-
1. Data: 2017-12-09 17:16:05
Temat: Re: Palenie płyt w piecu
Od: Myjk <m...@n...op.pl>
Fri, 8 Dec 2017 09:12:50 -0800 (PST), Budyń
>>> problem masz w jakims fałszywym wyobrażeniem dobrego wychowania.
>>> Wychowanie to nie jest ilość władowanej wiedzy w postaci zajęc
>>> dodatkowych. To o czym piszesz to wykształcenie, nie jest tozsame z
>>> wychowaniem.
>> Wykształcenie jest częścią wychowania.
> owszem - ale go nie zastępuje. Prosty rolnik gdy wychowa swoje dziecko
> na prostego, uczciwego rolnika nie jest w swoim procesie wychowawczym
> gorszy niż ty. Nawet jesli nie umie tego tak nazwac.
To ty "fałszywie" stwierdziłeś że zajęcia EDUKACYJNE to tylko
wykształcenie, a nie ja. Ja twierdzę, że zajęcia dodatkowe, patrz podane
za przykład zajęcia teatralne, ale także językowe w grupie rówieśników,
czy zwykłe sportowe, KSZTAŁTUJĄ dziecko, niekoniecznie tylko pakując
szeroko pojętą wiedzę.
> > Natomiast brak rodzeństwa to jest ograniczenie rozwoju dziecka.
> ty sie z żoną skonsultuj czy ta grupa zastępuje rodzeństwo.
Nie odwracaj kota ogonem. Stwierdziłeś, że moje dziecko, jako jedynak, jest
OGRANICZONE W ROZWOJU, bo nie ma komapana w postaci drugiego (lub więcej)
dziecka.
Pytam się zatem co moje dziecko robi np. na zajęciach teatralnych i czy
przypadkiem tobie się nie wydaje, że tam się spotyka z gołębiami,
gruchając do nich przez półtorej godziny kiwając się z objawami choroby
sierocej...
Ponownie, na zajęciach dodatkowych, poza nauczycielem, aktorem, są INNE
DZIECI, głównie raczej te z predyspozycjami w kierunku prowadzonych zajęć.
Te dzieci mają wspólny punkt zainteresowania, uczą się ról (zatem
rozwijają pamięć), uczą się grać, uczą się współpracy ze sobą jak i
interakcji z widzami (co wg mnie pomoże także później w życiu nawet jeśli
aktorami nie zostaną, podobnie jak gra na instrumencie muzycznym rozwija i
daje rezultaty także w innych dziedzinach, a nie tylko w przypadku
skończenia jako muzyk) -- i wg mojej bardzo skromnej "imbecylowskiej"
opinii, rozwijają się dzięki temu znacznie lepiej niż np. egzystując z
rodzeństwem (zazwyczaj w różnym wieku i często różnych zainteresowaniach).
Moje dziecko chciałoby jeszcze wiele innych rzeczy robić (np. nauczyć się
grać na gitarze czy poświęcić się pływaniu w takim stopniu jak tańcowi),
ale *MY* _NIE_ _JESTEŚMY_ _W_ _STANIE_ tego ogarnąć CZASOWO i
"zmęczeniowo".
>> Nie ma to jak produkować dzieci z myślą o swoim tyłku... :/
> jak oni ci pojechali imbecylem to myslalem ze przesadzają.
Dlatego z tutejszą trójką drombo już od ponad dwóch lat nie dyskutuję, bo
sobie bardzo lubią dorabiać co nie zostało napisane, a na temat czego nie
mają zielonego pojęcia prócz swoich wybujałych wyobrażeń. Ale jak chcesz
do nich dołączyć, to jest jeszcze miejsce.
> Koniecznie mnie tez chcesz do takiej opinii przekonac?
> Moze ty w ogóle nie rozumiesz koncepcji rodziny?
Póki co ty chcesz za wszelką cenę wykazać że mąż, żona i jedno dziecko
(oraz pies?) to nie rodzina. Może jeszcze dodasz że to rodzina
patologiczna i trzeba ich łamać kieratem, żeby sobie koniecznie kolejne
wyklepali i to niezwłocznie rok po roku...
Podajesz argument z tyłka, że mało dzieci to minus na starość (no i
oczywiście kolejny minus, bo mniej pracuje na emerytury), a ja się z tym
nie zgadzam -- bo jak już słusznie zauważono, nie ilość ale jakość się
liczy.
Niemniej jednak, powtarzam, wcale nie wykluczam posiadania kolejnego
dziecka -- przy czym nie będę tego realizować półśrodkami tylko dlatego,
że wszyscy inni tak robią. Albowiem żeby wyłapać zalety i zainteresowania
dziecka, trzeba "trochę" próbować i obserwować -- a na to jest potrzebny
CZAS.
--
Pozdor
Myjk