Wed, 4 Dec 2024 17:24:09 +0100, Cavallino

> Ja akurat tyle jeżdżę. I to elektrykiem.
> Więc nawet jakby tak było, to nadal nie jest problem.

Ja jeżdżę 2x polska średnia i moja bateryjka w PHEV
to ogarnia w większości. A co dopiero 6-8x większa
bateria w BEV.

Jeśli kupiłem Outlandera PHEV za 117 brutto (3-latek,
50tkm na szafie, tak, kupiłem tanio bo na rynku kosztowały
130-140) i dotankowuję go za maks. 3-4k zł rocznie
(reszta oczywiście na prądzie), a Tesla Y kosztowałaby
mnie w momencie zakupu Outlandera 200 tys. brutto
(oczywiście nowa), to zwrot by mi wyszedł ~20 lat.
Co przy maksymalnie 8 latach które przejeżdżam
samochodem (jeśli wyjeżdżam nim z salonu),
nie ma żadnego sensu.

Ale jeśli byłby to analogiczny Outlander czysty spalinowiec
gdzie wydawałbym 20 tys. rocznie na paliwo, to już zwrot
by wyszedł ~4 lata. Jeszcze mniej by było gdyby to był
nowy Outlander PHEV (tak samo jak porównuję do nowej Tesli Y),
który zaraz wejdzie na rynek w PL i golas będzie startować
od 260 brutto (sic!). Spaliniak, gdyby był, kosztowałby
aktualnie pewnie około 200 (180 kosztował MY 2020).

Np. spalinowy 2-latek z Kanady (czyli pewnie walony),
128 netto (158 brutto):
https://www.otomoto.pl/osobowe/oferta/mitsubishi-out
lander-2-5-benzyna-4x4-183kw-250km-full-opcja-7osob-
fv23-gwarancja-okazja-ID6GVKTV.html

No to ja się pytam, jak to się niby miałoby
mi opłacać w stosunku do takiej (nowej!) TMY?

> Problem byłby gdyby to były przebiegi kilka razy
> wyższe i codziennie jeżdżone w ten sposób.
> Ale i to da się ogarnąć kupując odpowiedni bev.

Ale nikt tyle nie jeździ. A już szczególnie idioci
którzy najwięcej zazwyczaj gardłują na BEV.

--
Pozdor
Myjk