-
11. Data: 2011-01-25 13:35:09
Temat: Re: licencja LGPL - wątpliwości
Od: dobrov <d...@i...pl>
W dniu 2011-01-25 12:34, Michoo pisze:
> W dniu 25.01.2011 12:07, dobrov pisze:
>> W dniu 2011-01-24 20:16, Andrzej Jarzabek pisze:
>>
>>> a) Accompany the work with the complete corresponding machine-readable
>>> source
>>> code for the Library including whatever changes were used in the work
>>> [...]
>>
>> Tak mi się nasunęło spontanicznie:
>> Czy ten machine-readable source code to nie może być całkiem legalnie
>> kod kompletnie zakrzaczony jakimś zaciemniaczem kodu? Można by nawet to
>> zakrzaczenie dopisać do loga jako naszą modyfikację oryginału :)
> A po co i dlaczego?
Nie wnikam - to jest teoretyczne dywagacja.
>
> Dostajesz większość kodu za w zamian za to, że udostępnisz swoje poprawki i cały
> czas kombinujesz jak tu to obejść?
Nie kombinuję.
> Jak ktoś zamawia od Ciebie program z pełnym przeniesieniem praw to też kod
> dajesz zaobfuscowany i liczysz sobie to jako dodatkowy czas pracy?
Nie - daję normalny.
Chyba wyjaśniłem wątpliwości.
-
12. Data: 2011-01-25 13:44:35
Temat: Re: licencja LGPL - wątpliwości
Od: dobrov <d...@i...pl>
W dniu 2011-01-25 13:53, Andrzej Jarzabek pisze:
> To zależy, jak sąd zinterpretuje definicję typu:
> '"Source code" for a work means the preferred form of the work for
> making modifications to it.'
>
Masz rację - ten preffered form to jakiś punkt zaczepienia - ale śliski :)
Jeżeli cały kod przetłumaczę na swahili, to też mnie skażą za to że nie jest to
preffered form prawie dla wszystkich ziemian? Jeżeli natomiast uzna się
generalnie za preffered formę, która dla kogokolwiek poza mną jest preffered, to
wystarczy mi dwóch (dla pewności) kolesi, którzy przysięgną przed sądem, że taki
format jest da nich najprzyjemniejszy i pozamiatane :D
-
13. Data: 2011-01-25 15:06:47
Temat: Re: licencja LGPL - wątpliwości
Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>
On Jan 25, 1:44 pm, dobrov <d...@i...pl> wrote:
> W dniu 2011-01-25 13:53, Andrzej Jarzabek pisze:
>
> > To zależy, jak sąd zinterpretuje definicję typu:
> > '"Source code" for a work means the preferred form of the work for
> > making modifications to it.'
>
> Masz rację - ten preffered form to jakiś punkt zaczepienia - ale śliski :)
> Jeżeli cały kod przetłumaczę na swahili, to też mnie skażą za to że nie jest to
> preffered form prawie dla wszystkich ziemian?
Przypuszczam - zgaduję - że rozbije się to wtedy o to, czy można z
rozsądnym prawdopodobieństwem przypuszczać, że kod jest w suahili, bo
jest to preferred form przynajmniej dla Ciebie albo dla jakiegokolwiek
przewidywanego odbiorcy, czy specjalnie to zrobiłeś, żeby utrudnić
wprowadzanie zmian. Oczywiście jeśli znasz suahili na tyle, że
potrafisz swój kod przetłumaczyć (rozumiem, że chodzi o tłumaczenie
nazw i komentarzy, chyba że dostarczasz razem z kompilatorem języka, w
którym są słowa kluczowe w suahili), to sąd może uznać twoją obronę (w
sytuacji braku innych dowodów), że właśnie tak pisałeś ten program i w
takiej sytuacji raczej nie będziesz miał probelmu. Jeśli dałeś do
przetłumaczenia komuś, to możesz się wyłożyć na tym, że sąd uzna, że
skoro sam nie znasz tego języka, to przetłumaczenie go było zabiegiem
mającym na celu utrudnienie zmian i w świetle preambuły naruszasz
(L)GPL. Z drugiej strony oczywiście możesz pewnie znaleźć wiarygodnego
rzeczoznawcę, który powie, że według powszechnie przyjętej praktyki
souce code jest source code, nawet jeśli identyfikatory i komentarze
są w suahili.
Oczywiście jako że po pierwsze nie jestem sędzią, po drugie nie ma
założonej konkretnej sprawy jako takiej, po trzecie wiadomo, że nawet
zawodowi sędziowie w konkretnych sprawach mają różne zdania, mogę Ci
tylko przedstawić jak według mnie mogę wyglądać prawdopodobieństwa
różnych rozstrzygnięć (uznajmy hipotetycznie, że nie znasz suahili):
Jeśli nazwiesz zmienne i napiszesz komentarze po polsku, a właściciel
praw autorskich lub odbiorca Twojego dzieła postanowią Cię pozwać za
nie dostarczenie kodu źródłowego, bo nie znają polskiego i nie jest to
dla nich "preferred form", to obstawiam, że sędzia spuści ich po
schodach.
Jeśli powodowi uda się w jakiś sposób udowodnić, że oryginalnie
pisałeś wszystko po angielsku, a potem przetłumaczyłeś na polski, to
ma nieco lepsze szanse.
Jeśli przetłumaczyłeś na suahili, a sądowi uda się ustalić, że nie
znasz tego języka, to ma jeszcze lepsze szanse.
Jeśli oddajesz kod bez komentarzy i np. z automatycznie zmanglowanymi
nazwami, to ma jeszcze większe szanse.
Jeśli oddajesz kod zobfuscowany jeszcze bardziej, tak, że nie tylko
nazwy, ale i struktura kodu są nieczytelne, to według mnie ma wszelkie
szanse, żeby wygrać sprawę.
Pomijam tu incydentalne (acz istotne) czynniki, jak to, kto jest
powodem, kto usłyszał o sprawie i zdecydował się wesprzeć powoda, ile
wysiłku i zasobów są oni skłonni włożyć w tę sprawę (np. sądzę, że FSF
znacznie więcej wysiłku byłoby skłonne włożyć w wygranie takiej sprawy
w USA niż w Polsce), kim jest pozwany i jakich może wystawić prawników
i rzeczoznawców, czy strony sie będą odwoływać i przez ile instancji
przejdzie sprawa, możliwość ugody itd.
> Jeżeli natomiast uzna się
> generalnie za preffered formę, która dla kogokolwiek poza mną jest preffered, to
> wystarczy mi dwóch (dla pewności) kolesi, którzy przysięgną przed sądem, że taki
> format jest da nich najprzyjemniejszy i pozamiatane :D
Chyba że np. FSF albo Nokia wytoczą ciężkie działa i rzeczoznawca albo
amicus curiae z trzema doktoratami, etatem profesorskim na topowym
uniwersytecie i listą publikacji na trzy strony zaświadczy, że Twoi
dwaj kolesie ściemniają: jest pewna szansa, że sąd uwierzy jemu, a nie
Twoim kolesiom (oczywiście nie wiem, jakich masz kolesi).