Pan Konrad Anikiel napisał:

>>>> A jakby tak w komara dzidą?
>>> To już chyba lepiej kulkami na mole, większa szansa trafienia :>
>>
>> Teraz drony modne ... roj takich latajacych sieczkarni, samodzielnie
>> lądujacych na ładowarce ...
>
> Jak się wytępi komary, szerszenie, osy i inną gadzinę wredną dla człowieka,
> to ptaki wymrą, a wtedy inna gadzina się rozpleni, bo ptaki już nie będą
> jej żreć. Więc może wytępić to czym te komary się żywią. Skutek znacznie
> lepszy, tylko trzeba wyciąć o jedno ogniwo więcej z łańcucha pokarmowego.

Zamiast tępić, można wspierać populację. Selektywnie. Hoduje się tę
bzyczącą wredotę w kontrolowanych zbiornikach wodnych, a gdy się toto
przekształci w skrzydalatą postać dorosłą, zaraz idzie do selekcji.
Najpierw oddziela się samiczki. To da się zrobić za pomocą feromonów.
Tym samiczkom trzeba zrobić kęsim kęsim. Samce lecą dalej, gdzie spotyka
je pewna niespodzianka. Zostają przekształcone w eunuchów. Do tego
z kolei nadaje się cyklotron albo bomba kobaltowa. Gdy taki zażyje
już swobody, potrafi zwarócić w głowie samiczce na wolnośi, co jeszcze
chłopa nie miała. A to nie sprzyja przedłużeniu gatunku.

Komary lataja dalej, ale nie są to te wredne baby, co tylko patrzą
aby dziabnąć człowieka. Taka wybzykana przez eunucha też ma charakter
bardziej łagodny. Ptaszki mają czym się posilić, więc kolejna zaleta.
Metoda ta ma też swoje wady, przez co nie stała się popularna, ale nie
narzekajmy zbytnio.

Jarek

--
A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,
Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,
I zamiast zarazki dręczyć -- on karmił swoje zarazki
I ciągle się ich pytał: -- Nie zjecie, zarazki, kaszki?