On 2012-07-23, Edek Pienkowski <e...@g...com> wrote:
> Trochę OT, ale takie traktowanie sprawdzianu to skutek wychowania polskich
> uczelni. Na innych uczelniach bywa, że ma się jedno podejście i bez
> implantów usznych nie da się ściągać, z nimi też ciężko. One shot.

Kończę polską uczelnię właśnie i jakoś nie udało się jej mnie wychować
tak jak sugerujesz...

Na różnych wydziałach są różne podejścia.
Na społecznych ściąganie jest powszechne, więc się z tym walczy, żeby
student jednak zdobył jakąś wiedzę.
Na ścisłych (szczególnie tych lepszych) ściąganie jest zjawiskiem raczej
marginalnym. Ściągają najsłabsi, którzy walczą o utrzymanie.

Poza tym na wydziałach ścisłych część pracowników już odkryła, że
najlepszym sposobem na ściąganie jest zezwolenie na materiały na
kolokwiach. Na wydziale ekonomii kiedyś kazano mi wywrócić na lewo
kieszenie i zdjąć koszulę, a stawianie obowiązkowe stawianie plecaków
pod ściąną jest przyjętą "normą"...
Kiedy spytałem wykładowcę, czy na kolokwium można mieć kartkę z tą
setką bezsensownych wzorów, zrobił taką minę jakbym mu rozjechał psa.
Zapewne oznaczało to mniej więcej: "Człowieku! Te wzory to jest jedyne,
czego możesz się od nas nauczyć!".

A na wydziale matematyki luzik, sterty książek, kolokwia domowe itp.
Chcesz się czegoś nauczyć, to masz stworzone warunki. Chcesz być
nieudacznikiem, to spoko - i tak odpadniesz przed dyplomem :).

pozdrawiam,
PK