża by była strata, gdyby one nie
    powstały.

    I tak dalej i tak dalej - przy czym oczywiście uznaję, że moje prywatne
    zdanie to za mało, żeby uzasadnić prawa autorskie. Ale też uważam, że
    ogromna większość ludzi jest tutaj po mojej stronie - z dokładnością do
    tego, za którymi akurat dziełami oni by płakali. Jeśli uważasz, że nie
    mam racji to możemy zakończyć dyskusję spisaniem protokołu rozbieżności.
    Tak jak pisałem wcześniej - chcecie zmienić statu quo i sądzicie, że
    większość ludzi nie chce tego całego hollywoodzkiego chłamu, justina
    biebera i czego tam jeszcze - to załóżcie partię, zroganizujcie
    referendum czy co tam. Będę głosował przeciwko, będę agotował przeciwko,
    ale jak wygracie, to uznam, że macie rację.

    Póki co mogę się jeszcze spytać tak: to, że wszystkie liczące się partie
    polityczne we wszystkich rozwiniętych demokratycznych państwach
    popierają istnienie prawa autorskiego w podobnej formie, mimo że nie
    zgadzają się na wiele innych tematów, gdzie również lobbują 'poteżne
    lobby', jest dla mnie jeśli nie praktycznym dowodem, to jednak bardzo,
    bardzo silną przesłanką, że szeroka publiczność nie poparłaby w
    większości projektu rozmontowania kultury masowej którą tak masowo
    konsumują. Masz jakąkolwiek przesłankę, że jednak by tego chcieli?

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 26 . [ 27 ] . 28 ... 40 ... 44


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: