> Zdecydowanie wolę te analogowe wichajstry od pinkolenia po
> kiczowatych ikonkach - nierzadko już w chwili chwytania po sprzęt
> jedną ręką, druga ustawia pokrętło na odpowiedniej pozycji, włączenie
> i od razu ciśnięcie po właściwych guzikach, kątem oka patrzenie na
> kadr i już po sekundach przystępuję do kadrowania.


BTW: Z tego też powodu zdecydowanie wolę ręczne podnoszenie flesza -
to jeszcze jedna z czynności, które zdarza mi sie robić równocześnie z
sięganiem po aparat. Sony, jak widzę, chyba kontynuuje tradycję
elektrycznego wyciągania flesza, a przypomniało mi się, że to Sony
doprowadziło mnie już do palpitacji serca kolejny raz przymusowo
traktując każdego swojego użytkownika jak nieuleczalnego idiotę, którego
trzeba poprowadzić za rączkę, za którego trzeba myśleć i nosek
podcierać - testując któryś ich "hybrydowy" kompakt, H-ileś, w ogóle nie
znalazłem możliwości wyłączenia automatycznego wybuchowego wyskakiwania
flesza z obudowy jak diabeł z pudełka, gdy tylko na półwcisku
światłomierz zanotował czas pewnie zbliżony lub gorszy od odwrotności
ogniskowej.
Było to megawku..., ale jak znam takie ociężałe korporacje jak Sony,
to kto wie, czy nie kontynuują tego do dzisiaj? Człowiek wie, że światło
jest słabe, przyjmuje regulaminową pozycję, skula się, dociska ręce,
mięśnie tężeją w beton w napięciu, naciska spust w wybranym momencie do
zrobienia zdjęcia,a tu zamiast tego walnięcie w czoło i PUFFF! zamiast
zdjęcia wyskakuje flesz do błyskania! Kretyni z Sony! Analfabeci
ergonomii! Ignoranci fotografii! Już tylko za takie coś powinni pójść z
torbami... ;-)


[mr.]