-
71. Data: 2017-07-28 00:38:17
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Marek <f...@f...com>
On Thu, 27 Jul 2017 19:25:46 +0200, "J.F."
<j...@p...onet.pl> wrote:
> A jednoczesnie narzekasz, ze na stacjonarny nikt nie dzwoni :-)
Bo stacjonarny teraz służy do poszukiwania komórki, jak się gdzieś
skryje.
--
Marek
-
72. Data: 2017-07-28 07:57:58
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Liwiusz <l...@b...tego.poczta.onet.pl>
W dniu 2017-07-28 o 00:38, Marek pisze:
> On Thu, 27 Jul 2017 19:25:46 +0200, "J.F."
> <j...@p...onet.pl> wrote:
>> A jednoczesnie narzekasz, ze na stacjonarny nikt nie dzwoni :-)
>
> Bo stacjonarny teraz służy do poszukiwania komórki, jak się gdzieś skryje.
Od tego jest druga komórka.
--
Liwiusz
-
73. Data: 2017-07-28 11:20:06
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
Pan J.F. napisał:
>>>> Ja tam mysle, ze obecnie moze pojsc o to, ze na komorki maja
>>>> "za darmo", a na stacjonarne trzeba placic :-)
>>> Nie, to zjawisko jest jeszcze starsze. Zresztą sam nigdy się
>>> z taką taryfa nie spotkałem. Miałem tylko tak, że w swojej
>>> sieci *i na stacjonarne* za darmo, reszta płatne.
>> A teraz jest czesto odwrotnie, za stacjonarne trzeba doplacic :-)
>Się nie spotkałem. Mam wszystkie bezpłatne, więc przejawiam nikłe
>zainteresowanie innymi planami taryfowymi.
IMO czeste w taryfach. Na czyms trzeba zarobic - najchetniej na
dodatkowych 5 zl za "bez limitu na stacjonarne" :-)
>>> W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano zasadę,
>>> że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz trzy
>>> minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
>> No bo telefon byl do spraw sluzbowych :-P
>Ta sama zasada dotyczyła telefonów prywatnych.
Ale ile ich bylo ?
Tak swoja droga ... zasada propagowana przez operatorow ?
Ktorym taki gadula zajmowal cenne zasoby centrali ..
J.
-
74. Data: 2017-07-28 12:21:36
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>>>> W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano zasadę,
>>>> że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz trzy
>>>> minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
>>> No bo telefon byl do spraw sluzbowych :-P
>> Ta sama zasada dotyczyła telefonów prywatnych.
>
> Ale ile ich bylo ?
Mieliśmy w domu warszawską książkę telefoniczną. Rok wydania ten sam,
co oryginału książki E.T. Halla. Tom z abonentami prywatnymi był trzy
razy grubszy od tomu "Instytucje". Ale był też tom trzeci, województwo
warszawskie. W przybliżeniu odpowiadało ono obecnemu mazowieckiemu.
Książka była chyba jeszcze cieńsza od tej z instytucjami.
> Tak swoja droga ... zasada propagowana przez operatorow ?
> Ktorym taki gadula zajmowal cenne zasoby centrali ..
Na pewno jeden z powodów. Ale co ciekawe, gdy już te zasoby przestały
być cenne i deficytowe, to dopiero wtedy wprowadzono rozliczenie czasu
rozmów. W każdym razie mnie o tej zasadzie mówiono w szkole podstawowej,
na lekcji polskiego bodajże. Wtedy uczono takich praktycznych rzeczy,
jak na przykład pisanie listu do wuja Leona.
Jarek
--
Słuchajcie, mój Szwejku: nie mam czasu na żadne ględzenie. Wojskowe rozmowy
telefoniczne to nie pogawędka okazyjna, jak na przykład, gdy się kogoś przez
telefon zaprasza na obiad. Rozmowy telefoniczne muszą być krótkie i jasne.
Przy takich rozmowach nie mówi się: "Posłusznie melduję, panie oberlejtnant."
-
75. Data: 2017-07-28 13:25:12
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Liwiusz" <l...@b...tego.poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:olejp7$7ln$1@node1.news.atman.pl...
>> Bo stacjonarny teraz służy do poszukiwania komórki, jak się gdzieś
>> skryje.
>
> Od tego jest druga komórka.
Nie inaczej!
A miejsca znalezienia bywają mocno osobliwe, już o znajdowaniu pod muszlą
kiblaną, jak z kieszeni wypadnie, nie wspominam :)
--
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów,
w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości
i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią.
(C) Zygmunt Freud.
-
76. Data: 2017-07-28 13:35:11
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnonk79a.bbs.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> HF5BS pisze:
>> Jarku, ale zajarzyłeś, że ten mój dziwny stacjonarny to Sferia i mam
>> go cały czas przy sobie?
>
> Zajarzyłem. Ale też opisałem jak wygląda chęć dzwonienia na *numery*
> stacjonarne. Tak, chodzi o *numery*, a nie o to, czy to bartek stojący
> na półeczce w przedpokoju, czy komórka w czyjejś kieszeni.
No, dziwują się ludzie, jak zapodaję, zwłaszcza, że to oto ten Szajsung, co
go w lewej ręce trzymam... Magia, panie...
> Mam stacjonarny numer w VoIP (a nawet kilka). Ale jedyme sensowne
> zastosowanie jakie znam, to używanie go za granicą. Sensowne kiedyś,
> bo dzisiaj są zerowe stawki roamingowe w Unii.
Ja najpewniej zrobię tak, że zatrzymam sobie numer, gdzie jest, natomiast
uruchomię równolegle dostęp przez VoIP (SIP, czy dowolny inny wygodny), co
przyda się np, na wyjeździe.
Na Sferię ludzie nadal będą stacjonarnie dzwonić, a ja sobie po prostu
przełączę na numer komórkowy i włączę przekierowanie. Taka dywersyfikacja
połączenia ze światem. I przynajmniej 2 komórki z różnych sieci, aby jak
jedna padnie, lub się nie zroamuje, była do dyspozycji druga. I tu już
mniejsza o to, pod jakim numerem będę osiągalny.
--
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów,
w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości
i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią.
(C) Zygmunt Freud.
-
77. Data: 2017-07-28 14:26:33
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
Pan J.F. napisał:
>>>>> W Polsce we wspomnianych latach sześćdziesiątych wyznawano
>>>>> zasadę,
>>>>> że człowiek kulturalny nie rozmawia przez telefon dłużej niz
>>>>> trzy
>>>>> minuty, bo telefon jest do spraw poważnych, a nei do gadulstwa.
>>>> No bo telefon byl do spraw sluzbowych :-P
>>> Ta sama zasada dotyczyła telefonów prywatnych.
>
>> Ale ile ich bylo ?
>Mieliśmy w domu warszawską książkę telefoniczną. Rok wydania ten sam,
>co oryginału książki E.T. Halla. Tom z abonentami prywatnymi był trzy
>razy grubszy od tomu "Instytucje".
No no ... choc w sumie ... jak Tato pracowal w zakladzie co mial 2000
pracownikow, to ile zaklad mogl miec nr - gora 10.
Ale czy pracownicy mieli 10 telefonow ... ? :-)
Pewnie mieli, bo to dyrektor, zastepca, I sekretarz ... ludzie tez
troche mieli, ale Tato sie doczekal gdzies w latach 80-tych :-)
>> Tak swoja droga ... zasada propagowana przez operatorow ?
>> Ktorym taki gadula zajmowal cenne zasoby centrali ..
>Na pewno jeden z powodów. Ale co ciekawe, gdy już te zasoby przestały
>być cenne i deficytowe, to dopiero wtedy wprowadzono rozliczenie
>czasu
>rozmów. W każdym razie mnie o tej zasadzie mówiono w szkole
>podstawowej,
>na lekcji polskiego bodajże. Wtedy uczono takich praktycznych rzeczy,
>jak na przykład pisanie listu do wuja Leona.
Skreslili z programu ?
J.
-
78. Data: 2017-07-28 14:54:15
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>> Mieliśmy w domu warszawską książkę telefoniczną. Rok wydania ten
>> sam, co oryginału książki E.T. Halla. Tom z abonentami prywatnymi
>> był trzy razy grubszy od tomu "Instytucje".
>
> No no ... choc w sumie ... jak Tato pracowal w zakladzie co mial
> 2000 pracownikow, to ile zaklad mogl miec nr - gora 10.
>
> Ale czy pracownicy mieli 10 telefonow ... ? :-)
>
> Pewnie mieli, bo to dyrektor, zastepca, I sekretarz ... ludzie tez
> troche mieli, ale Tato sie doczekal gdzies w latach 80-tych :-)
Zakładanie telefonu to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień
z dzieciństwa. Zaraz po przeprowadzce, którą pamiętam słabiej.
Jak to właściwie było we Wrocławiu? Poniemieckie pozostałości
infrastruktury nie powodowały, że telefonów jakoś więcej niż
w innych miastach?
>> W każdym razie mnie o tej zasadzie mówiono w szkole podstawowej,
>> na lekcji polskiego bodajże. Wtedy uczono takich praktycznych
>> rzeczy, jak na przykład pisanie listu do wuja Leona.
>
> Skreslili z programu ?
Na pewno nie wprowadzili w porę tego, co trzeba. W klasach moich
dzieci nie mówiono o tym, jak pisać email. Choć adresy to one już
miały. Domyślam się, że dzisiaj również nie uczą pisania komentarzy
na portalach.
--
Jarek
-
79. Data: 2017-07-28 16:18:35
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
Pan J.F. napisał:
>>> Mieliśmy w domu warszawską książkę telefoniczną. Rok wydania ten
>>> sam, co oryginału książki E.T. Halla. Tom z abonentami prywatnymi
>>> był trzy razy grubszy od tomu "Instytucje".
>
>> No no ... choc w sumie ... jak Tato pracowal w zakladzie co mial
>> 2000 pracownikow, to ile zaklad mogl miec nr - gora 10.
>
>> Ale czy pracownicy mieli 10 telefonow ... ? :-)
>> Pewnie mieli, bo to dyrektor, zastepca, I sekretarz ... ludzie tez
>> troche mieli, ale Tato sie doczekal gdzies w latach 80-tych :-)
>Zakładanie telefonu to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień
>z dzieciństwa. Zaraz po przeprowadzce, którą pamiętam słabiej.
>Jak to właściwie było we Wrocławiu? Poniemieckie pozostałości
>infrastruktury nie powodowały, że telefonów jakoś więcej niż
>w innych miastach?
Nie wiem, bo ja juz w nowym budownictwie mieszkalem.
I tak jakos bylo, ze im nowsze, tym sie krocej na telefon czekalo.
W dodatku nie potrafie sie odnalezc na starych mapach
czy te zakreskowane obszary to budynki ?
https://dolny-slask.org.pl/mapy/wroclaw/1939/8.jpg
Jesli budynki, to po wielu nic nie zostalo, towarzysze Rosjanie
odwalili dobra robote.
Z kolei czesc nowych blokowisk powstala na terenach, gdzie na mapie
pusto, a liczba mieszkancow sie nie zmienila, musieli sie ci Niemcy
jakos tloczyc.
W latach 80-tych koledzy i kolezanki z liceum prawie wszyscy mieli
telefony w domach, a byli z calego miasta.
Ale znajomy mieszkal w starej kamienicy, to jeszcze w latach 90-tych
czekal na telefon.
Mam wrazenie, ze w ok 1995 TP sie wyrobila ze starymi wnioskami i
mowilo sie, ze teraz na telefon czeka sie krotko ... ale przyszla
powodz i przez dwa lata mieli zajecie.
Ksiazki poszly na makulature, to nie oszacuje ile tych nr bylo.
I jeszcze kwestia numeracji - mielismy ogolnie numery 6-cyfrowe, ale
byla jedna centrala 5 cyfrowa, "3" na poczatku.
Mozna cos z tego wnioskowac ?
>>> W każdym razie mnie o tej zasadzie mówiono w szkole podstawowej,
>>> na lekcji polskiego bodajże. Wtedy uczono takich praktycznych
>>> rzeczy, jak na przykład pisanie listu do wuja Leona.
>
>> Skreslili z programu ?
>Na pewno nie wprowadzili w porę tego, co trzeba. W klasach moich
>dzieci nie mówiono o tym, jak pisać email. Choć adresy to one już
>miały. Domyślam się, że dzisiaj również nie uczą pisania komentarzy
>na portalach.
Ale jak pisac list do babci to pewnie nadal jest w programie :-)
J.
-
80. Data: 2017-07-28 17:52:34
Temat: Re: NOM - co się z tym stało?
Od: "HF5BS" <h...@...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnonmcvn.jbe.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
> miały. Domyślam się, że dzisiaj również nie uczą pisania komentarzy
> na portalach.
A gość od informy, nie spowoduje, mimo próśb, prawidłowego poustawiania
czytników newsów, przez co przy cytowaniu jest katastrofa. Już nie pamiętam,
czy zapodałem do szkoły, żeby panu przetłumaczyli, co młódź powinna umieć
(aby nie było, pan razem z klasą uczestniczył w głupiej zabawie). Kto
pamięta news.ztm.waw.pl, grupa ztm.test, to może i pamiętać akcję. Ja bym to
porównał do sytuacji, gdy dzieciarnię nauczy się pięknie języka francuskiego
i jeszcze jakiegoś, fleksja, koniugacja, deklinacja, na szóstkę. A zapomni
przekazać, że sie przy stole nie beka i nie pierdzi, a jak już, to się
przeprasza zgromadzoznych. Jeszcze coś takiego jak kindersztuba... ale weź
tu się z koniem kop... Nie pamiętam, wybaczcie, chyba kazałem wypierdalać.
--
Psy kochają przyjaciół i gryzą wrogów,
w odróżnieniu od ludzi, którzy niezdolni są do czystej miłości
i zawsze muszą mieszać miłość z nienawiścią.
(C) Zygmunt Freud.