-
11. Data: 2011-06-08 21:28:27
Temat: Re: no to pojeździłem
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
W dniu 07.06.2011 08:48, revell pisze:
> Teraz mam mętlik w głowie. Z jednej strony po 24h już ciągnęło żeby
> pojeździć z drugiej pojawiają się myśli: a może trzeba se dać spokój? Może
> to jakieś ostrzeżenie od losu? Dwójka małych dzieci w domu, kredyty...
> Wcześniej leżałem jakieś 10 lat temu ale całkiem niegroźnie, jakiś poślizg
> na piasku etc.
>
> Jak to jest po takiej przygodzie?
>
Na kredyty - dobre ubezpieczenie (drobny druczek!)
Na resztę... Paranoja, paranoja i jeszcze raz paranoja - nie ufaj
drodze, nie ufaj innym na drodze i w siebie lepiej tez przesadnie nie
wierzyć ;)
Głębiej kłaść się w zakręty można tylko tam, gdzie się ma dokładną
znajomość trasy, czyli jechało się nią kilka minut wcześniej ;) a
niekiedy nawet i to nie.
Mogło coś się wylać komuś, mogło się coś rozsypać (ja np. trafiłem
kiedyś na żwirek bardzo niedbale zgarnięty po kolizji sprzed kilku
godzin) i nawet "stary znajomy zakręt" może nieprzyjemnie zaskoczyć
(sprzęt przeżył - zamortyzowałem kostką ;-> )
Całkowicie rzucać jeżdżenia na dwóch kołach nie ma sensu, bo równie
dobrze możesz spaść np. z drabiny: jak mnie zawieźli na ortopedię
(solidne zwichnięcie, bo potem jeszcze sam wstałem i sprzęt podniosłem -
dobrze że tylko 250tka i niski środek ciężkości) to przede mną był facet
który wymieniał żarówkę w lampie i skończył obiema rekami w gipsie po
pachy. A niedaleko mnie ktoś miał większego pecha i przy malowaniu
sufitu stracił życie.
Wiesz jak to jest: jak masz mieć pecha, to i w drewnianym kościele
spadnie ci cegła na głowę...