eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programmingBlad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 221

  • 211. Data: 2012-03-27 19:46:13
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Roman W <b...@g...pl>

    On Tuesday, March 27, 2012 4:14:55 PM UTC+1, Andrzej Jarzabek wrote:
    > On Mar 27, 7:42 am, zażółcony <r...@c...pl> wrote:
    > > W dniu 2012-03-26 10:10, malkontent pisze:
    > >
    > > > certyfikaty dla finansistów i mafiozów ? :))))))
    > >
    > > Ha, dobry pomysł !
    > > Przeprowadźmy badania i wymuśmy certyfikaty
    > > na szeregowych maklerach giełdowych, coby
    > > odpowiadali osobiście za ... wybuchy :)
    >
    > Żebyś się nie zdziwił:
    > http://en.wikipedia.org/wiki/Stock_broker#Requiremen
    ts

    O rany, ja co pol roku musze jakies szkolenia przechodzic, na ktorych mnie pouczaja,
    ze insider trading jest be.

    Jerome Kerviel i Kweku Adoboli tez pewnie takie przechodzili ;-)

    RW


  • 212. Data: 2012-03-28 00:01:08
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 27/03/2012 18:24, Wojciech Jaczewski wrote:
    > Andrzej Jarzabek wrote:
    >>
    >> Poza tym jak widać na przykładzie owego samochodu, nie tylko odbiorca
    >> oprogramowania może być poszkodowany przez błędy w tymże. Nawet jeśli
    >> mój samochód nie ma takiego buga, wolałbym, żeby inny w
    >> niekontrolowany sposób przyspieszający samochód nie wbił się w mój ani
    >> nie rozjechał mnie na pasach.
    >
    > A teraz zastanówmy się: jaki związek ma tego typu oprogramowanie w
    > samochodzie z certyfikatami dla programistów?

    Hmm, pomyślmy... o, już wiem: otóż związek jest taki, że tego typu
    oprogramowanie piszą programiści.

    > Żeby był jakiś związek, powinniśmy omawiać celowość posiadania przez
    > programistów certyfikatów z mechaniki i elektryki samochodowej. We wskazanym

    Niby dlaczego? Od tego masz odpowiednich inżynierów, którzy jak
    najbardziej mogą mieć odpowiednie certyfikaty w swoich dziedzinach.

    > przez A.L. artykule, zaczynającym ten wątek, jakoś nikt nie odnosi się do
    > wypowiedzi żadnego software engineera, podczas gdy do wypowiedzi electrical
    > engineera - tak. Jeśli omawiane w artykule zachowanie to jest to jakiś błąd
    > w oprogramowaniu, to wynika on z nie-zauważenia jakichś szczegółów
    > związanych z elektryką, działaniem czujników,... a nie z programowaniem
    > samym w sobie.

    No więc inżynier oprogramowania nie musi się znać na elektryce i
    czujnikach, natomiast powinien się znać na zbieraniu wymagań. Również na
    takich rzeczach, jak np. stworzenie zestawu testów obejmujących jakieś
    przypadki brzegowe i zauważeniu, że np. specjalista od czujników
    opisujący, jak się ma zachowywać oprogramowanie w zależności od tego, co
    dostaje z czujników, zostawił pewną niewyspecyfikowaną plamę i podnieść
    temat do analizy przez domain experts ("a co jeśli ten czujnik mówi, że
    samochód przyspiesza, a tamten, że koła kręcą się coraz wolniej?").

    Oczywiście nic nie wyeliminuje błędów powstałych z nieprawidłowej
    specyfikacji wymagań, ale porządnie zrobione zbieranie wymagań eliminuje
    jakąś, wydaje mi sie że dość znaczną, ich część.

    Dodatkowo część błędów w oprogramowaniu również wynika z błędó typowo
    programistycznych: błędnej logiki, race conditions, różnego rodzaju
    undefined behaviour i tak dalej.

    I jeszcze raz apiać: celem certyfikacji nie jest spowodowanie, że awarii
    spowodowanych błędami w oprogramowaniu nie będzie w ogóle, tylko że
    będzie ich mniej. Wydaje się sensownym założeniem, że jeśli się będzie
    lepiej zbierać i analizować wymagania, i będzie się popełniać mniej
    błędóww programistycznych, to ogólnie błędów będzie mniej. Czy
    certyfikacja to da, i jeśli da, to czy zmniejszenie ilości awarii będzie
    na tyle istotne, że będzie to warto zrobić, to moim zdaniem warto zbadać
    sprawę.

    I pewnie oczywiście tak jest, że Toyota zatrudnia akurat niezłych
    programistów, ale też coraz bardziej jest tak, że program, który może
    zabić albo zrobić krzywdę może sterować kuchenką mikrofalową albo
    boilerem gazowym albo jakąś frezarko-tokarką, a już producenci tego
    sprzętu mogą nie mieć tak wysokich standardów jeśli chodzi o
    zatrudnianie programistów, jakie być może ma Toyota.


  • 213. Data: 2012-03-28 00:04:31
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On 27/03/2012 18:46, Roman W wrote:
    > On Tuesday, March 27, 2012 4:14:55 PM UTC+1, Andrzej Jarzabek wrote:
    >> On Mar 27, 7:42 am, zażółcony<r...@c...pl> wrote:
    >>> Ha, dobry pomysł !
    >>> Przeprowadźmy badania i wymuśmy certyfikaty
    >>> na szeregowych maklerach giełdowych, coby
    >>> odpowiadali osobiście za ... wybuchy :)
    >>
    >> Żebyś się nie zdziwił:
    >> http://en.wikipedia.org/wiki/Stock_broker#Requiremen
    ts
    >
    > O rany, ja co pol roku musze jakies szkolenia przechodzic, na ktorych mnie
    pouczaja, ze insider trading jest be.

    To chyba niedokładnie to samo, co licencja stock brokera?

    > Jerome Kerviel i Kweku Adoboli tez pewnie takie przechodzili ;-)

    Niewątpliwie również odpowiadają osobiście.


  • 214. Data: 2012-03-28 08:53:36
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Tomasz Kaczanowski <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl>

    W dniu 2012-03-28 00:01, Andrzej Jarzabek pisze:
    >> przez A.L. artykule, zaczynającym ten wątek, jakoś nikt nie odnosi się do
    >> wypowiedzi żadnego software engineera, podczas gdy do wypowiedzi
    >> electrical
    >> engineera - tak. Jeśli omawiane w artykule zachowanie to jest to jakiś
    >> błąd
    >> w oprogramowaniu, to wynika on z nie-zauważenia jakichś szczegółów
    >> związanych z elektryką, działaniem czujników,... a nie z programowaniem
    >> samym w sobie.
    >
    > No więc inżynier oprogramowania nie musi się znać na elektryce i
    > czujnikach, natomiast powinien się znać na zbieraniu wymagań. Również na
    > takich rzeczach, jak np. stworzenie zestawu testów obejmujących jakieś
    > przypadki brzegowe i zauważeniu, że np. specjalista od czujników
    > opisujący, jak się ma zachowywać oprogramowanie w zależności od tego, co
    > dostaje z czujników, zostawił pewną niewyspecyfikowaną plamę i podnieść
    > temat do analizy przez domain experts ("a co jeśli ten czujnik mówi, że
    > samochód przyspiesza, a tamten, że koła kręcą się coraz wolniej?").

    Opisywałem podobny przypadek z rezystorem. W 90% przypadków podmiana
    rezystora na podobny nie robi różnicy w działaniu, ale są przypadki, że
    jednak ma to znaczenie. Wychodzi to dopiero przy testach - jeśli takowe
    się przeprowadza, a czasem dopiero podczas eksploatacja, ponieważ przez
    pierwszy okres czasu (w którym jest wykonywany test) wszystko działa
    dobrze.

    > Oczywiście nic nie wyeliminuje błędów powstałych z nieprawidłowej
    > specyfikacji wymagań, ale porządnie zrobione zbieranie wymagań eliminuje
    > jakąś, wydaje mi sie że dość znaczną, ich część.

    Szczególnie, że oprogramowanie i sprzęt powstają zazwyczaj równolegle, a
    specyfikacja sprzętu czasem ulega modyfikacji z różnych przyczyn....

    > Dodatkowo część błędów w oprogramowaniu również wynika z błędó typowo
    > programistycznych: błędnej logiki, race conditions, różnego rodzaju
    > undefined behaviour i tak dalej.

    W oprogramowaniu dla ludzi tak, w oprogramowaniu specjalistycznym -
    raczej mało prawdopodobne, co nie znaczy, że zdarzyć się nie może.

    > I jeszcze raz apiać: celem certyfikacji nie jest spowodowanie, że awarii
    > spowodowanych błędami w oprogramowaniu nie będzie w ogóle, tylko że
    > będzie ich mniej. Wydaje się sensownym założeniem, że jeśli się będzie
    > lepiej zbierać i analizować wymagania, i będzie się popełniać mniej
    > błędóww programistycznych, to ogólnie błędów będzie mniej.

    Nie potrafisz pokazać, że błędów będzie mniej. Stawiasz jedynie tezę, ja
    stawiam więc tezę inną - nie będzie mniej.


    > Czy
    > certyfikacja to da, i jeśli da, to czy zmniejszenie ilości awarii będzie
    > na tyle istotne, że będzie to warto zrobić, to moim zdaniem warto zbadać
    > sprawę.

    To zbadaj - za swoje pieniądze....



    --
    Kaczus
    http://kaczus.republika.pl


  • 215. Data: 2012-03-28 10:34:40
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Paweł Kierski <n...@p...net>

    W dniu 2012-03-28 00:01, Andrzej Jarzabek pisze:
    > On 27/03/2012 18:24, Wojciech Jaczewski wrote:
    [...]
    >> przez A.L. artykule, zaczynającym ten wątek, jakoś nikt nie odnosi się do
    >> wypowiedzi żadnego software engineera, podczas gdy do wypowiedzi
    >> electrical
    >> engineera - tak. Jeśli omawiane w artykule zachowanie to jest to jakiś
    >> błąd
    >> w oprogramowaniu, to wynika on z nie-zauważenia jakichś szczegółów
    >> związanych z elektryką, działaniem czujników,... a nie z programowaniem
    >> samym w sobie.
    >
    > No więc inżynier oprogramowania nie musi się znać na elektryce i
    > czujnikach, natomiast powinien się znać na zbieraniu wymagań. Również na
    > takich rzeczach, jak np. stworzenie zestawu testów obejmujących jakieś
    > przypadki brzegowe i zauważeniu, że np. specjalista od czujników
    > opisujący, jak się ma zachowywać oprogramowanie w zależności od tego, co
    > dostaje z czujników, zostawił pewną niewyspecyfikowaną plamę i podnieść
    > temat do analizy przez domain experts ("a co jeśli ten czujnik mówi, że
    > samochód przyspiesza, a tamten, że koła kręcą się coraz wolniej?").

    Właśnie wymieniłeś w przykładzie rolę analityka (zbieranie wymagań).
    Czyli w zasadzie nie chodzi o certyfikowanie programistów, tylko co
    najmniej całego zespołu, a może lepiej - procesu? A może po prostu
    produktu?

    [...]
    > Dodatkowo część błędów w oprogramowaniu również wynika z błędó typowo
    > programistycznych: błędnej logiki, race conditions, różnego rodzaju
    > undefined behaviour i tak dalej.

    Otóż to - część. Inne wynikają z błędów na innych etapach procesu lub
    w innym fragmencie konstrukcji.

    Certyfikowanie zespołu lub poszczególnych jego członków (np.
    programistów) daje mniejszy wkład w efekt końcowy - bezpieczniejszy
    produkt. W "dziurawym" procesie certyfikowany zespół może wyprodukować
    bubla. Nie mówiąc o tym, że brak certyfikacji wszystkich osób
    odpowiedzialnych za jakość w ogóle mija się z celem - brak certyfikatu
    jednej osoby pełniącej istotną rolę "unieważnia" certyfikację
    pozostałych zaangażowanych w proces.

    Czyli wracamy do podnoszonej tu przez kilka osób kwestii - lepiej
    certyfikować produkt lub proces (być może oba).

    --
    Paweł Kierski
    n...@p...net


  • 216. Data: 2012-03-28 11:25:35
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: zażółcony <r...@c...pl>

    W dniu 2012-03-28 10:34, Paweł Kierski pisze:

    >> No więc inżynier oprogramowania nie musi się znać na elektryce i
    >> czujnikach, natomiast powinien się znać na zbieraniu wymagań. Również na
    >> takich rzeczach, jak np. stworzenie zestawu testów obejmujących jakieś
    >> przypadki brzegowe i zauważeniu, że np. specjalista od czujników
    >> opisujący, jak się ma zachowywać oprogramowanie w zależności od tego, co
    >> dostaje z czujników, zostawił pewną niewyspecyfikowaną plamę i podnieść
    >> temat do analizy przez domain experts ("a co jeśli ten czujnik mówi, że
    >> samochód przyspiesza, a tamten, że koła kręcą się coraz wolniej?").
    >
    > Właśnie wymieniłeś w przykładzie rolę analityka (zbieranie wymagań).
    > Czyli w zasadzie nie chodzi o certyfikowanie programistów, tylko co
    > najmniej całego zespołu, a może lepiej - procesu? A może po prostu
    > produktu?

    Otóż to. Zespoły, procesy produkcyjne, metodyki pracy.


  • 217. Data: 2012-03-28 17:57:33
    Temat: Re: Certyfikacja, było: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Mar 28, 9:34 am, Paweł Kierski <n...@p...net> wrote:
    > W dniu 2012-03-28 00:01, Andrzej Jarzabek pisze:
    >
    > > No więc inżynier oprogramowania nie musi się znać na elektryce i
    > > czujnikach, natomiast powinien się znać na zbieraniu wymagań. Również na
    > > takich rzeczach, jak np. stworzenie zestawu testów obejmujących jakieś
    > > przypadki brzegowe i zauważeniu, że np. specjalista od czujników
    > > opisujący, jak się ma zachowywać oprogramowanie w zależności od tego, co
    > > dostaje z czujników, zostawił pewną niewyspecyfikowaną plamę i podnieść
    > > temat do analizy przez domain experts ("a co jeśli ten czujnik mówi, że
    > > samochód przyspiesza, a tamten, że koła kręcą się coraz wolniej?").
    >
    > Właśnie wymieniłeś w przykładzie rolę analityka (zbieranie wymagań).

    Masz problem na styku dwóch ludzi, z których jeden wie, co program ma
    robić, a drugi zna się na pisaniu programów. Pierwszą osobę możesz
    nazwać analitykiem biznesowym, domain specialist, kleintem (z punktu
    widzenia twórcy oprogramowania) itd. Druga osoba w ten czy inny sposób
    jest programistą czy inżynierem oprogramowania.

    I teraz ta pierwsza osoba może określić wymagania, czyli np. napisać
    dokument, w którym opisze to, jak w jej rozumieniu program ma działać
    - za pomocą języka naturalnego, tabelek, pseudokodu, rysunków,
    diagramów, reguł, przykładów i tak dalej.

    Niestety opis działania programu napisany w ten sposób może zawierać
    niejasności, niejednoznaczność, sprzeczności, niedookreślenia.
    "Zbieranie wymagań" o którym mówię, to jest to, że druga osoba bierze
    te pierwotne wymagania, zauważa niejasności, niejednoznaczności,
    niedookreślenia, sprzeczności i tak dalej, i dowiaduje się jakie są
    faktyczne wymagania w tych sytuacjach. I to właśnie miałem w tym
    kontekście na myśli przez "zbieranie wymagań". Możesz sobie te
    czynności nazwać analizą biznesową i analizą techniczną, czy
    jakkolwiek - w przypadku np. oprogramowania do samochodów taka
    terminologia raczej nie ma sensu, bo obydwa etapy są "techniczne".

    To, jak podzieloną masz pracę, czy np. pożądane działanie komputera
    sterującego silnikiem będzie pisane przez "inżyniera mechanika" czy
    przez "analityka" jest osobną sprawą. Natomiast w jakiejkolwiek
    postaci nie dotrze ono do programisty, to nie będzie to działający
    kod, więc będzie miało potencjalną możliwość być sprzecznym,
    niejednoznacznym i nie obejmować pewnych przypadków. Natomiast
    działający kod ma to do siebie, że nie za bardzo możesz mieć ścieżkę
    logiczną czy kombinację wejść, z której nie będzie wynikało, jak
    program się zachowa. Co najwyżej możesz mieć różne formy "undefined
    behavior", ale właśnie jedną z rzeczy, jakie programista powinien
    wiedzieć, to to, że nie należy przekładać specyfikacji, z której nie
    wynika, jak program się ma zachować w jakichś warunkach, na program,
    który w takich warunkach ma undefined behavior.

    Oczywiście, że można sobie wyobrazić sposoby obejścia wymogu
    certyfikacji, np. żeby między produkującego poprawny opis wymagań
    certyfikowanego inżyniera mechanika, a certyfikowanego programistę,
    wstawić niecertyfikowanego łosia "analityka", który nieumiejętnie
    przełoży poprawny opis wymagań na jakieś sknocone UML-e czy inne
    diagramy i kawałki pseudokodu zawierające błędy rzeczowe. I również
    jest możliwość - w ramach certyfikacji programistów, na
    "delegalizację" takich sytuacji. Ale też musisz przyznać, że takie
    scenariusze są w sumie nie aż takie bardzo prawdopodobne, żeby
    koniecznie warto było tworzyć na nie specjalną klauzulę - w porównaniu
    do po prostu zatrudnienia przez producenta niekompetentnego
    programisty.

    > Czyli w zasadzie nie chodzi o certyfikowanie programistów, tylko co
    > najmniej całego zespołu, a może lepiej - procesu? A może po prostu
    > produktu?

    Chodzi o certyfikowanie programistów. A być może chodzi również o
    certyfikowanie procesów i produktów. W zależności od tego, co by
    wykazały ewentualne badania.

    > [...]
    > > Dodatkowo część błędów w oprogramowaniu również wynika z błędó typowo
    > > programistycznych: błędnej logiki, race conditions, różnego rodzaju
    > > undefined behaviour i tak dalej.
    >
    > Otóż to - część. Inne wynikają z błędów na innych etapach procesu lub
    > w innym fragmencie konstrukcji.
    >
    > Certyfikowanie zespołu lub poszczególnych jego członków (np.
    > programistów) daje mniejszy wkład w efekt końcowy - bezpieczniejszy
    > produkt. W "dziurawym" procesie certyfikowany zespół może wyprodukować
    > bubla. Nie mówiąc o tym, że brak certyfikacji wszystkich osób
    > odpowiedzialnych za jakość w ogóle mija się z celem - brak certyfikatu
    > jednej osoby pełniącej istotną rolę "unieważnia" certyfikację
    > pozostałych zaangażowanych w proces.

    Nie unieważnia. To nie jest przecież tak, że jak kogoś nie
    certyfikujesz, to on już na 100% jest niekompetentny. I nie jest tak,
    ze jak kogoś certyfikujesz, to nie będzie w ogóle popełniał żadnych
    błędów. Operujemy na prawdopodobieństwach pewnych zdarzeń. Jeśli (w
    uproszczeniu) masz dziurawy proces, w którym program ma 10% szansy
    pójść do produkcji bez testów, to jak wpływa na prawdopodobieństwo
    wybuchu to, czy programista zrobi błąd powodujący wycbuch z
    prawdopodobieństwem 0.1% czy z prawdopodobieństwem 50%?

    > Czyli wracamy do podnoszonej tu przez kilka osób kwestii - lepiej
    > certyfikować produkt lub proces (być może oba).

    No więc uważam, że nie da się na to pytanie odpowiedzieć gdybając.
    Trzeba konkretnie policzyć wybuchy, przyczyny, prawdopodobieństwa
    wystąpienia błędów na różnych etapach, oszacowac jak różne formy
    certyfikacji wpływają na te prawdopodobieństwa, oszacować koszty i
    porównać z kosztami i efentywnością innych środków poprawiających
    bezpieczeństwo (ratujących życie, zdrowie, redukujących straty
    materialne). Czyli zrobić te badania, o których pisałem.

    Natomiast tak sobie gdybając mogę tylko powiedzieć, że skuteczność
    certyfikacji zależy mocno od tego, na ile można powiedzieć "tak
    właśnie to należy robić". I na przykład jeśli chodzi o procesy, to nie
    wydaje mi się, żebyśmy w produkcji oprogramowania osiągnęli ten stan,
    gdzie już wiadomo, jak proces powinien wyglądać, ewentualnie można
    określić łatwo mierzalne parametry projektu, według których mozna
    wybrać taki lub inny proces.

    Nie wiem też, czy na przykład mamy taką wiedzę o testowaniu - czy
    można powiedzieć: to a to każdy tester oprogramowania, niezależnie od
    dziedziny czy używanych technologii, powinien wiedzieć lub umieć,
    jeśli jest kompetentny. Może jest coś takiego, na mojego czuja nie -
    ale nie znam się na tej dziedzinie.

    Natomiast na programowaniu trochę się znam, i moje zdanie jest takie,
    że właśnie w programowaniu, czy powiedzmy w "inżynierii
    oprogramowania" doszliśmy do tego, że można taki korpus wiedzy,
    umiejętności i praktyk wydzielić. Problem jest taki, że doszliśmy do
    tego niedawno, powiedziałbym, że to może kwestia ostatniej dekady. I
    jest tak, że wielu programistów robi źle, bo są mentalnie w latach 90-
    tych (albo wcześniej), bo się uczyli "po staremu", bo wydaje im się,
    że mogą sami wynaleźć koło od nowa i zrobią to lepiej (i być może
    niektórzy z nich mogą, ale niech to robia na uniwersytetach, a nie w
    fabrykach). Ale smutna (lub radosna, w zależnopści od punktu widzenia)
    prawda jest taka, że czasy kowbojów się skończyły. Więc jest sens,
    żeby zmiany w prawie dostosowały się do zmieniających się realiów.


  • 218. Data: 2012-04-02 11:12:59
    Temat: Re: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: zażółcony <r...@c...pl>

    W dniu 2012-03-02 03:44, A.L. pisze:
    > W ciagu ostatnich paru lat w USA byl osporo wypadkow z udzialem
    > niektorych model isamochodow Toyota - samochod gwaltownie przyspieszal
    > i nie dawal sie zatrzymac. Sporo wypadkow bylo smiertelnych.
    >
    > Toyota twierdzila ze to wina dywanikow podlogowych albo zawiasow
    > pedalu gazu. Byla masowa akcja wymiany dywanikow i pedalow gazu. W
    > niektorych przypadkach osoby raportujace takie wypadki byly oskarzane
    > o klamstwo i chec wyciagniecia odszkodowania.
    >
    > Ale... Ostatnio CNN wydostala dokumenty pokazujace ze jest blad w
    > oprogramowaniu komputera pokladowego
    >
    > Experts: Translated Toyota memo shows electronic acceleration concern
    >
    > Washington (CNN) -- Toyota engineers found an electronic software
    > problem that caused "sudden unintended acceleration" in a test vehicle
    > during pre-production trials, according to a company engineering
    > document obtained by and translated for CNN.
    >
    > The 2006 document, marked "confidential," recounted the results of an
    > adaptive cruise-control software test in a model internally designated
    > the 250L, a vehicle later sold as the Lexus 460 in Japan and Europe.
    > The document says a "fail-safe overhaul" would be needed for another
    > model in production, internally designated the 180L, which the company
    > says was later sold as a Toyota Tundra..
    >
    > http://www.cnn.com/2012/03/01/us/toyota-memo-acceler
    ation-concerns/index.html?hpt=hp_t1
    >
    > W artykuke linki do oryginalnych dokumentow i tlumaczen. Ciekawe do
    > dyskusji na temat odpowiedzialnosci programistow


    Dyskusja nam trochę siadła, może trzeba trochę podgrzać ?
    A więc wracamy do pytania: czy programista systemu do tego
    samochodu powinien mieć jakiś certyfikat ?

    Filmik:
    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded
    &v=cdgQpa1pUUE


  • 219. Data: 2012-04-02 12:08:05
    Temat: Re: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: Roman W <b...@g...pl>

    On Monday, April 2, 2012 10:12:59 AM UTC+1, zażółcony wrote:

    > Dyskusja nam trochę siadła, może trzeba trochę podgrzać ?
    > A więc wracamy do pytania: czy programista systemu do tego
    > samochodu powinien mieć jakiś certyfikat ?

    Ide sie pociac.

    RW


  • 220. Data: 2012-04-02 17:35:21
    Temat: Re: Blad w oprogramowaniu Toyoty przyczyna wypadkow
    Od: "t.o." <r...@w...pl>

    Użytkownik "zażółcony" <r...@c...pl> napisał w wiadomości
    news:jlbqit$rcm$1@news.task.gda.pl...
    >W dniu 2012-03-02 03:44, A.L. pisze:
    >> [....]
    >
    >
    > Dyskusja nam trochę siadła, może trzeba trochę podgrzać ?
    > A więc wracamy do pytania: czy programista systemu do tego
    > samochodu powinien mieć jakiś certyfikat ?
    >
    > Filmik:
    > http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded
    &v=cdgQpa1pUUE



    Oczywiście, że powinien mieć, wszystkie certyfikat wymagane przez
    pracodawcę.

    tx

strony : 1 ... 10 ... 21 . [ 22 ] . 23


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: