-
271. Data: 2010-05-02 01:22:34
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: daxus <d...@p...onet.pl>
W dniu 30-04-2010 13:19, szerszen pisze:
>
>
> Użytkownik "KJ Siła Słów" <K...@n...com> napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:4bdaae87$0$2599$6...@n...neostrada
.pl...
>
>> a skad zalozenie ze ten naprzeciwko z nozem w reku ma takie albo inne
>> zalozenie co do roli noza w Waszej wzajemnej relacji ?
>
> nie mam sily tlumaczyc po raz enty z polskiego na polskie
>
> co mialem napisac, napisalem, ze ze ty rozumiesz inaczej, nie moja wina
napisałeś że dobry zawodnik poradzi sobie z nożem a to nieprawda, skończ
pitolić, przyznaj się do błędu i przeproś
-
272. Data: 2010-05-02 11:53:42
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: Krzysiek Kielczewski <k...@g...com>
["Followup-To:" header set to pl.misc.samochody.]
> nie mowilismy o gosciu, ktory usiluje wyciagnac. mowilismy o gosciu, ktory
> wysiada.
>
> a sprawa jest prosta:
> 1. Ty wysiadasz - stoisz i masz wybor
Wysiadasz - od razu masz mordobicie.
> 2. wyciagaja Cie - lezysz i nie masz wyboru
O ile w ogóle wyciągną.
Krzysiek Kiełczewski
-
273. Data: 2010-05-02 12:53:40
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: Wojciech Borczyk <b...@m...astro.amu.edu.pl>
On Sun, 2 May 2010, radxcell wrote:
> 1. Ty wysiadasz - stoisz i masz wybor
Ewentualnie wysiadam i po sekundzie już leżę ;-)
> 2. wyciagaja Cie - lezysz i nie masz wyboru
Ale zanim ewentualnie będę leżał, to muszą mnie z auta wyciągnąć :)
A bardziej już serio - oczywiście nie wykluczam sytuacji, w których
spotykamy na drodze zdeterminowanego bandziora, gotowego nawet rozciąć
karoserię naszego auta palnikiem, byle nas stamtąd wyciągnąć. Ale mimo
wszystko wydaje mi się, że takie sytuacje zdarzają się statystycznie dość
rzadko ;-)
Pamiętam, jak byłem kiedyś mimowolnym świadkiem podobnego zajścia. Pojęcia
nie mam, o co tym dwóm "gentlemanom" poszło, w każdym razie na światłach
przed przejściem dla pieszych gość z auta poprzedzającego wyskoczył nagle
do gościa stojącego za nim, który widząc to błyskawicznie zamknął się w
aucie. Sytuacja wyglądała dość komicznie - facet skakał wokół auta jak
podjudzony kogut, walił pięściami w szyby, w odruchu bezsilności urwał mu
boczne lusterko, napluł na szybę w drzwiach kierowcy, poczym... wrócił do
swojego pojazdu i odjechał z piskiem opon :) W tym przypadku drugiego
kierowcę ewidentnie uratował stoicki spokój, bo jestem więcej niż pewien,
że gdyby wysiadł i próbował jakichkolwiek negocjacji z napastnikiem, to w
najlepszym razie skończyłoby się to mordobiciem :) Zostawiłem mu nawet
swoja wizytówkę z informacją, że gdyby kiedyś potrzebował świadka, to może
do mnie zadzwonić :)
Pozdrawiam :)
W.
-
274. Data: 2010-05-02 14:37:08
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: "Jurand" <j...@i...pl>
Użytkownik "radxcell" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
news:4bdca8f9$1@news.home.net.pl...
> *Jurand* wrote in <news:hrhbmd$jum$1@news.onet.pl>:
>> Ok - otworzysz ją stojąc na zewnątrz samochodu i wyjmiesz z niego gościa
>> w
>> 1.5 sekundy tak? Czy ty nie masz aby pseudonimu Szybki Lopez?
>> Jurand.
>
> pytanie swiadczy o tym, ze w ogole nie zrozumiales celu cwiczenia.
Być może nie zrozumiałem, albo też napisałeś ewidentną bzdurę.
Jurand.;
-
275. Data: 2010-05-02 14:40:54
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: "Jurand" <j...@i...pl>
Użytkownik "radxcell" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
news:4bdca969$1@news.home.net.pl...
> *Wojciech Borczyk* wrote in
> <news:alpine.DEB.1.10.1005011501380.7457@moon.astro.
amu.edu.pl>:
>> Wybacz, ale ja zupełnie nie rozumiem Twoje logiki. Celem gościa, który
>> próbuje wyciagnąć Cię z auta, jest właśnie doprowadzenie do bezpośredniej
>> konfrontacji na zewnątrz. Wysiadając z auta dobrowolnie niejako sam mu to
>> zadanie ułatwiasz. Gdzie tu jakikolwiek sens?
>
> nie mowilismy o gosciu, ktory usiluje wyciagnac. mowilismy o gosciu, ktory
> wysiada.
>
> a sprawa jest prosta:
> 1. Ty wysiadasz - stoisz i masz wybor
> 2. wyciagaja Cie - lezysz i nie masz wyboru
>
>> Ale na czym Twoim zdaniem ma polegać ta "przewaga"? Dopóki siedzisz w
>> aucie, chroni Cię jednak kilka elementów, które napastnik musi wcześniej
>> sforsować, a Ty w tym czasie masz szanse chociażby uruchomić silnik i
>> odjechać.
>
> jesli mozesz odjechac, to cala sytuacja nie podlega dyskusji. czy Ty na
> pewno
> przeczytales ten watek?
Wojtek wytłumaczył Ci dość dokładnie, o co chodzi, a Ty dalej zakładasz, że
są możliwe TYLKO 2 opcje.
Zapomniałeś o trzeciej:
1. Ty wysiadasz - stoisz i masz wybor.
2. Wyciagaja Cie - lezysz i nie masz wyboru.
3. Nie wyciągają Cię, bo im się nie udało.
Zasadniczo opcja 1 czy 2 wiele sie od siebie nie różnią - jeśli facet jest w
stanie wyjąć Cię z zamkniętego samochodu, a potem Ci natłuc, to tym bardziej
zrobi to, jeśli będziesz już przygotowany do tego sam stał na zewnątrz.
Czekam co z tym "ćwiczeniem" na wyjmowanie zawodnika z samochodu. Nakręcisz
filmik? ;)
Jurand.
-
276. Data: 2010-05-02 17:27:58
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: "radxcell" <s...@o...pl>
*Jurand* wrote in <news:hrjrlj$s8c$1@news.onet.pl>:
> Użytkownik "radxcell" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:4bdca8f9$1@news.home.net.pl...
>> *Jurand* wrote in <news:hrhbmd$jum$1@news.onet.pl>:
>>> Ok - otworzysz ją stojąc na zewnątrz samochodu i wyjmiesz z niego gościa
>>> w
>>> 1.5 sekundy tak? Czy ty nie masz aby pseudonimu Szybki Lopez?
>>> Jurand.
>> pytanie swiadczy o tym, ze w ogole nie zrozumiales celu cwiczenia.
> Być może nie zrozumiałem, albo też napisałeś ewidentną bzdurę.
> Jurand.;
dobra.
wytez wzrok i znajdz roznice pomiedzy sformulowaniami:
1. -->-->-->-->-->-->
*radxcell* wrote in <news:4bd74112$1@news.home.net.pl>:
> wystawienie Ciebie z samochodu zajmie fachowcowi okolo 1,5 sekundy...
2. -->-->-->-->-->-->
ktoś wrote: Ja wystawię gościa w 1,5 sekundy
nigdzie nie napisalem, ze ja potrafie zrobic to w tyle czasu.
to ze wiem co mozna zrobic, to ze jestem w stanie pokazac Wojtkowi co *mozna*
zrobic dysponujac przewaga polegajaca na tym, ze gosc przypiety pasami, w
pozycji siedzacej, zblokowany kierownicą i tunelem srodkowym praktycznie nie
jest w stanie sie bronic, to zupelnie cos innego.
i podtrzymuje, ze jesli pojawi sie taka okazja, jesli ktos mnie przekona, ze
warto cos takiego pokazac, bo taka wiedza nie jest i nie powinna byc powszechnie
dostepna, to sie zastanowimy. fantasci marzący o YT moga od razu zapomniec.
pozdr, rdx
-
277. Data: 2010-05-02 17:35:59
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: "radxcell" <s...@o...pl>
*Wojciech Borczyk* wrote in
<news:alpine.DEB.1.10.1005021234020.9108@moon.astro.
amu.edu.pl>:
> Pamiętam, jak byłem kiedyś mimowolnym świadkiem podobnego zajścia. Pojęcia
> nie mam, o co tym dwóm "gentlemanom" poszło, w każdym razie na światłach
> przed przejściem dla pieszych gość z auta poprzedzającego wyskoczył nagle
> do gościa stojącego za nim, który widząc to błyskawicznie zamknął się w
> aucie. Sytuacja wyglądała dość komicznie - facet skakał wokół auta jak
> podjudzony kogut, walił pięściami w szyby, w odruchu bezsilności urwał mu
> boczne lusterko, napluł na szybę w drzwiach kierowcy, poczym... wrócił do
> swojego pojazdu i odjechał z piskiem opon :)
to tez sie moze zdarzyc. w tym wypadku uwazam - i to jest moje mocne chybanie
:) - ze gdyby kierowca wysiadl i nie prowokowal, tamten skakalby kolo niego, nie
dotykajac go. a nie doszloby to uszkodzenia mienia.
mialem kiedys podobna sytuacje. koles ruszyl do mnie trzesac sie i sapiac, a ja
spokojnie stalem i patrzylem na niego. podszedl to mnie na 3 cm - to był mój
błąd, poniewaz powinienem byl zdjac go zanim wszedl w bliski dystans, dzis moze
bym zareagowal inaczej - a ja ciagle na niego spokojnie i uwaznie patrzylem.
sapal i widac bylo, ze koncept mu sie skonczyl. nie zdecydowal sie na naruszenie
nietykalnosci cielesnej, chociaz pewnie w moj samochod by kopnal. latwiej.
a byc moze masz racje i tamtego uratowalo to, ze nie wysiadl. ktos ma podobne
przyklady?
> swoja wizytówkę z informacją, że gdyby kiedyś potrzebował świadka, to może
> do mnie zadzwonić :)
zadzwonil? :)
p<R
-
278. Data: 2010-05-02 20:07:50
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: Wojciech Borczyk <b...@m...astro.amu.edu.pl>
On Sun, 2 May 2010, radxcell wrote:
> to tez sie moze zdarzyc. w tym wypadku uwazam - i to jest moje mocne
> chybanie :) - ze gdyby kierowca wysiadl i nie prowokowal, tamten
> skakalby kolo niego, nie dotykajac go. a nie doszloby to uszkodzenia
> mienia.
Szczególnie gdyby wysiadajacy miał posturę Pudziana, to byłbym w stanie w
taki scenariusz uwierzyć ;-) Osobiście znacznie bardziej wolałbym jednak
zaryzykować lusterko w moim aucie, niż własne zęby ;-)
> zadzwonil? :)
No niestety nie zadzwonił. Może sam też miał coś wcześniej na sumieniu?
;-)
Pozdrawiam :)
W. -
279. Data: 2010-05-02 21:44:05
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: "Plumpi" <p...@o...pl>
Użytkownik "Arek (G)" <a...@b...pl> napisał w wiadomości
news:hrcb1g$m0r$2@inews.gazeta.pl...
> No dobra ustalmy, że brandzlowanie się bronią przed kim popadnie jest
> dobrą metodą. Tak nawiasem, polecam jakiegoś lekarza.
Po co się tak "brandzlujecie" ?
Czasami to pomaga, a czasami nie. To zależy od sytuacji i od tego, z kim się
ma do czynienia.
Swego czasu miałem dość ciekawy przypadek. Wracając do domu zimowej nocy
natrafiłem na 2 opryszków, szukających prawdopodobnie łatwego sponsora. Szli
oni chodnikiem po drugiej stronie drogi, ale kiedy tylko mnie zobaczyli,
zatrzymali się i zaczeli mnie obserować z odległości ok. 100-150m. Po czym
wrócili się kawałek, aby przejść na moją stronę, w miejscu, gdzie nie było
żywopłotu, który oddzielał od jezdni chodnik, którym szedłem. Kiedy
zobaczyłem, że oprychy idą w moją stronę, zwolniłem kroku i zbliżyłem się do
ściany budynku, aby nie dać się zaskoczyć od tyłu i mieć za plecami ścianę.
Oni natomiast zaczęli się rozchodzić, próbując mnie otoczyć i zablokować mi
drogę ucieczki po obydwu stronach chodnika. Pomyślałem wtedy, no trzeba się
szykować na mały oklep. Rozpiąłem szybko zimową kurtkę, abym w razie czego
mógł ją zrzucić, bo gruba kurtka dość mocno ogranicza ruchy. Kiedy oprychy
zbliżyły się do mnie na odległość ok. 10-15m ostentacyjnie zdjąłem rękawice,
schowałem do kieszeni. Jedną ręką sięgnąłem "za pazuchę" udając, że mam przy
sobie broń, którą wyciągam z kabury. W rzeczywistości miałem przy sobie
tylko gaz paraliżujący, który już trzymałem drugą ręką w kieszeni. Rąk nie
wyciągałem (jednej z kieszeni, a drugiej spod kurtki), aby nie wiedzieli
czym dysponuję do obrony.
Oprychy stanęli jak wryci. Powoli idąc plecami pod murem obszedłem ich
dokładnie obserwując ich zachowanie. Oni natomiast stanęli i tak stali w
miejscu nie wiedząc co zrobić, spoglądali się jeden na drugiego. W pewnym
momencie jeden z nich powiedział "sorry, my sobie pójdziemy", bojąc się
nawet zrobić większy ruch rękoma. Nie odezwałem się ani słowem tylko
skinąłem głową, gdzie mają się oddalić. Ruszyli obydwaj cały czas mnie
obserując. Miałem wrażenie, że po prostu ich nastraszyłem i że nie są pewni
czy czasami im nie "walnę" w plecy. Kiedy oni ruszyli, ruszyłem także i ja
obserwując ich cały czas. Kiedy oddaliliśmy sie na odległość ok. 100m,
dopiero wtedy zapiąłem kurtkę.
Dzielnica, na której to się działo i na której mieszkałem (dosłownie do domu
miałem ok. 0,5km) miała dość kiepską reputację i dość często dochodziło na
niej do pobić i kradzieży pieniędzy, dlatego zawsze nosiłem przy sobie
pojemnik z gazem.
-
280. Data: 2010-05-03 00:20:21
Temat: Re: pogróżki na skrzyżowaniu
Od: Bydlę <bydl?@bydl?.pl>
On 2010-05-02 21:44:05 +0200, "Plumpi" <p...@o...pl> said:
> Użytkownik "Arek (G)" <a...@b...pl> napisał w wiadomości
> news:hrcb1g$m0r$2@inews.gazeta.pl...
>
>> No dobra ustalmy, że brandzlowanie się bronią przed kim popadnie jest
>> dobrą metodą. Tak nawiasem, polecam jakiegoś lekarza.
>
>
> Swego czasu miałem dość ciekawy przypadek.(...)Jedną ręką sięgnąłem "za
> pazuchę" udając, że mam przy sobie broń,
A rozmawialiście o machaniu bronią.
Zaś piszesz o chowaniu dłoni.
Jakby nie patrzeć - nie na temat.
--
Bydlę