-
161. Data: 2017-04-14 19:05:04
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
>(E90) kosztował 553 funty
Poprawka: E90 kosztował 1000 funtów.
-
162. Data: 2017-04-14 19:26:56
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>>> Nokia 9000 to był bardzo fajny telefon, za który można było kupić
>>> samochód. Tak się nie tworzy rynku.
>> Ale chyba uzywany samochod. To i dzis mozna kupic :-)
> No, co tam wtedy było, chyba Tico.
Miałem tę Nokię, miałem Tico. Nawet w tym samym czasie. Jedno i drugie
nówki sztuki wprost z fabryki. No, Tico może nie całkiem wprost, bo jak
przypłynęło z fabryki statkiem do Triestu, to tam mu wydłubali silnik,
postaili obok samochodu na platformie kolejowej, wysłali do Warszawy,
gdzie ten silnik nazad wmontowali -- i sprzedali mi jako samochód
montowany w Europie. A co do ceny, to Nokia miała jednak krótszą o jedno
zero (operator wziął jeszcze mniej, ale regularna cena była znama).
> Pamiętam co było w Indiach: Suzuki Maruti takie kwadratowe. Może nówkę
> nie, ale mało używany to spokojnie.
To dopiero teraz jest tak, że używany samochód może być tańszy od nowego
smartfona. I wielu ludzi też na raz ma jedno i drugie -- i nie widzi
w tym problemu.
> Dzisiaj też, ale dzisiaj rynek jest inny. Nad tym rynkiem marketingowcy
> od smartfonów musieli długo pracować, żeby pół świata uwierzyło że trzeba
> wydać kilkaset, nawet 1000 dolarów na telefon. Wtedy to była abstrakcja.
Dzisiaj jest dla mnie abstrakcją bym za telefon chciał zapłacić sumę,
która jest bardziej zauważalna od codziennych zakupów w Biedronce.
A już zwłaszcza by to miała być suma przekraczająca niezła pensję.
A tak było z pierwszymi telefonami komórkowymi w Polsce. Nie tylko
w Polsce zresztą.
--
Jarek
-
163. Data: 2017-04-14 19:59:01
Temat: Re: Latająca butla
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:585276df-f239-47d5-90d3-10d86dc17020@go
oglegroups.com...
W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 00:14:49 UTC+9 użytkownik J.F.
napisał:
>> >Świat potrzebował smartfonów, ale nie za dziesięciokrotność ceny
>> >durnofona.
>> >Nokia 9000 to był bardzo fajny telefon, za który można było kupić
>> >samochód. Tak się nie tworzy rynku.
>
>> Ale chyba uzywany samochod. To i dzis mozna kupic :-)
>No, co tam wtedy było, chyba Tico. Pamiętam co było w Indiach: Suzuki
>Maruti takie kwadratowe. Może nówkę nie, ale mało używany to
>spokojnie.
Dzisiaj też, ale dzisiaj rynek jest inny.
>Nad tym rynkiem marketingowcy od smartfonów musieli długo pracować,
>żeby pół świata uwierzyło że trzeba wydać kilkaset, nawet 1000
>dolarów na telefon. >Wtedy to była abstrakcja.
Ale mowimy o kwocie rzedu 1000$, czy wiekszej ?
Jesli tylko 1000$, to raczej jakis motorower Suzuki, byc moze 4 kolowy
...
Czy tak dlugo pracowac ... notebook kosztowal wtedy chyba ze 2k$, a
ludzie kupowali. Dla celow sluzbowych bardziej.
To im trzeba wmowic, ze to taki kieszonkowy komputer, ma worda,
excela, e-maila :-)
>> Nie wiem ile 9000 kosztowala, ale pozniejsze smartfony Nokii mialy
>> juz
>> normalne ceny, mozna by rzec, ze przystepne - ale to na zachodnia
>> kieszen, bo w Polsce to jednak bardziej wymierny wydatek - choc
>> podobnie jak konkurencja.
>N9000 kosztował 1000 funtów.
To wtedy bylo 1500$, czy blizej 2000 ?
>Ostatni model z tej serii (E90) kosztował 553 funty. Ale to już był
>2007 rok.
>Półtora roku później kupiłem G1 za 100 funtów i to był koniec
>communicatorów.
550 funtow na dzisiejsze ~2500 zl, to sa i drozsze smartfony na rynku
:-)
>> Apple byl drozszy, a sie sprzedaje :-)
>No ba! Ty kupiłeś tego C6, mimo że G1 był tańszy, lepszy, już wtedy z
>mnóstwem dostępnego softu itd.
tanszy chyba nie, lepszy - trudno powiedziec, a czy mnostwo softu ...
chyba jeszcze nie.
Za nawigacje musialbym doplacic, a bez niej - po co mi smartfon ? :-)
>A ja z HTC XDA IIi z winCE przesiadłem się z bodajże 1.5 roczną
>przerwą na HTC G1.
>I stwierdziłem że oprogramowanie dostępne pod winCE było lepsze niż
>pod Androida.
No widzisz - gorszy byl, i mialem wybrac gorszy telefon ? :-P
>Ale dostęp do sieci, do wszystkich serwisów Googla itd, równoważył
>niedoróbki pierwszych wersji systemu. Nie tylko ja :-)
A ja serwisy googla omijam szerokim lukiem, wiec to zadna zaleta :-)
>> >> >Dzisiaj to nieważne jaką mieli strategię, tylko czego
>> >> >dzisiejsze
>> >> >firmy nauczyły się na tamtej porażce Nokii.
>> >> Chyba niczego.
>> >Nauczyli się bardzo ważnej rzeczy: nie kisić nowych technologii w
>> >szafach.
>> >Jak masz pomysł na produkt lepszy od konkurencyjnego to się nie
>> >czaj,
>> >tylko leć z nim na rynek.
>
>> To akurat firmy wiedza od dawien dawna,
>Nokia nie wiedziała. Uważała że nie musi być dużo lepsza od
>konkurencji.
>W razie czego szybko dogoni, po prostu wyciągnie z szafy kilka modeli
>opracowanych wcześniej 'na wszelki wypadek'.
To, ze firmy ogolnie wiedza, to nie znaczy, ze ktos nie zapomni :-)
Bylem swego czasu na jakims seminarium elektronicznym i tam prelegent
mowi - skurczyl sie czas zarabiania na produkcie.
Od pomyslu do konca zarabiania sa 2 lata, czasem 3, czasem 18
miesiecy. Bo potem konkurencja zrobi taniej, lepiej.
No to kupcie nasz program, bo on skraca projektowanie, a co bedzie,
jak bedziecie 12 miesiecy projektowac produkt - to ile wam zostanie na
zarobek ?
>> Tylko ze to nie zawsze prawda, bo trzeba sie dobrze w ten rynek
>> wstrzelic.
>> Inaczej klient zapamieta, ze "kosztowala tyle co samochod".
>O właśnie. Samsung się nauczył: ma być tanio.
>Wczesnego Samsunga nie kupowano dlatego że był był drogi, tylko
>dlatego że był tani.
Ale to masz chyba jeszcze dumbfony na mysli, czasem juz "dotykowe".
>Teraz chyba się im zapomniała tamta nauka, no i dostali po łapach.
>Dobrze wiedzieli że z ceną Note7 przegięli, zbyt daleko poszli w
>rynek entuzjastów, a tam nie można się wydurniać z kolejnymi
>recallami,
No ale ciagle robia i tansze modele, wiec maja pokrycie calego rynku.
Tylko ze ... elektronika taniala. Elementy tez.
Wiec jak potaniala, to wyciagasz z szafy model opracowany "na wszelki
wypadek" i sie okazuje, ze mozna go za znosne pieniadze sprzedac.
>> I ciagle rynek obserwowac trzeba. Zobacz na Psiona - polecial na
>> rynek, a go juz nie ma.
>Miał duży rynek, wypuścił kilka bardzo udanych modeli.
>> Palm - rewelacyjny produkt, a go juz nie ma.
>No ale jak będziesz tak całe życie oceniał "już go nie ma- znaczy
>kiepski był", to nigdy nie dojdziesz do żadnego sensownego wniosku.
IMO to jednak dobra ocena. Tylko potem trzeba popatrzec czemu ich nie
ma - bo przyczyny moga byc rozne.
Ale jak bedziesz cale zycie analizowal czemu innym sie nie powiodlo,
to na wlasny sukces czasu zabraknie :-)
Tym niemniej wyznaje zasade, ze trzeba sie wstrzelic w dobry moment z
produktem/pomyslem.
>> IPod - pierwsza wersja, rzeklbym - glupota. A sie przebil.
>Już go nie ma...
Ale firma jest. W pore przeszla na inne produkty.
P.S. Nie ma ? Jeszcze jest https://www.apple.com/ipod/
Ale ja nie o tym, tylko ze robic kieszonkowe urzadzenie, z twardym
dyskiem, ktory wiadomo - duzy, ciezki, pradozerny, nie lubi wstrzasow
... a mamy dostepne pamieci polprzewodnikowe, o pojemnosci rosnacej co
pol roku i lada moment bedzie mozna sensowna pojemnosc miec ... nie
bedzie "1000 song" ale "5 plyt" tez brzmi niezle.
A moze po prostu trzeba miec grono wyznawcow w bogatszych sferach ?
Bo zobacz
https://en.wikipedia.org/wiki/Personal_Jukebox
Piszesz, ze nie wolno ukrywac technologii, a tu klienci wola poczekac
2 lata i kupic od Apple, i kto wie, czy nie drozej :-)
A moze sukces lezy w iTunes ?
>> >Gdzieś widziałem nawet zestawienie ile egzemplarzy klienci nie
>> >odesłali po wycofaniu.
>> >Tak, byli ludzie którzy zapłacili za bubel prawie tysiąc dolarów
>> >mimo
>> >że nie działa!
>> Chyba jednak im dziala.
>Nie, nie działa. Obowiązkowy update systemu wyłączył funkcję
>ładowania baterii.
Tak niespecjalnie mi sie chce wierzyc, ze ktos ma bubla i nie
reklamuje ... az takich fanow to Samsung nie ma :-)
>> >Tylko popatrz na to z perspektywy korporacji, a nie ludzika co
>> >stoi
>> >przed salonem na ulicy.
>> >Tam dział rozwoju produktu ma swojego klienta (wewnętrznego) który
>> >mówi: rynek potrzebuje nowego produktu.
>> >Tu jest specyfikacja, tu jest budżet. Jedźta chłopy z koksem, my
>> >to
>> >sprzedamy za dobrą kasę.
>
>> W calosci wychodzi jednak, ze korporacja opracowuje nowy produkt
>> bez
>> klienta.
>> Bo ktos ma dobra wizje :-)
>
>We wszystkich znanych mi przypadkach komórka inicjująca taki projekt
>(market unit, business development, czy jak tam oni się jeszcze
>nazywają)
>podejmowała akcję na podstawie zainteresowania klientów.
>Szli do potencjalnych klientów, mówili "możemy wam zrobić nowy
>produkt, powiedzcie co byście chcieli",
Taaa, ja to znam innego seminarium dla elektronikow.
"mozliwosci technologiczne mamy takie, ze mozemy dzis umiescic w
ukladzie scalonym miliard tranzystorow.
I ... nie wiemy co z nich zrobic. Musicie nam powiedziec czego
chcecie".
Mozna robic tak jak piszesz, ale czy zapytany wymieni cos, czego
jeszcze nie widzial ?
Moze i wymieni co by chcial, ale nie po to zatrudniasz "kreatywnych",
zeby po ulicach biegac :-)
Chyba, ze pensje biora, a potem biegaja i pytaja po ulicach :-)
Ale taki CD ponoc byl inaczej wymyslony, samoprzylepne karteczki
inaczej, plaski telewizor chyba inaczej, telefon komorkowy ... tez
chyba nie calkiem tak.
Ja pamietam np jak czekalem na aparaty cyfrowe. Kamery elektroniczne
juz byly, komputery juz byly, trzeba bylo tylko poczekac na
minaturyzacje.
Ale to pewnie nie ja jeden wpadlem ze aparat fotograficzny bez chemii
dobra rzecz.
Potem np czekalem na MP3 do samochodu. Ale producenci dlugo woleli
zmieniarki CD sprzedawac.
A teraz, jak juz nie ma klopotu, to stwierdzam, ze wole jednak radia
sluchac :-)
J.
-
164. Data: 2017-04-14 20:15:47
Temat: Re: Latająca butla
Od: WM <c...@p...onet.pl>
W dniu 2017-04-14 o 17:13, Sebastian Biały pisze:
>
> Historia kolesia co chodził z pomysłem na odkurzacz cyklonowy po korpo
> wydaje sie przeczyć tej tezie. Byc może coś się przez ostatnie 30 lat
> zmieniło, ale musisz pamiętać że w korpo sa głównie szczury i psychopaci
> na stanowiskach kierowniczych. Od dziesięcioleci to się nie zmienia,
> asymptota rozwojowa pojawia się zawsze kiedy pojawiają się struktury i
> zachowania korpo. Coś absolutnie odmiennego od entuzjazmu startupów.
>
Chodzi o Dysona, który dostał pieniądze od banków w pierwszym etapie
budowy fabryki i w drugim etapie, ale na trzeci etap już mu nie chcieli
dać pożyczki i zażądali zwrotu już wypłaconych pieniędzy.
Jednocześnie zaproponowano mu wtedy by odsprzedał patent i to co zdążył
wybudować, za marne pieniądze.
Facet gryzł trawę, ale znalazł pieniądze i skończył budowę.
Niestety wolny rynek to nie jest towarzystwo życzliwych i honorowych
gentlemanów.
WM
-
165. Data: 2017-04-14 20:41:02
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 03:15:50 UTC+9 użytkownik WM napisał:
> W dniu 2017-04-14 o 17:13, Sebastian Biały pisze:
>
> >
> > Historia kolesia co chodził z pomysłem na odkurzacz cyklonowy po korpo
> > wydaje sie przeczyć tej tezie. Byc może coś się przez ostatnie 30 lat
> > zmieniło, ale musisz pamiętać że w korpo sa głównie szczury i psychopaci
> > na stanowiskach kierowniczych. Od dziesięcioleci to się nie zmienia,
> > asymptota rozwojowa pojawia się zawsze kiedy pojawiają się struktury i
> > zachowania korpo. Coś absolutnie odmiennego od entuzjazmu startupów.
> >
>
> Chodzi o Dysona, który dostał pieniądze od banków w pierwszym etapie
> budowy fabryki i w drugim etapie, ale na trzeci etap już mu nie chcieli
> dać pożyczki i zażądali zwrotu już wypłaconych pieniędzy.
> Jednocześnie zaproponowano mu wtedy by odsprzedał patent i to co zdążył
> wybudować, za marne pieniądze.
> Facet gryzł trawę, ale znalazł pieniądze i skończył budowę.
> Niestety wolny rynek to nie jest towarzystwo życzliwych i honorowych
> gentlemanów.
Co tam wolny rynek! Przypomnij sobie niejakiego Szlantę. Tego to załatwiło jego
własne państwo. Kluska przy nim to drobny epizodzik.
-
166. Data: 2017-04-14 21:43:15
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 02:59:04 UTC+9 użytkownik J.F. napisał:
> Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:585276df-f239-47d5-90d3-10d86dc17020@go
oglegroups.com...
> W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 00:14:49 UTC+9 użytkownik J.F.
> napisał:
> >> >Świat potrzebował smartfonów, ale nie za dziesięciokrotność ceny
> >> >durnofona.
> >> >Nokia 9000 to był bardzo fajny telefon, za który można było kupić
> >> >samochód. Tak się nie tworzy rynku.
> >
> >> Ale chyba uzywany samochod. To i dzis mozna kupic :-)
>
> >No, co tam wtedy było, chyba Tico. Pamiętam co było w Indiach: Suzuki
> >Maruti takie kwadratowe. Może nówkę nie, ale mało używany to
> >spokojnie.
> Dzisiaj też, ale dzisiaj rynek jest inny.
> >Nad tym rynkiem marketingowcy od smartfonów musieli długo pracować,
> >żeby pół świata uwierzyło że trzeba wydać kilkaset, nawet 1000
> >dolarów na telefon. >Wtedy to była abstrakcja.
>
> Ale mowimy o kwocie rzedu 1000$, czy wiekszej ?
> Jesli tylko 1000$, to raczej jakis motorower Suzuki, byc moze 4 kolowy
Chyba racja, nowy samochód to to nie mógł nigdy być. Ja nigdy nie znałem się na
samochodach, a moim życiowym osiągnięciem jest osiągnięcie takiego stanu w którym
mogę wygodnie i bez wyrzeczeń żyć nie posiadając samochodu.
> ...
>
> Czy tak dlugo pracowac ... notebook kosztowal wtedy chyba ze 2k$, a
> ludzie kupowali. Dla celow sluzbowych bardziej.
>
> To im trzeba wmowic, ze to taki kieszonkowy komputer, ma worda,
> excela, e-maila :-)
E tam, jakieś śmieci.
W Chinach obecnie najbardziej skuteczną narracją marketingu producentów smartfonów
jest sztuczna inteligencja. Tam ludzie porozumiewają się z telefonem głosem. Jak nie
masz serwisu który z użytkownikiem gada po ludzku, to wylatujesz z rynku. Samsung
trochę to przespał, więc musi oferować te same modele telefonów z większą ilością
RAMu.
>
> >> Nie wiem ile 9000 kosztowala, ale pozniejsze smartfony Nokii mialy
> >> juz
> >> normalne ceny, mozna by rzec, ze przystepne - ale to na zachodnia
> >> kieszen, bo w Polsce to jednak bardziej wymierny wydatek - choc
> >> podobnie jak konkurencja.
>
> >N9000 kosztował 1000 funtów.
>
> To wtedy bylo 1500$, czy blizej 2000 ?
1500.
>
> >Ostatni model z tej serii (E90) kosztował 553 funty. Ale to już był
> >2007 rok.
> >Półtora roku później kupiłem G1 za 100 funtów i to był koniec
> >communicatorów.
>
> 550 funtow na dzisiejsze ~2500 zl, to sa i drozsze smartfony na rynku
> :-)
Nie, to już była cena z dwuletnim cyrografem, kiedy było wiadomo że za dwa lata Nokii
może już nie być. Oryginalna cena nowego telefonu to 1000 GBP.
>
> >> Apple byl drozszy, a sie sprzedaje :-)
> >No ba! Ty kupiłeś tego C6, mimo że G1 był tańszy, lepszy, już wtedy z
> >mnóstwem dostępnego softu itd.
>
> tanszy chyba nie, lepszy - trudno powiedziec, a czy mnostwo softu ...
> chyba jeszcze nie.
> Za nawigacje musialbym doplacic, a bez niej - po co mi smartfon ? :-)
Miałeś onlinowe Google Maps, było kilka darmowych map offlinowych, sam miałem świetną
appkę, zdaje się Maverick, z topograficznymi bitmapowymi mapami, albo
openstreetmapami, było bardzo dużo opcji za niewielką kasę (programy na Androida były
o niebo tańsze niż na WinCE).
>
> >A ja z HTC XDA IIi z winCE przesiadłem się z bodajże 1.5 roczną
> >przerwą na HTC G1.
> >I stwierdziłem że oprogramowanie dostępne pod winCE było lepsze niż
> >pod Androida.
>
> No widzisz - gorszy byl, i mialem wybrac gorszy telefon ? :-P
Android 1.0 był gorszy od Windows Mobile 2003 pod względem ilości dostępnego
oprogramowania. Porównuję tu system na pierwszym modelu telefonu ever z systemem
rozwijanym od wielu lat. Od Symbiana zawsze mnie odrzucało, nie potrafię tego
porównać z niczym.
>
> >Ale dostęp do sieci, do wszystkich serwisów Googla itd, równoważył
> >niedoróbki pierwszych wersji systemu. Nie tylko ja :-)
>
> A ja serwisy googla omijam szerokim lukiem, wiec to zadna zaleta :-)
Pod tym względem jesteś wyjątkiem a nie regułą, więc owszem, to była zaleta. Dzisiaj
już nie, wszystko z Googla działa na iOSie, czasem nawet wcześniej niż na Androidzie.
>
> >> >> >Dzisiaj to nieważne jaką mieli strategię, tylko czego
> >> >> >dzisiejsze
> >> >> >firmy nauczyły się na tamtej porażce Nokii.
> >> >> Chyba niczego.
> >> >Nauczyli się bardzo ważnej rzeczy: nie kisić nowych technologii w
> >> >szafach.
> >> >Jak masz pomysł na produkt lepszy od konkurencyjnego to się nie
> >> >czaj,
> >> >tylko leć z nim na rynek.
> >
> >> To akurat firmy wiedza od dawien dawna,
>
> >Nokia nie wiedziała. Uważała że nie musi być dużo lepsza od
> >konkurencji.
> >W razie czego szybko dogoni, po prostu wyciągnie z szafy kilka modeli
> >opracowanych wcześniej 'na wszelki wypadek'.
>
> To, ze firmy ogolnie wiedza, to nie znaczy, ze ktos nie zapomni :-)
Niektóre jakoś wiedzą lepiej od innych. Japońskie a potem koreańskie samochody wbiły
się na trudny dla nich rynek dzięki konsekwentnemu rozwojowi kolejnych modeli. Wtedy
kiedy Europejczycy żyli ściemą i czajeniem się czy już muszą coś zrobić czy wciąż
jeszcze nie.
>
> Bylem swego czasu na jakims seminarium elektronicznym i tam prelegent
> mowi - skurczyl sie czas zarabiania na produkcie.
> Od pomyslu do konca zarabiania sa 2 lata, czasem 3, czasem 18
> miesiecy. Bo potem konkurencja zrobi taniej, lepiej.
> No to kupcie nasz program, bo on skraca projektowanie, a co bedzie,
> jak bedziecie 12 miesiecy projektowac produkt - to ile wam zostanie na
> zarobek ?
To prawda. Te liczby bywają inne w zależności od produktu, ale generalna zasada
słuszna. Dlatego kapitał pomału odpływa od przemysłu, a idzie na przykład do
szkolnictwa. Bardziej przewidywalny zysk.
>
> >> Tylko ze to nie zawsze prawda, bo trzeba sie dobrze w ten rynek
> >> wstrzelic.
> >> Inaczej klient zapamieta, ze "kosztowala tyle co samochod".
> >O właśnie. Samsung się nauczył: ma być tanio.
> >Wczesnego Samsunga nie kupowano dlatego że był był drogi, tylko
> >dlatego że był tani.
>
> Ale to masz chyba jeszcze dumbfony na mysli, czasem juz "dotykowe".
Tak, ale one potrafiły mieć mnóstwo przydatnych aplikacji. Organizer w A300 był
genialny, o niebo lepszy od konkurencyjnej motoroli V60.
>
> >Teraz chyba się im zapomniała tamta nauka, no i dostali po łapach.
> >Dobrze wiedzieli że z ceną Note7 przegięli, zbyt daleko poszli w
> >rynek entuzjastów, a tam nie można się wydurniać z kolejnymi
> >recallami,
>
> No ale ciagle robia i tansze modele, wiec maja pokrycie calego rynku.
Owszem, ale konsekwentnie idą w górę skali.
>
> Tylko ze ... elektronika taniala. Elementy tez.
> Wiec jak potaniala, to wyciagasz z szafy model opracowany "na wszelki
> wypadek" i sie okazuje, ze mozna go za znosne pieniadze sprzedac.
>
> >> I ciagle rynek obserwowac trzeba. Zobacz na Psiona - polecial na
> >> rynek, a go juz nie ma.
> >Miał duży rynek, wypuścił kilka bardzo udanych modeli.
>
> >> Palm - rewelacyjny produkt, a go juz nie ma.
> >No ale jak będziesz tak całe życie oceniał "już go nie ma- znaczy
> >kiepski był", to nigdy nie dojdziesz do żadnego sensownego wniosku.
>
> IMO to jednak dobra ocena. Tylko potem trzeba popatrzec czemu ich nie
> ma - bo przyczyny moga byc rozne.
> Ale jak bedziesz cale zycie analizowal czemu innym sie nie powiodlo,
> to na wlasny sukces czasu zabraknie :-)
>
> Tym niemniej wyznaje zasade, ze trzeba sie wstrzelic w dobry moment z
> produktem/pomyslem.
Trzeba wiedzieć jak ten dobry moment zauważyć. Albo zły. Trzeba potrafić oceniać
różne ryzyka. Cała dziedzina nauki teraz od tego jest.
>
> >> IPod - pierwsza wersja, rzeklbym - glupota. A sie przebil.
> >Już go nie ma...
>
> Ale firma jest. W pore przeszla na inne produkty.
> P.S. Nie ma ? Jeszcze jest https://www.apple.com/ipod/
No patrz pan, myślałem że to już historia.
>
> Ale ja nie o tym, tylko ze robic kieszonkowe urzadzenie, z twardym
> dyskiem, ktory wiadomo - duzy, ciezki, pradozerny, nie lubi wstrzasow
> ... a mamy dostepne pamieci polprzewodnikowe, o pojemnosci rosnacej co
> pol roku i lada moment bedzie mozna sensowna pojemnosc miec ... nie
> bedzie "1000 song" ale "5 plyt" tez brzmi niezle.
Nie wiem czy pamiętasz, może 10, może 15 lat temu tutaj była dyskusja o pamięciach
masowych. Ja pisałem że wkrótce twarde dyski zostane wyparte przez pamięci
półprzewodnikowe. Niejaki Andrzej Lewandowski twierdził że nigdy do tego nie dojdzie,
bo... on kupił tydzień temu HDD i był tak tani, że w życiu niczego nie da się zrobić
taniej. Ja jestem inżynierem mechanikiem, więc mam pojęcie ile tam jest elementów
których taniej już nie da się wytworzyć. A możliwości optymalizacji półprzewodników
są tysiące. Dla mnie to było oczywiste że SSD zapanują. I co? Ostatni HDD wyrzuciłem
chyba pięć lat temu. Przewidzenie przyszłości czasem nie jest trudne, trzeba mieć
tylko odrobinę wiedzy.
>
> A moze po prostu trzeba miec grono wyznawcow w bogatszych sferach ?
> Bo zobacz
> https://en.wikipedia.org/wiki/Personal_Jukebox
Stworzenie kultu wokół produktu to też jest jakiś tam pomysł. Ale ja raczej go nie
zastosuję na swoim podwórku :-)
>
> Piszesz, ze nie wolno ukrywac technologii, a tu klienci wola poczekac
> 2 lata i kupic od Apple, i kto wie, czy nie drozej :-)
>
> A moze sukces lezy w iTunes ?
>
> >> >Gdzieś widziałem nawet zestawienie ile egzemplarzy klienci nie
> >> >odesłali po wycofaniu.
> >> >Tak, byli ludzie którzy zapłacili za bubel prawie tysiąc dolarów
> >> >mimo
> >> >że nie działa!
> >> Chyba jednak im dziala.
> >Nie, nie działa. Obowiązkowy update systemu wyłączył funkcję
> >ładowania baterii.
>
> Tak niespecjalnie mi sie chce wierzyc, ze ktos ma bubla i nie
> reklamuje ... az takich fanow to Samsung nie ma :-)
No to nie wierz.
>
> >> >Tylko popatrz na to z perspektywy korporacji, a nie ludzika co
> >> >stoi
> >> >przed salonem na ulicy.
> >> >Tam dział rozwoju produktu ma swojego klienta (wewnętrznego) który
> >> >mówi: rynek potrzebuje nowego produktu.
> >> >Tu jest specyfikacja, tu jest budżet. Jedźta chłopy z koksem, my
> >> >to
> >> >sprzedamy za dobrą kasę.
> >
> >> W calosci wychodzi jednak, ze korporacja opracowuje nowy produkt
> >> bez
> >> klienta.
> >> Bo ktos ma dobra wizje :-)
> >
> >We wszystkich znanych mi przypadkach komórka inicjująca taki projekt
> >(market unit, business development, czy jak tam oni się jeszcze
> >nazywają)
> >podejmowała akcję na podstawie zainteresowania klientów.
> >Szli do potencjalnych klientów, mówili "możemy wam zrobić nowy
> >produkt, powiedzcie co byście chcieli",
>
> Taaa, ja to znam innego seminarium dla elektronikow.
> "mozliwosci technologiczne mamy takie, ze mozemy dzis umiescic w
> ukladzie scalonym miliard tranzystorow.
> I ... nie wiemy co z nich zrobic. Musicie nam powiedziec czego
> chcecie".
>
> Mozna robic tak jak piszesz, ale czy zapytany wymieni cos, czego
> jeszcze nie widzial ?
> Moze i wymieni co by chcial, ale nie po to zatrudniasz "kreatywnych",
> zeby po ulicach biegac :-)
> Chyba, ze pensje biora, a potem biegaja i pytaja po ulicach :-)
No właśnie o tym piszę. Jak taki korpoludek pyta klientów czego oni chcą, a potem
robi coś innego, to piłuje gałąź na której siedzi. Takie rzeczy może robić jakiś Elon
Musk, bo go nikt z roboty nie wywali.
>
> Ale taki CD ponoc byl inaczej wymyslony, samoprzylepne karteczki
> inaczej, plaski telewizor chyba inaczej, telefon komorkowy ... tez
> chyba nie calkiem tak.
>
> Ja pamietam np jak czekalem na aparaty cyfrowe. Kamery elektroniczne
> juz byly, komputery juz byly, trzeba bylo tylko poczekac na
> minaturyzacje.
> Ale to pewnie nie ja jeden wpadlem ze aparat fotograficzny bez chemii
> dobra rzecz.
O elementach CCD pierwszy raz przeczytałem w Scientific American, gdzieś tak w 1990,
w kontekście jakichś kosmicznych opowieści. A pierwszy aparat Kodaka z przetwornikiem
CCD miałem w garści może z dwa lata później i to nie w żadnym obserwatorium, po
prostu ktoś tam w rodzinie miał. Poszło szybko.
>
> Potem np czekalem na MP3 do samochodu. Ale producenci dlugo woleli
> zmieniarki CD sprzedawac.
> A teraz, jak juz nie ma klopotu, to stwierdzam, ze wole jednak radia
> sluchac :-)
Ja słucham polskiero radia jadąc rowerem przez Daejeon. LTE, intrernet, bluetooth,
jeszcze trochę technologii tam po drodze jest. Kaczkowski kiedyś (gdzieś tak z 25 lat
temu) po którychś targach Midem powiedział że już niedługo radio nie będzie przez
radio. No i miał rację, w Norwegii już zaczynają wyłączać nadajniki FM.
-
167. Data: 2017-04-14 22:35:43
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 00:13:11 UTC+9 użytkownik Sebastian Biały napisał:
> On 4/14/2017 6:41 AM, Konrad Anikiel wrote:
> > Dla Ciebie startup to banda amatorów z indiegogo, którzy wymyślili nikomu
niepotrzebny gadget
> > i albo im się uda znaleźć gokoś kto im to wyprodukuje, albo nie.
> > Dla mnie startup to mała firma która wymyśliła nowy sposób
> produkowania czegoś
> > co inni próbowali ale dotychczas nie dali radę.
>
> Pierwsza kategoria przesłania druga w szumie medialnym.
Prawdę mówiąc, to ja do niedawna nie byłem świadomy o tej pierwszej.
> Ponadto Ci drudzy mają probelmy z patentami.
Te patenty to z reguły jedyna ich wartość.
>
> >Kiedy mają produkt na poziomie zdatnym do zaprezentowania, idą do korporacji
> >, proponują że sprzedadzą ten startup wraz z jego patentami za jakąś ładną sumkę
>
> Przykład Androida pokazuje że można pójść do korpo z pomysłami ale wyjść
> wyśmianym.
Można. Wtedy się idzie do następnego korpo i tak do skutku. To nie wstyd.
> Tepe pustaki w managmencie powodują że nie sposób przebić się
> do osób potrafiących ocenić projekt inaczej niż po kształcie logo.
> Dolicz więc zaskakujący parametr random() w kryteriach oceny startupu
> przez korpo.
Oni nie rozmawiają z żadnymi tępymi pustakami, tylko z wyspecjalizowanym działem,
różnie się to nazywa, najczęściej 'acquired growth', 'acquisitions' czy coś
podobnego.
>
> >, często sami zatrudniając się w nowym dziale tej korporacji, utworzonym z tego
startupu.
>
> Nie. Często kulpuje się startupy i wygasza. A czase okrada ich tworcow.
> Różnie jest. Optymistycznie raczej nie.
Tak też się zdarza, ale rzadko. Zresztą wszystko jest negocjowalne. Chcesz kasę- masz
kasę. Chcesz wiedzieć co my potem zrobimy z twoją cudną firmą- szczerze nie wiemy.
Zobaczymy. Chcesz gwarancji- sorry, tu nie bank.
>
> > Ten mechanizm działa prawie zawsze, większość znanych mi korporacji nawet
> > nie ukrywa że to jest główne źródło nowych produktów.
>
> Historia kolesia co chodził z pomysłem na odkurzacz cyklonowy po korpo
> wydaje sie przeczyć tej tezie. Byc może coś się przez ostatnie 30 lat
> zmieniło, ale musisz pamiętać że w korpo sa głównie szczury i psychopaci
> na stanowiskach kierowniczych. Od dziesięcioleci to się nie zmienia,
> asymptota rozwojowa pojawia się zawsze kiedy pojawiają się struktury i
> zachowania korpo. Coś absolutnie odmiennego od entuzjazmu startupów.
Albo Ty naoglądałeś się starych filmów, albo ja skutecznie omijam te drętwe. Wiem o
czym piszesz, ja na przemian pracuję w małych firmach (startupy się zdarzały) i w
korporacjach. Znam różnice. Nie demonizuję, nie histeryzuję. Wszędzie są zady i
walety.
>
> > O wiele łatwiej jest kupić nowy i budować rozwój firmy
>
> O wiele łatwiej jest nic nie robić i wygaszać konkurencje. Zerknij na MS
> na początku wieku.
Taka specyfika, akurat znaleźli się w takim miejscu i czasie, gdzie taka strategia
była korzystna dla firmy. Ale to nie oni wymyślili.
>
> > Przegrywy z indiegogo nie mają czego szukać w tym procesie.
>
> Wrecz przeciwnie, wielu z właścicieli tych idiotycznych projektów z
> idiegogo ma wszelkie cechy żeby zostać kimś ważnym w korpo. Przede
> wszystkim brak wstydu.
To już szybciej kombinacyjność, hyper-networking, działanie wielopłaszczyznowe. Wstyd
to nie jest istotna wartość w korporacjach.
-
168. Data: 2017-04-15 04:48:55
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>>> Nad tym rynkiem marketingowcy od smartfonów musieli długo pracować,
>>> żeby pół świata uwierzyło że trzeba wydać kilkaset, nawet 1000
>>> dolarów na telefon. >Wtedy to była abstrakcja.
>>
>> Ale mowimy o kwocie rzedu 1000$, czy wiekszej ?
>> Jesli tylko 1000$, to raczej jakis motorower Suzuki, byc moze 4 kolowy
>
> Chyba racja, nowy samochód to to nie mógł nigdy być. Ja nigdy nie znałem
> się na samochodach, a moim życiowym osiągnięciem jest osiągnięcie takiego
> stanu w którym mogę wygodnie i bez wyrzeczeń żyć nie posiadając samochodu.
Tak samo mam teraz z telefonami. Nijak nie potrafię znaleźć pretekstu do
używania smartfona. A pomyśleć, że kiedyś używałem Communicatorów Nokii.
Czasy się zmieniają, niegdysiejsze powody zanikły.
> W Chinach obecnie najbardziej skuteczną narracją marketingu producentów
> smartfonów jest sztuczna inteligencja. Tam ludzie porozumiewają się
> z telefonem głosem. Jak nie masz serwisu który z użytkownikiem gada
> po ludzku, to wylatujesz z rynku.
Państwo Środka nigdy nie przestanie zadzwiać. Bo tam poruzumiewanie się
po ludzku niejednokrotnie oznacza pisanie słów na karteczkach. Bo głosem
nie zawsze jeden drugiego zrozumie.
> Nie wiem czy pamiętasz, może 10, może 15 lat temu tutaj była dyskusja o
> pamięciach masowych. Ja pisałem że wkrótce twarde dyski zostane wyparte
> przez pamięci półprzewodnikowe. Niejaki Andrzej Lewandowski twierdził że
> nigdy do tego nie dojdzie, bo... on kupił tydzień temu HDD i był tak
> tani, że w życiu niczego nie da się zrobić taniej. Ja jestem inżynierem
> mechanikiem, więc mam pojęcie ile tam jest elementów których taniej już
> nie da się wytworzyć. A możliwości optymalizacji półprzewodników są
> tysiące. Dla mnie to było oczywiste że SSD zapanują. I co? Ostatni HDD
> wyrzuciłem chyba pięć lat temu. Przewidzenie przyszłości czasem nie
> jest trudne, trzeba mieć tylko odrobinę wiedzy.
Przebijam. Podobną dyskusję odbyłem w roku 1982. jakoś to w zimie było,
śnieg leżał, chyba grudzień. Ale niemrawa ta dyskusja była, wszyscy
byli zgodni, że twrde dyski przyszłości nie mają, ta należy do krzemu
czy innych kryształków. Jakiś rok wcześniej IBM sprzedał pierwszego
peceta z dyskiem 10 i 20 MB.
Jarek
PS
Jakoś tak pod koniec ubiegłoego wieku przysłali mi inżyniera od Nowych
Technologii. Z Motoroli. A wcześniej z MIT. Spodziewałem się młokosa,
a z lotniska odebrałem hippisa w hippisowskim wieku, albo lepiej.
Był w ekipie, która robiła pierwszy twardy dysk, taki wiekości pralki
automatycznej. Fajnie się z nim gadało (choć sporo miał zajadłości
w sobie).
--
Pewien działacz imieniem Mao
narozrabiał w Chinach niemao.
Dobrze o nim pisao
usłużne "Żenmin Żypao",
bo się bardzo tego Mao bao.
-
169. Data: 2017-04-15 09:08:28
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu sobota, 15 kwietnia 2017 11:48:59 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >>> Nad tym rynkiem marketingowcy od smartfonów musieli długo pracować,
> >>> żeby pół świata uwierzyło że trzeba wydać kilkaset, nawet 1000
> >>> dolarów na telefon. >Wtedy to była abstrakcja.
> >>
> >> Ale mowimy o kwocie rzedu 1000$, czy wiekszej ?
> >> Jesli tylko 1000$, to raczej jakis motorower Suzuki, byc moze 4 kolowy
> >
> > Chyba racja, nowy samochód to to nie mógł nigdy być. Ja nigdy nie znałem
> > się na samochodach, a moim życiowym osiągnięciem jest osiągnięcie takiego
> > stanu w którym mogę wygodnie i bez wyrzeczeń żyć nie posiadając samochodu.
>
> Tak samo mam teraz z telefonami. Nijak nie potrafię znaleźć pretekstu do
> używania smartfona. A pomyśleć, że kiedyś używałem Communicatorów Nokii.
> Czasy się zmieniają, niegdysiejsze powody zanikły.
Może też dojrzeję do tego stanu, ale na razie bez smartona jak bez ręki. Już na pewno
nie w obcym mieście, w obcym kraju. Wręcz zamówiłem sobie jeszcze większą zabawkę, bo
teraz te telefony nie mają klawiatury tiny.pl/g5nv4
>
> > W Chinach obecnie najbardziej skuteczną narracją marketingu producentów
> > smartfonów jest sztuczna inteligencja. Tam ludzie porozumiewają się
> > z telefonem głosem. Jak nie masz serwisu który z użytkownikiem gada
> > po ludzku, to wylatujesz z rynku.
>
> Państwo Środka nigdy nie przestanie zadzwiać. Bo tam poruzumiewanie się
> po ludzku niejednokrotnie oznacza pisanie słów na karteczkach. Bo głosem
> nie zawsze jeden drugiego zrozumie.
Mieszkam w kraju gdzie prawie nikt nie mówi w żadnym języku który ja znam, a ja nie
znam żadnego języka który znają tubylcy. Znaczy jestem zdany sam na siebie, no i na
Google translate. Czasem jeszcze pomaga Naver translate. Ja mówię tu po angielsku,
pan słyszy tu po koreańsku. Jak maszyna nie może zrozumieć bo pan po koreańsku powie
niewyraźnie, to ja jeszcze od biedy dam radę wpisać Hangul palcem. Chińskich
hieroglifów bym nie dał rady. Tam już tylko można gadać. Pisać po chińsku nie każdy
Chińczyk potrafi, co dopiero taki Polak.
>
> > Nie wiem czy pamiętasz, może 10, może 15 lat temu tutaj była dyskusja o
> > pamięciach masowych. Ja pisałem że wkrótce twarde dyski zostane wyparte
> > przez pamięci półprzewodnikowe. Niejaki Andrzej Lewandowski twierdził że
> > nigdy do tego nie dojdzie, bo... on kupił tydzień temu HDD i był tak
> > tani, że w życiu niczego nie da się zrobić taniej. Ja jestem inżynierem
> > mechanikiem, więc mam pojęcie ile tam jest elementów których taniej już
> > nie da się wytworzyć. A możliwości optymalizacji półprzewodników są
> > tysiące. Dla mnie to było oczywiste że SSD zapanują. I co? Ostatni HDD
> > wyrzuciłem chyba pięć lat temu. Przewidzenie przyszłości czasem nie
> > jest trudne, trzeba mieć tylko odrobinę wiedzy.
>
> Przebijam. Podobną dyskusję odbyłem w roku 1982. jakoś to w zimie było,
> śnieg leżał, chyba grudzień. Ale niemrawa ta dyskusja była, wszyscy
> byli zgodni, że twrde dyski przyszłości nie mają, ta należy do krzemu
> czy innych kryształków. Jakiś rok wcześniej IBM sprzedał pierwszego
> peceta z dyskiem 10 i 20 MB.
To były czasy! Każdy był Lemem!
-
170. Data: 2017-04-15 10:10:50
Temat: Re: Latająca butla
Od: Sebastian Biały <h...@p...onet.pl>
On 4/14/2017 10:35 PM, Konrad Anikiel wrote:
>>> Dla Ciebie startup to banda amatorów z indiegogo, którzy wymyślili nikomu
niepotrzebny gadget
>>> i albo im się uda znaleźć gokoś kto im to wyprodukuje, albo nie.
>> > Dla mnie startup to mała firma która wymyśliła nowy sposób
>> produkowania czegoś
>> > co inni próbowali ale dotychczas nie dali radę.
>> Pierwsza kategoria przesłania druga w szumie medialnym.
> Prawdę mówiąc, to ja do niedawna nie byłem świadomy o tej pierwszej.
Ponieważ wymaga to zastanowienia się. Mało kto jest świadomy czytając 2
zdania opisu w gazecie porannej.
>> Ponadto Ci drudzy mają probelmy z patentami.
> Te patenty to z reguły jedyna ich wartość.
Nie w tą stronę. Startup ma 1-2 patenty które w dodatku łatwo mu ukraść
i bywa że sa gówno warte. Za to narusza dziesiątki, za którymi stoja trole.
>> Przykład Androida pokazuje że można pójść do korpo z pomysłami ale wyjść
>> wyśmianym.
> Można. Wtedy się idzie do następnego korpo i tak do skutku. To nie wstyd.
Nie, nie nie wstyd. To koszty. Koszty które ponosisz dlatego że korpo w
ogolności składa się z imbecyli w ściezkach decyzyjnych. Innymi słowy to
nie tak że korpo ssaja startyupy jedne po drugim. Czasem tak czasem nie.
>> Tepe pustaki w managmencie powodują że nie sposób przebić się
>> do osób potrafiących ocenić projekt inaczej niż po kształcie logo.
>> Dolicz więc zaskakujący parametr random() w kryteriach oceny startupu
>> przez korpo.
> Oni nie rozmawiają z żadnymi tępymi pustakami, tylko z wyspecjalizowanym działem
>, różnie się to nazywa, najczęściej 'acquired growth', 'acquisitions' czy coś
podobnego.
Nie. To sa tępe pustaki. Jesli przyjdzie startup związany z ciezkimi
zagadnieniami z bilologii i będzie ta prezentację przedstawial typowemu
zespołowi z korpo to *NIE* znajdzie tam biologa tylko ogólnie pojety
managment składający się z psychopatów którzy ostatnio biologię mieli 30
lat temu.
I teraz albo prezentacja zostanie dostopsowana do poziomu pustaków albo
zostaną odrzuceni. Takich przypadków, w biologii wlasnie, było setki w
stanach. Którys z tych startupowców napisał książke o przypadkach jakie
mieli z kilkoma korpo.
>> Nie. Często kulpuje się startupy i wygasza. A czase okrada ich tworcow.
>> Różnie jest. Optymistycznie raczej nie.
> Tak też się zdarza, ale rzadko. Zresztą wszystko jest negocjowalne.
Nie jest negocjowane bo nikt inny nie chce kupić. Wygaszanie konkurencji
i marek jest powszechnie stosowane w wielkich korpo.
> Chcesz kasę- masz kasę. Chcesz wiedzieć co my potem zrobimy z twoją
> cudną firmą- szczerze nie wiemy. Zobaczymy. Chcesz gwarancji- sorry, tu nie bank.
Innymi słowy mamy patologie w tym systemie która prowadzi do wygaszania
pomysłow wartościowych w imie świętego spokoju w korpo.
>> Historia kolesia co chodził z pomysłem na odkurzacz cyklonowy po korpo
>> wydaje sie przeczyć tej tezie. Byc może coś się przez ostatnie 30 lat
>> zmieniło, ale musisz pamiętać że w korpo sa głównie szczury i psychopaci
>> na stanowiskach kierowniczych. Od dziesięcioleci to się nie zmienia,
>> asymptota rozwojowa pojawia się zawsze kiedy pojawiają się struktury i
>> zachowania korpo. Coś absolutnie odmiennego od entuzjazmu startupów.
>
> Albo Ty naoglądałeś się starych filmów
Słuchalem uwaznie wypowiedzi, tego kolesia od cyklonowych odkurzaczy
szczególnie. Jego wkurwienie zostało przekute na firmę wspierającą
innowację jak juz osiągnął sukces. Wlasnie z powodu kontaktów z korpo i
ich tępymi pustakami od decyzji.
>, albo ja skutecznie omijam te drętwe. Wiem o czym piszesz,
> ja na przemian pracuję w małych firmach (startupy się zdarzały) i w korporacjach.
> Znam różnice. Nie demonizuję, nie histeryzuję. Wszędzie są zady i walety.
No i co z tego że starasz sie balansować skoro świat jest pełen
przypadków skrajnych? Uśrenianie patologii to nie jest dobry kierunek
rozmowy o czymkolwiek.
>>> O wiele łatwiej jest kupić nowy i budować rozwój firmy
>> O wiele łatwiej jest nic nie robić i wygaszać konkurencje. Zerknij na MS
>> na początku wieku.
> Taka specyfika, akurat znaleźli się w takim miejscu i czasie,
> gdzie taka strategia była korzystna dla firmy. Ale to nie oni wymyślili.
Strategia świętego spokoju jest charakterystyczna dla każdego korpo. MS
przerobil to na filozofię istnienia, inne korpo traktują to jako święty
gral. Im nie trzeba kilku napalonych dzieciaków którzy chcą zmieniać
świat. Im trzeba nowy katalog jachtów i comiesięcznego przelewu.
>> Wrecz przeciwnie, wielu z właścicieli tych idiotycznych projektów z
>> idiegogo ma wszelkie cechy żeby zostać kimś ważnym w korpo. Przede
>> wszystkim brak wstydu.
> To już szybciej kombinacyjność, hyper-networking, działanie wielopłaszczyznowe.
Czyli korpo-bullshit. Żadne z tych cech nie jest niezbedna żeby stworzyc
wynalazek.
> Wstyd to nie jest istotna wartość w korporacjach.
Wręcz przeciwnie. W polityce jak i w korpo jest cechą najważniejszą
która pozwala na awans.