W dniu 29.10.2019 o 16:19, s...@g...com pisze:

>
> Nie wiem skad wy bierzecie te mity ze poza Polska pieszy to swieta krowa a kierowcy
to aniolki i przepuszczaja wszystkich i jeszcze dywan rozwijaja...

Ale wiesz, że właśnie dlatego tam wprowadzili takie przepisy, bo ich
kierowcy też nie są aniołkami? Gdyby byli aniołkami, to by tych
przepisów wprowadzać nie musieli.
I teraz się skup, okazało się, że zatrzymywanie samochodu przed
przejściem, to nie jest zaproszenie pieszego na śmierć. A wręcz przeciwnie.

> To chyba ta sama choroba urojeniowa jak w temacie pozdrawiania sie. Ze niby na
zachodzie ludzie ze soba tak chetnie gadaja

Są dla siebie mili i uprzejmi. (Tak, są wyjątki, ale to odwrotnie niż w
Polsce). Ja wiem, że trudno jest to zrozumieć komuś, kto jest
przyzwyczajony do skrzywionych mord na ulicy, w urzędach i sklepach.

> i wogole a w Polsce to nikt sie do nikogo nie odzywa.

No bo się nie odzywa. Nawet dzień dobry nie powie. Jak kogoś mijasz na
spacerze i powiesz mu dzień dobry, to patrzy na ciebie jak na UFOka, i
musi minąć chwila zanim wyjdzie z szoku i też powie dzień dobry. O ile w
ogóle odpowie.

> a w usa gadaja se czesc bo sie widza w windzie codziennie a nasi mitomani mysla ze
kazdy amerykanin gada czesc do kazdego bo taki przyjacielski.

Nie wiem jak w USA, bo nie byłem (i się nie wybieram), ale w
cywilizowanej Europie im dalej od wielkiego miasta tym lepiej. Idąc
przez małe miasteczko czy miejscowość spotkasz miłych ludzi, których
pierwszy raz na oczy widzisz, a po 5 minutach wiesz wszystko na temat
historii jego psa do trzeciego pokolenia wstecz. To nic, że połowy nie
rozumiesz, bo gaworzy jakimś lokalnym narzeczem bawarskim albo szkockim,
ale co się razem pośmiejecie to wasze.
Spróbuj tak w małej miejscowości albo na wiosce w Polsce, to albo
dostaniesz oklep od lokalsów spod sklepu, albo skonczysz z widłami w dupie.

Pozdrawiam
Piotr