eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingPotyczkiRe: Potyczki
  • Data: 2012-12-02 01:43:22
    Temat: Re: Potyczki
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On 01/12/2012 23:39, PK wrote:
    > On 2012-12-01, Andrzej Jarzabek <a...@g...com> wrote:
    >> Ale dlaczego od razu "lepszość"? I robić można różne rzeczy, ale
    >> przecież nie o to chodzi. Można na przykład uznać, że jako społeczeństwo
    >> potrzebujemy zarówno mechaników, jak i kulturoznawców, a skoro
    >> potrzebujemy, to można oszacować ilu potrzebujemy, i w związku z tym ilu
    >> ludzi trzeba w każdym roku na kulturoznawstwo przyjmować. No chyba że od
    >> razu uznamy, że w obozie pracy kulturoznawcy są niepotrzebni.
    >
    > No i to jest właśnie centralne planowanie :).

    We wszystkich cywilizowanych państwach występuje element planowania
    centralnego. A w szczególności jeśli mówimy o niedochodowych formach
    działalności takich jak rozwijanie nauki i dyscyplin akademickich czy
    np. oświata.

    > Czy w związku z tym pomysłem zamierzasz zabronić kształcenia
    > kulturoznawców na prywatnych uczelniach? Czy może od razu zamknąć
    > je wszystkie, żeby nie powodowały problemów w przyszłości? :P

    Prawdę mówiąc, gdyby to ode mnie zależało, to w takiej sytuacji jak jest
    w Polsce, to bym większości z nich po prostu odebrał akredytację. I
    niech sobie przecież działają, jeśli ktoś uważa, że wiedza i
    umiejętności przekazywane przez takie instytucje są warte czesnego, to
    niech sobie tam chodzą, ale nie udawajmy, że to jest wyższe
    wykształcenie. I wtedy będzie jasność, że dopóki dana szkoła nie
    udowodni, że jest inaczej, to mamy do czynienia z kosztownym i
    czasochłonnym hobby, a nie czymś, na czym można budować planowanie kariery.

    A jak taka szkoła chce mieć akredytację, to niech się stosuje do wymagań
    ministerstwa. I koncesjonowanie miejsc na poszczególnych kierunkach to
    jedna sprawa, ale przede wszystkim jeśli taka uczelnia chce mieć
    akredytację, to musi w danej dziedzinie prowadzić badania naukowe, co
    powinno się wiązać z zatrudnianiem odpowiedniej (proporcjonalnej do
    liczby studentów) kadry pracowników naukowych. Czyli właśnie
    zatrudniania historyków, kulturoznawców, kolesi od gender studies czy
    czego by tam jeszcze chcieli studentów uczyć.

    > Po pierwsze: kulturoznawsto jest na prawie każdym (może każdym)
    > państwowym uniwerku. Nie można tam kształcić po 3 osób, bo byłby
    > problem organizacyjny.

    Są na uczelniach wydziały, gdzie na roku jest po kilkunastu studentów.

    > W efekcie już wymnaża Ci się to do setek.

    Setki ludzi w skali kraju to nie jest gigantyczny problem.

    > Można by zabronić uczenia kulturoznawstwa wszystkim poza
    > kilkoma uczelniami, ale to oznacza zamknięcie katedr kulturoznawstwa
    > w pozostałych (czyli zwalnianie profesorów - to by dopiero była
    > akcja w TV). :D

    Po pierwsze, jak tak w ogóle nie uważam, że kulturoznawcy są
    niepotrzebni. Ale jeśli założymy na chwilę, że kształci się ich za dużo
    (o czym też nie jestem przekonany), to przecież redukcja to też nie jest
    coś, co się musi dziać z dnia na dzień. Można przecież zaplanować
    zamknięcie katedry na dzień odejścia profesora na emeryturę (i zgodnie z
    tym zakończyć rekrutację na studia odpowiednio wcześniej). Można
    proponować pracownikom naukowym zmianę uczelni i tak dalej.

    > Po drugie: problemem nie jest to, że ludzie idą na kulturoznawstwo.
    > Problemem jest to, jak je opuszczają i jaki mają pomysł na siebie.

    To nie jest tak. Jeśli założysz, że kulturoznawstwo jest po to, żeby po
    nim ludzie ładowali towar na palety albo nawet zostawali account
    managerami w firmach produkujących długopisy, to istnienie takich
    studiów jest bez sensu. I nawet jeśli powiedzmy ukończenie
    kulturoznawstwa może niekiedy pomagać w byciu kreatywnym w agencji
    reklamowej, to dla takich stanowisk kulturoznawstwo też jest bez sensu.
    Studia kulturoznawstwa mają sens o tyle, że kształcą kulturoznawców,
    którzy będą zajmować się uprawianiem kulturoznawstwa w instytutach
    kulturoznawstwa. I oczywiście wiadomo, że nie każdy, kto ukończy takie
    studia zostanie pracownikiem akademickim, ale dopóki to jest sytuacja,
    że znaleźli inne powołanie, albo nawet że może by i woleli zostać na
    uczelni, ale dzięki tym wykształconym kulturoznawcom mamy lepszy poziom
    prasy, telewizji, administracji publicznej i tak dalej, to można
    uzasadnić, że dobrze, że tych studentów przyjmują.

    Ale jeśli w ramach pomysłu na siebie i dostosowania się do realiów
    rynkowych mówimy, że ludzie po kulturoznawstwie powinni być operatorami
    wózków widłowych albo parzyć kawę w korporacjach, to jest to trochę inna
    sytuacja.

    > Jeśli na początku studiów (prawie każdych*) rozejrzysz się po rynku
    > pracy, spytasz specjalistów/praktyków i wymyślisz sobie jakąś realną
    > karierę, to potem wystarczy ciężko pracować i znajdziesz pracę.

    Po pierwsze, to po prostu nieprawda.

    Po drugie, do tego nie potrzeba studiów (jako instytucji).

    Po trzecie, jak ty sobie w ogóle to wyobrażasz? Pytać specjalistów i
    praktyków od czego? Skąd weźmiesz tych specjalistów?

    > Po kulturoznawstwie można robić mnóstwo rzeczy, bo to jest naprawdę
    > fajny kierunek z wieloma możliwościami. Ale jeśli kończysz taki
    > kierunek (nawet z 5.0) idąc jakimś programowym minimum bez planu,
    > bo oczekujesz, że znajdziesz pracę, to po prostu lądujesz w kolejce
    > do pośredniaka.
    > A duża część studentów właśnie tak myśli. Że nie ważne co skończą,
    > bo i tak pracodawca ich wyszkoli.

    A wiesz to skąd? Od jakichś faktycznych studentów, którzy ci wyznali, że
    tak myślą? Może z badań?

    Poza tym studia to nie zawodówka.

    > Że UW czy UJ to świetne uczelnie
    > i Ci na bezrobociu to pewnie z Bydgoszczy. I tak dalej.
    > Generalnie: że jakoś to będzie. No ale nie będzie :).

    A może jednak, że zapewne po studiach będą i tak w głębokiej dupie, ale
    może trochę w mniej głębokiej niż ci z Bydgoszczy albo bez studiów w
    ogóle. Co można też sformułować jako "jakoś to będzie".

    > *) napisałem "prawie każdych" ponieważ nie wiem, gdzie znajdują
    > pracę absolwenci filozofii (nie licząc tych łączących ją z inną
    > dziedziną). Może zostają nauczycielami?

    Mogą pracować w instytucie filozofii, pisać książki o filozofii i tak
    dalej. Pomijając oczywisty fakt, że mogą być agentami sprzedaży
    nieruchomości itd.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: