-
61. Data: 2017-07-26 23:52:02
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
HF5BS pisze:
>> odbierania stacjonarnego "za darmo" na komórce. Raz czy dwa razy
>> w roku powiedzmy.
>
> Ja częściej, tak się poukładało, że powinienem być pod telefonem,
> jak i sam muszę zadzwonić.
Od tego mam komórkę. Kiedyś myślałem, że ten sam od lat domowy numer
stacjonarny przedstawia jakąś wartość, bo może ktoś będzie chciał
zadzwonić. Bo ma ten numer w notesie, bo na stacjonarny taniej, bo
coś jeszcze. Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne
jest już dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób. Dzwonię i
muszę powiedzieć z kim chcę gadać?! Młodzi w ogóle nie potrafią sobie
czegoś takiego wyobrazić, a starsi zapomnieli, że tak kiedyś było.
--
Jarek
-
62. Data: 2017-07-27 13:28:12
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
HF5BS pisze:
>>> odbierania stacjonarnego "za darmo" na komórce. Raz czy dwa razy
>>> w roku powiedzmy.
>
>> Ja częściej, tak się poukładało, że powinienem być pod telefonem,
>> jak i sam muszę zadzwonić.
>Od tego mam komórkę. Kiedyś myślałem, że ten sam od lat domowy numer
>stacjonarny przedstawia jakąś wartość, bo może ktoś będzie chciał
>zadzwonić. Bo ma ten numer w notesie, bo na stacjonarny taniej, bo
>coś jeszcze. Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne
>jest już dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób.
Ja tam mysle ze ceny spadly/duzo "darmowych" minut "wcisneli".
Chce ktos dzwonic, to dzwoni, z komorki, a w niej ma twoja komorke.
>Dzwonię i muszę powiedzieć z kim chcę gadać?! Młodzi w ogóle nie
>potrafią sobie
>czegoś takiego wyobrazić, a starsi zapomnieli, że tak kiedyś było.
Raczej co innego - czasem jest dobrze, ze stacjonarny, ze jestes przy
telefonie.
Szczegolnie sluzbowym - odbierasz i robisz, a jak nie odbierasz, tzn
ze jest po godzinach i nie robisz :-)
Ale w innych przypadkach po prostu szukasz kontaktu z czlowiekiem i
nie zastanawiasz sie gdzie on teraz moze byc.
Czasem z kolei wk* w firmach.
Dzwonisz, centralka, wybieram ksiegowosc ... zajety.
Dzwonie jeszcze raz - zajety. No ilez tak mozna pieniedzy tracic.
A pardon, pieniedzy juz nie, wszak mam nielimitowane rozmowy :-)
A notesy i ksiazki ... no coz, teraz wszyscy maja e-maile, facebooki,
to moze i faktycznie nie ma co liczyc, ze jakis stary znajomy notes
odszuka.
J.
-
63. Data: 2017-07-27 14:23:30
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>> Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne jest już
>> dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób.
>
> Ja tam mysle ze ceny spadly/duzo "darmowych" minut "wcisneli".
> Chce ktos dzwonic, to dzwoni, z komorki, a w niej ma twoja komorke.
Nie chodzi o to, dlaczego dzwonią na komórkę, tylko dlaczebo *nie*
dzwonią na stacjonarny. Czasami opór jest bardzo wyraźny.
> Szczegolnie sluzbowym - odbierasz i robisz, a jak nie odbierasz,
> tzn ze jest po godzinach i nie robisz :-)
Miałem na myśli wyłącznie tzw. telefony domowe. Ale niedawno słyszałem
reklamę operatora, który przekonywał, że warto zapłacić za to, że
telefon jest stacjonarny. Bo nikt nie pomyśli, że firma mieści się
w kieszeni. Z tym że to już teraz jest nieprawda, jak dobrze wiemy.
>
> Ale w innych przypadkach po prostu szukasz kontaktu z czlowiekiem
> i nie zastanawiasz sie gdzie on teraz moze byc.
Edward T. Hall, "Ukryty wymiar" -- jest taka książka. A w niej rozdział
o telefonach. Ale takich z końca lat sześćdziesiątych, więc na druciku.
Nawet nie tyle o telefonach, co o tym, jak ludzie róznych narodowości
podchodzą do komunikacji telefonicznej. Otóż zastanawiają się mocno
(wtedy tak było) nad tym, gdzie człowiek jest, co robi i w jakim jest
nastroju. Dlatego też niektórzy uznawali wtedy, że bardziej wypada
złożyć niezapowiedzianą wizytę (i dyskretnie wszystko wybadać), niż
dzwonić bez zapowiedzi. Dzisiaj wszystko się odwróciło. Ludzie dzwonią,
wiedzą, że można rozmówcę zastać wszędzie i w rozmaitych sytuacjach,
ale nie przyjdzie im do głowy na początku zapytać, czy nie przeszkadzają
i czy mogą dalej gadać swoje.
> A notesy i ksiazki ... no coz, teraz wszyscy maja e-maile, facebooki,
> to moze i faktycznie nie ma co liczyc, ze jakis stary znajomy notes
> odszuka.
Nie znam adresów mailowych wielu znajomych. Choć wiem, że oczywiście mają.
--
Jarek
-
64. Data: 2017-07-27 15:13:55
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
Pan J.F. napisał:
>>> Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne jest już
>>> dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób.
>
>> Ja tam mysle ze ceny spadly/duzo "darmowych" minut "wcisneli".
>> Chce ktos dzwonic, to dzwoni, z komorki, a w niej ma twoja komorke.
>Nie chodzi o to, dlaczego dzwonią na komórkę, tylko dlaczebo *nie*
>dzwonią na stacjonarny. Czasami opór jest bardzo wyraźny.
Ja tam mysle, ze obecnie moze pojsc o to, ze na komorki maja "za
darmo", a na stacjonarne trzeba placic :-)
>> Szczegolnie sluzbowym - odbierasz i robisz, a jak nie odbierasz,
>> tzn ze jest po godzinach i nie robisz :-)
>Miałem na myśli wyłącznie tzw. telefony domowe. Ale niedawno
>słyszałem
>reklamę operatora, który przekonywał, że warto zapłacić za to, że
>telefon jest stacjonarny. Bo nikt nie pomyśli, że firma mieści się
>w kieszeni. Z tym że to już teraz jest nieprawda, jak dobrze wiemy.
Ale argument moze trafic do potencjalnych klientow, i do ich
potencjalnych klientow, co tez istotne :-)
>> Ale w innych przypadkach po prostu szukasz kontaktu z czlowiekiem
>> i nie zastanawiasz sie gdzie on teraz moze byc.
>Edward T. Hall, "Ukryty wymiar" -- jest taka książka. A w niej
>rozdział
>o telefonach. Ale takich z końca lat sześćdziesiątych, więc na
>druciku.
>Nawet nie tyle o telefonach, co o tym, jak ludzie róznych narodowości
>podchodzą do komunikacji telefonicznej. Otóż zastanawiają się mocno
>(wtedy tak było) nad tym, gdzie człowiek jest, co robi i w jakim jest
>nastroju. Dlatego też niektórzy uznawali wtedy, że bardziej wypada
>złożyć niezapowiedzianą wizytę (i dyskretnie wszystko wybadać), niż
>dzwonić bez zapowiedzi. Dzisiaj wszystko się odwróciło.
Jak na koniec lat 60-tych, to troche dziwne, bo w USA telefon byl juz
powszechny.
Przed wojna czy jeszcze wczesniej, o, to co innego, "u nas w domu to
sie dzwoni na sluzbe" :-)
>Ludzie dzwonią,
>wiedzą, że można rozmówcę zastać wszędzie i w rozmaitych sytuacjach,
>ale nie przyjdzie im do głowy na początku zapytać, czy nie
>przeszkadzają
>i czy mogą dalej gadać swoje.
Juz sie ucza. No i ucza sie "teraz nie moge rozmawiac, oddzwonie".
Albo od malego wysylaja SMS, bo przeciez na lekcji nie wypada
rozmawiac :-)
P.S. potrafie miec pol dnia spokoj, nikt nie dzwoni.
A jak juz zadzwoni ... to zaraz dwoni drugi telefon :-)
>> A notesy i ksiazki ... no coz, teraz wszyscy maja e-maile,
>> facebooki,
>> to moze i faktycznie nie ma co liczyc, ze jakis stary znajomy notes
>> odszuka.
>Nie znam adresów mailowych wielu znajomych. Choć wiem, że oczywiście
>mają.
Ale jak bedziesz chcial odszukac znajomych ze szkoly, to gdzie
siegniesz ?
Inna sprawa, ze po co ... no, my tam czasem robimy spotkanie, ktos
moje nr/adresy ma..
W rodzinie podobnie - do niektorych nie wiem jak dzwonic, bo tych nr
mieli juz tyle, a mnie sie uporzadkowac nie chcialo i nie wiem ktory
aktualny :-)
J.
-
65. Data: 2017-07-27 15:39:43
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>> Nie chodzi o to, dlaczego dzwonią na komórkę, tylko dlaczebo
>> *nie* dzwonią na stacjonarny. Czasami opór jest bardzo wyraźny.
>
> Ja tam mysle, ze obecnie moze pojsc o to, ze na komorki maja
> "za darmo", a na stacjonarne trzeba placic :-)
Nie, to zjawisko jest jeszcze starsze. Zresztą sam nigdy się
z taką taryfa nie spotkałem. Miałem tylko tak, że w swojej
sieci *i na stacjonarne* za darmo, reszta płatne.
>>> Ale w innych przypadkach po prostu szukasz kontaktu z czlowiekiem
>>> i nie zastanawiasz sie gdzie on teraz moze byc.
>
>> Edward T. Hall, "Ukryty wymiar" -- jest taka książka. A w niej
>> rozdział o telefonach. Ale takich z końca lat sześćdziesiątych,
>> więc na druciku. Nawet nie tyle o telefonach, co o tym, jak
>> ludzie róznych narodowości podchodzą do komunikacji telefonicznej.
>> Otóż zastanawiają się mocno (wtedy tak było) nad tym, gdzie człowiek
>> jest, co robi i w jakim jest nastroju. Dlatego też niektórzy uznawali
>> wtedy, że bardziej wypada złożyć niezapowiedzianą wizytę (i dyskretnie
>> wszystko wybadać), niż dzwonić bez zapowiedzi. Dzisiaj wszystko się
>> odwróciło.
>
> Jak na koniec lat 60-tych, to troche dziwne, bo w USA telefon byl
> juz powszechny.
Ksiązka jest o traktowaniu przestrzeni między ludźmi. Inne rozdzały
są na przykład o stołach i krzesłach. Te meble były powszechne nawet
wcześniej i nie tylko w USA. Więc nie o to chodzi. Po prostu są róznice
kulturowe w podejściu do wielu rzeczy między nacjami. Wtedy chyba większe,
teraz maleją, ale wciąż są.
> Przed wojna czy jeszcze wczesniej, o, to co innego, "u nas w domu
> to sie dzwoni na sluzbe" :-)
W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano zasadę,
że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz trzy
minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
>> Ludzie dzwonią, wiedzą, że można rozmówcę zastać wszędzie i w
>> rozmaitych sytuacjach, ale nie przyjdzie im do głowy na początku
>> zapytać, czy nie przeszkadzają i czy mogą dalej gadać swoje.
>
> Juz sie ucza. No i ucza sie "teraz nie moge rozmawiac, oddzwonie".
To jest co innego. Ja oczywiście bez ogródek mówię, że teraz nie.
I chyba ludzie zbyt dobrze się nauczyli, że ktoś tak może powiedzieć,
więc dzwonia i sie nie przejmują. A ja jednak wciąż uważam, że samemu
trzeba zapytać.
>> Nie znam adresów mailowych wielu znajomych. Choć wiem, że
>> oczywiście mają.
>
> Ale jak bedziesz chcial odszukac znajomych ze szkoly, to gdzie
> siegniesz ?
Do gugla.
> W rodzinie podobnie - do niektorych nie wiem jak dzwonic, bo tych nr
> mieli juz tyle, a mnie sie uporzadkowac nie chcialo i nie wiem ktory
> aktualny :-)
Staram sie nie zmieniać swoich numerów i adresów. Wychodzi mi to.
--
Jarek
-
66. Data: 2017-07-27 17:48:33
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Michał Jankowski <m...@f...edu.pl>
W dniu 2017-07-27 o 15:39, Jarosław Sokołowski pisze:
>> W rodzinie podobnie - do niektorych nie wiem jak dzwonic, bo tych nr
>> mieli juz tyle, a mnie sie uporzadkowac nie chcialo i nie wiem ktory
>> aktualny :-)
>
> Staram sie nie zmieniać swoich numerów i adresów. Wychodzi mi to.
Ja mam numer komórki ten sam od 1997, a email od 1991.
:)
MJ
-
67. Data: 2017-07-27 18:49:36
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnoni3o2.oie.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> HF5BS pisze:
>
>>> odbierania stacjonarnego "za darmo" na komórce. Raz czy dwa razy
>>> w roku powiedzmy.
>>
>> Ja częściej, tak się poukładało, że powinienem być pod telefonem,
>> jak i sam muszę zadzwonić.
>
> Od tego mam komórkę. Kiedyś myślałem, że ten sam od lat domowy numer
> stacjonarny przedstawia jakąś wartość, bo może ktoś będzie chciał
> zadzwonić. Bo ma ten numer w notesie, bo na stacjonarny taniej, bo
> coś jeszcze. Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne
> jest już dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób. Dzwonię i
> muszę powiedzieć z kim chcę gadać?! Młodzi w ogóle nie potrafią sobie
> czegoś takiego wyobrazić, a starsi zapomnieli, że tak kiedyś było.
Jarku, ale zajarzyłeś, że ten mój dziwny stacjonarny to Sferia i mam go cały
czas przy sobie?
A domowy, to przeniosę pod coś, ale na razie nie wiem, operator oferuje
udostępnienie go przez aplikację na śmiardfon, równolegle z aparatem w domu.
A może to konto SIP, a ja w fonie mam wbudowaną aplikację. Jednak, jak
powiedziałem, możliwie maksymalnie chcę się uniezależnić od obecności netu,
choć oczywiście, jak jest, zamierzam go wykorzystać.
--
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów,
w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości
i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią.
(C) Zygmunt Freud.
-
68. Data: 2017-07-27 19:04:42
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
HF5BS pisze:
>>> Ja częściej, tak się poukładało, że powinienem być pod telefonem,
>>> jak i sam muszę zadzwonić.
>>
>> Od tego mam komórkę. Kiedyś myślałem, że ten sam od lat domowy numer
>> stacjonarny przedstawia jakąś wartość, bo może ktoś będzie chciał
>> zadzwonić. Bo ma ten numer w notesie, bo na stacjonarny taniej, bo
>> coś jeszcze. Nikt nie zadzwoni. Myślę, że to stąd, że nieakceptowalne
>> jest już dzisiaj, by jeden numer należał do kilku osób. Dzwonię i
>> muszę powiedzieć z kim chcę gadać?! Młodzi w ogóle nie potrafią sobie
>> czegoś takiego wyobrazić, a starsi zapomnieli, że tak kiedyś było.
>
> Jarku, ale zajarzyłeś, że ten mój dziwny stacjonarny to Sferia i mam
> go cały czas przy sobie?
Zajarzyłem. Ale też opisałem jak wygląda chęć dzwonienia na *numery*
stacjonarne. Tak, chodzi o *numery*, a nie o to, czy to bartek stojący
na półeczce w przedpokoju, czy komórka w czyjejś kieszeni.
> A domowy, to przeniosę pod coś, ale na razie nie wiem, operator oferuje
> udostępnienie go przez aplikację na śmiardfon, równolegle z aparatem
> w domu. A może to konto SIP, a ja w fonie mam wbudowaną aplikację.
> Jednak, jak powiedziałem, możliwie maksymalnie chcę się uniezależnić
> od obecności netu, choć oczywiście, jak jest, zamierzam go wykorzystać.
Mam stacjonarny numer w VoIP (a nawet kilka). Ale jedyme sensowne
zastosowanie jakie znam, to używanie go za granicą. Sensowne kiedyś,
bo dzisiaj są zerowe stawki roamingowe w Unii.
--
Jarek
-
69. Data: 2017-07-27 19:25:46
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
Pan J.F. napisał:
>>> Nie chodzi o to, dlaczego dzwonią na komórkę, tylko dlaczebo
>>> *nie* dzwonią na stacjonarny. Czasami opór jest bardzo wyraźny.
>> Ja tam mysle, ze obecnie moze pojsc o to, ze na komorki maja
>> "za darmo", a na stacjonarne trzeba placic :-)
>Nie, to zjawisko jest jeszcze starsze. Zresztą sam nigdy się
>z taką taryfa nie spotkałem. Miałem tylko tak, że w swojej
>sieci *i na stacjonarne* za darmo, reszta płatne.
A teraz jest czesto odwrotnie, za stacjonarne trzeba doplacic :-)
>>>> Ale w innych przypadkach po prostu szukasz kontaktu z czlowiekiem
>>>> i nie zastanawiasz sie gdzie on teraz moze byc.
>
>>> Edward T. Hall, "Ukryty wymiar" -- jest taka książka. A w niej
>>> rozdział o telefonach. Ale takich z końca lat sześćdziesiątych,
>>> więc na druciku. Nawet nie tyle o telefonach, co o tym, jak
>>> ludzie róznych narodowości podchodzą do komunikacji telefonicznej.
>>> Otóż zastanawiają się mocno (wtedy tak było) nad tym, gdzie
>>> człowiek
>>> jest, co robi i w jakim jest nastroju. Dlatego też niektórzy
>>> uznawali
>>> wtedy, że bardziej wypada złożyć niezapowiedzianą wizytę (i
>>> dyskretnie
>>> wszystko wybadać), niż dzwonić bez zapowiedzi. Dzisiaj wszystko
>>> się
>>> odwróciło.
>
>> Jak na koniec lat 60-tych, to troche dziwne, bo w USA telefon byl
>> juz powszechny.
>Ksiązka jest o traktowaniu przestrzeni między ludźmi. Inne rozdzały
>są na przykład o stołach i krzesłach. Te meble były powszechne nawet
>wcześniej i nie tylko w USA. Więc nie o to chodzi. Po prostu są
>róznice
>kulturowe w podejściu do wielu rzeczy między nacjami. Wtedy chyba
>większe,
>teraz maleją, ale wciąż są.
https://www.youtube.com/watch?v=vM93LvSDru8
https://www.youtube.com/watch?v=fxYMnuBlkqM
My sie nie usmiechamy :-(
>> Przed wojna czy jeszcze wczesniej, o, to co innego, "u nas w domu
>> to sie dzwoni na sluzbe" :-)
>W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano zasadę,
>że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz trzy
>minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
No bo telefon byl do spraw sluzbowych :-P
>> W rodzinie podobnie - do niektorych nie wiem jak dzwonic, bo tych
>> nr
>> mieli juz tyle, a mnie sie uporzadkowac nie chcialo i nie wiem
>> ktory
>> aktualny :-)
>Staram sie nie zmieniać swoich numerów i adresów. Wychodzi mi to.
A jednoczesnie narzekasz, ze na stacjonarny nikt nie dzwoni :-)
J.
-
70. Data: 2017-07-27 19:50:24
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>>>> Nie chodzi o to, dlaczego dzwonią na komórkę, tylko dlaczebo
>>>> *nie* dzwonią na stacjonarny. Czasami opór jest bardzo wyraźny.
>>> Ja tam mysle, ze obecnie moze pojsc o to, ze na komorki maja
>>> "za darmo", a na stacjonarne trzeba placic :-)
>> Nie, to zjawisko jest jeszcze starsze. Zresztą sam nigdy się
>> z taką taryfa nie spotkałem. Miałem tylko tak, że w swojej
>> sieci *i na stacjonarne* za darmo, reszta płatne.
> A teraz jest czesto odwrotnie, za stacjonarne trzeba doplacic :-)
Się nie spotkałem. Mam wszystkie bezpłatne, więc przejawiam nikłe
zainteresowanie innymi planami taryfowymi.
>> W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano zasadę,
>> że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz trzy
>> minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
> No bo telefon byl do spraw sluzbowych :-P
Ta sama zasada dotyczyła telefonów prywatnych.
>> Staram sie nie zmieniać swoich numerów i adresów. Wychodzi mi to.
> A jednoczesnie narzekasz, ze na stacjonarny nikt nie dzwoni :-)
Czy chodzi o to, że gdybym wciąż zmieniał numer komórki, to bym tak tym
wszystkich zdezorientował, że by w końcu podjęli próbę zadzwonienia do
domu? Nikłe szanse. Podejrzewam, że większość nie kolekcjonuje takich
numerów.
--
Jarek