Użytkownik "Jarek P." <jarek[kropka]p@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:hj0562$4m4$1@inews.gazeta.pl...

> Jako 16latek byłem mało samodzielny w takich sprawach. Najbliższe większe
> miasto to dla mnie była Łódź, doległa o ok. 50km i rodzice w życiu by mnie
> wtedy nie puścili tam samego, w dodatku po jakieś "płytki i części". Wg
> najprawdopodobniejszego scenariusza usłyszałbym najwyżej coś w stylu
> pamiętnego, Balcerkowego: "a lekcje gówniarzu odrobiłeś?" i to byłaby cała
> rozmowa :-)
>
>> Ale nie uwierzy ze to gralo :-)
>
> No... to jest prawdopodobne. Najgorsze, że nawet nie udowodnię, bo raz, że
> wszystkie elektrolity by trzeba z marszu wymienić, poza tym toto jeszcze w
> OIRT pracowało, przestrajać by trzeba było, a tego już by mi się na pewno
> nie chciało. NIc, jak będzie poddawał ojcowskie opowieści w wątpliwość,
> zawsze się mogę spytać, czy lekcje już odrobił gówniarz jeden ;->
>
Albo zrobić do kompletu mały nadajniczek FM na OIRT ;-)

Do mojego pierwszego praktycznie użytecznego odbiornika (właśnie znalazłem,
że 1971 = pierwszy rok emisji Lata z Radiem) domontowałem później (74..75)
syrenę wyzwalaną przerwaniem cieniutkiego drucika (0,05mm). Miał to być
alarm na "zieloną noc" na obozie wędrownym.
W swój drucik misternie, cichaczem, po ciemku rozciągnięty między sąsiednimi
łóżkami władowałem się oczywiście sam, gdy biegiem wracaliśmy z "akcji".
P.G.